Komnaty Elise
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Komnaty Elise
W skład komnat należących do Elise należy sypialnia, mały salonik do towarzyskich spotkań oraz nieduża, ale elegancka łazienka. Wszystkie pomieszczenia są utrzymane w rodowych barwach i wzornictwie, podkreślając rodową przynależność ich mieszkanki.
Salonik stanowi część wypoczynkową Elise i może służyć też do przyjmowania zaproszonych przez nią gości. Znajdują się tu wygodne fotele, stolik, nieduży regał i kominek, którego jedyną funkcją jest ogrzewanie w zimne dni – nie jest podłączony do sieci Fiuu. Tapety i miękkie dywany mają stonowaną, zieloną barwę, a na stoliku często znajduje się wazon ze świeżymi kwiatami regularnie przynoszonymi przez skrzata. W pomieszczeniu panuje przyjemny zapach.
Dalej znajduje się sypialnia, której główną część stanowi bogato zdobione łoże z baldachimem, którego kolor jest zbliżony do koloru zielonych, pokrytych wzorzystymi ornamentami tapet. W pobliżu łoża znajduje się też toaletka z niezbędnymi przyborami, dalej znajdują się przejścia do prywatnej garderoby oraz łazienki.
Okna zarówno sypialni, jak i malutkiego saloniku wychodzą na ogrody, roztaczają się z nich naprawdę przyjemne dla oka widoki.
Salonik stanowi część wypoczynkową Elise i może służyć też do przyjmowania zaproszonych przez nią gości. Znajdują się tu wygodne fotele, stolik, nieduży regał i kominek, którego jedyną funkcją jest ogrzewanie w zimne dni – nie jest podłączony do sieci Fiuu. Tapety i miękkie dywany mają stonowaną, zieloną barwę, a na stoliku często znajduje się wazon ze świeżymi kwiatami regularnie przynoszonymi przez skrzata. W pomieszczeniu panuje przyjemny zapach.
Dalej znajduje się sypialnia, której główną część stanowi bogato zdobione łoże z baldachimem, którego kolor jest zbliżony do koloru zielonych, pokrytych wzorzystymi ornamentami tapet. W pobliżu łoża znajduje się też toaletka z niezbędnymi przyborami, dalej znajdują się przejścia do prywatnej garderoby oraz łazienki.
Okna zarówno sypialni, jak i malutkiego saloniku wychodzą na ogrody, roztaczają się z nich naprawdę przyjemne dla oka widoki.
Widząc swą siostrę w pięknej sukni, nonszalancko rozłożoną na łóżku z książką obok, nie mogła powstrzymać lekkiego uśmiechu wykwitającego na ustach. Różniły się z Elise. Może nie całkowicie, ale zapewne więcej je dzieliło niż łączyło. Relacja między nimi również bywała różna. W dzieciństwie nierozłączne, dorastając zdystansowane, a po śmierci najstarszej z nich znów pojednane. W jakiś sposób była wdzięczna losowi za to, że odnalazły one wspólny język. Były w końcu rodziną, powinny trzymać się razem. Jako siostry wychowywane przez tą samą rodzinę, w tym samym miejscu i w ten sam sposób w pewnych kwestiach rozumiały się jak nikt inny.
Korzystając z zaproszenia usadowiła się wygodnie na łóżku siostry kierując swój wzrok na widok rozciągający się za oknem. Ophelia również się nudziła. Choć nie była pewna czy wyjście na zewnątrz w jakikolwiek sposób będzie dla niej pomocne.
- Mam nadzieję, że się wypogodzi. Przydałoby nam się nieco słońca. - Wyrzekła cicho swój wzrok kierując ponownie na siostrę. Aktualny stan Opheli bardzo przypominał ten, w którym znalazła się po śmierci Rosalind. Ogarnęła ją cicha żałoba. Nic ją nie cieszyło, dni umykały jej przez palce, świat stracił jaskrawe barwy, a wszystko to potęgowała dodatkowo ta pogoda.
- Te związane z nauką też mogą być ciekawe. Może znalazłabyś coś dla siebie. - Do sięgnięcia po te bardziej cięższe, naukowe księgi zachęcona została lekcjami o historii szlacheckich rodów. Dobrze pamięta swą pierwszą poważnie przez nią potraktowaną książkę na temat Wojny Olbrzymów. Po tym przebierała w książkach jak Elise w sukniach. Wierzyła jednak, że i jej siostra mogłaby znaleźć jakąś dziedzinę naukową, która mogłaby się okazać dla niej fascynującą.
Nie przyszła tu jednak rozmawiać o pogodzie, czy książkach. Chciała domknąć tą sprawę, poznać opinie siostry, porównać ją z tą swoją. Zobaczyć na czym stoi i czy ma w ogóle z kim porozmawiać o swych przemyśleniach. Wiedziała, że myśl o Percivalu nie da jej nigdy spokoju, dopóki nie dowie się co stało za jego decyzją. Sama jednak nie mogła wymyślić żadnego sensownego powodu zdrady kuzyna. Miała więc nadzieję, że Elise da jej jakąś wskazówkę. Może mogłyby pomyśleć o tym razem? A może od samego początku wiedziała dlaczego to zrobił, ale nie podzieliła się z nią tymże brzemieniem?
- Wracając do tamtego dnia… - Zaczęła nie mając pewności czy powinna kontynuować. Jaki był jednak ciągły sens omijania tegoż tematu? Udawanie, że coś nie miało miejsca nie miało nagle w magiczny sposób sprawić, że coś w rzeczywistości się nie wydarzyło. - …nadal nie mogę uwierzyć w to co się stało. - Dokładnie pamięta moment, gdy po wypowiedzi Percivala wszystko na moment ucichło. Chyba nikt nie mógł uwierzyć, że jakikolwiek Nott zwątpi w wartości, które ich ród pielęgnował od pokoleń. A już tym bardziej w to, że będzie gotów obwieścić to na zgromadzeniu. Chciała poznać opinie Elise w tej sprawie. Móc w końcu z kimś szczerze o tym porozmawiać. Chciała, aby ktoś mógł odpowiedzieć na tłoczące się w jej głowie pytania, które od wydarzeń z Nocy Duchów nie dawały jej spokoju.
- Nie zastanawia cię dlaczego odwrócił się od naszych poglądów? Co musiało go skłonić, że nawet znając konsekwencje i tak powiedział co powiedział? - Percival nie był głupi. Musiał wiedzieć, że wymawiając takie słowa i to publicznie, odwracając się od tradycji rodzinnych, Skorowidzu, popełnia zdradę. Najbardziej dziwiło ją jednak to, iż gotowy był on to zrobić nawet w obliczu utraty kontaktu z rodziną. Brat, kuzynostwo, żona i zbliżające się na świat dziecko. Musiało mu przecież zależeć, prawda?
Korzystając z zaproszenia usadowiła się wygodnie na łóżku siostry kierując swój wzrok na widok rozciągający się za oknem. Ophelia również się nudziła. Choć nie była pewna czy wyjście na zewnątrz w jakikolwiek sposób będzie dla niej pomocne.
- Mam nadzieję, że się wypogodzi. Przydałoby nam się nieco słońca. - Wyrzekła cicho swój wzrok kierując ponownie na siostrę. Aktualny stan Opheli bardzo przypominał ten, w którym znalazła się po śmierci Rosalind. Ogarnęła ją cicha żałoba. Nic ją nie cieszyło, dni umykały jej przez palce, świat stracił jaskrawe barwy, a wszystko to potęgowała dodatkowo ta pogoda.
- Te związane z nauką też mogą być ciekawe. Może znalazłabyś coś dla siebie. - Do sięgnięcia po te bardziej cięższe, naukowe księgi zachęcona została lekcjami o historii szlacheckich rodów. Dobrze pamięta swą pierwszą poważnie przez nią potraktowaną książkę na temat Wojny Olbrzymów. Po tym przebierała w książkach jak Elise w sukniach. Wierzyła jednak, że i jej siostra mogłaby znaleźć jakąś dziedzinę naukową, która mogłaby się okazać dla niej fascynującą.
Nie przyszła tu jednak rozmawiać o pogodzie, czy książkach. Chciała domknąć tą sprawę, poznać opinie siostry, porównać ją z tą swoją. Zobaczyć na czym stoi i czy ma w ogóle z kim porozmawiać o swych przemyśleniach. Wiedziała, że myśl o Percivalu nie da jej nigdy spokoju, dopóki nie dowie się co stało za jego decyzją. Sama jednak nie mogła wymyślić żadnego sensownego powodu zdrady kuzyna. Miała więc nadzieję, że Elise da jej jakąś wskazówkę. Może mogłyby pomyśleć o tym razem? A może od samego początku wiedziała dlaczego to zrobił, ale nie podzieliła się z nią tymże brzemieniem?
- Wracając do tamtego dnia… - Zaczęła nie mając pewności czy powinna kontynuować. Jaki był jednak ciągły sens omijania tegoż tematu? Udawanie, że coś nie miało miejsca nie miało nagle w magiczny sposób sprawić, że coś w rzeczywistości się nie wydarzyło. - …nadal nie mogę uwierzyć w to co się stało. - Dokładnie pamięta moment, gdy po wypowiedzi Percivala wszystko na moment ucichło. Chyba nikt nie mógł uwierzyć, że jakikolwiek Nott zwątpi w wartości, które ich ród pielęgnował od pokoleń. A już tym bardziej w to, że będzie gotów obwieścić to na zgromadzeniu. Chciała poznać opinie Elise w tej sprawie. Móc w końcu z kimś szczerze o tym porozmawiać. Chciała, aby ktoś mógł odpowiedzieć na tłoczące się w jej głowie pytania, które od wydarzeń z Nocy Duchów nie dawały jej spokoju.
- Nie zastanawia cię dlaczego odwrócił się od naszych poglądów? Co musiało go skłonić, że nawet znając konsekwencje i tak powiedział co powiedział? - Percival nie był głupi. Musiał wiedzieć, że wymawiając takie słowa i to publicznie, odwracając się od tradycji rodzinnych, Skorowidzu, popełnia zdradę. Najbardziej dziwiło ją jednak to, iż gotowy był on to zrobić nawet w obliczu utraty kontaktu z rodziną. Brat, kuzynostwo, żona i zbliżające się na świat dziecko. Musiało mu przecież zależeć, prawda?
Gość
Gość
Czasem sama zastanawiała się, jak to jest, że mimo bycia dziećmi jednych rodziców, między którymi było zaledwie rok różnicy, mogły tak bardzo się różnić. Ale mimo wszystko pozostawały siostrami. Dorastały razem i nawet jeśli się kłóciły, to kiedy było trzeba potrafiły stanąć za sobą murem. Kiedy umarła Rosalind zostały tylko we dwie, nie było już najstarszej lwicy, która mogłaby je prowadzić.
Nawet jeśli Elise czasem podśmiewała się z naukowego zacięcia siostry, to mimo różnych zainteresowań kochała ją. Były z jednej krwi, a dla Nottów krew była bardzo ważną wartością. Choć niestety jak okazało się w październiku – nie dla wszystkich. Był to dla niej spory szok, bo do tej pory mogłaby przysiąc, że mimo różnic zainteresowań i priorytetów między poszczególnymi członkami rodziny każdy był wierny rodowi i jego zasadom. Byli twórcami Skorowidzu, więc obecność zdrajcy akurat wśród nich była czymś niepojętym i podwójnie bolesnym. Zdrada Percivala była dla wszystkich jak nóż wbity w plecy.
Ucieszyła się z jej towarzystwa, bo nie przepadała za samotnością.
- Też brakuje mi słońca. Albo chociaż braku deszczu i grzmotów – odezwała się, ze smutkiem patrząc w okno. Pogoda była iście depresyjna, ale dobrze ilustrowała jej nastrój po szczycie w Stonehenge. Nieprzewidywalny, zmienny, burzliwy i chmurny. – Od wczoraj nie przestaje ani na moment. Nigdy nie widziałam tak długiej burzy... – westchnęła, nie mogąc jeszcze wiedzieć, że ta potrwa znacznie dłużej niż tylko 2 dni, które już trwała.
Na myśl o czytaniu książek naukowych znowu westchnęła. Nigdy za nimi nie przepadała poza księgami o dziejach szlacheckich rodów; Skorowidz Czystości Krwi był jedną z jej pierwszych lektur, później wnikliwie poznawała historie żyjących oraz wymarłych rodów. Jeśli chodzi o wiedzę o magicznych stworzeniach, najchętniej poznawała ją z opowieści Percivala, którego niestety już nie było, więc ta dziedzina zbyt boleśnie kojarzyła się z nim, na tyle że unikała teraz nawet patrzenia na książki o smokach, które kilka lat temu czytała z chęcią zafascynowana opowieściami kuzyna. Takie dziedziny jak transmutacja, numerologia czy eliksiry nigdy jej nie interesowały; choć pamiętała podstawy transmutacji, bo bywała użyteczna, tak eliksirów nie dotknęła ani razu odkąd skończyła Hogwart i już nie musiała tego robić, a numerologii nigdy nawet nie musnęła i nie wiedziała o niej niczego. Była bardzo mierną alchemiczką, ale profesor Slughorn póki żył zauważał ją, bo była Nottem, i tylko przez wzgląd na nazwisko znalazła się w Klubie Ślimaka. Wiedział to każdy kto ją znał, bo nigdy nie była zbyt zdolna. Nie była też taka najgorsza, ale nigdy nie znajdowała się wśród najlepszych.
- Może z desperacji się na nie zdecyduję, kiedy już braknie literatury pięknej i kobiecej – odrzekła w końcu, przekrzywiając głowę lekko na bok i patrząc na siostrę.
Nie spodziewała się jednak, że Ophelia poruszy temat Percivala, który od tamtego dnia był zakazany. Przynajmniej przez ojca i większość męskich członków rodu. Uniosła brwi i spojrzała na siostrę z niedowierzaniem, ale nie zganiła jej – bo czyż sama od trzech tygodni nie chciała z kimś o tym porozmawiać? Najwyraźniej Ophelię to również dręczyło. Ostatecznie obie kochały Percivala i obie zostały przez niego zdradzone.
- Ja też nie umiem. Minęły trzy tygodnie, a jednak nadal czasem przyłapuję się na... na rozmyślaniu o nim i tym, co zrobił. I dlaczego. I dlaczego w taki sposób kompromitujący i poniżający nasz ród publicznie – odezwała się, choć najpierw odruchowo spojrzała w kierunku drzwi, by upewnić się, czy są zamknięte. – Oczywiście, że mnie to zastanawia. Na początku nawet próbowałam się łudzić, że może uderzył się czymś w głowę, postradał zmysły, został zaczarowany lub ucierpiał przez anomalie, bo nie chciałam myśleć o tym, że ktoś, kogo traktowałam jak brata, może być zdrajcą. Że może przedłożyć wstrętnych... mugolaków ponad naszą rodzinę. Ponad nas.
Zacisnęła usta, z trudem powstrzymując się, by nie wypluć obelżywego słowa „szlama”, ale w ostatniej chwili się pohamowała. I niestety Percival tym właśnie się okazał – zdrajcą. Podstępnym zdrajcą, który ich porzucił. Który porzucił ją, swoje rodzeństwo, rodziców, a przede wszystkim własną żonę oraz dziecko.
- Zawsze byłam pewna, że był jednym z nas, przecież wszystkim nam wpajano od urodzenia te same wartości. Nawet nie śniłam, że ktokolwiek z naszej rodziny, i to tak bliskiej, może choćby pomyśleć o zdradzie – mówiła dalej, tym razem opadając na poduszki i patrząc ponuro na baldachim. Gdzieś w środku znów zapłonęła w niej złość na Percivala, którą Ophelia wyzwoliła, poruszając jego temat. – Jak w ogóle można odrzucić rodzinę, wartości i to wszystko, co mamy dla brudnego gminu?
Elise całkowicie wierzyła w rodowe wartości. Była oddana światopoglądowi rodziny, Skorowidz Czystości Krwi stanowił dla niej wyrocznię, świętość.
Nawet jeśli Elise czasem podśmiewała się z naukowego zacięcia siostry, to mimo różnych zainteresowań kochała ją. Były z jednej krwi, a dla Nottów krew była bardzo ważną wartością. Choć niestety jak okazało się w październiku – nie dla wszystkich. Był to dla niej spory szok, bo do tej pory mogłaby przysiąc, że mimo różnic zainteresowań i priorytetów między poszczególnymi członkami rodziny każdy był wierny rodowi i jego zasadom. Byli twórcami Skorowidzu, więc obecność zdrajcy akurat wśród nich była czymś niepojętym i podwójnie bolesnym. Zdrada Percivala była dla wszystkich jak nóż wbity w plecy.
Ucieszyła się z jej towarzystwa, bo nie przepadała za samotnością.
- Też brakuje mi słońca. Albo chociaż braku deszczu i grzmotów – odezwała się, ze smutkiem patrząc w okno. Pogoda była iście depresyjna, ale dobrze ilustrowała jej nastrój po szczycie w Stonehenge. Nieprzewidywalny, zmienny, burzliwy i chmurny. – Od wczoraj nie przestaje ani na moment. Nigdy nie widziałam tak długiej burzy... – westchnęła, nie mogąc jeszcze wiedzieć, że ta potrwa znacznie dłużej niż tylko 2 dni, które już trwała.
Na myśl o czytaniu książek naukowych znowu westchnęła. Nigdy za nimi nie przepadała poza księgami o dziejach szlacheckich rodów; Skorowidz Czystości Krwi był jedną z jej pierwszych lektur, później wnikliwie poznawała historie żyjących oraz wymarłych rodów. Jeśli chodzi o wiedzę o magicznych stworzeniach, najchętniej poznawała ją z opowieści Percivala, którego niestety już nie było, więc ta dziedzina zbyt boleśnie kojarzyła się z nim, na tyle że unikała teraz nawet patrzenia na książki o smokach, które kilka lat temu czytała z chęcią zafascynowana opowieściami kuzyna. Takie dziedziny jak transmutacja, numerologia czy eliksiry nigdy jej nie interesowały; choć pamiętała podstawy transmutacji, bo bywała użyteczna, tak eliksirów nie dotknęła ani razu odkąd skończyła Hogwart i już nie musiała tego robić, a numerologii nigdy nawet nie musnęła i nie wiedziała o niej niczego. Była bardzo mierną alchemiczką, ale profesor Slughorn póki żył zauważał ją, bo była Nottem, i tylko przez wzgląd na nazwisko znalazła się w Klubie Ślimaka. Wiedział to każdy kto ją znał, bo nigdy nie była zbyt zdolna. Nie była też taka najgorsza, ale nigdy nie znajdowała się wśród najlepszych.
- Może z desperacji się na nie zdecyduję, kiedy już braknie literatury pięknej i kobiecej – odrzekła w końcu, przekrzywiając głowę lekko na bok i patrząc na siostrę.
Nie spodziewała się jednak, że Ophelia poruszy temat Percivala, który od tamtego dnia był zakazany. Przynajmniej przez ojca i większość męskich członków rodu. Uniosła brwi i spojrzała na siostrę z niedowierzaniem, ale nie zganiła jej – bo czyż sama od trzech tygodni nie chciała z kimś o tym porozmawiać? Najwyraźniej Ophelię to również dręczyło. Ostatecznie obie kochały Percivala i obie zostały przez niego zdradzone.
- Ja też nie umiem. Minęły trzy tygodnie, a jednak nadal czasem przyłapuję się na... na rozmyślaniu o nim i tym, co zrobił. I dlaczego. I dlaczego w taki sposób kompromitujący i poniżający nasz ród publicznie – odezwała się, choć najpierw odruchowo spojrzała w kierunku drzwi, by upewnić się, czy są zamknięte. – Oczywiście, że mnie to zastanawia. Na początku nawet próbowałam się łudzić, że może uderzył się czymś w głowę, postradał zmysły, został zaczarowany lub ucierpiał przez anomalie, bo nie chciałam myśleć o tym, że ktoś, kogo traktowałam jak brata, może być zdrajcą. Że może przedłożyć wstrętnych... mugolaków ponad naszą rodzinę. Ponad nas.
Zacisnęła usta, z trudem powstrzymując się, by nie wypluć obelżywego słowa „szlama”, ale w ostatniej chwili się pohamowała. I niestety Percival tym właśnie się okazał – zdrajcą. Podstępnym zdrajcą, który ich porzucił. Który porzucił ją, swoje rodzeństwo, rodziców, a przede wszystkim własną żonę oraz dziecko.
- Zawsze byłam pewna, że był jednym z nas, przecież wszystkim nam wpajano od urodzenia te same wartości. Nawet nie śniłam, że ktokolwiek z naszej rodziny, i to tak bliskiej, może choćby pomyśleć o zdradzie – mówiła dalej, tym razem opadając na poduszki i patrząc ponuro na baldachim. Gdzieś w środku znów zapłonęła w niej złość na Percivala, którą Ophelia wyzwoliła, poruszając jego temat. – Jak w ogóle można odrzucić rodzinę, wartości i to wszystko, co mamy dla brudnego gminu?
Elise całkowicie wierzyła w rodowe wartości. Była oddana światopoglądowi rodziny, Skorowidz Czystości Krwi stanowił dla niej wyrocznię, świętość.
Jej początkowe zainteresowanie nauką wywiodło się z chęci zaimponowania ojcu. Widząc, iż ich osiągnięcia w sztuce cieszyły wyłącznie matkę miała nadzieję, że zaprzęgami przeczytanych książek i dobrymi stopniami w szkole zaskarbi sobie choćby nikłe zainteresowanie ojca. Oczywiście tak się nie stało, a ojciec wciąż traktował ją w ten sam chłodny sposób. Chęć i zapał do nauki jednak pozostały stopniowo przeradzając się w pasję. Interesowało ją wiele dziedzin. Każda ciekawsza od drugiej. Runy były jednak tym co zainteresowało ją najbardziej, a już tym bardziej za aprobatą Neda, który zawsze skory był do pomocy w rozwijaniu wiedzy kuzynki. I choć Ophelia faktycznie swą wiedzą mogła przewyższać młodszą siostrę, to szczerze jej zazdrościła. Elise dokonała swego celu stania się idealną damą rodu Nott. Przejawiała wszystkie cechy jakie ten cenił. Okazała się być istną perłą na wszelkiego rodzaju balach lawirując wśród wszystkich gości niczym willa, czarując ich swym wdziękiem i słowami.
Samej Opheli sporo brakowało, aby dorównać młodszej siostrze. Oczywiście, posiadała tą samą wiedzę na temat etykiety, czy skorowidzu. A i nawet podobne umiejętności, o których wyszlifowanie zadbała ich matka. Nie do końca przepadała jednak z blichtrem, balami, doborem sukni. Nie potrafiła również z taką lekkością jak Elise rozmową oczarować innych. Oczami wyobraźni już widziała te wszystkie przyjęcia, na których jej siostra będzie w przyszłości gospodarzem. Kto wie, może kiedyś zorganizuje ona nawet sabat?
- Gdybyś chciała mogłabym ci polecić kilka tytułów. - Zasugerowała nie kryjąc swojego podekscytowania, które jednak szybko zanikło po zmianie tematu na zdecydowanie cięższy.
- Ja również. Wciąż nie mogę uwierzyć w to co się wydarzyło. Myślałam, że wszyscy mamy te same poglądy. Biedna Isabelle ucierpiała na tym wszystkim najbardziej, tym bardziej teraz, gdy za niedługo zostanie matką. - I faktycznie w tym wszystkim to Isabelle oraz jej jeszcze nienarodzonego dziecka było jej najbardziej żal. Ich los był istną niewiadomą. Jej dobre imię zostało zhańbione. Niewiadomym jest czy kiedykolwiek znów się ożeni, bądź czy zostanie jednak starą panną. A co z dzieckiem? Miała nadzieje, że jej go nie odbiorą. Jeśliby została zmuszona wyjść za mąż ponownie możliwe, że rodzina jej męża nie chciałaby wychowywać dziecka z nasienia zdrajcy. Bo tym właśnie był teraz Percival. Ciężko jest jej połączyć jego imię z tym słowem. Nie wyobrażała sobie, aby w ich oczach miał on być kimkolwiek innym niż ich kuzynem. A jednak stało się. Wciąż jednak chciała wiedzieć dlaczego Percival postąpił jak postąpił. Najwyraźniej jej siostra nic nie wiedziała na ten temat, ani też nie przeczuwała takiego obrotu sprawy.
- Nie mamy pewności dlaczego to zrobił Elise. Może nie powinniśmy go byli tak szybko oceniać? - Może ktoś go zmusił? Może ktoś go zastraszył? Dlaczego nie mógł po prostu z nimi porozmawiać? Ktoś by mu przecież pomógł, ktoś wybiłby mu ten idiotyczny pomysł z głowy. A co najważniejsze jej rodzina nie zostałaby wtedy ośmieszona publicznie podczas zgromadzenia. Mogła sobie tylko wyobrażać co inne rody mogły o nich teraz myśleć.
- Nie wierze, że odrzuciłby wszystko bez niezwykle ważnego powodu. - Westchnęła ciężko swój wzrok skupiając na swych dłoniach zaciśniętych teraz na jedwabnej pościeli. Nie chciała, podobnie jak inni, za szybko stracić nadziei jakich pokładała w kuzynie. Czekała tylko aż ten skontaktuje się z nimi, wyjaśni im wszystko, a może nawet, gdy nestor uzna jego powódki za wystarczająco przekonywujące Percival ponownie będzie mógł odzyskać swe dobre imię. Były to jednak wyłącznie jej naiwne pragnienia, które nigdy nie miałyby znaleźć odzwierciedlenia w prawdziwym życiu.
Samej Opheli sporo brakowało, aby dorównać młodszej siostrze. Oczywiście, posiadała tą samą wiedzę na temat etykiety, czy skorowidzu. A i nawet podobne umiejętności, o których wyszlifowanie zadbała ich matka. Nie do końca przepadała jednak z blichtrem, balami, doborem sukni. Nie potrafiła również z taką lekkością jak Elise rozmową oczarować innych. Oczami wyobraźni już widziała te wszystkie przyjęcia, na których jej siostra będzie w przyszłości gospodarzem. Kto wie, może kiedyś zorganizuje ona nawet sabat?
- Gdybyś chciała mogłabym ci polecić kilka tytułów. - Zasugerowała nie kryjąc swojego podekscytowania, które jednak szybko zanikło po zmianie tematu na zdecydowanie cięższy.
- Ja również. Wciąż nie mogę uwierzyć w to co się wydarzyło. Myślałam, że wszyscy mamy te same poglądy. Biedna Isabelle ucierpiała na tym wszystkim najbardziej, tym bardziej teraz, gdy za niedługo zostanie matką. - I faktycznie w tym wszystkim to Isabelle oraz jej jeszcze nienarodzonego dziecka było jej najbardziej żal. Ich los był istną niewiadomą. Jej dobre imię zostało zhańbione. Niewiadomym jest czy kiedykolwiek znów się ożeni, bądź czy zostanie jednak starą panną. A co z dzieckiem? Miała nadzieje, że jej go nie odbiorą. Jeśliby została zmuszona wyjść za mąż ponownie możliwe, że rodzina jej męża nie chciałaby wychowywać dziecka z nasienia zdrajcy. Bo tym właśnie był teraz Percival. Ciężko jest jej połączyć jego imię z tym słowem. Nie wyobrażała sobie, aby w ich oczach miał on być kimkolwiek innym niż ich kuzynem. A jednak stało się. Wciąż jednak chciała wiedzieć dlaczego Percival postąpił jak postąpił. Najwyraźniej jej siostra nic nie wiedziała na ten temat, ani też nie przeczuwała takiego obrotu sprawy.
- Nie mamy pewności dlaczego to zrobił Elise. Może nie powinniśmy go byli tak szybko oceniać? - Może ktoś go zmusił? Może ktoś go zastraszył? Dlaczego nie mógł po prostu z nimi porozmawiać? Ktoś by mu przecież pomógł, ktoś wybiłby mu ten idiotyczny pomysł z głowy. A co najważniejsze jej rodzina nie zostałaby wtedy ośmieszona publicznie podczas zgromadzenia. Mogła sobie tylko wyobrażać co inne rody mogły o nich teraz myśleć.
- Nie wierze, że odrzuciłby wszystko bez niezwykle ważnego powodu. - Westchnęła ciężko swój wzrok skupiając na swych dłoniach zaciśniętych teraz na jedwabnej pościeli. Nie chciała, podobnie jak inni, za szybko stracić nadziei jakich pokładała w kuzynie. Czekała tylko aż ten skontaktuje się z nimi, wyjaśni im wszystko, a może nawet, gdy nestor uzna jego powódki za wystarczająco przekonywujące Percival ponownie będzie mógł odzyskać swe dobre imię. Były to jednak wyłącznie jej naiwne pragnienia, które nigdy nie miałyby znaleźć odzwierciedlenia w prawdziwym życiu.
Gość
Gość
Elise tylko przez wzgląd na ojca starała się, by jej oceny w Hogwarcie nie były całkowicie beznadziejne. Na sumach i owutemach nie otrzymała żadnego „wybitnego”, ale kilka „zadowalających” i „powyżej oczekiwań” się trafiło. Nigdy nie lubiła się jednak uczyć, a do pisania prac domowych chętnie wykorzystywała innych, bo wolała poświęcić czas na ciekawsze rzeczy niż ślęczenie nad podręcznikami. Była ponadprzeciętnie urodziwa, więc chłopcy chętnie pomagali jej w lekcjach w zamian za uśmiechy jej kształtnych ust i ciepłe, choć tak naprawdę fałszywe słowa. Elise faktyczny szacunek miała tylko do ludzi równych sobie urodzeniem, choć nie miała skrupułów jeśli chodzi o wykorzystywanie innych do swoich celów i udawanie, że mogą liczyć na ochłap jej uwagi. Ale ojciec i tak nie poświęcał jej zbyt wiele czasu, bo nie była synem, a jedynie trzecią córką. Kimś, kto mógł mu się przydać tylko w jeden sposób – jako materiał do politycznego mariażu. Zawsze miała więc bliższe relacje z matką, to z nią spędzała więcej czasu. Matka uczyła ją gry na fortepianie, śpiewu i wiedzy o muzyce, a także najczęściej zabierała na wyspę Wight gdy odwiedzała swoich krewnych. Lady Cassiopeia zawsze pozostawała bliżej związana z Lestrange’ami niż z Nottami, ale Elise czuła więź z obydwoma rodami i przyjaźniła się z kuzynostwem z obu stron rodziny. Zdawała sobie też sprawę, że o ile ona i Rosalind były do siebie podobne i były idealnymi salonowymi damami, tak Ophelia zawsze była inna, bardziej na uboczu, zajęta swoją nauką i nie ekscytująca się nowymi sukniami i przyjęciami tak mocno jak Elise.
Runy nigdy jej nie ciekawiły. Najbardziej fascynowała ją sztuka z naciskiem na muzykę, ale przez pewien czas miała epizod fascynacji magicznymi stworzeniami, ponieważ tak mocno podziałały na nią historie Percivala. Z wiekiem jej zainteresowanie przygasło, a teraz, kiedy była już dorosła, a Percivala zabrakło, to czy w ogóle miało rację bytu? Wolała być po prostu damą. Idealną lady Nott, dla której świat salonów był jej żywiołem. Była najmłodszą lwicą, miała adoratorów, a przez głupie anomalie i kaprysy pogody nie mogła w pełni wykorzystywać tego, do czego została stworzona. Jak jednak będzie wyglądać salonowe życie towarzyskie w obliczu rozłamu między rodami?
Ophelia szybko przeszła do rzeczy, mówiąc o Percivalu, choć Elise nie spodziewała się tego, widząc siostrę wchodzącą do jej pokoju. Wspominanie Percivala obudziło w niej emocje, które odczuwała w dniach bezpośrednio po jego zdradzie. Przypomniało jej, jak bardzo zdradzona i zraniona się czuła. Ktoś tak jej bliski odwrócił się od niej i reszty rodziny. Porzucił swoją żonę, która była już skazana na samotność. Wdowa z bękartem nie mogła liczyć na żadne inne perspektywy niż samotność do końca życia lub ewentualnie poślubienie kogoś o czystej, choć nieszlachetnej krwi – a już samotność była lepsza niż bieda i brak nazwiska. Elise w każdym razie to by wybrała – pozostanie na łonie panieńskiego rodu, bo było to lepsze niż życie u boku kogoś gorszej kategorii, kto nie mógł zaoferować nic poza żałosną wegetacją zwyczajnej czarownicy odartej z tytułu i marzeń o godnym życiu. Jedynym słusznym życiu dla kobiet takich jak one. Żaden szlachetnie urodzony mężczyzna nie poślubiłby zbrukanej Isabelle, bo każdy mógł mieć lepszą partię – młódkę i dziewicę, nieskalaną małżeństwem ze zdrajcą. To z takimi kobietami rody aranżowały małżeństwa swoich synów, a jednostki wybrakowane kończyły jako stare panny lub nieszczęśliwe żony niżej urodzonych mężczyzn. Staropanieństwo mimo wszystko było dużo lepsze, bo można było pójść w ślady lady Adelaide Nott i nadal być damą w każdym calu, w dodatku liczącą się na salonach.
- Cóż, najwyraźniej nawet ona nie była dla Percivala dostatecznie droga, by dla niej pozostał przy rodzinie – odezwała się chłodno, czując jak wypełnia ją złość. – Sympatia do plugawych mugolaków okazała się silniejsza niż uczucia do żony i dziecka. A powinien był o nich pomyśleć, kiedy wypowiadał swoje słowa wiedząc z pewnością, co go za nie spotka – dodała, a w jej głosie zabrzmiała pogarda. Nie szanowała decyzji kuzyna i nigdy nie uszanuje. Zawsze wydawało jej się, że był mądry, jednakże upokorzenie rodu publicznie i przeciwstawienie się nestorowi mądre nie było, zwłaszcza z takiego powodu jak litość wobec szlam.
- Już przestałam się łudzić, że to co powiedział było wynikiem jakiegoś urazu lub zaklęcia. Chciałam tak myśleć, ale potem zdałam sobie sprawę, że to byłoby głupie i naiwne. Minęły trzy tygodnie, a on nie pojawił się, by błagać nestora o wybaczenie i przedstawić dowodów swojej... niepoczytalności – rzekła. Ale nawet jakby wrócił to po tym, co uczynił pewnie i tak nie byłoby dla niego powrotu. Żaden ród nie szanowałby ich, gdyby go przyjęli z powrotem po tym co powiedział, nawet jeśli okazałoby się, że nie był wtedy w pełni władz umysłowych. Polityka i dobre relacje z innymi rodami były ważniejsze niż Percival. Musieli kategorycznie odciąć się od zdrajcy by pokazać wszystkim, że ich poglądy pozostawały słuszne. Także Elise wszem i wobec się odcinała, bo czuła wstyd na samą myśl, że w jej bliskiej rodzinie był zdrajca.
- Nie wiem, jak to możliwe, ale może on faktycznie zapałał jakąś... niezdrową sympatią i współczuciem do niżej urodzonych? Ktoś mógł go zmanipulować i sprowadzić na złą drogę, mamiąc szkodliwą ideologią równości, w którą kilka rodzin już uwierzyło. Zastanawiam się... Jak to jest, że przez tyle lat niczego nie zauważyłam? A może to się zaczęło dopiero niedawno? – zastanawiała się dalej. Wiedziała, że dzieliło ich czternaście lat, że ostatnie siedem spędziła w Hogwarcie, ale nie potrafiła sobie przypomnieć niczego, co sugerowało jego zdradzieckie poglądy. A może po prostu nigdy nie chciała ich widzieć, ciesząc się każdym z tych krótkich momentów, kiedy byli w Ashfield Manor w tym samym czasie. Ale zdała sobie też sprawę, że co jeśli tak odrażająca idea faktycznie wydała się pociągająca dla Percivala, który zawsze lubił wolność i o ile pamiętała, nigdy nie przejawiał radykalnie antymugolskich poglądów? Nie mogła wiedzieć, że rzeczywiście był ktoś, kto już lata temu go zdemoralizował i zasiał w nim pierwsze wątpliwości odnośnie ideologii rodziny. Kiedy on kończył Hogwart, ona miała cztery latka i dopiero zaczynała się uczyć jak być lady.
Runy nigdy jej nie ciekawiły. Najbardziej fascynowała ją sztuka z naciskiem na muzykę, ale przez pewien czas miała epizod fascynacji magicznymi stworzeniami, ponieważ tak mocno podziałały na nią historie Percivala. Z wiekiem jej zainteresowanie przygasło, a teraz, kiedy była już dorosła, a Percivala zabrakło, to czy w ogóle miało rację bytu? Wolała być po prostu damą. Idealną lady Nott, dla której świat salonów był jej żywiołem. Była najmłodszą lwicą, miała adoratorów, a przez głupie anomalie i kaprysy pogody nie mogła w pełni wykorzystywać tego, do czego została stworzona. Jak jednak będzie wyglądać salonowe życie towarzyskie w obliczu rozłamu między rodami?
Ophelia szybko przeszła do rzeczy, mówiąc o Percivalu, choć Elise nie spodziewała się tego, widząc siostrę wchodzącą do jej pokoju. Wspominanie Percivala obudziło w niej emocje, które odczuwała w dniach bezpośrednio po jego zdradzie. Przypomniało jej, jak bardzo zdradzona i zraniona się czuła. Ktoś tak jej bliski odwrócił się od niej i reszty rodziny. Porzucił swoją żonę, która była już skazana na samotność. Wdowa z bękartem nie mogła liczyć na żadne inne perspektywy niż samotność do końca życia lub ewentualnie poślubienie kogoś o czystej, choć nieszlachetnej krwi – a już samotność była lepsza niż bieda i brak nazwiska. Elise w każdym razie to by wybrała – pozostanie na łonie panieńskiego rodu, bo było to lepsze niż życie u boku kogoś gorszej kategorii, kto nie mógł zaoferować nic poza żałosną wegetacją zwyczajnej czarownicy odartej z tytułu i marzeń o godnym życiu. Jedynym słusznym życiu dla kobiet takich jak one. Żaden szlachetnie urodzony mężczyzna nie poślubiłby zbrukanej Isabelle, bo każdy mógł mieć lepszą partię – młódkę i dziewicę, nieskalaną małżeństwem ze zdrajcą. To z takimi kobietami rody aranżowały małżeństwa swoich synów, a jednostki wybrakowane kończyły jako stare panny lub nieszczęśliwe żony niżej urodzonych mężczyzn. Staropanieństwo mimo wszystko było dużo lepsze, bo można było pójść w ślady lady Adelaide Nott i nadal być damą w każdym calu, w dodatku liczącą się na salonach.
- Cóż, najwyraźniej nawet ona nie była dla Percivala dostatecznie droga, by dla niej pozostał przy rodzinie – odezwała się chłodno, czując jak wypełnia ją złość. – Sympatia do plugawych mugolaków okazała się silniejsza niż uczucia do żony i dziecka. A powinien był o nich pomyśleć, kiedy wypowiadał swoje słowa wiedząc z pewnością, co go za nie spotka – dodała, a w jej głosie zabrzmiała pogarda. Nie szanowała decyzji kuzyna i nigdy nie uszanuje. Zawsze wydawało jej się, że był mądry, jednakże upokorzenie rodu publicznie i przeciwstawienie się nestorowi mądre nie było, zwłaszcza z takiego powodu jak litość wobec szlam.
- Już przestałam się łudzić, że to co powiedział było wynikiem jakiegoś urazu lub zaklęcia. Chciałam tak myśleć, ale potem zdałam sobie sprawę, że to byłoby głupie i naiwne. Minęły trzy tygodnie, a on nie pojawił się, by błagać nestora o wybaczenie i przedstawić dowodów swojej... niepoczytalności – rzekła. Ale nawet jakby wrócił to po tym, co uczynił pewnie i tak nie byłoby dla niego powrotu. Żaden ród nie szanowałby ich, gdyby go przyjęli z powrotem po tym co powiedział, nawet jeśli okazałoby się, że nie był wtedy w pełni władz umysłowych. Polityka i dobre relacje z innymi rodami były ważniejsze niż Percival. Musieli kategorycznie odciąć się od zdrajcy by pokazać wszystkim, że ich poglądy pozostawały słuszne. Także Elise wszem i wobec się odcinała, bo czuła wstyd na samą myśl, że w jej bliskiej rodzinie był zdrajca.
- Nie wiem, jak to możliwe, ale może on faktycznie zapałał jakąś... niezdrową sympatią i współczuciem do niżej urodzonych? Ktoś mógł go zmanipulować i sprowadzić na złą drogę, mamiąc szkodliwą ideologią równości, w którą kilka rodzin już uwierzyło. Zastanawiam się... Jak to jest, że przez tyle lat niczego nie zauważyłam? A może to się zaczęło dopiero niedawno? – zastanawiała się dalej. Wiedziała, że dzieliło ich czternaście lat, że ostatnie siedem spędziła w Hogwarcie, ale nie potrafiła sobie przypomnieć niczego, co sugerowało jego zdradzieckie poglądy. A może po prostu nigdy nie chciała ich widzieć, ciesząc się każdym z tych krótkich momentów, kiedy byli w Ashfield Manor w tym samym czasie. Ale zdała sobie też sprawę, że co jeśli tak odrażająca idea faktycznie wydała się pociągająca dla Percivala, który zawsze lubił wolność i o ile pamiętała, nigdy nie przejawiał radykalnie antymugolskich poglądów? Nie mogła wiedzieć, że rzeczywiście był ktoś, kto już lata temu go zdemoralizował i zasiał w nim pierwsze wątpliwości odnośnie ideologii rodziny. Kiedy on kończył Hogwart, ona miała cztery latka i dopiero zaczynała się uczyć jak być lady.
Nie znała powodu dlaczego Percival odwrócił się od ich rodzinnych przekonań. Z tego też powodu nie chciała oceniać go za szybko wykreślając go tym samym ze swojego życia. Najbardziej w tym wszystkim gryzła ją sprawa młodej, ciężarnej lady Nott, a raczej znów Carrow. Nie wiedziała czy między tą dwójką były głębsze uczucia niż szacunek, czy sympatia. Jakiekolwiek by one nie były, powinien był myśleć o swej żonie i dziecku jako priorytetach. Taki był w końcu jego obowiązek jako męża. Jej kuzyn wiedział na jaki los się skazuje wypowiadając swój własny wyrok w Stonehenge. I jeśli nie zrobił tego z powodu innego niż chęć obrony rodziny, choć i ku temu nie widziała żadnych przesłanek, to Percival całkowicie straciłby w jej oczach. Po śmierci Rosalind zrozumiała jak jej własne ambicje, aspiracje, czy marzenia są mało istotne i to że właśnie rodzina, w życiu każdego człowieka, powinna być stawiana na pierwszym miejscu. A już tym bardziej w arystokracji, gdzie z każdej strony ich tradycje i wartości rodowe były atakowane. Obawiała się najgorszego. Co jeśli czystość krwi przestanie mieć znaczenie? Co jeśli przez ludzi takich jak były Minister arystokracja stanie się tą znieważaną grupą, a nie mugolaki. Czystokrwistych czarodziejów w dzisiejszych czasach było coraz mniej. Nie chciała, aby jej dzieci wychowywały się w świecie jak ten. Żeby to one były wytykane palcami, a nie ci z plugawą krwią. Czasem naiwnie śniła o świecie, gdzie takie problemy nie miały miejsca. Gdzie wszyscy żyliby w harmonii i zamiast niszczyć czarodziejskie dziedzictwo, pielęgnowaliby je. Był to jednak tylko i wyłącznie sen o niemożliwym. Taki świat nie miał racji bytu. Szala zwycięstwa mogła przychylić się tylko na jedną ze stron. Ile jednak czarodziejskiej krwi miło zostać wylane do tego czasu? Ilu jeszcze członków znakomitych rodów miało odwrócić się od poglądów swych rodzin?
- Nie obwiniaj się za uczynki drugiej osoby, na które nie miałaś najmniejszego wpływu. - Powiedziała głośno, aby podkreślając swe słowa, uścisnąć dłoń siostry. Nie chciała, aby Elise targały te same uczucia co nią samą. Nie chciała, aby dręczyły ją podobne myśli. Bo to właśnie od feralnego dnia szczytu w Stonehenge roiła Ophelia - obwiniała się. Poczucie winy ciążyło na jej klatce piersiowej uniemożliwiając jej nabrania głębokiego oddechu. Może, gdyby wcześniej zauważyła, że coś z Percivalem jest nie tak, udałoby jej się jakoś przekonać go do zmiany decyzji? Zawsze uważała, że świetnie rozumieją się z kuzynem. Oboje o podobnych charakterach nigdy nie potrzebowali między sobą słów, aby się w pełni zrozumieć. Zresztą, uznawała siebie za dobrą obserwatorkę. To własnie robiła skrywając się w cieniu, próbując dostrzec co znajduje się pod wyśmienicie wykreowanymi maskami innych. Jak się jednak okazało dość mocno się przeliczyła nie potrafiąc dostrzec nawet tego, że coś złego dzieje się z jej najbliższymi. Nie nie mogła jednak pozwolić, aby w sercu Elise zakiełkowało to samo ziarno goryczy co w jej przypadku. Jej siostra powinna teraz z uśmiechem na ustach tańczyć na balach, grać na fortepianie, czy ćwierkotać na przeróżne tematy z kuzynkami. Powinna rozkwitać, a nie tracić płatki. - Nikt nie dostrzegł jakiejkolwiek zmiany w Percivalu. Nie możemy mieć nawet pewności, czy gdyby nam się to jednak udało, to czy cokolwiek bylibyśmy w stanie zmienić.
Bo może faktycznie żadne z ich słów nie przekonałyby go do zmiany swego zdania. Chciała jednak wiedzieć kto był winny rozłamowi jej rodziny. Mogła mieć jednak tylko nadzieję, że pewnego dnia się tego dowie.
- Mam nadzieję, że ktoś go zmusił. Mam nadzieję, że ktoś mu groził i nie miał innego wyboru. Bo jeśli nie, to tak jakbym nigdy go nie znała. Będę to sobie wmawiać dopóki ktoś nie rzuci mi prawdą prosto w oczy.
- Nie obwiniaj się za uczynki drugiej osoby, na które nie miałaś najmniejszego wpływu. - Powiedziała głośno, aby podkreślając swe słowa, uścisnąć dłoń siostry. Nie chciała, aby Elise targały te same uczucia co nią samą. Nie chciała, aby dręczyły ją podobne myśli. Bo to właśnie od feralnego dnia szczytu w Stonehenge roiła Ophelia - obwiniała się. Poczucie winy ciążyło na jej klatce piersiowej uniemożliwiając jej nabrania głębokiego oddechu. Może, gdyby wcześniej zauważyła, że coś z Percivalem jest nie tak, udałoby jej się jakoś przekonać go do zmiany decyzji? Zawsze uważała, że świetnie rozumieją się z kuzynem. Oboje o podobnych charakterach nigdy nie potrzebowali między sobą słów, aby się w pełni zrozumieć. Zresztą, uznawała siebie za dobrą obserwatorkę. To własnie robiła skrywając się w cieniu, próbując dostrzec co znajduje się pod wyśmienicie wykreowanymi maskami innych. Jak się jednak okazało dość mocno się przeliczyła nie potrafiąc dostrzec nawet tego, że coś złego dzieje się z jej najbliższymi. Nie nie mogła jednak pozwolić, aby w sercu Elise zakiełkowało to samo ziarno goryczy co w jej przypadku. Jej siostra powinna teraz z uśmiechem na ustach tańczyć na balach, grać na fortepianie, czy ćwierkotać na przeróżne tematy z kuzynkami. Powinna rozkwitać, a nie tracić płatki. - Nikt nie dostrzegł jakiejkolwiek zmiany w Percivalu. Nie możemy mieć nawet pewności, czy gdyby nam się to jednak udało, to czy cokolwiek bylibyśmy w stanie zmienić.
Bo może faktycznie żadne z ich słów nie przekonałyby go do zmiany swego zdania. Chciała jednak wiedzieć kto był winny rozłamowi jej rodziny. Mogła mieć jednak tylko nadzieję, że pewnego dnia się tego dowie.
- Mam nadzieję, że ktoś go zmusił. Mam nadzieję, że ktoś mu groził i nie miał innego wyboru. Bo jeśli nie, to tak jakbym nigdy go nie znała. Będę to sobie wmawiać dopóki ktoś nie rzuci mi prawdą prosto w oczy.
Gość
Gość
Elise nadal była zagniewana na samą myśl o kuzynie i nie potrafiła zrozumieć jego decyzji, przez którą został zdrajcą i przestał być jej rodziną. Gdzie teraz był? Stracił nazwisko, dom i majątek, nie miał już rodziny ani dachu nad głową. Dokąd poszedł? Czy przygarnęły go szlamy, których bronił? Czy może błąkał się gdzieś, żałując swojej decyzji?
Elise nie chciałaby żyć w świecie, w którym wszyscy są równi i czystość krwi nie ma znaczenia. Nie chciała wieść nędznej egzystencji zwykłej czarownicy, której nazwisko nic już nie znaczy, która nie ma majątku i musi pracować, żeby mieć za co żyć. Byłoby to dla niej na tyle uwłaczające, że ze swojego obecnego punktu widzenia wolałaby umrzeć niż wegetować w taki sposób. Nie znała innego życia niż to, które wiodła do tej pory, i które było dla niej tym jedynym słusznym. Świat zwykłych ludzi, którego posmakowała w Hogwarcie, nie podobał jej się w żadnym stopniu. Nie chciała być jego częścią, jej miejsce było, jest i będzie na salonach, a jej przyszły mąż musiał poszczycić się krwią równie szlachetną jak jej własna. Nie zamierzała nigdy splamić rąk pracą. Chciała także, by jej dzieci dorastały w świecie, w którym dorosła ona. By niczego im nie brakowało i by mogły patrzeć z góry na tych, których nazwiska nie widniały w Skorowidzu Czystości Krwi. Równości nie ma, nie było i nie będzie. Nie dla niej. Ona była kimś lepszym niż dzieci brudnych mugoli, których uważała za podludzi.
- Zawsze był mi bliski i myślałam, że to działa i w drugą stronę. Ale czy dla kogoś, kto porzucił ciężarną żonę, w ogóle istnieją jakieś świętości? Śmiem w to wątpić – westchnęła, gniewnie zaciskając usteczka. – Nie potrafię mu wybaczyć tego, że nas zdradził. Tego, że nie stoi w jednym rzędzie z nami, że wybrał inaczej. Zostawił nas – mówiła dalej, wciąż wyraźnie zagniewana. – Zawsze uczono nas, że zdrajcy są czymś najgorszym i mamy obowiązek ich nienawidzić. Że należy wykreślać ich z rodowych drzew i uznawać za martwych lub nieistniejących. Czuję to wszystko ale jednocześnie nie potrafię zapomnieć o naszych dawnych relacjach, przez co jego czyn jest tym bardziej bolesny. Nie był kimś, o kim tylko słyszałam, a rodziną. Był, bo już nie jest, sam z tego zrezygnował. Czy i ty czujesz się teraz podobnie?
Uczono ją tego, jak postępować ze zdrajcami i czarnymi owcami od dawna, ale o ile łatwo było gardzić jakimiś obcymi przypadkami spoza jej bliskiego otoczenia, to okazało się, że zdrada kogoś z rodziny jest niczym zadra, która nie chce się zagoić i wciąż boli nawet po dłuższym czasie. Nikt nie przygotował jej na zdradę kogoś z Nottów, bo wszyscy sądzili najwyraźniej, że wśród potomków twórcy Skorowidzu zdrajca nie może się zdarzyć. Ale się zdarzył. Starała się wszem i wobec zachowywać, jakby Percival naprawdę umarł, ale wiedziała, że gdzieś żył, a raczej wegetował. Pędził żywot zdrajcy nie mającego niczego, choć przed szczytem miał rodzinę, żonę, dziecko w drodze i nigdy niczego mu nie brakowało. Co było tak ważne, że zdecydował się to porzucić? Nie rozumiała tego.
Myśli o nim, a także o wydarzeniach ze szczytu mąciły jej rzeczywistość i kładły się cieniem na wszystkim, co robiła.
- Niby kto miałby go zmusić? Mugolacy? Dlaczego niby miałby posłuchać kogokolwiek, kto nie jest nestorem? Dlaczego miałby ulec szantażom, skoro rodzina aż do szczytu stała za nim murem? – odezwała się.
Patrzyła na to wszystko w o wiele bardziej czarno-biały sposób, nie uznając usprawiedliwień dla czynu kuzyna. Nawet jeśli ktoś by go zmusił, to dlaczego Percival mając za plecami ród miałby zlęknąć się ludzi z gminu mogących chcieć go zastraszyć? Nie wierzyła w taki scenariusz. Jakkolwiek źle myślała o społecznych nizinach, nie sądziła, by ktokolwiek z nich mógł zrobić Percivalowi cokolwiek mogącego mu realnie zaszkodzić. Gdyby jakimś cudem Percivala zmuszono, by tak powiedział, mógł szukać pomocy u nestora. Nie, zdecydowanie nie wierzyła w to, że ktoś kazał mu tak powiedzieć, bo niby kto miałby mieć nad nim władzę większą niż nestor? Jeśli Percival nie odniósł jakiegoś urazu na umyśle, to niestety istniało tylko jedno wyjaśnienie – powiedział to, bo tak właśnie myślał, i te poglądy były dla niego ważniejsze niż żona, dziecko i reszta rodziny.
- Obawiam się najgorszego – zrobił to, bo naprawdę tak myślał i zdecydował się na szczerość, nie bacząc na konsekwencje – przemówiła po chwili ciszy. Ciekawe, od jak dawna Percival przejawiał zdradzieckie poglądy? Jak długo ich okłamywał? Nawet jeśli był zdrajcą, to przez ponad trzydzieści lat życia był Nottem i potrafił kłamać oraz przywdziewać maski. – I pomyśleć, że jeszcze parę miesięcy temu bawiliśmy się wszyscy na Festiwalu Lata? Pamiętam, że ostatniego dnia zabrał mnie na jarmark. Wspaniale się razem bawiliśmy. A tamtego dnia, przed szczytem... Przyszedł do mnie, kiedy grałam na fortepianie i zaproponował przechadzkę po ogrodach. Tak teraz się zastanawiam, czy może to nie było... pożegnanie? – zastanowiła się. – Myślę że wiedział, że już tu nie wróci i że to nasza ostatnia rozmowa jako rodziny.
Bo kiedy spotkają się następny raz, w najlepszym wypadku będą dla siebie obcymi ludźmi.
Elise nie chciałaby żyć w świecie, w którym wszyscy są równi i czystość krwi nie ma znaczenia. Nie chciała wieść nędznej egzystencji zwykłej czarownicy, której nazwisko nic już nie znaczy, która nie ma majątku i musi pracować, żeby mieć za co żyć. Byłoby to dla niej na tyle uwłaczające, że ze swojego obecnego punktu widzenia wolałaby umrzeć niż wegetować w taki sposób. Nie znała innego życia niż to, które wiodła do tej pory, i które było dla niej tym jedynym słusznym. Świat zwykłych ludzi, którego posmakowała w Hogwarcie, nie podobał jej się w żadnym stopniu. Nie chciała być jego częścią, jej miejsce było, jest i będzie na salonach, a jej przyszły mąż musiał poszczycić się krwią równie szlachetną jak jej własna. Nie zamierzała nigdy splamić rąk pracą. Chciała także, by jej dzieci dorastały w świecie, w którym dorosła ona. By niczego im nie brakowało i by mogły patrzeć z góry na tych, których nazwiska nie widniały w Skorowidzu Czystości Krwi. Równości nie ma, nie było i nie będzie. Nie dla niej. Ona była kimś lepszym niż dzieci brudnych mugoli, których uważała za podludzi.
- Zawsze był mi bliski i myślałam, że to działa i w drugą stronę. Ale czy dla kogoś, kto porzucił ciężarną żonę, w ogóle istnieją jakieś świętości? Śmiem w to wątpić – westchnęła, gniewnie zaciskając usteczka. – Nie potrafię mu wybaczyć tego, że nas zdradził. Tego, że nie stoi w jednym rzędzie z nami, że wybrał inaczej. Zostawił nas – mówiła dalej, wciąż wyraźnie zagniewana. – Zawsze uczono nas, że zdrajcy są czymś najgorszym i mamy obowiązek ich nienawidzić. Że należy wykreślać ich z rodowych drzew i uznawać za martwych lub nieistniejących. Czuję to wszystko ale jednocześnie nie potrafię zapomnieć o naszych dawnych relacjach, przez co jego czyn jest tym bardziej bolesny. Nie był kimś, o kim tylko słyszałam, a rodziną. Był, bo już nie jest, sam z tego zrezygnował. Czy i ty czujesz się teraz podobnie?
Uczono ją tego, jak postępować ze zdrajcami i czarnymi owcami od dawna, ale o ile łatwo było gardzić jakimiś obcymi przypadkami spoza jej bliskiego otoczenia, to okazało się, że zdrada kogoś z rodziny jest niczym zadra, która nie chce się zagoić i wciąż boli nawet po dłuższym czasie. Nikt nie przygotował jej na zdradę kogoś z Nottów, bo wszyscy sądzili najwyraźniej, że wśród potomków twórcy Skorowidzu zdrajca nie może się zdarzyć. Ale się zdarzył. Starała się wszem i wobec zachowywać, jakby Percival naprawdę umarł, ale wiedziała, że gdzieś żył, a raczej wegetował. Pędził żywot zdrajcy nie mającego niczego, choć przed szczytem miał rodzinę, żonę, dziecko w drodze i nigdy niczego mu nie brakowało. Co było tak ważne, że zdecydował się to porzucić? Nie rozumiała tego.
Myśli o nim, a także o wydarzeniach ze szczytu mąciły jej rzeczywistość i kładły się cieniem na wszystkim, co robiła.
- Niby kto miałby go zmusić? Mugolacy? Dlaczego niby miałby posłuchać kogokolwiek, kto nie jest nestorem? Dlaczego miałby ulec szantażom, skoro rodzina aż do szczytu stała za nim murem? – odezwała się.
Patrzyła na to wszystko w o wiele bardziej czarno-biały sposób, nie uznając usprawiedliwień dla czynu kuzyna. Nawet jeśli ktoś by go zmusił, to dlaczego Percival mając za plecami ród miałby zlęknąć się ludzi z gminu mogących chcieć go zastraszyć? Nie wierzyła w taki scenariusz. Jakkolwiek źle myślała o społecznych nizinach, nie sądziła, by ktokolwiek z nich mógł zrobić Percivalowi cokolwiek mogącego mu realnie zaszkodzić. Gdyby jakimś cudem Percivala zmuszono, by tak powiedział, mógł szukać pomocy u nestora. Nie, zdecydowanie nie wierzyła w to, że ktoś kazał mu tak powiedzieć, bo niby kto miałby mieć nad nim władzę większą niż nestor? Jeśli Percival nie odniósł jakiegoś urazu na umyśle, to niestety istniało tylko jedno wyjaśnienie – powiedział to, bo tak właśnie myślał, i te poglądy były dla niego ważniejsze niż żona, dziecko i reszta rodziny.
- Obawiam się najgorszego – zrobił to, bo naprawdę tak myślał i zdecydował się na szczerość, nie bacząc na konsekwencje – przemówiła po chwili ciszy. Ciekawe, od jak dawna Percival przejawiał zdradzieckie poglądy? Jak długo ich okłamywał? Nawet jeśli był zdrajcą, to przez ponad trzydzieści lat życia był Nottem i potrafił kłamać oraz przywdziewać maski. – I pomyśleć, że jeszcze parę miesięcy temu bawiliśmy się wszyscy na Festiwalu Lata? Pamiętam, że ostatniego dnia zabrał mnie na jarmark. Wspaniale się razem bawiliśmy. A tamtego dnia, przed szczytem... Przyszedł do mnie, kiedy grałam na fortepianie i zaproponował przechadzkę po ogrodach. Tak teraz się zastanawiam, czy może to nie było... pożegnanie? – zastanowiła się. – Myślę że wiedział, że już tu nie wróci i że to nasza ostatnia rozmowa jako rodziny.
Bo kiedy spotkają się następny raz, w najlepszym wypadku będą dla siebie obcymi ludźmi.
Również i ją zastanawiało, gdzie Percival mógł się teraz podziewać. Nie miała pojęcia czy poza arystokratycznym gronem zna kogoś kto mógłby mu pomóc, bądź czy rody o poglądach podobnych do niego wyciągnęły w jego stronę pomocną dłoń. Może Ollivanderowie? Może to głupie i nieodpowiednie z jej strony, ale miała nadzieję, że jest cały i zdrowy. Nawet jeśli ma być zdrajcą. Nie potrafiła myśleć o nim jakby nigdy nie istniał w jej życiu. Jakby zginął i wszelka pamięć o nim razem z nim.
Chciałaby, aby świat był lepszy dla wszystkich czarodziejów i aby to szlachetni urodzeni stali na piedestale tychże zmian. Wiedziała jednak, że to nie nastąpi bez poważnych kroków, które już miały miejsce. Widziała co wydarzyło się w Stonehenge na własne oczy. Czyta też gazety i potrafi dodawać dwa do dwóch. Ta wojna już trwa od dawna, a czarodzieje wybierają po której ze stron będą stać. Jej decyzja zawsze będzie uzależniona od tej rodu. Bez względu na cenę nie miała zamiaru zdradzać rodziny podobnie jak Percival. Po śmierci Rosalind zrozumiała jak bardzo ta jest ważna i mogła się zażec, że w tej kwestii zdania nigdy nie zmieni.
- Rozdarta? Tak. Z jednej strony jest nasz ród, który zawsze miał jasno nakreślone wartości. Stosunek wobec mugolaków i zdrajców. Zostaliśmy tak wychowane, na tym opiera się całe nasze życie. Z drugiej zaś jest rodzina. A Percival w moich oczach zawsze był i będzie jej częścią. Chcę go nienawidzić za co zrobił nam i Isabelle, ale nie potrafię. Nie po tych wszystkich latach, nie po tak wielu wspaniałych chwilach razem. Nazwij mnie naiwną siostro, ale nie potrafię inaczej na to patrzeć. Nie teraz, gdy rany są jeszcze świeże. I nawet nie wiem czy zmienię zdanie, gdy te w końcu się zagoją. Jakiekolwiek nie byłyby jednak moje uczucia, wciąż stoję za decyzją rodu. Lord nestor postąpił słusznie. - Nawet jeśli była to bolesna decyzja, była tą właściwą. Percival nie pozostawił im żadnego wyboru. Nie w momencie, gdy swe słowa wypowiedział publicznie w otoczeniu tak wielu znakomitych członków innych rodów.
- Nie wiem. Może martwił się o bezpieczeństwo Nas wszystkich i chciał Nas chronić. Może to go po prostu przewyższyło? Może nie miał innego wyboru? - Postawa Elise była godną pozazdroszczenia. I ona chciałaby widzieć wszystko tylko w dwóch konkretnych barwach. Niestety ona dostrzegała jeszcze ich wiele odcieni. Kim była by osądzać kuzyna? Nie była głową rodu, nie była jego żoną, jego nienarodzonym jeszcze dzieckiem. Nie znała też jeszcze całej historii. Dopiero, gdy pozna prawdę, o ile do tego dojdzie, pozwoli sobie na wysunięcie jakiejkolwiek opinii.
- Nie możesz być tego pewna Elise. Nikt nie może. - Sama już nie wiedziała w co wierzyć, co myśleć. Chciała, aby te naiwne pragnienia okazały się nieść za sobą prawdą, jednak jej racjonalna strona podpowiadała jej, że tylko samą siebie zwodzi. Liczyły się fakty. A faktami były wydarzenia w Stonehenge i słowa Percivala. Możliwość, iż poglądy jej kuzyna naprawdę się zmieniły i ten zdradził ich z własnej woli, łamała jej serce. Dlatego właśnie próbowała znaleźć inne wytłumaczenie tego wszystkiego. Wytłumaczenie, które mniej boli, nawet jeśli jest kłamstwem. Jak długo jednak można oszukiwać samego siebie? A już tym bardziej, gdy zawsze doceniało się szczerość w świecie przepełnionym fałszem i obłudą.
Ile mogło to trwać? Nie miała pojęcia. Ich kuzyn na przestrzeni ostatnich lat nie zmienił się w większym stopniu. Nie mogły mieć też pojęcia co mogło wpłynąć na jego zmianę poglądów, bo jak się okazało wcale tak dobrze go nie znały.
- Pamiętam. - Wyszeptała zerkając na chwilę na widok za oknem. Przez tą pogodę praktycznie cały czas panowała ciemność, bądź półmrok. Oh, ironio! Jakże wspaniale pogoda ta odwzorowywała ich równie ponure nastroje. Festiwal Lata był cudownym czasem, pełnym ciepła słońca, zapachu kwiatów, dębowego mchu, szczerych uśmiechów. Wtedy nie doceniała tak bardzo tamtych chwil. Teraz... chciałaby do nich wrócić.
- Kochał cię Elise. Cokolwiek zrobił nie zmieni to więzi jaką kiedyś mieliście, wspomnień, które razem stworzyliście. - Nawet jeśli teraz to wszystko miało zostać zapomniane.
Chciałaby, aby świat był lepszy dla wszystkich czarodziejów i aby to szlachetni urodzeni stali na piedestale tychże zmian. Wiedziała jednak, że to nie nastąpi bez poważnych kroków, które już miały miejsce. Widziała co wydarzyło się w Stonehenge na własne oczy. Czyta też gazety i potrafi dodawać dwa do dwóch. Ta wojna już trwa od dawna, a czarodzieje wybierają po której ze stron będą stać. Jej decyzja zawsze będzie uzależniona od tej rodu. Bez względu na cenę nie miała zamiaru zdradzać rodziny podobnie jak Percival. Po śmierci Rosalind zrozumiała jak bardzo ta jest ważna i mogła się zażec, że w tej kwestii zdania nigdy nie zmieni.
- Rozdarta? Tak. Z jednej strony jest nasz ród, który zawsze miał jasno nakreślone wartości. Stosunek wobec mugolaków i zdrajców. Zostaliśmy tak wychowane, na tym opiera się całe nasze życie. Z drugiej zaś jest rodzina. A Percival w moich oczach zawsze był i będzie jej częścią. Chcę go nienawidzić za co zrobił nam i Isabelle, ale nie potrafię. Nie po tych wszystkich latach, nie po tak wielu wspaniałych chwilach razem. Nazwij mnie naiwną siostro, ale nie potrafię inaczej na to patrzeć. Nie teraz, gdy rany są jeszcze świeże. I nawet nie wiem czy zmienię zdanie, gdy te w końcu się zagoją. Jakiekolwiek nie byłyby jednak moje uczucia, wciąż stoję za decyzją rodu. Lord nestor postąpił słusznie. - Nawet jeśli była to bolesna decyzja, była tą właściwą. Percival nie pozostawił im żadnego wyboru. Nie w momencie, gdy swe słowa wypowiedział publicznie w otoczeniu tak wielu znakomitych członków innych rodów.
- Nie wiem. Może martwił się o bezpieczeństwo Nas wszystkich i chciał Nas chronić. Może to go po prostu przewyższyło? Może nie miał innego wyboru? - Postawa Elise była godną pozazdroszczenia. I ona chciałaby widzieć wszystko tylko w dwóch konkretnych barwach. Niestety ona dostrzegała jeszcze ich wiele odcieni. Kim była by osądzać kuzyna? Nie była głową rodu, nie była jego żoną, jego nienarodzonym jeszcze dzieckiem. Nie znała też jeszcze całej historii. Dopiero, gdy pozna prawdę, o ile do tego dojdzie, pozwoli sobie na wysunięcie jakiejkolwiek opinii.
- Nie możesz być tego pewna Elise. Nikt nie może. - Sama już nie wiedziała w co wierzyć, co myśleć. Chciała, aby te naiwne pragnienia okazały się nieść za sobą prawdą, jednak jej racjonalna strona podpowiadała jej, że tylko samą siebie zwodzi. Liczyły się fakty. A faktami były wydarzenia w Stonehenge i słowa Percivala. Możliwość, iż poglądy jej kuzyna naprawdę się zmieniły i ten zdradził ich z własnej woli, łamała jej serce. Dlatego właśnie próbowała znaleźć inne wytłumaczenie tego wszystkiego. Wytłumaczenie, które mniej boli, nawet jeśli jest kłamstwem. Jak długo jednak można oszukiwać samego siebie? A już tym bardziej, gdy zawsze doceniało się szczerość w świecie przepełnionym fałszem i obłudą.
Ile mogło to trwać? Nie miała pojęcia. Ich kuzyn na przestrzeni ostatnich lat nie zmienił się w większym stopniu. Nie mogły mieć też pojęcia co mogło wpłynąć na jego zmianę poglądów, bo jak się okazało wcale tak dobrze go nie znały.
- Pamiętam. - Wyszeptała zerkając na chwilę na widok za oknem. Przez tą pogodę praktycznie cały czas panowała ciemność, bądź półmrok. Oh, ironio! Jakże wspaniale pogoda ta odwzorowywała ich równie ponure nastroje. Festiwal Lata był cudownym czasem, pełnym ciepła słońca, zapachu kwiatów, dębowego mchu, szczerych uśmiechów. Wtedy nie doceniała tak bardzo tamtych chwil. Teraz... chciałaby do nich wrócić.
- Kochał cię Elise. Cokolwiek zrobił nie zmieni to więzi jaką kiedyś mieliście, wspomnień, które razem stworzyliście. - Nawet jeśli teraz to wszystko miało zostać zapomniane.
Gość
Gość
Być może nigdy nie dowiedzą się, dokąd poszedł, ale czy było to ich sprawą? Już nie. Percival mógł pójść dosłownie wszędzie, a one nie miały prawa szukać kontaktu z nim. Elise wiele razy zastanawiała się nad wysłaniem do niego pełnego żalu i rozgoryczenia listu, a nawet wyjca, ale ostatecznie wszystkie wylądowały w kominku i nigdy do niego nie napisała, uznając, że może jej milczenie będzie dla Percivala odpowiedniejszą i bardziej wymowną karą, mówiącą więcej niż choćby tysiąc słów.
Elise zawsze chłonęła rodzinne nauki jak gąbka, z chęcią i entuzjazmem przyjmując wszystko, co pozwalało jej się czuć lepszą od innych. Ideologia czystości krwi padła w jej przypadku na podatny grunt, bo Elise stawiała krew szlachetną na piedestale i w Hogwarcie pilnowała, by w jej bliskim otoczeniu nie znalazł się nikt o nieczystej krwi. Mogłaby ich tolerować co najwyżej w roli służby, ale nie jako równych sobie. Mieszańcy byli jednak użyteczni, bo ktoś musiał wykonywać te wszystkie zawody, których wykonywanie nie wypadało szlachetnie urodzonym. Mugolacy byli natomiast pomyłką, urodzili się z magicznymi mocami przez przypadek i próbowali zniszczyć ich świat, zamierzając dostosować go do swojego poziomu. Tak przynajmniej zawsze wmawiali jej bliscy.
- Ród i rodzina to jedność – rzekła. – Percival przestał być częścią rodu w chwili gdy nestor odebrał mu nazwisko, a więc przestał być naszą rodziną. Sam z tego zrezygnował, wyrzekł się nas wszystkich włącznie z własną żoną i dzieckiem.
Owszem, nadal łączyły ich więzy krwi, ale nawet one musiały stracić na znaczeniu w obliczu dokonanej zdrady. Percival sam zdeptał te więzy, zerwał je swoimi słowami i zranił ją bardzo głęboko. O ile rana po śmierci Rosalind z czasem jakoś się zagoiła, ta po Percivalu pewnie nie zniknie prędko. Nie na darmo mówiono, że ci, których się kochało, potrafili zranić o wiele mocniej niż inni. Przekonała się o tym dopiero w październiku, będąc świadkiem zdrady Percivala. Chciała go nienawidzić, bo tak należało, ale oprócz nienawiści pozostały w niej te okruchy dawnych uczuć i sentymentów.
- Był mi prawie jak brat, ale wybrał stanięcie w obronie mugolaków. Podjął decyzję, odszedł od nas i nigdy nie wróci – powiedziała. – W jaki sposób chciał nas chronić? Gdyby tego chciał, poparłby nasz ród, nie przeciwstawiłby się nestorowi i rodom dbającym o tradycje. – W taki sposób mógł ich tylko narazić, a nie ochronić. Już naraził ród na kompromitację i publiczne upokorzenie. Elise miała nawet pewne obawy, że z powodu tego skandalu jej zaręczyny, o których tak marzyła, zostaną odroczone. Nie chciała być mierzona miarą zdrajcy, sama taka myśl, że ktoś mógłby obawiać się o jej poglądy, budziła w niej wściekłość. Jej poglądom nie można było niczego zarzucić. Była lady Nott w każdym calu, pamiętającą o tym, kim jest i pogardzającą tymi, których nazwiska nie figurowały w Skorowidzu. Nie chciała w żaden sposób ucierpieć przez cudze winy. – Jego postępek był skrajnym egoizmem, którego nie akceptuję i nigdy nie będę. – W końcu dobro rodu musiało stać ponad prywatnymi poglądami jednostki. A jeśli Percival miał je inne niż reszta rodziny, powinien milczeć i płynąć z prądem. – Masz rację, jesteś naiwna, jeśli nadal próbujesz się łudzić, że kierowały nim wyższe pobudki. Prędzej uznałabym jego czyn za przejaw szaleństwa. Cokolwiek sobie myślał, nie zmienia to faktu, że zdradził i że rodowi nie przyniosło to niczego dobrego. Lord nestor słusznie postąpił, odcinając tę zgniłą gałąź.
Jej siostra zawsze była mądra, mądrzejsza od niej, ale jednak prawiła takie głupoty, próbując usprawiedliwić Percivala. Zapewne bardzo za nim tęskniła, ale Elise też. Tyle, że dla niej sprawa była o wiele bardziej czarno-biała. Przynajmniej tak jej się wydawało, jednak Elise zazwyczaj właśnie tak postrzegała świat. Wszystko co zgodne z ideologią rodu było dobre. Przeciwstawianie się rodowi było złe. Elise byłaby gotowa wyrzec się nawet rodzonej siostry, gdyby zdradziła ją i ród.
- Ja też go kochałam, właśnie dlatego tak bardzo to boli – odezwała się czując nieprzyjemny ucisk gdzieś w środku. – Będę jednak pamiętać to, jaki był kiedyś. Wolałabym zapamiętać go właśnie takim, jaki był przed szczytem. Myśląc o nim chciałabym słyszeć jego opowieści i przywoływać wspomnienia rozmów, przynajmniej gdy jestem sama, bo wszem i wobec będę go nienawidzić tak, jak należy nienawidzić zdrajców krwi.
Elise zawsze chłonęła rodzinne nauki jak gąbka, z chęcią i entuzjazmem przyjmując wszystko, co pozwalało jej się czuć lepszą od innych. Ideologia czystości krwi padła w jej przypadku na podatny grunt, bo Elise stawiała krew szlachetną na piedestale i w Hogwarcie pilnowała, by w jej bliskim otoczeniu nie znalazł się nikt o nieczystej krwi. Mogłaby ich tolerować co najwyżej w roli służby, ale nie jako równych sobie. Mieszańcy byli jednak użyteczni, bo ktoś musiał wykonywać te wszystkie zawody, których wykonywanie nie wypadało szlachetnie urodzonym. Mugolacy byli natomiast pomyłką, urodzili się z magicznymi mocami przez przypadek i próbowali zniszczyć ich świat, zamierzając dostosować go do swojego poziomu. Tak przynajmniej zawsze wmawiali jej bliscy.
- Ród i rodzina to jedność – rzekła. – Percival przestał być częścią rodu w chwili gdy nestor odebrał mu nazwisko, a więc przestał być naszą rodziną. Sam z tego zrezygnował, wyrzekł się nas wszystkich włącznie z własną żoną i dzieckiem.
Owszem, nadal łączyły ich więzy krwi, ale nawet one musiały stracić na znaczeniu w obliczu dokonanej zdrady. Percival sam zdeptał te więzy, zerwał je swoimi słowami i zranił ją bardzo głęboko. O ile rana po śmierci Rosalind z czasem jakoś się zagoiła, ta po Percivalu pewnie nie zniknie prędko. Nie na darmo mówiono, że ci, których się kochało, potrafili zranić o wiele mocniej niż inni. Przekonała się o tym dopiero w październiku, będąc świadkiem zdrady Percivala. Chciała go nienawidzić, bo tak należało, ale oprócz nienawiści pozostały w niej te okruchy dawnych uczuć i sentymentów.
- Był mi prawie jak brat, ale wybrał stanięcie w obronie mugolaków. Podjął decyzję, odszedł od nas i nigdy nie wróci – powiedziała. – W jaki sposób chciał nas chronić? Gdyby tego chciał, poparłby nasz ród, nie przeciwstawiłby się nestorowi i rodom dbającym o tradycje. – W taki sposób mógł ich tylko narazić, a nie ochronić. Już naraził ród na kompromitację i publiczne upokorzenie. Elise miała nawet pewne obawy, że z powodu tego skandalu jej zaręczyny, o których tak marzyła, zostaną odroczone. Nie chciała być mierzona miarą zdrajcy, sama taka myśl, że ktoś mógłby obawiać się o jej poglądy, budziła w niej wściekłość. Jej poglądom nie można było niczego zarzucić. Była lady Nott w każdym calu, pamiętającą o tym, kim jest i pogardzającą tymi, których nazwiska nie figurowały w Skorowidzu. Nie chciała w żaden sposób ucierpieć przez cudze winy. – Jego postępek był skrajnym egoizmem, którego nie akceptuję i nigdy nie będę. – W końcu dobro rodu musiało stać ponad prywatnymi poglądami jednostki. A jeśli Percival miał je inne niż reszta rodziny, powinien milczeć i płynąć z prądem. – Masz rację, jesteś naiwna, jeśli nadal próbujesz się łudzić, że kierowały nim wyższe pobudki. Prędzej uznałabym jego czyn za przejaw szaleństwa. Cokolwiek sobie myślał, nie zmienia to faktu, że zdradził i że rodowi nie przyniosło to niczego dobrego. Lord nestor słusznie postąpił, odcinając tę zgniłą gałąź.
Jej siostra zawsze była mądra, mądrzejsza od niej, ale jednak prawiła takie głupoty, próbując usprawiedliwić Percivala. Zapewne bardzo za nim tęskniła, ale Elise też. Tyle, że dla niej sprawa była o wiele bardziej czarno-biała. Przynajmniej tak jej się wydawało, jednak Elise zazwyczaj właśnie tak postrzegała świat. Wszystko co zgodne z ideologią rodu było dobre. Przeciwstawianie się rodowi było złe. Elise byłaby gotowa wyrzec się nawet rodzonej siostry, gdyby zdradziła ją i ród.
- Ja też go kochałam, właśnie dlatego tak bardzo to boli – odezwała się czując nieprzyjemny ucisk gdzieś w środku. – Będę jednak pamiętać to, jaki był kiedyś. Wolałabym zapamiętać go właśnie takim, jaki był przed szczytem. Myśląc o nim chciałabym słyszeć jego opowieści i przywoływać wspomnienia rozmów, przynajmniej gdy jestem sama, bo wszem i wobec będę go nienawidzić tak, jak należy nienawidzić zdrajców krwi.
Czy naprawdę była aż tak naiwna i się łudziła? Może Elise faktycznie miała racje? Percival podjął decyzję, za którą zapłacił wysoką cenę. Zresztą, oni wszyscy musieli ją zapłacić. Nawet jeśli był postawiony pod ścianą w każdej chwili mógł zwrócić się do któregokolwiek członka ich rodziny o pomoc. Mógł przecież porozmawiać choćby z Eddardem. Jeśli jednak zmienił przekonania mógł milczeć. Nie byłby pierwszym i ostatnim szlachcicem, który ponad własne wartości wybrałby rodzinę. Ich kuzyn jednak poszedł inną drogą. Drogą, z której nie było już powrotu. Drogą, którą żadne z nich nie mogło za nim pójść. Ród, jako wartość. Rodzina, jako więź. Faktycznie, były nierozerwalnymi ogniwami, które składały się w całość. W nazwisko Nott. Percival swoimi słowami okazał brak szacunku i wiary w swe rodowe nazwisko za co zapłacił utraceniem go. Ona, Elise, jej kuzyni i kuzynki, oni wszyscy nauczani byli tych samych wartości i tradycji, które sami w przyszłości mieli pielęgnować i przekazać kolejnym pokoleniom. To właśnie przez osoby jak Percival szlacheckich rodów było coraz mniej, a ich członków zaledwie garstka, w porównaniu ze wcześniejszymi stuleciami. Wciąż jednak trudno było jej oddzielić uczucia od obowiązku. Nie nienawidziła Percivala. Nie potrafiła się na to zdobyć. Czuła żal, zawód, może i nawet złość, ale nienawiść była uczuciem, które nie mogło odnaleźć miejsca w jej sercu, gdy myślała o swym kuzynie. Wiedziała jednak, że nie może pozwolić sobie na sentymenty. Że musi twardo stać za decyzją rodu, z którą zresztą, z bólem serca, ale i tak się zgadzała. Jej siostra już podjęła decyzję, teraz nadszedł czas i na nią.
- Masz rację. Powinien poprzeć stanowisko naszego rodu. Był to najlepszy sposób na chronienie nas. - Bo co innego mogłoby stanowić dla nich zagrożenie niż mugolacy i ich poplecznicy, którzy stopniowo prowadzą czarodziejski świat do istnej anarchii. Dokładnie w czasach takich jak obecne, wszystkie szlacheckie rody i ich członkowie powinni stać ze sobą w ramię w ramię, a nie po przeciwnych stronach barykady. Właśnie o to chodziło w Skorowidzu Czystości Krwi, który stworzyła ich rodzina. Szlacheckie rody stojące na straży czystości krwi. Niestety, nieco inaczej wygląda to w praktyce, a rody zamiast się bronić i połączyć siły, to skaczą sobie wzajemnie do gardeł.
Czy naprawdę był on egoistą? Ona sama po śmierci Rosalind wybrała co jest dla niej ważniejsze. Zdała sobie wtedy sprawę, że jej aspirację nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości i nie mogą one wyjść ponad zwykłą pasję. Rodzina była dla niej najważniejsza. Dlatego wypełniała swoje obowiązki, dlatego w końcu wyszła z cienia biorąc czynny udział na przyjęciach, jak na prawdziwą Nottówne przystało. Dlatego też wyjdzie za mąż za wskazanego przez jej ojca mężczyznę, nawet jeśli będzie to znaczyć całkowite jej ograniczenie, którego tak się obawia. Jaki wybór miał jednak Percival? Jeśli były to przekonania, a rodzina, to faktycznie, był on egoistą.
- Jeśli będziesz chciała kiedyś jednak móc z kimś o nim porozmawiać, to nie krępuj się. Wiem, że za nim tęsknisz, za tym kim kiedyś dla ciebie był. - Tak samo jak i ona. Rzeczywiście była naiwna pragnąc usprawiedliwić Percivala. Jest głupia w dalszym ciągu myśląc o nim jak o członku rodziny. Nie była jednak pewna czy kiedykolwiek będzie w stanie zmienić swój sposób postrzegania. Może z czasem będzie to łatwiejsze. Argumenty Elise do niej przemówiły. Faktycznie, jej siostra miała w wielu aspektach rację. To właśnie podpowiadał Ophelii umysł i zdrowy rozsądek, jej serce jednak wciąż twardo protestowało.
- Zostawmy to już jednak. - Uśmiechnęła się smutno swój wzrok kierując na zapomnianą książkę. - Co czytasz?
|zt
- Masz rację. Powinien poprzeć stanowisko naszego rodu. Był to najlepszy sposób na chronienie nas. - Bo co innego mogłoby stanowić dla nich zagrożenie niż mugolacy i ich poplecznicy, którzy stopniowo prowadzą czarodziejski świat do istnej anarchii. Dokładnie w czasach takich jak obecne, wszystkie szlacheckie rody i ich członkowie powinni stać ze sobą w ramię w ramię, a nie po przeciwnych stronach barykady. Właśnie o to chodziło w Skorowidzu Czystości Krwi, który stworzyła ich rodzina. Szlacheckie rody stojące na straży czystości krwi. Niestety, nieco inaczej wygląda to w praktyce, a rody zamiast się bronić i połączyć siły, to skaczą sobie wzajemnie do gardeł.
Czy naprawdę był on egoistą? Ona sama po śmierci Rosalind wybrała co jest dla niej ważniejsze. Zdała sobie wtedy sprawę, że jej aspirację nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości i nie mogą one wyjść ponad zwykłą pasję. Rodzina była dla niej najważniejsza. Dlatego wypełniała swoje obowiązki, dlatego w końcu wyszła z cienia biorąc czynny udział na przyjęciach, jak na prawdziwą Nottówne przystało. Dlatego też wyjdzie za mąż za wskazanego przez jej ojca mężczyznę, nawet jeśli będzie to znaczyć całkowite jej ograniczenie, którego tak się obawia. Jaki wybór miał jednak Percival? Jeśli były to przekonania, a rodzina, to faktycznie, był on egoistą.
- Jeśli będziesz chciała kiedyś jednak móc z kimś o nim porozmawiać, to nie krępuj się. Wiem, że za nim tęsknisz, za tym kim kiedyś dla ciebie był. - Tak samo jak i ona. Rzeczywiście była naiwna pragnąc usprawiedliwić Percivala. Jest głupia w dalszym ciągu myśląc o nim jak o członku rodziny. Nie była jednak pewna czy kiedykolwiek będzie w stanie zmienić swój sposób postrzegania. Może z czasem będzie to łatwiejsze. Argumenty Elise do niej przemówiły. Faktycznie, jej siostra miała w wielu aspektach rację. To właśnie podpowiadał Ophelii umysł i zdrowy rozsądek, jej serce jednak wciąż twardo protestowało.
- Zostawmy to już jednak. - Uśmiechnęła się smutno swój wzrok kierując na zapomnianą książkę. - Co czytasz?
|zt
Gość
Gość
Gdyby Percival chciał pozostać z rodziną, na pewno istniało wiele osób, które mogłyby mu pomóc. Miał ojca, dwóch braci, a także nestora i innych krewnych. Nie był sam. Miał liczną rodzinę, ale wybrał swój światopogląd, który okazał się odmienny. Jako ród nie mogli tolerować publicznego wyłamywania się i buntu na pokaz, o czym Percival z pewnością wiedział, nie był przecież dzieckiem, a mężczyzną o wiele bardziej doświadczonym życiowo niż Elise i Ophelia. W dodatku przed szczytem nie przyznał się nikomu do swoich planów, bo wtedy nestor prawdopodobnie zamknąłby go pod kluczem lub zastosował jeszcze inne środki zaradcze, by uniemożliwić mu zdradziecki czyn. Gdyby podczas rozmowy z nią powiedział jej, że chce dokonać zdrady, bez wahania doniosłaby ojcu i nestorowi – dla jego dobra, by go chronić. Ale pewnie o tym wiedział, a ona nie śniła wtedy, że mógłby coś takiego zrobić.
Nigdy nie rozumiała tych, którzy się wyłamywali. Przecież mieli wszystko, stali na szczycie społeczeństwa, a jednak pociągało ich życie zwyczajnych ludzi lub miłość do nieczystej krwi – co napawało ją wielkim obrzydzeniem, bo w mugolakach nigdy nie widziała równych sobie i w Hogwarcie traktowała ich z lodowatą obojętnością, unikając towarzystwa i nie zniżając się nawet do dręczenia ich, bo to wymagałoby interakcji, a ona wolała przebywać w wyłącznie starannie wyselekcjonowanym gronie. Była Nottem. Lwem, a ojciec powtarzał, że lwa nie obchodzi zdanie owiec. Gmin tym właśnie dla niej był – owcami. Percival natomiast był lwem, który postanowił się z owcami zaprzyjaźnić i stać jedną z nich. Jako owca nie mógł już być jej rodziną, był zdrajcą, a więc kimś znajdującym się w hierarchii społecznej na podobnej pozycji co mugolacy. A odstępców od zasad było z pokolenia na pokolenie coraz więcej, zwłaszcza w rodach, które w ostatnich miesiącach poparło sprawę mugoli, ale jak widać, trafiały się niekiedy i w porządnych rodzinach.
Gdyby naprawdę chciał ich chronić, stanąłby z nimi w jednym szeregu ramię w ramię z innymi mężczyznami z rodziny i zrobiłby to, co należało.
- Niestety okazało się, że bratanie się z owcami jest dla niego ważniejsze – powiedziała głośno, z żalem podsyconym iskierkami złości. – Przez to straciłyśmy osobę, którą obie uważałyśmy za bliską. Ogromnie ubolewam nad tym, jak w tych czasach wielu czarodziejów z wielkich rodów uległo zgubnemu, destrukcyjnemu postępowi i mugolomanii. – Ostatnie słowo niemal wypluła, ale jeszcze w Hogwarcie spotykała się z młodymi szlachetnie urodzonymi ludźmi, którzy bratali się z mugolakami i fascynowali się ich światem. Jak choćby znienawidzony Titus Ollivander, jej wróg od pierwszego wejrzenia, odkąd w dzieciństwie przedstawiły ich sobie rodziny, licząc że dzieci w podobnym wieku znajdą dobry kontakt, ale stało się dokładnie odwrotnie. To po nim prędzej spodziewałaby się utraty nazwiska niż po Percivalu, ale skoro Ollivanderowie już zapraszali na swoje uroczystości szlam, to występki Titusa nie budziły takiej odrazy jaką powinny.
Percival jako mężczyzna miał więcej swobody, nie musiał rezygnować z pasji i aspiracji, nawet jeśli zajmowanie się smokami nie było typowym zajęciem Nottów. Nie mogło jednak ujść mu na sucho to, co zrobił na szczycie.
- Pewnie jeszcze czasem będę czuła potrzebę rozmowy, jak znowu przypomni mi się coś, co obudzi wspomnienia. Trudno tak odciąć się od czegoś takiego jedną grubą linią i już o tym nie myśleć. Dobrze, że chociaż z tobą mogę o tym porozmawiać. Z rodzicami i resztą rodziny nie zamierzam. Będę robić to, czego oczekują – rzekła, poruszając się nieznacznie na łóżku. – Mam tylko nadzieję, że ten skandal nie wpłynie negatywnie na nasze przyszłe zaręczyny... – Bo co, jeśli kawalerowie z najlepszych rodów zaczną się bać, że mogły zostać skalane zdradzieckimi poglądami Percivala? Bała się, że przez jego czyn mogłaby czekać na zaręczyny dłużej. Nie chciała wychodzić za mąż w niestosownie późnym wieku, najlepsze partie wśród panien robiły to młodo, a spora część jej niewiele starszych kuzynek była już pozaręczana, będąca jej rówieśnicą Marine kilka dni temu wyszła już za mąż. Elise bardzo jej tego zazdrościła, szczególnie na początku. Od dawna prócz przyjaźni łączyła je niepisana rywalizacja, a w tej to Marine wygrała, podczas gdy Elise nadal nie była nawet zaręczona i mogła tylko się zastanawiać, kiedy ojciec wezwie ją do siebie i powie, że znalazł dla niej odpowiedniego kandydata.
- Ale masz rację, zostawmy na razie zastanawianie się nad tym, co zrobił i dlaczego. Porozmawiajmy o czymś milszym – zgodziła się, po czym wdały się w długą rozmowę na temat ostatnio czytanych książek i innych babskich spraw z pewnością przyjemniejszych niż wspominanie zdrajcy.
| zt.
Nigdy nie rozumiała tych, którzy się wyłamywali. Przecież mieli wszystko, stali na szczycie społeczeństwa, a jednak pociągało ich życie zwyczajnych ludzi lub miłość do nieczystej krwi – co napawało ją wielkim obrzydzeniem, bo w mugolakach nigdy nie widziała równych sobie i w Hogwarcie traktowała ich z lodowatą obojętnością, unikając towarzystwa i nie zniżając się nawet do dręczenia ich, bo to wymagałoby interakcji, a ona wolała przebywać w wyłącznie starannie wyselekcjonowanym gronie. Była Nottem. Lwem, a ojciec powtarzał, że lwa nie obchodzi zdanie owiec. Gmin tym właśnie dla niej był – owcami. Percival natomiast był lwem, który postanowił się z owcami zaprzyjaźnić i stać jedną z nich. Jako owca nie mógł już być jej rodziną, był zdrajcą, a więc kimś znajdującym się w hierarchii społecznej na podobnej pozycji co mugolacy. A odstępców od zasad było z pokolenia na pokolenie coraz więcej, zwłaszcza w rodach, które w ostatnich miesiącach poparło sprawę mugoli, ale jak widać, trafiały się niekiedy i w porządnych rodzinach.
Gdyby naprawdę chciał ich chronić, stanąłby z nimi w jednym szeregu ramię w ramię z innymi mężczyznami z rodziny i zrobiłby to, co należało.
- Niestety okazało się, że bratanie się z owcami jest dla niego ważniejsze – powiedziała głośno, z żalem podsyconym iskierkami złości. – Przez to straciłyśmy osobę, którą obie uważałyśmy za bliską. Ogromnie ubolewam nad tym, jak w tych czasach wielu czarodziejów z wielkich rodów uległo zgubnemu, destrukcyjnemu postępowi i mugolomanii. – Ostatnie słowo niemal wypluła, ale jeszcze w Hogwarcie spotykała się z młodymi szlachetnie urodzonymi ludźmi, którzy bratali się z mugolakami i fascynowali się ich światem. Jak choćby znienawidzony Titus Ollivander, jej wróg od pierwszego wejrzenia, odkąd w dzieciństwie przedstawiły ich sobie rodziny, licząc że dzieci w podobnym wieku znajdą dobry kontakt, ale stało się dokładnie odwrotnie. To po nim prędzej spodziewałaby się utraty nazwiska niż po Percivalu, ale skoro Ollivanderowie już zapraszali na swoje uroczystości szlam, to występki Titusa nie budziły takiej odrazy jaką powinny.
Percival jako mężczyzna miał więcej swobody, nie musiał rezygnować z pasji i aspiracji, nawet jeśli zajmowanie się smokami nie było typowym zajęciem Nottów. Nie mogło jednak ujść mu na sucho to, co zrobił na szczycie.
- Pewnie jeszcze czasem będę czuła potrzebę rozmowy, jak znowu przypomni mi się coś, co obudzi wspomnienia. Trudno tak odciąć się od czegoś takiego jedną grubą linią i już o tym nie myśleć. Dobrze, że chociaż z tobą mogę o tym porozmawiać. Z rodzicami i resztą rodziny nie zamierzam. Będę robić to, czego oczekują – rzekła, poruszając się nieznacznie na łóżku. – Mam tylko nadzieję, że ten skandal nie wpłynie negatywnie na nasze przyszłe zaręczyny... – Bo co, jeśli kawalerowie z najlepszych rodów zaczną się bać, że mogły zostać skalane zdradzieckimi poglądami Percivala? Bała się, że przez jego czyn mogłaby czekać na zaręczyny dłużej. Nie chciała wychodzić za mąż w niestosownie późnym wieku, najlepsze partie wśród panien robiły to młodo, a spora część jej niewiele starszych kuzynek była już pozaręczana, będąca jej rówieśnicą Marine kilka dni temu wyszła już za mąż. Elise bardzo jej tego zazdrościła, szczególnie na początku. Od dawna prócz przyjaźni łączyła je niepisana rywalizacja, a w tej to Marine wygrała, podczas gdy Elise nadal nie była nawet zaręczona i mogła tylko się zastanawiać, kiedy ojciec wezwie ją do siebie i powie, że znalazł dla niej odpowiedniego kandydata.
- Ale masz rację, zostawmy na razie zastanawianie się nad tym, co zrobił i dlaczego. Porozmawiajmy o czymś milszym – zgodziła się, po czym wdały się w długą rozmowę na temat ostatnio czytanych książek i innych babskich spraw z pewnością przyjemniejszych niż wspominanie zdrajcy.
| zt.
Strona 2 z 2 • 1, 2
Komnaty Elise
Szybka odpowiedź