Morsmordre :: Wprowadzenie :: Media :: Horyzonty zaklęć
15.07.1956 r.
Przewodnictwo magii
Badania wciąż trwają
Mamy chłodny koniec lipca. To pierwsze zdanie, jakie już powinno nam zasygnalizować stopień zmian, które przybyły razem z anomaliami – jedynych zmian, na które nie mamy absolutnie żadnego wpływu. W tym artykule chciałbym przybliżyć wszystkim czytelnikom ich istotę.
Wielu z nas zadaje sobie pytanie – czym są anomalie i skąd tak naprawdę się wzięły? Nie bezpodstawnie uważaliśmy, że wzięły się znikąd i zaatakowały nas bez ostrzeżenia. Grupa pod przewodnictwem profesora Stephena Lupina rozpoczęła badania i na dzień dzisiejszy jest w stanie stwierdzić, że powyższa teoria była błędem od samego początku. Wybuch, którego doświadczyliśmy razem z pierwszym dniem maja, był zaledwie iskrą zapalną, natomiast głównym powodem naszego nieszczęścia okazało się być przewodnictwo magiczne podziemnych traktów, niewidocznych gołym okiem.
Metody badawcze opierające się na pomiarach wiązek magicznych pod poziomem gleby zaczęto stosować już w pod koniec XIX wieku – należały one do najbardziej innowacyjnych w swojej kategorii – a wprowadził je do użytku znany nam czarodziej i znawca magigeologii, Edward Fudge. Polegały one na wykorzystaniu działania Oka Ślepego w celu wychwytywania owych wiązek i monitorowaniu częstości ich występowania w formie odpowiednich grafów geologicznych. Oczywiście właściwości artefaktu zostały zmienione oraz opatentowane na potrzeby badań, w tym celu przedmiot otrzymał również nową nazwę – mamy tu do czynienia ze Źrenicą Fudge’a. Metalowy, wzmocniony mieszanką alchemiczną drąg z wbitą na końcu Źrenicą i doczepionym samopiszącym piórem umieszczany był w ziemi na głębokości około 3 metrów, a każde mrugnięcie artefaktu i zaświecenie się jego centrum spisywane było do tabeli odczytów – działała ona na zasadzie zależności mrugnięć od upływu czasu. W metodyce badawczej Fudge wspominał o normach, jakie udało mu się ustalić. Miejsca znajdujące się z dala od terenów magicznych (mówimy tu o wsiach, gdzie czarodziejów i czarownic dzierżących różdżki nie było wielu) posiadały odczyty około 20 mrugnięć na godzinę, większe miasta około 55 mrugnięć na godzinę, natomiast największe metropolie jak, np. Londyn, Edynburg, Dublin czy Liverpool około 112 mrugnięć na godzinę. Najaktywniejsze terytoria znajdywały się poza tabelami, ujęte w formie wyjątków, a należą do nich: Stonehenge w Anglii (612 mrugnięć), Wyspa Skye w Szkocji (562 mrugnięcia) wodospad Pistyll Rhaeadr w Walii (525 mrugnięć) czy wir Corryvreckan w Szkocji (387 mrugnięć).
Metody tej nie zmieniano przez przeszło sto lat, ponieważ wciąż okazywała się być najbardziej wiarygodną. Zastosowano ją również w badaniach nad anomaliami, a odczyty powtarzano trzy raz dziennie od drugiego maja – należy wspomnieć, że wciąż spisujemy wyniki. Do tej pory zgromadziliśmy ich na tyle dużo, by móc porównać je ze sobą i wyciągnąć wnioski.
Jako grupa pod przewodnictwem Stephena Lupina rozmieściliśmy stanowiska badawcze we wszystkich gminach stolicy Anglii oraz na terenach słabo zamieszkanych i niezamieszkanych, by odczyty były jak najbardziej dokładne. Wyniki zaskoczyły nas tak samo, jak być może zaskoczą one za chwilę Państwa.
Punkty odniesienia
Miejsca zamknięte przez Ministerstwo, a raczej ich bliska odległość, pokazywały dane ponad 30 razy większe niż dotychczas wskazywały na to normy. W samym centrum stwierdzono 3 500 mrugnięć (ponad 20 razy wymieniano pióra, bo nie nadążały za zapisywaniem danych), w dzielnicach wokół centrum były one różne – w Waltham Forest sięgały do 3 000, w Enfield do 3 200, w Bexley „zaledwie” 2 785 mrugnięć. W terenach przylegających do Londynu sprawa wyglądała nieco inaczej, odczyty były zdecydowanie niższe, ale wciąż alarmujące – od 1 500 do 1 700 mrugnięć.
Wyjątki, o których wspomniano wyżej, również zostały zaopatrzone w punkty badawcze, jednak szybko okazało się, że nie posiadamy aktualnie ani przyrządów, ani środków, by dokonać wiarygodnych pomiarów. Pierwszym z odwiedzonych przez nas miejsc był sławny Stonehenge. Źrenica Fudge’a pękła po minucie pracy. Szacuje się, iż odczyty mogły sięgnąć nawet 15 000 mrugnięć. Na Wyspie Skye były niewiele niższe, przy wodospadzie Pistyll Rhaeadr również.
Kapryśna pogoda
W maju i czerwcu zmagaliśmy się z porywistym wiatrem, ulewami, o jakich nie słyszano od lat, a przecież żyjemy w Kraju Deszczu, o śniegu w środku czerwca, o nagłym, nieprzewidzianym ochłodzeniu, o mgłach gęstych jak mleko. Te wszystkie meteorologiczne przypadki mają związek z przewodnictwem miejsc uważanych do tej pory za kolebkę historii magii. Przede wszystkim Stonehenge. Najwyższe odczyty wiązek nakazały nam poświęcić temu cudowi magiarchitektury więcej czasu. Zaobserwowaliśmy, że nieprzerwanie od pierwszego maja nad skałami zbierają się chmury, w których gromadzą się grzmoty i błyskawice, ale żadna z nich przez przeszło trzy miesiące nie wypuściła ani kropli deszczu, a nad nami nie rozpętała się burza – za to wokół terenu, poza chmurami, nieprzerwanie trwała ulewa. Im odczyty były niższe, czyli prowadzące w stronę stolicy, tym pogoda bardziej się załamywała i zaskakiwała nas nieprzewidywalnymi zdarzeniami.
Anomalie nie tak złe jak je malują
Jedynym przypadkiem, który nie miał nic wspólnego z niszczycielską mocą anomalii, był wodospad Pistyll Rhaeadr, gdzie w połowie maja zaobserwowano ciekawy incydent. W pierwszych dwóch tygodniach odczyty były najniższe w całym kraju, sięgały bowiem zaledwie 10 mrugnięć, jednak z dniem szesnastego maja nagle skoczyły (do wspomnianych wyżej 15 000 mrugnięć) i mogliśmy korzystać jedynie z mętnego szacowania. Najciekawszym było to, że woda zmieniła kierunek płynięcia i zamiast w dół, zaczęła płynąć do góry – nie dotyczy to zbiornika pod wodospadem, ani strumienia nad nim, te cały czas chciały płynąć zgodnie z prądem. Wyglądało to groźnie, ale anomalie w jakiś sposób zaczęły współpracować razem z naturą i nie doświadczyliśmy żadnej powodzi. Jednemu z naszych badaczy udało się uchwycić ten piękny moment - efekty widać na zdjęciu obok.
Czarodziej mieszkający w mieścinie nieopodal szybko podłapał okazję i zaczął sprzedawać bilety na wycieczki krajoznawcze. Plan wycieczki głównie zakładał kilkugodzinny postój przy wodospadzie w celu opowiedzenia jego historii i sfotografowania każdego chętnego. Cóż, zdjęcie przy wodospadzie płynącym do góry to na pewno nie lada pamiątka. Gratulujemy panu Woodowi żyłki do interesów!
Podsumowanie
To właśnie podziemne przewodnictwo magiczne pokazuje nam, jak bardzo moc jest rozregulowana i dlaczego korzystanie z różdżek doprowadza często do sytuacji, których nie rozumiemy. To samo tyczy się dzieci, ale ich ciała są znacznie bardziej wyczulone na takie zmiany, a co za tym idzie – znacznie silniej reagują na każde najmniejsze wahania norm. Choć Ministerstwo Magii obecnie znajduje się w stanie rozszczepienia, wciąż prowadzone są badania nad sposobem zahamowania wpływu anomalii na nasze życie.
Bartholomew Podmore
Morsmordre :: Wprowadzenie :: Media :: Horyzonty zaklęć