Morsmordre :: Wprowadzenie :: Media :: Walczący Mag
20.08.1956 r.
Czy Longbottom stracił
rozum?
Spadające poparcie dla nowego Ministra Magii
Wybór Haralda Longbottoma na Ministra Magii w zasadzie od początku budził kontrowersje. Jego dwuznaczna kariera okupiona jest nagminnym łamaniem zasad obowiązujących Biuro Aurorów. Zawsze był skuteczny - nie można mu tego odmówić - notorycznie łamał jednak służbowy regulamin, kodeks aurora, był również karany dyscyplinarnie za złamanie przynajmniej kilku punktów zawieszonego kodeksu tajności w latach swojej młodości. Czy ktoś taki: zdolny jest do reprezentowania całej czarodziejskiej Anglii?
Genealogia Longbottoma wydaje się być bez zarzutu, jednakże uwagę należy zwrócić na prababkę Ministra od strony matki pochodzącej od Prewettów. Nie tylko nie pochodziła z rodziny szlacheckiej, została wżeniona w szlachtę z gminu jako czarownica czystej krwi. Jej przodkowie od wieków parali się wyplataniem zaczarowanych trzewików - ponoć była kobietą skromną i trzymającą się dobrych obyczajów - i ponoć poślubiła Gideona Prewetta z miłości, której rodzice - niestety i na przekór najbliższym - nie stanęli na drodze. Czy kiedykolwiek w historii dzieci z prostackiego miotu zasłynęły na świecie talentem?
Życie Pelagii nie było proste, choć towarzyszyła mężowi na wszystkich uroczystościach, jej pochodzenie zawsze dawało o sobie znać. Faux pas goniło faux pas, dygnięcie zawsze okazywało się zbyt wolne lub zbyt szybkie, krok zbyt ciężki, a plecy zbyt zgięte. Głosiła swoje zdanie jak mężczyzna, niekiedy wykazując się politycznymi zapędami. Gideon to akceptował i nie uciszał żony - czy nasz Minister swoje zapędy odziedziczył po zawziętej babce? Zapewne, historia pokazała, jak nieudolne są rządy kobiet: oby wśród dalszych przodków Longbottoma znalazł się ktoś, kto miał do tego większą i, cóż, bardziej adekwatną smykałkę.
Odważne decyzje Ministra - przyznanie możności natychmiastowego wykonania wyroku aurorom - i oskarżenie najszlachetniejszych rodzin o dokonane zbrodnie wywołują powszechny sprzeciw. Decyzje Ministra ostro i stanowczo potępiły rodziny Avery, Black, Burke, Crouch, Fawley, Malfoy, Rosier, Rowle, Travers i Yaxley. Poparcie dla Ministra spada dramatyczne - czy aby zatrzymać jego kontrowersyjne decyzje konieczne będzie podjęcie drastycznych środków, czy ten szalony człowiek sam wróci po rozum? Podnoszą się coraz śmielsze głosy, że zbiorowa panika, którą rozsiewa, podobnie jak na wyrost ogłoszony stan wojenny, są odpowiedzialne za poruszone nastroje. To Harald Longbottom sieje ferment: to on rozpętał wojnę, sięgając po zbyt ostre środki.
Ten plugawy atak nie wywołuje jednak rozłamu wśród najszlachetniejszych, przeciwnie: przepełnione jadem ataki ze strony Ministerstwa scalają je w jedność. Do takich wniosków doszły rodziny Black i Rosier, które w świetle ostatnich zdarzeń postanowiły zażegnać wielowiekową waśń za sprawą planowanego mariażu pomiędzy Druellą Rosier a Cygnusem Blackiem.
- Razem będziemy silniejsi. To ważne, gdy scena polityczna zamienia się w arenę cyrkową. - Otrzymaliśmy wspólne stanowisko nestorów obu rodzin.
Dążenia do zjednoczenia całej arystokracji wyszły od Malfoyów. Rodzina zapowiedziała zwołanie zjazdu pod Stonehege we wrześniu, na które zaproszenie otrzymać mieli wszyscy nestorowie rodzin należących do Skorowidzu. Dotychczas swoje uczestnictwo potwierdziły rodziny Abbott, Avery, Black, Fawley, Flint, Longbottom, Nott, Parkinson, Rowle i Selwyn. Odmówili wyłącznie Weasleyowie.
Z ostatniej chwili
Łabędź popłynął za krakenem
W świetle ostatnich niepokojących zdarzeń, odważnie rzucanych oskarżeń i rozpętanej przez Ministra wojny, niezwykle ważna jest jedność czarodziejskiego świata.
- Nie jesteśmy zwolennikami wojny - oświadczył sir Lanford Fawley, nestor rodziny Fawley. - Nigdy nie będziemy. Nie zgadzamy się na uliczne samosądy i poświęcanie życia czarodziejów w obronie życia mugolskiego. Okręt naszych drogich przyjaciół Traversów odnalazł niedawno właściwy kurs. Popłyniemy nim razem. Ramię w ramię z przyjaciółmi, których zyskaliśmy dzięki mariażowi Williama. Dość już podziałów, kiedy na świecie zaczyna się dziać źle, musimy stanąć naprzeciw tego zła zjednoczeni i silni. Poczynania Longbottoma budzą większe zgorszenie, niż niedawne incydenty.
William Fawley pojął za żonę Cressidę z rodu Flint - piękną i wszechstronnie utalentowaną kobietę. Na salonach od dawna mówi się, że młoda lady ma na Williama zbawienny wpływ - już od czasów narzeczeństwa tych dwojga szczególnie zachwyceni byli nią Bulstrode'owie.
Dzisiejszego ranka rodziny Flint i Fawley ostatecznie doszły do porozumienia i zawarły ścisły sojusz. Tym samym Fawleyowie zadeklarowali swoje wsparcie dla tradycji i wartości, jakie arystokracji przyświecały od lat. Łabędź Fawleyów rozłożył skrzydła, pokazując się w pełnej krasie swojego piękna, dumny i królewski. To wspaniała wiadomość dla całej czarodziejskiej społeczności.
- Nie stanęliśmy silni przeciwko Grindelwaldowi i przypłaciliśmy to krwią. Nie pozwólmy, by historia zatoczyła koło, zatrzymajmy Longbottoma zanim pójdzie w ślady Willheliminy Tuft, wspólnie - oświadczył w smutnych słowach sir Risteard Flint, komentując te zdarzenia. Warto przypomnieć, że objął to stanowisko po swoim wuju zamordowanym na zimowym balu lady Adelaidy Nott przez Grindelwalda lub jego poplecznika.
Morsmordre :: Wprowadzenie :: Media :: Walczący Mag