Cześć, kuzynko .

No cześć.

Hej hej! Madeline ma matkę z Flintów, więc podejrzewam, że jesteśmy jakimiś tam kuzynkami! Maddie też była Krukonką i jest między nimi tylko 3 lata różnicy, więc mogły się widywać też w Hogwarcie. Pytanie tylko, czy chcesz tutaj coś pozytywnego czy negatywnego? Z Cressidą mam w pewnym sensie negatyw, więc w sumie zależy, jak Morrigan zapatrywałaby się na Madeline c:

Morrigan też była wychowywana w konserwatywnym, a nawet wręcz trochę zacofanym rodzie i dlatego uznaje zwierzchność mężczyzn. Niekoniecznie się z nią zgadza, ale jawnie się jej nie sprzeciwia. Prawdopodobnie przewiduje, że Madeline kiedyś może przejechać się na swoim feministycznym podejściu, ale też trochę jej zazdrości odwagi, że opiera się staremu porządkowi. Rodzina ponad wszystko, niezależnie od prywatnych przekonań (w granicach rozsądku). Taki nawet rodzinny pozytyw?

Hmmm ze względu na to, że Morrigan jednak wydaje się mieć te dość konserwatywne, rodzinne poglądy (albo chociażby sprawia takie wrażenie, jeśli się z tym nie ujawnia), nie szłabym tu od razu w pozytyw. Mogą w sumie być to siebie tak neutralnie, nastawione, ze strony Madeline może przechylałoby się w stronę negatywu, głównie dlatego, że ona z założenia do każdego podchodzi negatywnie, a już szczególnie do osób z rodzin szlachetnych, które wykazują konserwatywne poglądy i zajmuje trochę czasu przekonanie jej do siebie. Ale Morrigan może ją w duchu jak najbardziej zazdrościć i trochę podziwiać, oczywiście się do tego nie przyznając. Generalnie mogą być dla siebie uprzejme w czasie jakiś tam rodzinnych spotkań, a czy z czasem pójdzie to bardziej w zdecydowany pozytyw czy też nie, to się okaże? c:

Okejka, rodzinny neutral jak najbardziej pasuje, a co będzie później, zobaczy się.

Najwyższy czas, abym wreszcie dokonał swej powinności i zerknął do relacji szanownej kuzynki. Czynię to z opóźnieniem, ale wciąż z entuzjazmem. Łączą nas więzy krwi, niekoniecznie ściśle, ale wystarczająco, żeby pomiędzy nami gościł wzajemny szacunek, a nawet swoiste oddanie. Przede wszystkim przyjaźnię się z Twoją siostrą, z którą w tym samym roku rozpocząłem naukę w Hogwarcie. To z nią najczęściej przemierzałem lasy Charnwood w dzieciństwie, gdy wraz z matką i rodzeństwem składałem wizyty w posiadłości Flintów. Nigdy nie utworzyła się między nami wielka przyjaźń, różnica wieku jednak robi swoje, ale z sympatii mogłem zapraszać Cię do tańca, bo każda młoda lady powinna zatańczyć przynajmniej jeden taniec podczas każdego przyjęcia. Może kiedyś obiecałaś mi w zamian lekcje z jazdy konnej albo instruktaż strzelania z łuku?
Lubmy się i ciepło o sobie myślmy.

Alphardzie, musisz być jednak świadom tego, że Twoje lakierki prawdopodobnie nie przeżyły tańca ze mną! :sigh: I jak najbardziej się zgadzam na wszystko; na sympatię, szacunek i obiecane lekcje z jazdy konnej, albo strzelania z łuku w zamian za wyciąganie mnie czasem na parkiet.

Z pełną świadomością narażałem swoje lakierki i narażać je będę nadal przy każdej okazji.