Albert Lashae
Nazwisko matki: Hawthorne
Miejsce zamieszkania: Londyn, Wielka Brytania
Czystość krwi: półkrwi
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: klątwołamacz w banku Gringotta, podróżnik
Wzrost: 186 centrymetrów
Waga: 72 kilogramy
Kolor włosów: brązowy
Kolor oczu: szaro-zielone
Znaki szczególne: orli nos, drobna blizna pod prawym okiem, ułamany lewy kieł, często można odnieść wrażenie, że nagminnie się nie wysypia
11 cali, sztywna, drewno osika, włókienko z pachwiny nietoperza
Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart
Sęp afrykański
On sam, martwy
Ozon, werbena, cukierki różane
Jego zdjęcie, na tytułowej stronie wszystkich gazet
Klątwy, prawo magiczne, kultura dalekich krain, magiczne zwierzęta
Nie kibicuje
Wyścigi na miotłach, szachy czarodziejów, podróże
rock and roll, głównie Johnny Cash
Anatol Modzelewski
Rok 1930 był przełomem. Zniszczenia w centrum miasta nie rzucały się w oczy, większość budowli odnowiono bądź zrównano z ziemią tak, by nie wzbudzać w ludziach niepotrzebnych wspomnień. Atmosfera nie dymiła już odległą wizją Wielkiej Wojny, chociaż wielu wspominało jeszcze przez sen o zamachu na Franciszka Ferdynanda czy o bitwie nad Sommą. Styczeń był wyjątkowo ciepły, dopiero wieczór temperował słońce pozwalając by cienka warstwa złota rozpostarła się po salonie przy ulicy Fetter Lane. Światło nadało kredensowi nasyconego, ciemnego koloru koniaku, wpiło się w fałdy zasłon i rozświetliło dziecięcy pokój delikatnym blaskiem. Wówczas nic jeszcze nie zwiastowało nadchodzącej powolnymi krokami burzy, jeszcze silniejszej i bardziej brutalnej niż poprzednia
W ciszy, która nastaje przed zbliżającą nawałnicą nie chodzi wyłącznie o brak dźwięków, ale o specyficzny stan oczekiwania. Powietrze przestaje się poruszać, natura zastyga w bezruchu. Im bliżej kulminacji, tym częściej pojawiają się podmuchy wiatru, a ludzie coraz bardziej gorączkowo szykują się na to co nieuniknione, wiedząc jednocześnie, że najprawdopodobniej nie uda się im być w pełni gotowymi na to, co nadejdzie. Takie też były dwa ostatnie miesiące szkoły 1939 roku. Albert ledwo skończył dziesięć lat, czuł się już natomiast na siłach by z werwą nieznaną większości rówieśnikom gardzić wszystkim i wszystkimi. Dzieci zresztą rzadko ubiegały o jego towarzystwo, a kiedy podchodziły bliżej, jedyną rzeczą na której umiały się skupić, była jego nieszczęsna wada wymowy. „B-b-bertie” powtarzano jego imię w kółko i w kółko dopóki nie wyrobił w sobie nawyku odzywania się jedynie wtedy, gdy było to konieczne.
List z Hogwartu nie był dużą niespodzianką, choć już pod koniec wakacji ojciec martwił się, że wiadomość nie przyjdzie, swoją neurotycznością doprowadzając do szału wszystkich, włącznie z samym sobą. Za grubymi murami zamku wojna straciła na znaczeniu, czasami wspominano o wydarzeniach z spoza Hogwartu, lecz mało kto słuchał. Magia miała być nową, czystą kartą, dom, pod opieką profesora Slughorna – przepustką do sukcesu. Z zawziętością i determinacją wiódł prym w zajęciach obrony przed czarną magią i znajomości starożytnych run, przekrzykując się z rówieśnikami podczas ważenia eliksirów i triumfując z cesarskim uśmiechem, kiedy po raz kolejny kończył rok z najwyższym stopniem. Jedynie zielarstwo i historia magii, ciągnęła go do tyłu, jak przylepiona do podeszwy guma, której przez całe życie nie zdołał od niej odczepić.
Po ukończeniu szkoły skierował się na kurs klątwołamczy, trafiając pod opiekę George’a Woolfa – licencjonowanego łamacza pracującego dla banku Gringotta. Szkolenie przypłacił Klątwą Ponuraka i udarem słonecznym podczas jednej z ekspedycji w Erytrei - upał był nie do zniesienia, zdawał się rozpuszczać wszystko, nawet kamienie (nie rozpuszczał jednak niepokoju, który tak go dręczył, że odczuwał niemal fizyczny ból). Miesiąc po powrocie do Londynu pierwszy raz od miesięcy spadł prawdziwy deszcz. Od dawna prosił niebo o burzę, zazwyczaj jednak ta przechodziła bokiem, jak ostrzegawcza lekcja pokory. W katakumbach i wioskach odległych krain panowała wieczna susza, natomiast w Anglii pojawiały się smugi opadów, odległe grzmoty, w powietrzu wisiało napięcie i ciche wyczekiwanie. W przeddzień egzaminu czekał do późnej nocy na zapach ozonu i błyskawice przecinające niebo, jak nieporadne cięcia sztyletem. Od tamtego dnia przy każdej burzy otwierał szeroko okno licząc, że piorun wleci do środka, jak ognista strzała wysłana przez samego Zeusa.
Praca, choć ciężka i pozostawiająca po sobie blizny, wzbudziła w nim silną ambicję, przelała jej czarę i stworzyła człowieka, który jest w stanie zrobić wszystko, żeby osiągnąć to, co sobie wymarzył. Miał dwadzieścia sześć lat, nie chował się już w kącie, nie nadstawiał drugiego policzka (wiadomo jak to się skończyło dla autora tej sentencji), nie siedział w bezmyślnej ciszy w oczekiwaniu na obrót spraw. Czasami ktoś tylko wołał głosem odległym, jak ze złej kopii starego filmu „Albert, rzeczywistość nie podlega twoim rozkazom”, ale nie był co do tego przekonany, bo przecież to nie on miał być dla świata, tylko świat dla niego.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 14 | +2 (różdżka) |
Zaklęcia i uroki: | 6 | +3 (różdżka) |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 8 | Brak |
Eliksiry: | 5 | Brak |
Sprawność: | 0 | Brak |
Zwinność: | 5 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Język obcy: francuski | II | 2 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Kłamstwo | II | 10 |
Starożytne runy | III | 25 |
Zręczne ręce | II | 10 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Odporność psychiczna | II | 5 |
Szczęście | I | 5 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | II | 7 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 1 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Reszta: 5 |
różdżka, sowa
Ostatnio zmieniony przez Albert Lashae dnia 25.07.18 21:27, w całości zmieniany 2 razy