Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Świstokliki :: Zakończone podróże
Rosja, 18.08.-25.08.56r.
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Rosja
Rosja, Wyspa Rewolucji Październikowej 18.08-25.08
Magnus i Edgar porwani przez fauna.
Magnus i Edgar porwani przez fauna.
Wyziębione ciało źle przyjęło skok temperatury - Rowle cały oblał się potem, lecz nie zsunął z siebie jeszcze grubego futra. Musiał rozgrzać się naprawdę porządnie, wyrównać utracone ciepło. Nie chciał stracić ani jednego członka więcej, a poddanie się operacji przez rosyjską babuszkę bynajmniej nie kusiło Magnusa perspektywą. Chciwie zbliżył się do kominka, wyciągając przed siebie ręce, jeszcze sine po długiej wędrówce przez śnieżne zaspy i delektował się ulgą, literalnie przepływającą miłymi strumykami wzdłuż jego ciała. Kątem oka obserwował wiedźmę - złapali Merlina za kostki, natykając się na czarownicę w tej głuszy - która wyratowała ich z opresji. Stara musiała mieć ponad sto lat; Rowle w życiu nie widział równie poskręcanej kobiety. Stereotypowa wiedźma, bardziej groteskowa niż mieszkanki Nokturnu przeklejone do książek dla mugolskich bękartów. Kaprawe oczy, duży nos obsypany brodawkami, kilka pojedynczych pasm siwych włosów, sztywnych jak szatan i sterczących w różne strony z prawie łysej głowy, niewielki garb na plecach... Urodą nie grzeszyła, ale pomogła dziwnym nieznajomym pojawiającym się znikąd w środku burzy śnieżnej i poranionym czarnomagicznymi zaklęciami. Gdy kobieta dobrała się do niego, instynktownie chciał się odsunąć. Zabrakło mu na to refleksu, był zbyt słaby i wyczerpany, zarówno ranami, jak i wędrówką. Otworzył usta, poddając się nieprzyjemnemu badaniu, walcząc ze sobą, aby nie odpłynąć. Omdlenie i zostawienie Edgara sam na sam z tą ropuchą byłoby jednak stanowczo nie w porządku, więc jakoś się trzymał. Zaniepokojony zwłaszcza świstem, jaki wydała z siebie wiedźma. Niedobrze. Skoro ona - szeptucha, jak mniemał - kręciła głową, nie mogło być dobrze. Mało obchodziły go rany, jakie zadawały czarnomagiczne klątwy - jego skutki dotąd nie dotyczyły. Zaraz tuż przed nim pojawiła się podejrzana fiolka z eliksirem. Opis na przebarwionej etykiecie był nabazgrany cyrylicą - nie mógł jej odczytać. Z eliksirów zawsze był noga, ale przestało to mieć znaczenie, ostatecznie i tak znajdował się na łasce staruchy. Pochwycił fiolkę i wypił do dna, choć smak naparu był obrzydliwy. W chwili, gdy substancja zetknęła się z jego językiem, żołądek gwałtownie podjechał mu do gardła i naprawdę myślał, że zaraz zwymiotuje. Pohamował jednak mdłości i grzecznie przełknął lekarstwo, krzywiąc się niemiłosiernie. Przełyk zapiekł dużo bardziej, niż po Ognistej - uznał to za dobry znak. Jeszcze nie próbował się odzywać, ale dokładnie obadał palcami swoje gardło i stwierdził, że nie czuje już bólu. Kiwnął głową najpierw wiedźmie, potem Edgarowi - działało, dochodził do siebie.
Pieniędzy przy sobie nie miał, ale z kieszeni wyjął srebrną papierośnicę, którą położył na stole i nie bez żalu pchnął w kierunku wiedźmy. Przedmiot był kunsztownie wykonany, z delikatnymi zdobieniami z motywem walczących wilków. Niepowtarzalny prezent od żony, będzie się musiał postarać, żeby skombinować identyczny. Nie mógł jednak oddać rodowych pierścieni, a kobieta zasłużyła na ich wdzięczność. Z każdym rzucanym przez nią zaklęciem odzyskiwał nieco animuszu, siły powoli mu wracały - Edgar również musiał czuć się lepiej, zwłaszcza, że był mniej poturbowany od niego. Jeszcze chwila odpoczynku i powinni się wynosić, jak najdalej stąd. Sowa; spojrzał na żerdź, na której drzemało stworzenie, kiedy mogło dolecieć do Anglii? Przymusowe wakacje na Syberii nie uśmiechały mu się szczególnie.
Pieniędzy przy sobie nie miał, ale z kieszeni wyjął srebrną papierośnicę, którą położył na stole i nie bez żalu pchnął w kierunku wiedźmy. Przedmiot był kunsztownie wykonany, z delikatnymi zdobieniami z motywem walczących wilków. Niepowtarzalny prezent od żony, będzie się musiał postarać, żeby skombinować identyczny. Nie mógł jednak oddać rodowych pierścieni, a kobieta zasłużyła na ich wdzięczność. Z każdym rzucanym przez nią zaklęciem odzyskiwał nieco animuszu, siły powoli mu wracały - Edgar również musiał czuć się lepiej, zwłaszcza, że był mniej poturbowany od niego. Jeszcze chwila odpoczynku i powinni się wynosić, jak najdalej stąd. Sowa; spojrzał na żerdź, na której drzemało stworzenie, kiedy mogło dolecieć do Anglii? Przymusowe wakacje na Syberii nie uśmiechały mu się szczególnie.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Chata sprawiała wrażenie jakby miała się za chwilę rozpaść na kawałki. Tak samo jak krzesło, które Edgar obrał sobie za miejsce odpoczynku - skrzypiało przy każdym ruchu, ale i tak nie miał zamiaru się z niego podnosić. Czuł jak zesztywniałe mięśnie zaczynają się wreszcie rozluźniać, a niemalże odmrożone palce nieprzyjemnie szczypać. To dobry znak, że coś w nich czuje. W przeciwnym wypadku zapewne znowu by je stracił, przynajmniej właśnie tak podpowiadała mu głowa, a naprawdę nie chciał kolejny raz przechodzić przez ten niezwykle irytujący proces odzyskiwania pełnej sprawności.
Ku własnemu rozczarowaniu nie zauważył w izbie niczego interesującego - ot, drewniane półki uginające się od dziesiątek niepokojąco wyglądających fiolek. Skąd ona bierze składniki na te eliksiry? Przecież ziemia w tym miejscu wydaje się jałowa, zasypana śniegiem przez cały rok od setek lat. Zerknął na jej pomarszczoną twarz, zastanawiając się jak trafiła w to przeklęte miejsce i jakim cudem dożyła tak sędziwego wieku. Czasem podejrzewał, że w żyłach mieszkańców tego przedziwnego kraju płynie naprawdę silna krew - zdawali się nie do zdarcia.
Spojrzał z niedowierzaniem na sowę i kawałek pergaminu, bo czy naprawdę to zwierze jest w stanie przelecieć tak odległy dystans przy tym silnym wietrze i śnieżycy? Wskazał na ptaka, spoglądając na staruchę z brakiem zrozumienia: jak to możliwe? Mimo wszystko chwycił za kałamarz i napisał drżącą ręką kilka słów do swojego brata, żeby wiedział gdzie Edgar zniknął i najlepiej zorganizował gdzieś jakiś świstoklik. Na pewno był w stanie to zorganizować, już nie jeden raz któryś z członków ich rodziny zagubił się na jakimś odludziu. - Gdzie jesteśmy? Jak nazywa się to miejsce? - Wskazał dłońmi na obszar dookoła siebie, mogąc jedynie wierzyć, że stara wiedźma coś z tego zrozumie. Najlepiej gdyby napisała na kartce, wszak z tego melodyjnego acz nieco szeleszczącego języka nie rozumiał absolutnie nic. Zanim jednak otrzymał odpowiedź, westchnął głęboko słysząc jej prośbę o zapłatę - ta zdawała się nie różnić w żadnym kraju. Wymacał w kieszeni średniej wielkości mieszek galeonów, które miał wydać jeszcze przed wizytą w Dziurawym Kotle. Nic więcej przy sobie nie miał oprócz rodowej biżuterii, ale tego akurat jej nie miał zamiaru oddawać; była zbyt cenna, poza tym nie nosił jej dla samego prestiżu. Zostawił go na stoliczku, po czym przywiązał do sowy krótki list. Czuł się dużo lepiej, Magnus również wydawał się nabierać kolorów. To odpowiedni moment, żeby stąd zniknąć raz na zawsze. - Idziemy stąd - zadecydował chociaż nie był jeszcze pewny jak mają to zrobić. - Świstoklik? Kominek? - Wskazywał po kolei na obydwa przedmioty, przecież szeptucha musiała znać sposób na wydostanie się z tego zapomnianego miejsca. Kiedy uzyskał odpowiedź, złapał wraz z Magnusem zniszczony świstoklik, nie mając pojęcia gdzie ich wyniesie. Ale chyba już nie mogli trafić gorzej?
zt x3
Ku własnemu rozczarowaniu nie zauważył w izbie niczego interesującego - ot, drewniane półki uginające się od dziesiątek niepokojąco wyglądających fiolek. Skąd ona bierze składniki na te eliksiry? Przecież ziemia w tym miejscu wydaje się jałowa, zasypana śniegiem przez cały rok od setek lat. Zerknął na jej pomarszczoną twarz, zastanawiając się jak trafiła w to przeklęte miejsce i jakim cudem dożyła tak sędziwego wieku. Czasem podejrzewał, że w żyłach mieszkańców tego przedziwnego kraju płynie naprawdę silna krew - zdawali się nie do zdarcia.
Spojrzał z niedowierzaniem na sowę i kawałek pergaminu, bo czy naprawdę to zwierze jest w stanie przelecieć tak odległy dystans przy tym silnym wietrze i śnieżycy? Wskazał na ptaka, spoglądając na staruchę z brakiem zrozumienia: jak to możliwe? Mimo wszystko chwycił za kałamarz i napisał drżącą ręką kilka słów do swojego brata, żeby wiedział gdzie Edgar zniknął i najlepiej zorganizował gdzieś jakiś świstoklik. Na pewno był w stanie to zorganizować, już nie jeden raz któryś z członków ich rodziny zagubił się na jakimś odludziu. - Gdzie jesteśmy? Jak nazywa się to miejsce? - Wskazał dłońmi na obszar dookoła siebie, mogąc jedynie wierzyć, że stara wiedźma coś z tego zrozumie. Najlepiej gdyby napisała na kartce, wszak z tego melodyjnego acz nieco szeleszczącego języka nie rozumiał absolutnie nic. Zanim jednak otrzymał odpowiedź, westchnął głęboko słysząc jej prośbę o zapłatę - ta zdawała się nie różnić w żadnym kraju. Wymacał w kieszeni średniej wielkości mieszek galeonów, które miał wydać jeszcze przed wizytą w Dziurawym Kotle. Nic więcej przy sobie nie miał oprócz rodowej biżuterii, ale tego akurat jej nie miał zamiaru oddawać; była zbyt cenna, poza tym nie nosił jej dla samego prestiżu. Zostawił go na stoliczku, po czym przywiązał do sowy krótki list. Czuł się dużo lepiej, Magnus również wydawał się nabierać kolorów. To odpowiedni moment, żeby stąd zniknąć raz na zawsze. - Idziemy stąd - zadecydował chociaż nie był jeszcze pewny jak mają to zrobić. - Świstoklik? Kominek? - Wskazywał po kolei na obydwa przedmioty, przecież szeptucha musiała znać sposób na wydostanie się z tego zapomnianego miejsca. Kiedy uzyskał odpowiedź, złapał wraz z Magnusem zniszczony świstoklik, nie mając pojęcia gdzie ich wyniesie. Ale chyba już nie mogli trafić gorzej?
zt x3
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 2 z 2 • 1, 2
Rosja, 18.08.-25.08.56r.
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Świstokliki :: Zakończone podróże