Morsmordre :: Nieaktywni :: Powiązania
pan dyplomata
Strona 1 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
dumny Crouch x doświadczony znawca czarodziejskiego prawa x specjalista od stosunków międzynarodowych x entuzjasta języków obcych x nieszczęśliwy wdowiec, wkrótce szczęśliwy mąż x odwieczny pracoholik x wierny sługa Czarnego Pana
▲ Urodzony 28 sierpnia 1916 roku, trochę lat ma już za sobą!
▲ Od strony matki powiązany z Parkinsonami; ma także młodszą siostrę i brata, może któreś z nich to Twoja rodzina?
▲ Wychowanek Slytherinu w latach 1927-1934, dobry uczeń, mediator, przyjaciel wszystkich.
▲ Swoją karierę zaczynał na stażu w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów, skąd w wyniku awansu otrzymał transfer do Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.
▲ Rok 1943 spędził we Włoszech jako asystent angielskiego ambasadora.
▲ W 1944 roku poślubił Virginie z domu Avery, z którą przez 6 lat wiódł nieudane małżeństwo, zakończone śmiercią żony przy porodzie.
▲ W 1949 roku zainteresował się czarną magią i dołączył do Rycerzy Walpurgii.
▲ Dwa miesiące temu oświadczył się najpiękniejszej Madeline Slughorn.
▲ Konserwatywny do bólu i zwolennik czystości krwi.
Zapraszam z pomysłami i bez, na pewno coś wymyślimy, będzie super! Chętnie przyjmę też każde pw, jeśli masz ochotę poknuć prywatnie.
kiedyś ogarnę: Elodie, Dei, Ramsey, Marine, Alphard, Salazar, Madeline, Craig
Ostatnio zmieniony przez Amadeus Crouch dnia 26.12.18 14:30, w całości zmieniany 3 razy
Wujaszek
Run your fingers through my hair,
Tell me I'm the fairest of the fair
Tell me I'm the fairest of the fair
o, my to się na pewno znamy. deirdre była na stażu, a później pracowała w departamencie międzynarodowej współpracy czarodziejów (od razu po szkole, aż do 1952/53). spisywała się doskonale, słynęła ze swojego pracoholizmu, biurokratyzmu, umiłowania do zasad, kodeksów i dokładnego sprawdzania umów międzynarodowych. głównie zajmowała się stosunkami z francją, ofc jako pomoc innych, doświadczonych dyplomatów. potem zniknęła w dość nieprzyjemnych okolicznościach, zmuszona do pracy w wenus. a od stosunkowo niedawna pnie się po szczeblach hierarchii rycerzy, jest śmierciożerczynią. to tak w skrócie myślę, że na pewno znamy się z ministerstwa a i istnieje możliwość, że z późniejszych etapów. pytanie, czy amadeus lubił pedantyczną i oddaną pracy pannę deirdre czy raczej nie - i czy idziemy w coś pozytywnego czy wręcz przeciwnie!
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
My już póki co wszystko wiemy!
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Elodie najkochańsza. Zaraz Ci będę słać pw!
Deirdre, mam trochę dylemat, co tu zaproponować, bo widzę kilka opcji, ale chyba poszłabym w negatyw? Amadeus bez wątpienia mógł usłyszeć o młodej, pracowitej i świetnie zapowiadającej się pannie Tsagairt, która dołączyła do jego departamentu świeżo po szkole; może nawet doglądał jej stażu, czytał raporty, wizytował? Początkowo mogła usłyszeć więc od niego kilka pochlebnych słów i z jednej strony faktycznie nie mógł nie docenić jej pedantyzmu i pracoholizmu - to akurat jest ich wspólny mianownik! - ale na pewnym etapie odezwałyby się w nim prywatne, mocno konserwatywne pobudki; no bo jak to, kobieta robiąca takie postępy w takim departamencie? Pewnie dałby jej to odczuć, czyniąc lekkie sugestie, że lepiej sprawdziłaby się jako najzwyklejsza sekretarka w mniej poważanym departamencie, ale zanim ta prywatna antypatia nabrała rumieńców, Dei zniknęła i Amadeus miał problem z głowy.
Ich drogi mogły się ponownie skrzyżować już w rycerzach i tutaj znowu - Crouch pewnie pochwalał fakt, że Dei miała właściwy światopogląd, ale z drugiej strony nawet do dzisiaj może obserwować z lekkim niezadowoleniem, jak szybko panna Tsagairt pnie się po szczeblach hierarchii - szybciej niż on sam i w zasadzie większość rycerzy. Więc myślę, że ma dylemat; niby łączy ich wspólny cel, ale mimo wszystko uważa, że Dei jako kobieta powinna być oddelegowana do innych zadań, co pewnie i tym razem delikatnie bądź mniej jej sugeruje. Może nie szczędzić jej ostentacyjnych spojrzeń i krzywych uśmieszków, choć oficjalnie pozostaje lodowato uprzejmy!
Nie wiem, czy coś takiego by Ci odpowiadało, ale możemy kombinować.
Ramsey, no wiemy, widzimy się w przyszłości na fabule.
Deirdre, mam trochę dylemat, co tu zaproponować, bo widzę kilka opcji, ale chyba poszłabym w negatyw? Amadeus bez wątpienia mógł usłyszeć o młodej, pracowitej i świetnie zapowiadającej się pannie Tsagairt, która dołączyła do jego departamentu świeżo po szkole; może nawet doglądał jej stażu, czytał raporty, wizytował? Początkowo mogła usłyszeć więc od niego kilka pochlebnych słów i z jednej strony faktycznie nie mógł nie docenić jej pedantyzmu i pracoholizmu - to akurat jest ich wspólny mianownik! - ale na pewnym etapie odezwałyby się w nim prywatne, mocno konserwatywne pobudki; no bo jak to, kobieta robiąca takie postępy w takim departamencie? Pewnie dałby jej to odczuć, czyniąc lekkie sugestie, że lepiej sprawdziłaby się jako najzwyklejsza sekretarka w mniej poważanym departamencie, ale zanim ta prywatna antypatia nabrała rumieńców, Dei zniknęła i Amadeus miał problem z głowy.
Ich drogi mogły się ponownie skrzyżować już w rycerzach i tutaj znowu - Crouch pewnie pochwalał fakt, że Dei miała właściwy światopogląd, ale z drugiej strony nawet do dzisiaj może obserwować z lekkim niezadowoleniem, jak szybko panna Tsagairt pnie się po szczeblach hierarchii - szybciej niż on sam i w zasadzie większość rycerzy. Więc myślę, że ma dylemat; niby łączy ich wspólny cel, ale mimo wszystko uważa, że Dei jako kobieta powinna być oddelegowana do innych zadań, co pewnie i tym razem delikatnie bądź mniej jej sugeruje. Może nie szczędzić jej ostentacyjnych spojrzeń i krzywych uśmieszków, choć oficjalnie pozostaje lodowato uprzejmy!
Nie wiem, czy coś takiego by Ci odpowiadało, ale możemy kombinować.
Ramsey, no wiemy, widzimy się w przyszłości na fabule.
Czy my mówimy sobie po imieniu?
The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?
dream on
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone
"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Marine Lestrange napisał:Czy my mówimy sobie po imieniu?
Oczywiście!!
Amadeus Crouch napisał:
Deirdre, mam trochę dylemat, co tu zaproponować, bo widzę kilka opcji, ale chyba poszłabym w negatyw? Amadeus bez wątpienia mógł usłyszeć o młodej, pracowitej i świetnie zapowiadającej się pannie Tsagairt, która dołączyła do jego departamentu świeżo po szkole; może nawet doglądał jej stażu, czytał raporty, wizytował? Początkowo mogła usłyszeć więc od niego kilka pochlebnych słów i z jednej strony faktycznie nie mógł nie docenić jej pedantyzmu i pracoholizmu - to akurat jest ich wspólny mianownik! - ale na pewnym etapie odezwałyby się w nim prywatne, mocno konserwatywne pobudki; no bo jak to, kobieta robiąca takie postępy w takim departamencie? Pewnie dałby jej to odczuć, czyniąc lekkie sugestie, że lepiej sprawdziłaby się jako najzwyklejsza sekretarka w mniej poważanym departamencie, ale zanim ta prywatna antypatia nabrała rumieńców, Dei zniknęła i Amadeus miał problem z głowy.
Ich drogi mogły się ponownie skrzyżować już w rycerzach i tutaj znowu - Crouch pewnie pochwalał fakt, że Dei miała właściwy światopogląd, ale z drugiej strony nawet do dzisiaj może obserwować z lekkim niezadowoleniem, jak szybko panna Tsagairt pnie się po szczeblach hierarchii - szybciej niż on sam i w zasadzie większość rycerzy. Więc myślę, że ma dylemat; niby łączy ich wspólny cel, ale mimo wszystko uważa, że Dei jako kobieta powinna być oddelegowana do innych zadań, co pewnie i tym razem delikatnie bądź mniej jej sugeruje. Może nie szczędzić jej ostentacyjnych spojrzeń i krzywych uśmieszków, choć oficjalnie pozostaje lodowato uprzejmy!
Nie wiem, czy coś takiego by Ci odpowiadało, ale możemy kombinować.
biorę to! <3 negatywów mi na Deirdre nigdy zbyt wiele. miejmy więc za sobą stażowe lata niechęci. na początku jednostronnej, Tsagairt była małą sztywniarą, zapewne w głębi ducha przejmującą się, że lord Crouch łypie na nią dość niechętnie, ale z czasem - i wyrobieniem się - pewnie okazywała mu też chłodne niezadowolenie, niepozbawione jednak szacunku należnego lordowi. a teraz pojawiła się wśród Rycerzy, przyjdzie nam razem współpracować, na zupełnie innym poziomie zależności i hierarchii. zobaczymy, jak nam ta zamiana miejsc wyjdzie
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
Myślę, że nie istnieje szansa na to, abyśmy się kiedykolwiek lubili, lordzie Crouch. Zaproponować mogę skrywanie wszystkich pokładów niechęci pod pozorną uprzejmością. Chłodne spojrzenia, wplatanie w wysublimowane wypowiedzi kąśliwości i rywalizacja zawodowa pomimo różnicy wieku, a więc i różnicy w doświadczeniu.
Alphard po zakończeniu nauki podróżował po Europie, jednak pod koniec 1951 roku powrócił do kraju i rozpoczął staż w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów, więc to w tym czasie mieli okazję zetknąć się ze sobą po raz pierwszy w otoczeniu innym niż to salonowe. Początkowo niechęć mogła wynikać z rodowych animozji, w końcu ich rody do dziś walczą ze sobą o wpływy, jednak szybko mogły pojawić się inne powody. Black ma niezbyt konserwatywny pogląd na rolę kobiet w czarodziejskim społeczeństwie, choć nie wszystkich z nim zapoznaje. Uważa, że żona często stanowi o sile męża, dlatego nie powinno się odbierać im prawa do rozwoju w żadnej dziedzinie. Jeśli kiedykolwiek dostrzegł, że Amadeus nie darzy szacunkiem Dei z racji jej płci, to wzmogłoby jego antypatię. Alphard bywa momentami gwałtowny, miewa huśtawkę nastrojów, co mogłoby nie być dobrze widziane przez Croucha. Na dodatek Black jest ambitny, włada kilkoma językami, sprawnie rozwiązuje kolejne sprawy. Może kiedyś przypadkiem wszedł w kompetencje Croucha? Albo było na odwrót i bardziej doświadczony urzędnik przejął jakąś sprawę dopiero rozpoczynającego ministerialną karierę Blacka? Być może zdarza im się razem pracować nad jakimiś ważnymi dokumentami? Zapraszam do wspólnych wątków prackowych, bo aż sama ciekawa jestem, jak będzie wyglądała ich współpraca, gdy pełno między nimi napięcia. Ale jeśli masz inny pomysł na relację naszych postaci, chętnie się z nim zapoznam. Możemy kombinować na wszelkie sposoby.
Alphard po zakończeniu nauki podróżował po Europie, jednak pod koniec 1951 roku powrócił do kraju i rozpoczął staż w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów, więc to w tym czasie mieli okazję zetknąć się ze sobą po raz pierwszy w otoczeniu innym niż to salonowe. Początkowo niechęć mogła wynikać z rodowych animozji, w końcu ich rody do dziś walczą ze sobą o wpływy, jednak szybko mogły pojawić się inne powody. Black ma niezbyt konserwatywny pogląd na rolę kobiet w czarodziejskim społeczeństwie, choć nie wszystkich z nim zapoznaje. Uważa, że żona często stanowi o sile męża, dlatego nie powinno się odbierać im prawa do rozwoju w żadnej dziedzinie. Jeśli kiedykolwiek dostrzegł, że Amadeus nie darzy szacunkiem Dei z racji jej płci, to wzmogłoby jego antypatię. Alphard bywa momentami gwałtowny, miewa huśtawkę nastrojów, co mogłoby nie być dobrze widziane przez Croucha. Na dodatek Black jest ambitny, włada kilkoma językami, sprawnie rozwiązuje kolejne sprawy. Może kiedyś przypadkiem wszedł w kompetencje Croucha? Albo było na odwrót i bardziej doświadczony urzędnik przejął jakąś sprawę dopiero rozpoczynającego ministerialną karierę Blacka? Być może zdarza im się razem pracować nad jakimiś ważnymi dokumentami? Zapraszam do wspólnych wątków prackowych, bo aż sama ciekawa jestem, jak będzie wyglądała ich współpraca, gdy pełno między nimi napięcia. Ale jeśli masz inny pomysł na relację naszych postaci, chętnie się z nim zapoznam. Możemy kombinować na wszelkie sposoby.
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Alphard Black napisał:Myślę, że nie istnieje szansa na to, abyśmy się kiedykolwiek lubili, lordzie Crouch. Zaproponować mogę skrywanie wszystkich pokładów niechęci pod pozorną uprzejmością. Chłodne spojrzenia, wplatanie w wysublimowane wypowiedzi kąśliwości i rywalizacja zawodowa pomimo różnicy wieku, a więc i różnicy w doświadczeniu.
Alphard po zakończeniu nauki podróżował po Europie, jednak pod koniec 1951 roku powrócił do kraju i rozpoczął staż w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów, więc to w tym czasie mieli okazję zetknąć się ze sobą po raz pierwszy w otoczeniu innym niż to salonowe. Początkowo niechęć mogła wynikać z rodowych animozji, w końcu ich rody do dziś walczą ze sobą o wpływy, jednak szybko mogły pojawić się inne powody. Black ma niezbyt konserwatywny pogląd na rolę kobiet w czarodziejskim społeczeństwie, choć nie wszystkich z nim zapoznaje. Uważa, że żona często stanowi o sile męża, dlatego nie powinno się odbierać im prawa do rozwoju w żadnej dziedzinie. Jeśli kiedykolwiek dostrzegł, że Amadeus nie darzy szacunkiem Dei z racji jej płci, to wzmogłoby jego antypatię. Alphard bywa momentami gwałtowny, miewa huśtawkę nastrojów, co mogłoby nie być dobrze widziane przez Croucha. Na dodatek Black jest ambitny, włada kilkoma językami, sprawnie rozwiązuje kolejne sprawy. Może kiedyś przypadkiem wszedł w kompetencje Croucha? Albo było na odwrót i bardziej doświadczony urzędnik przejął jakąś sprawę dopiero rozpoczynającego ministerialną karierę Blacka? Być może zdarza im się razem pracować nad jakimiś ważnymi dokumentami? Zapraszam do wspólnych wątków prackowych, bo aż sama ciekawa jestem, jak będzie wyglądała ich współpraca, gdy pełno między nimi napięcia. Ale jeśli masz inny pomysł na relację naszych postaci, chętnie się z nim zapoznam. Możemy kombinować na wszelkie sposoby.
Witam, lordzie Black. Totalnie podpisuję się pod wszystkim, co napisałaś!
Waśń między ich rodami ciągnie się już trochę wieków i raczej nie zanosi się na to, by cokolwiek miało się w tej kwestii zmienić, więc na pewno jest między nimi pozorna kulturka, a w rzeczywistości rywalizacja i głęboka niechęć. Myślę, że Amadeus może śmiało uważać Alpharda za zagrożenie dla swojej pozycji - niby młodszy, ale zna więcej języków (!) i też może się pochwalić doświadczeniem, a na dodatek pochodzi z równie wpływowego rodu i jeszcze do tego wszystkiego jego poglądy dotyczące kobiet są dosyć nowatorskie w porównaniu z totalnie konserwatywnym podejściem Croucha. Nie wiem, czy obydwaj panowie już mieli okazję się nimi wymienić, czy to dopiero dojdzie do skutku (byłoby ciekawe do rozegrania!), ale na pewno Black jeszcze bardziej traci przez to w oczach Amadeusa.
Co do wchodzenia w kompetencje Croucha, mogło się kiedyś zdarzyć, że dostali jakieś ważne pismo do przetłumaczenia, a Black został oddelegowany do pomagania Amadeusowi, co w rezultacie skończyło się tym, że Alphard zrobił większość za niego i zgarnął za to laury. Poza tym jak najbardziej widziałabym tutaj te wątki prackowe, już sobie wyobrażam, jak przyjmują razem jakąś zagraniczną delegację i próbują stanowić zespół, a tak naprawdę aż ich korci, żeby skoczyć sobie do gardeł.
Także ogółem wyczuwam tu skomplikowaną, intensywną relację, moje pw stoi otworem, jeśli będziesz miała ochotę coś rozegrać!
ps. nawet odwróceni są do siebie plecami na avatarach jak najprawdziwsi wrogowie
Wydaje mi się, że poglądami nasi panowie mogą się dopiero wymienić i jest to wysoce prawdopodobne, ponieważ Crouch ma poślubić kuzynkę Blacka. Przyszły mąż nie wspiera chęci rozwoju lady Slughorn, kuzyn zaś był jednym z nielicznych, który nie bał się nigdy okazać jej wsparcia i to od samego początku, kiedy wszyscy inni chcieli raczej ją zniechęcić. Także, łapy z dala od czarownic z zagranicznych delegacji i stażystek, lordzie Crouch, bo napiszę do kuzynki.
Na pewno jeszcze w sprawie tych wspólnych wątków się odezwę, ale to już drogą prywatną, nie wiadomo w jak dalekiej przyszłości.
Na pewno jeszcze w sprawie tych wspólnych wątków się odezwę, ale to już drogą prywatną, nie wiadomo w jak dalekiej przyszłości.
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Dzień dobry
Musimy się znać. Jesteśmy rówieśnikami, obaj byliśmy w Slytherinie, pewnie w tym samym dormitorium jako jeden rocznik i do tego zapewne jesteśmy spokrewnieni - tu skomplikowane drzewo genealogiczne - w skrócie Cedrina Rosier z domu Crouch, matka Tristana Rosiera, miała matkę z domu Travers. Z moich skromnych obliczeń wynika, że Ladu Crouch z domu Travers była z pokolenia naszych ojców, więc wcale nie jest to tak odległe pokrewieństwo.
Przechodząc jednak do kwestii ważniejszych. Nie mam pojęcia, czy jako dzieci byśmy się lubili, ale myślę, że moglibyśmy od tego wyjść. Widzę trochę to w formie spotkań rodzinnych podczas których sadzano Salazara i Amadeusa razem ze względu na wiek, początkowo nie odnajdywali wspólnego języka, ale z czasem znaleźli nić porozumienia. Amadeus zawsze spokojny, wyważony chłopiec w idealnie gładkiej szacie i gładko uczesanych włosach i obok rozczochrany Salazar, który wdrapywał się na każde drzewo próbując przekonać Croucha do dołączenia do niego, w podartych spodniach i ze zbytnim rozentuzjazmowaniem opowiadający o statkach. To, co ich łączyło to ciekawość świata, choć zupełnie inaczej ją rozumieli, ale w dzieciństwie zupełnie im to nie przeszkadzało, oboje słuchali się wzajemnie z zafascynowaniem, gdy opowiadali sobie o zupełnie różnych aspektach podróżowania po świecie. Potem nastąpił Hogwart, którego obaj nie lubili. Salazar pewnie tracił dla domu wszystkie punkty, które Amadeus dla Ślizgonów zdobywał. Wydaje mi się, że siłą rzeczy obracali się wciąż w tych samych kręgach, może z czasem różnice w charakterze zaczęły sprawiać, że dogadywali się coraz gorzej, Salazar zamiast spoważnieć stawał się coraz bardziej buntowniczy, miał kilku bliższych przyjaciół, o których się troszczył. Może kiedyś Amadeus wstawił się za Traversem pomagając mu uniknąć szlabanu, kiedy indziej Crouch mógł nabawić się problemów i Salazar wziął winę na siebie (nawet niekoniecznie z winy Amadeusa, może po prostu był świadkiem jak inni Ślizgoni znęcali się nad pierwszorocznym mugolakiem), w każdym razie myślę, że w Hogwarcie wciąż ich dziecięca przyjaźń mogła się od czasu do czasu odzywać. Potem jednak Salazar zniknął bez słowa jeszcze przed ukończeniem Hogwartu. Nie wiem jak zapatrywałby się na to w tym momencie Amadeus - Salazar zawsze był człowiekiem, który robił, co chciał i nie pozwolił się nikomu i niczemu ograniczać. Obaj też zostali ożenieni z kobietami wybranymi przez ojców, choć Salazar wyszedł na tym chyba odrobinę gorzej. Mogli na siebie wpaść też w Rzymie. Ale wydaje mi się, że w tym momencie ich relacje znacząco już osłabły, Salazar stał się bardziej powodem do wstydu niż wartościowym przyjacielem. Nie wiem, jak obecnie wyglądałby stosunek Amadeusa do Salazara, Travers Croucha pewnie szanuje, lubi, może uważa za nudziarza, ale pewnie żywi do niego sympatię, no chyba że Amadeus ostentacyjnie okazuje mu swoją pogardę.
To, co mi przychodzi do głowy na obecne relacje jeszcze, to może Amadeus potrzebował czasem skorzystać z nieoficjalnych i nieco nielegalnych działań, żeby popchnąć nieco rozmowy albo przeważyć nieco szalę na własną korzyść - może ktoś, kto twierdził, że nie potrzebuje angielskiej pomocy i nie zamierza za nią płacić nagle musiał zmierzyć się z problemem piratów plądrujących wybrzeże, albo potrzebował coś niepostrzeżenie przewieźć między kontynentami, albo przetransportować kogoś. Drobne przysługi, w zamian za które odpłacał się tym samym ostrzegając przed jakimiś kontrolami, pomagając może zdobyć jakieś zezwolenia. Relacje czysto zawodowe, może z odrobiną starej sympatii.
To taka moja propozycja, ale ogólnie jestem otwarta na wszystkie inne wątki w każdą stronę.
Musimy się znać. Jesteśmy rówieśnikami, obaj byliśmy w Slytherinie, pewnie w tym samym dormitorium jako jeden rocznik i do tego zapewne jesteśmy spokrewnieni - tu skomplikowane drzewo genealogiczne - w skrócie Cedrina Rosier z domu Crouch, matka Tristana Rosiera, miała matkę z domu Travers. Z moich skromnych obliczeń wynika, że Ladu Crouch z domu Travers była z pokolenia naszych ojców, więc wcale nie jest to tak odległe pokrewieństwo.
Przechodząc jednak do kwestii ważniejszych. Nie mam pojęcia, czy jako dzieci byśmy się lubili, ale myślę, że moglibyśmy od tego wyjść. Widzę trochę to w formie spotkań rodzinnych podczas których sadzano Salazara i Amadeusa razem ze względu na wiek, początkowo nie odnajdywali wspólnego języka, ale z czasem znaleźli nić porozumienia. Amadeus zawsze spokojny, wyważony chłopiec w idealnie gładkiej szacie i gładko uczesanych włosach i obok rozczochrany Salazar, który wdrapywał się na każde drzewo próbując przekonać Croucha do dołączenia do niego, w podartych spodniach i ze zbytnim rozentuzjazmowaniem opowiadający o statkach. To, co ich łączyło to ciekawość świata, choć zupełnie inaczej ją rozumieli, ale w dzieciństwie zupełnie im to nie przeszkadzało, oboje słuchali się wzajemnie z zafascynowaniem, gdy opowiadali sobie o zupełnie różnych aspektach podróżowania po świecie. Potem nastąpił Hogwart, którego obaj nie lubili. Salazar pewnie tracił dla domu wszystkie punkty, które Amadeus dla Ślizgonów zdobywał. Wydaje mi się, że siłą rzeczy obracali się wciąż w tych samych kręgach, może z czasem różnice w charakterze zaczęły sprawiać, że dogadywali się coraz gorzej, Salazar zamiast spoważnieć stawał się coraz bardziej buntowniczy, miał kilku bliższych przyjaciół, o których się troszczył. Może kiedyś Amadeus wstawił się za Traversem pomagając mu uniknąć szlabanu, kiedy indziej Crouch mógł nabawić się problemów i Salazar wziął winę na siebie (nawet niekoniecznie z winy Amadeusa, może po prostu był świadkiem jak inni Ślizgoni znęcali się nad pierwszorocznym mugolakiem), w każdym razie myślę, że w Hogwarcie wciąż ich dziecięca przyjaźń mogła się od czasu do czasu odzywać. Potem jednak Salazar zniknął bez słowa jeszcze przed ukończeniem Hogwartu. Nie wiem jak zapatrywałby się na to w tym momencie Amadeus - Salazar zawsze był człowiekiem, który robił, co chciał i nie pozwolił się nikomu i niczemu ograniczać. Obaj też zostali ożenieni z kobietami wybranymi przez ojców, choć Salazar wyszedł na tym chyba odrobinę gorzej. Mogli na siebie wpaść też w Rzymie. Ale wydaje mi się, że w tym momencie ich relacje znacząco już osłabły, Salazar stał się bardziej powodem do wstydu niż wartościowym przyjacielem. Nie wiem, jak obecnie wyglądałby stosunek Amadeusa do Salazara, Travers Croucha pewnie szanuje, lubi, może uważa za nudziarza, ale pewnie żywi do niego sympatię, no chyba że Amadeus ostentacyjnie okazuje mu swoją pogardę.
To, co mi przychodzi do głowy na obecne relacje jeszcze, to może Amadeus potrzebował czasem skorzystać z nieoficjalnych i nieco nielegalnych działań, żeby popchnąć nieco rozmowy albo przeważyć nieco szalę na własną korzyść - może ktoś, kto twierdził, że nie potrzebuje angielskiej pomocy i nie zamierza za nią płacić nagle musiał zmierzyć się z problemem piratów plądrujących wybrzeże, albo potrzebował coś niepostrzeżenie przewieźć między kontynentami, albo przetransportować kogoś. Drobne przysługi, w zamian za które odpłacał się tym samym ostrzegając przed jakimiś kontrolami, pomagając może zdobyć jakieś zezwolenia. Relacje czysto zawodowe, może z odrobiną starej sympatii.
To taka moja propozycja, ale ogólnie jestem otwarta na wszystkie inne wątki w każdą stronę.
Port, to jest poezjaumu i koniaku, port, to jest poezja westchnień cudzych żon. Wyobraźnia chodzi z ręką na temblaku, dla obieżyświatów port, to dobry dom.
Sama się szykowałam, żeby przyjść do Ciebie po relacje, ale mnie wyprzedziłaś.
Generalnie to chyba nie będę miała zbyt wiele do dodania, bo wszystko mi bardzo pasuje!
Skoro wychodzi na to, że jesteśmy w jakimś stopniu kuzynami, rodzinne spotkania jak najbardziej wchodzą w grę! Mały Amadeus na pewno nie byłby zachwycony towarzystwem takiego średnio okrzesanego rówieśnika, więc nie obeszłoby się bez początkowej niechęci z jego strony. Ale faktycznie ta fascynacja podróżami mogła stać się mocnym fundamentem późniejszej przyjaźni; Amadeus pewnie z chęcią opowiadałby Salazarowi o wszelkich zagranicznych gościach, którzy przewijali się w przez dom Crouchów, i dzieliłby się z nim egzotycznymi podarunkami przywiezionymi mu przez ojca, być może snując plany o jakichś wspólnych podróżach!
W Hogwarcie rzeczywiście mogły pojawić się między nimi zgrzyty; Amadeus mógł też postanowić sobie, że zreformuje niereformowalnego Traversa, żeby wreszcie spoważniał, co pewne przynosiło marne efekty i tylko frustrowało Croucha. W rezultacie Amadeus zaczął stopniowo odsuwać się od swojego dawnego kompana i tracić zapał, a gdy Travers zniknął, to pewnie utwierdziło Amadeusa w przekonaniu, że zmarnował czas, próbując ustawić go do pionu.
Ich ponowne spotkanie w Rzymie pewnie byłoby dosyć niezręczne i jeśli chodzi o ich relacje w chwili obecnej, to na pewno uległy pewnemu ochłodzeniu. Amadeus nigdy nie wyrósł z bycia sztywniakiem i do bólu przykładnym szlachcicem, dlatego zachowuje pewien dystans wobec Salazara, który - jego zdaniem - nie reprezentuje godnie swojego rodu. Ale mimo wszystko myślę, że Crouch może mieć wobec Traversa pewien sentyment z racji dalekich rodzinnych więzi, dawnej przyjaźni i lat spędzonych wspólnie w Hogwarcie, dlatego może znów zdarza mu się podejmować próby doprowadzenia Salazara do porządku? Może i patrzy na niego z niesmakiem i kręci głową, ale jednak próbuje mu czasem przemówić do rozumu, odciągnąć od pijaństwa, wyjaśnić jakieś polityczne niuanse, które mogły Salazara ominąć podczas jego nieobecności w Anglii, a może nawet sugeruje Traversowi, że z chęcią pomoże mu w poszukiwaniach nowej małżonki?
Jeśli chodzi o relacje zawodowe i pomoc przy politycznych pertraktacjach, to biorę ten pomysł w całości!! W sumie w ten sposób Salazar mógłby zyskać w oczach Amadeusa jakieś okruchy szacunku, no i sam Crouch bez wątpienia starałby mu się odwdzięczyć, używając swoich wpływów, załatwiając zezwolenia i przekazując poufne informacje z ministerstwa.
I to chyba tyle, koniecznie trzeba się gdzieś spotkać na fabule.
Generalnie to chyba nie będę miała zbyt wiele do dodania, bo wszystko mi bardzo pasuje!
Skoro wychodzi na to, że jesteśmy w jakimś stopniu kuzynami, rodzinne spotkania jak najbardziej wchodzą w grę! Mały Amadeus na pewno nie byłby zachwycony towarzystwem takiego średnio okrzesanego rówieśnika, więc nie obeszłoby się bez początkowej niechęci z jego strony. Ale faktycznie ta fascynacja podróżami mogła stać się mocnym fundamentem późniejszej przyjaźni; Amadeus pewnie z chęcią opowiadałby Salazarowi o wszelkich zagranicznych gościach, którzy przewijali się w przez dom Crouchów, i dzieliłby się z nim egzotycznymi podarunkami przywiezionymi mu przez ojca, być może snując plany o jakichś wspólnych podróżach!
W Hogwarcie rzeczywiście mogły pojawić się między nimi zgrzyty; Amadeus mógł też postanowić sobie, że zreformuje niereformowalnego Traversa, żeby wreszcie spoważniał, co pewne przynosiło marne efekty i tylko frustrowało Croucha. W rezultacie Amadeus zaczął stopniowo odsuwać się od swojego dawnego kompana i tracić zapał, a gdy Travers zniknął, to pewnie utwierdziło Amadeusa w przekonaniu, że zmarnował czas, próbując ustawić go do pionu.
Ich ponowne spotkanie w Rzymie pewnie byłoby dosyć niezręczne i jeśli chodzi o ich relacje w chwili obecnej, to na pewno uległy pewnemu ochłodzeniu. Amadeus nigdy nie wyrósł z bycia sztywniakiem i do bólu przykładnym szlachcicem, dlatego zachowuje pewien dystans wobec Salazara, który - jego zdaniem - nie reprezentuje godnie swojego rodu. Ale mimo wszystko myślę, że Crouch może mieć wobec Traversa pewien sentyment z racji dalekich rodzinnych więzi, dawnej przyjaźni i lat spędzonych wspólnie w Hogwarcie, dlatego może znów zdarza mu się podejmować próby doprowadzenia Salazara do porządku? Może i patrzy na niego z niesmakiem i kręci głową, ale jednak próbuje mu czasem przemówić do rozumu, odciągnąć od pijaństwa, wyjaśnić jakieś polityczne niuanse, które mogły Salazara ominąć podczas jego nieobecności w Anglii, a może nawet sugeruje Traversowi, że z chęcią pomoże mu w poszukiwaniach nowej małżonki?
Jeśli chodzi o relacje zawodowe i pomoc przy politycznych pertraktacjach, to biorę ten pomysł w całości!! W sumie w ten sposób Salazar mógłby zyskać w oczach Amadeusa jakieś okruchy szacunku, no i sam Crouch bez wątpienia starałby mu się odwdzięczyć, używając swoich wpływów, załatwiając zezwolenia i przekazując poufne informacje z ministerstwa.
I to chyba tyle, koniecznie trzeba się gdzieś spotkać na fabule.
Imienniku!
Tak jak bardzo chciałbym w imię dyplomacji brać ze wszystkimi pozytywy, tak tu chyba jak nic innego siądzie jakiś srogi negatyw. Płytka rywalizacja w Ministerstwie to raczej oczywistość, zresztą, zaostrzy się to pewnie gdy plany Lestrange'a co do stanowiska Ministra Magii wyjdą kiedyś na jaw, ale czy będziemy w stanie to podszyć poważniejszą głębią? Mój Deus już w Hogwarcie (gdzie, niestety, minął się z Twoim idealnie) dużo politykował i ściągał na siebie spojrzenia, długo po wyjściu stamtąd opublikował nawet parę książek filozoficznych. Widzę, że mości Crouch jest zapalonym zwolennikiem czystości, podczas gdy Lestrange trzyma(ł) się teorii o "szlachetnych dzikusach", tak dobrze znanej z historii podbojów Ameryki. Cóż mi dasz?
EDIT: Ach, no i Deirdre znów łączy mojego Amadeusa z kimś innym! Dla Lestrange'a była cenną pracownicą podczas jej obecności w Ministerstwie, dla Croucha, z tego co widzę, raczej upierdliwością? Możemy o to zahaczyć!
Tak jak bardzo chciałbym w imię dyplomacji brać ze wszystkimi pozytywy, tak tu chyba jak nic innego siądzie jakiś srogi negatyw. Płytka rywalizacja w Ministerstwie to raczej oczywistość, zresztą, zaostrzy się to pewnie gdy plany Lestrange'a co do stanowiska Ministra Magii wyjdą kiedyś na jaw, ale czy będziemy w stanie to podszyć poważniejszą głębią? Mój Deus już w Hogwarcie (gdzie, niestety, minął się z Twoim idealnie) dużo politykował i ściągał na siebie spojrzenia, długo po wyjściu stamtąd opublikował nawet parę książek filozoficznych. Widzę, że mości Crouch jest zapalonym zwolennikiem czystości, podczas gdy Lestrange trzyma(ł) się teorii o "szlachetnych dzikusach", tak dobrze znanej z historii podbojów Ameryki. Cóż mi dasz?
EDIT: Ach, no i Deirdre znów łączy mojego Amadeusa z kimś innym! Dla Lestrange'a była cenną pracownicą podczas jej obecności w Ministerstwie, dla Croucha, z tego co widzę, raczej upierdliwością? Możemy o to zahaczyć!
Witam drugiego Amadeusa!
Negatywów nigdy zbyt wiele, więc z pewnością mogła istnieć pomiędzy nimi rywalizacja na tle politycznym; Crouch mógł uważać Lestrange'a za niekoniecznie kompetentnego z racji tego, że pochodzi z rodu, który zwykle nie ingeruje w politykę w takim stopniu jak Crouchowie czy inne rodziny. Oczywiście traktował go z uprzejmością, ale na pewno kręcił za jego plecami głową, zastanawiając się, kto taki powierzył mu stanowisko. Poza tym myślę, że Crouch stąpa po ziemi zbyt twardo, żeby jakoś szczególnie przejmować się filozofią, więc pewnie doszło pomiędzy nim a jego imiennikiem do co najmniej kilku zagorzałych dyskusji na temat książek Lestrange'a, które Crouch mógł uważać po prostu za bełkot.
No i dodatkowym elementem sporów na pewno była kwestia mugolaków, do której panowie podchodzą w inny sposób, a jeżeli chodzi o Dei, to możemy o nią zahaczyć w ten sposób, że po prostu Amadeusowie () mogli się również spierać o użyteczność kobiet w polityce i generalnie życiu publicznym.
Teraz, kiedy relacje między Crouchami i Lestrange'ami uległy ociepleniu, Amadeus pewnie będzie się bardziej pilnował, żeby jednak nie dać po sobie poznać, jak bardzo drażni go Lestrange, ale nagle nie zacznie pałać do niego sympatią.
Negatywów nigdy zbyt wiele, więc z pewnością mogła istnieć pomiędzy nimi rywalizacja na tle politycznym; Crouch mógł uważać Lestrange'a za niekoniecznie kompetentnego z racji tego, że pochodzi z rodu, który zwykle nie ingeruje w politykę w takim stopniu jak Crouchowie czy inne rodziny. Oczywiście traktował go z uprzejmością, ale na pewno kręcił za jego plecami głową, zastanawiając się, kto taki powierzył mu stanowisko. Poza tym myślę, że Crouch stąpa po ziemi zbyt twardo, żeby jakoś szczególnie przejmować się filozofią, więc pewnie doszło pomiędzy nim a jego imiennikiem do co najmniej kilku zagorzałych dyskusji na temat książek Lestrange'a, które Crouch mógł uważać po prostu za bełkot.
No i dodatkowym elementem sporów na pewno była kwestia mugolaków, do której panowie podchodzą w inny sposób, a jeżeli chodzi o Dei, to możemy o nią zahaczyć w ten sposób, że po prostu Amadeusowie () mogli się również spierać o użyteczność kobiet w polityce i generalnie życiu publicznym.
Teraz, kiedy relacje między Crouchami i Lestrange'ami uległy ociepleniu, Amadeus pewnie będzie się bardziej pilnował, żeby jednak nie dać po sobie poznać, jak bardzo drażni go Lestrange, ale nagle nie zacznie pałać do niego sympatią.
Strona 1 z 2 • 1, 2
pan dyplomata
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Nieaktywni :: Powiązania