Wydarzenia


Ekipa forum
Jadalnia
AutorWiadomość
Jadalnia [odnośnik]19.09.18 19:07

Jadalnia

WIP

Tutaj łóżko a tam szafa,
tutaj dzieje się zabawa
Kilka słów i zdanek kilka
i opisu jest linijka
nie bądź gałgan dodaj opis,
Daj nam wyobraźni popis



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Jadalnia [odnośnik]03.10.18 17:29
27 sierpień

Wskazówki kieszonkowego zegarka, który między innymi dostała na siedemnaste urodziny, tak jak większość czarodziejów z dobrych rodzin, wskazywały godzinę dziewiętnastą dwadzieścia trzy. Powinna była się tu zjawić te dwadzieścia trzy minuty temu, zgodnie z zaproszeniem wystosowanym przez panią Goyle, jednakże punktualność raczej nie należała do jej mocnych stron. Nie miałaby śmiałości spóźnić się na zebranie Rycerzy Walpurgii, lecz do pozostałych spotkań podchodziła dużo bardziej lekceważąco. Uniosła dłoń, ozdobioną kilkoma srebrnymi pierścionkami, aby poprawić kosmyk brązowych włosów, które wymknęły się fryzurze. Nie należały do Sigrun. Nie były jasne i proste jak nitki kukurydzy, a ciemne i poskręcane w sprężynki loków; bo to nie Sigrun Rookwood pojawiła się u progu mieszkania numer pięć w jednej z kamienic w dzielnicy portowej, a daleka kuzynka rodzeństwa Goyle'ów ze strony matki, o której reszta z nich nigdy nie istniała. Betty Wilkes pojawiła się na świecie w jednym z ostatnich dni czerwca i zniknęła kilka nocy później. Zniknąć miała na zawsze, zapaść się pod ziemię i nigdy więcej się nie pojawić. Cóż, plany uległy jednak zmianie. Wraz z lipcem przeminął wisielczy humor Rookwood, za to pierwsza udana naprawa anomalii w Muzeum Figur Woskowych wprawiła ją w nastrój iście szampański; dlatego, kiedy koło południa ulicy Pokątne dostrzegła w tłumie sylwetkę małżonki Caelana, po prostu nie potrafiła oprzeć się pokusie, podpowiadanej przez złośliwy głosik w głowie, by nie zmienić się w rzekomą kuzynkę. Uczyniła to szybciej, niż pomyślała. Przyjęcia zaproszenia na kolację także nie przemyślała. Pokiwała głową i obiecała kobiecie przybycie, spoglądając na nią radośnie wielkimi, błękitnymi oczyma. Przez kilka następnych godzin starała się wyobrazić sobie jego minę. Wścieknie się, tego była pewna, sama by się wściekła i to jak. A jednak w pewien sposób pragnęła zagrać mu na nerwach. Dziesięć dni minęło od ich ostatniego spotkania, dziesięć dni pełnych ciszy i wzajemnej pretensji; nie rozstali się w zgodzie, a złości. Rookwood była pewna, ze Goyle ją właśnie wini za nieudolne próby naprawy anomalii i myśl ta ją rozjuszała. Niech się wścieknie, dobrze mu tak.
Betty Wilkes zapukała w drzwi i zaledwie kilka minut później zajęła już miejsce przy długim stole w eleganckiej jadalni; była czarownicą niewysoką, o bladej, naznaczonej piegami skórze, jasnych oczach i niskiej, filigranowej sylwetce - do Sigrun zupełnie niepodobną. Pani Goyle przeprosiła ją i zniknęła, najpewniej w kuchni, męskiej sylwetki Caelana wciąż nie dostrzegła. Czyżby miał być nieobecny? Nie odżałowałaby takiej straty. Rozsiadła się wygodniej na krześle, prawą dłoń kładąc na stole; długie paznokcie wystukiwały o blat miarowy rytm, a Betty po wścibsku rozglądała się po jadalni. Niektóre portrety przyglądały się jej z ciekawością.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Jadalnia [odnośnik]05.10.18 17:49
Prawdę mówiąc, niezbyt często przykładał wagę do tego, co mówi jego żona. Jej mdłe słowa wpadały jednym uchem Caelana, a wypadały drugim, kiedy on wciąż myślał o swych interesach czy planach na najbliższą przyszłość. Ona zaś powinna się już do tego przyzwyczaić lub pogodzić z faktem, że skuteczniejsze mogłyby się okazać listy czy notatki zostawiane przy butelczynie jego ulubionego rumu - zwłaszcza gdyby zapoznawał się z nimi w zaciszu swego gabinetu. Pewnie dlatego nie miał pojęcia na temat tego, z kim przyjdzie mu zjeść kolację tego wieczoru. Catriona poinformowała go o wizycie kogoś z rodziny, z Goyle'ów, jednak jego myśli krążyły wtedy wokół wartej wiele galeonów księgi, która płynęła do niego wprost ze Szwecji; kogo mogła mieć na myśli? Caley z mężem? Cadana z Eir? Nie wiedział; co więcej, nie przejmował się tym zbytnio.
Było już po dziewiętnastej, jednak tajemniczy gość wciąż się nie zjawiał. Caelan siedział w salonie, w skąpanym w blasku ognia fotelu; w rękach trzymał potwierdzenie ostatniej wpłaty wydane przez gobliny pracujące w banku Gringotta. Na kanapie siedział jego syn, wyraźnie znudzony, machający ciągle nogami; Catriona wystroiła go w odświętną szatę, na siebie założyła zaś sukienkę, której Caelan nigdy wcześniej nie widział na oczy - podkreślała jej zaokrąglony brzuch, zwiastun nadchodzącego wielkimi krokami porodu. Zrobiła też coś z włosami, na palce powsuwała pierścienie, tego jednak Goyle już nie widział, zbyt zajęty własnymi sprawami, interesami, nie zaś aparycją swej napuchniętej małżonki.
Krążyła ona od salonu do jadalni, stukając przy tym swymi obcasami, od czasu do czasu strofując narzekającego pierworodnego.
W końcu ktoś zapukał we wrota, to jednak nie skłoniło Caelana do powstania ze swego miejsca; wciąż czytał, ktoś inny mógł pełnić honory i zaprosić gościa do środka. Do jego uszu dobiegł kobiecy głos, znajomy kobiecy głos, wtedy jednak jeszcze nie rozpoznał tożsamości zaproszonej przez żonę niewiasty. Kilka minut później - kiedy nie mógł już tego odwlekać dłużej - powstał w końcu z wygrzanego fotela i ruszył, w ślad za najmłodszym domownikiem, do jadalni.
Dopiero wtedy, gdy ujrzał twarz Betty, zrozumiał.
- Panna Wilkes? - odezwał się cicho, niby to spokojnie, choć w jego głosie pobrzmiewała nuta narastającej złości. Zaciskał dłonie na oparciu jednego z krzeseł na tyle mocno, że aż pobielały mu knykcie. Może ona jeszcze nie rozumiała, że nie powinna z nim zadzierać? Nie powinna bawić się jego kosztem, kosztem jego wystarczający skomplikowanych relacji rodzinnych. Co chciała w ten sposób osiągnąć? I jakim cudem została zaproszona na tę kolację?
- Cóż za niespodzianka. Nie spodziewałem się panienki - dodał tym samym tonem głosu, wwierając się w nią surowym spojrzeniem zmrużonych groźnie oczu. - Siadaj - zwrócił się do syna, głową wskazując jedno z wolnych miejsc. Następnie on sam zajął miejsce obok niego, na twarz przyjmując maskę uprzejmego zaskoczenia.
Miał ochotę udusić Rookwood gołymi rękoma. Zaczął to sobie nawet wyobrażać.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Jadalnia [odnośnik]16.10.18 0:30
Na kilka chwil została pozostawiona sama sobie w eleganckiej jadalni, po której rozglądała się z umiarkowaną ciekawości. Pobieżnie przyjrzała się kilku obrazom wiszącym na ścianach; niektóre portrety posyłały jej zdziwione min, lecz musiały najpewniej zapamiętać jej obecność tu w ostatnich dniach czerwca. Nie pozwoliła sobie jednak na ironiczny uśmiech, na choćby kpiącą iskrę w oku. Wyciągnęła głowę w kierunku lustra, aby sprawdzić, czy Betty na pewno prezentuje się dokładnie tak jak zaledwie kilka tygodni wcześniej. Nie miała pewności co do piegów, być może szpeciły bladą skórę inną konstelacją, lecz któż by to zapamiętał? Drobną, tak zupełnie niepodobną do jej prawdziwej, twarz miękko okalały ciemnobrązowe loki. Wyglądała obco, nieznajomo, dziwnie. Nie budziło to jednak w Sigrun zdziwienia. Dawno już przestało jej sprawiać to dyskomfort. Odkąd tylko nauczyła się kontrolować dar, który otrzymała w genach wraz z czystą krwią, zwykła ubierać maski. Bawiła się nim wedle własnych zachcianek, czasami czerpiąc z tego korzyści materialne, innym razem dla zwykłej zabawy. Tego sierpniowego wieczoru nie miała konkretnego celu; nie przemyślała tego nawet do końca, lecz podobne lekkomyślne, irracjonalne zachowanie były jej właściwe w zasadzie od zawsze. Ujrzawszy na Pokątnej szanowną panią Goyle nie zastanawiała się nad konsekwencjami przybrania maski Betty Wilkes; uznała to za doskonały dowcip i okazję, by utrzeć Caelanowi nosa - za te wszystkie zawiedzione i pełne złości spojrzenia jakimi ją pożegnał. Milczał wtedy, milczał jak zawsze, w niewytłumaczalny sposób ją to uwierało. Czy dalej zdoła zachować stalowe nerwy, gdy ją tu ujrzy?
Uśmiechnęła się pod nosem, paznokciami wybijając nadal miarowy rytm, choć nieco bardziej niecierpliwie. Nie znosiła czekać i na całe szczęście nie wystawiono jej cierpliwości na próbę. Najpierw usłyszała ciężkie, znajome kroki, lecz spojrzenie w ich stronę posłała dopiero wówczas, gdy z ust gospodarza padło nazwisko wcale nienależące do niej.
-Kuzynie - uśmiechnęła się promiennie,, znów wchodzą w rolę dalekiej krewnej, dla której to spotkanie było nie mniejszą niespodzianką, lecz zarazem niezwykle miłą. Wyczuła w jego głosie nutę narastającej złości, ostrzegawczą i niepokojącą, w tamtym momencie - nic sobie jeszcze z niej nie robiła. Ściągnęła dłoń ze stołu, splotła ją z drugą na podołku, przyjmując pozę skromnej panienki. - Muszę przyznać, że ja także nie spodziewałam się, że powrócę do was tak szybko! - zaświergotała radośnie i słysząc ten obcy ton we własnych ustach miała ochotę zwymiotować. - Spotkałam Catrionę na Pokątnej przypadkiem i nie śmiałam odmówić zaproszenia na kolację - wytłumaczyła spokojnie, wytrzymując surowy wzrok Caelana; spojrzała mu w oczy odważnie, może zbyt odważnie jak na młodziutką, skromną kuzynkę.
- A ty jak się miewasz mój drogi? - zwróciła się bezceremonialnie do chłopca, nie pozwalając, by uśmiech zniknął z bladoróżowych ust. Niewiele ją to obchodziło, nawet w obliczu tego jak anomalie mocno dręczyły dzieci, nie mogła jednak oprzeć się pokusie wystawiania na próbę cierpliwości Caelana. Na ileż mu jej wystarczy? Czy zdołają dotrzeć do deseru nim zapragnie wcielić w życie mordercze plany, które najpewniej właśnie tkał we własnej głowie?


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Jadalnia [odnośnik]17.10.18 19:15
Teraz już rozumiał, co Catriona miała na myśli, kiedy mówiła o wizycie kogoś z jego rodziny. Pierwszy raz w życiu żałował, że nie słuchał jej z uwagą, a przez to nie przewidział tej - nadciągającej wielkimi krokami - katastrofy. Gdyby tylko przyłożył do tego nieco większą wagę i dowiedział się o wizycie drogiej kuzynki, to on ruszyłby do drzwi i bez wahania wyrzucił Rookwood nim jeszcze zdążyłaby przekroczyć próg tego domu. Na to było jednak za późno. Nie mógł jej już po prostu wyprosić, nie na oczach swego dziecka, na oczach żony, która z pewnością rychło powróci do jadalni, kiedy już tylko dopilnuje wszystkiego w kuchni. Nie mógł tego zrobić, gdyby jeszcze kiedyś musiała skorzystać z tej przykrywki, tak jak skorzystać z niej musiała po ucieczce z Azkabanu.
Bardzo żałował, że udzielił jej wtedy schronienia. A tym bardziej go to gryzło, ba, zżerało od środka, im wyraźniej widział, jak perfidnie wykorzystywała jego brak wyboru. Nie mógł jej wtedy wyrzucić na ulicę, nie mógł, jeśli nie chciał zostać uznany za zdrajcę. Bawiła się nim, bawiła się jego kosztem, teraz zaś wtargnęła w życie jego rodziny bez wyraźnego powodu.
Wyglądała zupełnie inaczej. Wyglądała delikatnie, niewinnie, bardzo młodo, co tylko potęgowało jego złość; przyjemna dla oka aparycja niebywale kontrastowała z podłymi zamiarami żmii, która chowała się za jej fasadą. Tym chętniej zacisnąłby swe palce na jej kruchej szyjce.
Rozsiadł się wygodnie, choć w jego postawie było coś sztywnego, coś nienaturalnego; powstrzymywanie buzujących w nim emocji wymagało od niego pewnego wysiłku. Prawdę mówiąc, nieco zaskoczony był tym, na ile Rookwood była w stanie podnieść mu ciśnienie. Z drugiej jednak strony - doskonale wiedział, że była nieobliczalna i bez skrupułów mogła zagrozić jemu i jego najbliższym.
- Doprawdy? - odparł powoli, bez większego zainteresowania, obdarzając ją niezmiennie surowym wzrokiem; jemu także robiło się niedobrze, gdy słyszał jej przesłodzony ton głosu. - To niesamowita historia. Chyba muszę pogratulować małżonce znakomitego pomysłu jakim niewątpliwie było urządzenie tej kolacji. - Jego ruchy, jego spojrzenie, wszystko to zadawało kłam wypowiedzianym przez niego słowom. Poprawił rękawy koszuli i wsparł łokcie na stole; gdyby tylko miał coś teraz pod ręką, z pewnością zacząłby się tym bawić.
Słyszał ciche stuknięcia obcasów; Catriona musiała już wracać do nich w towarzystwie zaczarowanej zastawy, która posłusznie lewitowała do jadalni. Nie mylił się - chwilę później pojawiła się tuż obok, dumna, wystrojona, a na stole pojawiły się dania, nad którymi musiała dumać już od rana.
Nie odzywał się nawet słowem; ciszę przerwała w końcu Betty, która zwróciła się do - równie zaskoczonego tym pytaniem - Cilliana.
- Dobrze, dziękuję - odparł po chwili, kątem oka zerkając ku twarzy siedzącego obok ojca; nie napotkał jednak jego wzroku, nie widział jego mimiki, toteż kontynuował mówiąc to, co uznał za słuszne. - Choć ostatnio nieco się tu nudzę. Chciałbym znowu odwiedzić nasz statek. - Był tylko dzieckiem. I najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z emocji, jakie żywił w tej chwili jego ojciec.
Catriona zajęła w końcu miejsce przy stole, patrząc na swoje dziecko z uśmiechem, choć z pewnością nie chciała, by mówił takie rzeczy, tym bardziej, by mówił je przy gościach. Caelan zaś zaciskał dłoń w pięść. Zaciskał ją na tyle mocno, że aż paznokcie wbijały mu się w skórę, a knykcie znów pobielały. Wzrokiem wwiercał się w twarz kogoś, kto podawał się za Betty; gdyby tylko mógł, wdarłby się teraz do jej głowy i sprawił jej przy tym niemałe cierpienie. Pozostawało mu tylko wyobrażać sobie, co zrobi, kiedy spotka ją następnym razem lub gdy zostaną sam na sam. Nie przerwał jej jednak, nie zwrócił uwagi synowi, nie wywrócił też stołu. Był opanowany - na ile można być opanowanym wyobrażając sobie takie sceny.
- Jedzcie, śmiało. Betty, polecam Ci żeberka, rodzinny przepis - przerwała ciszę pani domu wyginając usta w jednym ze swych wyćwiczonych uśmiechów. Następnie spojrzała na swego męża ze zdziwieniem i zaczęła nakładać sobie przystawkę.

| rzucam za Cilliana



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Jadalnia [odnośnik]17.10.18 19:15
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Jadalnia N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jadalnia [odnośnik]21.10.18 16:27
- Prawda? - rzekła nienaturalnie entuzjastycznym tonem. Na ładnie wykrojonych, nie tak pełnych jak prawdziwe, ustach Betty wciąż jawił się uśmiech, równie nienaturalny co sztywna postawa Caelana. Panował nad sobą, musiał, musiał podjąć grę, którą mu narzuciła, właściwie bez żadnej przyczyny. - Jest mi niezwykle przyjemnie mogąc być dziś waszym gościem - odpowiedziała niezmiennie słodkim głosem, nie opuszczając spojrzenia, śmiało spoglądając wprost w niebieskie tęczówki Caelana; doszukiwała się w nich iskier gniewu, złości. - To był naprawdę znakomity pomysł.
Rytm wybijany przez pantofle pani Goyle zdołał odciągnąć uwagę Rookwood od prowokowania jej małżonka bezczelnym spojrzeniem i uśmiechem, znów weszła w rolę skromnej, niewinnej młódki, która nie ukończyła jeszcze dwudziestego roku życia. Nie zastanawiała się nigdy nad tym jak Caelan wytłumaczy Betty, gdy Catriona w istocie zapyta teściową o kuzynkę, która nigdy nie istniała. To nie było jej zmartwienie.
Wzrok padł na ładną twarz Catriony, przesunął się w dół, aż do wyraźnie zaokrąglonego brzucha. Ciężarnych zdecydowanie nie należało narażać na zdenerwowanie, mogło to wszak zaszkodzić rozwijającemu się pod sercem dziecku, lecz nie zamierzała się przecież ujawniać, czyż nie? Musisz uważać, Caelanie. Wszystko w twoich rękach, mówiło jej spojrzenie, gdy zerknęła znów na niego ukradkiem. Zastanawiało ją jako Goyle tłumaczy sobie tę wizytę we własnej głowie, czy podobne pytania już się weń pojawiły. Jako pierwsza najpewniej nasuwała się zazdrość, nie miało to jednak pokrycia w rzeczywistości; nie czuła ani zazdrości, ani złości, gdy spoglądała na jego brzemienną żonę. Była ładną kobietą, owszem, spełniała wobec męża (chyba?) swe obowiązki, jednakże Sigrun od zawsze pogardzała rolą żony. Jak można było pragnąć dać się uwiązać na tak krótkiej smyczy mężczyzny?
- Anomalie nie dostarczają ci rozrywki? - spytała rozbawiona Betty, unosząc lekko brew; chłopiec wydawał się spokojny i opanowany, czyżby wdał się w ojca? Nie doszukiwała się jednak podobieństw; to była domena młodych matek i roztkliwionych przyszłych matek, rozkochanych w swoich latoroślach. Sigrun dzieci niewiele obchodziły, a rozmowę z Cillianem prowadziła tylko po to, aby zagrać jego ojcu na nerwach.
Czuła na sobie intensywność spojrzenia Caelana. Gdyby tylko wzrok mógł zabijać, padłaby teraz na ziemię bardziej martwa, niż gdyby rzucił w nią udaną Avadę Kedavrę. Rookwood nic sobie z tego nie robiła; bywała lekkomyślna, lubiła tańczyć na krawędzi - nie lekceważyła wszak Goyle'a, wiedziała do czego może być zdolny i że jest utalentowanym czarodziejem, właśnie dlatego postrzegała to spotkanie jako ekscytujące.
- Z chęcią, moja droga - zwróciła się do Catriony Betty takim tonem, jakby była absolutnie nieświadoma tego, że coś może być nie tak, że wcale nie dostrzega wzroku jej małżonka. Ochoczo nałożyła sobie porcję na talerz i już po pierwszym kęsie wyciągnęła dłoń w stronę ręki pani Goyle, aby zamknąć jej drobną dłoń na kilka chwil w przyjacielskim uścisku. - Naprawdę cudowne. Koniecznie musisz dać mi przepis!
Może ja i twoja żona zostaniemy najlepszymi przyjaciółkami, co ty na to, Goyle?


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Jadalnia [odnośnik]02.11.18 22:07
Miał ochotę wstać i wyjść - lub ewentualnie wstać i wyprowadzić ją z jadalni - jednak wciąż trwał na swym miejscu. Nie miał wyboru, jeśli nie chciał, by Betty, by ten nieproszony gość, nie objawił swej prawdziwej natury, a tym samym doprowadził do jeszcze mniej ciekawej sytuacji. Nerwy były niewskazane, zarówno dla Catriony, jak i Cilliana. On zaś nie miał zamiaru ryzykować i sprawdzać, jak jego najbliższa rodzina zareaguje na nagłą przemianę ledwie pełnoletniej kuzynki w szaloną Rycerkę, która w każdej chwili mogła zacząć grozić im różdżką. Tak jak groziła kiedyś jemu.
Powinien to potraktować jak lekcję, powinien wyciągnąć z tamtej sytuacji nauczkę, teraz jednak nie było czasu na plucie sobie w brodę. Była tu, w jego domu. On zaś musiał tańczyć tak, jak mu zagra. Gotować się ze złości, jednak nie wypraszać jej z kolacji. Znosić te wszystkie absurdalne zachowania w milczeniu.
Słyszał przecież, co mówiła do jego pierworodnego, widział, na jaką pozwoliła sobie poufałość względem żony - w myślach już układał plan zemsty, tylko to mogło utrzymać go przy zdrowych zmysłach.
- Anomalie dostarczają rozrywki nam wszystkim, nieprawdaż? - odpowiedział za Cilliana, spoglądając na niego przelotnie. Jego złość nie była zarezerwowana dla niego, jednak niekoniecznie musiał być tego świadom. Mówiąc to wygiął usta w niewielkim uśmiechu, zaś jego słowa nie brzmiały jak złośliwość czy przytyk, choć dla Sigrun mogły być bardziej wymowne niż dla reszty biorących udział w kolacji czarodziejów. Musiała pamiętać ich długie wieczory, które spędzili na nieudolnych próbach napraw miejsc spaczonych przez anomalie. Może i nie powinien z nią igrać, nie mógł jednak odmówić sobie tej drobnej przyjemności.
- Czasem wolałbym o nich zapomnieć - dodał jego syn, rumieniąc się przy tym, wlepiając wzrok w nałożone na talerz jedzenie. Nie spodziewał się, że kuzynka tak zareaguje, w tamtej chwili nie myślał też o zgubnej sile anomalii, co szybko zostało mu wytknięte.
Matka spojrzała na niego łagodnie, z nieskrywanym współczuciem; dzielnie znosiła wszystkie nieszczęśliwe wypadki, które spotykały ich z uwagi na tę szalejącą magię, szczególnie niestabilną w towarzystwie dzieci. Puściła już rękę ich drogiej kuzynki, wpierw jednak uraczyła ją życzliwym uśmiechem. Na pewno jej tego brakowało - okazji do spędzenia czasu z kimkolwiek innym niż jej gburowaty mąż i niesforny syn.
- Naturalnie, Betty, mogę ci go dać po kolacji, mogę ci go przesłać sową - zaoferowała się jak przystało na dobrą panią domu. Caelan zaś ciągle przypatrywał się im z uwagą, choć w międzyczasie nałożył coś sobie na talerz, nalał też alkoholu; młodej panienki nie pytał o to, czy chciałaby się napić wraz z nim, przecież to nie wypadało. I chcąc uprzedzić jej kolejne niewygodne pytania czy próby zagadania któregokolwiek z pozostałych zawodników, sam zadał jej pytanie, spoglądając na nią z tą samą surowością co wcześniej.
- Przypomnij nam, Betty, czym się teraz zajmujesz? I jak się miewają twoi rodzice? - powiedział cicho, lecz nie miał wątpliwości, że wszyscy go usłyszą; brzmiał neutralnie, choć nie przyszło mu to bez wysiłku. Wciąż gotował się ze złości.
Niech zmyśla, niech kłamie ile tylko chce; grał na czas, chciał ją zająć.

| rzucam za Cilliana



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Jadalnia [odnośnik]02.11.18 22:07
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Jadalnia N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jadalnia [odnośnik]07.11.18 15:37
Anomalie dostarczają rozrywki nam wszystkim, nieprawdaż?
Nieśpiesznie przeniosła na Caelana spojrzenie, na kilka uderzeń serca zastygając w bezruchu; zbił ją z pantałyku, na chwilę wyszła z roli, nie zapanowała nad własną reakcją - patrzyła na niego nienawistnie jak żmija szykująca się do ataku, a prawą dłoń zacisnęła pod stołem w pięść tak mocno, że wbiła boleśnie długie paznokcie we własną skórę. Uśmiech stał się zimny i krzywy.
- Jedni radzą sobie z nimi lepiej, inni gorzej, prawda? - odpowiedziała w końcu, lodowatym tonem. Jego słowa odebrała jako wymowną złośliwość, jako w końcu wyartykułowaną głośno pretensję, która wisiała pomiędzy nimi od ostatniego spotkania, a właściwie spotkań - pełnych niepowodzeń.
Ludzie mieli to do siebie, że czasami nie potrafili uczyć się na własnych błędach. Oni nie potrafili ich dostrzec podczas prób wyciszenia magii, nie mogli zrozumieć gdzie popełniają w procedurze błąd, wskutek czego doprowadzali jedynie do jeszcze silniejszego rozchwiania energii; a Goyle być może zapomniał z kim ma do czynienia, o tamtym wieczorze, podczas którego zaczęła ciskać w niego klątwami. Nie nauczył się jeszcze, by nie drażnić szaleńca?
Zmusiła się jednak, by znów uśmiechnąć się należycie. Jak Betty, jak niedawna absolwentka Hogwartu, młoda dziewczyna. Przed kilkoma tygodniami powiedziała, że w przeciwieństwie do reszty rodziny nauki pobierała w szkockiej szkole magii. Wolała nie ryzykować, że zostanie przyłapana na niewiedzy o podstawowych prawach rządzących Durmstrangiem; o północnym instytucie czarodziejstwa niewiele wiedziała. Wróciła spojrzeniem do Cilliana. - Taki duży mężczyzna z pewnością sobie z anomaliami poradzi, czyż nie, Cillianie? - spytała podchwytliwie, nie potrafiąc odmówić sobie złośliwości, którą sama kilka chwil wcześniej otrzymała. Obiektywnie rzecz biorąc - należało jej się, lecz sprawy nie potrafiła tak ocenić. W głowie Sigrun wina nie leżała po jej stronie, absolutnie nie.
- Będę ci bardzo wdzięczna, kochana - zaćwierkała znów. - Może być po kolacji - uściśliła; lepiej, aby sowa żony Caelana nigdy jej nie odszukała. Zabrała się do jedzenia, żeberka naprawdę były wyśmienite, pod tym względem nie można było pani Goyle odmówić talentu - a więc naprawdę nie potrzebował tu skrzata, a nudna małżonka jednak miała jakieś praktyczne zastosowanie. Zerknęła na alkohol, który znalazł się w szklance Caelana - ale nie jej. A Betty nie wypadało domagać się takiego trunku. Posłała mu krzywy uśmiech znad talerza, a w chwili, gdy zapytał czym się zajmuje - wepchnęła sobie do ust spory kęs, aby mieć moment na przemyślenie odpowiedzi.
Czym mogła się zajmować? Wymyśl coś szybko, ponagliła samą siebie w myślach.
- Pomagam w sklepie z kociołkami w Cliodnie, ale to chwilowe zajęcie. Szukam czegoś lepszego - skłamała gładko, uśmiechając się to do żeglarza, to jego żony; to pierwsze co wpadło jej do głowy. Przez ostatnie kilka dni rzeczywiście nieco czasu spędziła w Norfolk - śledząc mężczyznę podejrzewanego o wilkołactwo. Machnęła ręką, tym niedbałym gestem próbując przegnać niewygodny temat, zamiast tego podejmując inny. - A rodzice... Pan ojciec dobrze, lecz pani matka... - tu urwała, aby westchnąć ciężko i z rzekomym bólem - ... nie najlepiej. Dlatego nie będę mogła długo zostać - wyznała z żalem, grzebiąc widelcem w tym, co zostało jej na talerzu.
Długo nie, ale jeszcze kilka chwil - wytrzymasz tyle, Caelanie?


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Jadalnia [odnośnik]11.11.18 18:37
Zauważył przebijające się przez maskę Betty emocje, jawne szaleństwo, którego posiadaczką była Rookwood, a którego istnieniu uświadomiła go w trakcie tamtego pamiętnego spotkania. Inni mogli tego nie zauważyć, zbyt zajęci swymi talerzami, nie mający pojęcia, z kim tak naprawdę przyszło im obcować tego wieczoru. On jednak wiedział, dlatego też bez większego problemu dostrzegł tę zmianę, tę rysę na wizerunku idealnie odgrywanego podlotka.
Nie odwracał wzroku, bez lęku podchwytując jej nienawistne spojrzenie; może i była niebezpieczna, nieobliczalna, lecz z pewnością miała w sobie na tyle instynktu samozachowawczego, by nie chcieć przekonać się, jak potrafił walczyć w obronie swej rodziny. Swego jedynego - jeszcze - potomka.
- Z pewnością - odparł jej beznamiętnie, lakonicznie, nic nie robiąc sobie z jej lodowatego tonu głosu czy jawnej wściekłości. Domyślał się, że to może podziałać na nią jak płachta na byka, z drugiej jednak strony nie posądzał jej o to, by naprawdę chciała pokazać swą prawdziwą twarz. Traumatyzowanie jego najbliższych nie powinno leżeć w jej interesie. Czy jednak miała w sobie na tyle opanowania i samokontroli, by o tym pamiętać?
Cillian przestał grzebać w swym talerzu, gdy usłyszał kolejne słowa słodkiej kuzynki Betty. Widać było, że nie czuł się w jej towarzystwie komfortowo - z jednej strony chciałby na niej zrobić dobre wrażenie, z drugiej zaś czuł, że jest mu do tego szalenie daleko. Jednak zarówno on, jak i jego ojciec, nie mieli bladego pojęcia, do kogo zwraca się z tymi słowami. Taki duży mężczyzna...?
Nim jego syn otworzył usta, by odpowiedzieć - czy raczej spróbować coś odpowiedzieć - odezwał się Caelan.
- Naturalnie, Betty, nie musisz się o nas martwić - ciągnął tym samym tonem głosu. Bo choć nadal był na nią zły i z chęcią wytargałby ją stąd siłą, to wiedział, że obojętność zaboli ją bardziej - a przynajmniej tak mu się zdawało. Nie posądzał jej o żadne uczucia, w grę wchodziło jednak jej wybujałe ego. Rookwood dała mu się poznać ze strony kobiety, która nie lubi przegrywać - miał więc powody, by podejrzewać, że nie znosiła też, gdy ktoś ją ignorował lub krzyżował jej plany.
Goyle czuł, że teraz to on jest górą. Że powoli odzyskuje kontrolę, zaś Betty traci grunt pod nogami.
Catriona odpowiedziała jej niewielkim uśmiechem, wyraźnie zadowolona z okazanego jej zainteresowania, z chęci otrzymania przepisu. Przestała na chwilę jeść, odłożyła sztućce na talerz, a następnie położyła dłoń na wyraźnie zaokrąglonym brzuchu. Caelan posłał jej uważne spojrzenie, na chwilę odrywając wzrok od intruza; nie wyglądało jednak na to, by działo się coś niepokojącego, by musiał reagować czy wzywać uzdrowiciela. Kącik ust drgnął mu lekko, na jego ustach nie pojawił się jednak nawet blady uśmiech. Upił łyk alkoholu i spojrzał znów na ich gościa, który gorączkowo myślał nad przekonującą odpowiedzią na zadane przez niego pytanie.
- Lepszego? A dokładniej? - podchwycił; łapał ją za słówka, mając z tego niewielką satysfakcję, zmuszając ją tym samym do wymyślania kolejnych kłamstw, do gimnastykowania umysłu przy tworzeniu kolejnych wiarygodnych historii. - Przykro nam to słyszeć, bezzwłocznie poślemy do rodziców sowę - odparł na wzmiankę o rzekomej chorobie matki, nawet nie siląc się na odgrywanie bólu czy zmartwienia; wystarczy, że ona to robiła. - Co mówią uzdrowiciele? - zadał jej kolejne pytanie, a następnie odstawił szklankę na blat stołu i zaczął znów jeść, co jakiś czas spoglądając ku jej twarzy z umiarkowanym zainteresowaniem.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Jadalnia [odnośnik]01.12.18 19:11
Goyle pozostawał w błędzie, jeśli sądził, że przyszła tu, by zagrozić jego rodzinie, że przyjdzie mu walczyć w ich obronie. Nie mogła go za to winić, bo takie wnioski były po prostu oczywiste - cóż innego mógłby przecież myśleć? Wkradła się tu podstępem, kłamstwem, bezczelnie korzystając z własnego daru i tego, że przed kilkoma tygodniami uratował jej skórę - było to niewdzięczne i paskudne z jej strony, a mając świadomość szaleństwa, które w niej tkwiło i nieobliczalnej natury, to podobne wnioski były naturalne. Mimo wszystko jednak - błędne. Nie zamierzała przecież wyjawiać jego żonie prawdy, nie zamierzała uczynić jej krzywdy. Do takich uczynków potrzebny byłby jej bodziec, choćby w postaci zazdrości, a dotąd uczucia tego w kontekście Caelana nie znała - bo od początku była świadoma istnienia tej kobiety, nie zdjął wtedy obrączki. Może teraz czuła się zazdrosna jedynie odrobinę, gdy spoglądała w ładne oblicze Catriony. Nie spodziewała się, że będzie tak miła dla oka. Tłumaczyła sobie jednak w głowie, że musiała być paskudna dla ucha, skoro Goyle tyle czasu spędzał na morzu - i w ramionach innych kobiet.
Od rozmyślań o tym wyrwała ją próba wytrącenia jej z równowagi. Udana. Straciła rezon, na kilka chwil pękła jej maska, przez dziecko i jego matkę niezauważona. Rookwood zapanowała jednak nad sobą, wróciła do grania roli Betty; Goyle nie powinien był tego powtarzać, jeśli rzeczywiście nie chciał, by jego rodzinie stała się krzywda. Nie przyszła tu z zamiarem uczynienia jej Catrionie, czy ich synowi, lecz wytrącona z równowagi mogła o tym bardzo łatwo zapomnieć. W chwilach gniewu nie panowała nad sobą, wstępował w nią diabeł. A raczej wyłaziła z niej ta najbardziej paskudna część przegniłej duszy.
Mylił się sądząc, że przyszła tu z zamiarem uczynienia im krzywdy, lecz nie co do wyboru taktyki. Nie zareagował na oczywistą zaczepkę Sigrun, aluzję, którą jedynie on mógł przy tym stole zrozumieć, zachowując kamienną twarz. Nie spodobało jej się to. Nie po to tu przyszła, aby siedział jak słup soli - chciała skruszyć maskę obojętności i zimna, burkliwości i milczenia, sądziła, że jej się udało, do pewnego momentu. Kolacja przestała układać się tak jak sobie to ułożyła we własnej głowie.
Spojrzała na Catrionę gładzącą się po brzuchu. Uśmiechnęła się lekko, starając wyglądać przy tym przyjaźnie, co pasowało do Betty; w duchu nie poczuła niczego, niewiele obchodziło ją to życie rosnące pod sercem żony Caelana, nigdy nie rozumiała też istoty macierzyństwa i podobnych kobiecych zachowań. Jej samej podobnego instynktu po prostu brakowało.
- Być może staż w Ministerstwie Magii? - odparła podirytowana, że Goyle dalej ciągnie tak nudny temat. Jeszcze tego brakowało, by wypytał o konkretny Departament, Biuro... Choć tutaj pomysłów jej nie brakowało. Przez kilka lat pracy w tej instytucji zdążyła poznać jego strukturę dość dobrze. - Mówią, że dojdzie do siebie. Na to potrzeba jednak czasu, dlatego nie ujrzycie jej za prędko, ale przesyła wam pozdrowienia - powiedziała zawczasu, aby nie dopuścić do potencjalnego pytania o spotkania z rodzicami, które mogło paść z ust Catriony - wtedy całe to kłamstwo o kuzynce ze strony matki Caelana wyszłoby na jaw.
Dokończyła swój posiłek, czasami posyłając żeglarzowi znad talerza dziwne spojrzenia. Jego spokój zaczął działać jej na nerwy.
- Na mnie już pora. Bardzo dziękuję za gościnę. Było pyszne, moja droga - zaćwierkała, odkładając sztućce i ocierając usta serwetką. Zwróciła się po chwili do Caelana. - [b]Odprowadzisz mnie do drzwi, kuzynie?


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Jadalnia [odnośnik]05.12.18 18:16
Im dłużej tak siedzieli, tym bardziej odczuwał, że to on kontroluje tę sytuację. Nie miał wpływu na to, że Rookwood tu jest, nie mógł cofnąć czasu i zapobiec jej odwiedzinom, do tej pory nie uczyniła jednak niczego, co mogłoby zagrozić jego najbliższym, zaś od jej przybycia minęło już trochę czasu. Sama wybrała sobie tę rolę - naiwnej, bezbronnej kuzynki Betty, młodej panienki, którą mógł z łatwością poskromić. Łudził się, że również z tego powodu - lawiny niewygodnych pytań - postanowi ona zniknąć możliwie jak najszybciej, bez wpraszania się na noc czy Merlin raczy wiedzieć czego jeszcze.
- Pamiętaj tylko, że Ministerstwo nie jest już tak bezpieczne jak kiedyś - odparł bez większego zainteresowania, bez przejęcia wytykając młódce ignorancję. Po niedawnym pożarze chyba niewielu młodych czarodziejów marzyło o karierze w Ministerstwie. No, może oprócz niepoprawnych idealistów i lekkoduchów. Do której grupy zaliczała się Betty? Pokiwał w udawanym zamyśleniu głową, gdy ta mówiła o schorowanej matce; litości, Rookwood. Nie wiedział - i nie chciał wiedzieć - od kiedy bawiło ją odgrywanie takich scenek rodzajowych, wiedział jednak, że nie pozwoli jej na więcej takich popisów. Zamierzał o to zadbać. Im szybciej, tym lepiej.
- I my przesyłamy najszczersze pozdrowienia - odparł, nie poświęcając jej przy tym wiele uwagi. Kończył swój posiłek, dopijał resztkę alkoholu, zaś żona - choć nie wyglądała na zadowoloną - nie wtrącała się do tej wymiany zdań. Ranił ją, to pewne, jednak robił to od tak wielu lat, że przestał już na to zwracać uwagę.
Skupił się na gościu dopiero wtedy, gdy Betty oświadczyła, że na nią już pora. Doprawdy? Tak szybko? Przechylił lekko głowę, posyłając jej beznamiętne, przewiercające na wskroś spojrzenie. Widział, że Catriona chce coś powiedzieć, widział, że i syn jest zaskoczony przebiegiem tego spotkania, miał jednak nadzieję, że ograniczą pożegnania do minimum.
- Cieszę się, że ci smakowało, Betty - odparła prędko pani Goyle; była wyraźnie zasmucona decyzją o tak szybkim odejściu kuzynki. - Mam nadzieję, że uda nam się zobaczyć w najbliższej... - urwała, kiedy małżonek wszedł jej w słowo.
- Naturalnie - powiedział głośno, wyraźnie, powoli wstając od stołu. Nie miał zamiaru pomagać Rookwood z jej krzesłem; poczekał aż zbliży się do drzwi, by następnie podążyć jej śladem ku wyjściu z budynku. Szli w pełnej napięcia ciszy; Goyle liczył się z tym, że w każdej chwili mogła sięgnąć po różdżkę i spróbować mu zagrozić, skoro już zostali sami, skoro nic nie powstrzymywało jej przed pokazaniem prawdziwej twarzy.
W końcu stanęli przy drzwiach frontowych, zaś on - znów - nie pomagał jej z założeniem ewentualnego odzienia wierzchniego. Otworzył przed nią jedno ze skrzydeł, a następnie ręką wskazał na rozciągający się przed posiadłością ogród.
- Zapamiętam to - powiedział tylko cicho, nim w końcu zniknęła z jego domu.

| 2xzt



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Jadalnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach