Ailla Rosalie Macmillian
Nazwisko matki: Selwyn
Miejsce zamieszkania: Puddlemere
Czystość krwi: szlachetna
Status majątkowy: bogacz
Zawód: skrzypaczka
Wzrost: 172 cm
Waga: 64 kg
Kolor włosów: blond
Kolor oczu: szarozielone
Znaki szczególne: kwiaty wrzosu często wypadające spomiędzy włosów, perfumy o lekko słodkawym zapachu.
14 cali, dość giętka, cyprys, łuska popiełka
Gryffindor
wrończyk
Śmierć rodziców oraz braci
ognista, wrzosy, drewno, ognisko
Ona żyjąca na prywatnej wyspie
muzyka, sztuka, quidditcha, zwierzęta
Harpie z Holyhead
jazda konna, lot na miotle, wydawanie rodzinnych pieniędzy
wszystkiego po trochu
Jodie Comer
Nie sądzę żebym była na tyle interesującą osobą by na mój temat pisać wielostronicowe eseje. Niektórzy twierdzą, że gdy poznało się jedną arystokratkę w zasadzie poznało się je wszystkie. Trudno się z tym nie zgodzić ale dla doprecyzowania należy nas jeszcze podzielić na te z szczerym uśmiechem i na te wiecznie ponure. Zapewne to wszechogarniający przepych i bogactwo tak oszpeciły te porcelanowe twarze. Ale spokojnie, to tylko opinia niewiele znaczącej Macmillianówny. Jaka szanująca się czarownica słuchałaby kogoś kto wychował się wśród na wpół zdziczałych kornwalijczyków?
Osobiście uważam się za jedną z tych „uśmiechniętych”. Jedynym zmartwieniem mojego dzieciństwa było pytanie czy zdarzę dobiec do furtki prowadzącej na łąki zanim dopadnie mnie guwernantka czy ktoś ze służby. Wystarczyło, że do moich uszu doleciała groźba sugerująca, że o wszystkim dowie się moja matka bym niemal ze słyszalnym piskiem zatrzymała się w miejscu zdzierając przy tym podeszwy nowych pantofli. Tak, podobno była zdecydowanie krnąbrniejszym dzieckiem niż moi bracia. Nie sądzę, że można mnie za to obwiniać. Najzwyczajniej w świecie chciałam być taka jak oni. Zamiast lalek i kolorowanek chciałam wpinać się po drzewach i zdzierać sobie kolana. Ale nie, zawsze byłam i na zawszę już pozostanę delikatną Aillą, która idąc w ślady matki stała się prawdziwą damą. Marzenia o chłopięcych figlach na dobre porzuciłam mając jakieś 5 lat. Nagle całe dnia zajęła mi nauka dobrych manier, historii, języków obcych, baletu, retoryki czy jazdy konnej. Gdy jest się członkiem rodziny szlacheckiej płynna znajomość języka francukie stanowi niemal twój obowiązek. Natomiast znajomość łaciny w przyszłości miała mi zapewnić miejsce w gronie osób "wykształconych"...cokolwiek to znaczy. W pewnym momencie do mojego napiętego grafiku dopisano naukę gry na instrumencie. Tak naprawdę skrzypce wybrał mój ojciec. Do tej pory nie wiem, co nim kierowało. Może czuł, że to jedyny instrument godny młodej damy, który jednocześnie pozwoli na wyrażenie dzikości kryjącej się w sercu każdego Macmilliana. W ten sposób można idealnie podsumować mój dotychczasowy żywot. Niczym wahadło wiecznie zmieniałam stron. Gdy tylko w progach naszego domu pojawili się goście stawałam się Selwynem. Dobrze wyuczonymi gestami i pięknym słowem miałam oczarować każdego, kogo przede mną postawiono. Gdy wreszcie dom pustoszał mogłam spokojnie zrzucić ciasne pantofle i wyłożyć się na szezlongu ze śmiechem ( i może z lekkim niesmakiem) komentując liczne drobne oszustwa, których właśnie byłam świadkiem. Gdy poznasz jedną arystokratkę to tak jakbyś poznał je wszystkie. Co do mnie to jestem doskonale świadoma własnej hipokryzji. Jednak mimo wszystko jestem damą i to jedyny sposób na to by udało mi się przetrwać w tym zawiłym świecie. Nie pozostaje nic innego niż zakończyć ten fragment rodzinnym mottem, które w końcu stało się i moją życiową maksymom- przez trudy do gwiazd.
Jeśli chodzi o moją naukę w Hogwarcie to obyła się ona bez większych rewelacji. Byłam chyba jedynym dzieckiem, które nie trzęsło się ze strachu gdy nakładano mu na głowę Tiarę. Od dnia w którym dowiedziałam się czym właściwie jest Hogwart widziałam siebie z lwem wyszytym na piersi. Gdy Tiara w końcy wykrzyknęła "Gryffindor" z radosnym uśmiechem pognałam do stołu przy którym siedzieli już dwaj moi bracia. Macmillianowie od pokoleń należeli do właśnie tego domu. Nigdy nie brakowało nam odwagi, lojalności, szlachetności i szczerości. Chociaż może z tym ostatnim w moim przypadku sprawa nie wydawała się tak jednoznaczna. Kolejne lata minęły pod znakami przyjaźni, kłótni, wojen, miłostki i kolejnych egzaminów, podczas którego należało przynieść dumę swoim rodzicom. Tylko raz wylądowałam w gabinecie opiekunka mojego domu słysząc z jego ust ostrą połajankę. Wciąż uważam, że postąpiłam słusznie. Na piątym roku podczas nauki w bibliotece jeden z krukonów próbował włożyć mi rękę pod spódniczkę. Gdy zdałam sobie sprawę, co się dzieję uderzyłam go książką na tyle mocno, że jeden z jego zębów został na stole. List, który później dostałam od rodziców mam do dziś. Nawet moja matka nie wiedziała do końca czy jest ze mnie duma czy może jednak bardzo ją rozczarowałam. Inny niechlubny epizod z mojej przeszłości wydarzył się podczas wakacji pomiędzy czwartym a piątym rokiem. Podczas rodzinnego sabatu wraz z kilkoma kuzynkami udało nam się wykraść kilka butelek ognistej i zaszyć się w odległym kącie posiadłości. Nie jestem wstanie do końca opisać co tam się właściwie stało. Gdy byłam w trakcie zwracania tortu czekoladowego do jakieś starej wazy usłyszałam głosy moich braci. Wciąż pamiętam to nieznośne kołysanie i szarpanie gdy próbowali doprowadzić mnie do porządku zanim nasza matka się o wszystkim dowie. Po dziś dzień gdy biorę do ust coś mocniejszego widzę na ich twarzach chochlikowate uśmieszki. Zupełnie tak jakby oni nigdy nie robili głupstw. Dajcie mi chwilę a znajdę wam całą listę! Mimo to i tak dałabym się za nich pokroić. Chociaż oni już nie raz zdążyli się mnie wyprzeć. Wszystko za sprawą moich preferencji odnośnie drużyny w Quidditchu. Możliwe, że mają trochę racji określając mój wybór "ciosem w plecy". Nie sądzę by komukolwiek należało wytłumaczyć na czym polega związek rodziny Macmillianów z drużyną Zjednoczeni w Pudllemere. Moje zainteresowanie Harpiami próbowała wytłumaczyć rodzinną powinnością. Skoro uchodzimy za klan tolerancyjny powinniśmy też wspierać inicjatywy pokazujące równość kobiet i mężczyzn. Mogę sobie tak gadać do śmierci a coś czuję, że oni i tak mi tego nie wybaczą. Chociaż może to i dobrze, drobne kłótnie przy rodzinnym stole potrafią dodać deserowi odpowiedniego smaczku.
Wracając do kwestii Hogwartu to prawdziwy problem pojawił się na ostatnim roku, gdy trzeba było zdecydować jak będzie wyglądało moje dalsze życie. Z tygodnia na tydzień wpadałam na nowy pomysł. Od bycia dziennikarką poprzez bycie urzędnikiem Ministerstwa kończąc na zostaniu nauczycielką. Moja matka uznała dziennikarstwo za zawód niegodny dobrze urodzonej damy. Ojciec uświadomił mnie jak wyjątkowo nieciekawy jest świat polityki a z nauczycielstwa zrezygnowałam sama, gdy tylko zdałam sobie sprawę, że przez całe życie będę musiała użerać ze ślizgonami. Mijały kolejne miesiące a ja wciąż nie mogłam podjąć decyzji. Grożąca mi nuda i bezczynności wydawała się znacznie gorszą karą niż ślub z kimś z rodu Malfoyów.
W moim odczuciu przyjęto mnie do filharmonii tylko, dlatego, że dyrekcja musiała się jakość odwdzięczyć lady Macmillian za jej liczne darowizny. To, że na pamięć znałam większość utworów zaliczających się do kanonu muzyki klasycznej jeszcze nie świadczyło o tym, że się nadaje. Już pomińmy fakt, że Macmillian jak szeroko pojęty artysta to dla wielu wyższy poziom abstrakcji. Bez względu na wszystko zgodnie z wolą dyrygenta i dyrekcji siadałam wśród grona innych muzyków wygrywając utwory, które naćpanego cukrem trzylatka w końcu zmusiłby do snu. Nawet w momencie, w którym zaproponowano mi solowy występ mogłam grać jedynie powszechnie akceptowane kompozycję. Oczywiście nigdy nie ośmieliłam się powiedzieć tego głośno, ale odkąd nauczyłam się rozpoznawać dźwięki przedkładałam żywiołowe utwory cygańskie, szkockie czy też kornwalijskie nad te które kazano mi grać przy niemal każdej rodzinnej uroczystości. Uroczyście przysięgam, że któregoś dnia stanę na największej scenie w londyńskiej filharmonii i uświadomię wszystkich melomanów czym jest prawdziwa muzyka. Będę grała tak długo i tak wytrwale póki nie poczuję zapachu topiących się strun. Wówczas będę się uważała ze spełnioną artystkę. Podobno nią właśnie jestem.
To krótkie sprawozdanie powinno się zakończyć na tym jak widzę swoją przyszłość. Jeśli chodzi o kwestię małżeństwa nie boje się ani ślubu ani samotności. Już dawno zdążyłam zrozumieć, że jeśli mężczyzna jest głową rodziny to kobieta jest jej szyją. Zresztą nie sądzę by mój ojciec tym bardziej moi bracia pozwolili na to by stało mi się coś złego. Gdy ma się tak liczną i tak mocno kochającą się rodzinę staropanieństwo nie spędza snu z powiek. Rola „ukochanej ciotki” w zupełności mi wystarczy. Zresztą w ciągu ostatnich kilku lat zdążyłam się już w niej sprawdzić. Jednak to nie do mnie należy opowiadanie tych historii. Co do pozostałych sfer życia coraz częściej zastanawiam się nad zajęciem się testralami lub też oddaniu się pracy naukowej. Tyle, że przeczucie mówi mi, że nic z tego nie będzie. Czasem wydaje mi się, że moi bracia potrzebują mnie znacznie bardziej niż ja ich.
Statystyki i biegłości | ||||
Statystyka | Wartość | Bonus | ||
OPCM: | 8 | 3 | ||
Zaklęcia i uroki: | 9 | 2 | ||
Czarna magia: | 0 | Brak | ||
Magia lecznicza: | 0 | Brak | ||
Transmutacja: | 5 | Brak | ||
Eliksiry: | 0 | Brak | ||
Sprawność: | 9 | 3 | ||
Zwinność: | 10 | 3 | ||
Język | Wartość | Wydane punkty | ||
Język ojczysty: angielski | II | 0 | ||
francuski | II | 2 | ||
łacina | I | 1 | ||
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty | ||
Historia Magii | I | 2 | ||
Kłamstwo | II | 10 | ||
Opieka nad magicznymi zwierzętami | I | 2 | ||
Retoryka | II | 10 | ||
Spostrzegawczość | I | 2 | ||
Astronomia | I | 2 | ||
Zielarstwo | I | 2 | ||
Starożytne runy | I | 2 | ||
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty | ||
Wytrzymałość fizyczna | I | 2 | ||
Szlachecka etykieta | I | 0 | ||
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty | ||
Brak | - | 0 | ||
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty | ||
Gra na skrzypcach | III | 10 | ||
Wiedza o muzyce | II | 3 | ||
Wiedza o literaturze | I | 1/2 | ||
Wiedza o sztuce | I | 1/2 | ||
Wiedza o rzeźbie | I | 1/2 | ||
Tworzenie prozy | I | 1/2 | ||
Aktywność | Wartość | Wydane punkty | ||
Latanie na miotle | II | 7 | ||
Taniec balowy | II | 7 | ||
Taniec klasyczny | I | 1 | ||
Jeździectwo | I | 1 | ||
Genetyka | Wartość | Wydane punkty | ||
Genetyka (jasnowidz, półwila, wilkołak lub brak) | - | 0 | ||
Reszta: 2 |
różdżka i sowa
Ostatnio zmieniony przez Ailla Macmillan dnia 29.09.18 14:06, w całości zmieniany 4 razy