Ilion Crouch
Nazwisko matki: Parkinson
Miejsce zamieszkania: Londyn, Waterloo Avenue
Czystość krwi: szlachetna
Status majątkowy: bogacz
Zawód: urzędnik Wizengamotu, konsultant w dziale Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, znawca prawny, stenograf
Wzrost: 189 cm
Waga: 92 kg
Kolor włosów: jasnobrązowy
Kolor oczu: szaro-zielone
Znaki szczególne: wysoki wzrost, atletyczna sylwetka, mocne rysy szczęki, wąskie usta, z których wydobywa się głęboki, niski głos, rodowy herb na szpilkach od mankietów
11½ cala afromosia, sztywna, krew Reema
Ravenclaw
perkoz dwuczuby
nagrobek córki oraz swój własny
jemiołą, Burbonem, farbami oraz powietrzem z wybrzeża Aleksandrii
siebie na wysokim stanowisku zawodowym
gry hazardowe, dyskusje filozoficzne, językoznawstwo, kulturoznawstwo
skrycie - Sroki z Montrose
szachy czarodziejów, wyścigi na skrzydlatych koniach
koncerty orkiestrowe, fortepianowe, smyczkowe oraz śpiew trytonów
Joel Kinnaman
Anarchia, to określenie odległe konserwatywnej idei wpajanej dzieciom rodu sięgającego korzeniami, aż po lata świetności Troi. Niestety nie każde dziecko, które uczone było pewnych wartości, przykładało wagę do jakichkolwiek zasad. Beztroskie podejście przyciągało wiele problemów, ale czy w rzeczywistości dzieci nie powinny mieć nieco więcej możliwości do obejścia etykiety?
Ciężko było jakkolwiek ustać w miejscu, a tym bardziej skupić się na lekcjach włoskiego, na których to rodzicielce zależało bardziej niż samej umiejętności latania na miotle. Codzienne zajęcia z tutorami były mordęgą, co zabawne, bo było to głównie ich odczucie. Brak powagi i skupienia, a w szczególności zdolność przyciągania do siebie uwagi kierowały sesje edukacyjne na całkiem inne tory, których to z pewnością nie pochwalałby zapracowany ojciec. Opanowywanie trudnych słów, a także zasady savoir-vivru zdawały się ponad istotą wszelakiej zabawy, tak potrzebnej młodemu czarodziejowi. Perlisty śmiech, towarzyszący delikatnej twarzy siostry był wystarczającym poświadczeniem o właściwym zachowaniu. Jako drugi syn, nie spoczywała na nim ogromna odpowiedzialność, co też jako dziecko wyczuwał niemalże od podszewki, pozwalając sobie na lekkie uchyłki od etykiety w rodzinnej posiadłości. Dzięki umiejętności przemawiania, a także samej obserwacji potrafił odpowiednio dobrać słowa, kąsając tam, gdzie bolało najbardziej, choć trzeba przyznać, że sprawy publiczne, a w szczególności społeczne były mu dalekie od serca. Polityka pozostawała ciemną strefą, choć przy każdej odpowiedzi na dany temat starał się nie zdradzać własnej ignorancji.
Od zawsze najmocniejszą stroną jasnowłosego był język, a także i aparycja, o którą dbał czasem bardziej niż rówieśnicy. Pomimo że z natury wyróżniał się nadmierną energicznością i bardzo nietuzinkowym stylem, każdy element jego wizerunku był gruntownie przemyślany. Czasem miał wrażenie, jakby pomieszczenia oświetlały się wraz z jego nadejściem, a wszystko to winą przepięknych uśmiechów kobiet, które w domostwie tak często widywał. Przeciwieństwem tychże urokliwych osób był surowy konserwatysta, którego obecność była wyczuwalna na każdym kroku, choć jego sylwetka rzadko spotykana. Jedyną osobą, która zdawała się mieć jakikolwiek kontakt z mężczyzną był Amadeus, starszy brat zielonookiego. Zazdrość nigdy nie była wartością godną osób tak pozbawionych płytkich uczuć, jak Crouch, jednakże w czasie dorastania, kiedy to na czas wakacyjny najstarszy z rodzeństwa wracał do posiadłości, jasnowłosy poddawał się złości. Dziwnym trafem w jego przypadku zazdrość była wręcz zamiennikiem słowa złość, a wszystko to kwestią ponurego dziedzica, który na każdym kroku nosił głowę powyżej reszty, doszczętnie paląc nić porozumienia, którą mogliby nawiązać. Urażona duma Iliona dawała znać przy każdym nadejściu elokwentnego brata, czasem bijąc wręcz o absurd, którym była chęć posiadania najlepszej relacji z siostrą. Niemalże wszystkie gesty i słowa Amadeusa brane były pod krytycznym kątem, który nie pozwalał na stworzenie braterskich więzi.
Tiara nie musiała nawet osiąść na jego głowie, by wykrzyknąć Ravenclaw. Błyszczące, podekscytowane, zielone oczy i niezamykająca się buzia raczej mało odzwierciedlały cechy zdroworozsądkowego podejścia swoich podopiecznych domu Orła. Niemniej jednak nie było mowy o pomyłce. Poznając swoich rówieśników i niemalże błyszcząc swoim krasomówstwem, rozpoczął wdrażanie nabytych umiejętności manipulacji w rzeczywistości. Lekkoduszne podejście, a nawet i samo nazwisko przyciągało rówieśników jak magnes, dzięki czemu przechodzenie z klasy do klasy stało się dla Iliana wręcz błahostką. Prawdziwie zajmował się jedynie dalszą nauką uwodzenia dziewcząt, jazdą na latających koniach u jednego z zaprzyjaźnionych szlachciców z Hogwartu, dokształcaniem się w tańcu balowym, nabywaniem wiedzy o literaturze i muzyce. Wiele zajęć zajmowało jego cenny czas, którego nie spędzał na śledzeniu politycznej sceny, a tym bardziej zgłębianiu się w Historię Magii. Jego ignorancja w czasie buntowniczego okresu przechodziła pewne granice, choć jego zachowanie nie było wystarczająco odbiegające od normy, aby ktokolwiek miał informować nestora rodu. Wszystkie odchyły młodzieńca były w rzeczywistości niewinne, patrząc na skalę możliwości ich rozwoju. Wstąpienie do klubu pojedynków, a później nawet i Ślimaka, gdzie mógł pławić się w najznamienitszym gronie rówieśników, o których to słuch nie miał ginąć zbyt szybko, utwierdzały go w przekonaniu, iż może niemalże wszystko. Niestety piękne lata oderwane od ponurej posiadłości musiały się w końcu skończyć. Ich zwieńczeniem był Sabat. Pierwsze oficjalne pokazanie się na oficjalnej scenie arystokratów. Niemalże w trymiga Ilion odpuścił sobie wszelakiego rodzaju drobnostki, które sprawiały mu przyjemność w trakcie przeszłych lat nauki, oddając się edukacji Historii Magii, a także i nadrabianiu ostatnich działań politycznych. Na swoje szczęście będąc dosyć blisko rzetelnych informacji, nie miał zbyt wiele do nauki, ponieważ początek Wielkiej Bitwy Czarodziejów w Europie był niemalże na ustach każdego. Świadom, że chcąc zabłysnąć publicznie, musiał również wykazać nieco wiedzy i intelektu, choć jego wypracowana sylwetka i dopasowany strój były już wystarczająco apetycznym przedrostkiem jego osoby. Arystokracja zdawała się wręcz wchłonąć jego entuzjazm, momentami szydząc po kątach z jego nadmiernego braku ogłady co do kobiet i braku opanowania emocji, co było zadziwiające jak na dziecko z rodu Crouchów. To właśnie Sabat przyciągnął do niego niszę arystokrackich hazardzistów, których dyskrecja i nieprawe, choć bardzo wyważone słowa zrobiły na nim ogromne wrażenie. Młodzi, aspirujący na szare eminencje szlachcice, którzy otworzyli Ilionowi oczy na szarą rzeczywistość i możliwość poruszania niektórymi sznurkami w codziennych ułatwieniach życia, przystopowali nieco jego przyjazne zapędy.
Niedługo potem posada w Wizegnamocie, można powiedzieć, że niejakie spełnienie marzeń, choć to raczej słowa daleko odbiegające od prawdy, ponieważ Ilion od początku istnienia własnej świadomości wiedział, że stanie się kimś istotnym. Niestety jego bujne wyobrażenia o poważnej pracy spełzły na niczym, ponieważ zamiast uzyskać pozycję asystenta, został zesłany do działu administracyjnego jako stenograf, początkowo oczywiście odbywając staż. Zawód, który przyszło mu wykonywać, stał się niemalże skazą na jego perfekcyjnej prezencji za każdym razem, kiedy przyznawał się do tak mało wyróżniających zadań. Nawet bez perspektywy czasu Ilion wiedział, że było to spowodowane jego gadatliwą osobowością, którą różnił się od idealnego brata, niektórzy nazywali to nawet lekkodusznym podejściem, które wśród nieco starszej szlachty wzbudzało nieco zdegustowania. Był to sposób, jeśli nawet nie sugestia, odnosząca się do zmiany, jaką powinien przejść, aby osiągnąć coś więcej. Ilion był przekonany, że jego ojciec maczał w tym palce. Zamknięty pośród stosu papierów był przytłoczony, choć nie pokonany. Na przestrzeni lat okazało się, że sztuka stenografii pozwoliła dojrzeć mu do zainteresowania innymi językami. Magiczny świat zdawał się pochłaniać jego osobę, język goblidegucki stał się podstawą jego pierwszych badań, tak samo, jak język grecki, którego antyczne wartości zaczęły przemawiać, temperując nieco jego charakter. Umiejętności, które tak namiętnie ćwiczył okazały się bardzo pomocne przy wyjątkowej sytuacji, związanej z nagłym pojawieniem się goblina znającego jedynie swoją rodzimą mowę. Sprawa, w której ten miał zeznawać przed Wizengamotem zdawała się przegrana ze względu na brak tłumacza goblideguckiego, którego to przypadkiem dopadła choroba. Wtedy właśnie lekko ponad dwudziestoletni Crouch stanął przed drzwiami, które sam sobie otworzył. Wykorzystując własny spryt i dość bystry umysł, zapoznał się ze sprawą i zasugerował kilka zmian dotyczących sformułowań, które mogłyby urazić, a nawet odrzucić chęć współpracy goblina, dzięki którym dialog nabrał o wiele ciekawszego kolorytu. Jego sugestie i bezprecedensowe umiejętności w tłumaczeniu dały mu niemalże natychmiastowy awans, który skończył się w dziale Urzędu Łączności z Goblinami. Mimo to Ilionowi było mało. W przyspieszonym tempie odnalazł odpowiednie kontakty, które zagwarantowały mu otwarte drzwi w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, co zważywszy na ciężką sytuację polityczną w Czarodziejskiej Europie, było powodem do ekspresowego rozwinięcia skrzydeł. W pracy prezentując się od nieco poważniejszej i dojrzalszej strony, uzyskał możliwość asystowania przy różnego rodzaju delegacjach, głównie wysyłany do Grecji, rozpoczął naukę kolejnego magicznego języka. Ciężka przypadłość, której nabawił się czystokrwisty przełożony, w trakcie jednego z wyjazdów dotknęła wszystkich, a w szczególności Iliona, którego awans był niczym więcej jak kwestią czasu. Osiedlając się w ambasadzie greckiej śledzł wydarzenia związane z postacią Gellerta Grindewalda, zwycięzcy pojedynku z Albusem Dumbledore'm. bacznie obserwując reakcje poszczególnych rodów, a w szczególności działania Ministerstwa Magii.
Nagła zmiana Ministra Magii wcale nie zdziwiła dyplomaty stacjonującego w Atenach, choć należy przyznać, że bardzo podobał mu się slogan Grindelwalda. Nieco wyidealizowany pomysł nawiązania współpracy rodu Crouch z mężczyzną zdawał się wręcz idealnym pomysłem, choć odległość i brak szczególnych wpływów we własnych działaniach nazwiska nieco ograniczały jego możliwości. Pomimo to kawaler postanowił poczynić coś w kierunku, chociażby odnalezienia kontaktu, który mógłby ostatecznie przynieść jakieś owoce. Niestety posada, którą przyszło mu piastować, wymagała ogromu nakładów pracy i czasu, ponieważ doszło do momentu, w którym to zaczęto wymagać od niego znajomości kultury trytonów, a w szczególności ich języka. Zmuszony do dalszej nauki i polepszania swoich kwalifikacji przeniósł się do Trypolis, gdzie w bogatej bibliotece studiował kulturę oraz podstawy językowe wodników. Zafascynowany badaniami znów odciął się od rzeczywistości, powierzając własnemu asystentowi rolę ambasadora. Celem jego badań była wyspa Mikonos, gdzie poznał magiczne stworzenia i co lepsza, nauczył się ich podstawowej kultury. Jego nagłe zniknięcie w trakcie głównych obrad co do nowej władzy Anglii i zasad, które będą obowiązywały czarodziejów z Grecji, spowodowało, że pozycja ambasadora przepadła nieodwołalnie. Po latach prób wejścia na wysokie szczeble sam ściągnął się w dół. Kwestią czasu był powrót do kraju, gdzie jak się okazało głowa rodu zdecydowała nie tylko o jego ożenku, a także wybrance. Nadzieje na przyjazny powrót do rodzinnych stron spotkał się z ogromnym rozczarowaniem, które widoczne było głównie w oczach ojca, który wiedział o porażce Iliona. Poddając się wyborom i decyzjom starszych mężczyzn w rodzie, zrezygnował chwilowo ze wszelakich form pracy, starając się nadrobić zmiany prawne, które weszły wraz z rozporządzeniami nowego Ministra Magii. Nagła tragedia brata przysłoniła wszelakie plany co do jego osoby, dlatego z lekkim dystansem obserwował dziedzica rodu Crouch, który pozwala wciągnąć się w wir pracy. Posiadając nieco czasu do otrząśnięcia się nestora i ojca, postanowił poszukać odpowiedniej kandydatki na własną rękę, skupiając się na kolejnych elitarnych spotkaniach właśnie na kobietach. Po raz kolejny jego energiczna i bardzo kochliwa osobowość oczarowywała salony, znów oferując mu kilka pobieżnych relacji, z których niestety nie mógł korzystać, poszukując wybranki na dłużej. Brak odpowiednich kandydatek zmusił go do poświęcenia się pracoholizmowi. Wydawać by się mogło, że obaj bracia mieli zadziwiająco podobny sposób odreagowywania wszelakiego rodzaju porażek i frustracji…
Przepych, bogactwo i przede wszystkim nieszczere uśmiechy, powitały go po raz kolejny w Ministerstwie Magii.
"[…]Z pewnością jest lord świadom, jak wyglądają panele administracyjne, dlatego też postanowiono przydzielić lorda do departamentu Magicznych Wypadków i Katastrof, gdzie oczywiście będzie lord mógł asystować przy administracyjnych decyzjach.[…]"
Kolejna porażka, którą Ilion znów potraktował jako stan przejściowy. Wszystko było dla niego zabawą, której głównymi graczami byli właśnie Ci szlachetnie urodzeni, wyzwoleni od wszelakich zasad czarodzieje. Frywolne zachowanie w stosunku do poszczególnych jednostek traktowane było z pobłażaniem, głównie ze względu na brak dużej ilości osób zaangażowanych administracyjnie w jednostce, w której pracował Ilion. Kilka miesięcy wystarczyło, żeby znów uzyskać jakiś awans, choć w porównaniu do wcześniejszych swoich poczynań były to niezmiernie małe zmiany. Tym razem mógł przydzielać poszczególne zlecenia Łamaczom Klątw i wypełnianiać wszelakiego rodzaju formularze dotyczące ich postępów. Jak dawniej uzyskał możliwość powrotu do hazardu, tym razem włączając się również w świat używek, który nieodwołalnie panował na danym rynku. Przywracając swoje stare kontakty, znów skupił się na 'tu i teraz' niż jakimkolwiek planowaniu przyszłości. Być może przez ten brak uwagi został niemal agresywnie wyrwany ze snu.
Za trzy miesiące ślub.
Szok, niedowierzanie i przede wszystkim złość, że też nie dano mu możliwości doboru odpowiedniej towarzyszki życia, nie żeby jakiejkolwiek potrzebował, a tym bardziej chciał. Nestor, znając z opowieści postać Iliona jako frywolnego i dosyć delikatnie manipulującego czarodzieja nie pozwolił na jego wcześniejsze spotkanie z przyszłą lady Crouch. Jasnowłosy pamiętał tylko swój stres związany nie tyle co z osobowością, a urodą kobiety, za którą przyszło mu wyjść. Jego szczenięce zachowanie nie było do końca wyplewione i nawet w sytuacji tak dostojnej myślał jedynie o sylwetce, a także innych atutach dam. Na swoje szczęście albo i jego brak Rosalind Nott była spełnieniem wszystkich możliwych marzeń młodego czarodzieja. Suknia idealnie podkreślająca jej każdy kształt, twarz rozświetlała się przy każdym perlistym śmiechu, który wydobył się z jej piersi i oczywiście dwie, głębokie tęczówki, których nieokiełznany smutek wręcz wypalał się w jego duszy. W dniu ślubu mógł śmiało stwierdzić, że jest najszczęśliwszym człowiekiem pośród wszystkich żyjących. Jednakże pomimo powierzchownemu szaleństwu nad jej osobą, nie dał się stłamsić kobiecym wdziękom. Nauczony konserwatywnego i bardzo surowego podejścia co do pozycji kobiety w małżeństwie już w pierwszy dzień zdołał ukrócić jej fantazje o wymarzonym mężu. Wyjazd w celu oderwania się od rzeczywistości w prawdzie nie był miesiącem, a połową roku, którą to spędzili w Egipcie, kraju, z którego wywodził się przyjaźnie nastawiony ród Shafiq. Początkowo Ilion miał ogromny problem z opanowaniem swoich wyuczonych, jeśli nawet nie-wytresowanych zachowań, które niszczyły delikatną kobietę. Szanował ją jako swoją partnerkę, jednakże surowy obraz ojca, który wykładał mu odruchy prawdziwego męża w małżeństwie, był ponad uczucia, którymi darzył lady Crouch. Bardzo możliwe, że to właśnie przez jego stanowcze zachowanie nigdy nie okazała żadnego rodzaju sympatii, przybierając pozę posągu, którego blask potrafił rozświetlić najciemniejsze zakątki każdego pomieszczenia, a także i duszy. Wyjeżdżając do Egiptu, nie było mowy o spędzaniu czasu na plaży, ponieważ odczuwając ciężar małżeństwa i nadchodzącego dziecka, musiał jakoś się ustabilizować. Codzienne wizyty z Egipskimi czarodziejami otworzyły mu oczy na wszelakiego rodzaju użyteczne nowości, które wprowadzone do świata czarodziejskiego z pewnością podniosłyby standarty życiowe szlachciców, którzy mogliby w nowatorski sposób chwalić się bogactwem pośród reszty. Niestety miesiące w Egipcie musiały w końcu się skończyć na rzecz powrotu do rzeczywistości, a w szczególności pracy, choć z tak przepełnioną wiedzą o literaturze oraz muzyce nie było mowy o tej samej rzeczywistości co kiedyś. Postać lady Crouch wniosła bardzo dużo do życia Iliona, który pomimo pozy konserwatywnego męża, był w istocie zakochanym po uszy wyrośniętym dzieckiem. Rose nauczyła go podstaw gry na pianinie, zachęciła do nauki języka francuskiego, podzieliła się z nim własną wiedzą o literaturze i muzyce, choć aby jakkolwiek dowiedzieć się tych zagadnień Crouch musiał poświęcić bardzo dużo czasu, pomiędzy pracą w Ministerstwie. Czas oczekiwania na dziecko przeleciał niebywale szybko i choć dość długi wyjazd do Egiptu i sam proces poznawania żony zdawał się intensywny, jej nagła śmierć była rzeczywistym oderwaniem od podłoża. Dotychczasowa bańka bezpieczeństwa, w której Ilion żył z dnia na dzień nieodwracalnie pękła, zostawiając mu pod opieką maleńką córeczkę, której obecność potrafiła przypomnieć mu jedynie o własnych porażkach. Znów rzucając się w wir pracy pozwolił na wychowywanie własnej córki pod okiem rodziny w ponurej posiadłości.
Odcinając się niemalże identycznie jak starszy brat, postarał się o możliwości pracy w Ministerstwie Magii w dziale Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów MKCz jako łącznik, a później asystent głównego dyplomaty z czarodziejami greckimi. Po raz kolejny opuszcza Anglię na rzecz Aten, gdzie pełni rolę doradcy i asystenta ambasadora. Tym razem bez zbędnych perypetii i nieszablonowych zagrań, angażując się w scenę prawną, a w szczególności wystawiając na piedestał swoje umiejętności zachowania przy istotach magicznych, z którymi to w Grecji miał bardzo dużo styczności. Słysząc zza granicy o idiotycznych dekretach wprowadzanych przez Wilhelminę Tuft zastanawiał się jak polepszyć sytuację w Anglii, cały czas obserwując bieg wydarzeń z daleka. Nieco zaniepokojony działaniami czarodziejki postanowił zatroszczyć się o własną posadę, niemalże natychmiastowo odnajdując ewentualną pracę jako znawca kultury zarówno trytonów, jak i goblinów, co też stało się bardzo przydatne przy Greckich czarodziejach, którzy częściowo nie poświęcali się studiowaniu własnego dziedzictwa. Słysząc o jawnym przeciwstawieniu się mugolom ze stanowiska Minister Magii niemalże oniemiał, jednakże tragedia związana z rzezią nestorów poszczególnych rodów na Sabacie wzbudził w nim dreszcz. Ktoś chciał maczać palce w rodowych sprawach i choć popierał stanowisko 'większego dobra', wcale nie podobało mu się to, iż nieznajomy miał wystarczająco sił, by wybić tak istotne postaci wielu rodów. Niecały rok później do Grecji dochodzą plotki o wycofanie się Anglii z Konfederacji Czarodziejów MKCz, co sprowadza Iliona do wdrożenia planu awaryjnego. Ostając w Grecji niemalże zapomniał o własnej córce, która pozostawszy pod czujnym okiem w rodzinnej posiadłości, co jakiś czas przysyłała mu własne rysunki. Nagła zmiana Ministra Magii, kolejna zbyt pochopna decyzja, chęć udomowienia dementorów, skrajny upadek. Ilion nie był w stanie uwierzyć w brak szlacheckiego nazwiska na odpowiednim stanowisku i choć zmieniło się to w ciągu dwóch miesięcy, wynik wcale go nie zadowalał. Niestety jego umiarkowana neutralność bardzo szybko przerodziła się w przerażenie chaosem, który opętał czarodziejską część Anglii. Słysząc o potępieniu przez Ministra wiele szlacheckich rodów, a także pożarze w Ministerstwie, zaginionym Victorze Crouch'u oraz śmierci Anthonego Crouch'a…Ilion ze zdwojoną mocą chciał wyjść na scenę polityczną, jednocząc poszczególne zwaśnione rody, których udział mógłby pomóc w obaleniu czarodzieja, którego sprawność umysłowa była dalece od poprawnej! Z mocnym postanowieniem poprawy kraju odmówił dalszego pełnienia roli ambasadora w Grecji, spotykając w rodzinnym domu czteroletnią, przypominającą mu o żonie kruszynkę. Leda, ten mały łabędź Iliona.
Wraz z powrotem do Anglii musiał odnaleźć się na jakimś stanowisku, sugerując pozycję ambasadora w Grecji kompetentnemu asystentowi, z którego ojcem oczywiście rozegrał porządną partię szachów. Widok doszczętnie spalonego Ministerstwa Magii sprawił niemały kłopot co do odpowiedniej pozycji ze względu na uszczuplone w bogactwa miejsca pracy, a tym bardziej mało przyjazne nastawienie do samego nazwiska szlachcica. Znając swoje umiejętności i możliwość ewentualnego awansu po raz kolejny powołał się do urzędu Wizengamotu, zaczynając jako zwyczajny urzędnik, którego obowiązkiem było jedynie koordynować pracę stenografów, a czasem nawet i poprawiać ich poszczególne zapisy. Naturalnym był fakt, że wciąż pozostawał jednym z zaufanych dyplomatów co do komunikacji z zagranicznymi czarodziejami, w szczególności z Grecji, a także i samych magicznych stworzeń, choć jego działania w tym zakresie nie były w żaden sposób dokumentowane, ale czyż to nie była tylko kwestia czasu?
Głównym problemem w ponownym dostosowaniu się do Angielskiej rzeczywistości było podejście do kobiet. Po śmierci żony, kiedy jego zielone tęczówki nieco zmatowiały, odkrywając również szare plamki, kultura stosowana do dam pracujących i posiadających własne zdanie znacznie się polepszyła. Bardzo możliwym były osiągi przeciwnej płci na skalę światową. Ilion zauważając postęp między klasami, musiał również zaakceptować fakt niecodziennych przypadków dam, które miały coś do powiedzenia i co lepsza, był w stanie je wysłuchać. Nie do końca potrafił zaakceptować równość pomiędzy płciami, jednakże rozumiał wyjątkowe przypadki, które tak mocno odstawały od reguły. Bardzo możliwe, że przyczyniło się do tego wiele lat spędzonych poza ramami rodzinnej posiadłości, a nawet odważnego i buńczucznego zachowania już za młodu, kiedy to pracował w Ministerstwie z urokliwymi damami. Sama strata żony, która ewidentnie nie była szczęśliwa w ich małżeńskim związku, czego starała mu się nie okazywać, dała wiele na znaczeniu w dalszym podejściu do kobiet wiążących ze sobą na stałe. Pomimo odwiecznej etyki i zasad dobrego wychowania, starał się wytępić z głowy wpajane od dziecka przekonania co do konserwatywnego zachowania, które rzadko stosował do swoich wcześniejszych przelotnych znajomości. Jednakże możliwości co do sprawdzenia własnego zachowania w kontaktach z płcią przeciwną w najbliższym czasie jego powrotu było wielkim fiaskiem, ponieważ było jeszcze tak wiele rzeczy do zreformowania!
Noc zazwyczaj kojarzyła się z ponadczasowymi obserwacjami nieboskłonu, a nawet i samego księżyca, którego poświata posiadała pewnego rodzaju moc. Tą zdolnością przyciągania wzroku była z pewnością nutka romantycznych historii, które rzadko kiedy były pomijane przy okazji klasycznych opowiadań. W tym wypadku można pokusić się o stwierdzenie, że Aleksandryjskie plaże, na których nocna pora nie obowiązywała co do spadku temperatury, miały w sobie o wiele więcej uroku o tej porze. Na początku sierpnia, kiedy to na dłoni Iliona był już masywny pierścień, który swoim wyglądem przypominał bardziej sygnet, szlachetne wychowanie co do nieustępliwości małżeńskiej przymrużyło lekko oczy, wyszli razem na plażę.
Uczucie piasku przesypującego się pomiędzy nogami, widok zachwytu w tych ogromnych oczach, płochliwych reakcji przy każdym przyłapanym spojrzeniu, zaróżowionych policzków od wiatru, który również rozwiewał kaskadę włosów Rose, sprawiał, że w klatce piersiowej zielonookiego szlachcica pojawiała się jakaś ściskająca siła. Nie wiedział o istnieniu miłości, wręcz nie wierzył w tak ckliwe słowa, choć czuł pianę emocji, które były skutkiem fal uderzających o kamienie napotykane na drodze. Niewinność jego młodziutkiej żony była wręcz przytłaczająca, co bardzo utrudniało mu wejście w rolę oschłego drania, dla którego zdanie lubej nie było istotne. Jednakże moment, w którym nieświadomie złapała go za nadgarstek, wskazując z zafascynowaniem dwa ptaki, które kłaniały się sobie wzajemnie, sprawił, że na moment zapomniał o etykiecie, pozwalając dać opanować się entuzjazmowi żony. Obezwładniające uczucie szczęścia, którym była pierwsza inicjatywa z jej strony co do jakiegokolwiek dotyku, podszyta pod względną obserwację magicznego tańca godowego perkozów dwuczubych. To właśnie subtelne muśnięcia rękawów zwiewnej, białej koszuli, w której wyglądała niczym istota idealna w każdym calu, a także jej ciepła, drobna dłoń na jego nadgarstku zawsze pozwala mu wyczarować symbol jedynego momentu wyłamania się z wyuczonych ram męża idealnego.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 15 | +2 różdżka |
Zaklęcia i uroki: | 16 | +3 różdżka |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 9 | +7 waga |
Zwinność: | 7 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Język włoski | II | 2 |
Język grecki | II | 2 |
Język francuski | I | 1 |
Język trytoński | II | 2 |
Język goblidegucki | II | 2 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Retoryka | III | 25 |
Kłamstwo | II | 10 |
Historia Magii | II | 10 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Odporność psychiczna | II | 5 |
Szczęście | I | 5 |
Szlachecka etykieta | I | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | ½ |
Muzyka (wiedza) | I | ½ |
Muzyka (fortepian) | I | ½ |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Taniec balowy | I | 1 |
Jazda na skrzydlatych zwierzętach | I | 1 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Genetyka | -- | 0 |
Reszta: ½ |
Kania Ruda