Victor Greyback
Nazwisko matki: Stainwright
Miejsce zamieszkania: Auchavan, Szkocja
Czystość krwi: Czysta
Status majątkowy: raczej ubogi
Zawód: pracownik magicznego tartaku
Wzrost: 189 cm
Waga: 80 kg
Kolor włosów: blond
Kolor oczu: niebieski
Znaki szczególne: blizny na plecach i ramionach, kilka blizn na twarzy oraz dłoniach, dłuższe blond włosy, przeważnie spięte w kucyk.
Dziki bez, Sierść Ponuraka, 12 cali, sztywna
Slytherin
Chart Szkocki
Wilkołak nad rozszarpanymi zwłokami jego matki
Zapach świeżo ściętego drzewa, starych ksiąg, psiej zagrody w rodzinnym gospodarstwie
Siebie, wyleczonego z likantropii
Bieganie, rzeźbienie w drewnie
nie kibicuje
Bieganie, pływanie
Spokojnej, stonowanej, przeważnie muzyki poważnej
Garrett Hedlund
Pierwsze promienie słońca nieśmiało wyjrzały zza koron drzew, by kilka minut później wpaść przez brudne okno do małej izby na poddaszu, a następnie oświetlić twarz mężczyzny. Skrzywił się niezadowolony i powoli otworzył zaspane oczy. Nie było mowy o tym, by się wyspał, w zasadzie nie wyspał się od 11 lat. Obrócił twarz w kierunku okna, a przez głowę przemknęła mu myśl skierowana do słońca „Ty też mnie nienawidzisz, co?”
Nigdy nie postrzegał swojego dzieciństwa jako złego czasu, wręcz przeciwnie. Mieszkali w dość dużym gospodarstwie pod lasem w okolicach Over Stowey. To ciekawa i spokojna okolica, do Londynu mieli jakieś 250 kilometrów na wschód i niecałe 10 km do Kanału Bristolskigo. Wieś nie miała dużej ilości mieszkańców i praktycznie wszyscy się tu znali, więc można powiedzieć, że panowała w niej niejako rodzinna atmosfera.
Urodził się na początku marca 1926 roku w szpitalu św. Munga i od pierwszych chwil rozkochał w swoich niebieskich oczach większość damskiego personelu. Dostał imię po pradziadku, który swojego czasu był szanowanym brygadzistą. Miał nosić imię Victor z godnością. On sam był dumą swoich rodziców. Jego matka, wspaniała uzdrowicielka na oddziale urazów magipsychiatrycznych, nie widziała poza nim świata, a ojciec już planował przyszłość pierworodnego w szeregach brygadzistów, do których sam należał. W końcu mały był Greyback’iem, więc co innego mógł robić w życiu?
Już od najmłodszych lat został poddany twardemu systemowi wychowawczemu, który był praktykowany w jego rodzinie w zasadzie od zawsze. Zaczął chodzić mając zaledwie 9 miesięcy. Z jednej strony wszyscy się cieszyli, że chłopiec tak szybko się rozwija, jednak jego szybka nauka chodzenia zaczęła z czasem sprawiać kłopoty. Mały Victor często wbiegał do zagrody, w której jego dziadek trzymał hodowane przez siebie charty. Psy doskonale znały chłopca, gdyż często go tutaj przyprowadzano, jednak czasami zdarzało się, że kiedy młodzieniec chciał któregoś pogłaskać przez kratę ten go boleśnie ugryzł. Takie sytuacje miały miejsce najczęściej przed polowaniami. Po fakcie ojciec rugał go ostro, a matka tuliła zapłakanego chłopca i opatrywała mu ranę.
W wieku 5 lat miał za sobą lekcje strzelania z łuku i kuszy, które odbywały się pod pilnym okiem dziadka Richarda, staruszek chciał być pewny, że jego wnuk wyrośnie na godnego reprezentanta rodu Greyback’ów. Magiczne zdolności chłopca objawiły się rok później. Tego dnia oszczeniła się jedna z jego ulubionych podopiecznych, którą zajmował się w dziadkowej hodowli i mały Victor za wszelką cenę chciał zobaczyć szczeniaki. Ojciec zabronił mu tego kategorycznie, jednak uparty blondynek i tak postanowił postawić na swoim. Kiedy nikt nie patrzył przekradł się do zagrody gdzie dziadek umieścił świeżo upieczoną mamę z dziećmi. Napotkał jednak przeszkodę w postaci zamkniętych drzwi. Sfrustrowany i zły, że tata i dziadek mu wszystko utrudniają, zacisnął dłonie w piąstki i tupnął niezadowolony nogą patrząc z uporem maniaka na drzwi. Jak na zawołanie chwilę później zamek odskoczył, a drzwi się otworzyły. Chłopiec był tak szczęśliwy, że zobaczy jednak szczeniaki, że nawet nie zwrócił na to uwagi. Miał jednak obserwatora, który widział całe zajście. Dziadek, znając swojego wnuka, podążył za nim do zagrody i był świadkiem ujawnienia się magicznych zdolności najmłodszego Greyback’a.
Kolejne lata minęły Victorowi przeważnie na nauce. Miał mało czasu na zabawę, jednak o dziwo nie przeszkadzało mu to. Doskonalenie umiejętności strzelniczych, rozpoczęcie nauki tropienia oraz zdobywanie wiedzy na temat historii jego rodziny, a przede wszystkim wilkołaków wypełniały mu dni. Nie można zapomnieć, że ojciec zwracał również uwagę na trening fizyczny, wiedząc, że w zawodzie brygadzisty jest on również bardzo ważny, jak nie najważniejszy. Dlatego chłopiec codziennie ćwiczył pod pilnym okiem ojca, a czasami też biegał po lesie, który znajdował się niedaleko jego domu. Naprawdę to wszystko lubił, sprawiało mu to frajdę i cały czas chciał wiedzieć więcej.
Nic więc dziwnego, że dzień przed swoim pierwszym wyjazdem do Hogwartu zapowiedział rodzinie, że będzie robił wszystko by przynieść im dumę, a po ukończeniu szkoły będzie składał papiery na kurs na brygadzistę. Bardzo duży wpływ na decyzję 11-latka miała historia, którą opowiedział mu dziadek kilkanaście dni wcześniej. Tamtego wieczoru Victor dowiedział się dlaczego nie ma babci. Stary Greyback poinformował go, że jego babka została zamordowana z zimną krwią przez wilkołaka. Dowiedział się, że podobnie jak jego ojciec, była ona brygadzistką, jednak podczas ostatniego z jej polowań zawiodło wiele rzeczy i Melinda Greyback skończyła z rozszarpanym gardłem. Było to wiele lat przed jego narodzinami i zarówno ojciec jak i dziadek nie lubili o tym rozmawiać.
Victor pojechał do szkoły zdeterminowany i żądny wiedzy. Tiara Przydziału skierowała go do Domu Węża, w którym chłopak spędził kolejne 7 lat. Ten czas również wspominał jako miły. Zdobył kilku dobrych znajomych, z którymi spędzał czas kiedy tylko miał okazję. Nie ma co ukrywać, lata w Hogwarcie wynagrodziły mu te wszystkie dni bez zabawy. Odbił je sobie w murach zamku. Kiedy już mógł bardzo często wychodził do Hogsmeade i długo przesiadywał z przyjaciółmi popijając kremowe piwo. Na czwartym roku udało mu się dostać do drużyny quidditcha na pozycje ścigającego. Był z tego powodu zadowolony, gdyż to pomagało mu doskonalić jego umiejętności fizyczne, na które tak naciskał ojciec, a przy okazji sprawiało mu to sporo frajdy. Do końca szkoły piastował tą pozycję, jednak nie planował swojej przyszłości wiązać z Quidditchem, chociaż był w tym całkiem niezły.
Pomimo tych drobnych rozrywek nie zapomniał o nauce. Skupił się przede wszystkim na OPCM i Zaklęciach wiedząc, że podczas aplikowania na kurs brygadzisty właśnie te dwa przedmioty mają największe znaczenie. Jednym z jego ulubionych przedmiotów była także ONMS. Co prawda nigdy nie udało mu się uzyskać z tego najwyższej oceny, jednak zawsze miło wspominał te zajęcia.
Jego matka zawsze mówiła, że z urokiem odziedziczonym w większym stopniu po ojcu, z pewnością znajdzie sobie szybko wybrankę serca. I choć Victor zawsze machał na to ręką, twierdząc, że ma na to dużo czasu, to właśnie w ostatniej klasie go trafiło. Wcześniej miał dwie dziewczyny, jednak rozstał się z nimi. Z pierwszą zerwał, gdyż okazała się pochodzić z mugolskiej rodziny, a jednak on jako Greyback nie był przychylnie nastawiony do mugolaków, a z drugą się po prostu nie dogadywał. Ta jednak była jego zdaniem idealna, Ślizgonka z jego rocznika, czystokrwista czarownica, a do tego piękna niczym wschód słońca. Potem pluł sobie w brodę, że nie zwrócił na nią uwagi wcześniej. Mało brakowało, a przez to feralne zauroczenie zawaliłby owutemy. Opamiętał się jednak w porę, zdając sobie sprawę, że nie ma u niej najmniejszych szans. Z resztą panna ta kręciła się przy Tomie Riddle’u, który nigdy mu się jakoś specjalnie nie podobał. Bawiło go niejako jego kółko wzajemnej adoracji, a to czym się zajmowali nie za bardzo wchodziło w krąg jego zainteresowań. Dlatego ponownie przysiadł do nauki, zostawiając za sobą ten miłosny epizod, dzięki czemu udało mu się zaliczyć testy na wymagane oceny, by podejść do kursu na brygadzistę.
Kiedy wrócił do domu z informacją, że dostał się na kurs, ojciec i dziadek byli z niego bardzo dumni, a matka nie posiadała się z radości. Syn od urodzenia był oczkiem w głowie Rosalie Greyback i bardzo się cieszyła, że układa mu się w życiu. Nawet jeśli nie znalazł sobie jeszcze panny. Pani Greyback nigdy nie ukrywała, że chce zostać babcią i nie jednokrotnie powtarzała to synowi. Victor uspokajał ją wtedy, że pomyśli o rodzinie dopiero wtedy, gdy dostanie stałą pracę i jako tako się ustawi.
Życie jednak napisało dla niego inny scenariusz.
Tydzień przed rozpoczęciem kursu ojciec z dziadkiem postanowili zdradzić mu sekret, który ukrywali przez lata. Dwa dni przed pełnią zabrali go wgłąb lasu przynależącego do rodzinnego gospodarstwa. Po godzinnej przechadzce zatrzymali się w końcu przy małej chatce, niewiele większej niż komórka na narzędzia w ich ogrodzie. Dowiedział się, że na chatkę nałożone zostały silne zaklęcia, by nikt nieproszony jej nie znalazł. Weszli do środka, a następnie przez klapę w podłodze zeszli do średniej wielkości skalnej groty. Pod ścianą, przykuty do niej mocnymi, grubymi łańcuchami leżał starszy mężczyzna. Okazało się, że siedzi tak tutaj 8 lat, jako kara za to co zrobił Melindzie Greyback. Jego ojciec osobiście wytropił wilkołaka odpowiedzialnego za śmierć jego matki, a potem z pomocą dziadka uwięzili go w tym specjalnym więzieniu.
Mężczyzna wyglądał naprawdę marnie. Był wychudzony, blady, leżał zwinięty w kłębek na zimnej ziemi, a kiedy weszli w jego oczach Victor zobaczył przerażenie. Domyślił się, że w ramach zemsty dziadek i ojciec robili mu przez lata straszne rzeczy. O dziwo nie poczuł współczucia ani żadnych pokrewnych uczuć, a po chwili nawet się ucieszył, gdy dziadek oświadczył mu, że za dwa dni, gdy księżyc osiągnie pełnię, ten wilkołak będzie pierwszym, jakiego chłopak zabije osobiście, oczywiście pod pilnym okiem opiekunów.
Młody Greyback był bardzo podekscytowany tym, że będzie mógł się sprawdzić przed kursem. Przez dwa dni wybierał broń i zastanawiał się jak to zrobi, co z kolei nie za bardzo podobało się jego matce. Choć nie miała nic przeciwko przyszłemu zawodowi syna, to nie chciała, by został mordercą.
W dniu pełni Victor nie mógł usiedzieć spokojnie i postanowił nie czekać na ojca i dziadka. Długo przed nimi wybrał się do ukrytej głęboko w lesie chatki. Księżyc świecił na bezchmurnym niebie, Victor zawsze lubił ten widok. Do tego na zewnątrz panowała cisza, mącona jedynie odgłosami lasu. Jednak kiedy tylko otworzył klapę prowadzącą do groty, jego uszu doszły warki i wycie. Pierwszy raz w życiu miał do czynienia z prawdziwym wilkołakiem, więc początkowo stanął jak wryty, nie mogąc się ruszyć, ani oderwać wzroku od bestii. Była mocno przymocowana łańcuchami do ściany i choć bardzo się rzucała, nie była w stanie dosięgnąć chłopaka. Kiedy pierwszy szok minął, Victor uniósł kuszę, którą staranie wybrał i przygotował na tą chwilę. Strzała ze srebrnym grotem była już naciągnięta i tylko czekała by ją wystrzelić. Chłopak uniósł ją i spojrzał w oczy szalejącemu wilkołakowi. Coś w nich wtedy dostrzegł, jednak do dzisiaj nie jest w stanie stwierdzić co to było. Teraz wiedział jedynie, że powinien działać szybciej, że nie było potrzeby napawania się tą chwilą. Nie spodziewał się, że świadomość czarodzieja, która została zepchnięta gdzieś daleko w tył mózgu, teraz dała o sobie znać i wilkołak uświadomił sobie, że zaraz zginie. Adrenalina krążąca w jego żyłach osiągnęła zenit i w tym momencie, wilkołak używając całej swojej siły szarpnął się, zrywając łańcuchy, jednocześnie rzucając się w kierunku chłopaka. Jedyne, co Victor zdążył zrobić, to cofnąć się o krok i nacisnąć na spust.
Kiedy dwie godziny później na miejsce dotarł jego ojciec wraz z matką i dziadkiem, zastali na zimnej posadzce groty martwe ciało wilkołaka ze strzałą w czole i zwijającego się z bólu Victora z poważną raną po ugryzieniu na ramieniu. Rosalie od razu podbiegła do syna, chcąc jakoś mu pomóc, jednak mąż odciągnął ją, sięgając jednocześnie po kuszę leżącą na ziemi. Kobieta domyśliła się co zamierza zrobić jej mąż, dlatego niezwłocznie wyrwała mu się i zakryła syna swoim ciałem. Zagroziła, że jeśli jeszcze raz chociaż pomyśli o zamordowaniu ich jedynego syna, skorzysta ze swojej wiedzy medycznej, by doprowadzić ich wszystkich do szaleństwa w bardzo bolesny sposób. Nie było szans, by którykolwiek z Greyback’ów przekonał ją do zmiany zdania. Rosalie miała inne podejście do wilkołaków, niż jej mąż i teść, jednak nigdy nie negowała tego, co robili, ale w tej sytuacji nie było opcji, by pozwoliła zabić jej syna.
Początkowo Victor był matce wdzięczny za ratunek, aczkolwiek już kilka miesięcy później szczerze żałował, że ojciec go wtedy nie zabił. Każda pełnia była dla niego katorgą, ból łamanych kości sprawiał, że nieraz chłopak tracił świadomość, by za moment znów ją odzyskiwać i ponownie przechodzić katusze. Nikt go w tym nie wspierał, nikt nie pomagał. Ojciec zamknął go w tej samej grocie, w której przez ostatnich 25 lat trzymał mordercę swojej matki. Siedział całymi dniami skulony pod ścianą, przykuty do niej nowymi, tym razem ulepszonymi łańcuchami. Choć przynoszono mu jedzenie i na początku jeszcze matka przynosiła mu jakieś książki, to kiedy w grocie pojawiał się jego dziadek, chłopak zrozumiał co spowodowało, że poprzedni lokator tego lokum był tak przerażony na ich widok. Zniknęła miłość dziadka do wnuka, zastąpiła ją nienawiść do wilkołaka, który mu tego wnuka odebrał. To, w jak wymyślny sposób staruszek się nad nim znęcał, jak go torturował… Victor do dzisiaj pamięta każdą torturę, jaka była na nim zastosowana, każda z nim zostawiła na nim widzialny, bądź niewidzialny ślad. Jedyną osobą, jaka okazywała mu jakiekolwiek uczucia, nie zależenia od tego kim był, była matka. Przychodziła, opiekowała się nim, opowiadała mu o wszystkim, co się działo w magicznym świecie. To dzięki niej można powiedzieć, że był na bieżąco z informacjami, jednak niespecjalnie było mu to do życia potrzebne. Wiedział, że któregoś dnia przyjdzie mu umrzeć w tej grocie, zastanawiał się tylko kiedy to nastąpi.
Spędził w skalnej grocie pięć długich i ciężkich lat. Zmarniał strasznie, na jego ciele pojawiło się wiele blizn, które miały mu przez całe życie przypominać o tym co przeszedł. Jedynym powodem, dla którego nie postradał zmysłów i nie odebrał sobie życia była matka, która była ostatnią osobą jaka została mu na tym świecie. I to właśnie dzięki niej udało mu się odzyskać wolność. Wykorzystując moment kiedy ani męża, ani teścia nie było w domu, spakowała do plecaka bez dna wszystko co było potrzebne, ukradła różdżkę syna, którą Richard przechowywał w swoim gabinecie, po czym udała się do chatki w lesie. Duża czasu zajęło jej dowiedzenie się jakie zaklęcia zostały rzucone na łańcuchy, ale kiedy tylko zdobyła te wiedzę, mogła się nimi zająć. Uwolniła syna, a następnie wręczyła mu w dłonie plecak, błagając, by uciekał jak najdalej od domu, jak najdalej od ojca i dziadka. Na pożegnanie przytuliła syna tak mocno, że Victor miał wrażenie, że połamie mu wszystkie żebra. Wtedy widzieli się po raz ostatni, dokładnie w jego urodziny w 1949 roku.
Podróżował rok po kraju, łapiąc się drobnych prac, byleby zarobić na przeżycie. Choć nie udało mu się wrócić do formy sprzed ugryzienia, to jednak przytył na tyle, by już nie wyglądać jak śmierć. Podciął lekko włosy, zostawiając je na pewnej długości i często nosił je spięte w lekki kucyk, zarost również zostawił. Chciał, by ludzie raczej go omijali, by nikt nie chciał nawiązywać z nim dłuższej znajomości. Od matki wiedział, że został oficjalnie uznany za zaginionego 6 lat temu i wolał, aby tak pozostało. Posługiwał się wymyślonymi nazwiskami, sypiał w różnych miejscach, unikał dużych miast, a podczas tej jednej nocy w miesiącu ukrywał się głęboko w lesie, przykuwał się łańcuchami do największego drzewa jakie udało mu się znaleźć i po prostu starał się przetrwać. Zaczął palić i szybko uzależnił się od papierosów, ale nie przeszkadzało mu to. Stwierdził, że po tych wszystkich latach należą mu się chociaż tak drobne przyjemności, jak papieros czy szklanka Ognistej, w której również się rozsmakował. Czasami słyszał, że jest alkoholikiem, ale on tak nie uważał. Owszem, pił codziennie ze swojej piersiówki, ale rzadko kiedy upijał się na umór.
Po roku tułaczki w końcu trafił do miejsca, w którym się osiedlił. Magiczny tartak w okolicy Auchavan w Szkocji, w którym udało mu się dostać pracę, a dodatkowo otrzymał mały pokoik z przynależną mu łazienką na poddaszu budynku gospodarczego zaraz przy tartaku, mógł nazwać swoim osobistym azylem. To była dla niego wymarzona wręcz sytuacja. W dzień zajmował się na spokojnie pracą, w której mało kto zwracał na niego uwagę, o ile dobrze wykonywał swoją pracę. Zajmował się wstępną obróbką drewna. Kiedy do tartaku trafiały ścięte drzewa, to właśnie on i kilku innych pracowników zajmowali się jego cięciem, oczyszczaniem z kory czy niepożądanych insektów oraz przygotowywaniem do dalszej obróbki. Nie była to jakoś specjalne ciężka czy wymagająca praca, dlatego jak najbardziej mu odpowiadała, zwłaszcza, że nie był już tak sprawny fizycznie jak kiedyś. Nikomu tam nie przeszkadzał jego nałóg papierosowy, kiedy co jakiś czas wychodził na świeże powietrze by zapalić czy to, że sobie czasami pociągnął z piersióweczki. W nocy za to miał ciepłe łóżko i czasami, aby wyrobić trochę nadgodzin, brał zmiany nocnego stróża, pilnując dobytku. Niepotrzebne kołki, które nie znalazły przeznaczenia, zabierał do swojego małego pokoju gdzie przerabiał je na różne rzeczy domowego użytku czy też figurki, które następnie sprzedawał. Nigdy wcześniej nie zdawał sobie sprawy z tego, że może mieć talent do rzeźbiarstwa, ale jak widać chęć wypełnienia czymś wolnego czasu sprawiła, że odkrył w sobie nowy talent. Nieopodal znajdował się las, w którym mógł przetrwać pełnię księżyca ten raz w miesiącu, a w wolne dni biegał po nim, ponieważ sprawiało to, że oczyszczał umysł i mógł dzięki temu myśleć jaśniej.
To właśnie w tym jakże dla niego idealnym miejscu osiadł. Jedynym niepokojem, jaki tutaj zawitał, były anomalie, które trochę komplikowały im interesy, jednak nikt nie zaprzestawał pracy. Victor nigdy nie interesował się polityką czy tym, co się dzieje w wielkich miastach. Tutaj miał swój świat i to mu odpowiadało. W końcu, jedyne czego pragnął to święty spokój.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 16 | 2 różdżka |
Zaklęcia i uroki: | 16 | 2 różdżka |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 2 | 1 różdżka |
Eliksiry: | 1 | Brak |
Sprawność: | 7 | 4 waga |
Zwinność: | 6 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
OMNS | II | 10 |
Ukrywanie się | II | 10 |
Kłamstwo | I | 2 |
Historia magii | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Wytrzymałość fizyczna | II | 5 |
Odporność magiczna | I | 5 (0) |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Rzeźbienie w drewnie | II | 3 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | II | 7 |
Pływanie | II | 7 |
Bieganie | II | 7 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Genetyka (wilkołak) | - | 10 (+20) |
Reszta: 0 |
Różdżka
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Victor Grayback dnia 16.10.18 20:35, w całości zmieniany 8 razy
Witamy wśród Morsów
[18.10.18] Zakup: piersiówka bez dna, -10 PD