Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Norfolk
Most na Wensum
Strona 17 z 17 • 1 ... 10 ... 15, 16, 17
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Most na rzece Wensum
Jedna z ważniejszych rzek Norfolk, szeroka i malowniczo płynąca pomiędzy polami i zielonymi lasami, przyciąga nie tylko miłośników natury, ale także zielarzy. Na jej brzegach rośnie wiele niezwykle rzadkich ziół oraz roślin o niespotykanych nigdzie indziej właściwościach. Gęsto zarośnięte tereny niekiedy utrudniają dostęp do wody, lecz gdy już uda się przedrzeć przez wysokie chaszcze - które zdają się chronić swych sekretnych cudów zielarstwa - trud okaże się więcej niż opłacalny, dzieląc się z wytrwałym wędrowcem bujną zielenią. Rosną tutaj rzadkie lecznicze liście oraz gałązki niezbędne do eliksirów lub magicznych rytuałów. Najwięcej tego rodzajów flory porasta brzegi Wensum tuż przy znanym moście, łączącym dwa niewielkie miasteczka. Jest nieco zaniedbany, kamienie obsypują się z wsporników, niezwykle rzadko pojawiają się tam ludzie, stanowi jednak doskonałe miejsce do obserwowania brzegów rzeki w poszukiwaniu specjalnej roślinności.
-15 pż; 165/210; -10 do kości
Struny naciągniętych wysiłkiem mięśni zdołały utrzymać jego ciało w pionie tylko przez chwilę; chwilę, przez którą zdawało mu się, że tym razem uchronił się przed upadkiem. Gwałtownie rozhuśtany pomost przyczynił się jednak do tego, że po raz kolejny utracił poczucie stabilności - a zaraz potem równowagę.
Upadł na kolana; stłumione zaciśnięciem ust syknięcie pozostało niemal niesłyszalne; wargi zafalowały w grymasie niezadowolenia, gdy uderzył dokładnie w to samo miejsce, co wcześniej.
Pozostając przez chwilę na klęczkach, wyciągnął różdżkę przed siebie, wnikliwe spojrzenie osadzając na nieprzytomnym trollu, którego ciało pokrywały strugi gęstej krwi, barwą znacznie odbiegającej od tej, która tętniła w ludzkich żyłach.
Nie wiedział o tych stworzeniach niemal nic - poza tym, że mnóstwo ich było w Norwegii, na pnącej się ku górze Trollstigen, Drodze Trolli. Zastanawiało go jednak kilka kwestii; garść pytań, na które nie potrafił sam sobie udzielić odpowiedzi, krążyła w jego głowie.
- Czy to możliwe, że ucieka się do podstępu, i jedynie udaje nieprzytomnego? - zapytał Macnairów, podnosząc się do pionu, jednocześnie wciąż nie odwracając wzroku od stworzenia. Cillian bez wątpienia będzie w stanie powiedzieć coś więcej na temat istoty, z którą przyszło im się zmierzyć. Postąpił krok w przód, czubkiem eleganckiego buta szturchając cielsko. Ludzka anatomia nie miała przed nim tajemnic - lecz ta magicznych stworzeń pozostawała enigmą. - Zwyczajowo chronią miejsca takie jak to w większych grupach? Możemy się spodziewać kolejnego ataku? - chciał wiedzieć, na co ma się przygotować; czego powinien się spodziewać - kto mógł go tu zostawić? Zakonnicy? - nie wiedział, jak bardzo terytorialnymi stworzeniami są trolle rzeczne; nie miał też pojęcia, iż ten osobnik chciał jedynie chronić cenną roślinność, która porastała zbocza rzeki nawet zimą.
Ostrożnie ominął masywne truchło, by sprawdzić, jak prezentuje się stan podniszczonego mostu bliżej drugiego brzegu rzeki.
Różdżkę wciąż oplatały wiotkie palce, gdy pozostając czujnym rozglądał się - bacząc tak na to, co miał pod stopami (chyboczące się elementy pomostu), jak i przed sobą (niepewność).
Struny naciągniętych wysiłkiem mięśni zdołały utrzymać jego ciało w pionie tylko przez chwilę; chwilę, przez którą zdawało mu się, że tym razem uchronił się przed upadkiem. Gwałtownie rozhuśtany pomost przyczynił się jednak do tego, że po raz kolejny utracił poczucie stabilności - a zaraz potem równowagę.
Upadł na kolana; stłumione zaciśnięciem ust syknięcie pozostało niemal niesłyszalne; wargi zafalowały w grymasie niezadowolenia, gdy uderzył dokładnie w to samo miejsce, co wcześniej.
Pozostając przez chwilę na klęczkach, wyciągnął różdżkę przed siebie, wnikliwe spojrzenie osadzając na nieprzytomnym trollu, którego ciało pokrywały strugi gęstej krwi, barwą znacznie odbiegającej od tej, która tętniła w ludzkich żyłach.
Nie wiedział o tych stworzeniach niemal nic - poza tym, że mnóstwo ich było w Norwegii, na pnącej się ku górze Trollstigen, Drodze Trolli. Zastanawiało go jednak kilka kwestii; garść pytań, na które nie potrafił sam sobie udzielić odpowiedzi, krążyła w jego głowie.
- Czy to możliwe, że ucieka się do podstępu, i jedynie udaje nieprzytomnego? - zapytał Macnairów, podnosząc się do pionu, jednocześnie wciąż nie odwracając wzroku od stworzenia. Cillian bez wątpienia będzie w stanie powiedzieć coś więcej na temat istoty, z którą przyszło im się zmierzyć. Postąpił krok w przód, czubkiem eleganckiego buta szturchając cielsko. Ludzka anatomia nie miała przed nim tajemnic - lecz ta magicznych stworzeń pozostawała enigmą. - Zwyczajowo chronią miejsca takie jak to w większych grupach? Możemy się spodziewać kolejnego ataku? - chciał wiedzieć, na co ma się przygotować; czego powinien się spodziewać - kto mógł go tu zostawić? Zakonnicy? - nie wiedział, jak bardzo terytorialnymi stworzeniami są trolle rzeczne; nie miał też pojęcia, iż ten osobnik chciał jedynie chronić cenną roślinność, która porastała zbocza rzeki nawet zimą.
Ostrożnie ominął masywne truchło, by sprawdzić, jak prezentuje się stan podniszczonego mostu bliżej drugiego brzegu rzeki.
Różdżkę wciąż oplatały wiotkie palce, gdy pozostając czujnym rozglądał się - bacząc tak na to, co miał pod stopami (chyboczące się elementy pomostu), jak i przed sobą (niepewność).
i ache in a language so old that even the earth no longer remembers; so dead that it has returned to dust
Calder Borgin
Zawód : zaklinam teraźniejszość
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
you're not dead but
you're not alive either
you're a ghost with
a beating heart
you're not alive either
you're a ghost with
a beating heart
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
217/232 (-15 tłuczone)
Tym razem nie dał się powalić na ziemię, mimo że skok trolla ponownie wprowadził podłoże w ruch, a most zakołysał się wyczuwalnie. Tkwił chwilę w bezruchu, zaciskając palce na różdżce i obserwując przeciwnika, jakby coś jeszcze mogło go zaskoczyć. W końcu rozluźnił spięte mięśnie i podszedł bliżej, kiedy stworzenie padło na ziemię, wzniecając trochę pyłu w powietrze. Szturchnął go butem w rozoraną łapę, by zaraz przykucnąć na moment. Przyjrzał się szkodą, jakie wywołały brutalne zaklęcia, bez wątpienia troll nie podniesie się po tym. Spojrzał na Irinę i Caldera, gdy oboje dźwignęli się na nogi, samemu również wyprostował się. Nie wątpił, że dwukrotny upadek musiał zaboleć bardziej, ale mimo wszystko wychodzili z tego w miarę dobrym stanie. Pokiwał tylko głową, reagując na słowa kuzynki. Kto by przypuszczał, że najwyraźniej młody troll sprawi problem, bardziej niż powinien. Skupił się na kwestiach poruszonych przez Caldera, gotów rozwiązać jego wątpliwości, przedstawić odpowiedzi na nurtujące pytania.
- Nie, to nie jest możliwe. Trolle nie słyną z przebiegłości czy inteligencji większej niż ta na poziomie trzylatka, chociaż i to czasami wydaje się zawyżone.- tego był całkowicie pewien, mając z nimi do czynienia podczas pobytu w Norwegii. Były przygłupie i niebezpieczne, działając według instynktów, powtarzalnych czynności, dlatego nie wierzył, aby ten tutaj miał być jakimś wybitnym wyjątkiem i miałby okazać się sprytniejszy od nich. Podszedł do krawędzi mostu, wychylając się nieco za balustradę, aby spojrzeć w dół. Stamtąd dochodziła specyficzna woń stęchlizny, jaką poczuł na samym początku. Nie widział niczego, co wskazywałoby na obecność jeszcze jakiegoś przedstawiciela tego gatunku.- To jest troll rzeczny, one nie tworzą większych grup na stałe. Do tego ten tutaj jest młody, więc pewnie nie tak dawno odłączył się od reszty i wędrując, upodobał sobie most. W okolicy musi być coś, co dla niego okazało się cenne, inaczej nie broniłby przejścia tak zaciekle.- starał się nie rozwodzić nad tematem, a ograniczyć do tego, co musieli wiedzieć, aby nabrać pewności, że przynajmniej ze strony magicznej fauny, nic im nie groziło w obecnej chwili. Samemu też nie dociekał, co zatrzymało trolla w tym miejscu, nie chciał teraz marnować na to czasu, chociaż może innym razem rozejrzy się po okolicy bardziej. Obecnie musieli zająć się ważniejsza sprawą, zabezpieczeniem tego miejsca.
Tym razem nie dał się powalić na ziemię, mimo że skok trolla ponownie wprowadził podłoże w ruch, a most zakołysał się wyczuwalnie. Tkwił chwilę w bezruchu, zaciskając palce na różdżce i obserwując przeciwnika, jakby coś jeszcze mogło go zaskoczyć. W końcu rozluźnił spięte mięśnie i podszedł bliżej, kiedy stworzenie padło na ziemię, wzniecając trochę pyłu w powietrze. Szturchnął go butem w rozoraną łapę, by zaraz przykucnąć na moment. Przyjrzał się szkodą, jakie wywołały brutalne zaklęcia, bez wątpienia troll nie podniesie się po tym. Spojrzał na Irinę i Caldera, gdy oboje dźwignęli się na nogi, samemu również wyprostował się. Nie wątpił, że dwukrotny upadek musiał zaboleć bardziej, ale mimo wszystko wychodzili z tego w miarę dobrym stanie. Pokiwał tylko głową, reagując na słowa kuzynki. Kto by przypuszczał, że najwyraźniej młody troll sprawi problem, bardziej niż powinien. Skupił się na kwestiach poruszonych przez Caldera, gotów rozwiązać jego wątpliwości, przedstawić odpowiedzi na nurtujące pytania.
- Nie, to nie jest możliwe. Trolle nie słyną z przebiegłości czy inteligencji większej niż ta na poziomie trzylatka, chociaż i to czasami wydaje się zawyżone.- tego był całkowicie pewien, mając z nimi do czynienia podczas pobytu w Norwegii. Były przygłupie i niebezpieczne, działając według instynktów, powtarzalnych czynności, dlatego nie wierzył, aby ten tutaj miał być jakimś wybitnym wyjątkiem i miałby okazać się sprytniejszy od nich. Podszedł do krawędzi mostu, wychylając się nieco za balustradę, aby spojrzeć w dół. Stamtąd dochodziła specyficzna woń stęchlizny, jaką poczuł na samym początku. Nie widział niczego, co wskazywałoby na obecność jeszcze jakiegoś przedstawiciela tego gatunku.- To jest troll rzeczny, one nie tworzą większych grup na stałe. Do tego ten tutaj jest młody, więc pewnie nie tak dawno odłączył się od reszty i wędrując, upodobał sobie most. W okolicy musi być coś, co dla niego okazało się cenne, inaczej nie broniłby przejścia tak zaciekle.- starał się nie rozwodzić nad tematem, a ograniczyć do tego, co musieli wiedzieć, aby nabrać pewności, że przynajmniej ze strony magicznej fauny, nic im nie groziło w obecnej chwili. Samemu też nie dociekał, co zatrzymało trolla w tym miejscu, nie chciał teraz marnować na to czasu, chociaż może innym razem rozejrzy się po okolicy bardziej. Obecnie musieli zająć się ważniejsza sprawą, zabezpieczeniem tego miejsca.
W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
Pod smukłym pantoflem śmierć malowała wzory. Krwisty ślad słabł jednak z każdym kolejnym krokiem Iriny. Oglądała balustradę, przesuwała okrytą w rękawicę dłonią po marmurowej osłonie, badała kruchości, jakby miała do czynienia z którąś z własnych rzeźb. W tym czasem mężczyźni rozmawiali. Przysłuchiwała się temu ledwie jednym uchem. Kreatura nie bardzo ją interesowała, choć mogła stwierdzić, że Calder zadawał Cillianowi właściwie pytania. Nie chcieli tutaj jeszcze kolejnego, zbyt skocznego, pasażera na gapę. Młoda bestia zdołała nieźle nimi potrząsnąć, choć żadne nie płakało z bólu. Miała do czynienia z mężczyznami, a nie dziećmi. Ktoś, kto sięga po tajniki czarnej magii, nie może być słabeuszem. Czarny Pan nie dobierał do swoich szeregów byle kogo. To jasne. Nie podejrzewała, by zakonnicy ze swoimi nierozgarniętym planem wpadli by na to, by usadzić tutaj trollisko. Spodziewałaby się tutaj raczej pułapek, jeśli zdołaliby dotrzeć na most pierwsi i objąć go dodatkowymi zabezpieczeniami. Pomysł z trollem mogli przepłacić własną krzywdą. Obeszła ten kawałek mostu, a potem cofnęła się w ich stronę. Głosy towarzyszy wydawały się teraz bardziej wyraźne. Dali sobie teraz chwilę na wytchnienie, ale Irina wiedziała, że nie mogli pozostać tu zbyt długo. To miejsce już należało do nich, ale ku przestrodze powinni tego przypilnować.
– Coś cennego? – zapytała głośno, kpiąco, wtrącając się nagle między ich rozważania. Zastanawiające. Co dla takiej bestii może być cenne? Mały, porzucony gdzieś tu samotnie, ale przylepiony do skarbu. Kupa gnoju, w której mógł założyć gniazdo? – Uparty potwór. I przypłacił za to życiem. Szkoda. Teraz nasza kolej, by przejąć ten teren. Jego już nie ma. Psuje tylko widoki. Trzeba będzie pozbyć się ciała, jeśli most ma nam dobrze służyć – zauważyła słusznie, nie spoglądając jednak na martwą postać już wcale.
Roztarła dłonie, wygięła nadgarstki, a potem wyciągnęła różdżkę, dumając przez chwilę ledwie nad tym, jak zabezpieczyć to miejsce. Bubonem. Przecież nikt nie lubi pracować w hałasie i żaden szczur nie zakradnie się tutaj po cichu. Żadna niewdzięczna gęba z plakatów, żadna znana ministerstwu twarz i żadna zbyt tajemnicza, zamaskowana postać czarodzieja. Wymówiła formułę i zaczęła prowadzić zaklęcie przez most, skupiając się na tym, by dobrze podziałało w kontakcie z osobami nieupoważnionymi, ze wszystkimi znanymi członkami Zakonu Feniksa i czarodziejami, którzy kryją swoje twarze. Gdy uwolni się irytujący pisk, w uszach złoczyńców nastanie chaos, który nie pozwoli im na skupienie. Doskonale. Wszystko miało swój cel. Nie można im było ułatwiać. Oby żadna zdradziecka postać nie ośmieliła się wkroczyć na teren tego postu. Nakładając pułapkę pozostała w pełni skupiona. Nie mogła sobie pozwolić na błąd. Ich praca pozostawała ich najlepszą wizytówką. Jeszcze nie mogli zbierać honorów, jeszcze tu nie skończyli.
Nakładam na most Bubonem (nieupoważnieni są wszyscy poszukiwani przez Ministerstwo członkowie Zakonu Feniksa i zamaskowani czarodzieje)
– Coś cennego? – zapytała głośno, kpiąco, wtrącając się nagle między ich rozważania. Zastanawiające. Co dla takiej bestii może być cenne? Mały, porzucony gdzieś tu samotnie, ale przylepiony do skarbu. Kupa gnoju, w której mógł założyć gniazdo? – Uparty potwór. I przypłacił za to życiem. Szkoda. Teraz nasza kolej, by przejąć ten teren. Jego już nie ma. Psuje tylko widoki. Trzeba będzie pozbyć się ciała, jeśli most ma nam dobrze służyć – zauważyła słusznie, nie spoglądając jednak na martwą postać już wcale.
Roztarła dłonie, wygięła nadgarstki, a potem wyciągnęła różdżkę, dumając przez chwilę ledwie nad tym, jak zabezpieczyć to miejsce. Bubonem. Przecież nikt nie lubi pracować w hałasie i żaden szczur nie zakradnie się tutaj po cichu. Żadna niewdzięczna gęba z plakatów, żadna znana ministerstwu twarz i żadna zbyt tajemnicza, zamaskowana postać czarodzieja. Wymówiła formułę i zaczęła prowadzić zaklęcie przez most, skupiając się na tym, by dobrze podziałało w kontakcie z osobami nieupoważnionymi, ze wszystkimi znanymi członkami Zakonu Feniksa i czarodziejami, którzy kryją swoje twarze. Gdy uwolni się irytujący pisk, w uszach złoczyńców nastanie chaos, który nie pozwoli im na skupienie. Doskonale. Wszystko miało swój cel. Nie można im było ułatwiać. Oby żadna zdradziecka postać nie ośmieliła się wkroczyć na teren tego postu. Nakładając pułapkę pozostała w pełni skupiona. Nie mogła sobie pozwolić na błąd. Ich praca pozostawała ich najlepszą wizytówką. Jeszcze nie mogli zbierać honorów, jeszcze tu nie skończyli.
Nakładam na most Bubonem (nieupoważnieni są wszyscy poszukiwani przez Ministerstwo członkowie Zakonu Feniksa i zamaskowani czarodzieje)
Irina Macnair
Zawód : Właścicielka domu pogrzebowego
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Ty się boisz śmierci, a ja nazywam ją przyjaciółką. Ja nią jestem.
OPCM : 15 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 22 +6
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Zaskoczyło go to, jak dużo czasu zajęła im walka z czymś takim; choć pomknęły w jego stronę potężne zaklęcia czarnomagiczne, to nieprzytomny - nieżywy? - padł dopiero teraz.
Nie podejrzewał wprawdzie trolla o ponadprzeciętną inteligencję, wolał jednak upewnić się, czy nie potrafiłyby w sytuacji zagrożenia posunąć się do najprostszego podstępu. Ufał jednak w pełni wiedzy Cilliana, zbliżył się więc do kreatury bez obaw, chcąc z bliska przyjrzeć się temu, jak wygląda mętna krew stworzenia - i w jaki sposób czarna magia zdeformowała kości nienależące do człowieka.
- Jakie rozmiary osiągają duże? - czy możliwe było, by zaklęcia, których użył na tym trollu, nie zadziałały na większym osobniku? Że zamiast zmiażdżyć kość, jedynie by ją nadkruszył? - I co mógłby uznać za cenne i warte ochrony? - czy były zachłanne? Czy gromadziły skarby? A może za skarb uznawały coś innego? - Brzegi Wensum porastają rzadkie zioła i rośliny o niespotykanych nigdzie indziej właściwościach, wykorzystuje się je jako ingrediencje - i dlatego o nich słyszał, z pewnością jednak był to także raj dla uzdrowicieli. - Czy troll mógłby chronić roślin? - zdawało mu się to niemożliwe - bo właściwie po co takiemu stworowi rośliny?
Ale co innego było tu cenne - kamienna konstrukcja, tworząca rozwalający się most?
Przyjrzał się krytycznie cielsku, zastanawiając się, czy jeśli zrzucą go w objęcia rzeki, to ta poniesie go dalej swym nurtem - czy może jak ciężki głaz opadnie na dno.
Co jednak mogli z nim zrobić?
- Po jakie zabezpieczenia sięgniecie? - zapytał jeszcze, nim Irina skoncentrowała się na nakładaniu pierwszej pułapki. On sam wyjął fiolkę, w której zamigotała mikstura przygotowana na bazie krwi; zakołysał nią kilkukrotnie, by cięższe drobinki wzbiły się ku górze, a konsystencja stała się przez to jednolita.
Stanął dokładnie na samym środku mostu, i przykucnął - wpierw samą dłonią musnął fakturę, która miała zostać oznaczona, jakby badał ją, sprawdzał, czy to odpowiednie miejsce. Gdy zyskał pewność, zanurzył różdżkę w miksturze, a potem zaczął kreślić Algiz w pozycji odwróconej; zaczął od tego, by przejść do pozostałych run, które znalazły się na krańcach mostu. Początek i koniec. Koniec i początek.
Wszystko koncentrowało się wokół Algiz.
Nie aktywował jeszcze przekleństwa, nie zrobi tego, nim nie zejdą z mostu.
Wkładając w utworzenie klątwy swą czarnomagiczną moc, mógł tylko mieć nadzieję, że nie popełnił nigdzie błędu.
| próbuję nałożyć na most klątwę To; wykorzystuję miksturę z krwią (eliksir numer 1 z ekwipunku przesłanego do MG drogą prywatnej wiadomości)
Nie podejrzewał wprawdzie trolla o ponadprzeciętną inteligencję, wolał jednak upewnić się, czy nie potrafiłyby w sytuacji zagrożenia posunąć się do najprostszego podstępu. Ufał jednak w pełni wiedzy Cilliana, zbliżył się więc do kreatury bez obaw, chcąc z bliska przyjrzeć się temu, jak wygląda mętna krew stworzenia - i w jaki sposób czarna magia zdeformowała kości nienależące do człowieka.
- Jakie rozmiary osiągają duże? - czy możliwe było, by zaklęcia, których użył na tym trollu, nie zadziałały na większym osobniku? Że zamiast zmiażdżyć kość, jedynie by ją nadkruszył? - I co mógłby uznać za cenne i warte ochrony? - czy były zachłanne? Czy gromadziły skarby? A może za skarb uznawały coś innego? - Brzegi Wensum porastają rzadkie zioła i rośliny o niespotykanych nigdzie indziej właściwościach, wykorzystuje się je jako ingrediencje - i dlatego o nich słyszał, z pewnością jednak był to także raj dla uzdrowicieli. - Czy troll mógłby chronić roślin? - zdawało mu się to niemożliwe - bo właściwie po co takiemu stworowi rośliny?
Ale co innego było tu cenne - kamienna konstrukcja, tworząca rozwalający się most?
Przyjrzał się krytycznie cielsku, zastanawiając się, czy jeśli zrzucą go w objęcia rzeki, to ta poniesie go dalej swym nurtem - czy może jak ciężki głaz opadnie na dno.
Co jednak mogli z nim zrobić?
- Po jakie zabezpieczenia sięgniecie? - zapytał jeszcze, nim Irina skoncentrowała się na nakładaniu pierwszej pułapki. On sam wyjął fiolkę, w której zamigotała mikstura przygotowana na bazie krwi; zakołysał nią kilkukrotnie, by cięższe drobinki wzbiły się ku górze, a konsystencja stała się przez to jednolita.
Stanął dokładnie na samym środku mostu, i przykucnął - wpierw samą dłonią musnął fakturę, która miała zostać oznaczona, jakby badał ją, sprawdzał, czy to odpowiednie miejsce. Gdy zyskał pewność, zanurzył różdżkę w miksturze, a potem zaczął kreślić Algiz w pozycji odwróconej; zaczął od tego, by przejść do pozostałych run, które znalazły się na krańcach mostu. Początek i koniec. Koniec i początek.
Wszystko koncentrowało się wokół Algiz.
Nie aktywował jeszcze przekleństwa, nie zrobi tego, nim nie zejdą z mostu.
Wkładając w utworzenie klątwy swą czarnomagiczną moc, mógł tylko mieć nadzieję, że nie popełnił nigdzie błędu.
| próbuję nałożyć na most klątwę To; wykorzystuję miksturę z krwią (eliksir numer 1 z ekwipunku przesłanego do MG drogą prywatnej wiadomości)
i ache in a language so old that even the earth no longer remembers; so dead that it has returned to dust
Calder Borgin
Zawód : zaklinam teraźniejszość
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
you're not dead but
you're not alive either
you're a ghost with
a beating heart
you're not alive either
you're a ghost with
a beating heart
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Calder Borgin' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 20
--------------------------------
#2 'k10' : 7
#1 'k100' : 20
--------------------------------
#2 'k10' : 7
Chwila rozmowy, kilka krótkich minut, które pozwalały odsapnąć i upewnić się, że nic ich już nie zaskoczy. Sam tego nie potrzebował, wychodząc z tego starcia prawie bez szwanku, lecz nawet ostatnie dwa skoki trolla zdecydowanie musiały zaboleć dwójkę towarzyszących mu czarodziejów. To ze względu na nich, zajął się wyjaśnianiem kwestii związanej ze stworzeniem, zamiast przejść do rzeczy i zastawić pułapki na każdego, kto chciałby zapuścić się na ów most. Mieli czas, więc mogli go trochę poświęcić.- Przynajmniej jeszcze raz taki. Rzeczny to i tak najmniejszy z gatunku.- odparł, uzupełniając nadal informacje, jakich najwyraźniej potrzebował Calder. Obejrzał się na Irinę, gdy usłyszał jej pytanie, podszyte kpiną. Oszczędny uśmiech wygiął jego usta, była to chyba cecha wspólna każdego, kto nosił ich nazwisko, ta specyficzna lekkość z jaką w najprostszych słowach kryli kpinę, ironię czy wzgardę.- Coś, na co żadne z Nas nie zwróciłoby szczególnej uwagi.- może nie podpowiedział za wiele, lecz sam nie bardzo wiedział, gdzie szukać czegoś, co sprawiło, że troll pozostał w okolicy. Przypuszczał, że najpewniej wystarczyło zejść z mostu i rozejrzeć się wzdłuż brzegów rzeki, aby znaleźć owy skarb, ale nie miał w planach teraz się tym zajmować, ale bronić Macnair nie zamierzał, jeśli była tego chociaż odrobinę ciekawa. Przeniósł spojrzenie na Borgina, kiedy ten najwyraźniej wiedział więcej o okolicy.- Mógłby. To nadal stworzenie dość głupie, więc mógł uznać, że okoliczne rośliny przez swą rzadkość będą dla niego cenne i zaczął je chronić.- każda opcja wydawała się możliwa, a on nie zamierzał wykluczać żadnej, nawet jeśli teraz nie miały już znaczenia. Zgadzał się z tym, ze musieli zając się zabezpieczaniem mostu, dlatego przeszedł kawałek dalej, zamierzając nałożyć jedną z pułapek i tylko na tym skupiając chwilowo swoją uwagę. Zakres użytecznych w takim miejscu był niestety dość mały, ale miał na to pomysł, który teraz zamierzał wprowadzić w życie. Tenuistis, powinno zadziałać na odpowiednim obszarze, aby ucieczka stąd nie była zbyt łatwa i przy kolejnych pułapkach, ta drobna przeszkoda okazała się uciążliwa. Spojrzał na pozostałych, gdy tylko się z tym uporał.
| nakładam Tenuistis na most
[bylobrzydkobedzieladnie]
| nakładam Tenuistis na most
[bylobrzydkobedzieladnie]
W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew
Ostatnio zmieniony przez Cillian Macnair dnia 25.03.21 14:28, w całości zmieniany 2 razy
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
Strach zapisany runami, i czarną magią naznaczony, zdawał się być kompletny. Wykorzystał ostatnią kroplę mikstury, poprawiając jedną z run; dopiero wtedy krytycznie poddał ocenie to, co zapisał krwią - co ostatecznie prezentowało się na pomoście. Przy lewym brzegu zatrzymał się, zastanawiając się, czy na pewno powinien był wyryć obserwowaną runę w pozycji odwróconej; chłodna wściekłość zawładnęła jego ciałem, gdy uświadomił sobie, że przez ten jeden błąd właściwie wszystkie pozostałe runy nie miały znaczenia; tworzyły krąg, wokół którego przepływała czarnomagiczna moc, spajając je ze sobą - lecz gdy pojawiała się dziura, gdy brakowało fragmentu kręgu, linia przerywała się. Energia uwalniała się poza obszar, na którym miała się skumulować.
- Będę musiał poprawić runiczny zapis - wyznał, czując gorzki posmak porażki; ponownie miało miejsce to samo - po walce nie potrafił skoncentrować się na tyle, by nie popełnić błędu w trakcie procesu zaklinania. W zadufaniu nie uznał nawet, iż dla bezpieczeństwa powinien wziąć ze sobą jeszcze jedną fiolkę, gdyby coś poszło nie tak. Nie zdarzało mu się przecież popełniać błędów, rozpisując tak proste klątwy.
Stał się przez to bezużyteczny - mógł tylko czekać na swych towarzyszy; aż skończą zabezpieczać ten teren. Zajął się w tym czasie cielskiem trolla, którego za pomocą magii uniósł ku górze, by przenieść go nie do samej rzeki (nie chciał jej zanieczyszczać), lecz na brzeg.
- Powinniśmy podpalić truchło? - zerknął przez ramię na Macnairów; sam stanął przy jednej z barierek, tak, by nie blokować im przejścia, gdy w skupieniu zajmowali się ochranianiem tego miejsca.
- Skoro jeden z trolli zapragnął strzec tego mostu, czy należy spodziewać się, że jakiś inny może się zainteresować tym miejscem? - zapytał, odczekawszy, aż Cillian skończy nakładanie drugiej pułapki. Samo pytanie powiązane było z czymś jeszcze - skoro teraz most znalazł się pod ich pieczą, należało zadbać, by żadna z takich kreatur nie zakłócała tu porządku. Jeśli transportowaliby jakiś towar, troll bez wątpienia zdołałby go uszkodzić.
Ironia nie leżała w jego naturze; gdyby był cyniczny, z kpiącym uśmiechem uznałby pewnie, że troska o rośliny jest niemal wzruszająca; potrafił jednak dostrzec w instynkcie trolla coś, co wprawiało go w szczere zdumienie. Stworzenie, choć w istocie na takie nie wyglądało, musiało być na tyle inteligentne, by odróżnić rzadkie i cenne rośliny od tych, których nie warto chronić.
- Gdzie poczyniłeś te obserwacje? - to nie brzmiało jak wiedza książkowa; Cillian mówił pewnie, jakby nabył wiedzę poprzez doświadczenie, behawioryzm trolli poznając poprzez obserwację.
- Będę musiał poprawić runiczny zapis - wyznał, czując gorzki posmak porażki; ponownie miało miejsce to samo - po walce nie potrafił skoncentrować się na tyle, by nie popełnić błędu w trakcie procesu zaklinania. W zadufaniu nie uznał nawet, iż dla bezpieczeństwa powinien wziąć ze sobą jeszcze jedną fiolkę, gdyby coś poszło nie tak. Nie zdarzało mu się przecież popełniać błędów, rozpisując tak proste klątwy.
Stał się przez to bezużyteczny - mógł tylko czekać na swych towarzyszy; aż skończą zabezpieczać ten teren. Zajął się w tym czasie cielskiem trolla, którego za pomocą magii uniósł ku górze, by przenieść go nie do samej rzeki (nie chciał jej zanieczyszczać), lecz na brzeg.
- Powinniśmy podpalić truchło? - zerknął przez ramię na Macnairów; sam stanął przy jednej z barierek, tak, by nie blokować im przejścia, gdy w skupieniu zajmowali się ochranianiem tego miejsca.
- Skoro jeden z trolli zapragnął strzec tego mostu, czy należy spodziewać się, że jakiś inny może się zainteresować tym miejscem? - zapytał, odczekawszy, aż Cillian skończy nakładanie drugiej pułapki. Samo pytanie powiązane było z czymś jeszcze - skoro teraz most znalazł się pod ich pieczą, należało zadbać, by żadna z takich kreatur nie zakłócała tu porządku. Jeśli transportowaliby jakiś towar, troll bez wątpienia zdołałby go uszkodzić.
Ironia nie leżała w jego naturze; gdyby był cyniczny, z kpiącym uśmiechem uznałby pewnie, że troska o rośliny jest niemal wzruszająca; potrafił jednak dostrzec w instynkcie trolla coś, co wprawiało go w szczere zdumienie. Stworzenie, choć w istocie na takie nie wyglądało, musiało być na tyle inteligentne, by odróżnić rzadkie i cenne rośliny od tych, których nie warto chronić.
- Gdzie poczyniłeś te obserwacje? - to nie brzmiało jak wiedza książkowa; Cillian mówił pewnie, jakby nabył wiedzę poprzez doświadczenie, behawioryzm trolli poznając poprzez obserwację.
i ache in a language so old that even the earth no longer remembers; so dead that it has returned to dust
Calder Borgin
Zawód : zaklinam teraźniejszość
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
you're not dead but
you're not alive either
you're a ghost with
a beating heart
you're not alive either
you're a ghost with
a beating heart
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Rozmawiali jak tych dwóch zapalonych naukowców, choć wbrew pozorom mnożące się pytania Caldera miały w sobie więcej energii od dość zdawkowych odpowiedzi Cilliana. Borgin wykazywał, cóż, żywe zainteresowanie, którego w żaden sposób nie mogła pojąć Irina. Choć stali po jednej stronie barykady, posiadali zapewne zupełnie różne priorytety. Irina nie dociekała, choć pojmowała powagę sprawy. Na miejscu, po swojej stronie, stał specjalista, krew z krwi, u boku którego zwyczajnie nie musiała i nie potrzebowała wiedzieć więcej.
– Najmniejszy z gatunku – skomentowała gorzko. – Szkoda, że są tak głupie. Może dałoby radę postawić ich po naszej sprawie – rzuciła luźną dywagację, zapewne całkowicie nierealną, bo takiej dzikości wyraźnie nie dało się oswoić. Nie tak po prostu. Choć przecież zawsze mogli te bestie opętać i ustawić jako strażników. Do rozważenia, choć sądząc po kolejnych słowach kuzyna, naprawdę wątpiła w ten wariant. Był tu dla kilku roślin? Kopnęła butem pokruszone fragmenty mostu, a te potoczyły się z charakterystycznym dźwiękiem aż do połowy pomostu. Ruina, ale wciąż służyła. Jak tylko przygotują to miejsce do dalszych działań rycerzy, będzie można zadbać o wątpliwą konstrukcję. Skoro jednak skakał tu taki bydlak i całość spektakularnie nie zapadła się do rzeki – była nadzieja.
Obróciła się w stronę Caldera, który zapewne już pracował nad nałożeniem klątwy. – Bubonem. Miejmy nadzieje, że wypędzi zakonne szczury – odpowiedziała mu jadowicie, nie kryjąc niechęci do wspomnianych terrorystów, którzy tak bezczelnie mieszali się w sprawy Czarnego Pana. Nałożyła pierwszą pułapkę, a potem zastanowiła się nad drugą. Opcji mieli kilka, ale nie wszystkie pasowały do specyfiki tego miejsca. Gdzieś za jej plecami Calder rozpoczynał nakładanie klątwy. Biada temu, kto ośmieli się skorzystać z tego mostu. Skoro drugiego trolla na horyzoncie nie było, a wykrwawione ciało stygło, mogli nabrać całkowitej pewności, że teren należał do nich. Odgarnęła włosy z czoła i mocniej zacisnęła dłoń na różdżce. Zamierzała tym razem zakryć obraz nadrzecznego przejścia przed obrzydliwymi mugolami. – Ukryję most – dała znać Cillanowi, by nie powieliły się ich czary. Repello Mugoletum powinno dokładnie objąć swym zasięgiem całą budowlę. Naiwne oczy mugoli zapewne zwariują, kiedy nagle z map zniknie coś, z czego korzystali od lat. Ich szaleństwo wcale jednak nie drasnęło jej sumienia – wręcz przeciwnie, zdawało się, że ta możliwość napawa ją dodatkowym zadowoleniem. Ponownie obeszła konstrukcję, a uniesiona wyżej różdżka rysowała ważne granice. Żaden niemag nie powinien postawić stopy na tym terenie.
Gdy skończyła, obróciła się w stronę Borgina. – Jak klątwa? – zapytała, unosząc wyżej brodę. Jej oczy świdrowały go uważnie. Była ciekawa, jaką torturę przygotował dla nieproszonych. – Ogień mógłby przyciągnąć niepotrzebną uwagę. Wepchnęłabym bestię do rzeki. Niech rozkłada się na jej dnie. Jak myślisz, Cillianie? – zapytała, bo przecież to on z całej ich trójki o potworze wiedział najwięcej.
Nakładam Repello Mugoletum na most.
– Najmniejszy z gatunku – skomentowała gorzko. – Szkoda, że są tak głupie. Może dałoby radę postawić ich po naszej sprawie – rzuciła luźną dywagację, zapewne całkowicie nierealną, bo takiej dzikości wyraźnie nie dało się oswoić. Nie tak po prostu. Choć przecież zawsze mogli te bestie opętać i ustawić jako strażników. Do rozważenia, choć sądząc po kolejnych słowach kuzyna, naprawdę wątpiła w ten wariant. Był tu dla kilku roślin? Kopnęła butem pokruszone fragmenty mostu, a te potoczyły się z charakterystycznym dźwiękiem aż do połowy pomostu. Ruina, ale wciąż służyła. Jak tylko przygotują to miejsce do dalszych działań rycerzy, będzie można zadbać o wątpliwą konstrukcję. Skoro jednak skakał tu taki bydlak i całość spektakularnie nie zapadła się do rzeki – była nadzieja.
Obróciła się w stronę Caldera, który zapewne już pracował nad nałożeniem klątwy. – Bubonem. Miejmy nadzieje, że wypędzi zakonne szczury – odpowiedziała mu jadowicie, nie kryjąc niechęci do wspomnianych terrorystów, którzy tak bezczelnie mieszali się w sprawy Czarnego Pana. Nałożyła pierwszą pułapkę, a potem zastanowiła się nad drugą. Opcji mieli kilka, ale nie wszystkie pasowały do specyfiki tego miejsca. Gdzieś za jej plecami Calder rozpoczynał nakładanie klątwy. Biada temu, kto ośmieli się skorzystać z tego mostu. Skoro drugiego trolla na horyzoncie nie było, a wykrwawione ciało stygło, mogli nabrać całkowitej pewności, że teren należał do nich. Odgarnęła włosy z czoła i mocniej zacisnęła dłoń na różdżce. Zamierzała tym razem zakryć obraz nadrzecznego przejścia przed obrzydliwymi mugolami. – Ukryję most – dała znać Cillanowi, by nie powieliły się ich czary. Repello Mugoletum powinno dokładnie objąć swym zasięgiem całą budowlę. Naiwne oczy mugoli zapewne zwariują, kiedy nagle z map zniknie coś, z czego korzystali od lat. Ich szaleństwo wcale jednak nie drasnęło jej sumienia – wręcz przeciwnie, zdawało się, że ta możliwość napawa ją dodatkowym zadowoleniem. Ponownie obeszła konstrukcję, a uniesiona wyżej różdżka rysowała ważne granice. Żaden niemag nie powinien postawić stopy na tym terenie.
Gdy skończyła, obróciła się w stronę Borgina. – Jak klątwa? – zapytała, unosząc wyżej brodę. Jej oczy świdrowały go uważnie. Była ciekawa, jaką torturę przygotował dla nieproszonych. – Ogień mógłby przyciągnąć niepotrzebną uwagę. Wepchnęłabym bestię do rzeki. Niech rozkłada się na jej dnie. Jak myślisz, Cillianie? – zapytała, bo przecież to on z całej ich trójki o potworze wiedział najwięcej.
Nakładam Repello Mugoletum na most.
Irina Macnair
Zawód : Właścicielka domu pogrzebowego
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Ty się boisz śmierci, a ja nazywam ją przyjaciółką. Ja nią jestem.
OPCM : 15 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 22 +6
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Nie przywykł do tylu pytań, wyraźnej ciekawości drugiej osoby względem tego, czemu poświęcił dużą część życia. Dlatego większa bądź mniejsza lakoniczność, była mu naturalna, chociaż teraz powoli ją porzucał na rzecz nieco pełniejszych odpowiedzi. Był w końcu pasjonatem, który mógł mówić wiele o magicznej faunie, nawet jeśli nie przypuszczał, że będzie ten temat poruszać właśnie teraz.
- Być może, ale nie ufałbym im za bardzo.- odparł, bo zawsze to jakieś wsparcie, trochę głupich istot, które można byłoby poświęcić w razie konieczności i nie żałować takiej straty. Niestety agresja trolli powodowała, że mogły stać się również zagrożeniem dla Nich samych.
Wykorzystał chwilę, gdy wszyscy zajęli się swoją częścią w celu zabezpieczenia terenu, samemu zastawiając pułapkę. Kiedy jedna była już skończona, zastanowił się nad kolejną, by w międzyczasie przenieść wzrok na Irinę i Caldera, gdy odpowiedziała na rzucone chwilę wcześniej pytanie, które sam przez moment zignorował, chcąc skupić się na tym, co robił i nie rozpraszając się.- Przed chwilą tenuistis i spróbuję zaraz jakoś sensownie osadzić widzimisię.- wszystkie cztery, zestawione razem miały szanse uprzykrzyć życie każdemu, kto zapędzi się w okolice i na sam most.
Zawahał się przed odpowiedzią, wiedząc, że ogień może przyciągnąć tutaj jakąś zbłąkaną duszę, ale mimo wszystko było to bezpieczniejsze niż wrzucenie do wody i zanieczyszczanie jej rozkładającym się cielskiem. Niby mogli to zignorować, lecz w Norfolk panowali Traversowie, a tym lepiej było nie podpadać, naruszając jakkolwiek ich tereny.- Spal go.- zdecydował ze spokojem, mimo pewności w głosie pozostawiając to Calderowi. Spojrzał na Irinę.- W wodzie za długo by się rozkładał i trzeba byłoby go czymś obciążyć, a to za dużo zmarnowanego czasu.- dodał, wyjaśniając kuzynce różnice zdań, co zrobić z trollem. Kiedy ta kwestia stała się jasna, oddalił się od nich, aby nałożyć drugą wspomnianą już pułapkę. Musiał zrobić to nieco inaczej niż zwykle, rozlokować w odpowiedni sposób, żeby aktywowana ukazała iluzję samego trolla, którego planowali się pozbyć i była wystarczającym zaskoczeniem dla intruzów.
Schował judaszowiec, przystając obok towarzyszących mu czarodziejów i wsunął dłonie w kieszenie płaszcza.- Ciężko powiedzieć. Można za jakiś czas wrócić tu i sprawdzić teren, a w razie konieczności pozbyć się nowego lokatora pod mostem.- nie wszystko dało się przewidzieć, wolał więc nie zapewniać o żadnej opcji. Stworzenia pokroju trolli rządziły się swoimi prawami, kierowanymi instynktami, a te potrafiły być mocno nieprzewidywalne.
- Na terenach Skandynawii, głównie Norwegii.- spędził tam dość dużo czasu, ale tym nie zamierzał się dzielić, a przynajmniej nie dziś, gdy mieli jeszcze przez moment inne priorytety niż jego podróże.- Chyba czas się stąd zbierać? - więcej tu do zrobienia nie mieli, chyba, że Macnair lub Borgin mieli jeszcze jakiś pomysł na to, co mogli wprowadzić w życie.
| nakładam Widzimisię (zaraz po wejściu na most przez nieupoważnionych, pojawia się iluzja trolla rzecznego, która stara się przepędzić intruzów atakując maczugą. Nieupoważnieni są wszyscy poszukiwani przez Ministerstwo członkowie Zakonu Feniksa oraz osoby sprzyjające Zakonowi)
- Być może, ale nie ufałbym im za bardzo.- odparł, bo zawsze to jakieś wsparcie, trochę głupich istot, które można byłoby poświęcić w razie konieczności i nie żałować takiej straty. Niestety agresja trolli powodowała, że mogły stać się również zagrożeniem dla Nich samych.
Wykorzystał chwilę, gdy wszyscy zajęli się swoją częścią w celu zabezpieczenia terenu, samemu zastawiając pułapkę. Kiedy jedna była już skończona, zastanowił się nad kolejną, by w międzyczasie przenieść wzrok na Irinę i Caldera, gdy odpowiedziała na rzucone chwilę wcześniej pytanie, które sam przez moment zignorował, chcąc skupić się na tym, co robił i nie rozpraszając się.- Przed chwilą tenuistis i spróbuję zaraz jakoś sensownie osadzić widzimisię.- wszystkie cztery, zestawione razem miały szanse uprzykrzyć życie każdemu, kto zapędzi się w okolice i na sam most.
Zawahał się przed odpowiedzią, wiedząc, że ogień może przyciągnąć tutaj jakąś zbłąkaną duszę, ale mimo wszystko było to bezpieczniejsze niż wrzucenie do wody i zanieczyszczanie jej rozkładającym się cielskiem. Niby mogli to zignorować, lecz w Norfolk panowali Traversowie, a tym lepiej było nie podpadać, naruszając jakkolwiek ich tereny.- Spal go.- zdecydował ze spokojem, mimo pewności w głosie pozostawiając to Calderowi. Spojrzał na Irinę.- W wodzie za długo by się rozkładał i trzeba byłoby go czymś obciążyć, a to za dużo zmarnowanego czasu.- dodał, wyjaśniając kuzynce różnice zdań, co zrobić z trollem. Kiedy ta kwestia stała się jasna, oddalił się od nich, aby nałożyć drugą wspomnianą już pułapkę. Musiał zrobić to nieco inaczej niż zwykle, rozlokować w odpowiedni sposób, żeby aktywowana ukazała iluzję samego trolla, którego planowali się pozbyć i była wystarczającym zaskoczeniem dla intruzów.
Schował judaszowiec, przystając obok towarzyszących mu czarodziejów i wsunął dłonie w kieszenie płaszcza.- Ciężko powiedzieć. Można za jakiś czas wrócić tu i sprawdzić teren, a w razie konieczności pozbyć się nowego lokatora pod mostem.- nie wszystko dało się przewidzieć, wolał więc nie zapewniać o żadnej opcji. Stworzenia pokroju trolli rządziły się swoimi prawami, kierowanymi instynktami, a te potrafiły być mocno nieprzewidywalne.
- Na terenach Skandynawii, głównie Norwegii.- spędził tam dość dużo czasu, ale tym nie zamierzał się dzielić, a przynajmniej nie dziś, gdy mieli jeszcze przez moment inne priorytety niż jego podróże.- Chyba czas się stąd zbierać? - więcej tu do zrobienia nie mieli, chyba, że Macnair lub Borgin mieli jeszcze jakiś pomysł na to, co mogli wprowadzić w życie.
| nakładam Widzimisię (zaraz po wejściu na most przez nieupoważnionych, pojawia się iluzja trolla rzecznego, która stara się przepędzić intruzów atakując maczugą. Nieupoważnieni są wszyscy poszukiwani przez Ministerstwo członkowie Zakonu Feniksa oraz osoby sprzyjające Zakonowi)
W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
Cillian miał rację. Pojedynczo pułapki nie były aż tak uciążliwe, ale w takiej ilości zdecydowanie tak. Nikt miał szansy przejść tędy bez wywoływania większego zamieszania, bez cienia lęku i niepewności. Widmo śmierci błysnąć miało przed szlamowatymi oczami. Zamierzała je wszystkie zadrapać, wzgardzić, pogonić, a najlepiej wybić jedno po drugim. Proces będzie żmudny, ale nie niemożliwy. A potem przyjdzie kolej na kolejnych mieszańców, ni to czarodzieje, ni to mugole – podły gatunek, może nawet gorszy. Wybierali złe strony, sami siebie wpędzali do groby. Czy nie wiedzieli, że oni, słudzy śmierci, potrafili zatrzaskiwać sarkofagi tak, by żadne robactwo już nie przelazło? Na wieki. Życzenie kostuchy zawisło nad mostem. Tak, pozostawiali im groźbę. Pożałowała jedynie, że nie jest silniejsza i nie mogła jeszcze bardziej podciąć im nóg.
– Przed chwilą obiecywał nam śmierć, a teraz sam wpadł. Prosto w jej sidła. I nic z niego nie zostanie – zakomunikowała ponuro, oczywistą myśl, ale w jej ustach, w ponurej aurze i beznamiętnym głosie czaiło się coś więcej. – Spalony. Niech mu będzie – zmrużyła oczy, wiedząc dobrze, że Cillian najlepiej wiedział, jak posprzątać po bestii. Swoje zrobili. Jeszcze chwila i będą mogli odejść, a resztki trollowego zapachy rozmyją się w powietrzu. Przepadną jak spopielone cielsko. – Obyśmy już nie musieli wracać – stwierdziła z goryczą, wyraźnie znudzona opcją powtórki z poprzedniej jatki. Pochyliła się nieco i roztarła potłuczone kolana. Ból niewielki, ale jednak niewygodny, objawiający się przy głębszym kroku. Znając jednak zuchwałe gierki zakonników, którym wciąż wydawało się, że mogą jakkolwiek im zagrozić, cokolwiek zmienić w swej nędznej sytuacji, zdecydowanie bardziej spodziewałaby się ich. Troll był przygłupi i dziki, a oni, cóż, czasami tak sprytni i nieznośni. Wiedziała, że niektórzy z nich nie bez powodu uchodzili za niebezpiecznych. To był jeden z powodów – nie mogła spoczywać na laurach, powinna doskonalić własne umiejętności. Obietnica porażki była nie do zniesienia, godziła w chwałę Czarnego Pana, godziła w chwałę Macnairów.
Uniosła dumnie podbródek i zatrzymała oczy na kuzynie. – Tak, to już pora. Zrobiliśmy swoje – obwieściła i bez zbędnego przedłużania udała się w stronę zejścia z mostu. Wykonali swoje zadanie, ale to wcale nie powinno uspokoić czujności. Wciąż mieli jeszcze dużo do zrobienia.
zt
[bylobrzydkobedzieladnie]
– Przed chwilą obiecywał nam śmierć, a teraz sam wpadł. Prosto w jej sidła. I nic z niego nie zostanie – zakomunikowała ponuro, oczywistą myśl, ale w jej ustach, w ponurej aurze i beznamiętnym głosie czaiło się coś więcej. – Spalony. Niech mu będzie – zmrużyła oczy, wiedząc dobrze, że Cillian najlepiej wiedział, jak posprzątać po bestii. Swoje zrobili. Jeszcze chwila i będą mogli odejść, a resztki trollowego zapachy rozmyją się w powietrzu. Przepadną jak spopielone cielsko. – Obyśmy już nie musieli wracać – stwierdziła z goryczą, wyraźnie znudzona opcją powtórki z poprzedniej jatki. Pochyliła się nieco i roztarła potłuczone kolana. Ból niewielki, ale jednak niewygodny, objawiający się przy głębszym kroku. Znając jednak zuchwałe gierki zakonników, którym wciąż wydawało się, że mogą jakkolwiek im zagrozić, cokolwiek zmienić w swej nędznej sytuacji, zdecydowanie bardziej spodziewałaby się ich. Troll był przygłupi i dziki, a oni, cóż, czasami tak sprytni i nieznośni. Wiedziała, że niektórzy z nich nie bez powodu uchodzili za niebezpiecznych. To był jeden z powodów – nie mogła spoczywać na laurach, powinna doskonalić własne umiejętności. Obietnica porażki była nie do zniesienia, godziła w chwałę Czarnego Pana, godziła w chwałę Macnairów.
Uniosła dumnie podbródek i zatrzymała oczy na kuzynie. – Tak, to już pora. Zrobiliśmy swoje – obwieściła i bez zbędnego przedłużania udała się w stronę zejścia z mostu. Wykonali swoje zadanie, ale to wcale nie powinno uspokoić czujności. Wciąż mieli jeszcze dużo do zrobienia.
zt
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Irina Macnair dnia 29.03.21 0:10, w całości zmieniany 1 raz
Irina Macnair
Zawód : Właścicielka domu pogrzebowego
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Ty się boisz śmierci, a ja nazywam ją przyjaciółką. Ja nią jestem.
OPCM : 15 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 22 +6
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Choć w przypadku wielu tematów wykazywał się lodowatą powściągliwością, zdawkowaniem graniczącym z ignoracją, czy po prostu całkowicie neutralną obojętnością, to okołonaukowe zagadnienia wyzwalały w nim tę samą ciekawość, która nie pozwalała mu zaprzestać zgłębiania czarnomagicznych tajemnic. A o magicznych stworzeniach nie wiedział zbyt wiele - to kolejna luka, którą przyjdzie mu kiedyś zapełnić.
Z wysokości przyglądał się cielsku trolla, z tej perspektywy był tylko przerośniętym kawałkiem poszatkowanego mięsa. Ale zdążył napsuć im wystarczająco dużo krwi. W niemalże dziecięcym kaprysie miał ochotę zobaczyć, jak ta kreatura płonie. Jak nic z niej nie zostaje.
- Nie znam się na urokach na tyle, żeby rzucić dostatecznie silne zaklęcie, które wytworzy ogień zdolny go pochłonąć - wtrącił, gwoli wyjaśnienia; ironiczne, zważywszy na fakt, że mógłby wskrzesić pożogę, ta jednak strawiłaby wszystko, co tylko stanęłoby na jej drodze.
- Klątwa nie zadziała, nie w takiej postaci, będę musiał rozpisać ją raz jeszcze - odparł, bez wgłębiania się w szczegóły; jeśli ktokolwiek miał zrozumieć, jak skomplikowanym procesem jest zaklinanie, to bez wątpienia była to ta dwójka, której rodzina hołdowała tradycjom runicznym od lat. Nie uznał za konieczne, by wgłębiać się w szczegóły i wyjaśnić im z detalami, gdzie konkretnie popełnił błąd, z pewnością jednak zajmie się tą kwestią, gdy tylko będzie miał ku temu sposobność.
Bez namysłu skinął głową, gdy Macnairzy uznali, że to już koniec - i nic tu po nich; zdążył jeszcze tylko objąć wzrokiem pomost, wwiercając się wzrokiem w błędnie zapisaną runę, nim nie ruszył w ślad za Iriną. Spodziewał się walki, Zakonników, przywykł już chyba do tego, że pojawiali się znikąd, wszędzie tam, gdzie wybrali się Rycerze. A jednak ich tu nie zastali. Może Zakonników nie brakowało do walki w Londynie, lecz za mało ich, aby działać na terenie każdego hrabstwa?
Jednego był pewien; Norfolk należał do Rycerzy - i to się nie zmieni.
zt
Z wysokości przyglądał się cielsku trolla, z tej perspektywy był tylko przerośniętym kawałkiem poszatkowanego mięsa. Ale zdążył napsuć im wystarczająco dużo krwi. W niemalże dziecięcym kaprysie miał ochotę zobaczyć, jak ta kreatura płonie. Jak nic z niej nie zostaje.
- Nie znam się na urokach na tyle, żeby rzucić dostatecznie silne zaklęcie, które wytworzy ogień zdolny go pochłonąć - wtrącił, gwoli wyjaśnienia; ironiczne, zważywszy na fakt, że mógłby wskrzesić pożogę, ta jednak strawiłaby wszystko, co tylko stanęłoby na jej drodze.
- Klątwa nie zadziała, nie w takiej postaci, będę musiał rozpisać ją raz jeszcze - odparł, bez wgłębiania się w szczegóły; jeśli ktokolwiek miał zrozumieć, jak skomplikowanym procesem jest zaklinanie, to bez wątpienia była to ta dwójka, której rodzina hołdowała tradycjom runicznym od lat. Nie uznał za konieczne, by wgłębiać się w szczegóły i wyjaśnić im z detalami, gdzie konkretnie popełnił błąd, z pewnością jednak zajmie się tą kwestią, gdy tylko będzie miał ku temu sposobność.
Bez namysłu skinął głową, gdy Macnairzy uznali, że to już koniec - i nic tu po nich; zdążył jeszcze tylko objąć wzrokiem pomost, wwiercając się wzrokiem w błędnie zapisaną runę, nim nie ruszył w ślad za Iriną. Spodziewał się walki, Zakonników, przywykł już chyba do tego, że pojawiali się znikąd, wszędzie tam, gdzie wybrali się Rycerze. A jednak ich tu nie zastali. Może Zakonników nie brakowało do walki w Londynie, lecz za mało ich, aby działać na terenie każdego hrabstwa?
Jednego był pewien; Norfolk należał do Rycerzy - i to się nie zmieni.
zt
i ache in a language so old that even the earth no longer remembers; so dead that it has returned to dust
Calder Borgin
Zawód : zaklinam teraźniejszość
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
you're not dead but
you're not alive either
you're a ghost with
a beating heart
you're not alive either
you're a ghost with
a beating heart
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Rzadko pozwalał na doprowadzenie do śmierci magicznych stworzeń, istot czy jak inaczej określić niezwykłą faunę. Zwykle nie na rękę było mu obserwować, jak bez życia padają na ziemię, jak nieruchomieją, przestając być zagrożeniem dla niego czy innych. Czasami jednak nie było innego wyjścia, a blizny na przedramieniu wielokrotnie przypominały, że wahanie działa na niekorzyść. Dzisiejsze starcie z trollem nie mogło skończyć się inaczej, musiał zginąć, aby oni osiągnęli konkretny cel. Nie spojrzał na Irinę, gdy usłyszał jej słowa, ciche potwierdzenie śmierci jaka nadeszła. W ustach tej konkretnej kobiety brzmiało to upiornie, ale u niego wywołało nikły uśmieszek.
Dziwił się, że żadne nie kwestionowało jego zdania, bo nawet jeśli posiadał największą wiedzę o zwierzętach to nadal nie był osobą stricte decyzyjną, lecz w tym towarzystwie, najwyraźniej właśnie przyszło mu spełnić podobną rolę. To było dziwne, prawie zapomniał, jak to jest mieć ostatnie słowo, gdy przeważnie pracował sam, a w interesach po prostu nikt nie próbował z nim polemizować, bo to on wykładał karty. Słysząc o nieznajomości uroków na tyle, aby spalić trolla, skinął tylko głową. To nic, sam nie był w nich biegły i nie znał też żadnego, które mogło wywołać ogień na tyle silny, aby spalił ciało. Trudno, najwyżej ich przyjaciel stanie się pokarmem dla drapieżników zamieszkujących okolicę, które nie pogardzą padliną zwłaszcza teraz, gdy zima roztaczała się nad Anglią. Z drugiej strony zalegające na trawie cielsko może zachęci kogoś, aby wszedł na most, stąd przecież najłatwiej było spojrzeć na wygięte nienaturalnie kończyny stworzenia. Milczał nadal, chociaż słyszał rozmowę, słowa kierowane po części również do niego, ale poddał się przyzwyczajeniom, pozostając cichy już. Spojrzał na oboje, gdy Irina i Calder ruszyli tą samą drogą, którą tutaj przyszli. Zrobili tu wszystko, co mieli, ogólna zgoda tylko to potwierdzała. Podążył za nimi, by po kilku minutach, teleportować się i wrócić do siebie. Miał jeszcze wiele do zrobienia.
| zt
Dziwił się, że żadne nie kwestionowało jego zdania, bo nawet jeśli posiadał największą wiedzę o zwierzętach to nadal nie był osobą stricte decyzyjną, lecz w tym towarzystwie, najwyraźniej właśnie przyszło mu spełnić podobną rolę. To było dziwne, prawie zapomniał, jak to jest mieć ostatnie słowo, gdy przeważnie pracował sam, a w interesach po prostu nikt nie próbował z nim polemizować, bo to on wykładał karty. Słysząc o nieznajomości uroków na tyle, aby spalić trolla, skinął tylko głową. To nic, sam nie był w nich biegły i nie znał też żadnego, które mogło wywołać ogień na tyle silny, aby spalił ciało. Trudno, najwyżej ich przyjaciel stanie się pokarmem dla drapieżników zamieszkujących okolicę, które nie pogardzą padliną zwłaszcza teraz, gdy zima roztaczała się nad Anglią. Z drugiej strony zalegające na trawie cielsko może zachęci kogoś, aby wszedł na most, stąd przecież najłatwiej było spojrzeć na wygięte nienaturalnie kończyny stworzenia. Milczał nadal, chociaż słyszał rozmowę, słowa kierowane po części również do niego, ale poddał się przyzwyczajeniom, pozostając cichy już. Spojrzał na oboje, gdy Irina i Calder ruszyli tą samą drogą, którą tutaj przyszli. Zrobili tu wszystko, co mieli, ogólna zgoda tylko to potwierdzała. Podążył za nimi, by po kilku minutach, teleportować się i wrócić do siebie. Miał jeszcze wiele do zrobienia.
| zt
W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
Nieco podniszczony i zaniedbany most na Wensum wciąż stanowi jeden z istotniejszych punktów okolicy - tylko dzięki niemu można się przeprawić przez nurt w okręgu dziesiątek mil. Przejęcie go oznaczałoby zablokowanie wrogim siłom swobodne przemieszczanie się i dało możliwość kontrolowania tej części terenu. To miejsce może być istotnym punktem Anglii.
Lokacja pozostaje pod kontrolą Rycerzy Walpurgii.
Możliwe jest rzucenie carpiene w szafce zniknięć i ustosunkowanie się do rzutu już w pisanym poście (a zatem przekazanie informacji o wykrytych pułapkach drugiej postaci w tym samym poście, w którym carpiene zostało rzucone).
Udane Carpiene rzucone z mocą 75 oczek pozwoli wykryć Bubonem, Tenuistis, Repello Mugoletum i Widzimisię. Jako ostatnie nalezy przełamać Widzimisię.
Aktywacja Bubonem wywołuje efekt zgodny z opisem z listy zabezpieczeń.
Na terenie mostu niemożliwa jest aportacja i deportacja. Most jest niewidoczny przez mugoli.
Aktywacja Widzimisię przywołuje przeciwnika - potężnego trolla rzecznego, atakującego maczugą - który staje do walki wraz z pozostałymi. Postać przy każdym ataku rzuca dodatkową kością k20. W przypadku wyrzucenia wartości 1-5 postać trafia iluzję zamiast przeciwnika. Iluzja się rozmywa po trafieniu.
WYKLUCZONA
Zakon Feniksa: Most można zdobyć tylko siłą. Przeprawa jest jednak stale patrolowana przez przedstawicieli magicznej policji, którzy o każdej porze dnia i nocy poruszają się pomiędzy brzegami Wensum.
Magiczny policjant A atakuje wpierw zawsze gracza, który napisze jako pierwszy, jego statystyki to uroki 15, OPCM 20, żywotność 90. Będzie atakował w pętli zaklęciami: petrificus totalus, silencio, caeruleusio i bronił się zawsze wtedy, kiedy sytuacja będzie tego od niego wymagała.
Magiczny policjant B atakuje wpierw zawsze gracza, który napisze jako drugi, jego statystyki to czarna magia 30, OPCM 10, uroki 10], żywotność 90. Będzie atakował w pętli zaklęciami: bucco, myocardii dolor, lancea i będzie się bronił wtedy, kiedy będzie to możliwe.
Magiczny policjant C atakuje gracza, który napisze jako trzeci albo atakuje naprzemiennie pierwszych dwóch graczy. Jego statystyki to uroki 20, OPCM 15, żywotność 100. Będzie atakował w pętli zaklęciami: deprimo, ignitio, jynx i bronił się zawsze wtedy, kiedy sytuacja będzie tego od niego wymagała.
Rolę magicznych policjantów broniących tego terenu może przejąć również dowolny Rycerz przy pomocy lusterka; wówczas walczy z Zakonnikami bez udziału mistrza gry, zgodnie ze statystykami rozpisanymi powyżej, ale bez ograniczeń co do kolejności oraz wyboru rzucanych zaklęć.
Gracz nie ma prawa zmienić woli zwierzęcia broniącego lokacji, jedyne, co robi, to rzuca za nie kością i opisuje działania w sposób fabularny.
Gracz nie ma prawa zmienić woli postaci broniącej lokacji, jedyne, co robi, to rzuca za nią kością i opisuje jej działania w sposób fabularny.
Aby przejść do etapu III, należy odczekać 48 godzin, w trakcie których para (grupa) może zostać zaatakowana przez przeciwną organizację.
Postaci mają 2 tury na nałożenie zabezpieczeń, pułapek lub klątw oraz wydanie dyspozycji strażnikom należącym do organizacji.
Gra w tej lokacji jest dozwolona.
Strona 17 z 17 • 1 ... 10 ... 15, 16, 17
Most na Wensum
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Norfolk