Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Surrey
Warsztat w Outwood
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Stary warsztat
Stary warsztat Roberta Andersona był dość znany w Outwood - wiosce położonej w hrabstwie Surrey, stosunkowo niedaleko od Londynu. Ponoć zapewniał elektryczne zaplecze całej okolicy, gwarantował prąd w każdym mugolskim domu. Niegdyś działał prężnie, wynalazca urzędujący w jego wnętrzu był znakomitym znawcą w swojej dziedzinie, dlatego ludzie często przychodzili do niego w sprawie drobniejszych i większych napraw. Sprzedawał również przeróżne, mugolskie cacka.
Czarodziejskie akta wskazywały, że wioska nie poddała się anomaliom, co było bardzo dziwne, ale z drugiej strony dawało ulgę - tutaj mugole byli jakby nieco odporniejsi na ataki magii. Wszystko zmieniło się w połowie września, kiedy w warsztacie zaczęło dziać się coś złego. Pod koniec miesiąca mugole stracili w wiosce prąd i wynieśli się jak najszybciej, bo bali się, że warsztat coś nawiedziło. Ile było w tym prawdy, a ile zmyślonych historii?
Czarodziejskie akta wskazywały, że wioska nie poddała się anomaliom, co było bardzo dziwne, ale z drugiej strony dawało ulgę - tutaj mugole byli jakby nieco odporniejsi na ataki magii. Wszystko zmieniło się w połowie września, kiedy w warsztacie zaczęło dziać się coś złego. Pod koniec miesiąca mugole stracili w wiosce prąd i wynieśli się jak najszybciej, bo bali się, że warsztat coś nawiedziło. Ile było w tym prawdy, a ile zmyślonych historii?
Czego jak czego, ale tego zupełnie się nie spodziewałem.
Chciałem biec do Alexa, pomóc mu, jeśli trzeba będzie, bo ten hałas z sąsiedniego pomieszczenia brzmiał niepokojąco, a potem rozległ się ten straszliwy huk. Zupełnie bez ostrzeżenia zostałem poderwany w górę, aż zachłysnąłem się powietrzem ze strachu... nim zdałem sobie sprawę z tego, że to...
- ...Polar - wydusiłem z siebie z mieszaniną ulgi i bądź co bądź wdzięczności. Nie spodziewałem się tego po nim, naprawdę! Kochany wielkolud. On chyba właśnie próbował mnie osłonić przed niebezpieczeństwem!
Kiedy stawiał mnie z powrotem na ziemi, poklepałem go przyjacielsko po jego wielgachnej łapie.
- Dzięki, Polar - dodałem, by zaraz już bez niespodzianek pognać do pokoju, w którym znajdował się Alex. Alex cały - trzeba dodać - choć wyraźnie rozgorączkowany. Bez wyjaśnienia wcisnął mi w ręce jakiś przedmiot i wybiegł z pokoju, a ja nawet nie miałem czasu, by spytać co jest grane.
Czyli najwyraźniej miałem działać sam - w porządku. Obejrzałem dokładnie przedmiot, który miałem w rękach, by ustalić czym tak właściwie jest, a potem rozglądnąłem się po pomieszczeniu. Zgodnie z tym co mówił Alex, gdzieś tu powinien być agregat, a skoro tak, to może i ten potrafiłbym naprawić?
Scyzoryk schowałem dość sprawnie do kieszeni kurtki, bo doszedłem do wniosku, że nie będzie mi w tej chwili potrzebny. Z pewnością nie do obrony - za moimi plecami znów stał mój osobisty ochroniarz - Polar. Dzięki niemu cały strach jakby ze mnie uleciał pozwalając się skupić tylko na znalezieniu i naprawieniu agregatu.
ll rzut na spostrzegawczość (I)
Chciałem biec do Alexa, pomóc mu, jeśli trzeba będzie, bo ten hałas z sąsiedniego pomieszczenia brzmiał niepokojąco, a potem rozległ się ten straszliwy huk. Zupełnie bez ostrzeżenia zostałem poderwany w górę, aż zachłysnąłem się powietrzem ze strachu... nim zdałem sobie sprawę z tego, że to...
- ...Polar - wydusiłem z siebie z mieszaniną ulgi i bądź co bądź wdzięczności. Nie spodziewałem się tego po nim, naprawdę! Kochany wielkolud. On chyba właśnie próbował mnie osłonić przed niebezpieczeństwem!
Kiedy stawiał mnie z powrotem na ziemi, poklepałem go przyjacielsko po jego wielgachnej łapie.
- Dzięki, Polar - dodałem, by zaraz już bez niespodzianek pognać do pokoju, w którym znajdował się Alex. Alex cały - trzeba dodać - choć wyraźnie rozgorączkowany. Bez wyjaśnienia wcisnął mi w ręce jakiś przedmiot i wybiegł z pokoju, a ja nawet nie miałem czasu, by spytać co jest grane.
Czyli najwyraźniej miałem działać sam - w porządku. Obejrzałem dokładnie przedmiot, który miałem w rękach, by ustalić czym tak właściwie jest, a potem rozglądnąłem się po pomieszczeniu. Zgodnie z tym co mówił Alex, gdzieś tu powinien być agregat, a skoro tak, to może i ten potrafiłbym naprawić?
Scyzoryk schowałem dość sprawnie do kieszeni kurtki, bo doszedłem do wniosku, że nie będzie mi w tej chwili potrzebny. Z pewnością nie do obrony - za moimi plecami znów stał mój osobisty ochroniarz - Polar. Dzięki niemu cały strach jakby ze mnie uleciał pozwalając się skupić tylko na znalezieniu i naprawieniu agregatu.
ll rzut na spostrzegawczość (I)
Make love music
Not war.
Not war.
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
Nieaktywni
The member 'Louis Bott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 41
'k100' : 41
Bez większego wahania zanurzyła twarz w niewidzialnej myślodsiewni. Nie traciła czasu na jej odczarowanie, bo jakaś zbłąkana anomalia mogła uszkodzić naczynie. Przeczuwała, że wspomnienie może być ważne, skoro ktoś z jakiegoś powodu je zostawił. Mogli nie mieć wiele czasu, więc nie było co zwlekać. Po chwili obraz wyklarował się w scenę rozgrywającą się w pomieszczeniu, którego nie widziała. Może to była piwnica, którą wcześniej z powodu klątwy na klapie ominęli? W jednym z mężczyzn rozpoznała Andersona, jeszcze żywego, a drugiego nie widziała wcześniej, a którego Anderson nazywał Widmurthem. Mężczyźni kłócili się o agregaty, których włączenie miało ocalić ich przed jakąś bestią. Czyżby anomalią? Nie była pewna, czym był ten stwór, który wpadł do piwnicy i zaatakował Andersona, a potem, zanim dopadło Widmurtha, dosięgły go wiązki elektryczności. Nigdy nie widziała czegoś podobnego. Nie była też pewna, na jakiej zasadzie działały te urządzenia w piwnicy, jej wiedza o świecie mugoli nie była aż tak zaawansowana, by rozumieć przeznaczenie wszystkich elementów wyposażenia.
Później, kiedy już po wszystkim ciemna mgła uciekła z piwnicy wspomnienie urwało się, a Sophia podniosła głowę z misy, początkowo mając problem z zaczerpnięciem oddechu. Po chwili jednak dyskomfort ustąpił i mogła wciągnąć do płuc powietrze przesycone wilgocią. Znowu była w zaniedbanej łazience, z której po chwili wypadła, w dłoni ściskając różdżkę. Musiała dołączyć do Alexa na dole i przekazać mu to, co zobaczyła, zanim ten postanowi wejść do piwnicy. We dwójkę mieli większą szansę się z tym zmierzyć, a może na dole była jeszcze Vera, która im pomoże.
Wyszła z łazienki, na moment zatrzymując się na korytarzu obok pokoju, w którym był Louis z Polarem.
- Louis? Idę na dół, muszę pomóc Alexowi – powiedziała, po czym przemknęła przez korytarz aż do schodów. Szybko, choć cicho zbiegła po schodach. Na dole dostrzegła zaścielający podłogę popiół i roztrzaskaną klapę do piwnicy. Ze środka dochodziły warknięcia i skrzypienie metalu. Coś było w piwnicy.
- Widziałeś to coś? – zapytała. – Zanim spróbujemy tam wejść, muszę ci coś powiedzieć... – zaczęła, po czym szeptem i w możliwie dużym skrócie opowiedziała o tym, co zobaczyła w myślodsiewni. Jednocześnie zastanawiała się, jak mogli pokonać to monstrum, czymkolwiek było. Nie ulegało wątpliwości, że było bardzo niebezpieczne. Wciąż ściskała w ręku różdżkę, gotowa się bronić, gdyby coś wyskoczyło na nich ze znajdującej się kilka metrów dalej klapy.
Rozejrzała się jeszcze dookoła.
- Vera? – rzuciła w przestrzeń, pamiętając, że runistka była tutaj, kiedy Sophia szła na górę. Gdzie się podziała? Czy zeszła już do piwnicy, czy może jest w którymś z innych pomieszczeń? Co, jeśli potwór zrobił jej krzywdę? – Widziałeś tutaj Verę? – zapytała jeszcze Alexa, który zszedł pierwszy, zanim ona obejrzała wspomnienie. Rufus i Cecily zniknęli już wcześniej, zanim zaczęły dziać się te dziwne rzeczy. Sophia chciała myśleć, że wyszli na zewnątrz albo po prostu uciekli. Później musieli to sprawdzić, ale na razie były pilniejsze sprawy. Rufus był aurorem, powinien sobie poradzić, choć Sophia zamierzała go okrzyczeć za to wyjście bez słowa podczas bądź co bądź misji. Najbardziej martwiła się o Verę, która nie przyszła do nich na górę, a teraz nie było jej w miejscu, w którym się rozstały, a gdzie przed chwilą szalał potwór zdolny wciągać w siebie istnienia.
Później, kiedy już po wszystkim ciemna mgła uciekła z piwnicy wspomnienie urwało się, a Sophia podniosła głowę z misy, początkowo mając problem z zaczerpnięciem oddechu. Po chwili jednak dyskomfort ustąpił i mogła wciągnąć do płuc powietrze przesycone wilgocią. Znowu była w zaniedbanej łazience, z której po chwili wypadła, w dłoni ściskając różdżkę. Musiała dołączyć do Alexa na dole i przekazać mu to, co zobaczyła, zanim ten postanowi wejść do piwnicy. We dwójkę mieli większą szansę się z tym zmierzyć, a może na dole była jeszcze Vera, która im pomoże.
Wyszła z łazienki, na moment zatrzymując się na korytarzu obok pokoju, w którym był Louis z Polarem.
- Louis? Idę na dół, muszę pomóc Alexowi – powiedziała, po czym przemknęła przez korytarz aż do schodów. Szybko, choć cicho zbiegła po schodach. Na dole dostrzegła zaścielający podłogę popiół i roztrzaskaną klapę do piwnicy. Ze środka dochodziły warknięcia i skrzypienie metalu. Coś było w piwnicy.
- Widziałeś to coś? – zapytała. – Zanim spróbujemy tam wejść, muszę ci coś powiedzieć... – zaczęła, po czym szeptem i w możliwie dużym skrócie opowiedziała o tym, co zobaczyła w myślodsiewni. Jednocześnie zastanawiała się, jak mogli pokonać to monstrum, czymkolwiek było. Nie ulegało wątpliwości, że było bardzo niebezpieczne. Wciąż ściskała w ręku różdżkę, gotowa się bronić, gdyby coś wyskoczyło na nich ze znajdującej się kilka metrów dalej klapy.
Rozejrzała się jeszcze dookoła.
- Vera? – rzuciła w przestrzeń, pamiętając, że runistka była tutaj, kiedy Sophia szła na górę. Gdzie się podziała? Czy zeszła już do piwnicy, czy może jest w którymś z innych pomieszczeń? Co, jeśli potwór zrobił jej krzywdę? – Widziałeś tutaj Verę? – zapytała jeszcze Alexa, który zszedł pierwszy, zanim ona obejrzała wspomnienie. Rufus i Cecily zniknęli już wcześniej, zanim zaczęły dziać się te dziwne rzeczy. Sophia chciała myśleć, że wyszli na zewnątrz albo po prostu uciekli. Później musieli to sprawdzić, ale na razie były pilniejsze sprawy. Rufus był aurorem, powinien sobie poradzić, choć Sophia zamierzała go okrzyczeć za to wyjście bez słowa podczas bądź co bądź misji. Najbardziej martwiła się o Verę, która nie przyszła do nich na górę, a teraz nie było jej w miejscu, w którym się rozstały, a gdzie przed chwilą szalał potwór zdolny wciągać w siebie istnienia.
Never fear
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
To, co Louis dostał do swoich rąk, było dla niego łatwe do rozpoznania, dobrze znał się na naprawie pojazdów – cewka zapłonowa była w miarę ciężka, ale nieduża, nie było na niej śladów zniszczenia ani użytkowania. Louis jednak w rogu dostrzegł znajomy podpis mistrza, spod dłoni którego owe urządzenie wyszło – R. Anderson. Polar wszedł zaraz za nim do pokoju, schyliwszy głowę niemal ku piersi, rozglądając się uważnie po nim. Agregat stał pod boczną ścianą, był nieduży i również w nim, jak w pozostałych, brakowało jakiejś części, w otwartym mechanizmie pozostawało wolne miejsce – nieduże i podłużne. Tuż obok agregatu stała otwarta szafa, ale w pomieszczeniu było na tyle ciemno (przez okno wlatywała nikła ilość księżycowego światła), że nie wiedział, co znajdowało się za połowicznie zamkniętą drugą połową drzwiczek.
Spod łóżka błysnęły jasne oczka. Polar zawarczał ostrzegawczo, ale zanim zdołał sięgnąć łapą w stronę podłogi, wyskoczył pluszowy miś, porcelanowa lalka i pajacyk w czerwonej czapeczce.
– Nie krzywdź nas! – zawołały do stworzenia niemal jednocześnie. Pluszowy miś był największy, więc reszta schowała się za nim. – My chcemy pomóc! Niedużo czasu nam zostało, jeśli Mgła poleciała na dół. Proszę pana… – odezwał się niepewnie do Louisa.
Sophia opowiedziała Alexandrowi o tym, co widziała, więc dobrze mógł rozeznać się w sytuacji. W piwnicy wciąż coś się tłukło – metalowe kraty chrzęściły, za chwilę znów było słychać ciszę. To, co wleciało do środka, ewidentnie próbowało coś zniszczyć. A co potem?
| Na odpis macie czas do 15 lutego do godz. 19.
Słuchanie jednej strony kasety to jedna akcja. Do obsługi telefonu potrzebne jest mugoloznawstwo na przynajmniej I poziomie.
Wasze zadania:
Do końca eventu możecie dokonywać dwóch akcji w poście.
Louis nie musi rzucać kością na naprawę agregatu, jednak wciąż to liczy się jako akcja.
Spod łóżka błysnęły jasne oczka. Polar zawarczał ostrzegawczo, ale zanim zdołał sięgnąć łapą w stronę podłogi, wyskoczył pluszowy miś, porcelanowa lalka i pajacyk w czerwonej czapeczce.
– Nie krzywdź nas! – zawołały do stworzenia niemal jednocześnie. Pluszowy miś był największy, więc reszta schowała się za nim. – My chcemy pomóc! Niedużo czasu nam zostało, jeśli Mgła poleciała na dół. Proszę pana… – odezwał się niepewnie do Louisa.
Sophia opowiedziała Alexandrowi o tym, co widziała, więc dobrze mógł rozeznać się w sytuacji. W piwnicy wciąż coś się tłukło – metalowe kraty chrzęściły, za chwilę znów było słychać ciszę. To, co wleciało do środka, ewidentnie próbowało coś zniszczyć. A co potem?
| Na odpis macie czas do 15 lutego do godz. 19.
Słuchanie jednej strony kasety to jedna akcja. Do obsługi telefonu potrzebne jest mugoloznawstwo na przynajmniej I poziomie.
Wasze zadania:
Do końca eventu możecie dokonywać dwóch akcji w poście.
Louis nie musi rzucać kością na naprawę agregatu, jednak wciąż to liczy się jako akcja.
- Informacje:
- Żywotność:
• Louis - 142/170 -5 (-28 cięte)
• Alexander - 210/220 (-10 cięte)
• Sophia - 233/240 (-7 szarpane)
•Cecily - 207/207
•Rufus - 242/242
•Vera - 190/202 (-7 szarpane, -5 poparzenie na twarzy)
Ekwipunek:
• Louis - skórzana, zniszczona torba-listonoszka, a w niej: scyzoryk, paczka papierosów, paczka zapałek, portfel z dokumentami i drobniakami, notes i ołówek; kaseta „6”, kaseta nie podpisana, radio, cewka zapłonowa
• Cecily - różdżka, metalowy przedmiot, eliksir wiggenowy (1 porcja, stat. 8 ),
• Alexander - różdżka, czerwony kryształ i fluoryt (zawieszone na szyi pod swetrem), bransoleta z włosów syreny (prawy nadgarstek pod rękawami), antidotum podstawowe (1 porcja) i czyścioszek (1 porcja, stat. 29), fiolka ze wspomnieniem
• Sophia - przy sobie różdżka, metalowy przedmiot, zawieszone na rzemieniu schowanym pod ubraniem fluoryt, onyks czarny i amulet z jeleniego poroża, broszka z alabastrowym jednorożcem, w torbie kanapka z serem, eliksiry: maść z gwiazdy wodnej (1 porcja, stat. 10), kameleon (1 porcja, stat. 29), eliksir lodowego płaszcza (1 porcja, stat. 29), czyścioszek (1 porcja, stat. 29)• Rufus - różdżka i metalowy przedmiot
• Vera - różdżka, metalowy przedmiot, oko ślepego, tabliczka czekolady z Miodowego Królestwa, zabezpieczone przed stłuczeniem eliksiry od Charlene: znieczulający (2 porcje, stat. 20), czuwający strażnik (1 porcja, stat. 20), antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 5)
Wyrwałem się do przodu, zbiegając na parter. Omiecenie wzrokiem wszystkiego zajęło mi dobrą chwilę. Zwlekałem może i dlatego, że liczyłem na to, że Sophia za chwilę do mnie dołączy. Stawienie czoła anomalii w pojedynkę było bowiem nawet jak na mnie czynem zbyt brawurowym i zwyczajnie głupim. Zbliżyłem się do rozerwanej klapy w podłodze, niepewnie zerkając na dół. Towarzyszyły mi jednak zaledwie dźwięki chrzęszczącego i stękającego metalu. Obejrzałem się za siebie, na szczyt schodów, na których jakby przywołana myślą pojawiła się aurorka. Na jej pytanie zdecydowanie kiwnąłem głową. - Wygląda jak czarna mgła, coś jak niematerialna forma, którą przybierają poplecznicy V-vol... - głos mi zadrżał, kiedy wspomnienie zimnego spojrzenia wkradło się znów w mój umysł. - Voldemorta - wymówiłem na jednym, opatrzonym bólem żeber wydechu. - Miało jeszcze przerażające, czerwone ślepie. I wypuściło na mnie dementora. Podobno niezbyt przepada za światłem i nie jest przyjaźnie nastawione, ale na pewno jest niesamowicie potężne - skrzywiłem się, zerkając w bok i ruchem głowy wskazując na rozerwaną klapę - nie wiedziałem ile mocy było trzeba, żeby tak po prostu rozsadzić klątwę. Że też zawsze akurat my musieliśmy babrać się w tym syfie, Ministerstwo zdecydowanie zeszło na psy, skoro nawet Longbottom nie był w stanie naprawić szkód wyrządzonych przez Tuftów. Kiedy Sophia zaczęła mówić zaniepokojony zmarszczyłem brwi słuchając, co zobaczyła w fiolce.
- Czyli musimy uruchomić wszystkie a-gre-gaty, a na koniec zająć się tym na dole... - urwałem, znów spoglądając na ziejącą w podłodze dziurę, kiedy walka pod podłogą przybrała na sile. - Louis, będziesz nam potrzebny, chodź na sam dół jak tylko będziesz mógł! - zawołałem głośno do Botta, którego tak niekulturalnie bez słowa pozostawiłem na piętrze.
Nie byłem zbyt miły kiedy sytuacja nie była po temu sprzyjająca. Momentami stawałem się wręcz burkliwym chamem.
- Musimy tam wejść. Nie masz może żadnego metalowego elementu? Możemy zostawić je Louisowi przed zejściem - wyszeptałem, nachylając się lekko w stronę Sophii. Wyprostowałem się jednak zaraz, posyłając jej powściągliwy uśmiech. Przynajmniej mieliśmy siebie nawzajem w tym bagnie.
Wycelowałem różdżką ponad nasze głowy i ostrożnie wymówiłem inkantację: - Magicus Extremos.
Odchrząknąłem i poprawiając chwyt zakrwawionej dłoni na różdżce ruszyłem ostrożnie w kierunku zejścia na dół. Starając się myśleć jakkolwiek pozytywnie, albo po prostu nie zaprzątać sobie głowy umieraniem, schodząc stopień po stopniu w dół i rozglądając się uważnie na boki zacząłem zastanawiać się, jak bardzo moja szafa i portfel zaczną cierpieć przez wszystkie zakonne eskapady. Może, jeżeli przeżyję, spróbowałbym zorganizować jakąś Zakonną szwalnię...
| Przepraszam za zamuł, byłam za bardzo nie w formie żeby pisać
- Czyli musimy uruchomić wszystkie a-gre-gaty, a na koniec zająć się tym na dole... - urwałem, znów spoglądając na ziejącą w podłodze dziurę, kiedy walka pod podłogą przybrała na sile. - Louis, będziesz nam potrzebny, chodź na sam dół jak tylko będziesz mógł! - zawołałem głośno do Botta, którego tak niekulturalnie bez słowa pozostawiłem na piętrze.
Nie byłem zbyt miły kiedy sytuacja nie była po temu sprzyjająca. Momentami stawałem się wręcz burkliwym chamem.
- Musimy tam wejść. Nie masz może żadnego metalowego elementu? Możemy zostawić je Louisowi przed zejściem - wyszeptałem, nachylając się lekko w stronę Sophii. Wyprostowałem się jednak zaraz, posyłając jej powściągliwy uśmiech. Przynajmniej mieliśmy siebie nawzajem w tym bagnie.
Wycelowałem różdżką ponad nasze głowy i ostrożnie wymówiłem inkantację: - Magicus Extremos.
Odchrząknąłem i poprawiając chwyt zakrwawionej dłoni na różdżce ruszyłem ostrożnie w kierunku zejścia na dół. Starając się myśleć jakkolwiek pozytywnie, albo po prostu nie zaprzątać sobie głowy umieraniem, schodząc stopień po stopniu w dół i rozglądając się uważnie na boki zacząłem zastanawiać się, jak bardzo moja szafa i portfel zaczną cierpieć przez wszystkie zakonne eskapady. Może, jeżeli przeżyję, spróbowałbym zorganizować jakąś Zakonną szwalnię...
| Przepraszam za zamuł, byłam za bardzo nie w formie żeby pisać
The member 'Alexander Farley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 9
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 9
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Sophia po opuszczeniu myślodsiewni nie wahała się długo, zamierzając dołączyć do Alexa na dole. I ją zaalarmował wcześniejszy huk, więc musiała to sprawdzić, a także powiedzieć Gwardziście o wszystkim, co zobaczyła we wspomnieniu Andersona. Musieli wspólnymi siłami pokonać zagrożenie, by uczynić to miejsce bezpiecznym, ale i sprawić, by śmierć Andersona, Laury i innych znalezionych tu dziś osób nie poszła na marne.
Wysłuchała jego słów, zastanawiając się jednocześnie, czym dokładnie była ta czarna mgła z czerwonymi ślepiami, zdolna do wypuszczania z siebie dementorów. Opowiedziała mu też treść wspomnienia Andersona. Nie miała wątpliwości, że to było coś bardzo potężnego. Anomalia? Jeśli tak, to pewnie silniejsza niż wszystkie te, które spotkała do tej pory. Pewnie niewiele istot byłoby zdolnych sforsować przeklęte zabezpieczenia – ale przynajmniej nie musieli mocować się z zaklętą klapą, tym bardziej, że nie widziała tu nigdzie Very. Leighton nie odpowiedziała na jej wołanie, co ją zaniepokoiło, bo Vera była konkretną i solidną osobą, na pewno nie wyszłaby stąd bez słowa, nie zostawiłaby ani ich, ani zaczętej pracy. Wiedziała przecież że walczyli z czymś groźnym, nie odpuściłaby. Ale nie było czasu, by jej szukać, musieli działać we dwójkę, skoro cała reszta gdzieś przepadła.
- Wygląda na to, że tak – potwierdziła słowa Alexa. Zaniepokoiła się też o Louisa, który jako mugol nie mógłby w żaden sposób obronić się przed ewentualnym atakiem tej dziwnej mgły, ale potrzebowali jego wiedzy o „agregatach”. Poza tym miała obawy przed kolejnym pozostawieniem kogoś z grupy samotnie, by nie przepadł jak Vera, Rufus i Cecily. Gdzie oni, do cholery, się podziewali? – Mam przedmiot, który mnie tu sprowadził. Nie wiem, do czego służy, ale może Louis będzie wiedział, jak go użyć. – Zanurzyła wolną od różdżki dłoń w torbie, pogrzebała w niej i wyjęła ów przedmiot. Nie była pewna jego przeznaczenia, może był elementem któregoś z agregatów? Zostawiła go w widocznym miejscu na podłodze niedaleko klapy, by Louis mógł go łatwo znaleźć i wziąć.
Odwzajemniła uśmiech Alexa. Było groźnie, zostało ich tylko dwoje plus mugol i yeti, ale byli Zakonnikami, biegłymi w białej magii, więc nie zamierzali poddać się bez walki ani stchórzyć. Mieli wkroczyć do piwnicy razem, gotowi zmierzyć się z nieznanym niebezpieczeństwem. Jeśli była to anomalia, oboje znali sposób na ujarzmianie ich, oby tylko wystarczyło im mocy.
Nie poczuła wzmocnienia, ale również uniosła różdżkę, zamierzając przed zejściem na dół wspomóc towarzyszy swoją magią.
- Więc chodźmy od razu – szepnęła, modląc się w duchu, by anomalia nie wypaczyła działania zaklęcia, którego chciała użyć. - Magicus extremos.
Zaraz po tym w ślad za Alexem ruszyła w stronę zejścia do piwnicy. W wiodącej dłoni trzymała różdżkę, kroki stawiała ostrożnie, również uważnie się rozglądając, by niczego nie przegapić. Jej oczy były wyczulone na możliwy ruch, obserwowały też wyposażenie piwnicy, próbując ocenić, czy było to to samo pomieszczenie, które widziała w myślodsiewni. Podejrzewała, że to właśnie tu rozegra się decydujące starcie z mocą wypaczającą warsztat.
Wysłuchała jego słów, zastanawiając się jednocześnie, czym dokładnie była ta czarna mgła z czerwonymi ślepiami, zdolna do wypuszczania z siebie dementorów. Opowiedziała mu też treść wspomnienia Andersona. Nie miała wątpliwości, że to było coś bardzo potężnego. Anomalia? Jeśli tak, to pewnie silniejsza niż wszystkie te, które spotkała do tej pory. Pewnie niewiele istot byłoby zdolnych sforsować przeklęte zabezpieczenia – ale przynajmniej nie musieli mocować się z zaklętą klapą, tym bardziej, że nie widziała tu nigdzie Very. Leighton nie odpowiedziała na jej wołanie, co ją zaniepokoiło, bo Vera była konkretną i solidną osobą, na pewno nie wyszłaby stąd bez słowa, nie zostawiłaby ani ich, ani zaczętej pracy. Wiedziała przecież że walczyli z czymś groźnym, nie odpuściłaby. Ale nie było czasu, by jej szukać, musieli działać we dwójkę, skoro cała reszta gdzieś przepadła.
- Wygląda na to, że tak – potwierdziła słowa Alexa. Zaniepokoiła się też o Louisa, który jako mugol nie mógłby w żaden sposób obronić się przed ewentualnym atakiem tej dziwnej mgły, ale potrzebowali jego wiedzy o „agregatach”. Poza tym miała obawy przed kolejnym pozostawieniem kogoś z grupy samotnie, by nie przepadł jak Vera, Rufus i Cecily. Gdzie oni, do cholery, się podziewali? – Mam przedmiot, który mnie tu sprowadził. Nie wiem, do czego służy, ale może Louis będzie wiedział, jak go użyć. – Zanurzyła wolną od różdżki dłoń w torbie, pogrzebała w niej i wyjęła ów przedmiot. Nie była pewna jego przeznaczenia, może był elementem któregoś z agregatów? Zostawiła go w widocznym miejscu na podłodze niedaleko klapy, by Louis mógł go łatwo znaleźć i wziąć.
Odwzajemniła uśmiech Alexa. Było groźnie, zostało ich tylko dwoje plus mugol i yeti, ale byli Zakonnikami, biegłymi w białej magii, więc nie zamierzali poddać się bez walki ani stchórzyć. Mieli wkroczyć do piwnicy razem, gotowi zmierzyć się z nieznanym niebezpieczeństwem. Jeśli była to anomalia, oboje znali sposób na ujarzmianie ich, oby tylko wystarczyło im mocy.
Nie poczuła wzmocnienia, ale również uniosła różdżkę, zamierzając przed zejściem na dół wspomóc towarzyszy swoją magią.
- Więc chodźmy od razu – szepnęła, modląc się w duchu, by anomalia nie wypaczyła działania zaklęcia, którego chciała użyć. - Magicus extremos.
Zaraz po tym w ślad za Alexem ruszyła w stronę zejścia do piwnicy. W wiodącej dłoni trzymała różdżkę, kroki stawiała ostrożnie, również uważnie się rozglądając, by niczego nie przegapić. Jej oczy były wyczulone na możliwy ruch, obserwowały też wyposażenie piwnicy, próbując ocenić, czy było to to samo pomieszczenie, które widziała w myślodsiewni. Podejrzewała, że to właśnie tu rozegra się decydujące starcie z mocą wypaczającą warsztat.
Never fear
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
The member 'Sophia Carter' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 66
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 66
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
- OK - odpowiedziałem jeszcze dziewczynie (Sophii, tak?), która postanowiła pójść jako wsparcie Alexa. W sumie to rozsądny ruch - ja też miałem swoje wsparcie i to całkiem spore i włochate.
Rozpoznanie przedmiotu, który dostałem od Alexa, nie zajęło mi nawet minuty. Każdy kto miał jakiekolwiek pojęcie o samochodach i silnikach... no, w zasadzie to bardziej o silnikach, momentalnie wiedziałby z czym ma do czynienia, a ja nie byłem pod tym względem żadną nadzwyczajną osobistością.
Cewka zapłonowa. I to cewka zapłonowa, która wyszła spod rąk samego Andersona.
Trochę smutno mi się zrobiło, kiedy znów wspomniałem zmarłego ponoć Roberta, wciąż ciężko było mi w to uwierzyć, ale szybko odstawiłem na bok nękające mnie myśli. Teraz musiałem się skupić, tak?
Rozglądnąłem się po pokoju i szybko zlokalizowałem agregat, o którym wspominał Alex.
Dobra nasza, pomyślałem ruszając w jego kierunku. Zatrzymało mnie jednak warknięcie Polara, na które jak na rozkaz zamarłem wzmagając swą czujność. Coś było nie tak... i zaraz przekonałem się co. Na widok zabawek, które wyszły spod łóżka, mimowolnie się wzdrygnąłem.
- Polar, nie rusz - powiedziałem też jakoś machinalnie. Dziwne, bo dziwne, ale nie wyglądały groźnie, prawda? I nawet twierdziły, że chcą pomóc.
- Wiem, że muszę naprawić agregaty - odparłem do pluszowego misia, znów ruszając do wybrakowanego urządzenia. - Wiecie coś, co mogłoby nam jeszcze pomóc? - dodałem po namyśle, już jednak zajmując się sprzętem - bacznie go oglądając, badając i licząc na to, że cewka, którą trzymałem w dłoni jest właśnie tą częścią, której mu brakuje. Spróbowałem go więc naprawić.
- Wiem też, że trzeci jest w piwnicy - dodałem w międzyczasie wciąż skupiając się na swoim zadaniu. Inna sprawa, że mimowolnie przeczuwałem, że kiedy tylko naprawię agregat, będę musiał zwiewać z pomieszczenia tak jak ostatnio. Nie wiedziałem wprawdzie dlaczego... ale tak mówiła pani z obrazu, prawda? Więc wewnętrznie już szykowałem się do biegu i to biegu na dół właśnie - do piwnicy.
Tam, gdzie jest ta cała mgła, przemknęło mi przez myśl.
Rozpoznanie przedmiotu, który dostałem od Alexa, nie zajęło mi nawet minuty. Każdy kto miał jakiekolwiek pojęcie o samochodach i silnikach... no, w zasadzie to bardziej o silnikach, momentalnie wiedziałby z czym ma do czynienia, a ja nie byłem pod tym względem żadną nadzwyczajną osobistością.
Cewka zapłonowa. I to cewka zapłonowa, która wyszła spod rąk samego Andersona.
Trochę smutno mi się zrobiło, kiedy znów wspomniałem zmarłego ponoć Roberta, wciąż ciężko było mi w to uwierzyć, ale szybko odstawiłem na bok nękające mnie myśli. Teraz musiałem się skupić, tak?
Rozglądnąłem się po pokoju i szybko zlokalizowałem agregat, o którym wspominał Alex.
Dobra nasza, pomyślałem ruszając w jego kierunku. Zatrzymało mnie jednak warknięcie Polara, na które jak na rozkaz zamarłem wzmagając swą czujność. Coś było nie tak... i zaraz przekonałem się co. Na widok zabawek, które wyszły spod łóżka, mimowolnie się wzdrygnąłem.
- Polar, nie rusz - powiedziałem też jakoś machinalnie. Dziwne, bo dziwne, ale nie wyglądały groźnie, prawda? I nawet twierdziły, że chcą pomóc.
- Wiem, że muszę naprawić agregaty - odparłem do pluszowego misia, znów ruszając do wybrakowanego urządzenia. - Wiecie coś, co mogłoby nam jeszcze pomóc? - dodałem po namyśle, już jednak zajmując się sprzętem - bacznie go oglądając, badając i licząc na to, że cewka, którą trzymałem w dłoni jest właśnie tą częścią, której mu brakuje. Spróbowałem go więc naprawić.
- Wiem też, że trzeci jest w piwnicy - dodałem w międzyczasie wciąż skupiając się na swoim zadaniu. Inna sprawa, że mimowolnie przeczuwałem, że kiedy tylko naprawię agregat, będę musiał zwiewać z pomieszczenia tak jak ostatnio. Nie wiedziałem wprawdzie dlaczego... ale tak mówiła pani z obrazu, prawda? Więc wewnętrznie już szykowałem się do biegu i to biegu na dół właśnie - do piwnicy.
Tam, gdzie jest ta cała mgła, przemknęło mi przez myśl.
Make love music
Not war.
Not war.
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
Nieaktywni
Alexander mógł mieć wrażenie, że inkantacja wyszła z jego ust, a potem z różdżki, wartkim strumieniem, ale wzmocnienie okazało się zbyt nikłe – Sophia na pewno nie odczuła żadnej zmiany. Jednak kiedy sama wypowiedziała zaklęcie, Alexander od razu wyczuł przyspieszone bicie swojego serca, wyrzut adrenaliny do krwi – był w stanie zrobić przez krótki czas o wiele więcej niż dotychczas. To mogła być ich szansa na wyjście z warsztatu w jednym kawałku.
Gdy oboje zeszli na dół, hałas ustał i zauważyli, że dookoła pięciokątnej klatki gromadziła się czarna magła – oba te elementy aurorka widziała we wspomnieniu, dodatkowo rozpoznała pomieszczenie jako to, które również w nim występowało. Pod ścianą stała mugolska konsola z wieloma przyciskami, odgrodzona od reszty metalową kratą podobną do tej wyznaczającej granice głównej klatki – w jej środku z kolei znajdował się wysoki i ogromny pal zakończony stalową kulą, tuż przy kracie ustawione zostały cztery czarne bryły.
– Jesteście tacy przewidywalni – czarna mgła, która do tej pory gromadziła się dookoła krat, otworzyła czerwone ślepia i patrzyła wprost na Alexandra i Sophię. – Ale jeśli tu przyszliście…
Alexander nagle poczuł, jak upiorne oczy wpatrują się tylko w niego, zaglądają dalej i głębiej, powoli przenikają przez skórę. Nie minęła nawet chwila, kiedy to samo uczucie przeniosło się na Sophię, wdzierało się między organy, powodowało mdłości.
– Które z was tym razem będzie dla mnie naczyniem?
Im dłużej przebywaliście w pomieszczeniu, tym większy czuliście na sobie ciężar niewidzialnej siły, wciąż jednak nie była dość silna, by przebrnąć przez wasze umysły.
W momencie, kiedy Louisowi udało się wstawić na miejsce cewkę zapłonową i podłączyć odpowiednie kabelki zasilające, agregat został uruchomiony. Energia elektryczna popłynęła wartkimi strumieniami złączy i dotarła aż na sam dół, do piwnicy, czego mogli doświadczyć Alexander i Sophia, gdy przewód tuż obok nich trysnął iskrami. Prąd popłynął dalej niewidzialnymi kanałami i dotarł wreszcie do okratowanej, maleńkiej wnęki, włączając na niej całą konsolę i czerwone światełka ustawione w równych rzędach. Anomalia spojrzała w ich kierunku, by za chwilę utkwić wzrok znów w Alexandrze i Sophii.
I rozległ się jej krzyk, zniekształcony i paskudny, rozdzierający umysł na dwoje – ale dziwnie słaby. Szkody, które mógł powodować, zostały najwyraźniej zminimalizowane.
Pluszaki przytuliły się mocno do siebie, słysząc hałas z dołu – na szczęście jego destrukcyjna siła nie dotarła tak wysoko.
– Boi się prądu, chociaż przez cały czas go jadła. Pan Anderson wymyślił dla Laury wierszyk, żeby raz mogła włączyć transformator, potem sam go używał. Tam na dole jest taka… – pluszowemu misiowi przerwała lalka. – Konsola. Pan Anderson mówił na to konsola. Na niej trzeba powciskać odpowiednie klawisze, tak. Pajacyku, pamiętasz wierszyk?
Pajacyk pokiwał niepewnie głową.
- Kiedy przyjdzie czas, by zalśnić, poszukaj najpierw drogi
Dalej na niebie piór czarnych jak noc grudniowa
I tym samym grudniem skrzydła bielą namalowane
Dołóż do tego równowagę, co zawsze sprawiedliwa
Odnajdź również ochronę, co każdy pocisk odbije
Na koniec niech przytuli cię twój mały przyjaciel
Niech wspólnie zajaśnią dla nas na północnym niebie.
| Na odpis macie czas do 18 lutego do godz. 18.
Słuchanie jednej strony kasety to jedna akcja. Do obsługi telefonu potrzebne jest mugoloznawstwo na przynajmniej I poziomie.
Magicus extremos (tylko Alexander) +20
Wasze zadania:
Do końca eventu możecie dokonywać dwóch akcji w poście.
Alexander i Sophia muszą obronić się przed krzykiem Anomalii - doliczana jest podwójna wartość odporności psychicznej. ST = 7 (rzut kostką)
Louis nie musi rzucać kością na naprawę agregatu, jednak wciąż to liczy się jako akcja.
Gdy oboje zeszli na dół, hałas ustał i zauważyli, że dookoła pięciokątnej klatki gromadziła się czarna magła – oba te elementy aurorka widziała we wspomnieniu, dodatkowo rozpoznała pomieszczenie jako to, które również w nim występowało. Pod ścianą stała mugolska konsola z wieloma przyciskami, odgrodzona od reszty metalową kratą podobną do tej wyznaczającej granice głównej klatki – w jej środku z kolei znajdował się wysoki i ogromny pal zakończony stalową kulą, tuż przy kracie ustawione zostały cztery czarne bryły.
– Jesteście tacy przewidywalni – czarna mgła, która do tej pory gromadziła się dookoła krat, otworzyła czerwone ślepia i patrzyła wprost na Alexandra i Sophię. – Ale jeśli tu przyszliście…
Alexander nagle poczuł, jak upiorne oczy wpatrują się tylko w niego, zaglądają dalej i głębiej, powoli przenikają przez skórę. Nie minęła nawet chwila, kiedy to samo uczucie przeniosło się na Sophię, wdzierało się między organy, powodowało mdłości.
– Które z was tym razem będzie dla mnie naczyniem?
Im dłużej przebywaliście w pomieszczeniu, tym większy czuliście na sobie ciężar niewidzialnej siły, wciąż jednak nie była dość silna, by przebrnąć przez wasze umysły.
W momencie, kiedy Louisowi udało się wstawić na miejsce cewkę zapłonową i podłączyć odpowiednie kabelki zasilające, agregat został uruchomiony. Energia elektryczna popłynęła wartkimi strumieniami złączy i dotarła aż na sam dół, do piwnicy, czego mogli doświadczyć Alexander i Sophia, gdy przewód tuż obok nich trysnął iskrami. Prąd popłynął dalej niewidzialnymi kanałami i dotarł wreszcie do okratowanej, maleńkiej wnęki, włączając na niej całą konsolę i czerwone światełka ustawione w równych rzędach. Anomalia spojrzała w ich kierunku, by za chwilę utkwić wzrok znów w Alexandrze i Sophii.
I rozległ się jej krzyk, zniekształcony i paskudny, rozdzierający umysł na dwoje – ale dziwnie słaby. Szkody, które mógł powodować, zostały najwyraźniej zminimalizowane.
Pluszaki przytuliły się mocno do siebie, słysząc hałas z dołu – na szczęście jego destrukcyjna siła nie dotarła tak wysoko.
– Boi się prądu, chociaż przez cały czas go jadła. Pan Anderson wymyślił dla Laury wierszyk, żeby raz mogła włączyć transformator, potem sam go używał. Tam na dole jest taka… – pluszowemu misiowi przerwała lalka. – Konsola. Pan Anderson mówił na to konsola. Na niej trzeba powciskać odpowiednie klawisze, tak. Pajacyku, pamiętasz wierszyk?
Pajacyk pokiwał niepewnie głową.
- Kiedy przyjdzie czas, by zalśnić, poszukaj najpierw drogi
Dalej na niebie piór czarnych jak noc grudniowa
I tym samym grudniem skrzydła bielą namalowane
Dołóż do tego równowagę, co zawsze sprawiedliwa
Odnajdź również ochronę, co każdy pocisk odbije
Na koniec niech przytuli cię twój mały przyjaciel
Niech wspólnie zajaśnią dla nas na północnym niebie.
| Na odpis macie czas do 18 lutego do godz. 18.
Słuchanie jednej strony kasety to jedna akcja. Do obsługi telefonu potrzebne jest mugoloznawstwo na przynajmniej I poziomie.
Magicus extremos (tylko Alexander) +20
Wasze zadania:
Do końca eventu możecie dokonywać dwóch akcji w poście.
Alexander i Sophia muszą obronić się przed krzykiem Anomalii - doliczana jest podwójna wartość odporności psychicznej. ST = 7 (rzut kostką)
Louis nie musi rzucać kością na naprawę agregatu, jednak wciąż to liczy się jako akcja.
- Informacje:
- Żywotność:
• Louis - 142/170 -5 (-28 cięte)
• Alexander - 210/220 (-10 cięte)
• Sophia - 233/240 (-7 szarpane)
•Cecily - 207/207
•Rufus - 242/242
•Vera - 190/202 (-7 szarpane, -5 poparzenie na twarzy)
Ekwipunek:
• Louis - skórzana, zniszczona torba-listonoszka, a w niej: scyzoryk, paczka papierosów, paczka zapałek, portfel z dokumentami i drobniakami, notes i ołówek; kaseta „6”, kaseta nie podpisana, radio, cewka zapłonowa
• Alexander - różdżka, czerwony kryształ i fluoryt (zawieszone na szyi pod swetrem), bransoleta z włosów syreny (prawy nadgarstek pod rękawami), antidotum podstawowe (1 porcja) i czyścioszek (1 porcja, stat. 29), fiolka ze wspomnieniem
• Sophia - przy sobie różdżka, metalowy przedmiot, zawieszone na rzemieniu schowanym pod ubraniem fluoryt, onyks czarny i amulet z jeleniego poroża, broszka z alabastrowym jednorożcem, w torbie kanapka z serem, eliksiry: maść z gwiazdy wodnej (1 porcja, stat. 10), kameleon (1 porcja, stat. 29), eliksir lodowego płaszcza (1 porcja, stat. 29), czyścioszek (1 porcja, stat. 29)• Cecily - różdżka, metalowy przedmiot, eliksir wiggenowy (1 porcja, stat. 8 ),• Rufus - różdżka i metalowy przedmiot
• Vera - różdżka, metalowy przedmiot, oko ślepego, tabliczka czekolady z Miodowego Królestwa, zabezpieczone przed stłuczeniem eliksiry od Charlene: znieczulający (2 porcje, stat. 20), czuwający strażnik (1 porcja, stat. 20), antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 5)
Czułem się odrobinę bardziej niezniszczalny niż zazwyczaj, kiedy w trakcie schodzenia do piwnicy zapanowała złowróżbna cisza. Uniosłem wzrok natrafiając na czarną chmurę kłębiącą się dookoła konstrukcji na samym środku pomieszczenia. Cała sytuacja nie podobała mi się za bardzo, jednak nie mieliśmy wyjścia. To znaczy, mieliśmy - mogliśmy stąd tak po prostu wyjść i zostawić anomalię samej sobie, jednak nie wydawało się to być najrozsądniejszym wyjściem nawet po wzięciu pod uwagę tego, że każda inna opcja potencjalnie zakładała utratę zdrowia albo i życia.
Nieomal parsknąłem, kiedy anomalia zarzuciła nam przewidywalność. Było w niej jednak coś niesamowitego i fascynującego - magia, która zyskała świadomość i jakby nie patrzeć, osobowość, utworzoną ze wszystkich pochłoniętych przez nią istnień. Czułem wykręcającą wnętrzności ciekawość - co by było, gdybym spróbował potraktować ją legilimensem? Czy miałbym wgląd pomiędzy każdą z trwających w niej świadomości? Czy może mój umysł nie wytrzymałby natężenia tego wszystkiego i oszalałbym, na zawsze stając się więźniem Świętego Munga? Zacisnąłem usta, odrzucając od siebie te dywagacje, koncentrując się na aktualnym tu i teraz kiedy czerwone ślepia wlepiły we mnie swoje spojrzenie. Czułem się, jakby widziała na wskroś wszystko to, co znajduje się we mnie jakby rozgarniała oczami tkanki i szukała. Stałem w bezruchu, nie pozwalając sobie nawet na oddech, dopóki koszmarne wrażenie nie minęło. Zadrżałem, a wcześniejsze porównanie do Saurona było jedyną rzeczą, która całkowicie bezsensownie obijała mi się we wstrząśniętym umyśle - przynajmniej do momentu, kiedy magia arogancko założyła, że uda jej się nas pokonać.
- Spróbujmy więc swoich sił - powiedziałem, wyprostowany postępując pół kroku do przodu, zaciskając na różdżce wciąż morką od krwi dłoń w postrzępionej rękawiczce. Brawura godna podziwu - bądź pożałowania.
Uniosłem różdżkę i wymierzyłem we mgłę. Nie byłem jednak pewien, czy mgła tak w ogóle jest cielesna i da się ugodzić ją zaklęciem, dlatego starałem się nakierować koniec różdżki na kraty okalające dziwny słup. Nie lubiła światła i odstraszał ją prąd, tak? Wybór był prosty.
- Commotio - wymówiłem inkantację zaklęcia czując, jak dodatkowa moc przepływa przez moje żyły.
Nieomal parsknąłem, kiedy anomalia zarzuciła nam przewidywalność. Było w niej jednak coś niesamowitego i fascynującego - magia, która zyskała świadomość i jakby nie patrzeć, osobowość, utworzoną ze wszystkich pochłoniętych przez nią istnień. Czułem wykręcającą wnętrzności ciekawość - co by było, gdybym spróbował potraktować ją legilimensem? Czy miałbym wgląd pomiędzy każdą z trwających w niej świadomości? Czy może mój umysł nie wytrzymałby natężenia tego wszystkiego i oszalałbym, na zawsze stając się więźniem Świętego Munga? Zacisnąłem usta, odrzucając od siebie te dywagacje, koncentrując się na aktualnym tu i teraz kiedy czerwone ślepia wlepiły we mnie swoje spojrzenie. Czułem się, jakby widziała na wskroś wszystko to, co znajduje się we mnie jakby rozgarniała oczami tkanki i szukała. Stałem w bezruchu, nie pozwalając sobie nawet na oddech, dopóki koszmarne wrażenie nie minęło. Zadrżałem, a wcześniejsze porównanie do Saurona było jedyną rzeczą, która całkowicie bezsensownie obijała mi się we wstrząśniętym umyśle - przynajmniej do momentu, kiedy magia arogancko założyła, że uda jej się nas pokonać.
- Spróbujmy więc swoich sił - powiedziałem, wyprostowany postępując pół kroku do przodu, zaciskając na różdżce wciąż morką od krwi dłoń w postrzępionej rękawiczce. Brawura godna podziwu - bądź pożałowania.
Uniosłem różdżkę i wymierzyłem we mgłę. Nie byłem jednak pewien, czy mgła tak w ogóle jest cielesna i da się ugodzić ją zaklęciem, dlatego starałem się nakierować koniec różdżki na kraty okalające dziwny słup. Nie lubiła światła i odstraszał ją prąd, tak? Wybór był prosty.
- Commotio - wymówiłem inkantację zaklęcia czując, jak dodatkowa moc przepływa przez moje żyły.
The member 'Alexander Farley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 74
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 74
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
The member 'Alexander Farley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 25
'k100' : 25
Jej zaklęcie zadziałało, była tego pewna. Dzięki temu przynajmniej Alexander wkraczał w nieznane wzmocniony. Było to teraz zapewne najbardziej niebezpieczne miejsce w całym warsztacie przepełnione złą, anomalną mocą. Musieli tam wejść, by mieć szansę zakończyć to, co tu się działo.
- To pomieszczenie ze wspomnienia – szepnęła do Alexa, bo gdy tylko zobaczyła charakterystyczne elementy wyposażenia, rozpoznała to. Dokładnie to pomieszczenie widziała w myślodsiewni, to tam Anderson i drugi mężczyzna próbowali poradzić sobie z mgłą, włączając mugolskie machiny. Widziała te urządzenia, ale mimo swojej podstawowej wiedzy o niemagicznym świecie nie wiedziała, jak to uruchomić. Zdecydowanie przydałby się tu teraz Louis, ale żeby mógł tu bezpiecznie zejść, musieli zająć czymś mgłę, która, jak na anomalię, wydawała się bardzo świadoma i nawet potrafiła mówić. Może rzeczywiście kumulowała w sobie istnienia osób, które umarły w warsztacie? Ta myśl wydała jej się makabryczna, z czymś podobnym nigdy się nie zetknęła w swojej krótkiej karierze aurora.
Także to poczuła, nieprzyjemne uczucie, jakby coś przenikało przez jej ciało, wywołując dyskomfort. Nie było to bolesne (na ten moment?), ale nie podobało jej się, tym bardziej, że wcale nie chciała skończyć jako naczynie dla tego... czegoś. Musieli się przeciwstawić temu, czego doświadczali i spróbować jakoś podziałać na mgłę. Kiedy Alex rzucił Commotio, Sophia postanowiła wyczarować światło.
- Lumos maxima – rzuciła, kierując różdżkę tak, by zmaterializować kulę światła możliwie blisko mgły, ale tak, by odgradzała ją od nich. Nie była pewna, czy to zadziała, czy uniemożliwi mgle podpłynięcie bliżej, ale musiała spróbować. Następnie nachyliła się do stojącego obok Alexa, szepcząc do niego ledwie słyszalnie. – Myślisz, że moglibyśmy spróbować podziałać na to jak na anomalię? – zapytała. Nie była pewna, czy to by podziałało, na ten moment wyglądało na to, że musieli próbować wszystkiego, by zyskać więcej czasu dla Louisa. Prąd, światło, a może patronusy? Może biała magia odstraszyłaby mgłę jeszcze skuteczniej? A może, jeśli to była anomalia, powinni podejść do tego jak do anomalii? Oby młody mugol bezpiecznie do nich dołączył; wolałaby co prawda trzymać go z daleka od tej mgły, ale potrzebowali jego umiejętności, by uruchomić agregat.
| 1 - obrona przed anomalią, 2 – zaklęcie i anomalia do zaklęcia
- To pomieszczenie ze wspomnienia – szepnęła do Alexa, bo gdy tylko zobaczyła charakterystyczne elementy wyposażenia, rozpoznała to. Dokładnie to pomieszczenie widziała w myślodsiewni, to tam Anderson i drugi mężczyzna próbowali poradzić sobie z mgłą, włączając mugolskie machiny. Widziała te urządzenia, ale mimo swojej podstawowej wiedzy o niemagicznym świecie nie wiedziała, jak to uruchomić. Zdecydowanie przydałby się tu teraz Louis, ale żeby mógł tu bezpiecznie zejść, musieli zająć czymś mgłę, która, jak na anomalię, wydawała się bardzo świadoma i nawet potrafiła mówić. Może rzeczywiście kumulowała w sobie istnienia osób, które umarły w warsztacie? Ta myśl wydała jej się makabryczna, z czymś podobnym nigdy się nie zetknęła w swojej krótkiej karierze aurora.
Także to poczuła, nieprzyjemne uczucie, jakby coś przenikało przez jej ciało, wywołując dyskomfort. Nie było to bolesne (na ten moment?), ale nie podobało jej się, tym bardziej, że wcale nie chciała skończyć jako naczynie dla tego... czegoś. Musieli się przeciwstawić temu, czego doświadczali i spróbować jakoś podziałać na mgłę. Kiedy Alex rzucił Commotio, Sophia postanowiła wyczarować światło.
- Lumos maxima – rzuciła, kierując różdżkę tak, by zmaterializować kulę światła możliwie blisko mgły, ale tak, by odgradzała ją od nich. Nie była pewna, czy to zadziała, czy uniemożliwi mgle podpłynięcie bliżej, ale musiała spróbować. Następnie nachyliła się do stojącego obok Alexa, szepcząc do niego ledwie słyszalnie. – Myślisz, że moglibyśmy spróbować podziałać na to jak na anomalię? – zapytała. Nie była pewna, czy to by podziałało, na ten moment wyglądało na to, że musieli próbować wszystkiego, by zyskać więcej czasu dla Louisa. Prąd, światło, a może patronusy? Może biała magia odstraszyłaby mgłę jeszcze skuteczniej? A może, jeśli to była anomalia, powinni podejść do tego jak do anomalii? Oby młody mugol bezpiecznie do nich dołączył; wolałaby co prawda trzymać go z daleka od tej mgły, ale potrzebowali jego umiejętności, by uruchomić agregat.
| 1 - obrona przed anomalią, 2 – zaklęcie i anomalia do zaklęcia
Never fear
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
The member 'Sophia Carter' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 72, 5
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 72, 5
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Warsztat w Outwood
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Surrey