Antares Octavia Greyback
Nazwisko matki: Skamander
Miejsce zamieszkania: głównie mieszkanie w Londynie, czasem dom rodzinny
Czystość krwi: czysta ze skazą
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: członkini Brygady Ścigania Wilkołaków w Departamencie Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami
Wzrost: 168 cm
Waga: 61 kg
Kolor włosów: ciemny brąz
Kolor oczu: stalowo granatowe
Znaki szczególne: szare obwódki wokół źrenic; fryzury rodem z północy, często wraz z twarzą ukrywane pod kapturem; czarny, skórzany strój na misje; drobna, pionowa blizna przecinająca lewą brew; ośmiocentymetrowa szrama po ranie ciętej po wewnętrznej stronie prawego ramienia; kilka podłużnych śladów po bacie na plecach; trzy lekko nierówne blizny po pazurach na lewej kości miedniczej; znamię po przypaleniu z boku prawego nadgarstka; drobne ślady na palcach, knykciach i kolanach; ślad po ugryzieniu psa na lewej łydce
13½ cala; dość sztywne, barwione na czarno drewno czarnego bzu z rdzeniem ze smoczej łuski. Bez zdobień, rękojeść przewiązana czarną, jedwabną wstążką.
Gryffindor
wilk kanadyjski
martwego brata
leśną ziemią po burzy, świeżo wypolerowaną klingą, maścią miętową
brata bliźniaka w pełni sił, bez objawów choroby
obserwowaniem i zbieraniem informacji
temu, kto akurat wygrywa, ponieważ Quidditch nieszczególnie mnie interesuje
biorę udział w przyjacielskich sparingach, doskonalę umiejętności posługiwania się sztyletami, spotykam się z bratem, który próbuje nauczyć mnie poprawnego zachowania w towarzystwie
cokolwiek wpadnie mi w ucho
Marie Avgeropoulos
Antares od zawsze była podzielona na dwoje. Jeszcze zanim przyszła na świat jej dusza została rozdarta na dwa osobne byty, które następnie - dziwnym zrządzeniem losu - wciśnięto w łono tej samej matki; dwa różne serca, bijące w tym samym rytmie. Kilka miesięcy później, gdy po rodzinnej posiadłości rozniosło się wreszcie echem kwilenie niemowląt, upewniono się, że jak na bliźnięta przystało, w przyszłości przyjdzie im dzielić także wspólny wygląd. Naturalna kolej rzeczy, ktoś mógłby rzec. Byli jak dwie strony tej samej monety, którą po równo podzielili się zawczasu ich rodzice: on miał stać się synem, którego zawsze pragnął ich ojciec i pójść w jego ślady jako Brygadzista, a ona miała być córką, o której marzyła ich matka i stać się żywym dowodem na to, że nawet wśród Greybacków nie brak obytych, dobrze wychowanych czarodziejów.
Z początku, jak w każdej szczęśliwej bajce dla dzieci, wszystko szło zgodnie z planem. Ich magiczne zdolności objawiły się w dość młodym wieku, podczas jednej z zabaw, kiedy między rodzeństwem wywiązała się pierwsza sprzeczka; uparcie pragnęli tej samej zabawki aż w końcu, w złości, starsza siostra rozerwała pluszaka na kawałki bez użycia rąk, zaledwie myślą, a młodszy brat - w dokładnie taki sam sposób - złożył ją z powrotem w całość. W późniejszych latach oboje poddawani byli podstawowemu treningowi, ponieważ w rodzinie nie wyobrażano sobie, by dziewczynka miała czymkolwiek ustępować chłopcu w zwykłej sprawności (biegu z przeszkodami lub pływaniu) czy rodzinnych tradycjach (polowaniu, jeździectwie itp...), ale gdy ćwiczenia Antares dobiegały końca i odsyłano ją do rodzicielki, szkolenie jej brata dopiero się rozpoczynało. To był jedyny moment w ciągu całego dnia, gdy pozostawali rozdzieleni na dłużej niż kilka minut. Katharsis Greyback dbała jednak o to, by jej córka nie cierpiała z powodu nudy, racząc ją lekcjami rysunku, gotowania i dobrego wychowania oraz namawiając ją do pomocy przy hodowli. Mniej więcej wtedy młoda wilczyca odkryła także istnienie swojego daru; podczas pory karmienia wpadła do jednej z zagród z chartami myśliwskimi i sama o mało nie została ich ofiarą. Udało jej się jednak zatrzymać zwierzęta na tyle, by zdołała umknąć w bezpieczne miejsce. Pod wpływem przerażenia coś w jej umyśle po prostu odblokowało się i Anares zdała sobie sprawę, że głosy, które ją zewsząd zalały należały do zwierząt. To było jak osobny kanał radiowy, przez który mogła się z nimi komunikować i wykorzystała to, by uratować własną skórę. Zwierzęcoustni zdarzali się w jej rodzinie już wcześniej, zarówno wśród Greybacków, jak i Skamanderów, więc wszyscy wiedzieli jak przydatna w ich przypadku może być ta umiejętność. Wieść o tym obeszła krewnych, a Katharsis otrzymała nawet kilka listów z gratulacjami dla córeczki. Niestety... Nic, co dobre nie trwa wiecznie i niedługo potem Arcturus zaczął wykazywać pierwsze objawy Klątwy Ondyny. Potwierdzenie okropnej diagnozy odbiło się boleśnie na całej rodzinie. Rhysand Greyback, choć do tej pory dość surowy, to jednak wyrozumiały - popadł w dziwne otępienie, a następnie zgorzkniał zupełnie. Jego marzenie o wychowaniu idealnego dziedzica legło w gruzach i z niezrozumiałych dla kogokolwiek powodów, za tą tragedię zaczął winić właśnie syna. Ostatecznie (wbrew zaleceniom lekarzy) ani myślał przerywać treningu, uznając bezpodstawnie, że uda mu się wykorzenić z dziecka chorobę wzmożonym wysiłkiem, co tylko znacznie pogorszyło sytuację. Ojciec karał Arcturusa za zbrodnię, której ten nie popełnił, a młodziak - pomimo protestów matki - przyjmował ją dzielnie. W efekcie klątwa zaczęła jednak szybko postępować. W końcu serce Antares nie było w stanie już więcej znieść i po rozpętaniu piekielnej awantury dziewczynka dobrowolnie zajęła miejsce brata. Każdą karę, każde dodatkowe ćwiczenie i każdy raz przeznaczony dla bliźniaka przyjmowała odtąd na siebie. Znosiła gniew, mordercze szkolenia i każdą z chorych zachcianek ojca, byle tylko zostawił młodszego Greybacka w spokoju. Rola Brygadzistki nigdy nie była jej marzeniem. Pragnęli tego tylko Rhysand i Arcturus, ale jako, że żaden z nich nie był już w stanie podążać ścieżką Łowcy Wilkołaków, dziewczyna przysięgła, że zajmie ich miejsce. Dopiero wtedy, po zawarciu umowy z rodzicielem, jej zrozpaczonemu bliźniakowi pozwolono odstąpić od ćwiczeń, a opiekę nad nim objęła matka. I tym sposobem Antares znów rozdarła się na dwoje; mając do wyboru własne dobro i bezpieczeństwo brata, wybrała to drugie i już nigdy więcej miała nie być taka sama.
Jakiś czas później oboje otrzymali swoje listy z zaproszeniem do Hogwartu. Przez wzgląd na trudną sytuację w Świecie Czarodziejów rozważano czy nie lepiej przypadkiem pozostać przy domowym nauczeniu, ale po wielu gorliwych prośbach i jeszcze bardziej żarliwych dyskusjach pomiędzy rodzicami, obojgu bliźniakom zezwolono na wyjazd. W przypadku Antares warunkiem były jednak częste wizyty w domu, by nie zaniedbywała swojego treningu, na co - oczywiście - przystała bez zbędnych protestów. Krążąc pomiędzy posiadłością, a szkołą nie pozostawało jej zbyt wiele czasu na inne, pozalekcyjne aktywności, więc nawet nie zaprzątała sobie głowy pomysłem o dołączeniu do większości klubów albo gryfońskiej drużyny Quidditcha. Do szczęścia zawsze wystarczyło jej towarzystwo brata oraz kuzynostwa, więc nie dążyła do zostania najpopularniejszą uczennicą. Tiara przydzieliła ją do Gryffindoru, chociaż zdradziła jej, że bez trudu dopasowałaby ją do innych domów, ostatecznie jednak żal by jej było zmarnować tak oddane serce i taki hart ducha. Nie było zbyt wielkim zaskoczeniem, że znając już część zaklęć oraz sposobów obrony przed czarną magią, dziewczynka zaczęła przodować właśnie w tych przedmiotach. Jako jedna z nielicznych czarodziejów w tak młodym wieku wiedziała już kim chce zostać w przyszłości i wiedziała również doskonale co musi zrobić, by to osiągnąć. Kolejnym przedmiotem, w którym mogła się wykazać okazała się ONMS. Jej rodzina, nierozerwalnie związana z naturą oraz dzikością posiadała w końcu kilka małych hodowli różnych, także magicznych stworzeń, z którymi czarownica zawsze miała styczność. Jej dar zresztą wiele w tej kwestii ułatwiał, przynajmniej w kontakcie z psowatymi... Ponieważ młoda Greyback niewiele była w stanie zdziałać z bazyliszkiem, który po otwarciu Komnaty Tajemnic krążył pod murami Hogwartu. Panika, która wówczas wybuchła w największym stopniu udzieliła się prawdopodobnie jej matce, która próbowała przekonać dzieci do powrotu do domu. Żadne z bliźniąt nie miało jednak zamiaru porzucać nauki w zamku, a ojciec poparł ich decyzję uznając, że będzie to dla nich dobrą próbą charakterów. O to jednak powinien był się martwić najmniej, ponieważ temperamentu i zasad wpajanych przez Greybacków nie dało się tak łatwo porzucić, co było jednym z powodów, przez które na czwartym roku Antares o mało nie została wydalona ze szkoły. Stan zdrowia jej brata szybko przestał być tajemnicą i w całej tej napiętej atmosferze znalazło się oczywiście kilku uczniów (głównie Ślizgonów), którzy odnaleźli przyjemność w szydzeniu z niepełnej sprawności jej bliźniaka. Oczywiście, ona sama nie mogła puścić im tego płazem i za którymś razem po prostu nie wytrzymała. Szarpanina szybko przerodziła się w prawdziwą bójkę bez udziału różdżek, a dziewczynka instynktownie poddała się wyuczonym nawykom i w efekcie jednemu z oprawców złamała nos, a drugiemu dwa żebra. Otrzymała surową karę, ale statecznie sprawa przycichła, ponieważ kilka tygodni później świat obiegła tragiczna wiadomość - Albus Dumbledore był martwy. Wieść o tym okropnie rozbiła zarówno ją, jak i Arcturusa, ponieważ oboje uważali tego konkretnego czarodzieja za jednego z najlepszych nauczycieli, który potrafił do nich dotrzeć, bez większego trudu przedzierając się przez wpojoną im przez ojca nieufność. Ich rodzina z kolei o wiele bardziej przejęła się wprowadzeniem Rejestru Wilkołaków, co miało miejsce rok później. Rhysand Greyback był bowiem zwolennikiem bezwzględnego tępienia tych istot, a nie katalogowania ich dla bezpieczeństwa, z czym nigdy przesadnie się nie krył... Jednak fakt, że rejestr został wprowadzony przez jednego ze Skamanderów doprowadził do powstania napięcia, które przez pewien czas pojawiało się podczas oficjalnych spotkań. Katharsis ostatecznie udało się przekonać męża, do zarzucenia niechęci i podejścia do sytuacji na spokojnie (udało jej się to prawdopodobnie wyłącznie dlatego, że wciąż była chyba jedyną osobą, którą pomimo szaleństwa Rhysand darzył szczerą, bezwarunkową miłością). Antares nigdy nie była zwolenniczką polityki, więc nie mieszała się w te sprawy. Osobiście dogadywała się niemal z całą familią oraz kuzynostwem i nie zamierzała ulegać negatywnej atmosferze. To samo dotyczyło czarodziejów niepełnej krwi oraz mugoli, do których część Greybacków posiadała dość negatywny stosunek warunkowany ciężką przeszłością, a którzy jej samej w niczym konkretnie nie przeszkadzali. Co więcej, od czasów incydentu z bójką, dziewczynie kilka razy zdarzyło się nawet stanąć w obronie uczniów o niepewnym statusie krwi, niekiedy w akcie złośliwości względem Ślizgonów, a niekiedy po prostu zniesmaczona niesprawiedliwością i hipokryzją, którą wykazywali się niektórzy uczniowie. W takich sytuacjach krew Skamanderów często brała górę. Poza tym, reszta nauki upłynęła bliźniętom w miarę spokojnie.
Szkolenie na Brygadzistkę pomogło jej nie tylko ostatecznie ustosunkować się do przyszłej roli, ale także wzmocnić wcześniej nabyte dzięki latom treningów z ojcem umiejętności i wyuczyć się kilku nowych, niezbędnych do wykonywania zawodu. Ciężkie warunki, do których została już poniekąd przygotowana przypomniały jej dotkliwie, że droga, którą obrała nie może być zbyt prosta. By móc nią podążać, musiała pozbyć się swoich słabości... Musiała porzucić zbędne współczucie i w trakcie misji zamieniać się dokładnie w taką córkę, na jaką próbowano ją wychować. Kilka razy przemknęło jej nawet przez myśl, by zrezygnować, ale za każdym razem przywoływała w pamięci obraz brata i ostatecznie zagryzała zęby, a potem brała się w garść. Nigdy tego nie chciała, ale po ukończeniu kolejnego, kilkumiesięcznego stażu musiała nauczyć się z tym jakoś żyć. Bez zbędnych uczuć wszystko było po prostu łatwiejsze, choć nie była w stanie tak po prostu się ich pozbyć (nie pomagały też cierpiętnicze spojrzenia matki, jakie ta posyłała jej przy każdym rodzinnym spotkaniu) - mogła je jedynie na pewien czas stłumić i mieć nadzieję, że nikt nie zauważy jak bardzo nieszczęśliwa jest we własnej skórze. Posrebrzany sztylet, podarowany jej przez ojca w 1951 roku, po oficjalnym przystąpieniu do Brygady przypomina jej nie tylko o obowiązkach względem rodziny, ale także o tym, że zawsze pragnęła czegoś więcej. W jej mniemaniu o wiele bardziej niebezpieczni od samych wilkołaków zawsze byli czarodzieje w swojej ludzkiej skórze. Dwa lata później oboje z bratem przenieśli się do Londynu, gdzie zajęli wspólnie mieszkanie, by Arcturus mógł uwolnić się spod czujnego wzroku ojca i spokojnie dokończyć własną karierę, a potem wyjść na prostą. Niekontrolowany wybuch magii, jaki miał niedawno miejsce sprawił, że stan jej brata tymczasowo znacznie się pogorszył, wprawiając ją w autentyczne przerażenie i to było właściwie jedyne, o co była w stanie się w tamtym momencie martwić. Prawdopodobnie wyłącznie ze względu ma bliźniaka przetrwała to wszystko bez zbędnych wyrzutów sumienia względem reszty magicznego społeczeństwa; przejmowanie się jego losem sprawiało bowiem, że wszystko inne: wszystkie porwania, niewyjaśnione zniknięcia i bitwy toczyły się gdzieś w tle, zawsze poza jej bezpośrednią uwagą, którą niezmiennie skupiała na Arcturusie. Kiedy płonęło ministerstwo, Greyback miała szczęście, że przebywała akurat na jednej z misji i nie musiała składać raportu przed przełożonymi, ale ta myśl wcale nie poprawiała jej samopoczucia. Dziewczyna była coraz bardziej sfrustrowana swoją niemocą i zobowiązaniami, a działania czarnoksiężników okropnie działały jej na nerwy. Bojowy nastrój uczniów Hogwartu, który towarzyszy jej przy każdej kolejnej wizycie w swoim Departamencie, wcale nie pomaga jej powrócić do stanu emocjonalnego wyciszenia i czarownicy coraz trudniej jest zachować pozory, nie zdradzając przy okazji swojego stanowiska. Gdyby Antares faktycznie mogła wybierać, chciałaby chyba zostać aurorem - w świetle wydarzeń z ostatnich lat ta myśl coraz częściej zaprząta jej głowę. Na tą chwilę nie mogłaby sobie jednak pozwolić na taki luksus, ponieważ miłość do brata i jego dobro zawsze stały u niej na pierwszym miejscu. Ona otrzymała od życia wszystko to, czego on mieć nie mógł, więc była mu winna przynajmniej tyle. I tak oto skończyła zamknięta w tej klatce - raz jeszcze rozdarta między tym, czego sama mogłaby pragnąć, a tym, co jest najlepsze dla Arcturusa. I po raz kolejny, bez wahania, wybrała jego bezpieczeństwo. Nawet jeśli oznaczało to zaprzepaszczenie kolejnych kawałków własnej duszy.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 17 | +5 (różdżka) |
Zaklęcia i uroki: | 10 | Brak |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 8 | +1 (waga) +2 (aktywność) |
Zwinność: | 11 | +3 (aktywność) |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Dodatkowy język | brak | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | I | 2 |
ONMS | III | 25 |
Retoryka | I | 2 |
Spostrzegawczość | II | 10 |
Ukrywanie się | I | 2 |
Zastraszanie | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Odporność psychiczna | I | 5 |
Wytrzymałość fizyczna | III | 10 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Gotowanie | I | ½ |
Szkicowanie | I | ½ |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Szermierka | I | 1 |
Pływanie | I | 1 |
Jeździectwo | II | 7 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Zwierzęcousty | - | 2 (+4) |
Reszta: 0 |
Sowa, różdżka, sztylet od ojca
Ostatnio zmieniony przez Antares Greyback dnia 16.12.18 18:11, w całości zmieniany 3 razy
Witamy wśród Morsów
[14.01.19] Ingrediencje (wrzesień/październik)