Eileen Bartius
AutorWiadomość
1. Na start banalnie - jaki jest ulubiony kolor Twojej postaci?
Ciężko mówić o wyborze ulubionego koloru, kiedy jest się wielbicielką wszelkiej maści roślin. Ciężko mówić o wyborze ulubionego koloru, kiedy jest się wychowywanym w niewielkiej, kornwalijskiej chatce, przy której kwitnie ogród pełen wielobarwnych kwiatów. Każdy kolor niesie za sobą garstkę jakiejś pozytywnej energii. Zieleń to dla niej kolor odrodzenia, bo na wiosnę zawsze właśnie ta farba zalewała łąki; czerwień to kolor maków, a maki były ulubionymi kwiatami jej siostry; biel to kolor hiacyntów i stokrotek. W takim więc przypadku lepiej zapytać Eileen o jej ulubione kwiaty – bez wahania odpowiedziałaby, że to właśnie konwalie!
2. Wykonaj "w imieniu" swojej postaci test MBTI. Jaki otrzymałeś wynik? Czy się z nim zgadzasz? Dlaczego?
Zgadzam się w pełni! Właściwie idealnie pasuje już do niej sam wstęp do opisu protagonisty.
“Wszystko, co w danej chwili robisz, oddziałuje i wpływa na innych ludzi. Twoja postawa może rozjaśniać Twe serce lub przekazywać uczucie niepokoju. Twój oddech może emanować miłością lub pogrążać otoczenie w depresji. Twoje spojrzenie może wzbudzić radość. Twoje słowa mogą inspirować do wolności. Każdy Twój czyn może otwierać serca i umysły.”
Cała ona! Czujna, wierna, stojąca zawsze blisko i otwierająca się czasami bardziej, niż sama tego chce. Może nie do końca celowo Eileen potrafi inspirować innych, ale zawsze stara się, żeby jej słowa, świadoma, jak wiele mogą uczynić szkód i jak wiele też nauczyć, były naznaczone jakimiś radami, wplataną między wersy wiedzą. Hogwart ją tego nauczył – Hogwart i uczniowie. Zdaje sobie sprawę, że w tej sytuacji ma zbyt wielki wpływ na przyszłość młodych ludzi, więc nie zamierza siedzieć i patrzeć, jak obracają swoje umiejętności w perzynę. Stara się mówić to, co powinni usłyszeć; uczyć tego, co potem przyda im się w życiu; wskazywać kierunek, w którym należy pójść, by nie stać się człowiekiem do cna przesiąkniętym „prawdami” tego świata.
Poza tym:
Ludzie o typie osobowości Protagonisty są pełnymi pasji altruistami, czasami wręcz przesadnie, nie boją się też przyjmować na siebie ciosów, gdy bronią ludzi i idei, w które wierzą.
Taka już jest, że niestety, ale to, co robi, robi z sercem i nie bardzo potrafi inaczej. Przejmuje się losem magicznych zwierząt w Zakazanym Lesie; dziećmi, które jeszcze za czasów Grindelwalda cierpiały katusze w jej ukochanym, mądrym Hogwarcie; ludźmi, którzy tracą swoich bliskich; kwiatami, które więdną; chaosem, który zakrada się do domów nawet przez zamknięte drzwi; mugolami, którzy doznają krzywd przez majową zawieruchę, która wcale nie powinna mieć na nich wpływu. Cierpieniem innych. Wszystkim tym, czym należy się przejmować. Za tymi, których kocha, jest w stanie skoczyć w ogień.
Za tym, w co wierzy, będzie stała murem.
3. Jakie marzenie miała Twoja postać w dzieciństwie? Jak widziała swoją przyszłość?
O rany, to strasznie infantylne, ale… Eileen kiedyś, kiedy oczywiście była mała, naiwna jak polna mysz, a jej wyobraźnia sięgała najgłębszych mórz i najszerszych oceanów, chciała zostać królową! Albo księżniczką, królewną, ach, nieważne, chodziło po prostu o to, żeby nosić piękne suknie, jeść lody na śniadanie, spać na dziesięciu materacach i mieć wspaniałego męża, który na orzechowej czuprynie położy złotą, zdobioną drogocennymi kamieniami koronę. Marzenie zaczęło się od kornwalijskiej legendy, jednej z wielu, których Eileen wysłuchiwała od ojca i matki, opowiadającej o królu Arturze zamienionym we wrończyka. Ten, kto znalazłby go wśród stada innych ptaków, szalenie podobnych do kosów czy szpaków, i pocałował, zdjąłby czar, tym samym zaskarbiając sobie miłość samego króla Artura i gwarantując życie w luksusach na zawsze.
Skromna chatka, w której mieszkała cała ich rodzina, nigdy nie była traktowana przez nich jak zamek, chociaż dziewczyny nigdy też na to nie narzekały. Ale cóż, dziecięca wyobraźnia czasami domaga się czegoś więcej, jakichś niespełnionych ambicji i absurdalnych marzeń. Tak bardzo wierzyła w tę historię, że swego czasu polowała na wrończyki, które każdego wiosennego ranka urządzały sobie ucztę na polach, skubiąc nasiona czy wygrzebując z ziemi robaki. Roana była wściekła, kiedy córka wracała do domu od góry do dołu umazana błotem. Nowe sukienki brudziły się najpiękniej.
4. Jak wyglądało pierwsze zauroczenie Twojej postaci? Jeżeli jeszcze nie miało miejsca - jak myślisz, jak będzie wyglądać?
Eileen nie należała do grona najładniejszych młodych dziewcząt. Odziedziczone po ojcu piegi na ramionach i nosie, trochę na podbródku, włosy przypominające brązowo-miedziane sprężyny, jaśniejące, choć ponurej barwy tęczówki. Była jakaś taka normalna. Zawsze wydawało jej się, że Rossa jest zdecydowanie ładniejsza, przyciąga spojrzenia chłopców jak magnes. I była to w gruncie rzeczy prawda.
Gdy Eileen trafiła do Hogwartu, była przekonana, że jej nie-ponadczasowa uroda nie spędza snu z powiek chłopcom z jej domu albo, tym bardziej, z innych. W związku z tym, i w związku z klątwą jaką obarczony był ród Wilde od narodzin samej Helawes, nie zwracała na nich żadnej uwagi. W ten sposób gromadziła pod swoimi ramionami samych przyjaciół - chłopców, bardzo ich sobie ceniła, w końcu ich towarzystwo nie raz uratowało ją z opresji. Mimo to, to wciąż były tylko koleżeńskie stosunki, małe i większe znajomości. Nie myślała o miłości na poważnie przez wiele następnych lat. Właściwie przestała o niej myśleć w ogóle, aż do czasu rozpoczęcia pracy w szkockiej Szkole Magii i Czarodziejstwa.
Bo wtedy pojawił się on.
too shy to say
but i hope you stay
Hereward od początku zdawał się być nieszczęśliwym sercem na ulokowanie własnych uczuć, choć mogła mówić o nim w ten sposób tylko wtedy, gdy zapominała, jaka klątwa spoczywała na jej rodzinie, i na niej samej, od wieków. Nie miała odwagi przyznać się do tego, co czuje, przed samą sobą, a co dopiero przed nim, więc w pokorze i milczeniu obserwowała, jak codziennie miłość jej życia mija ją na korytarzu zamczyska i jak jej uczucie sprytnie kamufluje się pod grubą okrywą relacji na polu czysto zawodowym. Zakochanie było jak pstryknięcie palcami, znacznie trudniej było potem dbać o tę platoniczną miłość, która coraz bardziej zaczynała jej ciążyć. Problem rozkwitł na nowo, gdy w jej życiu pojawił się Zakon Feniksa, a ona chciała podjąć pewne radykalne kroki i w końcu znaleźć na tym świecie swoje miejsce. W końcu odważyła się powiedzieć Herewardowi to, co tak zalegało na samym dnie jej serca – i nigdy nie spodziewałaby się tego, co dostała w zamian. Miłości.
Bo czasami nadzieje czystego serca mogą spełnić się w najmniej oczekiwany sposób. I nikt ani nic ich przed tym nie powstrzyma.
5. Co o Twojej postaci mówi jej różdżka i w jaki sposób objawiają się u niej te cechy charakteru?
Drzewo poziomkowe wybiera czarodziejów, którzy lubią dawać i dzielić się zarówno samym sobą, jak i wszystkim, co posiadają. Żyją dla innych, nie dla siebie, z poszanowaniem praw natury i przyrody. Drzewo poziomkowe wybiera czarodziejów łagodnych i ciepłych, często takich, którzy mają dobrą rękę do roślin.
Ja tak sobie po cichu sądzę, że tu nic więcej dodawać nie trzeba. Wszyscy, którzy znają Eileen powinni wiedzieć, że jest dla nich, nie dla siebie. Jest dla Zakonu Feniksa, nie dla siebie. Jest dla rodziny i przyjaciół, nie dla siebie. A przede wszystkim – jest dla Herewarda, nie dla siebie.
Włos centaura pomocny jest wtedy, gdy potrzebne jest nowe spojrzenie na stary problem. Pomaga doprowadzić działania właściciela do końca.
Eileen bez końca analizuje i próbuje obejrzeć problem zawsze od wszystkich możliwych stron. Natrafia czasami na rozwiązania, których się boi, dlatego odcina się od natrętnych myśli najszybciej jak może. Ale one wracają, zawsze wracają, domagając się ostatecznego kroku, jasnej decyzji. Wielokrotnie doceniała w takich chwilach obecność i głos Firenzo, jedynego tak uchwytnego centaura w całym Zakazanym Lesie. Ogromnie ceni sobie jego mądrość i rozsądek.
6. Czy Twoja postać wciąż posiada swoją pierwszą różdżkę? Jeżeli nie - w jakich okolicznościach ją straciła? Jeżeli tak - czy ma do niej sentyment?
Jej pierwsza różdżka (wciąż doskonale pamięta, z czego była zrobiona – jodłowe drewno i rdzeń z igły szpiczaka) spaliła się razem z Eileen w Złotej Wieży. Wciąż pamięta jasny, skrzący dźwięk, który wydała z siebie przy upadku, ten koszmarny, czarno-złoty blask, gdy drewno pożerane było przez gorące języki płomieni. Winiła ją za swoje własne porażki – różdżkę – i za to, że gdyby odrobinę bardziej współpracowały, gdyby tylko posłuchała inkantacji, jakie próbowała z siebie wykrzesać, wciąż by ją przy sobie miała, a jej plecy nie byłyby pokryte niemal w całości bliznami. Towarzyszyła jej od początku – to ona była tą pierwszą, tą rozpoczynającą magiczny żywot małej, jedenastoletniej Eileen. Tak doskonale zgrywały się od pierwszych zajęć w Hogwarcie.
A potem przyszła perspektywa dołączenia do Zakonu Feniksa i nagle coś zaczęło się psuć. Jodłowa rączka przestała jej słuchać. Jakby odwróciła się od niej przez decyzje, które podjęła. Eileen zrozumiała, że to jej wina – to ona się zmieniła, przestała okazywać króliczy strach i rozwinęła odważnie skrzydła, pewna tego, że chce nieść pomoc tym najbardziej ciemiężonym, tym, których dotknęła fałszywa idea czystej krwi.
Nie tęskniła za jodłą z rdzeniem z igły szpiczaka, nie czuła do niej sentymentu. Czuła za to, że straciła z nią tę jedyną w swoim rodzaju więź i nie było innego wyjścia, jak tylko zastąpić ją nową.
7. Psidwak czy kuguchar?
Psidwak. Eileen nie cierpi kotów tak samo, jak koty nie cierpią jej samej. Już w czasach, kiedy przybierała animagiczną formę królika nie przepadała za kotami, bo te za każdym razem urządzały sobie na nią polowania. Poza tym nie mają szacunku do człowieka i miauczą przeraźliwie nad ranem, kiedy normalny czarodziej mógłby jeszcze spać. Z psami znacznie lepiej się dogaduje, posiadają swój honor i są lojalne. A to bardzo ważna cechy, nie tylko wśród zwierząt!
8. Czy bogin Twojej postaci ulegał zmianom na przestrzeni lat? Jeżeli tak - dlaczego? Jakie wcześniej przyjmował formy?
Na samym początku, kiedy jeszcze chodziła do Hogwartu i nieco dalej, aż do czasów pracy w nim, za bogina miała zarys postaci ginącej za płomieniami. Nie znała jej, nie wiedziała, do kogo należy trawiona ogniem sylwetka, ale kojarzyła ten obraz z największym w okolicy pożarem lasu stosunkowo niedaleko jej domu. Czerwono-złota łuna unosiła się daleko, horyzont znacząc gorejącym żarem, który nawet z daleka zdawał się parzyć. Była przerażona faktem, że zginęło wtedy tyle drzew, że katastrofa pochłonęła tyle niewinnych stworzeń, ale strach wzmógł się, gdy przez przypadek usłyszała rozmowę rodziców o tym, że zginęła tam również młoda dziewczyna, nieznajoma, która zabłądziła, może zeszła z głównego szlaku między wioskami. Przez kilka nocy budziła się z krzykiem, widząc tylko ten jeden obraz.
Po śmierci jej siostry obraz znów się zmienił – dokładnie w momencie, gdy poznała prawdziwą jej przyczynę. Bo Rossa wcale nie zginęła przez hipogryfa, to nie był wypadek w pracy. Została brutalnie zamordowana przez czarnoksiężnika i ilekroć Eileen próbowała wyobrazić sobie, jak to wszystko mogło się wtedy potoczyć, tym bardziej utrwalała sobie ten koszmarny obraz w głowie. Płonąca na tle lasu sylwetka odeszła w niepamięć, a zastąpiona została przez sylwetkę krwawiącej i wyciągającej ku niej rękę rudowłosej kobiety, wyglądającej jak żywy trup. Ta wizja bogina nie utrzymała się zbyt długo, bo Eileen strach przed martwą siostrą zamieniła na strach przed… martwym mężem.
Obleczone mleczną kurtyną, niewidzące oczy, włosy przyprószone zaschniętą krwi, blada twarz należąca do człowieka, którego kocha nad życie. I szyja. W połowie ucięta krwistą, jeszcze niezasklepioną blizną po dekapitacji i powrotnym przyszyciu głowy do ciała. Efekt zagłębienia się w jeden z koszmarów. Czasami Eileen nie potrafiła odróżnić jawy od snu. Wystarczy, by jeden z nich był wystarczająco odrażający i wszystko skażane było obcymi barwami, których wcale nie chciała znać.
oh, we're fading through
nothing left to do
9. W jaki sposób Twoja postać odreagowuje stres?
Ucieka w świat roślin. Niegdyś w szklarnię, teraz w przydomowy ogród – hermetyczną społeczność, którą sama stworzyła i którą zna na wskroś, w wielobarwny obraz, który nie blaknie nawet, gdy na niebie pojawiają się burzowe chmury. Dotyk zielonych liści, delikatne, ostrożne obchodzenie się z cieniutkimi i nieco grubszymi łodygami, obcinanie kwiatów, by za chwilę cieszyły oko, usadzone w wazonie, troskliwe podlewanie i pozbywanie się niepotrzebnych chwastów. To i całe tło w postaci fruwających cicho owadów, śpiewu ptaków, ciepłych promieni słońca łaskoczących policzek i chłodzących skórę powiewów wiatru sprawia, że skłębione nerwy zaskakująco szybko rozplątują się i uciszają. Jeśli nazbyt porywają ją emocje, wygaduje się wszystkim mieszkańcom tego niewielkiego skrawka ziemi; szepcze im, kiedy coś ją gnębi.
Znają każdy jej sekret, każdą najmniejszą tajemnicę.
10. Twoja postać jest skowronkiem - lubi wcześnie wstawać i zasypiać, czy sową - późno chodzi spać i późno wstaje?
Eileen to prawdziwy skowronek. Jesienią i zimą, kiedy wieczory zaczynają się zacznie wcześniej, a poranki wstają nieco później, znacznie łatwiej jej się zasypia, zwłaszcza w czasie nocnych deszczy, kiedy dzwoniące o parapet, wielkobrytyjskie krople zdają się być stworzoną na zamówienie kołysanką; co prawda trudniej się wtedy obudzić, wtulonym w kołdrę, ale wyrobiła w sobie zwyczaj i odnalazła pewien urok w zamglonych, chłodnych wschodach słońca, kiedy wszystko zaczyna budzić się z nocnego letargu. Latem i wiosną pojawia się problem z tym całym skowronkowym schematem i większą przyjemność odnajduje we wsłuchiwaniu się w zmierzchowe pieśni cykad i w powietrzu, które pachnie świeżą słodyczą, niż w pokornym wtulaniu nosa w poduszkę. Zbyt dużo życia dzieje się za oknem, żeby mogła zostawić to i tak po prostu położyć się spać. Wystarczy jej do tego tylko kubek wypełniony po brzegi rozgrzewającą herbatą.
11. Jak Twoja postać reaguje na krytykę - zarówno ze strony nieznajomych, jak i bliskich osób?
Stara się brać wszystkie dawane jej rady z pokorą i zastanowić się nad nimi, objąć je jak najszerzej, oczywiście, o ile te rady są krytyką konstruktywną. Jest świadoma, że pewne ruchy mogą być na tyle wyuczone, że czasami nie zwracamy na nie uwagi, a wcale nie świadczą o nas dobrze. Weryfikację swojego zachowania rozumie jako naukę, a nie przywarę. Ale o ile faktycznie nie ma nic przeciwko, jeśli ktoś zwraca jej uwagę na pewne rzeczy, o tyle nie cierpi, w jaki sposób ojciec na nią patrzy, gdy zrobi coś złego albo popełni błąd. Nie musi wtedy nic mówić, jego ciemne, błękitne tęczówki wyrażają o wiele większe rozczarowanie niż jakiekolwiek werbalne ucieleśnienie jego myśli. To on był powodem, dla którego Eileen tak wytrwale uczyła się animagii, aż w końcu posiadła tę trudną do opanowania sztukę.
12. Jakie jest ulubione miejsce Twojej postaci i dlaczego?
Eileen posiada trzy takie miejsca. Dwa z nich znajdują się w Kornwalii, jedno ciężko określić jednoznacznie, ale „miejsce” to faktycznie najlepsze, co można o nim powiedzieć.
Pierwsze to płytka rzeczka niedaleko ich rodzinnego domu, przy której Eileen spędziła niemal całe swoje dzieciństwo. Razem ze starszą siostrą łowiły tam najgładsze, wypieszczone przez wodę kamyki, a z rodzicami chodziły na pikniki, gdzie ojciec uczył ich, jak puszczać latawce, jak złapać koniki polne do słoika albo zwabić do siebie wielkiego, czarnego żuka. To tam dziewczyny uplotły swoje pierwsze wianki i złapały pierwsze żaby; to na tamtejszej łące potrafiła nazwać wszystkie rosnące tam kwiaty. Zimą rzeczka zamarzała, tworząc dookoła siebie prawdziwie lodowaty krajobraz rodem z najpiękniejszych baśni, a wiosną okrywały ją świeże, wysokie trawy, wśród których, jeśli wybrało się odpowiednio jasną sukienkę, można było się schować.
Drugie miejsce to stary dąb znajdujący się również niedaleko rodzinnego domu Eileen, ale szło się do niego w zupełnie inną stronę niż, gdy za cel obierano rzeczkę. Na jednej z największych gałęzi ich ojciec uwiązał stabilną, drewnianą huśtawkę, która przetrwała do dziś. Uwielbiała to miejsce ze względu na nieduży spad terenu pod drzewem, na którym można było się położyć z trawą w zębach i wypatrywać na niebie wszystkich możliwych kształtów i tworzyć nowe, nieznane historie z najbardziej charyzmatycznymi bohaterami, jakich widział tylko świat. Kiedy były pod tym dębem razem, nie bały się, że kiedy przysną, coś im się stanie. Chwile spędzone pod rozłożystymi gałęziami, zza których słońce zaglądało zaciekawione, były jakby oderwane od rzeczywistości. Należały tylko do nich.
Trzecie miejsce to tak naprawdę nie miejsce, tylko osoba. Hereward jest tym, przy którym czuje się najlepiej, najbezpieczniej, najpewniej. Wystarczy jej, że stoi obok, widzi go, może usłyszeć, poczuć. Wystarczy, że po prostu jest.
i'd still tell the world
you're a home for me
13. Czy Twoja postać ma jakieś rytuały - coś, co robi każdego dnia, np. przed wyjściem z domu lub pójściem spać? Jakie?
Codziennie rano i każdego wieczoru parzy herbatę. Od całkiem niedawna nie tylko sobie, ale również i swojemu mężowi. Cukierniczka stoi wciąż w tym samym miejscu na stole, ale kiedy woda w czajniku bucha parą, dołączają do niej imbryk z pachnącym naparem, dwie filiżanki (dostali je w prezencie ślubnym) i para łyżeczek. Pachnie długo parzoną, czarną, czysto brytyjską mieszanką. Eileen bardzo poważnie podchodzi do tego rytuału, zwłaszcza porannego, bo to chwila rozpoczynająca kolejny dzień; dzień, którego zakończenia nie każdy może być tak pewien.
14. Co przyczyniło się do tego, że Twoja postać posiada takie a nie inne poglądy polityczne?
Krzywdzenie niewinnych jest dla niej niedopuszczalne. Wychowała się w domu, w którym szanowano każdego, nieważne, skąd pochodził, w jakiej rodzinie się urodził, co jadał na śniadanie ani czy w jego żyłach płynie czysta krew. Rodzice od maleńkiego wpajali jej do głowy, że z każdym należy dzielić się tak samo, a jako wyjątek traktować tylko tych, którzy są w gorszej sytuacji niż my. To właśnie z domu wyniosła wszystkie nauki w kontekście politycznym, a co za tym idzie – wszelkie zwyczaje w traktowaniu czarodziejów, którzy żyją obok nas. Mugol czy czarodziej – dla niej to bez różnicy. Zakon Feniksa tylko ugruntował te zasady, ukorzenił je jeszcze mocniej w jej światopoglądzie.
15. Dlaczego amortencja Twojej postaci ma akurat taki zapach?
Amortencja Eileen to prawdziwa mieszanka zapachów, których pochodzenie można rozłożyć na kilka okresów. Olejek różany to esencja, którą ojciec najczęściej używał do warzenia swoich mikstur, czasami nawet preparował je odpowiednio, żeby matka używała go jako perfum. Czuła jego aromat zwłaszcza w szafie stojącej w sypialni rodziców, gdy jako mała dziewczynka lubiła się chować specjalnie po to, żeby jedno z nich, doskonale wiedząc, że to jej ulubiona kryjówka, przyszło po nią i wzięło na ręce.
Mleczna woń sernika towarzyszy jej od dzieciństwa - to popisowe ciasto jej matki. Piekła go praktycznie na każde rodzinne święto, na każdy piknik. Kruchy spód pachniał miodem, wierzchnia, lekka i delikatna pierzynka czasami witała ich pod rękę z polewą ze słonego karmelu. Z Rossą podkradały jeszcze gorące kawałki, uciekając ze śmiechem przed krzykiem rodzicielki, połykając kolejne kęsy w biegu.
Mokra ziemia i sosnowe igły to już smak Hogwartu, choć mający swoje korzenie również w ojczystej Kornwalii. Eileen uwielbiała zielarstwo, uwielbiała obcować z roślinami, otaczać je troską, pracować z nimi ostrożnie i z należytą uwagą. Nie bała się ubrudzić sobie rąk, pozwalała sobie na luksus nieposiadania rękawic, dlatego ten zapach tak bardzo starł się i wniknął pod jej skórę. Ostatni, całkiem świeżo zapamiętany, to aromat kojarzący jej się tylko z Herewardem. Długo parzona herbata, którą wyczuwała za każdym razem, gdy na krótko odwiedzała go w jego gabinecie, przeniosła się do ich wspólnego domu i została z nią już na zawsze.
16. Czy Twoja postać dobrze wspomina szkołę? Dlaczego? Jeżeli była uczniem Hogwartu lub Beauxbatons - czy uważała, że pasuje do swojego domu?
Bardzo dobrze wspomina czas spędzony w Hogwarcie – to tam poznała większą część małej społeczności swoich przyjaciół, co uważa za najważniejsze osiągnięcie (zaraz po Wybitnym z zielarstwa!) wyniesione z tamtego czasu. Odnalazła bratnie dusze wśród Krukonów, a przebywanie w ich domu było dla niej ogromną lekcją życia. Wyniosła z domu Kruka wiele zapału do pracy, dobrze rokujących chęci do zdobywania nowych doświadczeń, a co najważniejsze – pasję do uczenia się nowych rzeczy i odkrywania nawet, gdy Hogwart był już tylko wspomnieniem.
17. Jak w mimice Twojej postaci odbija się jej zażenowanie?
Twarz Eileen wydaje się być dość ekspresywną fakturą, jeśli chodzi o mimikę, zwłaszcza brwi! Często zbliża je ku sobie, jeśli poczuje się nie na miejscu, albo uniesie razem z ramionami, żeby jakoś w ten sposób powiedzieć, że naprawdę jest jej przykro! Czasami też wznosi oczy ku niebu z wyraźnie pobłażliwym wyrazem twarzy, jakby chciała, zamiast złościć się, usprawiedliwić towarzyszącą jej osobę. Nigdy jednak nie posługuje się widoczną ironią czy zniecierpliwieniem, nie pozwala myśleć swojemu towarzyszowi, że jego słowa wywołały w niej jakikolwiek niesmak.
18. Czy Twoja postać ma zwierzęta? Czy miała je w przeszłości? Jeżeli tak - jakie? Jaki jest jej stosunek do zwierząt?
W dzieciństwie zwierzęta były obecne tylko w zagrodach ich sąsiadów – krowy, owce, kozy, stróżujące psy. Nie miała nigdy swojego własnego pupila, bo właściwie nigdy nie czuła potrzeby, by go mieć. Rodzice nie widzieli problemów w pozwalaniu swoim córkom na wychodzenie do znajdujących się kilka kroków obok dalej gospodarstw, żeby Rossa i Eileen pobawiły się z zaprzyjaźnionym kundelkiem sąsiadów czy pomogły w opiece nad hodowlą gołębi.
Gdy panna Wilde dorosła, dostała do opieki cały Zakazany Las, a razem z nim hipogryfy, testrale, mniejsze szpiczaki czy elfy i wszystkie inne leśne stworzenia, które, bo i tak się zdarzało, potrzebowały jej pomocy. Zwierzęta traktuje z szacunkiem (zwłaszcza hipogryfy) i ogromną troską. Waldie, pies, którego dostała od poprzedniego gajowego, na pewno nie narzeka na jej opiekę – ceni go sobie nie tylko jako swojego przyjaciela, ale również jako doskonałego ochroniarza na krętych ścieżkach Zakazanego Lasu.
19. Czy Twoja postać dba o swój wygląd? Jak najczęściej się prezentuje? Jaką ma postawę, fryzurę, ubiór? Czy przykłada do niego wagę?
Eileen lubi wyglądać przede wszystkim schludnie. Nie dla niej wytworne suknie i zdobione cekinami pantofelki, nie dla niej również droga biżuteria i fantazyjne szale. Postawę utrzymuje prostą, z delikatnie, ledwo zauważalnie obniżoną brodą. Kolczyki nosi rzadko, bransoletki jeszcze rzadziej, jedynie częściej korzysta z wisiorków obleczonych w drobne, srebrne łańcuszki, które chowa pod sukienką, żeby w czasie prac w ogrodzie nie dyndały jej w zasięgu wzroku i nie dekoncentrowały niepotrzebnie. Nosi je raczej w geście oddania hołdu symbolice, niż faktycznego świecenia głębokością swojej sakiewki.
Ubrania preferuje w ciemniejszych odcieniach brązu, zieleni i granatu, ale nigdy nie pogardzi jasną, dziewczęcą spódnicą od święta. Co najważniejsze – uwielbia wszelkiego rodzaju naszywki i drobne hafty na sukienkach. Na przykład w postaci skaczących kalarepek albo rzodkiewek. Albo marchewek. Tak, swoją starą, niebieską sukienkę w marchewki wciąż trzyma w szafie, choć definitywnie z niej wyrosła. Z sentymentem wraca wtedy do chwili swoich jedenastych urodzin, kiedy to mama uszyła ją w ramach prezentu. Kiedyś odda ją swojej córce, oczywiście po drobnym jej odświeżeniu!
but you heard it, darling,
you look perfect tonight
20. Jakie złe wspomnienia wywołują spotkania z dementorami u Twojej postaci? Jeżeli nigdy nie miała z nimi do czynienia - jak myślisz, jakie by one były?
Jest ich kilka, tak paradoksalnie, bo czasami może zdawać się, że Eileen ma same dobre wspomnienia. W dzieciństwie nie działo jej się nic złego, w Hogwarcie miała przyjaciół, z którymi wiązało ją naprawdę wiele, w dorosłym życiu odnalazła swoją miłość.
Zabawne, że wszystko zaczęło sypać się, kiedy odnalazła swoją własną ścieżkę wstępując do Zakonu Feniksa.
Obecność dementorów na pewno przypomni jej o pogrzebie Rossy, o smutku, jaki wtedy czuła i mieszance żalu, wściekłości i strachu, jakie pojawiły się później, gdy zaczęła dowiadywać się, co tak naprawdę się z nią stało. Przypomniałaby sobie o Złotej Wieży, o oddechu, którego nie mogła złapać, o zabieranej z celi Just, o wrażeniu nadchodzącej śmierci. O bólu, o bezradności, o wrażeniu utraty najważniejszego.
Ostatnim wspomnieniem, które, jak zdawało się Eileen, było dementorem samym w sobie, było spotkanie z Mulciberem w murach Hogwartu. To on był wtedy gościem przybytku, w którym pracowała od długich kilku lat, a tymczasem to ona niespodziewanie przejęła tę rolę. Miał oczy takie, jakie ma ona. Jego spojrzenie mroziło krew. Jego głos wyrywał ze świadomości wszystkie najlepsze wspomnienie, każde, choć najmniejsze wrażenie szczęścia, całe dobro i spokój. Zamiast tego pojawiał się strach, przerażenie w niemal krystalicznie czystej postaci. Jego dotyk, choć nienachalny i jakby subtelny, sprawiał fizyczny ból.
ze śmiercią mi nie do twarzy
no, koniec, po żałobie
utopiłam cię w zimnym stawie
21. O czym śni Twoja postać? Czy śpi spokojnie, może ma koszmary, a może nigdy nie potrafi zapamiętać swoich sennych wizji?
To żadna reguła. Jej podświadomość buduje sny na podstawie jej aktualnych przeżyć i na podstawie humoru, z jakim kładzie się aktualnie do łóżka. Czasami nie śni o niczym, co w ostatnim czasie wydaje się być zbawienne i wręcz pożądane, ale zdecydowanie częściej (nie mylmy tego stwierdzenia ze słowem „zawsze”) pod powiekami widzi koszmary. Sylwetki ukochanych osób doznających śmierci – zwłaszcza sny o Herewardzie i o Justine przerażają ją do głębi; siebie w pogmatwanej wizji nieprawdopodobnej i jednocześnie niesamowicie prawdopodobnej przyszłości. Nawet te dobre sny, odrealnione jak wszystkie inne, wydają się wydarte z łap rzeczywistości i stają się narkotykiem, niezdrowym środkiem sprawiającym, że budzi się z mieszaniną upajającego szczęścia i niepokoju, którzy nakazuje wzmożoną czujność.
Sny pamięta zazwyczaj tylko przez kilka chwil po przebudzeniu, potem znikają w porannych oparach albo odepchnięte od ciała intensywnym pocieraniem powiek.
22. Czy Twoja postać posiada jakieś charakterystyczne odruchy, mimowolne gesty, nerwowe tiki? Jeśli tak - jakie? W jakich sytuacjach się objawiają?
Ma jeden, reszty nie jest tak pewna. Zawija włosy za ucho albo uszy, kiedy opadają, gdy pochyla się nad wiosennymi grządkami czy książką czytaną przy świecy. Niesfornym, lekkim falom często zdarza się wypadać z szeregu, dlatego ten gest stał się już integralną częścią pani Bartius. Wydaje mi się też, że to rodzinne - Just bardzo często tak robi.
23. Jak na przestrzeni lat zmieniała się relacja Twojej postaci z najbliższą rodziną? Co było tego powodem?
W życiu Eileen niestety zaistniały takie momenty, w których docierało do niej prawdziwe znaczenie przysłowia, że z rodziną wygląda się dobrze tylko na zdjęciach.
Ze starszą siostrą nie zawsze miała tak dobre relacje – im były starsze, tym gorzej było im się dogadać. W dzieciństwie spędzały ze sobą ogrom czasu, wspólnie odkrywały zapomniane zakątki kornwalijskich wrzosowisk, lasów i pól, w pobliżu których przecież mieszkały, razem gotowały, razem się uczyły. Później, w Hogwarcie, kontakt powoli zaczął się urywać. Rossandra była zbyt zajęta swoimi rówieśnikami, w końcu tak różnymi od dzieciaków mieszkających w wiosce na końcu świata, co w teorii wydaje się całkiem logiczne; oczywiście wciąż pamiętała o młodszej siostrze, pomagała jej w przeprawie przez Szkołę Magii i Czarodziejstwa, ale Eileen czuła, że ich świat stracił nieco ze wspólnoty, którą we dwie stworzyły. Punktem kulminacyjnym, gdzie wszystko zaczęło sypać się w drobny mak, okazał się czas już po Hogwarcie, kiedy obie tak naprawdę zaczęły swoje dorosłe życie. Rossa, jak się potem okazało, odnalazła się w towarzystwie, do którego nigdy nie powinna trafić, o czym Eieen kompletnie nie widziała. Być może, gdyby sama zainteresowała się tym bardziej, można byłoby zapobiec. Te drobne upadki w czasie lat sprawiły, że Rossandra umarła w samotności, w strachu i z ogromnym, niewypowiedzianym żalem, którym nigdy nie podzieli się już ze swoją młodszą siostrą – tak jak dzieliły się każdym smutkiem i każdą radością w dzieciństwie.
Z rodzicami sprawa znacznie pogorszyła się właśnie po śmierci Rossy, kiedy Eileen dowiedziała się, jak wiele przed nią zatuszowali, jak wiele ukryli – to właśnie stanowiło dla niej dowód na brak zaufania względem niej, co poniekąd zmusiło ją do odwrócenia się od ojca i matki. Była na nich zła, że po tak dużej stracie zdecydowali się na trzymanie w tajemnicy okoliczności śmierci jej siostry, co później, po burzliwej, pełnej łez rozmowie z matką, znalazło swoje wytłumaczenie – chcieli ją chronić. Wybaczyła im, oni najwyraźniej wybaczyli również i jej. Teraz bardziej niż kiedykolwiek stali się jednością, spójną trójką pozostałych przy życiu istot, które za wszelką cenę nie chcą utracić już nikogo bliskiego.
24. Jaki alkohol najbardziej lubi Twoja postać i dlaczego? A może w ogóle nie lubi pić?
Nie pija często, teraz właściwie wcale z uwagi na swój stan brzemienny, ale i na fakt, że niespecjalnie przepada za alkoholem. Lubi kremowe piwo, co wydaje się wręcz naturalne, w końcu uczyła się w Hogwarcie, gdzie wypady do Hogsmeade były zimą codziennością. Posiada jednak jedną, ulubioną pozycję wśród trunków, którą, choć nigdy jej nie piła, bardzo lubi i już sam jej zapach całkiem dobrze jej się kojarzy.
Sok dyniowy zaprawiony ognistą. Hereward bardzo za nim przepada.
25. Jaki jest stosunek Twojej postaci do innych klas społecznych oraz osób o innej czystości krwi?
Absolutnie pozytywny – jak już wcześniej wspominałam, Eileen nie widzi różnic na poziomach klasyfikacji społecznej, nie widzi ich również w kolorze krwi. Nie przepada za szlachetnymi rodami, które stosują konserwatywną politykę i nie uważa jej za poprawny drogowskaz w tym nietrwałym, zachwianym świecie, ale rozumie, że każdy potrafi stać murem za swoimi przekonaniami. Mugoli traktuje jak każdego innego czarodzieja, bo w końcu na to zasługują – zwłaszcza po tym, co musieli w ostatnim czasie przeżyć przez walki czarodziejów rozgrywające się na ulicach i, przede wszystkim, przez majowy wybuch, który zachwiał ich światem w posadach.
26. Co czyta Twoja postać przed snem? A może wcale nie czyta, a robi coś innego?
Kiedyś czytała uporczywie książki o botanice – wszystkie, jakie tylko wpadły jej w dłonie. Zdarzało jej się też tę swoistą naukę przeplatać z pozycjami lżejszymi, ukradzionymi matce z biblioteczki romansidłami czy tymi od ojca, przygodami rozgrywającymi się we wszystkich krańcach wyobraźni. Zdarzało jej się też samotnymi wieczorami czytać poezję i opowiadania pisane wierszem. Teraz to, co robi wieczorami nie za bardzo można nazwać czytaniem. Przeglądaniem, owszem. Ogląda dzienniki botaniczne albo zielniki, które w większości stronic składają się z przypiętych do papieru, ususzonych egzemplarzy przeróżnej maści roślin i dorobionymi rysunkami ich części, których zebrać się nie udało lub nie przetrwały preparowania. Magiczna flora czy też ta opisana w mugolskich pozycjach – nie ma to dla niej znaczenia. Krótkie notki właściwości czy miejsca zebrania są wciąż tylko notkami, a nie spisywaną miesiącami fabułą, którą można dojrzeć we wszystkich innych książkach. Odpręża ją to i przy okazji wypełnia ubytki w posiadanej wiedzy.
27. Jak wyobrażasz sobie swoją postać za dwadzieścia lat?
Sfera marzeń – jakaś taka nieuchwytna, ale tak miękka i ciepła, że trudno sobie odmówić zagłębienia się w niej.
Fartuszek w małe króliki zaczyna powiewać, bo przez okna wpada kolejny powiew letniego wiatru. Dłonie wytrwale, ale bez pomocy magii, ugniatają ciasto zabarwione sproszkowaną czekoladą i orzechami, gotowe, żeby za chwilę sięgnąć po stary, drewniany wałek i sprawić, żeby gruba warstwa stała się odpowiednio cienka, idealna na ciastka. Lewa dłoń jakby mimowolnie ociera się o policzek, na którym zostawia jasny, mączny ślad. Drzwi trzaskają, chociaż bez przerwy powtarza, że trzaskać nie powinny. Słyszy głos swojego męża, namiętnie rozmawiającego o tajnikach animagii ze swoim synem, a za chwilę do kuchni niemal wskakuje ich córka, sprintem porywająca w jednej chwili kawałek ciasta marchewkowego i dająca swojej matce całusa w policzek. Albus, kiedy zauważa, że siostra bliźniaczka ma w rękach domowy rarytas, krzyczy, że też chce i postępuje dokładnie tak samo jak ona, tylko bezwzględnie unika podarowania Eileen serdecznego buziaka. Nie przepada za przesadnymi czułościami, nie wiadomo, po kim to ma. Nie są już dziećmi, oboje skończyli Hogwart, zajęli się swoim życiem, swoim losem. Wciąż wpadają do rodziców, których skronie pokryły się siwizną. Wpadają ukraść kawałek ciasta marchewkowego, wciąż gorącego, jak w dzieciństwie.
Państwo Bartius są już zdecydowanie starsi i bardziej doświadczeni, ale ich uśmiechy, drobne, poranne pocałunki i wieczorne rozmowy o minionym dniu wciąż smakują tak samo dobrze, tak młodo. W domu pachnie cynamonem i czekoladowymi ciasteczkami. W ich wspólnym domu.
you know
hearts don't break around here
28. Czy Twoja postać posiada przedmiot - może pamiątkę - do którego ma wielki sentyment? Jeśli tak, czym on jest?
Właściwie ma ich kilka i z każdą z nich dzieli wiele wspomnień.
Pierwszą jest stare wydanie Baśni Barda Beedle’a, którą ona i Rossa dostały na święta od rodziców. Nie posiadali na tyle dużo funduszy, żeby kupić córkom osobne egzemplarze, więc dostały jeden. Eileen nigdy nie zapomni nocy, którą spędziły pod kołdrą, świecąc różdżką starszej na kartki wypełnione po brzegi cudownie wypreparowanymi literami i ruchomymi ilustracjami. Czytały je szeptem, intonując każdą z czytanych historii tak, żeby sprawić im duszę, której dotąd nie miały, zamknięte w ciasnych okowach pergaminu.
Drugą jest naszyjnik Rossy, który Eileen znalazła w jej rzeczach po śmierci siostry. Drobny, z białym oczkiem w wisiorku okolonym drobnymi, złotymi zdobieniami. Na białym kamyku zaklęte były poruszające się czerwone maki. To jedyna pamiątka, jaka jej po niej została. Jedyna, która nie nosi w sobie negatywnych wspomnień.
Ostatnią są trzy pierścionki – pierwszy to transmutowane pióro feniksa, drugi to wspomnienie po zaręczynach, a trzeci to złota obrączka ślubna. Wszystkie noszą w sobie cząstkę magii i dziwnym trafem wszystkie związane są z Herewardem. Jeśli kiedykolwiek ktoś zapytałby ją, czemu ma do nich taki sentyment, odpowiedziałaby, że to właśnie te trzy pierścionki wytyczyły ścieżkę w jej życiu.
29. Podaj jedną decyzję, która miała największy wpływ na to, kim obecnie jest Twoja postać. Czy Twoja postać podjęłaby ją ponownie, znając już konsekwencje?
Definitywnie – dołączenie do Zakonu Feniksa całkiem zmieniło nie tylko jej sposób podchodzenia do wyidealizowanego „ratowania świata”, ale przede wszystkim pozwoliło jej poznać nowych czarodziejów i znacznie zacieśnić relacjami z przyjaciółmi, których już przecież dobrze znała. Gdyby nie Złota Wieża, nie czułaby się tak związana z Pomoną i Just. Gdyby nie wspólne przeżywanie poruszanych na spotkaniach kwestii, pewnie wciąż z Poppy pozostawałyby na poziomie relacji bardziej zawodowych niż prywatnych.
Gdyby nie Zakon i pamiętna noc, gdy Barty zdradził jej tajemnicę lokalizacji Starej Chaty, możliwe, że nigdy nie zostałaby panią Bartius. Możliwe, oczywiście, nikt nie zna dróg, którymi przechadza się los, ale to właśnie dzięki organizacji poznała go bliżej, odnaleźli wspólne ambicje i… chyba to ich właśnie połączyło. Jeden cel.
Relacje z nieco dalszą rodziną, zwłaszcza z kuzynostwem od strony Weasleyów, zapewne wciąż nie byłyby tak żywe jak teraz. Podjęta decyzja pociągnęła za sobą również wiele nieprzyjemności i niebezpieczeństw, ale to nie o nich teraz jest mowa. Eileen wie jedno i jest o tym przekonana – powiedziałaby „tak” Zakonowi Feniksa tyle razy, ile tylko by musiała, święcie przekonana o słuszności tego wyboru.
fragility is a gift that we don't see
brought to life by the storms that wreck the sea
30. Co dokładnie sądzi Twoja postać o czarnej magii?
Do magii często można odnosić się poprzez mówienie o niej w kontekście sztuki i chociaż czarna magia jest bezsprzecznie odnogą magii, to sztuką zwać jej nie można. Sztuką, dziedziną, nauką – nie. Czarna magia to najgorsze plugastwo, jakie mogło nawiedzić tę ziemię i można wypowiadać się o niej tylko w samych pejoratywach. To choroba, która czyni spustoszenie w organizmie każdego czarodzieja chcącego podjąć się jej poznania.
Nie bez powodu Eileen nie wspomina o niej często – boi się jej. A strach nie jest domeną słabych.
31. Czy Twoja postać przeklina? Jeżeli tak - jakich wulgaryzmów używa najczęściej?
Eileen nie używa typowych wulgaryzmów, które słyszy się na co dzień z ust oprychów i typów spod ciemnej gwiazdy. Wymyśliła sobie jednak swój własny słowniczek, z którego korzysta, gdy sytuacja tego wymaga. Tak więc możecie usłyszeć z jej ust takie niepoprawne wyrażenia jak: do stu rzodkiewek, ty zgniła morelo, rzeżucho zdradliwa, pietruszko zwiędła i inne pochodne. Nie używa ich często, to też trzeba wiedzieć, a jeśli już, to pod wpływem silnych emocji – zazwyczaj zaskoczenia albo złości, która też nie trwa długo. Pani Bartius złości się podobnie do małego dziecka.
32. Co najbardziej lubi w sobie Twoja postać - i dlaczego?
Najbardziej lubi w sobie szacunek do wszystkich żyjących stworzeń i tego, co za żyjące można uznać – roślin, rzecz jasna. Nic nie powie o czarodzieju więcej niż to, jak traktuje zwierzęta albo w jaki sposób podchodzi do kwiatów, tak mawiała kiedyś profesor zielarstwa, która uczyła Eileen w Hogwarcie. Lubi też obowiązkowość i punktualność (tą drugą cechą doskonale dopełnia męża, nikt nie zaprzeczy). Lubi to, że ciągle chce uczyć się nowych rzeczy i nie widzi w tym przeszkód w postaci przybywających lat.
Najbardziej jednak lubi w sobie to, jakimi uczuciami obdarza najbliższych – oddaje im całą siebie, zawsze gotowa wspomóc nie tylko fizycznie, ale też i prostymi słowami czy drobnymi gestami, które czasami znaczą więcej niż kilka zwerbalizowanych myśli.
Jeśli też lubi w sobie skromność – czy to nie będzie już zakrawało o hipokryzję?
i'll be good
for all of the innocent things that i've doubt
33. Czego najbardziej nie lubi w sobie Twoja postać - i dlaczego?
Zbyt często objawiającej się naiwności i nadmiernej wiary w ludzi. Być może to nie niepoprawna optymistka, ale przeważnie nie daje innym tylko jednej szansy, bo zwyczajnie wie, że ludzie nie są źli z natury (prócz jednego chwalebnego wyjątku, który potwierdził regułę). Każdy popełnia błędy i należy dać mu szansę je naprawić, pomagając mu przy tym, jak tylko można. Nie przepada też za przesadną ciekawością, która czasami objawia się w najmniej odpowiednich momentach – niemądrze było schodzić do holu między lochami a głównym korytarzem szkolnym tylko po to, że zobaczyć, czy dzieje się tam coś nienaturalnego, coś oderwanego od hogwarckiej rutyny, bardzo niemądrze.
Dałaby upust też swojej trosce, gdyby mogła, bo nadopiekuńczość być może w przyszłości stanie się dla niej balastem, który sprawi, że jej dzieci będą patrzyły na nią lekko z ukosa. Chciałaby też nieco bardziej trzeźwo spojrzeć na swój cel i stawiać kroki ostrożniej, żeby ostatecznie nie wdepnąć w ruchome piaski.
it is not a failure to be flawed
it's beautifully symptomatic
34. Jaki charakter pisma posiada Twoja postać? Czy przykuwa uwagę do tego, jak pisze, a może czyni to niedbale?
Pewne jest to, że pisze starannie. Przez lata wyrobiła sobie bardzo zgrabny styl pisma, zapewne jego cechy uszczknięte są odrobinę od matki, odrobinę od ojca, a jeszcze odrobinę od profesorów, którzy jej uczyli. Brzuszki liter są pełne, zaokrąglone, a ogonki zawijane, najczęściej w pętelki i łagodne haczyki. Proste pismo kobiety wychowanej w dobrym domu, nic nadzwyczajnego.
35. Czy Twoja postać posiada poczucie humoru? Jeżeli tak - jak byś je krótko opisał?
Być może posiada poczucie humoru, ale woli raczej śmiać się z cudzych żartów, niż sama je opowiadać. Oczywiście nie akceptuje żartów niesmacznych i ponad wszelką granicę krytyki lat pięćdziesiątych, bo to przecież żadne poczucie humoru. Jest wierną słuchaczką i widać po niej wyraźnie, kiedy coś ją bawi. Promienieje, na ustach pojawia się uśmiech, oczy lekko lśnią. W czasach, które ich zaskoczyły, w domowym zaciszu wręcz z utęsknieniem wypatruje okazji do śmiechu. Nie chodzi tu o zrywanie boków z jakiegoś niezwykle trafnego dowcipu, a o najdrobniejsze chwile i tych kilka słów, w których można być pewnym, że nadzieja wciąż jest żywa i póki ludzie potrafią zmusić się do uśmiechu, ona zawsze będzie trwała w ich sercach.
36. Jak myślisz, jakie wrażenie sprawia Twoja postać na obcych - swoją postawą, mimiką, tym, co mówi i w jaki sposób?
Na pewno sprawia wrażenie osoby, której można zaufać, a wcześniej - zwyczajnie polubić. Jej jasna, niemal zawsze uśmiechnięta twarz ozdobiona dwiema jasnymi, niebieskimi tęczówkami (naprawdę, uśmiech to dla niej tak naturalna rzecz!) nie mogą kojarzyć się przecież źle. Sukienki ozdobione ruchomymi haftami warzyw i owoców też mówią coś o człowieku, prawda? Dokładnie to, że z takim nieco dziecinnym podejściem do życia nie można być traktowany jak zagrożenie. Zwłaszcza jej głos powinien przywodzić na myśl coś lekkiego, ciepłego – jak cicho trzaskające świąteczną porą drewno, jak ciepłe mleko z miodem albo koc otulający w czasie drzemki.
37. Jaki jest stosunek Twojej postaci do dzieci? Jeżeli nie posiada własnych - czy chciałaby je mieć: teraz, kiedyś?
Przez kilka lat uczyła w Hogwarcie zielarstwa, więc stosunek do dzieci ma oczywiście jak najbardziej pozytywny. W każdej relacji zdarzają się wzloty i upadki, tutaj nie mogło być inaczej, bo przecież każdy pedagog nigdy nie przyzna się do swoich zawodowych porażek, ale za to z dumą opowie o każdym uczniu, który nie tylko wyniósł coś z jego zajęć, ale również osiągnął coś niepowtarzalnego. Do każdego starała się podchodzić indywidualnie, pomagać w taki sposób, jakiego oczekiwali, wysłuchiwać i rozmawiać, ale, po pierwsze i najważniejsze – starała się być i wspierać, jak tylko mogła. Jest w (prawie) całości dla dzieci, czasami zbyt często zamiast nauczycielki, stawała się dla nich przybraną matką albo starszą siostrą.
Razem z Herewardem spodziewają się swoich własnych pociech i sytuacja tutaj wygląda nieco podobnie. Odpowiedzialność jest znacznie większa, a strach zdaje się rosnąć proporcjonalnie do mijających dni. Przyjdą na świat w niesprzyjających czasach, wśród wojennej zawieruchy i czających się na nich niebezpieczeństw. Ale to nie znaczy, że nie są wyczekiwane. Kiedy tylko ich oczy po raz pierwszy ujrzą dziwny, niezrozumiały świat, zostaną pokochane i otoczone troską tak wielką, jakiej Eileen nigdy nie miała okazji okazać. Teraz, kiedy zrozumiała, jak wielkim są skarbem, pragnie ich mocniej niż czegokolwiek na świecie.
38. Jaki Twoja postać ma głos - niski, wysoki, chrypliwy, lekko piskliwy? Mówi w sposób znudzony, wiecznie obojętny, czy może śpiewająco? Nie boi się mówić głośno czy może eterycznie szepcze - nawet wtedy, gdy nikt jej nie podsłuchuje?
Bliżej jej do altu niż sopranu, słychać w barwie nieco niższych rejestrów, ale zachowała swoją dziewczęcość, kolorując słowa nieco wyższymi, wciąż jednak jasnymi tonami. Tembr jej głosu jest ciepły, kobiecy, a gdy szepcze, być może można wyobrazić sobie szum wiatru wśród pachnącego kwieciem krzewu. Nie lubi mówić głośno, a jeśli już krzyczy, to brzmi bardzo... nauczycielsko.
39. Jeżeli Twoja postać mogłaby zmienić jedną rzecz ze swojej przeszłości, zapobiec jakiemuś wydarzeniu, podjąć inaczej jakąś decyzję - co by to było?
Za wszelką cenę powstrzymałaby swoją siostrę przed wejściem na drogę, z której zejście okazało się być dla niej wyrokiem śmierci. Spędzałaby z nią definitywnie więcej czasu, bo być może samotność Rossy była jednym z gwoździ do jej trumny. Rozmawiałaby z nią tak jak kiedyś, bez skrępowania, bez niepotrzebnego zatajania spraw, bez tajemnic, które w jej przypadku pociągnęły ją na dno jak kamienie przywiązane do kostek topielca. Gdyby Rossa wciąż żyła, jej relacje z rodzicami nie uległyby pogorszeniu, czemu na pewno też chciałaby zapobiec. Czuje złość, kiedy myśli o jej potknięciach, czuje żal i smutek, ale mimo to chciałaby zwrócić jej życie. Bo Rossandra we wszystkich swoich źle podjętych decyzjach sprawiła, że stała się osobistą porażką Eileen.
40. Jak myślisz - jak zginie twoja postać?
Nie, nie zginie w walce. Nie umrze ze starości, wtulona w wygodny, bujany fotel, wsłuchana w ciszę zagnieżdżającą się w domu.
Umrze najpewniej za tych, których kocha najbardziej na świecie; za których naprawdę jest gotowa umrzeć. Jeśli tylko to uchroni jej dzieci przed śmiercią, jeśli tylko to pozwoli im cieszyć się choć jedną chwilą pewnego bezpieczeństwa, umrze właśnie za nie, bez poczucia ulgi, ale za to z pewnością dokonania dobrego, szczerego wyboru.
Wyboru, którego nigdy nie będzie żałowała.
a soft epilogue, my love
we are good people
and we've suffered enough
Ja nie przeczuwałam, tyś nie odgadł, że
Nasze serca świecą w mroku
Nasze serca świecą w mroku
Dla ciebie kwiatuszek
sześć małych serduszek
jeszcze gąski cztery
za Eileen maniery!
Gratulujemy zdobycia osiągnięcia:
ZŁOTY MYŚLICIEL
Eileen Bartius
Szybka odpowiedź