Wydarzenia


Ekipa forum
Sypialnia Alexa
AutorWiadomość
Sypialnia Alexa [odnośnik]31.12.18 1:49
First topic message reminder :

Sypialnia Alexa

Po zakupie Kurnika z powodu przeciekającego dachu poddasze znajdowało się w zdecydowanie najgorszym stanie. Wystarczyło jednak poświęcić trochę czasu i energii (własnych i uczynnego sąsiada, Bertiego Botta), żeby wnętrze znów nadawało się do użytku. Całe pomieszczenie, tak jak reszta domu, zostało pomalowane na biało - lecz pomimo wszelkich starań farba uparcie nie chciała trzymać się jednej ze ścian. Później do środka wprowadziło się stare, ciężkie łóżko, wielka szafa, biurko, stoliki nocne i rośliny.

Zaklęcia ochronne:
Cave Inimicum, Mała twierdza (okna i szafki), Muffliato, Tenuistis
[bylobrzydkobedzieladnie]




Ostatnio zmieniony przez Alexander Farley dnia 02.06.20 13:33, w całości zmieniany 4 razy
Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sypialnia Alexa - Page 4 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392

Re: Sypialnia Alexa [odnośnik]30.03.19 23:20
| veritaserum 5/10

To nie tak, że czegoś od nich oczekiwał – nie był ślepy ani naiwny, ani przez moment nie spodziewał się też przyjaznego przyjęcia; był w ich oczach wrogiem – i wrogiem być w nich powinien, przynajmniej dopóki nie zdoła własną krwią zetrzeć wszystkich wątpliwości, tkwiących nienaruszalnie pod skórą niczym czarny, paskudny tatuaż. Chociaż przedłużający się ostrzał oskarżeń nie należał z całą pewnością do doświadczeń przyjemnych, czułby się chyba jeszcze mniej pewnie, gdyby obdarzyli go natychmiastowym zaufaniem; wątpił, czy ośmieliłby się wtedy związać z nimi swój los, mając świadomość, że tak lekko i nierozważnie postępują z własnym. Nie miał im więc za złe powziętych środków ostrożności, wprost przeciwnie – całkowicie się z nimi zgadzał, tym bardziej, im więcej słów wyjaśnienia padało; słów mądrych, przemyślanych i wyważonych, odrobinę kontrastujących z tym, co działo się we wnętrzu jego własnego umysłu. Nie pytał dlatego, że spisał sobie w głowie listę żądań; pytał, bo potrzebował zrozumieć, rzucić nieco światła na pogrążoną we mgle ścieżkę, na którą za moment miał się rzucić, ostatecznie paląc za sobą wszystkie mosty – więc gdy Tonks uzupełniła swoją wypowiedź, skinął w jej stronę głową, przekazując niewerbalne dziękuję. Z tą samą wdzięcznością wysłuchał zdań padających z ust Benjamina, w ślad za nim podnosząc się z fotela. Wolniej i spokojniej, być może zbyt wolno – ale wolał, by oskarżono go o ociąganie niż opacznie odczytano energiczne ruchy jako chęć ucieczki. Nie miał zamiaru uciekać; już nie – i już nigdy więcej.
Myślał, że przesłuchanie dobiegło już końca, ale słysząc kolejne pytanie, zwrócił się w stronę Fredericka. – Po pożarze Białej Wywerny spotykaliśmy się w Fantasmagorii, jednak z tego, co wiem, odbudowa Wywerny dobiegła już końca. Ostatnie zebranie miało odbyć się właśnie tam – jednak ze względu na to, że już mnie na nim nie było, nie jestem w stanie powiedzieć nic na temat zabezpieczeń. – Nie znał planów, zarysów, ustaleń; nigdy osobiście nie pojawił się nawet na placu budowy – a wątpił, by budynek został wzniesiony bez dodatkowej ochrony. Veritaserum nie pozwalało mu zresztą na snucie domysłów. – Informacja z datą i miejscem spotkania wychodzi zawsze od Śmierciożercy, który je prowadzi. Jest przekazywana listownie, osobiście – nie istnieje żaden specjalny system – dodał.
Wyprostował się odruchowo, gdy jeden z aurorów zajął miejsce obok Bena, kiwając jeszcze głową w stronę Samuela – jego słowa również przyjmował do wiadomości. Bez sprzeciwu, bez podważania poleceń; nie potrzebował od nich specjalnego traktowania, taryfy ulgowej, gigantycznego kredytu zaufania; potrzebował jedynie szansy – i tę szansę miał nadzieję kupić, gdy wyciągał rękę, zaciskając palce na przedramieniu Jaimiego. Skłamałby, twierdząc, że w jego geście nie było zawahania. Znał wagę Przysięgi Wieczystej – a w jego głowie krzyczało jednocześnie tysiąc głosów, próbujących go przekonać, że postępował idiotycznie; że dobrowolnie wyrzucał przez okno wszystko to, o czym kiedykolwiek marzył; że rezygnował z nawet mglistej perspektywy ułożenia sobie życia po wojnie – a wszystko to w imię walki za organizację, o której na dobrą sprawę niczego nie wiedział. Z drugiej strony: czy skoro odpowiadał za tyle zniszczonych istnień, miał w ogóle prawo do przejmowania się własnym? Serce podeszło mu do gardła, dłoń drgnęła w nagłym impulsie nakłaniającym go do wyrwania się z uścisku, ale wtedy jego spojrzenie skrzyżowało się z parą czekoladowych tęczówek i jego palce, zamiast odskoczyć, zacisnęły się mocniej. Przez moment – sekundę, chwilę – znów był tym samym chuderlawym jedenastolatkiem, wyciągającym dłoń do nieznajomego chłopca z pociągowego przedziału, zastanawiającym się mimowolnie – ile nieszczęść dałoby się powstrzymać, gdyby nigdy jej nie wypuścił?
Uniósł wyżej głowę. Przysięgasz, że świadomie nigdy nie zdradzisz ani nie zadziałasz na szkodę Zakonu Feniksa?Przysięgam – powiedział, głosem tak spokojnym, że zdziwiło to jego samego. Że będziesz walczył z Rycerzami Walpurgii, ludźmi służącymi Voldemortowi i jeśli tak się stanie, z nim samym - póki nie zginiesz lub póki nad nimi nie zwyciężymy?Przysięgam – powtórzył; bez zawahania, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Przysięgasz dochowanie wszystkich tajemnic związanych z Zakonem, naszą walką i personaliami członków?Przysięgam. – Wiedział, jakie pytanie pojawi się jako następne – i musiał wyjątkowo się skupić, by przez jego rysy nie przesączyły się niepotrzebne emocje. Czy przysięgasz, że jeśli dożyjesz końca tej wojny, dobrowolnie oddasz się w ręce wymiaru sprawiedliwości i szczerze wyznasz przed Wizengamotem wszystkie swe przewinienia, a później poddasz się sprawiedliwemu wyrokowi sądu?Przysięgam. – I jak gdyby nigdy nic, ich splecione dłonie oplotła kolejna ognista wiązka, pieczętując jego los. I czy przysięgasz, że to, co powiedziałeś nam tego wieczoru, jest prawdą i tylko prawdą - i że nie spełniasz już rozkazów Lorda Voldemorta?Przysięgam – powiedział po raz piąty, pewien nie tylko działania serum prawdy, ale i własnych słów. Po których zapadła cisza; pięć lśniących linii rozjaśniło się i zgasło, ale jeszcze przez sekundę nie ośmielał się poruszyć, być może czekając, aż ktoś zrobi to pierwszy. Spodziewał się fali obaw, może paniki – ale zamiast tego poczuł spokój, jakby lwia część ciężaru spadła z jego barków, pozwalając mu na wyprostowanie sylwetki. Może wcale nie było tak, że rezygnował z wolności; może składając przysięgę – Zakonowi, Benowi – tak naprawdę po prostu wytrącał z ręki broń swojemu największemu wrogowi, jedynemu, którego prawdziwie i bezsprzecznie się bał. Sobie.
Ocknął się wreszcie z chwilowego zawieszenia, rozluźniając wreszcie palce i opuszczając rękę. Rozejrzał się – nie był pewien, czy spotkanie dobiegło końca, nie była to jego decyzja – ale miał nadzieję, że tak.

| Percy, Ben i Brendan zt - chyba, że ktoś chce jeszcze o coś zapytać/porozmawiać, w takim wypadku krzyczcie na mnie już drogą prywatną <3




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Sypialnia Alexa [odnośnik]01.04.19 23:49
Zerknęła w stronę Benjamina który zabrał po niej głos z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Słuchała go spokojnie, by potem przesunąć spojrzenie na Foxa i Brendana. Każdy z nich był indywidualną jednostką, starcia były nieuniknione, ale liczyły się finalne efekty, a te zdawały się jednakowo satysfakcjonujące dla nich wszystkich. Drgnęła lekko słysząc swoje imię w jego usta. Jej wzrok automatycznie powędrowała we wzywającym ją kierunku i zawisł na ciemnych źrenicach. Na kilka sekund niecierpliwego oczekiwania, gdy słowa wydobyły się z jego ust.
- Dobrze. - zgodziła się spokojnie, jeszcze przez chwilę mierząc go spojrzeniem. Może to nie znaczyło nic, może nie znaczyło wiele, ale dla niej znaczyło więcej. Zsunęła stopy z kanapy wsuwając je płynnie w buty i podniosła się do pionu. Obserwowała jak dłonie mężczyzn złączają się w uścisku, jak Brendan oplata ich dłonie magią, która miała połączyć ich na zawsze. Na prawdziwe zawsze, bo złamanie jej jednego z nich pozbawiało życia całkowicie. Wszyscy tutaj byli tego świadomi. Słuchała słów, które wypowiadał Benjamin i słuchała jak Percival odpowiada na każde z zadanych jednym słowem, które pieczętowało wiązanie. Gdy padło stanie przysięgam między nimi rozlała się cisza. Tonks klasnęła lekko w dłonie i złapała za swój płaszcz narzuciła go na ramiona spoglądając na Percivala.
- Sam, odprowadź mnie kawałek, chcę coś z tobą przedyskutować. - powiedziała spoglądając w jego kierunku i łapiąc z nim kontakt wzrokowy. Nie coś, coś bardzo konkretnego. A wiedziała, że swoje myśli może skonfrontować z nim i nikt nie wyciągnie go z głowy, którą nauczył się chronić przed atakiem innych. Tam wszystko było bezpieczne, a jeśli chciała dopiąć to, o czym ostatnio mówiła, sama musiała nauczyć się tej trudnej sztuki. Skierowała się do drzwi wyjściowych czując jego obecność za sobą. Odwróciła się jeszcze raz w kierunku salonu.
- Odezwę się do ciebie niedługo. - powiedziała do Percviala wkładając dłonie w kieszenie, nawiązując z mężczyzną kontakt wzrokowy. Rozejrzała się po Gwardzistach udało im się, choć to był dopiero początek. Nie była do końca pewna, czy przekonanie reszty zakonników do Percivala nie okaże się trudniejsze niż podjęcie decyzji, które dzisiaj tutaj zapadły. Wszystko miało się okazać, do tego czasu jednak, skoro postanowili dać mu szansę Tonks zamierzała go poznać. Powoli i dokładnie.

| zt Sam i Just



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Sypialnia Alexa - Page 4 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Sypialnia Alexa [odnośnik]06.04.19 13:53
Ostatecznie wszyscy się ze sobą zgodziliśmy. Oczywiście, nie było łatwo, przyjemnie też nie do końca - starcia były po prostu nieuniknione, kiedy w jednym pomieszczeniu zbierało się kilkoro tak różnych ludzi. Każde z nas było indywiduum, lecz ostatecznie byliśmy w stanie działać jako jeden organizm - czego tylko dowiodły podjęte dzisiaj decyzje. Widziałem w tym jednak nie tyle co zagrożenie dla integralności Gwardii, a pole do wspólnej pracy, rozumienia się wzajemnie, poznawania swoich zalet i wad, które mogliśmy wzajemnie uzupełniać.
W milczeniu obserwowałem to, co nastąpiło po ostatnich odpowiedziach udzielonych nam przez Percivala. Brendan, Benjamin i nasza główna gwiazda wieczoru wystąpili do przodu. Dłonie dwóch ostatnich splotły się ciasno, a Weasley stanął ponad nimi jako gwarant. Jeszcze nigdy na własne oczy nie widziałam procesu zawierania wieczystej przysięgi, toteż zaprzestałem obracania w palcach różdżki wydziedziczonego szlachcica i wyprostowałem się, pochylony odrobinę do przodu. Łapczywie łowiłem uszami każde padające słowo, starając się stworzyć we wspomnieniu jak najwyraźniejszy zapis tej sytuacji.
Wydziedziczony arystokrata kładł właśnie całe swoje życie na szali, zawierając swoje być albo nie być w kilku krótkich "przysięgam". Wiązał się właśnie z organizacją ściślej, niż niejeden Zakonnik - a tak właśniewie ich zdecydowana większość. Ale i też nie bez powodu: w końcu nie mogliśmy zaufać mu tak, jak ufaliśmy nowym nabytkom w naszych szeregach. Ludziom, którzy pojawiali się, ponieważ ktoś już im dostatecznie ufał, aby powierzyć ten sekret. Ludziom, którzy nie stali wcześniej po stronie wroga.Ludziom, na których nie trzeba było uważać.
Pięć ognistych wstęg oplotło ciasno dwie złączone w uścisku dłonie po czym zgasło. Przez chwilę jednak nikt nie ośmielił się poruszyć, jakby powietrze zgęstniało od wybrzmiałych w nim słów. W końcu jednak wszyscy drgnęli. Wstałem i wręczyłem Percivalowi jego różdżkę, nie mówiąc jednak nic. Zamiast tego obejrzałem się na Lisa.
- Fox, spieszy ci się gdzieś? - zapytałem niby to od niechcenia kiedy inni zaczęli się rozchodzić, tak naprawdę mając już na ten wieczór całkiem konkretny pomysł.

| zt Alex i Fox


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sypialnia Alexa - Page 4 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Sypialnia Alexa [odnośnik]01.08.19 20:46
| stąd

Czerń pożerała te skrawki ulicy, do których nie docierało światło stojącej nieopodal latarni. Alexandra nie za bardzo interesowało jednak to, co znajdowało się w jego zasięgu wzroku dalej niż panna Lupin. Nie ważne jak bardzo by się nie naburmuszył, tak nie potrafił pozostawać obojętny na roziskrzone oczy i rozbawiony uśmiech tańczący na jej ustach. Nawet, jeżeli jego podtopiona przy pomocy alkoholu męska duma cierpiała bardziej niż zazwyczaj tak najzwyczajniej w świecie ciężko mu było nie ulec, kiedy naigrywała się z niego. Zaburczał coś jednak pod nosem w odpowiedzi na strojenie sobie z niego żartów, a były to słowa tak niewyraźne i stłumione, że nie można było mieć nawet pewności, czy aby na pewno nie zostały wypowiedziane w jakimś innym języku. Okropnie ją lubił, może dlatego nie był w stanie tak naprawdę się zirytować, głębiej niż sięgała płycizna alkoholowej kałuży, w której teraz taplał się jego umysł. Miotał się gdzieś pomiędzy wzięciem urazy do siebie a graniem na jej zasadach i dalszym żartowaniem z siebie, ale chyba nie starczyło mu rezonu na podjęcie decyzji dotyczącej tego, jak postąpić. Dlatego chyba powiedział pierwszą rzecz, jak przyszła mu na myśl, kiedy przyglądał się dziewczynie, która z przechyloną głową intensywnie się weń wpatrywała.
- Wyglądasz jak ciekawski ptaszek - powiedział, a chociaż te słowa nie były wypowiedziane zbyt wyraźnie tak tym razem dało się zrozumieć to, co Farley komunikował. Nie spuszczał z niej swojego jednego otwartego oka gdy pokonała dzielącą ich odległość i zaoferowała mu swoje ramię. Westchnął na to i przyjął pomoc, chociaż nie było z nim aż tak źle jak przed chwilą. Wciąż oczywiście był pijany, lecz nagły wyrzut adrenaliny i chłodny wicher zdecydowanie pomogły mu odzyskać drobną część trzeźwości umysłu. Chciał rzucić jakimś dowcipem o damach w opałach, ale wtedy Ida zaczęła mówić, a on nie śmiałby przerwać jej wypowiedzi jakimś zupełnie zbędnym kawałem. Zamiast tego brnęli razem przez zmrożoną skorupę śniegu, a on wlepiał w nią oczy na tyle, na ile był w stanie bez potykania się. Śnieg pokryty warstewką lodu dosłownie pękał pod ich butami, tak samo jak Alexowi pękało serce od nadmiaru sprzecznych informacji kłębiących się w jego głowie. - Nie znam tej piosenki - pokręcił lekko głową, a ten ruch sprawił, ze zachwiali się niebezpiecznie w lewo. Na całe szczęście refleks Farleya nie był jeszcze na tyle opóźniony aby nie udało mu się w miarę wyprostować - głównie dzięki podporze, jaką stanowiła dla niego czarownica. - Niemniej jednak... brzmi bardzo ładnie - stwierdził, po czym pod nosem zanucił krótką melodię, powtarzając ją nuta w nutę po pannie Lupin. Następny jej komentarz sprawił jednak, że Alexander bardzo gwałtownie stanął w miejscu i wyprostował się na całą rozciągłość swoich niecałych dwóch metrów wzrostu, patrząc na Idę niezwykle poważnym spojrzeniem. - Raz. Zdarzyło mi się to raz, odkąd pamiętam - oznajmił dobitnie, ze starannością uzdrowiciela odmierzającego odpowiednią dawkę eliksiru leczniczego dozując czarownicy swoją własną frustrację spowodowaną stanem, w którym się znalazł. Słowem kluczem była tu jednak pamięć, która w przypadku Farleya sięgała jedynie na pół roku wstecz.
Dokładnie w tej chwili, w której Alexander mierzył Idę poważnym, choć lekko rozmytym przez alkohol błękitnookim spojrzeniem, powietrze przeciął pisk hamującego autobusu.  Ręka wyciągnięta do niego z wnętrza pojazdu była niezwykle pomocna, jako że niewielkie schodki prowadzące do środka były niezwykle śliskie. Alex chwycił się barierki i odszukał pierwsze wolne miejsce na dwuosobowej kanapie, padając na nią z impetem w chwili, w której Błędny Rycerz ruszył. Młody uzdrowiciel oparł się o szybę i zerkał kątem oka na siedzącą obok Idę, walcząc jednocześnie z zamykającymi się powiekami. Prawdopodobnie kilka razy zapadł w którą, niespokojną drzemkę, lecz gwałtowne hamowanie przywróciło go do świadomości. Kierowca zaanonsował przystanek Golinę Dodryka... albo raczej Dolinę Godryka... nieważne, Alexander wiedział, że brzmi to tak jak miejsce, w którym powinni wysiąść. Odmówił asysty i samodzielnie, kurczowo chwytając się barierek wydostał się z wnętrza fioletowego autobusu - od razu tego żałując. Wiatr zdecydowanie przybrał na sile, ciskając w ich twarze pierwsze grube i mokre płatki śniegu. Alexander nie myśląc za wiele przyciągnął Idę do siebie i pociągnął ją lekko dając znak, w którą stronę mają iść. Próbowął coś do niej powiedzieć, lecz porywisty wiatr wydzierał z jego gardła słowa, gubiąc je pośród świstu i ciemności nocy. Parli więc na przód w milczeniu, dwa razy przewracając się pod naporem żywiołu, który gnał Doliną na złamanie karku. Dopiero kiedy weszli pomiędzy drzewa, wspinając się powoli na zbocze, Alex był w stanie cokolwiek powiedzieć.
- Już prawie jesteśmy - starał się mówić wyraźnie mimo ciężkości i oporu, które zasiadły w jego stawach i ruchach. Zimno otrzeźwiało go w ten nieprzyjemny, paranoiczny sposób, kiedy drętwiejącą już ręką przyciskał ramię Idy do swojego boku. Dotarli do gęstwiny i gdyby Alexander nie przemierzał tej trasy codziennie od kilku miesięcy w życiu nie odnaleźliby niewielkiej dróżki prowadzącej do polany, na którym za zasłoną padającego z całą mocą mokrego śniegu stał Kurnik - widoczny dzięki niewielkiemu światełku na ganku, które rozbłysnęło gdy znaleźli się na terenie posesji. Tuż przed schodami Farley puścił czarownicę i gestem nakazał jej zaczekać. Kiedy spojrzał na nią nie był jednak w stanie się nie uśmiechnąć - od stóp do głów oblepił ją śnieg, przemieniając czarownicę w małego bałwanka. Alexander zauważył jednak całkiem bystrze, że zapewne jest jej zimniej niż jemu: nie tylko dlatego, że nie wypiła tyle rozgrzewającej whisky co on, ale również z powodu naturalnego uwarunkowania, które czyniło kobiety bardziej podatnymi na marznięcie. Zapukał więc trzy razy różdżką we framugę, po czym niezwykle usłużnie otworzył przed panną Lupin drzwi, które niezwykle starannie za nimi zamknął, pogrążając ich na moment w ciemności i ciszy, którą mąciły jedynie ich przyspieszone od wysiłku oddechy i świst wiatru wokół kantów domu. Machnięcie różdżki wystarczyło jednak, aby w przedpokoju zapaliło się ciepłe światło, ukazujące pomalowany na biało przedpokój oraz ich: ociekających ze śniegu na drewnianą podłogę, całkowicie przemarzniętych i przemoczonych, zaczerwienionych na każdym odsłoniętym kawałku skóry, do którego dobrał się przeraźliwie kąsający wiatr. Stali tak przez moment w milczeniu, po czym Alexander oparł się plecami o drzwi, patrząc na nią z wysoka zatroskanym wzrokiem.
- Nie ma mowy, że wypuszczę cię z powrotem w tę apokalipsę - powiedział, nie czując w tym procesie swoich ust, które przemarzły doszczętnie, drętwiejąc i czyniąc jego słowa rozmytymi na spółgłoskach. Jednak obronna pozycja jaką przyjął pomiędzy panną Lupin a wyjściem z domu uzupełniała nieco bełkotliwą wypowiedź w stopniu wystarczającym, aby zrozumieć przekaz: nie puszczę cię, nigdzie sama stąd nie pójdziesz.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sypialnia Alexa - Page 4 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Sypialnia Alexa [odnośnik]17.08.19 22:58
Uczuć i emocji nie dało się wyda tłumaczyć kilkoma słowami, prostą definicją, logicznym ciągiem słów, które tworzyły spójną całość i przedstawiały dokładnie fragment wszechświata tak, by nawet wioskowy głupek mógł go zrozumieć. One tkwiły gdzieś w nas, zbyt głęboko, by wyciągać je na zewnątrz, pokazywać gapiom, choć podobne były do noworodków, kruchych stworzeń utkanych z pragnień i cieniutkich włókien nowego życia. Ida zdecydowanie należała do grona ludzi, którzy podzielali podobną teorię. Zwłaszcza teraz, kiedy coś rozkazywało jej niemal dzielić z Alexem nie tylko wspólną przestrzeń, gdy brnęli przez śnieg w tę grudniową noc, ale i słowa, których zazwyczaj dla innych wiele nie miała. Nie była gadułą, uwielbiała za to słuchać, czasami wtrącając coś od siebie, by rozmowa toczyła się dalej, a temat nawijał kolejne włosia, tworząc piękny obraz wspólnej relacji. Jego chłopięca niezgrabność ruchów mówiła „zaopiekuj się mną”, a ona wcale nie zamierzała oponować. Z dziwną rozkoszą, obcą i dopiero rozkwitającą w jej młodym ciele, pozwoliła, by oparł się o nią, z jeszcze większą – by mogła uchwycić go dla równowagi za rękę. Miała serce sarny – płochliwe, ale szybko rozkochujące się w dobrych ludziach, podobne do tego, jakie miała Betty. Nadejdzie czas, kiedy tego pożałuje, zobaczy, że naiwność powinna odrzucić z dala od siebie.
Ale nie teraz. Świąteczna atmosfera zdawała się rozpieszczać jej zmysły, pozwalała, by te malowały wzory czerwienią na jej skórze, a oczom śnieżnym wiatrem wskazywały kierunek. Śmiechem elfie pomocniczki potraktowała jego uwagę o tym, że zdołał się tak upić tylko raz.
Masz całe życie przed sobą – odparła z uśmiechem, zamykając na chwilę oczy, gdy wiatr dmuchnął im płatkami białego puchu prosto w twarz. – Jeśli teraz upiłeś się zaledwie dwa razy, a jesteśmy w tym samym wieku, to co będzie później?
Błędny Rycerz przyjechał szybko, w miarę swoich możliwości, które w taką aurę były jednak zbyt ograniczone, by zaszokować nagłym hamowaniem tuż przy krawężniku, ledwie unikając przejechania stóp biednego przechodnia. Podróż nie należała do najwygodniejszych, ale na te Ida nigdy nie narzekała, zwłaszcza, gdy widziała śpiących spokojnie w autobusie czarodziejów. Sądziła, że po wyjściu z Błędnego Rycerza będą już blisko, a ona szybko przywoła go z powrotem i wróci do siebie, ale szybko okazało się, że figa z makiem. Wichura przybrała na sile, targając włosami, ubraniem, a w jeszcze mocniejszych porywach nawet ciałami. Spojrzała na Alexa jednocześnie zaskoczona i przestraszona, nie do końca chcąc zgodzić się na to, żeby ciągnął ją przez ciemne lasy i wzgórza w tereny, których kompletnie nie znała. Nie miała jednak większego wyboru, dała się przyciągnął i ochronić, samej starając się przytrzymać go i otulić się mocniej płaszczem. W myślach tylko powtarzała zaklęcia, których mogłaby użyć, żeby uwolnić się z łap porywacza – a co, jeśli Alexander tylko wydawał się taki miły i tak naprawdę sprzedawał ludzi, którzy byli przeciwko aktualnego Ministrowi? Równie mroczne scenariusze przeplatały się ze sobą co raz, gdy pokonywali dzielącą ich od domu Alexandra odległość. A gdy dotarli, Ida nie myślała już o czymkolwiek – zmroziło jej mózg od tego śniegu. A jeśli nie mózg, to przynajmniej uszy, nos, usta, policzki i skronie. Nie czuła się. Odrętwiałymi z zimna dłońmi ledwo zdołała strzepać z siebie zalegający śnieg, czyniąc wokół siebie istną kałużę. Gdy zapowiedział, że jej nie wypuści, spojrzała na niego z wyrzutem.
Jato ne wypuiś?! – westchnęła i zaczęła rozmasowywać zesztywniałe wargi, grzejąc je parą z ust. – Jak to nie wypuścisz? Ja muszę wrócić do domu! Wiesz, co pomyśli sobie moja rodzina, kiedy nie zjawię się na noc – że została u dziewczyn. – Masz tu sowę? Serpentyna – zaklęła chorowicie pod nosem, podejmując krok w stronę najbliższego okna. Zamieć trwała w najlepsze. A ona cała trzęsła się z zimna. Ale jak tu wypuścić w taką pogodę sowę? Biedne zwierzę. Odwróciła się do Alexandra, wciąż dygocąc jak przerośnięta, pomarańczowa galaretka. – Ale nie udawałeś pijaństwa, żeby mnie tu zaciągnąć i zgwałcić, prawda? Znam odpowiednie czary, obronię się! – sięgnęła do kieszeni po różdżkę, chcąc mu pokazać, że jej metr siedemdziesiąt to całkiem dobry przeciwnik.


breathe

then begin again

Ida N. Lupin
Ida N. Lupin
Zawód : magomedyk z Doliny Godryka
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
it's always darkest
before

the d a w n

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6989-ida-lupin#183439 https://www.morsmordre.net/t7864-swistka#221262 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t8043-skrytka-bankowa-nr-1619#229623 https://www.morsmordre.net/t8106-i-lupin#231775
Re: Sypialnia Alexa [odnośnik]18.08.19 19:44
Alexander nie odpowiedział na jej pytanie - ani kiedy pokonywali zmrożony trawnik oraz oblodzony chodnik oddzielające ich od wstęgi zimowej drogi, ani podczas podróży Błędnym Rycerzem. Nawet trzeźwy nie wiedziałby, jak ma wytłumaczyć jej to, co go spotkało. Bo przecież jak odpowiednio ubrać w słowa prawdę o tym, że stracił pamięć w wyniku wyjątkowo paskudnej czarnomagicznej klątwy? Że nie pamięta niczego, co miało miejsce w jego życiu przed siedemnastym czerwca? A na pewno niczego, o czym Ida mogłaby usłyszeć. Dlatego milczał niepewny, siłujący się z myślami, które swoimi słowami czarownica wzburzyła niczym uderzający o taflę wody kamień. Zerkając na nią raz po raz w czasie podróży autobusem starał się ją rozgryźć - lecz w stanie, w którym właśnie się znajdował jego trud okazał się niezbyt owocny. Zbyt łatwo rozkojarzały go jej zarumienione od mroźnego wiatru policzki i rozwichrzone jasne włosy wymykające się spod beretu. Wtedy każde zdanie, które udało mu się względnie porządnie ułożyć rozpierzchało się prędko niczym rozsypujące się po podłodze ziarna grochu lub jakby porywały je rozpędzone podmuchy wiatru. Co tak właściwie ledwie parę chwil później stało się czymś więcej niż rozbudowaną metaforą - wichura uderzyła w nich z pełną mocą, grożąc wywróceniem ich obojga. Tylko dzięki nieustającej obecności Idy Alexander był w stanie jako-tako utrzymać pion. Wątpił, że udałoby mu się dotrzeć do domu, gdyby nie ona: najpewniej przewróciłby się gdzieś w lesie, pozostając w śnieżnej zaspie do rana, lub momentu, w którym ktoś odnalazłby jego przemarznięte ciało. Był to jeden z powodów, z których w czasie gdy oddzielał ją swoim ciałem od drzwi w jego otoczonym ociężałymi powiekami spojrzeniu błyszczało zatroskanie.
- Nie znajsiesz droi w śemności - wytłumaczył, kiedy zadała mu pełne wyrzutu pytanie. - Patronus? - wybełkotał jeszcze, odrobinę zaskoczony bluzgiem, który opuścił usta dziewczyny. Nie było to jakieś dramatyczne przekleństwo, całkiem popularne w ich branży - wciąż jednak przeklinająca kobieta pozostawała intrygującym elementem. Alexander lubił te chwile, kiedy ludzie pozwalali sobie na poluźnienie swoich zwyczajowych zachowań, pozwalając tym samym na zgięcie się pod wpływem sytuacji.
Farley spróbował zgrabiałymi palcami wyswobodzić się z pęt pomarańczowego szalika, lecz zamarł w jednej chwili, usłyszawszy jej słowa. Ida równie dobrze mogłaby wywołać u niego taki sam wyraz twarzy, gdyby go spoliczkowała. Popatrzył na trzęsącą się z zimna czarownicę, która drżącymi dłońmi starała się wydobyć z zakamarków płaszcza swoją różdżkę. Alexander odsunął się od niej  oniemiały, nie potrafiąc znaleźć jakichkolwiek słów na to, o co go właśnie oskarżyła. Jego stopa natrafiła jednak na kałużę, która stworzyła się po ich wejściu do przedpokoju - Farley momentalni się zachwiał, po czym jak długi poleciał do tyłu. Z impetem usiadł na podłodze, lecz dzięki ilości alkoholu jaką w siebie wtłoczył oraz zdrętwiałej od zimna skórze nie poczuł zbytnio bólu. Patrzył się więc na nią ze spojrzeniem oraz wyrazem twarzy, które przez stan w jakim się znajdował nie były w stanie zamaskować zranionej dumy młodzieńca. Zacisnął usta i z dezaprobatą pokręcił głową, wciąż nie odrywając oczu od drobnej sylwetki czarownicy.
- Czy zdajesz sobie sprawę - powiedział bardzo powoli, starannie artykułując słowa - jakiego właśnie dopuściłaś się afrontu? - zapytał, jednak nie pozwolił jej na wypowiedzenie choćby słowa więcej. - Nie krzysz tylko, bo obusisz moją siostrę - wymamrotał, po czym zupełnie ją ignorując podkurczył nogi i zajął się rozwiązywaniem sznurowadeł przemoczonych do suchej nitki butów. Cisnął je w kąt, po czym dalej nie zaszczycając panny Lupin spojrzeniem oparł się o drewniane stopnie i przy pomocy balustrady stanął znów na nogi. Zdarł z siebie płaszcz i prawie cisnął go na wieszak, po czym odwrócił się do Idy plecami i podpierając się o pomalowaną na biało ścianę ruszył w korytarz na prawo od wejścia.
- Moszesz iść, jeśli chcesz. Masz wolnowolę - wymamrotał jeszcze tylko przez ramię, idąc do kuchni. Słowa panny Lupin pobrzmiewały w głowie młodego uzdrowiciela echem, które przy każdym powtórzeniu zdawało się wbijać w jego czaszkę ostre pazury, chlastając go aż do serca. Nie był w stanie na nią spojrzeć - nie potrafił uwierzyć w jej słowa, nie potrafił też powstrzymać mimowolnej fali wstydu, która rozlała się po jego twarzy, gdy podsycona wyobraźnia podsunęła mu ten okropny obraz przed oczy. Zrobiło mu się nagle nieznośnie gorąco, a żołądek chłopaka ścisnął się nieprzyjemnie. Alexander wyrwał się w stronę łazienki, wpadając do pomieszczenia z impetem. W odruchu spróbował zamknąć za sobą drzwi, jednak udało mu się to tylko w połowie; dopadł do muszli w ostatniej chwili, zaraz po tym jego ciałem wstrząsnął dreszcz, zawartość żołądka opuściła ciało chłopaka w ataku torsji.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sypialnia Alexa - Page 4 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Sypialnia Alexa [odnośnik]18.08.19 23:48
Niezdrowa paranoja ogarnęła jej umysł, gdy Randy pochylił się nad sprawą ich siostry. Zaczęły się niedopowiedzenia, które szybko przemieniły się w obawy i domysły, coraz rzadziej rozmawiali, twarz braci tężała jak sól krystalizująca się w pozostawionym na parapecie szklance. Woda, płynne życie, ubywała, a ubytek ten sprawiał, że ich rodzina rozlatywała się na oczach. Ida chciała zacząć swoje życie, poświęcić pracy, rozwojowi umiejętności, wynająć jakieś skromne mieszkanie gdzieś w centrum, zająć się własnymi sprawami, ale nie potrafiła spakować się i wyjść z domu, zostawiając rodziców na pastwę nieposkromionego żalu po utracie starszej córki. Nie dała się jednak otoczyć z ich strony kloszem, nie, na to było już za późno. Praca w świętym Mungu pozwoliła jej wcześniej dorosnąć, dojrzeć do pewnych spraw. Z rodzicami rozmawiała, ale Lyall i Randall nie ustępowali w próbach nauczenia Idy, jak powinna zachować się, gdy nieznajomy będzie chciał jej coś zrobić. Niektóre z uwag zachowała sobie, schowała w części głowy, gdzie przechowywała skrupulatnie rozsądne porady i podjęte na trzeźwo decyzje. Myśli na chwilę odeszły w stronę wspomnianego patronusa, zobaczyła oczami wyobraźni sylwetkę wydry, którą w swoim jak na razie krótkim żywocie wyczarowała tylko raz. Ale zanim zdołała przypomnieć sobie to jedyne dobre spojrzenie, które pozwalało na to, by srebrna mgła przybrała zwierzęcy kształt, powróciła wzrokiem do twarzy Alexandra.
Która zmieniła się jak za dotknięciem różdżki.
Dziwnie zbladł, jakby zobaczył przed sobą ducha, na co ona zareagowała zmarszczonymi w niezrozumieniu brwiami, bo przecież wcale duchem nie była. Zakołysał się, zdjęty przemożnym lękiem o coś, czego nie potrafiła sklasyfikować. Nie był to objaw pijaństwa albo wracania zdrowych zmysłów wraz z parowaniem alkoholu przez krew. Przeraziły go jej słowa. Oskarżając go o niecne zamiary, uraziła go. Poczuła jak gula zaczyna przegryzać się przez otoczone zmarzliną gardło niczym lodołamacz żółwim tempem przedzierający się przez rzekę. I poczuła się winna jego samopoczuciu, jego słowom, które tak ponuro wypowiedział. W dodatku upadł, zanim skostniałe ciało chociaż spróbowało go złapać. Stała nad nim trzymając dłonie na wysokości mostka, gnąc je łagodnie w pięści i patrząc, co robił. Uniosła jasne brwi, gdy wspomniał o siostrze. Nie odzywała się, nie znajdując słów, które mogłyby zalepić dziurę, którą sama stworzyła. Westchnęła w końcu, patrząc jak odchodzi. Oczywiście, że teraz nie wróci; miał rację – nie znała drogi powrotnej, prowadził ją przez jakiś labirynt wklejony w naturalny obraz zimowego krajobrazu. Poza tym ta pogoda… czy mogło spotkać ją dzisiaj coś gorszego?
Ja, wiesz… – zaczęła, wzrokiem świdrując ścianę, najwyraźniej chcąc wyżłobić w nim dziurę, żeby sprawdzić, czy wciąż było tak zimno. Skrzywiła się sama do siebie, tracąc go z oczu. I dobrze, nie zobaczy, jak wstyd właśnie próbował podpalić jej skórę na twarzy. I w momencie, gdy miała już mówić o tym, że jednak przeprasza i że zachowała się względem niego bardzo niekulturalnie, dobiegły ją odgłosy podejmowanych prób opróżnienia żołądka z treści w nim zalegającej. Szybkim krokiem ruszyła w stronę łazienki, przestraszonym wzrokiem szukając jego sylwetki. – Alexander? Wszystko w porz… – nie, Ido, on wymiotuje. Chwyciła za szklankę stojącą na zlewie i napełniła ją czystym aquamenti, czując dreszcze na samo wspomnienie o anomaliach. Za ścianą zagrzmiało. – Powinieneś się położyć. Przepraszam. To o… sam wiesz. To było bardzo niemiłe. Nie powinnam była tak mówić. Oddałeś mi ostatnio swoje śniadanie, naprawdę nie powinnam była tak mówić. – mówiła głosem stanowczym, ale nie władczym, raczej zapewniającym o tym, że cokolwiek mówiła, było szczere. – Wody? - szklankę podstawiła mu nieco bliżej, w zasięgu wzroku.


breathe

then begin again

Ida N. Lupin
Ida N. Lupin
Zawód : magomedyk z Doliny Godryka
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
it's always darkest
before

the d a w n

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6989-ida-lupin#183439 https://www.morsmordre.net/t7864-swistka#221262 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t8043-skrytka-bankowa-nr-1619#229623 https://www.morsmordre.net/t8106-i-lupin#231775
Re: Sypialnia Alexa [odnośnik]19.08.19 0:34
Kwas kąsał go w gardło, kiedy wraz z falą nudności pozbywał się zalegającego w ciele na wpół przetrawionego alkoholu i... wstydu, który piekł go równie mocno, co żołądkowe treści. Jeżeli Ida właśnie tak go widziała to zawiódł na każdej linii, na której starał się być po prostu dobrym człowiekiem. To znaczyło, że mu nie ufała - że może, ale tylko może, zmienił się tak bardzo, że nie potrafił przekonać do siebie nikogo, nawet tej miłej i ciepłej dziewczyny z wypadków przedmiotowych. Może została już z niego tylko poorana bliznami skorupka, w której nie tliło się już nic poza słowami przysięgi i pragnieniem sprawiedliwości, wyrównania rachunków z tym, którzy dzień za dniem pożerali ich świat w całości, nie pozostawiając resztek komukolwiek spoza ich kręgu wzajemnej, chorej adoracji.
Przytłoczony ilością bodźców najpierw nie usłyszał, że jest w tym samym pomieszczeniu. Dopiero kiedy nie miał już czym wymiotować, nawet żółcią, dotarł do niego jej głos. Oddychał krótko i niepewnie, w obawie albo przed kolejnym atakiem torsji lub tym, że tak naprawdę wyszła, a on zemdlał na zimnych, białych kafelkach i doświadczał właśnie zatopionych w gorączce omamów. Sięgnął ku papierowi toaletowemu, ocierając usta i ciskając gałganek w muszlę. Pociągnął za spłuczkę i ostrożnie odwrócił się ku Idzie, nie ufając swojemu zdradzieckiemu ciału z jakimkolwiek gwałtowniejszym ruchem.
- Dzięki - wychrypiał, po czym drżącą od wysiłku ręką sięgnął po szklankę. Nabrał wody do ust i przepłukał je niespiesznie. Splunął do muszli i zerkając znów na Idę otarł twarz rękawem swojego czerwonego swetra, na którego tle wydawał się chorobliwie blady. Mocował się ze słowami, jednak wyraźnie było widać, że chce coś powiedzieć.
- Była kiedyś taka dziewczyna... której stała się krzywda. Nie gwałt, lecz coś równie okropnego - powiedział cicho, zaciskając powieki. Widział pod nimi czerwień, krew na swoich dłoniach, światło odbijające się od ostrej krawędzi rozbitego szkła. - Nie mogłem jej obronić - zadrżał, czując chłód bijący od ściany, o którą się opierał. Działał wtedy pod mocą potwornego życzenia niewybaczalnej klątwy, jednak poczuł się dokładnie jak wtedy, gdy z jego rąk na skórze Josephine wykwitły poszarpane blizny. - Nie chcę znów do tego dopuścić... jestem strasznie zmęczony, Ida - westchnął, spoglądając znów na nią. Ostrożnie upił łyk wody, po czym odstawił szklankę na podłogę i wyciągnął ku niej ręce niczym dziecko. - Pomożesz mi na sofę? Możesz spać u mnie, ostatnie drzwi z prawej strony piętra. I tak raczej nie wejdę po schodach - wymamrotał sennie, po czym przebiegł go dreszcz zmęczenia. Był na skraju świadomości, wykończony zimnem i wymiotami - nie skupiał się na tym, co nadejdzie jutro, jak prawdopodobnie niezręczny będzie to poranek. Teraz myślał tylko o tym, by ułożyć się na jednej z kanap i zapomnieć o tych wszystkich potwornościach.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sypialnia Alexa - Page 4 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Sypialnia Alexa [odnośnik]19.08.19 22:23
Nie raziło ją to. Nie raziły ją wymioty, bo to nie był pierwszy raz, kiedy miała z nimi do czynienia. Najczęściej wtedy byli to czarodzieje, którzy niezbyt ostrożnie obchodzili się z kociołkami i ich zawartością, która po zbyt gwałtownym przemieszaniu chlusnęła prosto w twarz. Często widywała je na swoim kitlu, zaraz jednak czyszcząc je odpowiednim zaklęciem, bo miała na głowie mnóstwo pacjentów każdego dnia i nie mogła pozwalać sobie na rozsiewanie nieczystości i nieodpowiednią prezencję. Była magomedykiem, podjęła odpowiedzialny zawód. Teraz jednak ta czynność wydała jej się bardziej ludzka. Stanowiła wytrwalszą podstawę każdego ciała, skrupulatnie złożonej machiny, niewytłumaczonego wciąż do końca mechanizmu. Struty organizm reagował bardzo gwałtownie. Przez to Alexander wydał jej się przyziemną istotą, a nie młodym uzdrowicielem, za którego oczy dziewczęta mogły dać się pokroić. Nie obrzydzał ją. Trapił ją jednak tembr jego głosu – przytłoczony doświadczeniami, które wartkim strumieniem wylały się przez tamę zdroworozsądkowości. Nie podjęła głosu, dając mu mówić, pozwalając, by wszystkie skrywane wcześniej obawy osiadły na jej plecach, stały się jej ciężarem, za który też czuła się winna. Teraz, kiedy wiedziała, co kiedyś stało się bliskiej mu osobie, pytała siebie, jak mogła go oskarżyć o coś tak bestialskiego. Sposępniała, otoczony winą wzrok spuszczając na jego nogi, dopóki nie skończył. Uniosła z powrotem spojrzenie na jego zmęczoną twarz, bladą od zgryzoty i wysiłku. Powoli wypuściła przez nos powietrze.
Tak mi przykro, Alexandrze – powiedziała cicho, przegubem chłodnej dłoni w przypływie troski ścierając jedną czy dwie kropelki potu pozostałe na skroni po tym, jak otarł swoją twarz swetrem. – Nie wiedziałam o niczym – bo jak mogła wiedzieć. Mimo to jednak wciąż czuła gryzące wyrzuty sumienia. – Z mojej perspektywy wyglądało to… inaczej. Ale teraz już wiem, że nic byś mi nie zrobił. Że jestem tu bezpieczna. – kiedy mówiła, przysiadła na krawędzi, ale gdy poprosił o pomoc, pokiwała głową i odepchnęła się od niej, podając mu rękę, by mógł wstać. – Całkiem niezręcznie to wyszło. Wcale nie mam o tobie tak złego zdania. Miły z ciebie chłopak – uśmiechnęła się blado. Ostry, przygniatający zapach alkoholu wciąż było czuć na jego zmoczonym śniegiem ubraniu. Poprowadziła go we wskazanym przez niego kierunku, stosunkowo powoli, nie dopuszczając do tego, żeby gwałtowniejsze ruchy doprowadziły do kolejnego ataku nudności. Pomogła mu ostatecznie usiąść na sofie – właściwie przyjąć pozycję półleżącą – i wiedząc, że długo nie wytrzyma ze względu na zmęczenie i parujący w natychmiastowym tempie alkohol, rozejrzała się w poszukiwaniu koca, najlepiej dwóch. Jednym przykryła jego tors, rogi zawijając pod nogi, a drugi wzięła dla siebie, ale nie zdecydowała się udać do innego pokoju. Zaufała mu. Przecież widziała jego reakcję, jego wewnętrzne rozdygotanie wychylające czubek głowy z najgłębszych czeluści podświadomości. Zdjęła płaszcz i buty, kładąc je na pustym stole, po czym położyła się na kanapie, od razu kuląc pod kocem. Obserwowała Alexa jeszcze przez kilka chwil, dopóki ciężkie powieki nie opadły całkiem, pozwalając Idzie cieszyć się choć chwilą upragnionego odpoczynku.


breathe

then begin again

Ida N. Lupin
Ida N. Lupin
Zawód : magomedyk z Doliny Godryka
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
it's always darkest
before

the d a w n

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6989-ida-lupin#183439 https://www.morsmordre.net/t7864-swistka#221262 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t8043-skrytka-bankowa-nr-1619#229623 https://www.morsmordre.net/t8106-i-lupin#231775
Re: Sypialnia Alexa [odnośnik]31.08.19 0:38
Oddychał powoli, lekko zamglonymi oczami obserwując każdy jej ruch. Nie uciekła, nie speszyła się, nie zamierzała zostawić go w tej chwili samego. Delikatny, troskliwy dotyk jej chłodnej skóry na jego rozgorączkowanym czole był krótki, jednak i tak głowa chłopaka opadał lekko ku jej dłoni, zdradziecko wyjawiając, jak bardzo potrzebował właśnie czyjejś obecności. Posiadał w sobie dość uporu i siły, aby przeczołgać się w jakieś wygodniejsze miejsce, jednak czy był sens używać zapasów energii zachowywanych na te najbardziej krytyczne momenty, kiedy jego działania i życie były w stanie ocalić dziesiątki, czasem nawet setki albo i tysiące istnień? Wiedział, że nie - i dlatego nie wstydził się prosić o pomoc. Oczywiście wraz z najbliższym świtem zapewne najdą go wyrzuty sumienia i urażonej męskiej dumy, lecz czy naprawdę tak uwłaczającym było dać sobie pomóc? Zwłaszcza jeżeli pomoc przychodziła z rąk Idy, tej miłej dziewczyny o tak szczerym uśmiechu i roziskrzonych oczach... i uroczych rumieńcach. Rumieniła się dużo, uświadomił sobie, kiedy spotkał jej spojrzenie.
- Hej, wszystko w porządku - mruknął, kiedy oparty o jej ramię wychodził z łazienki. - Bywam okropnie dramatyczny - wymamrotał, starając się przywołać na twarz lekki uśmiech. W półsennym majaku pozwolił usadzić się na sofie i zamotać w koc, bełkocząc odrobinę o tym, jakie musi mieć niesamowite szczęście, że za każdym razem gdy robi coś głupiego to magicznie pojawia się panna Lupin i ratuje go niczym rycerz na białym koniu pomagający damie w opresji. Nie skończył jednak pijanej opowieści, zapadając w sen gdzieś w połowie.

***

Obudził go ból głowy.
Alexander poruszył się pod kocem, czując jak wczorajsze ubranie odrywa się od zlanej potem skóry. Spróbował przełknąć ślinę, lecz język odmówił współpracy w wysuszonych na wiór ustach, z których wydobył się chichy syk, kiedy w oczy Farleya uderzyło jasne światło. Był to jeden z minusów posiadania wymalowanego na biało domu, zwłaszcza zimą. Kolejny ruch obudził drzemiącą w kościach falę bólu - spanie zwiniętym na kanapie przeważnie nie ma dobrych konsekwencji, zwłaszcza kiedy jest się takiego wzrostu. Rozejrzał się sennie dookoła siebie, a kiedy jego oczy napotkały drugą skuloną w salonie sylwetkę, Alexandra momentalnie ogarnęła panika. Poszatkowane wspomnienia poprzedniego wieczoru zaczęły powoli układać się w całość, która przybrała kształt młodej uzdrowicielki śpiącej na niebieskiej sofie. Wyglądała jeszcze młodziej niż zazwyczaj, można by stwierdzić, że nie ukończyła jeszcze Hogwartu - żadna z trosk nie bruździła jej twarzy ani nie zaprzątała czoła. Alex wpatrywał się w nią przez moment jak w obrazek, którego nigdy nie powinien był ujrzeć. Było w tym coś dziwnie niepoprawnego i intymnego, patrzeć na kogoś, kiedy spał, prawie tak, jakby okradało się go z jego sekretów. Zdjęty tą myślą Alexander szybko odwrócił wzrok i czując, jak zawstydzenie rozlewa się szkarłatem po jego policzkach odrzucił nakrycie i najciszej jak tylko potrafił wyszedł z pokoju, zamierając na kilka sekund za każdym razem, kiedy jakaś zdradziecka deska skrzypnęła pod jego stopą. Przemknął się później na piętro, gdzie z szafy wydobył świeży komplet ubrań. Dotarło już do niego jaki niemiłosiernie intensywny odór przetrawionego alkoholu wydzielał, dlatego bez chwili zwłoki umknął do łazienki, zamykając drzwi na klucz i biorąc kilka głębszych oddechów. Zaślepił odpływ i odkręcił kran, po czym rozebrał się do naga, śmierdzącą odzież wrzucając do kosza na brudną bieliznę. Chłeptał wodę garściami prosto spod kurka, a kiedy wanna wypełniła się do połowy zsunął się do zimnej toni, zanurzając się gwałtownie aż po czubek głowy. Ciało momentalnie zaprotestowało, jednak młodzieniec przeżył już zbyt wiele migren by dać się oszukać tej pozornej panice - już po chwili woda wyciągała z jego ciała ból i sztywność, wraz z szarym mydłem spłukując z niego resztki wczorajszego dnia. Kiedy opuścił łazienkę, na bosaka w szarym swetrze i ciemnych spodniach, z mokrymi włosami przyklejonymi do czoła, wyglądał i czuł się zdecydowanie lepiej. W kuchni uraczył się porcją eliksiru przeciwbólowego i wciąż popijając wodę nastawił czajnik na herbatę. Przeszukał naprędce lodówkę i wyjął z niej kilka rzeczy, odwlekając w czasie moment, kiedy powinien zerknąć, czy Ida aby się nie obudziła. Zagrał jeszcze odrobinę na czas, wmawiając sobie, że wcale się nie denerwuje i tak naprawdę jego zachowanie jest całkowicie pozbawione sensu. Kroki które stawiał były odrobinę niepewne, jak gdyby we własnym domu czuł się jak ktoś obcy. W podłogę wmurowała go jednak dopiero para niebiesko-zielonych oczu.
- Hej - powiedział, nie będąc w stanie powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na jego ustach. - Wyłożyłem dla ciebie czysty ręcznik w łazience. Zacząłbym robić śniadanie, jeżeli nie masz nic przeciwko jajecznicy, oczywiście - powiedział, opierając się biodrem o bok fortepianu i niezręcznym gestem pokazując gdzieś za siebie. Była to dla niego dość nowa sytuacje, jednak odrobinę pomagał mu przeżyć tę sytuację fakt, że to właśnie Ida znalazła jego niedysponowane cztery litery na ulicy i to Ida, a nie nikt inny, spędziła noc na jego kanapie. Jeżeli oczywiście pominąć fakt, że większość rozsądku Alexandra burzyła się na myśl o tym, że kobieta spała na sofie. - Wiesz, naprawdę mogłaś położyć się u mnie - dodał, chociaż oczywiście nocleg w jego łóżku nie byłby wiele bardziej stosowny, lecz w myśl zasady gościnności właśnie tak powinno się stać - a przynajmniej tak właśnie uważał Alexander, wydziedziczony szlachcic starający się nie oszaleć w otaczającym go świecie i z całych sił usiłujący nie myśleć o tym, jak niebezpiecznie dużo panna Lupin zaczynała o nim wiedzieć oraz jak wiele miejsca zaczynała zajmować w jego życiu.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sypialnia Alexa - Page 4 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Sypialnia Alexa [odnośnik]21.09.19 12:28
Obudził ją jaskrawy promień słońca wyzierający spomiędzy zasłon.
Powieka odbarwiła się, wielobarwne kropki i kształty pojawiły się pod cienką warstwą okrycia, a gdy te stały się nie do wytrzymania dla wrażliwych źrenic, z gardła wydarł się ciche stęknięcie. Dłoń powędrowała do oczu, przetarła je w sennych odruchu, odwracając się jednocześnie od pojedynczej smugi najdalej jak tylko potrafiła. Głowa natrafiła na nierówną krawędź przy obręczach fotela, pozycja nagle stała się zdecydowanie mniej komfortowa niż przed chwilą i cienkie jak papier powieki uniosły się, znów pokazując świat jasnym tęczówkom, które doskonale znały kolor morskiej toni. Ida rozejrzała się po pokoju, na początku słysząc w głowie oznaki zmieszania, ale równie szybko dochodząc do właściwych wniosków swojego aktualnego położenia. Obrazy z poprzedniego wieczoru uderzyły w nią nagle, choć wciąż zdawały się pokryte dystansem, jakby nie wydarzyły się przed kilkoma godzinami, a przez kilkunastoma dniami. Albo latami.
Usiadła prosto, prostując od razu nogi i unosząc ramiona nad głową, żeby rozciągnąć skurczone od spania w ciasnym fotelu mięśnie, umożliwić krwi wartki nurt w karmazynowych naczyniach. Skrzywiła się jednak, jak tylko ostry zapach alkoholu dotarł do jej nosa. Spojrzała na kanapę, na której wcześniej położyła niemal bezwładne ciało Alexandra, ale jego już tam nie było. Jej usta zmarszczyła się delikatnie, kiedy myślała o tym, że wciąż jest w jego domu i nie dała znać rodzicom. Mogli się martwić.
Ale dziwnie ta perspektywa nie przerażała ją aż tak, jak powinna. Była młoda, a pragnienie przeżycia czegoś emocjonującego, czegoś nowego, wciąż w niej tkwiło, rodziło się na powrót spod ciemnej maski tragedii z dzieciństwa. Wstała powoli, z zakwitającym na ustach grymasie bólu zmuszając młode, ale zmęczone kości do ruchu, po czym nakryła się kocem i ruszyła w stronę delikatnie brzmiących między ścianami odgłosów. Usłyszała łagodny, metaliczny dźwięk stawianego nad płomieniem czajnika, kroki sunące po podłodze, które podążyła gdzieś dalej. Ruszyła w ślad za nimi, ciaśniej oplatając się kocem. Gdy stanęła w końcu przed nim, miękkimi skarpetkami tłumiąc swój chód, złapała drobną chwilę, dzięki której mogła mu się przyjrzeć. Wyglądał inaczej, jego ruchy były o wiele zgrabniejsze, ciało wyprostowane, choć zapewne obolałe, sugerowała się charakterystycznym zginaniem ramion i lekkim garbem na kręgosłupie – ale z drugiej strony, był przecież bardzo wysoki, cały czas musiał się garbić. Gdy się uśmiechnął, i ona to zrobiła.
Hej – odpowiedziała niemal od razu, słuchając zaraz jego kolejnych słów. Miał naprawdę przyjemny dla ucha głos, kiedy nie bełkotał i mówił z sensem. – Nie musiałeś się kłopotać – chciała tu zostać trochę dłużej, upewnić się, czy czuje się dobrze, wypić herbatę, wciąż było jej zimno, ale jednocześnie wiedziała, że im więcej czasu tu spędzi, tym bardziej narazi rodziców na zamartwianie się na śmierć o najmłodszą córkę. – Jajecznica brzmi dobrze. Zrobiłbyś mi herbatę? – chciała. A chcieć to móc. – Mogłam, ale to tak nie wypada, wiesz… ale dziękuję za gościnę. Czujesz się już dobrze? Mogę ci jakoś pomóc?
Chciała. A chcieć to móc.


breathe

then begin again

Ida N. Lupin
Ida N. Lupin
Zawód : magomedyk z Doliny Godryka
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
it's always darkest
before

the d a w n

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6989-ida-lupin#183439 https://www.morsmordre.net/t7864-swistka#221262 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t8043-skrytka-bankowa-nr-1619#229623 https://www.morsmordre.net/t8106-i-lupin#231775
Re: Sypialnia Alexa [odnośnik]26.09.19 18:06
Zmęczone szarobłękitne tęczówki zabłądziły, kiedy spotkały się z tymi w barwie zielononiebieskiej. Alexander odnalazł dziwną, zapomnianą wręcz przyjemność w przypatrywaniu się zamotanej w koc, nieco zaspanej adeptce sztuki uzdrowicielskiej. Jego oczy rozjaśniły się lekko wraz z uniesionymi jeszcze odrobinę wyżej kącikami ust.
- To żaden problem, uwierz mi - odparł prędko, z lekkim wysiłkiem odrywając oczy od panny Lupin i wracając do czekających na niego warzyw. Po drodze sięgnął długim ramieniem pod blat kuchennego stolika, wyciągając dla Idy jeden z taboretów. - Proszę bardzo, herbata raz, robi się - pomimo wciąż ćmiącego bólu głowy powiedział całkiem wesoło i otworzył jedną z górnych szafek, odkrywając przed swoim gościem dokładnie poukładane i opisane puszki i puszeczki z herbatami. Na półce ponad nimi znajdowała się równie zorganizowana i jeszcze dokładniej opisana apteczka - każda fiolka miała przyczepioną krótką notatkę dotyczącą rodzaju eliksiru, jego stosowania i przybliżonej dawce w zależności od stanu pacjenta. To jednak na dolnej Alexander skupił swoją uwagę, smukłymi palcami przestawiając pudełka. - Earl grey, czarna z hibiskusem, zielona, zielona z jaśminem... biała, mój kuzyn jest wielkim fanem - rzucił przez ramię, z pewnym sentymentem wspominając pierwsze odwiedziny Archibalda w Kurniku - rooibos z wanilią iiiiii jeszcze parę innych - dodał, po kolei wyciągając puszeczki, po czym postawił je przed panną Lupin tak żeby sama mogła zadecydować. Jego uśmiech zrobił się z lekka nerwowy na wypowiedziane nie wypada. - Wiem. Będę musiał w końcu zabrać się za pokój gościnny, odkładałem to już dostatecznie długo - mruknął, odwracając się z powrotem do porzuconego gotowania. - I dziękuję za troskę, wszystko w porządku. Nawet migrena już mi tak nie przeszkadza - dzięki twojemu towarzystwu, nieomal dodał, jednak w strategicznym momencie przerwał, drgając raptownie zarówno pod wpływem swojego toku rozmyślania, jak i świszczącego gwizdu czajnika, który rozległ się w kuchni. Zdjął czajnik z ognia i wystawiając z jednej szafek dwa kubki - pomarańczowy i żółty - zalał je wrzątkiem. - Siedź, pij herbatę, spokojnie poradzę sobie z kilkoma pomidorami - uśmiechnął się ciepło, spotykając się z Idą spojrzeniem. Zamilknął zaraz na moment, ważąc słowa, które miał na końcu języka. - Przepraszam za wczoraj, wyobrażam sobie, że raczej nie zakładałaś takiego finału tego wieczora. Mam nadzieję, że wybaczysz mi moje nierozważne i niestosowne zachowanie - powiedział, na moment przerywając krojenie i posyłając pannie Lupin lekko załzawione spojrzenie. Zamrugał gwałtownie i pociągnął nosem, natychmiast po tym zamierając, po czym raptownie kichnął, zasłaniając twarz ramieniem. Stał tak z zaciśniętymi powiekami, po czym kichnął ponownie. I jeszcze raz - aż w końcu niepewnie uchylił jedno oko. - Nie lubię kroić cebuli - wybełkotał ze swetra, tworząc przy tym obraz dość zabawny, ponieważ całkowicie typowym dla Farleya było, że w czasie kichania stawał na jednej nodze.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sypialnia Alexa - Page 4 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Sypialnia Alexa [odnośnik]21.12.19 19:36
Pierwsza chwila ich spotkania była niezręczna – stali naprzeciwko siebie w swoich naturalnych stanach, ale w bardziej intymnym otoczeniu, wśród domowych sprzętów, krawędzi blatów codziennie zmagających się z nożami, w towarzystwie stołu i wypróbowanych przez czas i ludzi taboretów. Słońce wpadało przez okna inaczej, również inaczej załamywało się na ich twarzach – w porównaniu ze słońcem wpadającym przez okna szpitala, ostrym i nierozproszonym przez firany. Było w nim coś milczącego w tej chwili, a jednocześnie niespokojnego, jakby tłumił w sobie cały ciężar tych kilku chwil. Podzielała go, ale coś, czego nazwać nie potrafiła, sprawiało, że czuła się tu dobrze. Jakby jakaś część jej ciała albo duszy, albo serca, właśnie tutaj należała, zaanektowała to terytorium jako swoje, oznaczyło je w jakiś dziwny, nienamacalny sposób. Obudził się jakby z letargu, niczym nakręcony na nowo zegar, gdy z nową energią w głosie odpowiedział na jej życzenie i zaczął wymieniać herbaty. Nie mogła nie uśmiechnąć się nieco szerzej i z cichym podziękowaniem przyjęła taboret. Przysiadła na nim, nogi przykryła kocem, bo czuła pełzający wciąż po nogach chłód poranku.
Biała z jaśminem brzmi bardzo dobrze – odpowiedziała, podążając za nim wzrokiem. Skubnęła odrobinę z widoku jego włosów w nieładzie, z jasnych oczu, z lekkiego uśmiechu naznaczonego zakłopotaniem. Był inny niż poprzedniego wieczora, mniej było w nim teraz smutku, bezradności, mniej psychicznego wycieńczenia. – Odziedziczyłeś po kimś ten dom? Po rodzicach albo po dziadkach? I… robisz wszystko sam?
Był zaradny, po tym mogła wnioskować, lecz zanim wyda osąd, chciałaby usłyszeć jak najwięcej, poznać jak najwięcej faktów. Przeniosła wzrok z jego twarzy na kubek, który przed nią postawił i objęła go dłońmi, chłonąc ciepło. Para pachniała delikatnie, słodko. Potem znów, gdy podjął głos, spojrzała na niego i uciekła w herbacianą toń, finalizując tę podróż spojrzeń. Przełknęła ślinę.
Nie, ale to całkiem odświeżające. Pojęcie „przygody” w tym czasie nie jest zbyt odpowiednie. Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło. I że… że właściwie wstałeś cały i zdrowy. – wstydziła się tego, jak wiele wczoraj padło słów, których sama nie chciała. Powiedział jej o dziewczynie, o swoim ciężarze, ale choć sama szczyciła się empatią, nawet altruizmem, to wciąż nie powinna była podzielać jego tak negatywnych doznań w przeszłości. Miała cichą nadzieję, że zapomniał o tym, co wczoraj powiedział. Że alkohol wymył z jego umysłu każdy cal wczorajszej opowieści. Uniosła na niego wzrok, unosząc brwi wyżej, gdy spojrzał na nią zapłakany. Przeraziła się dogłębnie, że jednak o wszystkim pamiętał, ale za chwilę kichnął, a ona aż podskoczyła na taborecie. Odetchnęła bezgłośnie, śmiejąc się cicho.
Nie mam co ci wybaczać, bo skoro dzisiaj czujesz się dobrze, to znaczy, że ci ulżyło. Ufam, że wieczór się udał. Oblewałeś coś? Jakaś okazja? – dopytywała z zaciekawieniem, bacznie przypatrując mu się, czy oby na pewno poradzi sobie z cebulą. – Cebulę przed krojeniem trzeba schłodzić, wtedy jest bardziej do wytrzymania. – dokończyła z kolejną lekką bryzą w formie cichego śmiechu.


breathe

then begin again

Ida N. Lupin
Ida N. Lupin
Zawód : magomedyk z Doliny Godryka
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
it's always darkest
before

the d a w n

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6989-ida-lupin#183439 https://www.morsmordre.net/t7864-swistka#221262 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t8043-skrytka-bankowa-nr-1619#229623 https://www.morsmordre.net/t8106-i-lupin#231775
Re: Sypialnia Alexa [odnośnik]21.12.19 21:00
Alex odpowiedział Idzie lekkim uśmiechem, zabierając się za parzenie herbaty. Może i była to dość niecodzienna sytuacja w jego życiu, ale nie mógł odmówić jej pewnego uroku. Czasami poranki spędzał z Lottą, jednak dzisiejsza obecności Idy różniła się od rozpoczynania dnia z siostrą: towarzyszyła temu równie dziwna nowość jak zaraz po tym, kiedy Charlotte wprowadziła się do Kurnika, jednak wtedy mieli jakieś odgórnie narzucone role: starszy brat i młodsza siostra, pomimo naleciałości związanych z niezwykłością ich sytuacji schemat ten się zgadzał. Z panną Lupin zostali rzuceni na całkowicie nieznane wody w bardzo nieszablonowej sytuacji. Alexander zdecydował się więc zachowywać tak, jakby nie było w tym poranku nic nadzwyczajnego. Był u siebie w domu i zachowywał się naturalnie, nie chcąc sprawić w jakikolwiek sposób, żeby Ida poczuła się bardziej niekomfortowo niż już najprawdopodobniej się czuła. Kiedy jednak zadała pytanie o Kurnik Farley poczuł, jak grunt zaczyna usuwać mu się spod nóg: nie chciał mówić Idzie o tym, że tak naprawdę kupił dom za własne pieniądze. Rozpowiadanie o tym, że do niedawna był szlachcicem i wręcz spał na galeonach nie było tym, czym chciał się przedstawiać. Dlatego, korzystając z faktu że chwilowo stał odwrócony plecami do panny Lupin, zdecydował się skłamać. Naginanie prawdy było w końcu łatwiejsze, jeżeli wystarczyło grać samym głosem.
– Tak, to spadek po dziadkach. Był w dobrym stanie, bo pomimo tego, że długo stał pusty nie wymagał większych napraw. Moja mama umarła jak byłem mały, a kiedy w październiku straciliśmy i ojca przenieśliśmy się tutaj. Nie jest łatwo, ale nikt nie mówił, że będzie – westchnął, odwracając się w końcu do Idy i posyłając jej smutny uśmiech. – Poznałaś mnie w momencie kiedy już myślałem, że dalej nie dam rady. Skończyłem z domem i musiałem stawić czoła codzienności – powiedział, po czym zagryzł dolną wargę. – Wstyd mi za to, że chciałem tak po prostu zostawić siostrę. Już nawet nie wspominając o tym, że jest charłaczką, trwają anomalie i wisi nad nami wojna – przyznał, decydując się w końcu na powiedzenie czegoś, co było prawdą, żeby móc spojrzeć czarownicy prosto w oczy. Czuł przy tym wewnętrzny wstręt do samego siebie, oszukując Idę w ten sposób; Alexander wiedział jednak doskonale, że to nie był czas na to, aby poznała prawdę.
Zajął się przygotowywaniem śniadania, a kiedy skomentowała poprzedni wieczór obrócił się przez ramię, posyłając jej lekko zawstydzony uśmiech. Jej oczy błyszczały naprawdę ładnie i ciepło spod z lekka rozczochranych włosów. – Wszystko dobrze się skończyło, dzięki tobie. Chyba jesteś moim rycerzem w lśniącej zbroi – zaśmiał się, puszczając do Idy oczko. Odwrócił się po tym do deski do krojenia, zabierając się za cebulę, co jak zwykle zakończyło się nie jednym, a salwą kichnięć – po pierwszym przyszły bowiem jeszcze dwa. O wiele przyjemniejszym odgłosem był jednak przebijający się przez nie dźwięk śmiechu Idy dochodzący z okolic stołu. Alex odłożył to co miał w dłoniach i sięgnął po stojące nieopodal chusteczki. Wytarł nos i pozbywszy się niepotrzebnego już kawałka papieru umył ręce. – To bardzo cenna rada, zapamiętam na przyszłość. Dzięki – odezwał się, po czym złapał za patelnię. – I nie, wczorajszy wieczór był po prostu przyjacielskim spotkaniem przy ognistej. Zdecydowanie weselej brzmiała za to twoja opowieść o świątecznym wieczorze z koleżankami. Ike Turner, hm? Nie słyszałem o nim – powiedział, zachęcając tym samym do wdania się w niezbyt zobowiązującą pogawędkę o muzyce; nim się spostrzegli śniadanie było gotowe. Dwie porcje jajecznicy na cebuli, trochę świeżych warzyw i pieczywo, które rano Bertie podrzucił do Kurnika. – Chodź do stołu w salonie, jedzenie tutaj kojarzy mi się z pośpiechem. Poza tym, tam będzie wygodniej – powiedział Alex, biorąc w ręce oba talerze. – Weźmiesz mój kubek? – zapytał jeszcze przez ramię, po czym wraz z panną Lupin udali się na powrót do pokoju dziennego, gdzie mogli zjeść siedząc na krzesłach, a nie taboretach.
– Smacznego – powiedział z uśmiechem. Na moment zapanowała cisza: Gwardzista powoli skubał swoje jedzenie, nie chcąc rozzłościć swojego ściśniętego żołądka.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sypialnia Alexa - Page 4 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Sypialnia Alexa [odnośnik]23.12.19 11:04
Poznawali się. Czy to takie dziwne? Nie mieli do tego odpowiednich warunków w szpitalu, gdzie powinni utrzymywać choć pozory zawodowego profesjonalizmu (choć Ida nie udawała, była pewna, że Alexander również), a poza nim nie spotykali się prawie wcale. Ida czuła się też w tym miejscu zupełnie świeżo, bo nigdy wcześniej nie miała zbyt wielu okazji do tak dokładnego przyglądania się życiom chłopców jej towarzyszących. Obserwowanie braci to wciąż był element domowego schronienia, jakiejś formy dorastania, dojrzewania w warunkach zupełnie zwyczajnych i nieobcych. Alexander był nieco inny i właśnie poznawanie go przynosiło jej taką przyjemność. Jego ruchy miały w sobie coś z niewymuszonej elegancji, całkiem niekontrolowanej, naturalnej, jakby wrodzonej, ale jednocześnie zachowującej umiar przy chłopięcym zachowaniu. Przyglądała mu się, a później przysłuchiwała z prawdziwą lubością, jakby patrzyła na siłującego się z nową zabawką szczeniaka. Było w tym coś nienamacalnego. Dziwnego. Nieuchwytnego. Musiała przy tym oprzeć brodę na otwartej dłoni, słuchając o jego domu, po kilku zdaniach jednak ten bajkowy nastrój dziwnie prysł, kiedy wspomniał o śmierci rodziców, a później o kolejnych ciężarach nakładanych przez bezlitosne życie. Spojrzała na swoją herbatę, zagubiła się na dłoniach, na palcach.
Przykro mi, Alexandrze – powiedziała szczerze, w jej głosie słychać było na pewno współczucie i wsparcie, obie z nich chciała mu przekazać w równym stopniu. – I cieszę się, że poszedłeś po rozum do głowy. – i że byłam częścią tego misternego planu. – Straciłam niedawno siostrę i wiem, jak jest ciężko, kiedy nie ma przy tobie osoby, na której tak bardzo polegasz. Polegałeś. – poprawiła się prędko, choć spokojnie, bez niezręcznego pośpiechu. – Źle jest, kiedy brakuje elementu układanki. Obraz jest wtedy niekompletny. Sądzę, że Lotta czułaby to samo. I reszta twoich przyjaciół, na pewno masz ich wielu. – uśmiechnęła się, gdy nazwał ją rycerzem. Kiedyś chciała być tylko księżniczką, to ją należało ratować. Dziś miano rycerza w srebrnej zbroi było nawet chwalebne. – Pomarańczowej, chciałeś powiedzieć. – poprawiła go, zwracając uwagę na swój strój. Jej mandarynkowy płaszcz zawsze zwracał uwagę innych. Rodzice woleli, by ubierała się w skromne brązy i szarości, ale one nie pasowały do jej oczu. I włosów. Prosty, dziewczęcy sposób myślenia.
Wyprostowała nogi pod stołem i skrzyżowała kostki, upijając niewielki łyk gorącego, rozgrzewającego napoju z kubka. Zanim rozwój wydarzeń spowodował poparzenie języka, zdążyła podmuchać na falującą taflę herbaty.
Och, Ike Turner, tak – lubiła muzykę. Lubiła śpiewać, zwłaszcza, żeby pozbyć się nieprzyjemnych myśli po powrocie z Munga. – Jest całkiem świeżym dobytkiem muzycznej sceny, wiesz? Rocket 88’ wyszedł zaledwie cztery lata temu, dzisiaj tańczy się do niego w niemal każdym… każdym? – zmarszczyła brwi. – W niemal każdym progresywnym domu. Rozumiesz? Ike Turner śpiewa rock & roll’a, trochę bluesa. – przerwała na chwilę, żeby pomóc mu zanieść wszystko – w gruncie rzeczy zmieściła w dłoniach tylko kubki z herbatą – do salonu. – Dobrze się do niego tańczy. Tańczysz może? – widocznie się ożywiła. – Smacznego – odpowiedziała z uśmiechem, ze smakiem zabierając się do jajecznicy, gdy już usiadła wygodnie. Pierwszy kęs był najbardziej aromatyczny. – Pyszne! Choć odrobinę jeszcze bym posoliła… - powiedziała lekko.


breathe

then begin again

Ida N. Lupin
Ida N. Lupin
Zawód : magomedyk z Doliny Godryka
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
it's always darkest
before

the d a w n

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6989-ida-lupin#183439 https://www.morsmordre.net/t7864-swistka#221262 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t8043-skrytka-bankowa-nr-1619#229623 https://www.morsmordre.net/t8106-i-lupin#231775

Strona 4 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Sypialnia Alexa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach