Pokój Roratio
AutorWiadomość
Pokój Roratio
Wilgoć oblepia usta, gdy tylko przekroczy się próg tego pokoju; może się wydawać, że panuje w nim zupełnie inny mikroklimat niż w pozostałych zakamarkach dworku. Nie ma w tym aż tak wiele przesady; bliżej mu do szklarni niż pomieszczenia mieszkalnego. Ściany uginają się pod naporem zieleni - na jednej z nich ozdobny bluszcz wije się aż po sufit, przy pozostałych stoją magiczne rośliny w ornamentowanych doniczkach, pochylające się w stronę strumienia światła napływającego przez ogromne okno. Roratio ograniczył powierzchnię na meble do minimum - całą przestrzeń zdają się zagarniać dla siebie hodowane przez niego rośliny; wyjątek stanowi sporych rozmiarów łoże z baldachimem, tonące w poduszkach i kilkunastu czytanych przez Prewetta naprzemiennie książkach, zagubionych pod którąś z warstw pościeli.
Nad biurkiem - zagraconym pergaminami, podręcznikami i tajemniczymi, szklanymi fiolkami - znajduje się spora kolekcja przylepionych do ściany magiczną taśmą zasuszonych ziół; każde z nich jest starannie opisane w herbarium rzuconym gdzieś na półkę od kominka.
Z racji tego, że niemalże nikt nie może wchodzić do pokoju pod nieobecność właściciela, Roratio sprząta go sam, co sprowadza się do tego, że z racji braku wolnego miejsca na niedostatku pozostałych powierzchni meblowych ozdobne filiżanki z na wpół dopitą, zimną herbatą leżą gdzieś obok doniczek albo lewitują nad sufitem.
W pokoju niemal codziennie pachnie inaczej - Rory namiętnie kupuje różne roślinne esencje i rozpyla je przed snem; komponują niepowtarzalną woń z mieszanką jego (nie)stałej ekspozycji roślinnej.
Nad biurkiem - zagraconym pergaminami, podręcznikami i tajemniczymi, szklanymi fiolkami - znajduje się spora kolekcja przylepionych do ściany magiczną taśmą zasuszonych ziół; każde z nich jest starannie opisane w herbarium rzuconym gdzieś na półkę od kominka.
Z racji tego, że niemalże nikt nie może wchodzić do pokoju pod nieobecność właściciela, Roratio sprząta go sam, co sprowadza się do tego, że z racji braku wolnego miejsca na niedostatku pozostałych powierzchni meblowych ozdobne filiżanki z na wpół dopitą, zimną herbatą leżą gdzieś obok doniczek albo lewitują nad sufitem.
W pokoju niemal codziennie pachnie inaczej - Rory namiętnie kupuje różne roślinne esencje i rozpyla je przed snem; komponują niepowtarzalną woń z mieszanką jego (nie)stałej ekspozycji roślinnej.
11 X
Wskoczył na kondygnację z kilku pięter rozchybotanych książek, asekuracyjnie rozkładając ręce, by znaleźć środek ciężkości, równowagę; dopiero po ostrożnym zaczerpnięciu kilku oddechów sięgnął w stronę zarysowujących się na zakurzonej półce tytułów. Gdzieś tu powinien znajdować się jego pokreślony przez Robina podręcznik do Eliksirów, nad którym wspólnie wielokrotnie się pochylali, dopisując cenne adnotacje i wykreślając składniki niekoniecznie istotne - to Hawthorne nauczył Prewetta tego, że ta księga nie jest świętością, ba, że należy skalać jej stronice własnym pismem, dążyć do momentu, w którym zawarte w niej receptury staną się jedynie bazą pod zmodyfikowaną pod nas wersję.
Opuszkiem palca przetarł znajomy grzbiet, odsłaniając spod warstwy kurzu tytuł książki; sięgnął po nią ostrożnie, wciąż z trudem balansował na prowizorycznym podeście.
Już na stabilnym gruncie swojego pokoju położył ją na ziemi, tuż obok kociołka, w którym bulgotała leniwie podgrzewana przez niego magicznie woda.
Z trudem powstrzymał kichnięcie, gdy zdmuchnął kurz ze stronic osiadłych na stronie z recepturą eliksiru przeciwbólowego. Pochylił się nad treścią, skrupulatnie sprawdzając, czy nie pomylił się przygotowując składniki. Najważniejszy był Helleborus, ciemiernik, serce tworzyły bowiem jego płatki. Rory odkrył pewnego dnia, że żeby eliksir nie smakował aż tak bardzo charakterystyczną kwaskowatością, należy zastąpić żółty gatunek tym nieco rzadziej występującym - białą byliną. Dodał płatek po płatku, cały czas mieszając zawartość kociołka - miała się ona zacząć gotować już z ciemiernikiem w środku.
Dopiero wtedy zaczął odważać pozostałe ingrediencje roślinne. Szlachetne, by wzmocnić właściwości eliksiru. Piołun najpierw zmiażdżył, przykładając nożyk bokiem i dociskając z całej siły lewą dłonią - chciał uwolnić zapach z psiej ruty, uwielbiał, kiedy eliksiry nim przesiąkały; później posiekał roślinę jak najdrobniej. Następnie wycisnął sok z obranej delikatnie figi abisyńskiej i dodał go do już bulgoczącego wywaru wraz z piołunem oraz sekretnym składnikiem - liśćmi figi, które nie wszyscy wykorzystują, choć Rory zupełnie tego nie rozumiał; to właśnie one mają przecież najsilniejsze właściwości lecznicze.
Nabrał chochlą odrobinę wody, smakując wywar - pozostawał bezbarwny i nie pachniał aż tak bardzo cytrusami, co było efektem zamierzonym. Na tym etapie wszystko wyglądało bez zarzutu.
Pokrojenie żądła mantykory sprawiło mu nieco trudności, nie miał aż tyle wprawy w przygotowywaniu ingrediencji zwierzęcych, co roślinnych. Na szczęście krew smoka wystarczyło już po prostu ostrożnie dodać, pozwalając kropelce po kropelce spływać po szklanej fiolce, jednocześnie mieszając naprzemiennie w kociołku.
Bardzo zależało mu na tym, by eliksir się udał - chciał go przekazać bratu, żeby łatwiej było mu przespać noc w razie wzmożenia się bólu. Miał w Stonehendge sporo szczęścia, ale i tak nabawił się urazów, które nie pozwalały mu zapomnieć o tamtych wydarzeniach.
| eliksir przeciwbólowy (45)
Wskoczył na kondygnację z kilku pięter rozchybotanych książek, asekuracyjnie rozkładając ręce, by znaleźć środek ciężkości, równowagę; dopiero po ostrożnym zaczerpnięciu kilku oddechów sięgnął w stronę zarysowujących się na zakurzonej półce tytułów. Gdzieś tu powinien znajdować się jego pokreślony przez Robina podręcznik do Eliksirów, nad którym wspólnie wielokrotnie się pochylali, dopisując cenne adnotacje i wykreślając składniki niekoniecznie istotne - to Hawthorne nauczył Prewetta tego, że ta księga nie jest świętością, ba, że należy skalać jej stronice własnym pismem, dążyć do momentu, w którym zawarte w niej receptury staną się jedynie bazą pod zmodyfikowaną pod nas wersję.
Opuszkiem palca przetarł znajomy grzbiet, odsłaniając spod warstwy kurzu tytuł książki; sięgnął po nią ostrożnie, wciąż z trudem balansował na prowizorycznym podeście.
Już na stabilnym gruncie swojego pokoju położył ją na ziemi, tuż obok kociołka, w którym bulgotała leniwie podgrzewana przez niego magicznie woda.
Z trudem powstrzymał kichnięcie, gdy zdmuchnął kurz ze stronic osiadłych na stronie z recepturą eliksiru przeciwbólowego. Pochylił się nad treścią, skrupulatnie sprawdzając, czy nie pomylił się przygotowując składniki. Najważniejszy był Helleborus, ciemiernik, serce tworzyły bowiem jego płatki. Rory odkrył pewnego dnia, że żeby eliksir nie smakował aż tak bardzo charakterystyczną kwaskowatością, należy zastąpić żółty gatunek tym nieco rzadziej występującym - białą byliną. Dodał płatek po płatku, cały czas mieszając zawartość kociołka - miała się ona zacząć gotować już z ciemiernikiem w środku.
Dopiero wtedy zaczął odważać pozostałe ingrediencje roślinne. Szlachetne, by wzmocnić właściwości eliksiru. Piołun najpierw zmiażdżył, przykładając nożyk bokiem i dociskając z całej siły lewą dłonią - chciał uwolnić zapach z psiej ruty, uwielbiał, kiedy eliksiry nim przesiąkały; później posiekał roślinę jak najdrobniej. Następnie wycisnął sok z obranej delikatnie figi abisyńskiej i dodał go do już bulgoczącego wywaru wraz z piołunem oraz sekretnym składnikiem - liśćmi figi, które nie wszyscy wykorzystują, choć Rory zupełnie tego nie rozumiał; to właśnie one mają przecież najsilniejsze właściwości lecznicze.
Nabrał chochlą odrobinę wody, smakując wywar - pozostawał bezbarwny i nie pachniał aż tak bardzo cytrusami, co było efektem zamierzonym. Na tym etapie wszystko wyglądało bez zarzutu.
Pokrojenie żądła mantykory sprawiło mu nieco trudności, nie miał aż tyle wprawy w przygotowywaniu ingrediencji zwierzęcych, co roślinnych. Na szczęście krew smoka wystarczyło już po prostu ostrożnie dodać, pozwalając kropelce po kropelce spływać po szklanej fiolce, jednocześnie mieszając naprzemiennie w kociołku.
Bardzo zależało mu na tym, by eliksir się udał - chciał go przekazać bratu, żeby łatwiej było mu przespać noc w razie wzmożenia się bólu. Miał w Stonehendge sporo szczęścia, ale i tak nabawił się urazów, które nie pozwalały mu zapomnieć o tamtych wydarzeniach.
| eliksir przeciwbólowy (45)
kołyszę się na nitce nieokreślonych pragnień, palce zaczepiam o rozszczepione na liściu słońce, chwytam umykający wszechświat
Rory Prewett
Zawód : botanik
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
and meet me there,
with bundles of flowers
we'll wait through
the hours of cold
with bundles of flowers
we'll wait through
the hours of cold
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Rory Prewett' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 69
'k100' : 69
Pokój Roratio
Szybka odpowiedź