Gabinet
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Gabinet
Elegancki gabinet położony w dalszej, na ogół ukrytej przed oczami gości części rezydencji, częściej pełniący rolę samotni niż miejsca spotkań. Okna skierowane są na zachód, a dwie ze ścian zostały zabudowane regałem, na którym znalazły się ulubione książkowe pozycje kolejnych zajmujących ten pokój lordów, a także oprawione w zdobione ramki fotografie czy pomniejsze dzieła sztuki, kolekcjonowane przez rodzinę od lat. Głównym punktem pomieszczenia jest misternie wykonane, mahoniowe biurko, za którym stoi wygodny fotel obity skórą tebo; interesanci przyjmowani są na eleganckich krzesłach bądź stojącej naprzeciwko kanapie. W rogu pomieszczenia umiejscowiono kameralne stanowisko do gry w szachy - komplet ten wykonano z masy perłowej i ma sentymentalną wartość dla lorda Lestrange. O ogień w kominku dbają skrzaty domowe, a na obrazie ponad nim rzadko pojawiają się jakiekolwiek postacie; goszczą tam tylko wtedy, gdy zostają zaproszone z innych zakątków posiadłości.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 27.01.21 12:24, w całości zmieniany 2 razy
Siedząc na kanapie i obracając w dłoni szklankę z alkoholem wysłuchał ich bardzo dokładnie. Teraz kiedy nakreślono mu problem mógł dokładnie to wszystko przemyśleć. W tym momencie jego mózg chodził na najwyższych obrotach. Gdy na stole rozwinęła się mapa uniósł się lekko na siedzisku, po czym nachylił się nad nią. Zaczął wszystko oceniać, brał pod uwagę wszystkie zyski i straty.
- Hampshire to obszar prawie 1500 mil kwadratowych z czego sama linia brzegowa tego hrabstwa to około 100 mil plus minus. – odezwał się w końcu po dłuższej chwili milczenia.
Odstawił szklankę na stolik obok kanapy, po czym pozwolił sobie obrócić mapę przodem do siebie.
- Jeśli dokładnie przyjrzymy się rozmieszczeniom to najkrótsza trasa między lądem, a wyspą Wight jest z cypla przy Hurst Castle. Nie będą jednak ryzykować przeprawy tam z powodu silnych prądów i niebezpiecznych skał. Z pewnością jednak skupiłbym się na Keyhaven, jest tam wystarczająco dużo zatoczek i cieśnin, w których mogą się ukrywać i pod osłoną nocy uciekać. – odparł spokojnie wskazując palcem na mapie miejsca, o których mówił. – Jak Lady zauważył, Dover odpada, jest zbyt dobrze strzeżone i pomimo, że dużo tam ludzi wcale nie pomaga, a wręcz przeciwnie, chociaż wiele osób myśli, że wtopi się w tłum. Przeważnie zdradzają ich oczy i widoczne zdenerwowanie, a takie zachowanie zawsze wzbudza podejrzenia. – pokiwał głową zgadzając się z kobietą. – Myślę, że Southampton też nie będzie ich puntem przerzutowym, zbyt na świeczniku, zbyt duże miasto. Reculver to idealne miejsce, nie dość, że wioska jest mugolska to z pewnością nie spodziewają się tam obławy. Jak to mówią potrzeba matką wynalazków, więc nic dziwnego, że szukają każdej możliwej drogi ucieczki. Zwróciłbym również szczególną uwagę na wyspę Hayling. Znajduje się na uboczu i to również jest dobre miejsce na organizację ucieczki. – pokiwał głową na słowa przyjaciela.
Po chwili znów zamilkł na dłuższą chwilę. Analizował w głowie słowa Mathieu odnośnie statków i Lady Evandry na temat przekupnych pracowników portu. Rozwiązanie problemu z pracownikami portu tak naprawdę nie stanowiło dużego problemu, trzeba było im pokazać, że zdrada nie popłaca, nie ważne jakie pieniądze by otrzymali.
- Priorytetem jest z pewnością zatrzymanie uciekających mugolaków oraz zapewnienie płynności dostawczej drogą morską. – odezwał się znów - Z pewnością kontakt z Sussex i zaciśnięcie z nimi więzi będzie doskonałym pomysłem. Oni również mają szeroką linię brzegową i z pewnością borykają się z podobnymi problemami. Połączenie sił we wspólnym celu na pewno dużo pomoże. Zawsze wspólnymi siłami i zasobami jest łatwiej coś osiągnąć niż w pojedynkę/ – pokiwał lekko głową.
Po chwili podrapał się lekko po nosie co było u niego znakiem rozpoznawczym. Znaczyło to, że bardzo poważnie coś rozważa. Nabrał takiego nawyku już dawno temu i nie potrafił się go pozbyć.
- Jeśli sami chcielibyście organizować operacje na morzu najważniejsze jest przeliczenie posiadanych zasobów. I mam tu na myśli nie tylko zasobów materialnych ale też ludzkich. Przede wszystkim powinni być to ludzie zaufani, tacy, którzy dzielą wspólne poglądy, którzy dążą do wspólnego celu. Tacy ludzie są najcenniejsi podczas takich przedsięwzięć. Jak już będziecie mieli do dyspozycji już statki to biorąc pod uwagę ich ilość należałoby je rozmieścić proporcjonalnie wzdłuż linii brzegowej aby nie było luk. To zapewni bezpieczeństwo na wodach jak i sprawniejsze wyłapywanie uciekinierów. – sięgnął po szklankę i upił łyk, gdyż od mówienia aż mu zaschło w ustach. – Co do przekupnych pracowników portów należy im pokazać, że zdrada nie popłaca. Muszą być świadomi co grozi osobą, które sprzeciwiają się władzą. Należy im to przekazać odpowiednio skutecznie aby nawet nie chcieli rozmawiać z ludźmi, którzy chcieliby się przedostać na kontynent. – powiedział zerkając tutaj znacząco na Mathieu, on z pewnością doskonale wiedział co Xav miał na myśli, nie znali się w końcu od wczoraj.
- Hampshire to obszar prawie 1500 mil kwadratowych z czego sama linia brzegowa tego hrabstwa to około 100 mil plus minus. – odezwał się w końcu po dłuższej chwili milczenia.
Odstawił szklankę na stolik obok kanapy, po czym pozwolił sobie obrócić mapę przodem do siebie.
- Jeśli dokładnie przyjrzymy się rozmieszczeniom to najkrótsza trasa między lądem, a wyspą Wight jest z cypla przy Hurst Castle. Nie będą jednak ryzykować przeprawy tam z powodu silnych prądów i niebezpiecznych skał. Z pewnością jednak skupiłbym się na Keyhaven, jest tam wystarczająco dużo zatoczek i cieśnin, w których mogą się ukrywać i pod osłoną nocy uciekać. – odparł spokojnie wskazując palcem na mapie miejsca, o których mówił. – Jak Lady zauważył, Dover odpada, jest zbyt dobrze strzeżone i pomimo, że dużo tam ludzi wcale nie pomaga, a wręcz przeciwnie, chociaż wiele osób myśli, że wtopi się w tłum. Przeważnie zdradzają ich oczy i widoczne zdenerwowanie, a takie zachowanie zawsze wzbudza podejrzenia. – pokiwał głową zgadzając się z kobietą. – Myślę, że Southampton też nie będzie ich puntem przerzutowym, zbyt na świeczniku, zbyt duże miasto. Reculver to idealne miejsce, nie dość, że wioska jest mugolska to z pewnością nie spodziewają się tam obławy. Jak to mówią potrzeba matką wynalazków, więc nic dziwnego, że szukają każdej możliwej drogi ucieczki. Zwróciłbym również szczególną uwagę na wyspę Hayling. Znajduje się na uboczu i to również jest dobre miejsce na organizację ucieczki. – pokiwał głową na słowa przyjaciela.
Po chwili znów zamilkł na dłuższą chwilę. Analizował w głowie słowa Mathieu odnośnie statków i Lady Evandry na temat przekupnych pracowników portu. Rozwiązanie problemu z pracownikami portu tak naprawdę nie stanowiło dużego problemu, trzeba było im pokazać, że zdrada nie popłaca, nie ważne jakie pieniądze by otrzymali.
- Priorytetem jest z pewnością zatrzymanie uciekających mugolaków oraz zapewnienie płynności dostawczej drogą morską. – odezwał się znów - Z pewnością kontakt z Sussex i zaciśnięcie z nimi więzi będzie doskonałym pomysłem. Oni również mają szeroką linię brzegową i z pewnością borykają się z podobnymi problemami. Połączenie sił we wspólnym celu na pewno dużo pomoże. Zawsze wspólnymi siłami i zasobami jest łatwiej coś osiągnąć niż w pojedynkę/ – pokiwał lekko głową.
Po chwili podrapał się lekko po nosie co było u niego znakiem rozpoznawczym. Znaczyło to, że bardzo poważnie coś rozważa. Nabrał takiego nawyku już dawno temu i nie potrafił się go pozbyć.
- Jeśli sami chcielibyście organizować operacje na morzu najważniejsze jest przeliczenie posiadanych zasobów. I mam tu na myśli nie tylko zasobów materialnych ale też ludzkich. Przede wszystkim powinni być to ludzie zaufani, tacy, którzy dzielą wspólne poglądy, którzy dążą do wspólnego celu. Tacy ludzie są najcenniejsi podczas takich przedsięwzięć. Jak już będziecie mieli do dyspozycji już statki to biorąc pod uwagę ich ilość należałoby je rozmieścić proporcjonalnie wzdłuż linii brzegowej aby nie było luk. To zapewni bezpieczeństwo na wodach jak i sprawniejsze wyłapywanie uciekinierów. – sięgnął po szklankę i upił łyk, gdyż od mówienia aż mu zaschło w ustach. – Co do przekupnych pracowników portów należy im pokazać, że zdrada nie popłaca. Muszą być świadomi co grozi osobą, które sprzeciwiają się władzą. Należy im to przekazać odpowiednio skutecznie aby nawet nie chcieli rozmawiać z ludźmi, którzy chcieliby się przedostać na kontynent. – powiedział zerkając tutaj znacząco na Mathieu, on z pewnością doskonale wiedział co Xav miał na myśli, nie znali się w końcu od wczoraj.
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej
Rycerze Walpurgii
- Dobry pomysł, Mathieu - przytaknęła Rosierowi na propozycję rozmów z Traversami. Sama osobiście nie miała z nimi żadnego kontaktu, najlepiej gdyby pomówił z nimi ktoś, z kim byli blisko. - Jeśli będziesz potrzebować porady, służę. - Choć dotychczas nie miała zbyt wielu okazji, by wykorzystać swoją pozycję, orientowała się w formuowaniu pism, jakie miałyby przynieść jej konkretne korzyści. - Nie orientuję się niestety w sytuacji Selwynów, ale masz rację nie tylko ze względu na wynagrodzenie nam zniewagi, ale i przez wzgląd na opinię o nich samych, jak i na sytuację kraju. Pamiętajmy, że nie walczymy tu wyłącznie dla prywatnych korzyści, a dla całej Wielkiej Brytanii. Przecieramy szlaki także dla innych, dla Europy i reszty świata. Dobrze by było, gdyby każde nestorstwo miało to na uwadze, zastanawiając się nad formułowaniem dla nas odpowiedzi. - Evandra wolała unikać naciskania w prywatne tony i sięgania po przysługi, zostawiając je na sam koniec jako kartę przetargową. Jeśli ci, którzy deklarowali swoje stanowisko podczas spotkania w Stonehenge wyrażali się z czystym sumieniem, mieli właśnie szansę, by dać temu świadectwo.
- Sussex czeka obecnie na nasze konkretne propozycje. Oczywistym jest, że nie będą ryzykować bez pewności, że wiemy, co robimy - powiedziała, zaciskając usta w wąską linijkę. Choć Rosierowie dogadywali się z Shackleboltami, utrzymując z nimi neutralne stosunki, tak lordowie Hampshire i Wight wciąż zachowywali chłodny dystans. Evandra, pomimo swej wielkiej tolerancji i wyrozumiałości do innych, nie pozostawała tu wyjątkiem.
- W przypadku Hampshire i Wight możemy mówić nie tylko o zasobach materialnych czy ludziach - zastanawiała się na głos, wodząc wzrokiem za wskazywanymi przez Xaviera na mapie punktami. - Ministerstwo od dawna ma problem z łamaniem zakazów przez syreny. Wykorzystują niczego nieświadomych żeglarzy, ściągając ich na manowce i topiąc kolejne statki. Ród Lestrange żyje z nimi w bliskich stosunkach. Moglibyśmy zawiązać z nimi porozumienie, poprosić o pomoc ze statkami w zamian za poszerzenie ich terenu polowań. Uznają nasze władztwo, powinni więc podejść do tego z rozwagą. - Wolała sama nie zapuszczać się w głębiny do królestwa trytonów, lecz jeśli nie będą mieć innych rozwiązań, zrobi to, co konieczne. - Mogę zwrócić się po pomoc do kuzyna. Na ich kulturze oraz zwyczajach zna się lepiej, niż ktokolwiek.
Rzeczowe podejście do tematu zmotywowało ją do dalszej analizy sytuacji i większego zaangażowania. Przestąpiła z nogi na nogę, odsuwając wzrok z mapy na swoich rozmówców.
- Co do przekupnych pracowników portów, należy ich przeciągnąć na swoją stronę, tak jak i grupę przemytniczą - poprawiła Xaviera, uśmiechając się lekko. Prowadząc otwartą wojnie trzeba było sięgać po różnych sojuszników, towarzyszący jej podczas tego spotkania mężczyźni musieli o tym wiedzieć. - W trakcie wojny ich sytuacja stoi pod znakiem zapytania. Jeśli dostaną opcje działaniać przeciw Ministerstwu, ryzykując własnym życiem, a wzbogacenia się na tym, na czym znają się najlepiej, wybór będzie prosty. Sierpniowy pokaz na Connaught Square odbił się szerokim echem, na pewno nikt nie życzy sobie podobnego końca. Doskonale zdają sobie sprawę z tego, że poważnie podchodzimy do walki o to, co prawdziwie istotne. - Publiczna egzekucja głęboko zapadła jej w pamięć. Spływająca po deskach krew buntowników, ich toczące się po podeście głowy, rozpaczliwie wykrzywione twarze, gdy sięgali do brzegu jej sukni, by błagać o litość. Wzdrygnęła się na samo wspomnienie.
- Sussex czeka obecnie na nasze konkretne propozycje. Oczywistym jest, że nie będą ryzykować bez pewności, że wiemy, co robimy - powiedziała, zaciskając usta w wąską linijkę. Choć Rosierowie dogadywali się z Shackleboltami, utrzymując z nimi neutralne stosunki, tak lordowie Hampshire i Wight wciąż zachowywali chłodny dystans. Evandra, pomimo swej wielkiej tolerancji i wyrozumiałości do innych, nie pozostawała tu wyjątkiem.
- W przypadku Hampshire i Wight możemy mówić nie tylko o zasobach materialnych czy ludziach - zastanawiała się na głos, wodząc wzrokiem za wskazywanymi przez Xaviera na mapie punktami. - Ministerstwo od dawna ma problem z łamaniem zakazów przez syreny. Wykorzystują niczego nieświadomych żeglarzy, ściągając ich na manowce i topiąc kolejne statki. Ród Lestrange żyje z nimi w bliskich stosunkach. Moglibyśmy zawiązać z nimi porozumienie, poprosić o pomoc ze statkami w zamian za poszerzenie ich terenu polowań. Uznają nasze władztwo, powinni więc podejść do tego z rozwagą. - Wolała sama nie zapuszczać się w głębiny do królestwa trytonów, lecz jeśli nie będą mieć innych rozwiązań, zrobi to, co konieczne. - Mogę zwrócić się po pomoc do kuzyna. Na ich kulturze oraz zwyczajach zna się lepiej, niż ktokolwiek.
Rzeczowe podejście do tematu zmotywowało ją do dalszej analizy sytuacji i większego zaangażowania. Przestąpiła z nogi na nogę, odsuwając wzrok z mapy na swoich rozmówców.
- Co do przekupnych pracowników portów, należy ich przeciągnąć na swoją stronę, tak jak i grupę przemytniczą - poprawiła Xaviera, uśmiechając się lekko. Prowadząc otwartą wojnie trzeba było sięgać po różnych sojuszników, towarzyszący jej podczas tego spotkania mężczyźni musieli o tym wiedzieć. - W trakcie wojny ich sytuacja stoi pod znakiem zapytania. Jeśli dostaną opcje działaniać przeciw Ministerstwu, ryzykując własnym życiem, a wzbogacenia się na tym, na czym znają się najlepiej, wybór będzie prosty. Sierpniowy pokaz na Connaught Square odbił się szerokim echem, na pewno nikt nie życzy sobie podobnego końca. Doskonale zdają sobie sprawę z tego, że poważnie podchodzimy do walki o to, co prawdziwie istotne. - Publiczna egzekucja głęboko zapadła jej w pamięć. Spływająca po deskach krew buntowników, ich toczące się po podeście głowy, rozpaczliwie wykrzywione twarze, gdy sięgali do brzegu jej sukni, by błagać o litość. Wzdrygnęła się na samo wspomnienie.
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
- Osobiście niestety nie mam żadnych kontaktów z Traversami, więc jeśli masz możliwość przyjacielu to jak najbardziej jest to dobry pomysł. – pokiwał głową zgadzając się z Mathieu.
Uniósł po chwili wzrok na lady Evandrę i wysłuchał w spokoju jej słów, po czym pokiwał głową i dopił na spokojnie swój alkohol do końca, a pustą szklankę odstawił na stolik.
- Zdecydowanie. – zgodził się z kobietą – W tym wypadku nie ma możliwości myślenia tylko o sobie. Chociaż z ciężkim sercem muszę stwierdzić, że niestety wiele osób wcale by nie pomagało, gdyby nie fakt, że sami cierpią. – odparł z lekkim westchnieniem, na moment jakby tonąc we własnych myślach.
Otrząsnął się z nich jednak szybko, by móc wrócić do tematu. Nad problemami natury socjologiczno-psychologicznej będzie się zastanawiał kiedy indziej. Teraz miał ważniejsze rzeczy na głowie.
- Jestem przekonany, że nie ktokolwiek by nie odpisywał na wysyłane listy, z pewnością będzie brał pod uwagę wiele czynników. – dodał jeszcze do swojej poprzedniej wypowiedzi, po czym ponownie skupił swoją uwagę na mapie.
Słysząc o problemach z syrenami na moment zagryzł policzek od środka. Nie przepadał za tymi istotami, wiedział jakie są zdradzieckie.
- Syreny to problem i to poważny. Wiem, że marynarze zawsze starają się jakoś przed nimi ustrzec, ale nie zawsze im to jednak wychodzi. – pokręcił głową i westchnął cicho – Świetny pomysł Lady Rosier, jeśli jest możliwość o zwrócenie się z prośbą o wsparcie do kogoś, kto posiada szeroką wiedzę w tym zakresie to oczywiście należałoby to uczynić. Dodatkowo wydaje mi się, że poszerzenie terenów polowań będzie odpowiednią „ceną” za pomoc. – odparł spokojnie posyłając kobiecie delikatny, krótki uśmiech – Jeśli ten problem zostałby rozwiązany, przewóz towarów byłby bezpieczny i z pewnością bardziej systematyczny, a na tym wszystkim zależy. Jestem też przekonany, że jeśli wyspa i hrabstwo będą miały lepsze zapasy, z większą chęcią również będą wtedy współpracowały. I mam tu też na myśli osoby biorące udział w przemytniczym procederze. – powiedział spokojnie, po czym na moment przeniósł wzrok z mapy na Mathieu.
Przez chwilę na niego patrzył w milczeniu jakby się nad czymś zastanawiając, po czym zamrugał kilkukrotnie i wrócił wzrokiem do mapy. Jeden Merlin wie o co mu chodziło…on chyba sam do końca w tym momencie nie wiedział.
- Wydaje mi się droga Lady, że grup przemytniczych może być więcej niż jedna. Jedna by tego tak nie zorganizowała… nie wykluczone, że jest kilka grup, które w jakiś sposób połączyły siły. Myślę, że jedynym sposobem przeciągnięcia ich na naszą stronę, będzie niestety tak samo przekupienie ich jeśli nie chcemy używać żadnych przymusów czy siły. – odparł spokojnie, po czym pozwolił sobie dolać troszkę alkoholu do szklanki.
Uniósł po chwili wzrok na lady Evandrę i wysłuchał w spokoju jej słów, po czym pokiwał głową i dopił na spokojnie swój alkohol do końca, a pustą szklankę odstawił na stolik.
- Zdecydowanie. – zgodził się z kobietą – W tym wypadku nie ma możliwości myślenia tylko o sobie. Chociaż z ciężkim sercem muszę stwierdzić, że niestety wiele osób wcale by nie pomagało, gdyby nie fakt, że sami cierpią. – odparł z lekkim westchnieniem, na moment jakby tonąc we własnych myślach.
Otrząsnął się z nich jednak szybko, by móc wrócić do tematu. Nad problemami natury socjologiczno-psychologicznej będzie się zastanawiał kiedy indziej. Teraz miał ważniejsze rzeczy na głowie.
- Jestem przekonany, że nie ktokolwiek by nie odpisywał na wysyłane listy, z pewnością będzie brał pod uwagę wiele czynników. – dodał jeszcze do swojej poprzedniej wypowiedzi, po czym ponownie skupił swoją uwagę na mapie.
Słysząc o problemach z syrenami na moment zagryzł policzek od środka. Nie przepadał za tymi istotami, wiedział jakie są zdradzieckie.
- Syreny to problem i to poważny. Wiem, że marynarze zawsze starają się jakoś przed nimi ustrzec, ale nie zawsze im to jednak wychodzi. – pokręcił głową i westchnął cicho – Świetny pomysł Lady Rosier, jeśli jest możliwość o zwrócenie się z prośbą o wsparcie do kogoś, kto posiada szeroką wiedzę w tym zakresie to oczywiście należałoby to uczynić. Dodatkowo wydaje mi się, że poszerzenie terenów polowań będzie odpowiednią „ceną” za pomoc. – odparł spokojnie posyłając kobiecie delikatny, krótki uśmiech – Jeśli ten problem zostałby rozwiązany, przewóz towarów byłby bezpieczny i z pewnością bardziej systematyczny, a na tym wszystkim zależy. Jestem też przekonany, że jeśli wyspa i hrabstwo będą miały lepsze zapasy, z większą chęcią również będą wtedy współpracowały. I mam tu też na myśli osoby biorące udział w przemytniczym procederze. – powiedział spokojnie, po czym na moment przeniósł wzrok z mapy na Mathieu.
Przez chwilę na niego patrzył w milczeniu jakby się nad czymś zastanawiając, po czym zamrugał kilkukrotnie i wrócił wzrokiem do mapy. Jeden Merlin wie o co mu chodziło…on chyba sam do końca w tym momencie nie wiedział.
- Wydaje mi się droga Lady, że grup przemytniczych może być więcej niż jedna. Jedna by tego tak nie zorganizowała… nie wykluczone, że jest kilka grup, które w jakiś sposób połączyły siły. Myślę, że jedynym sposobem przeciągnięcia ich na naszą stronę, będzie niestety tak samo przekupienie ich jeśli nie chcemy używać żadnych przymusów czy siły. – odparł spokojnie, po czym pozwolił sobie dolać troszkę alkoholu do szklanki.
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej
Rycerze Walpurgii
Xavier posiadał wiedzę na wiele tematów, dlatego Mathieu uznał go za odpowiedniego, jeżeli chodziło o tego typu dyskusję. On mógł ewentualnie podsunąć swoje pomysłu, które na szczęście Evandra uznała za odpowiednie i pasujące. O ile Traversowie nie byli problemem, w końcu konserwatywny wuj miał równie wrogie nastroje wobec mugoli co oni, o tyle Selwynowie byli bardziej problematycznym tematem. Przede wszystkim, Mathieu nie ufał salamandrom, uznając je za zdradzieckie już jakiś czas temu. Jaką latorośl hodowali, skoro tak wielu potomków Wandeliny decydowało się na rezygnację ze szlacheckich tytułów na rzecz mrzonek o wspaniałym losie bohaterów. Alexander, Isabella, Lucinda. Zdrajcy krwi, a zaufanie takim było największym problemem.
- Morgana chciała budować pozycję Selwynów przez moje małżeństwo z Isabellą. Nie tylko ona okazała się zdrajcą, przez co stracili w oczach wielu. Potomkowie Wandeliny, którzy okazują się zdrajcami własnej krwi nie służą jej wizerunkowi. Należałoby przekonać ją, że może jedynie zyskać tym na swojej nadszarpniętej opinii. Podtrzymuję jednak dystans do Selwynów, nie można im ufać. – odpowiedział na słowa szanownej Evandry. Poznała jego stanowisko, doskonale wiedziała co w tym momencie miał na myśli i rozumiała. Był tego pewien. Nikt nie chciał być na straconej pozycji, a Selwynowie chcąc odbudować swój wizerunek, musieli poczynić pewne kroki. Mathieu był gotów porozmawiać z Morganą, jeśli zajdzie taka konieczność. On nie wypierał się własnego rodu, własnych korzeni, a tym bardziej własnych poglądów.
Wysłuchał opinii Xaviera, słów Evandry na temat rozmów z Lestrange’ami. To było odpowiednie podejście. Każdy miał od siebie do zaoferowania coś więcej. On rozmowę w Lordem Nestorem Traversem, jego drogim wujem, a bratem jego matki. Evandra mogła negocjować z Lestrange’ami. Ważniejszym tematem byli jednak przemytnicy, którzy działali wbrew nim. Byli jak flagi na wietrze, idące w stronę, w którą wiatr zawieje. Nie mieli gwarancji ani pewności, ze ktoś nie przebije ich ceny, a połakomieni na łatwy zarobek sprzedadzą duszę diabłu, byleby tylko osiągnąć swoje. Przekrzywił lekko głowę w bok, kiedy Xavier zaproponował rozwiązanie najłatwiejsze, ale najbardziej ryzykowne jednocześnie.
- Xavierze to wydaje się najbardziej logicznym rozwiązaniem, ale pamiętajmy, że każdą cenę można przebić. Nie kusiłbym się na tak ryzykowne posunięcie, należałoby rozważyć inne możliwości. – powiedział poważnie. Nie podważał jego wiedzy, zdolności, ani sposobu myślenia, bo ten był logiczny i sensowny, ale niósł za sobą ryzyko. – Nie jestem biegły w ekonomii, ale jestem dość… oszczędny. Szkoda wydawać pieniądze, które mogą okazać się mierną inwestycją, jeśli ktoś przebije naszą cenę. Wtedy nie odzyskamy ich nawet siłą. – dopowiedział jeszcze, przyglądając się mapie. Może jego obecność w tym miejscu nie okaże się taka, jaką zakładał.
- Strategicznym miejscem powinno być The Needles Batteries, punkt z dobrym widokiem, najbardziej wysunięty na zachód. W pozostałych punktach również zrobić obserwatoria. Co o tym sądzicie? - spytał, patrząc na Evandrę, później na Xaviera. The Needles Batteries to przynajmniej jego zdaniem jeden z lepszych pomysłów i mogło okazać się odpowiednim punktem. Wolał jednak poznać zdanie innych.
- Morgana chciała budować pozycję Selwynów przez moje małżeństwo z Isabellą. Nie tylko ona okazała się zdrajcą, przez co stracili w oczach wielu. Potomkowie Wandeliny, którzy okazują się zdrajcami własnej krwi nie służą jej wizerunkowi. Należałoby przekonać ją, że może jedynie zyskać tym na swojej nadszarpniętej opinii. Podtrzymuję jednak dystans do Selwynów, nie można im ufać. – odpowiedział na słowa szanownej Evandry. Poznała jego stanowisko, doskonale wiedziała co w tym momencie miał na myśli i rozumiała. Był tego pewien. Nikt nie chciał być na straconej pozycji, a Selwynowie chcąc odbudować swój wizerunek, musieli poczynić pewne kroki. Mathieu był gotów porozmawiać z Morganą, jeśli zajdzie taka konieczność. On nie wypierał się własnego rodu, własnych korzeni, a tym bardziej własnych poglądów.
Wysłuchał opinii Xaviera, słów Evandry na temat rozmów z Lestrange’ami. To było odpowiednie podejście. Każdy miał od siebie do zaoferowania coś więcej. On rozmowę w Lordem Nestorem Traversem, jego drogim wujem, a bratem jego matki. Evandra mogła negocjować z Lestrange’ami. Ważniejszym tematem byli jednak przemytnicy, którzy działali wbrew nim. Byli jak flagi na wietrze, idące w stronę, w którą wiatr zawieje. Nie mieli gwarancji ani pewności, ze ktoś nie przebije ich ceny, a połakomieni na łatwy zarobek sprzedadzą duszę diabłu, byleby tylko osiągnąć swoje. Przekrzywił lekko głowę w bok, kiedy Xavier zaproponował rozwiązanie najłatwiejsze, ale najbardziej ryzykowne jednocześnie.
- Xavierze to wydaje się najbardziej logicznym rozwiązaniem, ale pamiętajmy, że każdą cenę można przebić. Nie kusiłbym się na tak ryzykowne posunięcie, należałoby rozważyć inne możliwości. – powiedział poważnie. Nie podważał jego wiedzy, zdolności, ani sposobu myślenia, bo ten był logiczny i sensowny, ale niósł za sobą ryzyko. – Nie jestem biegły w ekonomii, ale jestem dość… oszczędny. Szkoda wydawać pieniądze, które mogą okazać się mierną inwestycją, jeśli ktoś przebije naszą cenę. Wtedy nie odzyskamy ich nawet siłą. – dopowiedział jeszcze, przyglądając się mapie. Może jego obecność w tym miejscu nie okaże się taka, jaką zakładał.
- Strategicznym miejscem powinno być The Needles Batteries, punkt z dobrym widokiem, najbardziej wysunięty na zachód. W pozostałych punktach również zrobić obserwatoria. Co o tym sądzicie? - spytał, patrząc na Evandrę, później na Xaviera. The Needles Batteries to przynajmniej jego zdaniem jeden z lepszych pomysłów i mogło okazać się odpowiednim punktem. Wolał jednak poznać zdanie innych.
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
”Wiele osób wcale by nie pomagało, gdyby nie fakt, że sami cierpią”. Evandra skorzystała z chwili milczenia Xaviera i sama ściągnęła usta w wąską linijkę. Dobrze znała wspominany przez lorda Burke typ osób, choć zapewne pomyśleli o różnych personach.
- Selwynom zależy na oczyszczeniu nazwiska, zbyt wiele potknięć zapisało się niechlubnie na kartach ich historii, by mogli pozwolić sobie na dalsze zaniedbania - zwróciła się do Mathieu nieco zbyt oschłym tonem. Zdrada Isabelli dotknęła ich wszystkich, każdy radził sobie na swój własny sposób. Rosier wykorzystywał każdą możliwą okazję, by dać upust swej urażonej dumie, podczas gry Evandra wolała zapomnieć o skreślonej z salamandrowego rodu znajomej i dać Selwynom drugą szansę. - Tristan zdawał się mieć dobry kontakt z lady Morganą, można mu więc zasugerować przesłanie wiadomości.
Przestąpiła z jednej nogi na drugą i przesunęła spojrzeniem po obu lordach. Słuchała ich słów, lekko kiwając głową na znak, że rozumie wysuwane przez nich argumenty.
- Nie wątpię, że może być ich więcej, lecz weźmy pod uwagę, że grupy o podobnym, jakże trudnym w obyciu charakterze, zazwyczaj zwalczają się nawzajem, a nie żyją jedna obok drugiej - myślała na głos, przypominając sobie kolejne, wypisane na kartach historii magii szczegóły. - Przed laty na terenach Ligi siedmiu portów działała dobrze zorganizowana grupa przemytnicza, na pewno są więc wśród nich tacy, którzy pamiętają dawny porządek. Dotarcie do tych czarodziejów pozostawiam tym, którzy pracują… w terenie. - Wyjaśniła bez większych ogródek, wierząc że towarzyszący jej panowie zrozumieją co ma na myśli. Koordynacją działań na tym szczeblu mieli zająć się ci, którym żaden ze środków przymusu nie będzie sprawiał trudności. - Kwestię tego czy należy ich opłacić czy też przekonać w inny sposób także pozostawię tym, którzy zajmą się tą kwestią. Środki i tak należy zabezpieczyć na wszelki wypadek - czy to w formie żywności, czy też złota. - Nie uciekała się do umywania rąk, a do zwyczajnego przekazania odpowiedzialności temu, kto miał w tym temacie więcej doświadczenia.
Kącik jej ust uniósł się w krótkim, przebiegłym uśmiechu, nim nie odetchnęła głęboko, wyglądając za okno, skąd można było wyjrzeć na wspomniane przez Mathieu skały.
- The Needles jest miejscem zajmowanym przez syreny i trytony. Biada wartownikom niezwiązanym z rodem Lestrange, którym przyjdzie pełnić tam straż. - Wzruszyła ramionami, szczerze wierząc, że ci, którzy będą rozdysponowywać siły między konkretnymi punktami, wezmą pod uwagę specyfikę dysponowanych przez nich miejsc. - Jeśli uda nam się dojść do porozumienia z podwodnym królestwem, najpewniej rozłożą swoje siły po zatoce, więc i tu przydałoby się dodatkowe wsparcie.
- Selwynom zależy na oczyszczeniu nazwiska, zbyt wiele potknięć zapisało się niechlubnie na kartach ich historii, by mogli pozwolić sobie na dalsze zaniedbania - zwróciła się do Mathieu nieco zbyt oschłym tonem. Zdrada Isabelli dotknęła ich wszystkich, każdy radził sobie na swój własny sposób. Rosier wykorzystywał każdą możliwą okazję, by dać upust swej urażonej dumie, podczas gry Evandra wolała zapomnieć o skreślonej z salamandrowego rodu znajomej i dać Selwynom drugą szansę. - Tristan zdawał się mieć dobry kontakt z lady Morganą, można mu więc zasugerować przesłanie wiadomości.
Przestąpiła z jednej nogi na drugą i przesunęła spojrzeniem po obu lordach. Słuchała ich słów, lekko kiwając głową na znak, że rozumie wysuwane przez nich argumenty.
- Nie wątpię, że może być ich więcej, lecz weźmy pod uwagę, że grupy o podobnym, jakże trudnym w obyciu charakterze, zazwyczaj zwalczają się nawzajem, a nie żyją jedna obok drugiej - myślała na głos, przypominając sobie kolejne, wypisane na kartach historii magii szczegóły. - Przed laty na terenach Ligi siedmiu portów działała dobrze zorganizowana grupa przemytnicza, na pewno są więc wśród nich tacy, którzy pamiętają dawny porządek. Dotarcie do tych czarodziejów pozostawiam tym, którzy pracują… w terenie. - Wyjaśniła bez większych ogródek, wierząc że towarzyszący jej panowie zrozumieją co ma na myśli. Koordynacją działań na tym szczeblu mieli zająć się ci, którym żaden ze środków przymusu nie będzie sprawiał trudności. - Kwestię tego czy należy ich opłacić czy też przekonać w inny sposób także pozostawię tym, którzy zajmą się tą kwestią. Środki i tak należy zabezpieczyć na wszelki wypadek - czy to w formie żywności, czy też złota. - Nie uciekała się do umywania rąk, a do zwyczajnego przekazania odpowiedzialności temu, kto miał w tym temacie więcej doświadczenia.
Kącik jej ust uniósł się w krótkim, przebiegłym uśmiechu, nim nie odetchnęła głęboko, wyglądając za okno, skąd można było wyjrzeć na wspomniane przez Mathieu skały.
- The Needles jest miejscem zajmowanym przez syreny i trytony. Biada wartownikom niezwiązanym z rodem Lestrange, którym przyjdzie pełnić tam straż. - Wzruszyła ramionami, szczerze wierząc, że ci, którzy będą rozdysponowywać siły między konkretnymi punktami, wezmą pod uwagę specyfikę dysponowanych przez nich miejsc. - Jeśli uda nam się dojść do porozumienia z podwodnym królestwem, najpewniej rozłożą swoje siły po zatoce, więc i tu przydałoby się dodatkowe wsparcie.
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Pokiwał na głowa Mathieu. Oczywiście, że każda inwestycja stanowiła ryzyko, nie ważne czy była mała czy duża. W tym wypadku zdecydowanie zakrajało się na dużą inwestycję. Taka była prawda, że choć szlachta miała pieniędzy jak diabeł gwoździ to wszyscy razem i każdy z osobna był sknerą i nie chciał się dzielić. Nawet jeśli idee były górnolotne i pieniądze były przekazywane to najczęściej nie był to akt dobrej woli i czystego serca, a dokładnie przemyślana zagrywka polityczna. Jakby nie patrzeć, jeśli chodziło o szlachtę polityczny i społeczny wizerunek by najważniejszy.
- Zgadzam się Mathieu. Płacenie ludziom tego sortu jest najbardziej ryzykowną inwestycją. Dlatego też wcześniej zaproponowałem inne rozwiązanie. Jednak mimo wszystko rozważam każdą opcję. Niestety czy tego chcemy czy nie i nie ważne jak bardzo niektórzy woleliby tego uniknąć, perswazja fizyczna i użycie siły będzie skutkowało tutaj najbardziej. – odparł ze spokojem kiwając lekko głową.
Wysłuchał słów Lady Rosier i zamyślił się na moment. Takie grupy często bywały problematyczne. Znały się na swojej robicie i ceniły się często definitywnie zbyt wysoko niż przewidywała ustawa. Nie zmieniało to jednak faktu, że byli przydani jeśli miało się ich po swojej stronie. Każdy zaufany człowiek był na wagę złota w tych czasach i wszyscy doskonale zdawali sobie z tego sprawę.
- Jak powiedział Mathieu, każdy ma swoją cenę, a tonący brzytwy się chwyta, więc istnieje możliwość, że ktoś zdesperowany będzie w stanie zaproponować większą stawkę niż my. Moim zdaniem należy znaleźć ludzi, którzy kolokwialnie rzecz ujmując ubrudzą sobie ręce, ale zrobią to na tyle skutecznie, że osoby, o których wspomniałaś Lady Evandro będą po naszej stronie nie ważne co by się nie działo. – pokiwał głową, po czym jeszcze raz spojrzał na mapę. – Więc tym bardziej pomoc rody Lestrange będzie wymagana. Jeśli mieliby tam stanąć wartownicy, powinni oni być skierowani tam właśnie przez tą rodzinę, aby syreny i trytony o tym wiedziały i ich nie ruszali. I tak w pełni zgadzam się z tym, że te wyspy są bardzo strategicznym miejscem. Zarówno dla nas do obserwacji jak i dla ewentualnych przemytników. – dodał spokojnie prostując się na moment, bo od tego nachylania się nad mapą trochę rozbolały go plecy.
- Zgadzam się Mathieu. Płacenie ludziom tego sortu jest najbardziej ryzykowną inwestycją. Dlatego też wcześniej zaproponowałem inne rozwiązanie. Jednak mimo wszystko rozważam każdą opcję. Niestety czy tego chcemy czy nie i nie ważne jak bardzo niektórzy woleliby tego uniknąć, perswazja fizyczna i użycie siły będzie skutkowało tutaj najbardziej. – odparł ze spokojem kiwając lekko głową.
Wysłuchał słów Lady Rosier i zamyślił się na moment. Takie grupy często bywały problematyczne. Znały się na swojej robicie i ceniły się często definitywnie zbyt wysoko niż przewidywała ustawa. Nie zmieniało to jednak faktu, że byli przydani jeśli miało się ich po swojej stronie. Każdy zaufany człowiek był na wagę złota w tych czasach i wszyscy doskonale zdawali sobie z tego sprawę.
- Jak powiedział Mathieu, każdy ma swoją cenę, a tonący brzytwy się chwyta, więc istnieje możliwość, że ktoś zdesperowany będzie w stanie zaproponować większą stawkę niż my. Moim zdaniem należy znaleźć ludzi, którzy kolokwialnie rzecz ujmując ubrudzą sobie ręce, ale zrobią to na tyle skutecznie, że osoby, o których wspomniałaś Lady Evandro będą po naszej stronie nie ważne co by się nie działo. – pokiwał głową, po czym jeszcze raz spojrzał na mapę. – Więc tym bardziej pomoc rody Lestrange będzie wymagana. Jeśli mieliby tam stanąć wartownicy, powinni oni być skierowani tam właśnie przez tą rodzinę, aby syreny i trytony o tym wiedziały i ich nie ruszali. I tak w pełni zgadzam się z tym, że te wyspy są bardzo strategicznym miejscem. Zarówno dla nas do obserwacji jak i dla ewentualnych przemytników. – dodał spokojnie prostując się na moment, bo od tego nachylania się nad mapą trochę rozbolały go plecy.
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej
Rycerze Walpurgii
Żywił urazę do Selwynów i nie zamierzał tego ukrywać. Występek Isabelli był karygodny i nie zamierzał im tak łatwo odpuścić. Kącik jego ust drgnął ku górze, w lekkim uśmiechu. Evandra była mu bliska i nie zamierzał sprzeczać się z nią o swoje podejście. Wiedziała doskonale w jaki sposób zostali potraktowani, bo to nie tylko on, ale również pozostali Rosierowie. To dotyczyło całej ich rodziny. Skoro jednak Evandra uznała, że Tristan z Morganą mieli dobry kontakt, niech on napisze do niej w tej sprawie. Lepiej, żeby zrobił to Tristan, niż Mathieu, bo jego wiadomość byłaby przesiąknięta jadem i niechęcią, a to nie wróżyło zbyt dobrze. – W takim razie ja skontaktuję się z wujem Koronosem, Tristanowi zaproponujemy skontaktowanie się z Morganą. Mamy to ustalone. – podsumował dość krótko i zwięźle, nie było potrzeby rozwlekać się w temacie i zastanawiać nad innymi możliwościami. To najlepsze z dostępnych i możliwych rozwiązań i szczerze liczył na to, że brat jego matki podejdzie do sprawy pomyślnie dla nich. Mathieu po części był Traversem i szczerze żałował, że swego życia bardziej nie związał z żeglugą morską. Na szczęście, nigdy nie było zbyt późno na edukację.
Wsłuchał się w słowa Evandry. Historia była jej doskonale znana i wiedziała, w jaki sposób podejść do sprawy. Mathieu nie znał szczegółów, nie przykładał do tego większej wagi, a może powinien. Wolał o wiele bardziej konkrety, działanie czy… środki przymusu bezpośredniego, jak to pięknie nazwała jego droga bratowa. Radził sobie w walce i nie poddawał się, wiedział też jak skłonić kogoś do rozmowy, czy jak załatwiać sprawy na tym szczeblu.
- Syreny i trytony są niebezpiecznymi stworzeniami, ale cechuje je doskonała organizacja. – odpowiedział na słowa Evandry. Na ten temat mógł wypowiedzieć się dość swobodnie, w końcu to jedne z magicznych stworzeń, które Mathieu nie były obce. Może i zdawał się łaknąć wiedzę jedynie o smokach, ale interesowało go wiele, wiele więcej, choć skrzętnie to ukrywał. – Zgodnie z Twoją sugestią, możemy podjąć próbę i dążyć do porozumienia z nimi, jednak nie jestem pewien co moglibyśmy zaoferować w zamian za ich wsparcie w obronie terenów. Jeśli to jednak nie przyniesie skutków… Musimy pamiętać o tym, że obawiają się magii. – powiedział poważnie, zastanawiając się nad swoimi słowami. Był daleko od wpływania przymusem na magiczne stworzenia, jednak teraz chodziło o coś zupełnie innego. Wolałby nie wzburzać syren i nie wchodzić z nimi w konflikt. – Strategię i propozycję musimy przemyśleć w odpowiedni sposób, jeśli chcemy skorzystać z tej możliwości i podejść do sprawy w łagodny sposób. Trzeba pamiętać, że Zakon może również podejmować takie próby. – dopowiedział jeszcze po chwili namysłu. Mogli spróbować, warto spróbować, to zawsze zwiększa ich szansę. Był jednak problem z porozumieniem się z nimi, Mathieu ich języka nie poznał, a też nie przypominał sobie, aby ktokolwiek z jego otoczenia nim władał. To dość spora bariera, którą trudno było przeskoczyć.
Wsłuchał się w słowa Evandry. Historia była jej doskonale znana i wiedziała, w jaki sposób podejść do sprawy. Mathieu nie znał szczegółów, nie przykładał do tego większej wagi, a może powinien. Wolał o wiele bardziej konkrety, działanie czy… środki przymusu bezpośredniego, jak to pięknie nazwała jego droga bratowa. Radził sobie w walce i nie poddawał się, wiedział też jak skłonić kogoś do rozmowy, czy jak załatwiać sprawy na tym szczeblu.
- Syreny i trytony są niebezpiecznymi stworzeniami, ale cechuje je doskonała organizacja. – odpowiedział na słowa Evandry. Na ten temat mógł wypowiedzieć się dość swobodnie, w końcu to jedne z magicznych stworzeń, które Mathieu nie były obce. Może i zdawał się łaknąć wiedzę jedynie o smokach, ale interesowało go wiele, wiele więcej, choć skrzętnie to ukrywał. – Zgodnie z Twoją sugestią, możemy podjąć próbę i dążyć do porozumienia z nimi, jednak nie jestem pewien co moglibyśmy zaoferować w zamian za ich wsparcie w obronie terenów. Jeśli to jednak nie przyniesie skutków… Musimy pamiętać o tym, że obawiają się magii. – powiedział poważnie, zastanawiając się nad swoimi słowami. Był daleko od wpływania przymusem na magiczne stworzenia, jednak teraz chodziło o coś zupełnie innego. Wolałby nie wzburzać syren i nie wchodzić z nimi w konflikt. – Strategię i propozycję musimy przemyśleć w odpowiedni sposób, jeśli chcemy skorzystać z tej możliwości i podejść do sprawy w łagodny sposób. Trzeba pamiętać, że Zakon może również podejmować takie próby. – dopowiedział jeszcze po chwili namysłu. Mogli spróbować, warto spróbować, to zawsze zwiększa ich szansę. Był jednak problem z porozumieniem się z nimi, Mathieu ich języka nie poznał, a też nie przypominał sobie, aby ktokolwiek z jego otoczenia nim władał. To dość spora bariera, którą trudno było przeskoczyć.
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Evandra uśmiechnęła się lekko do własnych myśli, gdy dostrzegła u towarzyszących jej czarodziejów poważne podejście do omawianej sprawy, jak i chęć poszukiwania różnych rozwiązań. Gdyby cechowała ich pewna skrajność, mogliby nie dojść nigdy do porozumienia i wszystkie potrzebne działania mogłyby się znacząco opóźnić.
- Mam nadzieję, że wspominasz o tym pod kątem przygotowania ich, a nie wykorzystania tej słabości do naszych celów. - Brew Evandry powędrowała ku górze, szybko zaś opadła łagodnie, pozwalając by chwilowe zaniepokojenie odeszło w niepamięć. - Zastraszanie syren i trytonów, to ostatnie, czego pragnę. Niepotrzebna nam wojna na kolejnej płaszczyźnie i zgadzam się, że należy zachować stosowną ostrożność. Ufam, że tą, jak i każdą inną kwestią, jaką przekazujemy do rozpatrzenia dalej, zajmą się osoby poważne. - Nie od niej zależało kto zajmie się poszczególnymi zadaniami. Zbyt wąskie były jej kontakty poza kręgiem szlacheckiej socjety, by mogła bez przeszkód wskazywać swoje typy. Naturalnie zależało jej na tym, by poszerzać swoje znajomości, tylko czy lady doyenne wypadało ulegać takim zachciankom?
- Odnośnie warunków, tak jak wspomniałam, sądzę, że teren jest tym, na czym może zależeć im najbardziej, zwłaszcza po latach zmagań z Ministerstwem i nakładanych ograniczeń. Może i są magicznymi stworzeniami, lecz bardzo ludziom podobnymi. To, co przyświeca wszystkim, to dążenie do wolności oraz świadomość, że coś znaczą. - Ich pragnienia i potrzeby mogły być różne, inaczej definiowane, lecz każde w swym sednie sprowadzały się do podstaw. - Naturalnie nierozsądnym byłoby postawić na jedną kartę i zawierzyć moim rozważaniom w tej kwestii. Pomówię z kuzynem Cyrillem o szczegółach współpracy syrenami. Zapewniam, że ród Lestrange gotów jest zaangażować się w sprawę, czego dowodem jest choćby nasze dzisiejsze spotkanie. - Przeniosła wzrok na Xaviera, chcąc mieć pewność, że rozwiała jego wątpliwości, po czym wróciła do Mathieu. - Dotychczasowe strategie Zakonu nie są mi niestety znane, lecz jeśli sądzisz, że mogą się na to porwać, uczulę kuzyna. - Temat pertraktowania z podwodnymi magicznymi istotami zdawał się być dla niej wyczerpany. Bez dodatkowych informacji niezbyt mogli zaplanować tu cokolwiek więcej. Oparła dłoń na biurku i ponownie spojrzała na rozłożoną mapę. Nie sądziła, że ukochane od dzieciństwa miejsce stanie się dla niej polem walki. Zależało jej na rychłym zakończeniu konfliktu, by nikt z jej najbliższych już nie ucierpiał i aby mogli wreszcie skupić się na czymś istotniejszym od przelewania krwi.
- Mam nadzieję, że wspominasz o tym pod kątem przygotowania ich, a nie wykorzystania tej słabości do naszych celów. - Brew Evandry powędrowała ku górze, szybko zaś opadła łagodnie, pozwalając by chwilowe zaniepokojenie odeszło w niepamięć. - Zastraszanie syren i trytonów, to ostatnie, czego pragnę. Niepotrzebna nam wojna na kolejnej płaszczyźnie i zgadzam się, że należy zachować stosowną ostrożność. Ufam, że tą, jak i każdą inną kwestią, jaką przekazujemy do rozpatrzenia dalej, zajmą się osoby poważne. - Nie od niej zależało kto zajmie się poszczególnymi zadaniami. Zbyt wąskie były jej kontakty poza kręgiem szlacheckiej socjety, by mogła bez przeszkód wskazywać swoje typy. Naturalnie zależało jej na tym, by poszerzać swoje znajomości, tylko czy lady doyenne wypadało ulegać takim zachciankom?
- Odnośnie warunków, tak jak wspomniałam, sądzę, że teren jest tym, na czym może zależeć im najbardziej, zwłaszcza po latach zmagań z Ministerstwem i nakładanych ograniczeń. Może i są magicznymi stworzeniami, lecz bardzo ludziom podobnymi. To, co przyświeca wszystkim, to dążenie do wolności oraz świadomość, że coś znaczą. - Ich pragnienia i potrzeby mogły być różne, inaczej definiowane, lecz każde w swym sednie sprowadzały się do podstaw. - Naturalnie nierozsądnym byłoby postawić na jedną kartę i zawierzyć moim rozważaniom w tej kwestii. Pomówię z kuzynem Cyrillem o szczegółach współpracy syrenami. Zapewniam, że ród Lestrange gotów jest zaangażować się w sprawę, czego dowodem jest choćby nasze dzisiejsze spotkanie. - Przeniosła wzrok na Xaviera, chcąc mieć pewność, że rozwiała jego wątpliwości, po czym wróciła do Mathieu. - Dotychczasowe strategie Zakonu nie są mi niestety znane, lecz jeśli sądzisz, że mogą się na to porwać, uczulę kuzyna. - Temat pertraktowania z podwodnymi magicznymi istotami zdawał się być dla niej wyczerpany. Bez dodatkowych informacji niezbyt mogli zaplanować tu cokolwiek więcej. Oparła dłoń na biurku i ponownie spojrzała na rozłożoną mapę. Nie sądziła, że ukochane od dzieciństwa miejsce stanie się dla niej polem walki. Zależało jej na rychłym zakończeniu konfliktu, by nikt z jej najbliższych już nie ucierpiał i aby mogli wreszcie skupić się na czymś istotniejszym od przelewania krwi.
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Burke wysłuchał zgromadzonych lekko przy tym kiwając głową.
- Podsumujmy więc... - zaczął spokojnie - Mathieu porozmawiaj na sokojnie z Lordem Tristanem na temat wystosowania listu do Selwyn'ów, a potem, czy wcześniej, kolejność zależy od ciebie, sam skontaktuj się ze swoim wujem w celu omówienia ewentualnej współpracy z Traversami. - odparł po czym przeniósł łagodne spojrzenie brązowych oczu na kobietę obok niego - Lady Evandro, tobie przypadnie skontaktowanie się z szanownym rodem Lestrange, w celu omówienia kwestii wsparcia w rozmowach z syrenami. - skinął delikatnie głową.
Rozumiał, że Lestrange'owie chcieli brać udział w tym co dzisiaj było tu omawiane, w końcu znajdowali się na ich terenie w tym momencie, w ich posiadłości. Xavier nie wątpił w ich pomoc, był wręcz przekonany, że pertraktacje z syrenami zaczną się niedługo. Sam nie znał się na obyczajach i sposobach negocjacji z tymi magicznymi stworzeniami, ogólnie raczej nie znał się za bardzo na magicznych stworzeniach. Wiedział jedynie tyle, że sprowokowane mogą być groźne.
- Ja ze swojej strony mogę zaproponować pociągnięcie za kilka sznurków w celu zdobycia informacji o aktualnie "rządzącej" grupie przemytników. - spojrzał po wszystkich - Podczas organizowania wypraw często mam do czynienia z ludźmi w porcie, mam tam kilku zaufanych współpracowników, z którymi mógłbym porozmawiać...no i oczywiście do Palarni również trafiają różne indywidua. - dodał spokojnie.
Plany zakonu nie były mu znane. Wiedział o nim to co mówiła prasa i ministerstwo, ale również to co czasami był z wstanie wyciągnąć od brata czy kuzyna. Zdawał sobie sprawę, że jako iż byli wrogami panującej władzy, należało ich wszystkich jak najbardziej złapać i najlepiej, w jego mniemaniu, publicznie usunąć. Nie rozumiał dlaczego niektórzy obywatele ich magicznego społeczeństwa tak bardzo ukochali sobie mugoli i szlamy. Nigdy nic dobrego nie wychodziło z mieszkania krwi, a wręcz przeciwnie. Krew powinna być czysta, bo wtedy jest najsilniejsza.
- Jestem przekonany, że do poszczególnych zadań zostaną oddelegowane osoby kompetentne osoby. Nie można pozwolić by ktoś bez doświadczenia w danej dziedzinie zajmował się sprawami tak ważnymi. - odparł jeszcze po czym wyprostował się.
- Podsumujmy więc... - zaczął spokojnie - Mathieu porozmawiaj na sokojnie z Lordem Tristanem na temat wystosowania listu do Selwyn'ów, a potem, czy wcześniej, kolejność zależy od ciebie, sam skontaktuj się ze swoim wujem w celu omówienia ewentualnej współpracy z Traversami. - odparł po czym przeniósł łagodne spojrzenie brązowych oczu na kobietę obok niego - Lady Evandro, tobie przypadnie skontaktowanie się z szanownym rodem Lestrange, w celu omówienia kwestii wsparcia w rozmowach z syrenami. - skinął delikatnie głową.
Rozumiał, że Lestrange'owie chcieli brać udział w tym co dzisiaj było tu omawiane, w końcu znajdowali się na ich terenie w tym momencie, w ich posiadłości. Xavier nie wątpił w ich pomoc, był wręcz przekonany, że pertraktacje z syrenami zaczną się niedługo. Sam nie znał się na obyczajach i sposobach negocjacji z tymi magicznymi stworzeniami, ogólnie raczej nie znał się za bardzo na magicznych stworzeniach. Wiedział jedynie tyle, że sprowokowane mogą być groźne.
- Ja ze swojej strony mogę zaproponować pociągnięcie za kilka sznurków w celu zdobycia informacji o aktualnie "rządzącej" grupie przemytników. - spojrzał po wszystkich - Podczas organizowania wypraw często mam do czynienia z ludźmi w porcie, mam tam kilku zaufanych współpracowników, z którymi mógłbym porozmawiać...no i oczywiście do Palarni również trafiają różne indywidua. - dodał spokojnie.
Plany zakonu nie były mu znane. Wiedział o nim to co mówiła prasa i ministerstwo, ale również to co czasami był z wstanie wyciągnąć od brata czy kuzyna. Zdawał sobie sprawę, że jako iż byli wrogami panującej władzy, należało ich wszystkich jak najbardziej złapać i najlepiej, w jego mniemaniu, publicznie usunąć. Nie rozumiał dlaczego niektórzy obywatele ich magicznego społeczeństwa tak bardzo ukochali sobie mugoli i szlamy. Nigdy nic dobrego nie wychodziło z mieszkania krwi, a wręcz przeciwnie. Krew powinna być czysta, bo wtedy jest najsilniejsza.
- Jestem przekonany, że do poszczególnych zadań zostaną oddelegowane osoby kompetentne osoby. Nie można pozwolić by ktoś bez doświadczenia w danej dziedzinie zajmował się sprawami tak ważnymi. - odparł jeszcze po czym wyprostował się.
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej
Rycerze Walpurgii
- Evandro, dobrze wiesz, że jestem daleki od krzywdzenia magicznych stworzeń i nigdy nie pozwoliłbym na to, aby ich słabości wykorzystywać przeciwko nim. – powiedział całkiem poważnie. Przecież Evandra wiedziała, że bez problemu wbiłby nóż w serce wrogowi, ale nie pozwoliłby na to, aby skrzywdzić magiczne stworzenie bez konkretnego powodu. To oni mieli największe możliwości, władali magią, mogli krzywdzić, zadawać ból i cierpienie, gdzie stworzenia miały raczej ograniczone możliwości. Z drugiej strony, wiedział też, że dla większego celu będą musieli rozważyć wszystkie możliwości, a jeśli zajdzie taka konieczność, nie wahać się. – Dlatego liczę na pomyślny przebieg rozmów z nimi. – dopowiedział na jej ostatnie słowa. Wywoływanie konfliktu z syrenami i trytonami było słabym posunięciem, jednak trzeba zadziałać w odpowiedni sposób, aby dojść z nimi do porozumienia. To coś więcej niż błahe rozmowy, pogadanka czy przekomarzania. Musieli być skuteczni, bo od tego właśnie zależała cała ich przyszłość.
Wysłuchał Xaviera, który wprawnie spiął wszystkie słowa w jedną całość. Nie spodziewał się, że tak aktywnie będzie uczestniczył w tej rozmowie – mowa tu rzecz jasna o Mathieu. Do tej pory unikał wszelkiego udzielania się, sądząc, że działania Tristana załatwią sprawę. Teraz jednak docierało do niego, że nie tylko jego kuzyn reprezentuje Ród, ale i on sam. Niech ludzie wiedzą, że pieczę nad Kent sprawują odpowiednie osoby, które ni cofną się przed niczym. Mathieu nie chciał się cofać, chciał w końcu pokazać, że nie jest tylko cieniem stojącym za kuzynem. Teraz przynajmniej dostrzegał te wszystkie aspekty.
- Każde z nas może zrobić coś, aby zbliżyć nas do osiągnięcia sukcesu. Cieszę się, że doszliśmy dziś do porozumienia. – powiedział poważnie, po wszystkich słowach, które padły zarówno z ust Evandry, jak i Xaviera. Dobrze, że spotkali się w Thorness Manor i mogli dojść do porozumienia, zaplanować coś, wyjść z inicjatywą. Najważniejszym było parcie naprzód, bez zbędnego oglądania się za siebie. Przyszło im żyć w czasach trudnych, w czasach wojny, teraz nie było czasu na łzy po poległych, nie było czasu na wracanie myślami do przeszłości. Mieli przed sobą przyszłość i tylko od nich zależało, jaka ona będzie. Ten los leżał w ich rękach.
- Powinniśmy uczulać wszystkich na działania Zakonu. Stawiają czynny opór, przypominajmy o tym za każdym razem, nigdy nie wiadomo co może nas czekać. – dodał jeszcze, po chwili namysłu. To dość istotne, w końcu wrogowie mogli czaić się wśród nas. Sam doskonale o tym wiedział, robił rozpoznanie na terenie Kent po tym jak zaczęły docierać do niego plotki. Nikomu nie można było ufać w stu procentach, nawet sobie.
Rozmowy przebiegły pomyślnie, zarówno Evandra, Mathieu jak i Xavier doszli do porozumienia i ustalili cele, które należało zrealizować. Wiedzieli, jakie mieli możliwości, zarówno jeśli chodziło o zapasy i materiały, jakimi dysponowali, ale również o porozumienia, które musieli zrealizować. Mathieu zamierzał jak najprędzej napisać do wuja Koronosa, byli bliską rodziną, wszak Nestor Traversów był bratem jego matki, musieli w tak trudnych czasach wspierać się wzajemnie i nie było innej możliwości. Rozmowy przeciągały się jeszcze trochę, wszelkie ważne, istotne tematy zostały przed nich poruszone i obraz klarował się coraz bardziej. Przyświecał im jasny cel, musieli dążyć do niego uparcie, a zaangażowanie jak największej ilości osób przyniesie odpowiednie skutki. Jednoczyli się przeciwko wspólnemu wrogowi, a jeśli ludzie dostrzegą, że Lordowie hrabstw dbają o ich dobro i interesy, ich pozycja wzrośnie. Byli gotowi do wspólnego działania, do stanięcia ramię w ramię i mierzenia się z wrogami. Po rozmowach wszyscy udali się do siebie, z pewnością mając sporo do przemyślenia.
ZT x 3
Wysłuchał Xaviera, który wprawnie spiął wszystkie słowa w jedną całość. Nie spodziewał się, że tak aktywnie będzie uczestniczył w tej rozmowie – mowa tu rzecz jasna o Mathieu. Do tej pory unikał wszelkiego udzielania się, sądząc, że działania Tristana załatwią sprawę. Teraz jednak docierało do niego, że nie tylko jego kuzyn reprezentuje Ród, ale i on sam. Niech ludzie wiedzą, że pieczę nad Kent sprawują odpowiednie osoby, które ni cofną się przed niczym. Mathieu nie chciał się cofać, chciał w końcu pokazać, że nie jest tylko cieniem stojącym za kuzynem. Teraz przynajmniej dostrzegał te wszystkie aspekty.
- Każde z nas może zrobić coś, aby zbliżyć nas do osiągnięcia sukcesu. Cieszę się, że doszliśmy dziś do porozumienia. – powiedział poważnie, po wszystkich słowach, które padły zarówno z ust Evandry, jak i Xaviera. Dobrze, że spotkali się w Thorness Manor i mogli dojść do porozumienia, zaplanować coś, wyjść z inicjatywą. Najważniejszym było parcie naprzód, bez zbędnego oglądania się za siebie. Przyszło im żyć w czasach trudnych, w czasach wojny, teraz nie było czasu na łzy po poległych, nie było czasu na wracanie myślami do przeszłości. Mieli przed sobą przyszłość i tylko od nich zależało, jaka ona będzie. Ten los leżał w ich rękach.
- Powinniśmy uczulać wszystkich na działania Zakonu. Stawiają czynny opór, przypominajmy o tym za każdym razem, nigdy nie wiadomo co może nas czekać. – dodał jeszcze, po chwili namysłu. To dość istotne, w końcu wrogowie mogli czaić się wśród nas. Sam doskonale o tym wiedział, robił rozpoznanie na terenie Kent po tym jak zaczęły docierać do niego plotki. Nikomu nie można było ufać w stu procentach, nawet sobie.
Rozmowy przebiegły pomyślnie, zarówno Evandra, Mathieu jak i Xavier doszli do porozumienia i ustalili cele, które należało zrealizować. Wiedzieli, jakie mieli możliwości, zarówno jeśli chodziło o zapasy i materiały, jakimi dysponowali, ale również o porozumienia, które musieli zrealizować. Mathieu zamierzał jak najprędzej napisać do wuja Koronosa, byli bliską rodziną, wszak Nestor Traversów był bratem jego matki, musieli w tak trudnych czasach wspierać się wzajemnie i nie było innej możliwości. Rozmowy przeciągały się jeszcze trochę, wszelkie ważne, istotne tematy zostały przed nich poruszone i obraz klarował się coraz bardziej. Przyświecał im jasny cel, musieli dążyć do niego uparcie, a zaangażowanie jak największej ilości osób przyniesie odpowiednie skutki. Jednoczyli się przeciwko wspólnemu wrogowi, a jeśli ludzie dostrzegą, że Lordowie hrabstw dbają o ich dobro i interesy, ich pozycja wzrośnie. Byli gotowi do wspólnego działania, do stanięcia ramię w ramię i mierzenia się z wrogami. Po rozmowach wszyscy udali się do siebie, z pewnością mając sporo do przemyślenia.
ZT x 3
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Gabinet
Szybka odpowiedź