Wydarzenia


Ekipa forum
Biblioteka
AutorWiadomość
Biblioteka [odnośnik]08.01.19 20:20
First topic message reminder :

Biblioteka

Nikt zapewne nie spodziewałby się biblioteki w dworku zamieszkanym przez ród przykładającym wagę przede wszystkim do wszelkiej maści aktywności. Wyraźnie skryta przy bocznym korytarzu biblioteka Macmillanów zajmuje jednak wyjątkowo interesujące miejsce. Reprezentatywne okno, ozdobione ruchomymi witrażami nadaje uroku. Granatowy kolor ścian i ciemne meble mają natomiast wprawić użytkownika w odpowiedni nastrój. Jest to idealne miejsce, w którym można przeczytać o historii Quidditcha i najlepszych graczach Zjednoczonych z Puddlemere. W kącie znajdują się ponad stuletnie miotły, przy których znajduje się ozdobna tabliczka informująca do kogo należały i czym ich właściciele zasłużyli się w dziedzinie sportu.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biblioteka - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Biblioteka [odnośnik]02.06.19 10:15
The member 'Heath Macmillan' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Biblioteka - Page 3 N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biblioteka - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Biblioteka [odnośnik]02.06.19 15:14
Charlie uśmiechnęła się pod nosem.
- W Hogwarcie pewnie docenisz niektóre z nich – rzekła. – Jest na przykład mikstura, która pozwala się wtopić w tło i być praktycznie niewidzialnym. Inny pozwala widzieć w ciemnościach, a jeszcze inny poruszać się zwinnie jak kot. – Wspomniała o miksturach, które mogły wydawać się szczególnie atrakcyjne dla dziecka, choć ciekawych wywarów było dużo więcej. Ona wielką psotnicą nigdy nie była i mimo swojej dziecięcej ciekawości świata należała do raczej grzecznych i rozsądnych dzieci, ale wiedziała, że niektórzy jej koledzy w Hogwarcie próbowali zdobyć różne specyfiki by móc wykradać się nocami z wieży i nie zostać nakrytymi przez nauczycieli.
- Tak, umiem. Mieszkając na wybrzeżu musiałam się nauczyć – odpowiedziała, wspominając przelotnie swoje lekcje. – Tata mnie nauczył. Później, gdy byłam starsza, pływałam już sama. Morze nie jest takie straszne, trzeba tylko uważać, by nie odpływać zbyt daleko i nie wchodzić do niego, gdy fale są zbyt wysokie. Może powinieneś poprosić swojego tatę lub wujka Anthony’ego o parę lekcji? Oczywiście gdy będzie ciepło – zastrzegła na koniec, bo aktualna pogoda zdecydowanie nie sprzyjała zabawom w wodzie. Morze u wybrzeży Tinworth było teraz zimne i bardzo wzburzone, a fale niekiedy docierały pod sam klif, na którym był umiejscowiony domek Leightonów. Jej ojciec musiał zastosować dodatkowe zabezpieczenia przed wodą i deszczem.
- To prawda, na pierwszym roku nie można mieć swojej miotły, ale będziecie mieć zajęcia z latania, a już na drugim możesz ubiegać się o przyjęcie do drużyny – potwierdziła. Podejrzewała jednak że Heath nie będzie potrzebował nauki od podstaw, skoro już uczył się latać. Na starcie będzie mieć dużą przewagę nad dziećmi z mugolskich rodzin, które nigdy w życiu nie siedziały na miotle. – Jednak myślę, że sam zamek i lekcje oferują tyle innych atrakcji, że ten pierwszy rok zleci bardzo szybko i nawet się nie obejrzysz, kiedy już będziesz mógł znowu latać. Hogwart jest bardzo ciekawy. Są tam duchy, tajemne przejścia, mówiące obrazy, jezioro, rozległe błonia... Na ich obrzeżach znajduje się Zakazany Las, choć tam akurat nie pozwalano nam wchodzić. – Choć Charlie kilka razy ten zakaz złamała, choć nigdy nie weszła daleko między drzewa. Ale sam fakt, że było to interesujące miejsce. Jak wiele innych w Hogwarcie. Choć Charlie od urodzenia znała świat magii, to chyba nie widziała bardziej magicznego miejsca niż ta szkoła. Dlatego próbowała zachęcić Heatha, by mimo braku możliwości grania w quidditcha na pierwszym roku przekonał się do Hogwartu. Ale i tak miało minąć kilka lat, zanim będzie mógł pojechać do szkoły.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Biblioteka [odnośnik]07.07.19 11:07

-Ooo...- mruknął tylko na wieść o tych ciekawszych eliksirach. To brzmiało całkiem nieźle. -Myślę, że taki eliksir na wtopienie się w tło mógłbym ścierpieć. Nawet gdyby był obrzydliwy...- powiedział Charlene i na moment się rozmarzył. No bo ile kar mogłoby go ominąć gdyby miał taki eliksir? Podkładanie żab nielubianym ciotkom zrobiłoby się banalnie proste. Ten na widzenie w ciemnościach też był ciekawy… mógłby chodzić po nocy po posiadłości i nie martwić się, że na coś wpadnie. Oby tylko Heath nie wpadł na jakże genialne pomysły próbowania różnych randomowych mikstur. Kto wie co mu kiedyś strzeli do głowy.
-Pewnie tak zrobię…- kiwnął poważnie głową. Tak naprawdę Heath już od jakiegoś czasu chciał się nauczyć pływać, ale nie było okazji. Najpierw mały Macmillan zupełnie sobie o tym zapomniał, potem nikt nie miał czasu, a potem zrobiło się za zimno. Jak pech to pech.
-No… ale takie zajęcia z latania pewnie będą trochę nudne… i pewnie będą co jakiś czas… - nie dawał się tak łatwo przekonać. Poza tym teraz chłopiec latał prawie codziennie, ciężko mu będzie się pogodzić z możliwością spędzania czasu w powietrzu ograniczoną do ledwie paru razy w tygodniu. Wizja lekcji w zamian wcale go nie pocieszyła. Przecież lekcje kojarzyły się z czymś nudnym. No może oprócz tych, które dawała mu Gwen z rysowania. Te były całkiem fajne. Za to trochę go zainteresowały te tajemne przejścia… i Zakazany Las. -Dużo jest tych przejść? Myślisz, że ktoś zna je wszystkie? - zasypał czarownicę pytaniami o ciekawiące go rzeczy. - No i ten Las… czemu nie można do niego wchodzić? Czemu ktoś go tak nazwał, że jest Zakazany? - zdziwił się trochę. W końcu od czasu do czasu bywał w różnych lasach i nic złego tam się nie działo. Może ten koło Hogwartu był jakiś inny? Znając życie, gdy Heath trafi już do zamku, to nie jeden raz wyprawi się do rzeczonego lasu gnany ciekawością.
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Biblioteka [odnośnik]07.07.19 11:07
The member 'Heath Macmillan' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Biblioteka - Page 3 RDIDpoy
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biblioteka - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Biblioteka [odnośnik]07.07.19 13:22
Zauważyła, że jakaś wzmianka o alchemii przypadła mu do gustu. Który dzieciak nie marzył o ułatwieniach w dokonywaniu psot i unikaniu konsekwencji ze strony dorosłych? Wiedziała jednak, że pewnie nie tak prędko dostanie w swoje ręce któryś z tych wywarów, choć możliwe, że w Hogwarcie będzie miał ku temu okazję. Jej matka w wieku wcześniejszym niż szkolny była dość ostrożna w oferowaniu jej specyfików poza tymi leczniczymi, choć z dzieciństwa najciekawiej pamiętała ten, który umożliwiał choć przez chwilę porozmawiać z kotami.
- Dla kogoś, kto już umie dobrze latać, pewnie będą. Niektóre dzieci przychodzą do szkoły nie mając pojęcia o lataniu, więc ci, którzy już mieli lekcje w dzieciństwie, pewnie się nudzą. Ale może nauczyciel da wam większą swobodę? – zastanowiła się. Swoje zajęcia z latania pamiętała jak przez mgłę, choć sama też przyszła do szkoły już umiejąc podstawy, bo trudno było ich nie poznać mając w rodzinie osoby grające w quidditcha. Większość dzieci czarodziejskich to umiała, ale nie dzieci mugoli, które często poznawały świat magii od zera, jeśli nie miały choć jednego magicznego krewnego.
- Na pewno bardzo dużo i wydaje mi się, że nikt nie poznał wszystkich, nauka trwa za krótko by było to możliwe. Ja sama poznałam może kilka, o niektórych dowiedziałam się od starszych krewnych, ale jakieś znalazłam sama – powiedziała. Siedem lat to było stanowczo zbyt mało, by odkryć wszystkie tajemnice zamku. Nawet na ostatnim roku szkoła wciąż potrafiła ją czymś zaskoczyć. Ale skoro Heath wychowywał się w tak magicznej rodzinie, to bliscy na pewno podzielą się z nim swoją wiedzą, tak jak jej rodzina podzieliła się z nią.
- Las jest zakazany, bo żyje w nim wiele groźnych stworzeń i dlatego uczniom nie pozwalają tam wchodzić, choć niektórzy oczywiście to robią – wyjaśniła, a kącik jej ust lekko drgnął. Sama też to kiedyś zrobiła, z czystej ciekawości, ale nie starczyło jej odwagi by wejść na tyle daleko, aby stracić z oczy błonia. Miała dość zdrowego rozsądku by nie próbować wejść tam, gdzie naprawdę mogła znaleźć coś niebezpiecznego, bo już w szkole była świadoma swoich niskich umiejętności z zakresu uroków i magii obronnej. Ale była pewna, że wielu młodych Gryfonów nie miało podobnych lęków. Heath też sprawiał wrażenie materiału na przyszłego Gryfona.
Nagle jednak usłyszała trzask i jeden ze znajdujących się w pobliżu szpargałów nagle wybuchł, rozsiewając wokół odłamki.
- Wszystko w porządku? – zapytała, upewniając się, czy nic mu się przy tym nie stało. Może to przejaw anomalii wokół chłopca? Charlie nie chciała jednak, by to ją ktoś posądził o demolowanie biblioteki Macmillanów. Zresztą i tak niestety musiała się zbierać, choć z chłopcem rozmawiało się całkiem miło, wydawał się rezolutny i bystry. Może jeszcze kiedyś się spotkają, gdy będzie odwiedzać Anthony’ego... O ile Macmillan będzie sobie życzył jej kolejnych wizyt, kiedy już przestanie potrzebować eliksirów.
- Muszę już iść, Heath – powiedziała. – Może jeszcze kiedyś się tu pojawię, jeśli twój wujek mnie zaprosi. Więc... do widzenia.
Posłała mu przyjazny uśmiech, po czym opuściła bibliotekę, a później dworek Macmillanów.

| zt.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Biblioteka [odnośnik]10.07.19 9:03
Na pewno zdobycie eliksiru nie było takie proste, ale Heath pewnie spróbuje położyć swoje łapki na jakiś specyfikach znajdujących się w posiadłości. Oczywiście, że bez wiedzy dorosłych. W końcu skoro ma mieć miksturę dzięki której będzie mógł się wtopić w tło to nikt nie powinien o niej wiedzieć, prawda? No, ale to był plan na bliżej nieokreśloną przyszłość, a do tego istniało całkiem duże prawdopodobieństwo, że mały Macmillan zwyczajnie sobie o nim zapomni. Chyba tak nawet byłoby lepiej, a na pewno bezpieczniej dla samego zainteresowanego jak i jego otoczenia.
-Może…- zgodził się bez większego przekonania. Sama wizja tego, że nie będzie mógł latać codziennie mu się nie podobała. Chociaż w sumie to i tak trochę lepiej niż nie latanie w ogóle. Może jakoś przetrwa ten jeden rok. Swoją drogą te tajemne przejścia mogą nieco umilić oczekiwanie na drugi rok. -To jest ich aż tyle? - zdziwił się tylko, a w myślach odnotował, że musi koniecznie podpytać swojego tatę i Anthony’ego i może jeszcze Gwen do kompletu albo i Artura też, jakie znają przejścia w Hogwarcie. Może uda mu się poznać wszystkie z nich? To by było coś. - To dziwne, że akurat przy szkole jest taki las z niebezpiecznymi stworzeniami - mruknął tylko, ale nie domagał się dalszych wyjaśnień od Charlene. Bo w sumie to było dziwne, ale z drugiej strony… ciekawe co tam żyło. Pewnie kiedyś Heath wybierze się na nielegalną wycieczkę, żeby przekonać się samemu, ale do tego długa droga. Jeszcze parę lat minie zanim będzie mógł pójść do szkoły dla czarodziejów. Poza tym nie było jeszcze do końca wiadomo czy na sto procent trafi do Hogwartu, zawsze mogli go wysłać do Beauxbatons, prawda?
Chłopiec podskoczył w miejscu gdy rozległ się trzask pękającego bibelotu. Chyba nigdy się nie przyzwyczai to tych anomalii -Wszystko w porządku- potwierdził czarownicy. Mieli szczęście, że odłamki ich ominęły. -Uhm, jasne. Do zobaczenia!- pożegnał się z kobietą i ruszył siać zamęt w innej części posiadłości

|zt
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Biblioteka [odnośnik]10.07.19 9:03
The member 'Heath Macmillan' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Biblioteka - Page 3 N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biblioteka - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Biblioteka [odnośnik]20.07.19 17:02
28 Grudnia

Heath przez ostatnie dni, te tuż przed Gwiazdką dostawał istnego kociokwiku. W ogóle nie dało się nad nim zapanować, a gdy próbowano go włączać w jakieś przygotowania… to niestety nie kończyło się to najlepiej. Po niechcąco podpalonej choince wszyscy domownicy już pilnowali, żeby chłopiec do niczego się nie zabierał, tak żeby przypadkiem nic się więcej nie stało. Mieli dość wrażeń z anomaliami, nie potrzeba im jeszcze do tego psot żywiołowego pięciolatka. Dopiero po samych świętach Heath się uspokoił. Ekscytacja minęła, a ostatnie dni dały mu tyle wrażeń, że nawet on musiał ochłonąć. Jego opiekunki były całkiem zadowolone z tego stanu rzeczy, bo przynajmniej nie musiały za nim ciągle ganiać.
Mały Macmillan właśnie spędzał swój czas w bibliotece, co było dość niezwykłe jak na niego. Tym razem jednak, dla odmiany, zamiast siać zamęt między półkami i straszyć innych czarodziejów albo zrobić sobie tor przeszkód między regałami i latać na dziecięcej miotełce, mały lord grzecznie siedział sobie w fotelu przy jednym z okien i przeglądał książkę związaną z, a jakże, quidditchem. Tekstu raczej nie czytał, przynajmniej tych dłuższych akapitów, ograniczył się do samych zdjęć i podpisów pod nimi. Skąd takie zainteresowanie książką? Tej jeszcze nie znał, a przynajmniej nie znał na pamięć. No i wiadomo. Wszystko co było związane z quidditchem było ciekawe. Może to była metoda na chwile spokoju? Wynajdywać co i rusz nową pozycję związaną z tym konkretnym sportem czarodziejów? Chociaż dzień się ledwie zaczął. Zobaczymy co będzie później.
Lekturę dopiero przerwało mu dziwne zjawisko za oknem. Niby zaczęło padać, ale jakoś tak było za jasno. Heath zaciekawiony wyjrzał przez okno i… dostrzegł jakiś błękitny poblask. Był już gotów, gnany ciekawością, wybiec z posiadłości, żeby zobaczyć co to takiego, gdy jeden z odłamków lodu wylądował na parapecie.
Mały Macmillan nie zastanawiał się długo tylko ku oburzeniu swojej guwernantki wskoczył na fotel i otworzył okno, a potem zręcznie chwycił interesujący go obiekt w swoje łapki, żeby obejrzeć go z bliska. Ciekawe co to było…
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Biblioteka [odnośnik]03.03.20 23:21
| 18.04

To, że znowu przybywała do posiadłości Macmillanów, nie bacząc na swoje często sprzeczne odczucia, chyba zakrawało na pewien masochizm. Widok Anthony’ego budził jednocześnie radość, ale i ból. Zdawała sobie sprawę z tego, że pokochała mężczyznę, który nigdy nie wybierze jej. A odkąd niespełna trzy tygodnie temu przyznała to na głos w obecności Susanne, to wszystko jakby nabrało większej namacalności. Większej niż przedtem w każdym razie, zupełnie jakby rzeczywiście słowa wypowiedziane nabierały mocy. A uczucie nadal nie ulotniło się z jej głowy mimo okropności, jakich dostarczyły ostatnie tygodnie. Mimo utraty siostry, pracy oraz świadomości przerażających wydarzeń w Londynie, Anthony Macmillan nadal często gościł w jej myślach, a nawet w snach.
Gdy aportowała się na ścieżce wiodącej do dworku była nieco zestresowana, ale i nie mogła doczekać się momentu ujrzenia mężczyzny, do którego biło jej głupie serce, ślepe i głuche na podszepty rozumu. Kiedyś podobne sprawy wydawały jej się abstrakcją i nie potrafiła zrozumieć, kiedy jej koleżanki opowiadały jej o podobnych doznaniach. Nie dowierzała, że rozsądnie myśląca osoba może coś takiego przeżywać, a tu jednak coś trafiło i ją. Kilka lat później niż sporą część rówieśnic, ale jednak.
Pamiętała ich poprzednie spotkanie, jeszcze przed wydarzeniami w Londynie, przed pogrzebem Very. Wiedziała, że jej to wtedy pomogło, że to właśnie Macmillan zmotywował ją do tego, by spróbowała się zmierzyć z tym, co przeżywała zamiast uciekać od trosk w ciało kota. Mimo całego bólu i wiedzy o tym, że jej serce niedługo zostanie strzaskane na malutkie kawałeczki, kiedy Anthony nałoży obrączkę na palec Rii, i tak chciała się z nim spotkać. Poza tym obiecywała mu eliksiralną pomoc i słowa zamierzała dotrzymywać, nawet wtedy, kiedy Macmillan się ożeni. Zależało jej na jego szczęściu, a także na bezpieczeństwie. Nie potrafiłaby mu odmówić pomocy. Nie potrafiła jej odmawiać nikomu, kogo lubiła.
W dworku zaprowadzono ją do biblioteki, gdzie miała oczekiwać na przyjście Anthony’ego. Już tu kiedyś była, zajrzawszy z ciekawości podczas jednej z wcześniejszych wizyt u Macmillanów; wtedy też po raz pierwszy spotkała małego Heatha, który wpadł na nią na dziecinnej miotełce. Przysiadła przy stoliku, poprawiając dłońmi materiał sukienki, której przydałoby się zwężenie w talii, bo była zauważalnie zbyt luźna jak na jej wymizerowaną stresami i troskami sylwetkę. Rzucał się w oczy też fakt, że od momentu dowiedzenia się o śmierci Very wybierała ciemniejsze, bardziej ponure kolory. Jasne barwy i kwieciste wzory chwilowo odeszły w niepamięć. Sukienka Charlie była ciemnoszara, prawie czarna, co tylko potęgowało jej niezdrową bladość i chudość.
Ale na widok Anthony’ego jej serce zaczęło bić szybciej. Spojrzenie przesunęło się po drogiej jej twarzy w nadziei, że nie odnajdzie na niej podobnych oznak mizerności i trosk co na własnej. On też swoje przeszedł.
- Anthony – przywitała go ciepło, jednocześnie mając nadzieję, że Macmillan nigdy się nie domyśli, że czuła do niego coś więcej niż ciepłe koleżeństwo. Ufała Susanne, że ta nikomu nie powie, ale czy mogła ufać swoim beznadziejnym umiejętnościom aktorskim? Starała się ze wszystkich sił, aby się nie zarumienić. – Jak się czujesz? Potrzebujesz jakiegoś konkretnego eliksiru? Zabrałam z domu trochę, ale jeśli się okaże, że czegoś nie mam, wyślę sową. Mieszkam teraz znacznie bliżej, więc i Moly nie będzie mieć do pokonania dalekiej odległości.
Teraz mieszkała już w Kornwalii. Nie w rodzinnym Tinworth, bo ze względów bezpieczeństwa wolała zachować pewien dystans od rodziców, co by nie sprowadzić na ich głowy zagrożenia, gdyby ktoś kiedyś dowiedział się o tym, że pomagała Zakonowi Feniksa, ale była przynajmniej blisko terenów, w których się wychowała. W pobliżu rodziców, ale też nie za blisko. Musiała być przezorna i ostrożna.
- Jak zapewniałam w listach, mimo trudności, które przeżyłam, nadal pomagam Zakonowi i pomogę i tobie – dodała cichutko, chcąc, żeby to wiedział. Mimo strachu i chęci ucieczki od niebezpieczeństwa, ostatecznie ani nie rzuciła się z klifu, ani nie uciekła za granicę. Została, nadal resztkami sił trzymając się nadziei, że będzie lepiej, chociaż jej stan psychiczny pozostawał daleki od idealnego. Czasem wieczorami złośliwy głosik w głowie nadal próbował kusić wizją skoku z klifu (którego dwa tygodnie temu omal nie wcieliła w życie), przypominając wszystkie straty i nieszczęścia, a także przerażające wizje tego, co może się z nią stać, gdyby tak ktoś ją zaatakował. Myślami, które dopadały ją najczęściej była śmierć Very, niebezpieczeństwo, wojna, pleniąca się czarna magia, niepewność jutra, utrata ukochanej pracy, i nawet to nieszczęsne złamane serce. Ale potem przypominała sobie, że wciąż miała dla kogo żyć, bo nadal miała rodziców, i mogła pomagać Zakonnikom, nawet jeśli wciąż zamierzała trzymać się możliwie daleko od walki i innych prawdziwie niebezpiecznych działań. Już i tak wzięła na siebie naprawdę wysokie ryzyko jak na nią i jak na zachowawczą naturę Leightonów, którzy przez wieki raczej unikali angażowania się w politykę czy konflikty, żyjąc swoim życiem i oddając się bez reszty swoim naukowym zamiłowaniom. Ale nie mogłaby ani samodzielnie pozbawić się życia, ani uciec za granicę, zostawiając bliskich i przyjaciół bez pomocy. I jak mogłaby też porzucić potrzebujących w Oazie? Anthony miał rację wtedy, te trzy tygodnie temu, nie mogła zawsze tylko uciekać przed wszystkim, co trudne.
Znowu spojrzała na Anthony’ego, czekając aż mężczyzna przemówi i powie, w czym potrzebował jej pomocy.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Biblioteka [odnośnik]04.03.20 14:38

18.04.1957 r.

Wiedział, że jedną z niewielu osób, którym mógł zaufać w kwestii eliksirów była właśnie wybitna w tej dziedzinie Charlene Leighton. Była też po prostu miłą, dobrą, uczynną, delikatną i niewinną kobietą, którą po prostu zadziwiał. Czy jednak miał prawo prosić ją po raz kolejny o pomoc, szczególnie w tak ciężkim dla niej czasie? Nie, zapewne nie. Być może robił błąd i nawet siebie za to ganił. Nie prosił jej jednak o przyjście do posiadłości tylko ze względu na swoje problemy i potrzebę eliksiru. Chciał przede wszystkim sprawdzić jak radziła sobie ze stratą siostry; upewnić się, że pomimo ogromnego smutku jakoś sobie radziła; wesprzeć ją w tym wyjątkowo ciężkim dla niej okresie. Martwił się o nią. Zwyczajnie, po ludzku się martwił. Nawet jeżeli zabił wiele osób tego jednego dnia to wciąż miał uczucia. Nie stał się nagle kamieniem odpornym na cudzą krzywdę. Z kolei włóczęga panny Leighton jako kot tych kilka tygodni temu była czymś, co był w stanie rozumieć, ale takie zachowanie wyraźnie go zaniepokoiło. A on, z całą pewnością, rozumiał jej stratę. Wiele osób rozumiało ją stratę i odczuło ją w podobny sposób jak ona sama. Gdyby tylko nie przynosił jej jeszcze więcej bólu swoją obecnością… wtedy być może nie próbowałby się z nią kontaktować. Dla jej dobra. Jej, a kto wie czy i dla niego samego i jego sumienia także. Był jednak nieświadomy jej uczuć, myślał że traktowała go tak samo, jak on ją. Dla niego była niczym niewinna siostra, której nigdy nie posiadał. Niemalże jak jego ukochane kuzynki, które snuły się po korytarzach rezydencji. Być może dlatego czuł się tak nieprzyjemnie z tym, że za pierwszym razem Kupidynek próbował złączyć przy pomocy amortencji akurat ich.
Tego dnia czekał na wiadomość o spodziewanym gościu od skrzata ze zniecierpliwieniem. W listach panna Leighton brzmiała na rozczarowaną, wyraźnie przygnębioną, a sytuacja w Londynie zdecydowanie nie poprawiła jej samopoczucia. Strata pracy na pewno nie była dla niej czymś przyjemnym, szczególnie kiedy wiedział jak bardzo zależało jej na niej zależało. Przeklęty Malfoy, przeklęty! Anthony niemalże pędził przez korytarze, żeby spotkać swoją drogą przyjaciółkę w bibliotece. Pędził, bo chciał ją zobaczyć i zwyczajnie pocieszyć na tyle, na ile potrafił. Jednak kiedy tylko stanął w drzwiach, stanął niczym spetryfikowany. Jej widok wydawał się dziwnie przerażający, szczególnie ta niepasująca do niej suknia, kolor który doskonale poznawał… bladość. Prawdopodobnie obydwoje wymieniali się tym samym badawczym spojrzeniem, którego nie oczekiwali.
Na dźwięk swojego głosu, jego twarz przybrała jednak łagodniejszego wyrazu, pojawił się skromny, ale przyjemny uśmiech.
Droga Charlene – zbliżył się do niej, by chwycić ją za ramiona w geście powitania i dodania jej otuchy. Ucałował także jej oba poliki, jak gdyby byli rodziną, a nie dwójką zupełnie obcych osób. Gdyby nie ona i Ria, zapewne by zwariował. Panna Leighton wspierała go przy pomocy leczenia, Ria duchowo. Ale i blondwłosej przyjaciółce mógł się zwierzyć z części problemów i liczył na to (co zresztą ta udowodniła), że ona traktowała go podobnie. – Zostawmy na chwilę eliksiry, powiedz mi jak się czujesz – zaproponował. O pracy i obowiązkach wobec Zakonu porozmawiają za chwilę, teraz najważniejsze było to jak się czuła. – Przynieś nam karafkę i herbatę, proszę cię – zwrócił się w stronę skrzata, który cierpliwie czekał na polecenie, ale po jego otrzymaniu zniknął. – Cieszę się, że przeprowadziłaś się do Kornwalii, tu jest bezpieczniej. A i na pewno, choć utrata pracy w Mungu jest dla ciebie bolesna, może jednak jest w tym coś dobrego. Na pewno to, że mamy ze sobą wspaniałego alchemika, który z całą pewnością jeszcze się zasłuży i wpisze do kart słabo mi znanej historii naszego magicznego świata. No i zawsze jest bliżej do zapewnienia tobie potrzebnej ochrony.
Bił od niego długo niewidziany optymizm. Być może z powodu nadchodzącego ślubu, być może dlatego, że przez ostatnie pół roku miał sporo czasu, by przemyśleć wszystko i ustalić jakie były jego wartości i cele. Czego chciał, czego nie chciał. Wiedział poza tym, że przyjaciół należało wspierać, Charlene należało wspierać. Musiała być silna, a ktoś powinien dodać jej otuchy i być może pokazać jej, że pomimo wszystkich tych okropnych sytuacji istniała możliwość, że „jutro” zastaną lepszy dzień. Być może nie był najlepszą osobą. Być może był kiepski we wspieraniu innych, ale próbował.
A ja zapewniałem, że też go wspomogę. Chciałem przekazać tobie kilka składników, które udało mi się zdobyć. Widziałem, że szukałaś kwiatu paproci, rogu garboroga i żądła mantykory – poinformował, kiedy jednak postanowiła się trzymać tematu Zakonu.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biblioteka - Page 3 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Biblioteka [odnośnik]04.03.20 19:49
Było jej ciężko, ale bycie samą z myślami jej nie sprzyjało. W stanie przedłużającej się samotności w jej głowie częściej pojawiały się złe myśli. Źle znosiła osamotnienie, a po utracie Very zwyczajnie brakowało jej wsparcia bliskich osób. Niestety spora część rodziny nie miała dla niej czasu; zajęci własnymi problemami i/lub zbawianiem świata zdawali się nie dostrzegać cierpienia Charlie, a także targających nią wątpliwości. Więcej tego wsparcia okazywali jej przyjaciele i znajomi niż osoby, z którymi łączyły ją więzy krwi.
Ciężko też było jej mieszkać samej, chyba nie była do tego stworzona, ale z konieczności znosiła ten stan rzeczy, skoro Vera nie żyła, a rodzice bezpieczniejsi byli wtedy, kiedy nie mieszkała pod tym samym dachem. Musiało jej wystarczyć towarzystwo kotów, sowy i pufka, a także własnych gorzkich, uporczywych myśli. Jej świat w pewnym sensie się zawalił, bo straciła nie tylko najbliższą osobę, jaką miała, ale także poczucie bezpieczeństwa, stabilizację, ukochaną pracę i powołanie, jakim było pomaganie potrzebującym.
Nie wiedziała, co myślał o niej Macmillan i jak ją postrzegał. Czasem była tego ciekawa – co takiego działo się pod jego płową czupryną? Miała problem określić to, co działo się w jej własnej głowie, a co dopiero w cudzej, ale wydawało jej się, że to, co czuła, to właśnie stan zakochania. Na jej nieszczęście padło na kogoś, kto miał niedługo wyjść za inną. Wkrótce w tym domu miała zamieszkać Ria i to do niej Anthony będzie kierował czułe spojrzenia i słowa.
Nie zjednał jej przystojnością ani bogactwami, których nie pragnęła i nie przywiązywała do nich wagi. Wolałaby nawet, żeby Macmillan był zwykłym czarodziejem bez tytułu, bo wtedy pewnie wszystko byłoby prostsze. Uczucia obudziły się w niej pod wpływem wspólnie przeżywanych doświadczeń, no i było w nim coś takiego, co ją do niego przyciągało. Nie ulegało wątpliwości, że chyba ciągnęło ją do właśnie takich ludzi – z bagażem doświadczeń, złamanych przez życie i próbujących wyjść na prostą i zadośćuczynić dawnym błędom. Anthony jawił jej się jako mężczyzna ciepły, miły ale i smutny.
Jej serce zabiło szybciej na jego widok, jednocześnie poczuła ulgę, widząc go zdrowego. I choć (jak niemal każdy) zdawał się przeżywać swoje troski, nie wyglądał na tak znękanego i sponiewieranego jak jesienią, w tygodniach bezpośrednio po Stonehenge.
Pozwoliła, by chwycił ją za ramiona i ucałował ją w policzki, choć miała wrażenie, jakby skóra w miejscach, których dotknęły jego usta zaczęła płonąć. Gdzieś bardzo głęboko w środku zrodziło się pragnienie by przekonać się, jak by się czuła, gdyby pocałował ją w usta, ale wiedziała, że do tego nigdy nie dojdzie. Jej uczucia do Anthony’ego były platoniczne i nieodwzajemnione, takie musiały pozostać, bo Charlie nigdy nie chciałaby stanąć na drodze jego szczęścia z Rią ani być przyczyną utraty więzi rodzinnych. Zależało jej na jego szczęściu bardziej niż na własnym.
Odezwała się dopiero po chwili, przywołując na twarz uśmiech.
- Bez Very już nie było sensu tam mieszkać, ten dom był zbyt pełen wspomnień, poza tym... To Kornwalia, a nie Londyn jest moim prawdziwym domem. I dobrze zrobiłam, że zdążyłam w porę przenieść swoje rzeczy do rodziców, bo nie wiem, czy byłabym wśród żywych, gdybym została w Londynie choć jeden dzień dłużej... – wzdrygnęła się. Ale taka była prawda, gdyby zło wkradło się i na Lavender Hill, jej jedyną szansą byłaby ucieczka w kociej postaci. A gdyby tak nie zdążyła? Cóż, wtedy zapewne byłaby martwa. Dlatego dobrze się stało, że Sue odwiedziła ją przedostatniego dnia marca i zmotywowała ją do tego, by od razu wcielić w życie postanowienie przeprowadzki i nie czekać kolejne dni na lepszy nastrój.
Podejrzewała, że duża część Zakonników ruszyła do walki i ratowania mieszkańców, podczas gdy ona wtedy już siedziała bezpiecznie w Kornwalii i dowiedziała się o wszystkim dopiero następnego dnia. Ale nawet gdyby była wtedy w Londynie, nie miałaby odwagi, by złapać za różdżkę, gdyby zagrożenie było blisko, a sama próbowałaby uciekać.
- Miejmy nadzieję, że Kornwalia pozostanie bezpieczna. Wolałabym nie musieć uciekać za granicę, ale na pewno będę namawiać do tego rodziców. – Jej matka, w stanie głębokiej depresji i załamania nerwowego, nie byłaby w stanie się obronić. Prawdopodobnie nawet nie próbowałaby tego zrobić, a poddałaby się, licząc na jak najszybsze dołączenie do zmarłych córek. To, że jeszcze nie odebrała sobie życia, zawdzięczała chyba tylko temu, że ojciec rzucił pracę w ministerstwie i został z nią, pilnując jej dwadzieścia cztery godziny na dobę. – Nie mieszkam z nimi dla ich dobra. Kupiłam malutki domek niedaleko St. Ives i planuję dobrze go zabezpieczyć.
Musiała zadbać o zabezpieczenia i pułapki. Na to dawno temu wyczulała ją już Vera. Do tej pory to starsza z sióstr dbała o tego typu sprawy dzięki bardzo dobrej znajomości magii obronnej, ale i Charlie, mimo całkowitego braku talentów bitewnych, miała inne umiejętności, którymi mogła sobie pomóc w ukrywaniu się.
- Niewykluczone, że będę pomagać Alexandrowi w lecznicy, którą planuje stworzyć. W najbliższych dniach udam się tam, by z nim porozmawiać i zobaczyć, jak to wszystko będzie działać – dodała po chwili. Póki co nadal nie podjęła ostatecznej decyzji, ale potrzebowała czegoś, co zapełni w jej sercu dziurę pozostawioną przez konieczność porzucenia Munga. – Kochałam tę pracę i możliwość pomagania innym, i tak bardzo cieszyłam się z awansu. Ale myślę, że Mung już nie przypomina miejsca, które znałam. Teraz pewnie mogą się tam leczyć tylko czarodzieje o udokumentowanym pochodzeniu. Ci, którzy nie musieli bać się podejść do rejestracji. – Skrzywiła się na samą myśl o tak krzywdzącym szufladkowaniu. Ona zawsze w swojej pracy traktowała wszystkich równo, nie wartościowała nikogo na podstawie krwi.
- Byłeś w Londynie w ostatnim czasie? – zapytała nagle, choć z pewną troską; zdawała sobie sprawę, że Macmillan był rozpoznawalny i mógł być na celowniku, dlatego wolałaby, by niepotrzebnie nie kusił losu. Niemniej jednak teraz, gdy tak mu się przyglądała, wydawał się być w dobrym nastroju. Jego optymizm pozytywnie działał i na nią mimo trudnych tematów rozmowy. I radość z jego widoku i słuchania jego głosu przeważała nad bólem, żalem i tęsknotą.
- Tak, na pewno bardzo by mi się przydały te składniki – ucieszyła się na wzmiankę o ingrediencjach. Warzenie eliksirów nadal było czymś, co poprawiało jej nastrój. – Za jakiś miesiąc dojrzeją dwie fiolki Felix Felicis, które udało mi się uwarzyć w zimie, ale muszę przygotować więcej. Żadnej z nich nie mam więc w swojej torbie, ale mogę cię wesprzeć inaczej, zależnie od tego, co potrzebujesz. I... jak tam się mają sprawy z dawkowaniem tych leczniczych? Czy ktoś już wytłumaczył ci, jak to robić samodzielnie, bez pomocy?
Martwiło ją to, że Anthony nie potrafił odmierzyć sobie sam nawet dawki eliksiru uspokajającego, nie mówiąc o trudniejszych. Próbując się podleczyć podczas jakiejś walki prawdopodobnie zaszkodziłby sobie zamiast pomóc. Co prawda Charlie też dawkowanie Wiggenu wolała pozostawiać w rękach uzdrowicieli, ale jako alchemik specjalizujący się w miksturach leczniczych musiała znać podstawy anatomii i dawkowania tych powszechniejszych środków.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Biblioteka [odnośnik]06.03.20 12:11
Poczuł ulgę, kiedy zobaczył na jej twarzy uśmiech. Rozumiał, że zapewne nawet teraz nie było jej do śmiechu, ani do szczęścia, ale cieszył się, że był w stanie sprawić, że na jej twarzy pojawiła się choć odrobina radości. Był zadowolony, że to właśnie Kornwalią nazwała swoim domem. Mała duma spowodowana tym, że mimo wszystko Macmillanowie byli lordami tegoż hrabstwa. Tym większą dumę przynosił mu fakt, że czuł to ze strony swojej przyjaciółki.
Dobrze, że zrobiłaś to na czas – stwierdził. Dobrze, że wyszła z Londynu na czas. Strach pomyśleć, co by było, gdyby tego nie zrobiła. On sam ruszył wtedy do ratowania, wcześniej dostając patronusa jako wezwanie na pomoc. Sytuacja w Anglii była obecnie trudna i skomplikowana. Sytuacja w Londynie tym bardziej. – Miejmy nadzieję, jesteśmy na samym końcu Anglii. Choć byłoby nam zapewne łatwiej, gdybyśmy byli bliżej Szkocji – westchnął ciężko. Ich położenie było na tę chwilę dobre, ale z całą pewnością mieliby większe możliwości, gdyby byli połączeni z klanami z północy. – Postaraj się o ewentualną możliwość ich wyjazdu. Sam spróbuję coś zdziałać – zapewnił ją. Wierzył w to, że Kornwalia da radę, ale gdyby nie dała, lepiej byłoby dla jej rodziców, gdyby zwyczajnie zniknęli. On zawsze mógł spróbować, jak z Vincentem kiedyś, zapewnić im transport przez Kanał. Cieszył się, że podjęła środki ostrożności i nie mieszkała z nimi. Było jednak w jej słowach coś smutnego i był to fakt, że i ona chciała uciekać. – Charlene, ty jesteś nam potrzebna tutaj, na miejscu. Nikt nie da cię skrzywdzić , a na pewno ja nie dam – przypomniał jej. Zakon jej na pewno potrzebował. Nie tylko ze względu na eliksiry, ale też ze względu choćby na wsparcie emocjonalne. – Dałaś sobie radę z bandytami w porcie, kiedy ja nie mogłem się skupić na zaklęciach. Sama mogłabyś dać popalić tym przeklętym czarnoksiężnikom – dodał szeptem, pamiętając że w każdej chwili ktoś mógłby wejść do pomieszczenia.
Ucieszył się więc, gdy wspomniała o pomocy Alexandrowi. Taką chciał ją słyszeć, zwartą i gotową do akcji. Właśnie taka postawa była dla niego godna podziwu. Kiwnął głową, potwierdzając jej, że to z całą pewnością był dobry pomysł. Stracili Munga, potrzebowali własnej lecznicy. Rozumiał, że ubolewała nad stratą pracy. Kto wie jednak co przynosi los. Może właśnie ten epizod otworzy jej nowe drogi po wojnie. Może właśnie pomagając Alexandrowi miała większe możliwości niż dotychczas. No i w końcu wyzwoliła się spod władzy Blacka, któremu z całą pewnością nie można było ufać.
Mung kiedyś wróci do swojej dawnej świetności – zapewnił ją. – Miejmy taką nadzieję.
Na jej pytanie o pobyt w Londynie w ostatnim czasie uśmiechnął się. Jednak grymas miał w sobie coś z nieprzyjemnego przyznania się do „winy”. Kiwnął głową.
Opiekunka syna mojego kuzyna, Heatha, była w niebezpieczeństwie – wyjaśnił jedynie. – Niepotrzebnie w ogóle stoimy, proszę cię, usiądź – wskazał jej miejsce w fotelu. Sam usiadł na drugim. W tym czasie pojawił się skrzat z herbatą i karafką. Sam wybrał szklankę, do której następnie nalał ognistej. Zawahał się jedynie przy drugiej szklance i spojrzał na pannę Leighton wyczekująco. Nie wiedział czy chciała czegoś mocniejszego, czy może wolałaby wypić tylko herbatę. – W takim razie, składniki się na pewno tobie przydadzą. – Pokręcił głową przecząco, kiedy usłyszał pytanie dotyczące dawkowania. Nie, nikt go nie nauczył. – Nie. Niestety. Nie miałem nawet czasu – przyznał się.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biblioteka - Page 3 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Biblioteka [odnośnik]06.03.20 14:49
Anthony dobrze na nią działał. Może dlatego tak szybko go polubiła – bo przy nim czuła się po prostu dobrze. Biła od niego aura sympatyczności i dobroduszności, od początku wydawał jej się przyzwoitym facetem, a tlący się w nim smutek przyciągał ją tym mocniej, bo podświadomie czuła potrzebę wspierania go.
Nie wiadomo, czy w Szkocji byliby bezpieczniejsi, w końcu i tam mogli się teleportować ich wrogowie. Jeśli konflikt będzie narastać, to pewnego dnia może nawet za granicą nie będzie bezpiecznie. Ale i tak czułaby się lepiej, gdyby jej rodzice wyjechali. Jej ojciec miał chyba jakichś dalekich krewnych, którzy osiedlili się na kontynencie, może oni mogliby mu pomóc w znalezieniu dobrej kryjówki. Wtedy, jeśli zostałaby w Anglii, nie mogłaby ich odwiedzać, ale przynajmniej wiedziałaby, że żyją i nikt nie skrzywdzi ich z powodu jej przynależności do Zakonu.
- Wiem, że jestem potrzebna i tylko dlatego wciąż tu jestem, ale... zwyczajnie boję się tego, co się dzieje – powiedziała. Gdyby nie poczucie misji i to, że naprawdę zależało jej na dobru Zakonników oraz ludzi, którym pomagali, już nie byłoby jej w Anglii, a siedziałaby w jakimś innym kraju, ucząc się tamtejszego języka i planując podjęcie pracy w tamtejszym odpowiedniku Munga.
- Wtedy było inaczej, Anthony. Oni byli mugolami, a i ja wtedy jeszcze nie czułam takiego lęku, jaki czuję teraz – przyznała. W tamtym momencie chyba była odważniejsza, bo i nie czuła się zagrożona w takim stopniu jak teraz, nawet mimo anomalii. No i miała dużo większą szansę obrony przez paroma mugolami niż przed czarnoksiężnikami. Zresztą dopiero później dowiedziała się od Macmillana, jak niebezpieczne były przedmioty, którymi posługiwali się mugole, bo w momencie, kiedy wyciągnęła różdżkę i pozmieniała ich w króliki, jeszcze tego nie wiedziała. – Na początku, w pierwszych miesiącach bycia w Zakonie, traktowałam to... no cóż, jako zabawę w zbawianie świata i realizowanie swoich altruistycznych zapędów. Nie wiedziałam, że sytuacja rozwinie się w taki sposób. Pewnie nikt wtedy nie wiedział. Gdy dołączałam do organizacji, niemal równy rok temu, Zakon był po prostu grupką przyjaciół złączonych tolerancyjnymi poglądami i chęcią naprawiania świata. – Jak ten czas szybko leciał! Rzeczywiście teraz, w kwietniu, mijał rok, odkąd ktoś powiedział jej o Zakonie. Ale zdawała sobie sprawę, że gdyby wtedy wiedziała, jak to będzie wyglądać, pewnie by się wycofała i zgodziła się na wymazanie pamięci. No, ale wtedy nikt nie mógł tego przewidzieć. Teraz w Zakonie robiło się dla niej po prostu zbyt poważnie i niebezpiecznie, ale poczucie obowiązku nie pozwalało jej odejść i uciec za granicę. – Nie potrafię walczyć z czarnoksiężnikami. Ledwie umiem rzucić zwykłe protego, o maximie nie wspominając. Moje uroki są żałosne. Nie daję sobie dużych szans na przeżycie i w sytuacji zagrożenia jedyną swoją szansę widzę w przemianie w kota i ucieczce. Na transmutacji akurat znam się całkiem nieźle, ale ona mnie nie obroni, gdy w moją stronę będzie mknąć zaklęcie niewybaczalne lub inne paskudztwo.
Animagia, choć uczyła się jej z zupełnie innych pobudek, nie śniąc wtedy, że dożyje kolejnej wojny, mogła jej się w obecnych czasach bardzo przydać, może nawet ocalić jej życie. Biorąc pod uwagę niemal całkowity brak umiejętności bitewnych preferowała właśnie ucieczkę przed niebezpieczeństwem. Podczas sylwestra w Dolinie Godryka także wybrała właśnie taką opcję. Nie została walczyć, jak niektórzy inni Zakonnicy, a uciekała razem z tłumem. Czuła potem wyrzuty sumienia, ale to nakazywał jej instynkt. Ucieczka, nie walka.
Zamierzała porozmawiać z Alexem i spróbować opcji z pracą dla jego lecznicy. Nie wiedziała, jak będzie to wyglądać i czy w ogóle ktoś będzie korzystać z ich usług, niemniej jednak praca w domu, tylko dla znajomych, nie byłaby dla niej w pełni satysfakcjonująca. Brakowało jej Munga, bardzo tęskniła nawet za obskurnymi pracowniami i korytarzami, ale jej eliksiry pewnie leczyłyby co najwyżej popleczników obecnego ładu, nie niewinnych, dobrych ludzi.
- Też bym tego chciała. Myślę, że nie tylko ja, bo podejrzewam, że nie jestem jedyną osobą, która zrezygnowała z pracy z powodu tych... zmian. – Wiedziała o Alexie, a możliwe, że i inni dobrzy ludzie woleli to miejsce opuścić, szczególnie ci o nieczystej krwi. Pewnie podobnie było z ministerstwem. Jej ojciec także nie wrócił do pracy od dnia dowiedzenia się o śmierci Very, został w domu, opiekując się żoną w ciężkiej depresji.
- Poznałam Heatha, gdy tu byłam w listopadzie – rzekła, choć nie wspomniała o incydencie z miotełką. – Jak się miewa? Mam nadzieję, że jego opiekunka też ma się dobrze. – Nie wiedziała, że jest to osoba, którą sama też znała.
Usiadła w fotelu, który wskazał jej Anthony i poprosiła o herbatę. Choć może trochę ognistej też by jej dobrze zrobiło na wypalenie smutków.
- Chętnie je przyjmę i zrobię z nich użytek – zapewniła, ożywiając się. Myśl o tym, że mogłaby się podzielić z Macmillanem swoją wiedzą, poprawiła jej humor, bo lubiła dzielić się tym, co sama wiedziała. Może nie była uzdrowicielką i nie znała zaawansowanej anatomii, ale do dawkowania podstawowych eliksirów leczniczych wystarczy to, co potrafiła. Nie potrzebowali żadnych skomplikowanych zawiłości. – A co do dawkowania, to co ty na to, bym udzieliła ci kilku wskazówek teraz? Choć na sam początek, powiedz mi, ile w ogóle wiesz o budowie ludzkiego organizmu? Muszę wiedzieć, od czego zacząć objaśnianie ci tych kwestii. Nie znając fundamentalnych podstaw anatomii mógłbyś sobie zrobić poważną krzywdę. – W Hogwarcie tego nie uczono. Ona poznała podstawy anatomii dzięki kursowi w Mungu, gdzie adeptom alchemii wyłożono też najważniejsze informacje dotyczące funkcjonowania ludzkiego organizmu, jako że uczyli się tam warzyć eliksiry lecznicze. Lecz ktoś, kto nie odebrał takich nauk, mógł nie mieć odpowiedniej wiedzy. – Masz tu może jakiś podręcznik anatomii? – spytała jeszcze, rozglądając się. Podejrzewała, że skoro Macmillanowie mieli bibliotekę wydzieloną jako osobne pomieszczenie, to na pewno musiała tu być i jakaś książka o anatomii. W końcu jeśli wielu z nich grało w quidditcha, musieli wiedzieć, jak radzić sobie z urazami odnoszonymi podczas gry.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Biblioteka [odnośnik]14.03.20 21:51
Poprzez Szkocję myślał o klanach, z którymi kiedyś Macmillanowie ponoć byli związani. Chciał zwyczajnie wierzyć, że gdyby byli bliżej właśnie Szkocji, to może mieliby większe wsparcie. Jednak wsparcie ze strony Prewettów na południu było i tak wystarczające. Tak myślał. Nie. Był tego pewien. Szczególnie, kiedy teraz ród ten powierzony był opiece kolejnego bardzo dobrego nestora. Musieli się wspierać. Dlaczego w ogóle wspominał o Szkocji? Szkocja to odległe czasy, których nikt z obecnie żywych nie pamiętał i nie miał prawa pamiętać.
Każdy się boi – zapewnił ją. Żałował, że nie potrafił powiedzieć czegoś bardziej pokrzepiającego. A chciałby. I on się bał. O przyszłość rodziny, o przyszłość przyjaciół, o przyszłość drogiej Rii, o przyszłość Charlene, która przecież nikomu nic złego nie uczyniła. O siebie samego przestał się martwić dawno temu, kiedy potonął w otchłani alkoholizmu. Jego głowa i tak pewnie miała niedługo paść. Wróżba z Sylwestra tylko to potwierdzała. Doskonale pamiętał kształty które oplatały się wokół jego szyi. Sam zresztą w ciągu ostatnich lat przygotowywał się na najgorsze. Wtedy jednak zdarzało mu się myśleć o samobójstwie i połączeniu z ukochaną. Potem przeklinał samego siebie za myśli, które przecież nie były godne optymistycznej duszy Macmillanów. Obarczał się winą za wszystko, ale starał się nie wyglądać na ponurego. Obecnie jednak przygotowywał się raczej na poświęcenie w imię lepszego jutra. Bez względu na wszystko. Choćby pośmiertnie miał zostać nazwanym największym zbrodniarzem. I tak był mordercą. – Ważne, żeby strach zamienić w chęć napędową do działania i sprzeciwienia się tym zdrajcom – uśmiechnął się gorzko. Nie mówił oczywiście, że należy zabijać. Ale co w przypadku przysłowiowego przyparcia do muru?
Z całą pewnością chciał ją uspokoić. Dodać wiary, że to przecież się zmieni; że ponownie zapanuje spokój. Dać jej coś, co zamieniło by strach w cokolwiek innego, bardziej pozytywnego. Nie wiedział jednak czy robił to dobrze, a zapewne robił to źle. Starał się jednak. Martwił. Chciał pomóc, na swój nietypowy macmillanowy sposób.
Na pewno nie ty jedna – odpowiedział. Miał nadzieję, że osób takich jak ona było więcej. Miał nadzieję. Gdy z kolei usłyszał o Heatcie i ich spotkaniu, natychmiast wrócił do bardzo dobrego nastroju. Widać było, że mały Macmillan przynosił mu ogromną radość. – Dobrze. Ona również. – Cieszył się też, że chciała skorzystać z jego ingrediencji. – W takim razie później zaprowadzę cię do naszego schowka.
Nie miał nic przeciwko udzielenia kilku wskazówek co do zażywania eliksirów. Wręcz przeciwnie, chętnie by je usłyszał, o ile nie byłoby to kłopotliwe dla panny Leighton. Najwyraźniej nie było, skoro usłyszał pierwsze pytanie. Zawstydził się jednak swoją niewiedzą. Nie wiedział kompletnie nic oprócz tego, co był w stanie zobaczyć gołym okiem, to jest, że człowiek na cztery kończyny, głowę itd. Nic szczególnego. Kompletnie nic. Spoglądał więc w stronę Charlene wymownie, mając nadzieję, że ta zrozumie, że tak właściwie był głąbem jeżeli chodziło o budowę ludzkiego ciała.
Możliwe… – stwierdził. Dopiero teraz przypomniał sobie o tym, że ktoś chyba pożyczył od kogoś podręcznik anatomii i nigdy nie zwrócił właścicielowi. Zaczął więc się rozglądać i rozglądać, aż w końcu (po kilku minutach) wyłowił wzrokiem jedną z okładek. Sięgnął po nią. Sprawdził czy aby na pewno chwycił dobrą książkę. – O dziwo tak, mamy książkę o anatomii. – Stwierdził wyraźnie zaskoczony zasobami tego pokoju i wręczył zakurzoną książkę swojej przyjaciółce.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biblioteka - Page 3 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Biblioteka [odnośnik]15.03.20 12:30
Wszystkie dobre rodziny musiały się wspierać. Leightonowie byli i może tylko zwykłą, nieszlachetną rodziną, w której większość gałęzi miała krew mieszaną, a tylko część czystą ze skazą, ale pozostawali wierni słusznym wartościom. Może nie palili się do walki, ale nie zapominali, czym jest dobro, a czym zło i w dalekiej przeszłości sami zostali pokrzywdzeni przez uprzedzenia jednego z najbardziej konserwatywnych rodów. To wtedy musieli uciekać z Leighton, od którego później przyjęli nazwisko, i osiedlić się w Kornwalii.
- Mam wrażenie, że w Zakonie wszyscy są odważni, tylko ja nie – przyznała cicho, jakby ze wstydem. Otaczali ją bardzo dzielni ludzie, tacy, którzy nie bali się unieść różdżki ani zaryzykować własnym życiem. Podczas sylwestra w Dolinie Godryka uciekła, ratując swoją skórę, za co do tej pory się wstydziła. I podejrzewała, że nikomu innemu nawet nie zrodziły się w głowach myśli o skoku z klifu ani innym podobnym, tchórzliwym zakończeniu swojego życia, byle tylko uniknąć losu, który mogli zgotować jej wrogowie.
Anthony także był odważny. Nie bał się wznieść różdżki w Stonehenge, powstając przeciw potężnemu czarnoksiężnikowi i jego zwolennikom. Charlie (pomijając fakt, że jej znajomość uroków była pewnie niższa niż niejednego ucznia Hogwartu, nie wspominając o dorosłych czarodziejach) siedziałaby w takiej sytuacji cicho jak mysz pod miotłą, nie mając odwagi wyrazić swoich poglądów ani tym bardziej zaatakować.
- Jak mam się sprzeciwić? – zapytała. Nie miała odwagi do otwartego sprzeciwu, nie chciała narażać swojego życia. Nie była gotowa oddać go za sprawę, mimo wiary w wartości Zakonu nie będąc mu aż tak fanatycznie oddana, by dopuszczać myśl o przelaniu własnej krwi. Nie była Gwardzistką ani nawet aurorką, a tylko alchemiczką. Osobą nigdy nie szkoloną do walki, ale uzdolnioną w innych dziedzinach, które także nie pozostawały bez znaczenia, bo walczący Zakonnicy potrzebowali zaplecza alchemicznego, uzdrowicielskiego i naukowego. – Nigdy nie pisałam się na nic więcej niż warzenie mikstur dla potrzebujących i pomaganie innym swoją wiedzą. Aktywny sprzeciw i walkę wolę pozostawiać w rękach tych, którzy się na tym znają, sama pozostanę z tyłu i będę pomagać tak, jak potrafię.
Gdyby w momencie wprowadzania do Zakonu ktoś jej powiedział, że będzie musiała walczyć, odmówiłaby. Powiedziano jej wtedy, że może się przydać jako alchemik, że może wykorzystać swą wiedzę i umiejętności do wyższych celów, i dlatego się zgodziła. Wtedy, rok temu, w czasach znacznie spokojniejszych niż obecnie, gdzie to wszystko nie brzmiało ani w połowie tak poważnie, jak teraz.
Może powiedzenie tego wprost było mimo wszystko jakimś przejawem odwagi, ale ufała Macmillanowi na tyle, że ten nie skrytykowałby jej za brak chęci do podjęcia czynnej walki. Musiał przecież rozumieć, że się do tego nie nadawała, że była słaba i delikatna. Może dlatego kochał Rię, odważną i charakterną kobietę, której nie trzeba było trzymać pod kloszem ani ratować, bo potrafiła obronić się sama.
Widziała, że nastrój Anthony’ego ożywił się, gdy wspomniała o Heathu.
- Cieszę się – skinęła głową na wieść, że chłopiec miał się dobrze. – I w porządku. A ty chcesz może jakiegoś konkretnego eliksiru? – spytała go jeszcze, bo może miał jakieś potrzeby i mogłaby się z nim podzielić jakąś fiolką.
Wyglądało na to, że Anthony nie wiedział kompletnie nic o anatomii. W Hogwarcie takich rzeczy nie uczono, a i później ta wiedza najwyraźniej nie była mu potrzebna. Może cieszył się dobrym zdrowiem i nie musiał zbyt często sięgać po lecznicze mikstury. Przyjęła podaną jej książkę o anatomii, kartkując ją.
- Zanim więc zacznę mówić ci o dawkowaniu mikstur, wspomnę co nieco o samym ludzkim organizmie. Nie jestem uzdrowicielem, ale w Mungu poznałam podstawy anatomii. Tylko podstawy, więc nie opowiem ci żadnych bardzo zaawansowanych rzeczy ani nie nauczę magii leczniczej, ale myślę, że do zażywania prostych eliksirów to wystarczy. W każdym razie, nasze ciało składa się z grupy układów, które odpowiadają za jego określone funkcje – zaczęła swój wywód, zerkając kontrolnie na Anthony’ego, starając się nie myśleć o tym, co do niego czuła, a o tym, żeby go czegoś nauczyć. Znalazła w książce obrazowy rysunek pokazujący wnętrze ciała człowieka z zaznaczonymi narządami, i przesunęła go w stronę Macmillana, by dobrze mu się przyjrzał. – Układ oddechowy umożliwia nam oddychanie, składa się z nosa, gardła, krtani, tchawicy i w końcu płuc. – Mówiąc to, pokazała palcem na rysunek, wskazując gdzie leżały te elementy. Po chwili wskazała serce. – Tu znajduje się serce, część układu krwionośnego. Dzięki niemu krew krąży w naszych żyłach i tętnicach, utrzymując ciało przy życiu. Nadmierna utrata krwi stanowi poważne zagrożenie, dlatego tak ważne jest, by szybko zatrzymywać jej upływ i leczyć rany. Nie mniej ważnym układem jest układ nerwowy, którego najważniejszą częścią jest nasz mózg, a także narządy zmysłów, rdzeń kręgowy i nerwy. Bez tego inne układy nie mogłyby działać poprawnie, dlatego uszkodzenia tych elementów również są groźne dla życia oraz funkcjonowania organizmu. Wszelkie urazy psychiczne także wpływają właśnie na mózg, w nim znajduje się nasza pamięć, wspomnienia, ośrodki odpowiedzialne za funkcjonowanie reszty organizmu i jest on tworem niezwykle delikatnym i podatnym na uszkodzenia, także ze strony magii. – Spojrzała na niego. To, że musiał zażywać eliksiry, było skutkiem właśnie tego, że doznał urazu, który mocno wpłynął na jego umysł i psychikę, dlatego przy tych kwestiach zatrzymała się na dłużej, starając mu się wytłumaczyć to jak najbardziej przystępnie. – To za sprawą układu nerwowego odbieramy bodźce z otoczenia, zarówno te przyjemne, jak i nieprzyjemne. To, że na przykład coś cię boli, to też efekt działania tego układu.
Opisała mu wszystkie narządy wewnętrzne widoczne na rysunku i nakreśliła ich najbardziej podstawowe funkcje, po czym przewróciła parę stron, odnajdując rysunek przedstawiający kości i mięśnie i znowu podsuwając go Anthony’emu.
- Mięśnie umożliwiają poruszanie się i wykonywanie różnych czynności. Jak widzisz na rysunku, mamy ich sporo – powiedziała; rzecz jasna niektórzy mieli je większe niż inni. – Ale wszystko to, i mięśnie, i narządy, które ci opisałam, opierają się na układzie szkieletowym, który stanowi swego rodzaju... rusztowanie dla całej reszty. Rozumiesz?
Znowu na niego spojrzała, po raz kolejny przyłapując się na tym, jak bardzo jej na nim zależało i jak bardzo nie byli sobie pisani. Nie opowiedziała mu jeszcze o samym dawkowaniu, to zamierzała zrobić za chwilę, na razie pozwalając mu przetrawić informacje dotyczące układów i narządów oraz ich fundamentalnych funkcji.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Biblioteka
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach