Lavinia Crouch
AutorWiadomość
Lavinia Artemis Crouch
Data urodzenia: 05.05.1937
Nazwisko matki: Carrow
Miejsce zamieszkania: rodowa siedziba na Waterloo Avenue
Czystość krwi: szlachetna
Status majątkowy: bogata
Zawód: przekłada dzieła starożytnych twórców na angielski na zlecenie osób prywatnych
Wzrost: 168 cm
Waga: 54 kg
Kolor włosów: złoty blond
Kolor oczu: morska zieleń
Znaki szczególne: kaskada złotych loków, zazwyczaj odrobinę niesfornych, wymykających się spod wszelkich upięć, dwa samotne pieprzyki osiadłe na twarzy - jeden na prawym policzku, a drugi pod lewym okiem
Nazwisko matki: Carrow
Miejsce zamieszkania: rodowa siedziba na Waterloo Avenue
Czystość krwi: szlachetna
Status majątkowy: bogata
Zawód: przekłada dzieła starożytnych twórców na angielski na zlecenie osób prywatnych
Wzrost: 168 cm
Waga: 54 kg
Kolor włosów: złoty blond
Kolor oczu: morska zieleń
Znaki szczególne: kaskada złotych loków, zazwyczaj odrobinę niesfornych, wymykających się spod wszelkich upięć, dwa samotne pieprzyki osiadłe na twarzy - jeden na prawym policzku, a drugi pod lewym okiem
dość sztywna, 10 calowa, z drewna wiśniowego oraz rdzeniem zawierającym włos z głowy nimfy, ozdobiona gałązką jemioły oplatającą trzon
Slytherin
srebrzysta mgiełka
lalkę o rysach zaskakująco podobnych do jej
słodkimi winogronami, sosnowym igliwiem, wiekowym drewnem, skórzanym materiałem
regał wypełniony dziełami podpisanymi jej nazwiskami
językami, Włochami, antycznymi kulturami, teatrem, oraz wyjątkowymi słowami
nikomu
ćwiczę jazdę konno, poszukuję wytchnienia pośród zielonych przestrzeni, czytam, kształcę się
muzyki poważnej oraz operowej
Tanya Kizko
peripeteia
(n.) the point of no return
Fatum było żelaznym imadłem, które zacisnęło wokół niej swoje szczęki wraz z pierwszym, palącym oddechem.
Ciężar jego obecności rozchodził się wzdłuż kolumny dziecięcego kręgosłupa, niechybnie żłobiąc krzywizny, które stabilizowały sylwetkę. Czasem zdawało jej się, że namacalnie odczuwała jego obecność – chłód pozostający na bladym utkaniu powłoki oraz niezwalniający uścisk; innymi dniami, że przybierał również odmienne formy, materializując się w postaci wyćwiczonych drgań warg mieszkańców posiadłości przy Waterloo Avenue, złotej mowy sączącej się z wszech stron czy naręczy opasłych ksiąg dźwiganych przez guwernerów. Było nieodłącznym elementem szlacheckiej codzienności, kompanem każdej, nawet krótkiej myśli czy wyważonego słowa.
W końcu było również samospełniającym się wizją, początkowo zdradliwie zwodniczą – choć spodziewano się męskiego potomka, który mógłby przedłużyć trwającą od wieków linię, pojawiła się ona, powierzchownie krucha, niefortunna, z głową przyprószoną złotym mchem i chłodnym, uważnym spojrzeniem. Zawiodła już na samym początku, nie zwalniając rodziców z wypełnienia ich małżeńskiego obowiązku, dodatkowo stając się brzemieniem, pod którym najintensywniej ugięły się plecy matki – młodej pani Crouch, świeżo wyrwanej z rodzimej przestrzeni, wepchniętej w kolejną, obcą oraz odległą, Nic więc dziwnego, że w hermetycznym, szlacheckim półświatku została zamknięta wyjątkowo wcześnie, bez czasu oraz możliwości na wykształcenie nieprawidłowych nawyków.
Miała więc całkiem spore szanse, aby zaistnieć jako mała dama, nawet bez względu na fakt, że po piętach deptał już Remus, młodszy o niecały rok, obdarzony analogicznie złotymi piórami i jasnym oczami, jednak zdecydowanie mniej spokojnymi niż jej. Skazani na swoją obecność dorastali tuż obok siebie, bezwzględnie posłuszni, ułożeni, z milczącym utkaniem uśmiechu ostrożnie wyginającym usta; żadne z nich nie należało do hałaśliwej hordy, która swoją obecnością przelewała się pośród wszelakich przestrzeni, nie poszukiwali desperacko cudzej uwagi, nie ściągali burz oraz kłopotów. Kroki, które stawiali pośród salonów rodzinnej rezydencji, wydawały się przytłumione, nigdy nie zdradzając ich czujnej obecności, nie mieli też w zwyczaju mówić wiele, lecz gdy już się odzywali, słowa zawsze wydawały się odpowiednio dobrane oraz starannie przemyślane. Analogia pewnych zwyczajów, która wykształciła się samorzutnie, sięgała coraz głębiej, stopniowo wiążąc ich dusze również na płaszczyźnie braterstwa pozwalającego dzielić się dziecięcymi sekretami szeptanymi po kątach rodzinnego domu. Uchodzili za wyjątkowo zgodne rodzeństwo, wielokrotnie przez pomyłkę brane również za bliźnięta, na co rozbawieni zwykle potrząsali niesfornymi lokami, wraz z mijającymi dniami coraz mniej energicznie i coraz częściej dostrzegając powierzchowność tego podobieństwa.
Owa różnica, niczym drzazga, stopniowo zatapiała się coraz głębiej, tworząc ścieżki ran, wraz z mijającym czasem jedynie jeszcze bardziej dotkliwszych. Banalność początku tego rozłamu właściwie wpisana była nierozerwalnie w ich życiorysy - kształt oraz kierunek pobieranych nauk nie wyglądały w ten sam sposób, dla Lavinii oscylując przede wszystkim w sferach jedynie podstawowych sztuk niezbędnych dla dam, przyszłych żon oraz matek, w których spisywała się na odpowiednim poziomie. Przyjmowała treści związane z etykietą, niekiedy i heraldyką oraz historią magii, poświęcając im równie wiele uwagi, co Remus, nieustannie jednak pozostając krok za nim. Uczyła się również malarstwa, rzeźby oraz muzyki, usilnie próbując odkryć w sobie dryg do którejkolwiek z tych sztuk; bezskutecznie, w przeciwieństwie do brata, nadzwyczaj bogatego we wszelakie talenty, którymi chętnie dzielił się podczas spotkań towarzyskich, jej pozostawiając jedynie uznanie za wiedzę podstawową, ambicje oraz ujmujący charakter. Gdy przychodziło jednak do pojedynków na polu słowa pisanego, to ona przyćmiewała brata, zawłaszczając dla siebie nie tylko retorykę, ale również poezję i prozę, wykazując się niezwykłym kunsztem nawet jak na tak młody wiek. Guwernerzy oraz nauczyciele byli zdziwieni, lecz z ich ust nigdy nie padło słowo pochwały w jej stronę, a jedynie naiwna próba postawienia ich na równi, uznając obydwie prace za jednakowo dobre.
Ustępowała mu na każdym innym polu, z godnością oraz wysoko uniesioną głową, przyjmując owy naturalizm; ich przestrzeń przeznaczona była mężczyznom, nie liczyła więc na wiele, w ciszy oraz z coraz większym dystansem przyglądając się jego poczynaniom i kolejnym drobnym zwycięstwom. Nie było odwrotu z miejsca, w którym się znalazła - rozsądek wielokrotnie podpowiadał, że środowisko i przypadająca jej rola pozostawały wyznaczone zanim jeszcze pojawiła się na tym świecie.
Wewnętrznie jednak trwała w wiecznym rozdarciu, powoli i ledwie dostrzegalnie spalając się w ogniu dziecięcej zazdrości oraz bezsilności wobec swojej niemocy. Milczała coraz więcej zachowując wyłącznie dla siebie, choć przeczuwała, że towarzyszące nastroje nie pozostawały aż tak nieoczywiste dla wszystkich z jej otoczenia.
tacenda
(n.) things better left unsaid;
matter to be passed over in silence
Nazwisko Crouch niosło za sobą woń kurzu, pergaminu oraz dumy – najstarsze, przesiąknięte trwającymi wieki tradycjami, budzące zawsze te same, oczywiste skojarzenia i zdobywające powszechne uznanie oraz szacunek. Niegdyś uwielbiała obserwować reakcję tych, którzy nie znali jej ojca i którym przedstawiał się po raz pierwszy, wymieniając ów krótki zbitek liter na samym początku, nie mimochodem, a celowo i z pełną świadomością; fascynowała ją jego siła, znaczenie i to jak wiele kwestii jednocześnie mieściło się w jednym, prostym słowie.
Uczyła się nosić je z godnością, pewnością siebie, uniesionym czołem oraz spojrzeniem. Smakowała go na wiele sposobów, uczestnicząc w uroczystościach wybrzmiewających regularnie w rodzinnej posiadłości, reprezentując ród w innych przestrzeniach, zdobywając przyjaciół oraz wrogów.
Finalnie jednak nigdy do końca nie czuła się prawdziwym Crouchem.
Być może przyczyna tego faktu leżała w matce, wciąż świeżej, młodej oraz niedoświadczonej, poszukującej własnego miejsca tam, gdzie widzieć siebie niekoniecznie chciała. Londyn nie mógł stać się jej domem przez wiele lat, stanowiąc przeciwieństwo tego, w którym wychowała się oraz wzrastała. Lubiła więc powracać do York, zarówno duchem, jak i ciałem, jeśli tylko nadarzyła się ku temu właściwa okazja; tych było zresztą całkiem sporo, mąż, którego ambicje sięgały zdecydowanie poza granicę Waterloo Avenue, a niekiedy i Wielkiej Brytanii, jeśli już bywał w domu, zwykł przenosić pracę i tam, bez reszty oddając się polityce, dyplomacji oraz zgłębianiu kolejnych ksiąg, rodzinie poświęcając zdecydowanie mniejszą część swego cennego czasu. Z biegiem lat papierowość owego związku jedynie nabierała coraz ostrzejszych konturów, bo choć uchodzili za udane małżeństwo, któremu po wydaniu na świat dzieci, nie brakowało w zasadzie niczego, tak naprawdę niewiele mieli ze sobą wspólnego.
Niekiedy więc myliło jej się, że ma dwa domy – tak odmienne, rozdzielone nie tylko kwestią odległości, ale również atmosfery oraz swego rodzaju usposobienia. O ile w Londynie pobierała nauki związane ze sztuką, tańcem oraz umiejętnościami związanymi z wysławianiem się, o tyle w York pozostawała krok bliżej natury, zdecydowaną większość swojego czasu poświęcając aetonanom oraz jeździe konnej, które darzyła ogromnym sentymentem, zawsze z radością powracając do kolejnych lekcji. Remus, który również skazany był na wizyty w hrabstwie Yorkshire, nie podzielał owego zainteresowania magicznymi stworzeniami, większość wizyt spędzając z nosem utkwionym w książkach, szansę rodzinnym stronom matki dając jedynie, gdy u ich boku pojawiał się ojciec lub gdy raz na jakiś czas organizowano polowania, na które powoli i z biegiem lat zabierano również i jego, przede wszystkim w roli cichego obserwatora.
Ten aspekt tradycji rodziny Carrow sprawił, że przez krótki moment wrogość wobec brata na moment opadła, aby lada chwila zapłonąć jeszcze żywszym ogniem. Fascynowała ją tajemnica owych spędów rodzinnych, wydarzeń, które miały miejsce – cała jej wiedza opierała się przede wszystkim na historiach usłyszanych od brata, obfitujących we wszelkie szczegóły, mniej i bardziej odpowiednie dla jej uszu. Ciekawość podsycana świadomością, że dziewczynkom ani damom niekoniecznie wypadało uczestniczyć w tego rodzaju uroczystościach, sprawiała, że tym intensywniej zazdrościła i marzyła o własnym udziale.
Owe pragnienie finalnie znalazło ujście, stając się drzazgą, jedyną rysą widoczną na jej nieskazitelnej powierzchowności.
Magiczna kusza, którą niedbale pozostawiono niedaleko wejścia do zamku, przyciągała i gdy w zasięgu wzroku pozornie nie było już nikogo, błyskawicznie znalazła się w rękach młodziutkiej damy. A fakt, iż niekoniecznie wiedziała, jak jej używać czy chociażby trzymać, niemalże kosztował życie Remusa, zaalarmowanego brakiem obecności siostry, drugiego obserwatora przeraźliwej sceny, podczas której bełt mknął w jego stronę, w ostatniej chwili zmieniając tor i ujawniając jego magiczne zdolności.
metanoia
(n.) the journey of changing one's mind, heart, self, or way of life
Jej kanony piękna od zawsze zawierały się w symetryczności – uwielbiała gdy sztuka zamykana była w proporcji, komponowała się w harmonijną całość, przybierając kształty znanych figur. Fascynowały ją numerologiczne spójności, perfekcyjne wymiary, których mimowolnie poszukiwała w swoim najbliższym otoczeniu, zatrzymując spojrzenie na zdobieniach regałów, znanych obrazach zawieszonych na ścianach, ale najczęściej jednak pośród dziecięcych zabawek, pod którymi uginały się półki w jej komnacie. Pozostawała dość wybredna w tej kwestii, sprawiając, że w swoim małym arsenale posiadała i nadal posiada zdobione pozytywki oraz lalki o idealnych proporcjach; te drugie zresztą stanowiły jej największą dumę i nic dziwnego, że to one właśnie stały się milczącymi świadkami pojawienia magicznych umiejętności, gdy, mając pięć lat, zupełnie nieświadomie i niespodziewanie podpaliła najpiękniejszą z nich, niemalże spisując na stratę całą kolekcję.
Była to jedna z dwóch sytuacji, gdy uwaga rodziny tak gęsto otoczyła osobę Lavinii – druga miała miejsce zaraz po feralnym polowaniu, a jeszcze przed udaniem się do Hogwartu, gdy pojawiła się w niej fascynacja Włochami oraz starożytnymi kulturami. Banalny początek – prezent-lalka, którą z tamtych stron przywiózł dla niej wuj Amadeus i który roztoczył przed nią obraz nadmorskiej krainy, rodzinną spuściznę, która nieodzownie wiązała się z tamtymi stronami, wpajając zamiłowanie do historii oraz języków. Na prośbę swoją, wspartą przez Amadeusa, pobierała nauki z zakresu starożytnych kultur, ucząc się cierpliwie przeszłości, greki i łaciny, z biegiem lat sięgając również po oryginalne dzieła powstałe w tamtym czasie.
Pasji tej nie zaniedbywała również podczas swojego pobytu w Hogwarcie, nawet jeśli za murami trwała wojna. Liczba obowiązków rosła, a jej ambicja, charakterystyczna dla domu Węża, do którego trafiła zgodnie ze wszelkimi przewidywaniami, nie pozwalała nie spróbować podołać kolejnym wyzwaniom.
Nie wszystkie dziedziny interesowały ją w tym samym stopniu i to właśnie sprawiło, że zapał do nauki stopniowo malał, lecz nie poddawała się, nawet jeśli nie była zbyt lotna w transmutacji, w kwestii zaklęć oraz obrony przed czarną magii mieściła w grupie średnich uczniów, swoją uwagę oraz wszelkie chęci kierując zdecydowanie ku historii magii, dzięki której w końcu mogła zostać dostrzeżona oraz doceniona. Zgłębiała ją również we własnym zakresie, zupełnie tak jak rozpoczętą wcześniej naukę języków. Latania na miotle nie uważała za sport - w tej kwestii wciąż pozostawała wierna jeździectwu, które wciąż trenowała podczas wakacji, kilkukrotnie biorąc również udział w wyścigach dla juniorów. Jej uwagę wbrew pozorom przyciągały również eliksiry, z których być może nie osiągała nigdy najwyższych wyników, ale które, podobnie jak astronomia, wzbudzały banalną ciekawość. Niekiedy tylko potrzebowała odrobiny zachęty ze strony profesorów, aby przyłożyć się i dzięki temu móc osiągać lepsze rezultaty.
Nie pozostawała zarazem obojętna na towarzyskie możliwości, jakie dawało pobieranie nauk w Hogwarcie. Szlachetna krew oraz dom sprawiły, że nigdy specjalnie nie miała problemów ze znalezieniem towarzystwa, stroniła zresztą od samotności, zdecydowanie lepiej (łatwiej?) czując się w towarzystwie innych, lecz nie wszystkich – osób o niższym statusie intuicyjnie unikała lub udawała, że nie dostrzega, zarazem nie zamierzając uczestniczyć w prywatnej wojnie, jaką zbudowano na fundamencie różnic czystości krwi, nawet gdy władzę przejął Grindlewald, po cichu jednak licząc, że to właśnie dzięki niemu finalnie w świecie magii zapanuje spokój.
Bliskich przyjaciół dobierała wyjątkowo skrupulatnie, poszukując w nich przede wszystkim ziarna prawdy, cząstki ich samych, która zaległa się w sercach w zgodzie ze szlacheckim wychowaniem. W gronie najbliższych uchodziła za osobę, której ciężko było odmówić intelektu czy naturalnego uroku, dążącą do kompromisu oraz łagodną, dzięki czemu przez cały okres nauki udawało jej się zdobyć więcej przychylnych aniżeli wrogich sobie głosów.
Najbardziej intensywne spory toczyła ze swoim bratem - skazani na swoją obecność, raz mniej, raz bardziej przychylnie przyglądali się swoim poczynaniom na tle uczniowskiej codzienności, gotowi zarówno donieść na drugą stronę, jak i wyciągnąć z kłopotów w imię honoru rodziny.
orenda
(n.) a mystical force present in all people that empowers
them to affect the world, or to affect changes in their own life
Orężem Crouchów od zawsze były słowa – ulotne dźwięki, litery spisane na pergaminie, które składały się w perfekcyjną całość, które zdobywały, jak i łamały serca, wytyczały i kończyły wszelkie waśnie. Świadomość ich wagi docierała do niej z biegiem lat, gdy, zagłębiając się w dzieła antycznych twórców, podpierając się przy tym księgami oraz rozległą wiedzą, powoli dostrzegała pewne analogie łączące zarówno autorów, jak i pisane teksty; analogie, które miały moc porównywalną do zaklęć, które determinowały losy ludzkości, wpływając na pojedyncze jednostki, jak i narody. W przerwach od szkoły, gdy powracała w rodzinne strony, analizowała owe kwestie, z tym większym zaangażowaniem poszukując kolejnych, chętniej ucząc się języków oraz przykładając większą wagę do retoryki. W tym samym czasie po raz pierwszy wybrała się na spektakl, który miała okazję oglądać u boku rodziny, gdy istota wypowiadanych kwestii uderzyła ją jeszcze silniej.
Sztuka składania zdań fascynowała ją, jak również siła, która wiązała się z nimi. Pragnęła wyćwiczyć w sobie tę umiejętność, potrafić tworzyć zarówno pięknie, jak i porywająco. Odkąd zrażona brakiem uwagi porzuciła trudności wiążące się z pisaniem prozy, niechętnie sięgała po pióro, przynajmniej nie w podobnych celach. Wracała powoli oraz z lekkim przestrachem, sięgając najpierw do poezji, która wydawała się mieć większą moc, jeśli tylko stanowiła integralną część przedstawienia scenicznego, a nie papierowego obrazu liter. Gdy trafiała się okazja, starała się bywać, zarówno w teatrze, jak i w operze, przede wszystkim w nich poszukując inspiracji oraz siły do podbijania ludzkich serc, którą potem faktycznie przelewała, lecz jedynie do własnej szuflady, ukrytej we własnej komnacie, do jakiej nikt szczęśliwie nie miał wciąż dostępu. Świadomość gorszej pozycji, na jakiej w ich świecie stawiano kobiety, nie pozwalała jej wierzyć, że kiedykolwiek zdobyłaby uznanie.
Najczęściej więc pozostawała przy już powstałych antycznych dziełach, które tłumaczyła i niekiedy interpretowała, również w kontekście historycznym na prośbę bliskich lub, z czasem, gdy doceniono jej wiedzę, innych osób prywatnych. Marzyła o podróżach, o ujrzeniu Rzymu na własne oczy, o odpłynięciu choć na moment oraz momentach bezwarunkowej wolności. W tym samym czasie, gdy opuściła już mury Hogwartu, miał miejsce jej debiut, który jedynie jeszcze intensywniej uświadomił Lavinii, jak bardzo odległe były rojone przez nią marzenia – nie miała zamiaru przeciwstawiać się swojemu losowi, lecz świadomość jego nieuchronności niekiedy męczyła ją, nie pozwalając spokojnie przespać nocy. Wciąż jednak pozostawały kwestie wyższej wagi, ponieważ majowe anomalie wstrząsnęły magicznym światem, poddając w wątpliwość podstawowe wartości, do których należało bezpieczeństwo – kto wie, być może w obliczu burzy trwającej w magicznym świecie, próba budowania stałego gruntu w ramach szarej codzienności była lepszym rozwiązaniem niż niepotrzebne wychylanie się?
Patronus: nie potrafi go wyczarować.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 10 | +5 |
Zaklęcia i uroki: | 13 | Brak |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 10 | Brak |
Sprawność: | 2 | Brak |
Zwinność: | 6 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Język włoski | II | 2 |
Język grecki | II | 2 |
Łacina | II | 2 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Astronomia | I | 2 |
Historia magii | III | 25 |
Kłamstwo | I | 2 |
ONMS | I | 2 |
Retoryka | II | 10 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Zielarstwo | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Wytrzymałość fizyczna | I | 2 |
Szlachecka etykieta | I | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | ½ |
Literatura (tworzenie) | I | ½ |
Literatura (tworzenie poezji) | I | ½ |
Malarstwo (wiedza) | I | ½ |
Muzyka (wiedza) | I | ½ |
Rzeźbiarstwo (wiedza) | I | ½ |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Taniec balowy | I | ½ |
Taniec klasyczny (balet) | I | ½ |
Jazda konna | II | 7 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Genetyka (jasnowidz, półwila, wilkołak lub brak) | - | 0 |
Reszta: 6 |
różdżka, sowa
Ostatnio zmieniony przez Lavinia Crouch dnia 18.02.19 17:26, w całości zmieniany 2 razy
Gość
Gość
Witamy wśród Morsów
Twoja karta została zaakceptowana
Narodziny w takiej rodzinie od najwcześniejszych lat determinowały życie Lavinii, więżąc ją w schematach właściwych młodej damie, która miała stać się w przyszłości nowym klejnotem starożytnego rodu Crouchów. Te właśnie schematy i powinności rodziły także pierwsze rozdźwięki w relacjach z rok tylko młodszym bratem - ale szybko stało się jasne, że nie będą traktowani równo, bo każda płeć miała w tym świecie określoną rolę. Pewne rzeczy dostępne dla jej brata dla niej pozostawały poza zasięgiem, co zaczęło rodzić w młodziutkim umyśle zazdrość i poczucie niesprawiedliwości, a także wewnętrzne rozdarcie. I choć mogła być tak dumna z rodowej przynależności, nie do końca czuła się w pełni prawdziwym Crouchem. Niewątpliwie wiele było w niej z matki pochodzącej z Carrowów - Lavinia szybko polubiła jazdę konną, której umiejętność rozwijała podczas wizyt u krewnych. Mimo kompleksów względem brata nie brakowało jej ambicji, w Hogwarcie nie na darmo zasiliła szeregi Domu Węża, pojmując wagę zarówno nauki, jak i towarzyskich kontaktów. Jak przystało na Croucha, pasjonowała ją także historia i języki, i to z nimi miała ostatecznie związać swą przyszłość w stosowny dla damy sposób - zagłębiając się w odmęty ksiąg i dawno spisanych mądrości, i tłumacząc dzieła starożytnych twórców. Słowa miały moc, nie od dziś były głównym orężem Crouchów, także i jej - młodej, przykładnej panny na wydaniu, która najlepiej jak umiała wpasowywała się w rodowe oczekiwania i była gotowa, by wypełnić swoje obowiązki wobec rodziny. Miała świadomość, że pewne rzeczy są w życiu damy nieuchronne. Jak jednak potoczy się jej życie w obecnych, trudnych czasach i czy przyszły mąż odpowiednio doceni jej mądrość?
Kartę sprawdzał: Percival Blake
Różdżka, sowa
ELIKSIRY -
INGREDIENCJE posiadane: -
BIEGŁOŚCI -
HISTORIA ROZWOJU [17.02.19] Karta postaci, -50 PD
Lavinia Crouch
Szybka odpowiedź