Wydarzenia


Ekipa forum
[sen] żoną nie miałam być
AutorWiadomość
[sen] żoną nie miałam być [odnośnik]28.01.19 18:48

nigdy i nigdzie


Bardzo często miewała koszmary.
Zaczęło się już w latach dziecięcych. Przez bliskość czarnej magii, jaką pasjonował się jej ojciec, nasiąkniętych nią przedmiotów, trzymanych przez niego w gablotach, zachorował na plagę koszmarów. Choroba dręczyła ją do przebudzenia się w Sigrun magii, co oczywiście miało miejsce dość późno, wycierpiała do tego czasu wiele. Każdej nocy, a czasem i na jawie, zapadała się w bezdenną, lodowatą toń najgorszych wizji jakie można było sobie wyobrazić. Senne mary były pełne obrzydliwych potworów, demonicznych, pragnących jej krzywdy istot, nie mogła się z tych snów wybudzić - i lękała się zasnąć. Choroba przeminęła, koszmary jednak wciąż nawiedzały ją z większą częstotliwością, niż miało to miejsce w przypadku innych czarodziejów. Noc w Azkabanie pogłębiła jedynie problem.
Wrześniowej, dziwnie wilgotnej i upalnej nocy, gdy zapadła w sen, nieco zamroczona alkoholem, znalazła się w jednym z koszmarów - ale zaczął się inaczej, niż inne. Na początku nic nie zwiastowało ponurem mary, spełnienia jednej z najgorszych sytuacji, jakie mogły ją spotkać.

Ciepłe promienie letnie słońca wiszącego wysoko nad Harrogate padały na jej bladą twarz. Uczucie to było przyjemne, rozkoszne, nie mniej od zapachu świeżego prania, które... trzymała w rękach. Rozchyliła powieki, wcale nie czując się zaspana, czy zmęczona. Trzymała w dłoniach wilgotne prześcieradła, niektóre łopotały cicho na łagodnym wietrze. Stała nieopodal Skały, domu wzniesionego z szarego kamienia w głębokim lesie, u stóp Gór Pennińskich - i wszystko zdawało jej się normalne. No, prawie. Może poza sukienką, którą miała na sobie. Skromną, prostą, szarą, z długą do kostek spódnicą i koszulą zapiętą pod samą szyję. Czuła się dziwnie, bardzo dziwnie - zwłaszcza, gdy uniosła ręce, by zawiesić na sznurku kolejne prześcieradło, a w oczy rzuciło jej się to, co wisiało na innych. Męskie koszule, kilka dziecięcych szat. Skąd w ogóle się tu wzięły? Zmrużyła oczy, w zamyśleniu, próbując dojść do tego, co się działo. Zaprosiła do siebie Cassandrę? Eir? Potrzebowały schronienia, kobiecej pomocy? Mogła im je zaoferować, miała swoją bezpieczną przystań. Nigdzie nie było jednak ani przyjaznej jej alchemiczki, ani jasnowidzki. Spojrzenie przyciągnął za to złoty błysk na palcu - prosta, skromna obrączka. Jakby ślubna. Nie było to przecież możliwe. Zdjęła taką krótko po pogrzebie Alpharda.
Nagle usłyszała własne imię, ktoś wzywał ją z głębi domu, a głęboki, charakterystyczny głos niewątpliwie należał do mężczyzny - i miała wrażenie, ze skądś go zna. Nie wiedząc dlaczego, wiedziona dziwnym przeczuciem i ciekawością, podążyła w stronę domostwa, wspięła się po drewnianych schodach na ganek i otworzyła drzwi - natychmiast poczuła zapach spalenizny.
Tylko dlaczego towarzyszyło temu poczucie winy?


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: [sen] żoną nie miałam być [odnośnik]06.02.19 20:34
Do kuchni zwabił go właśnie zapach spalenizny. Inaczej pewnie nigdy nie zebrałby się ze swojego ulubionego miejsca przy kominku, wygodnego fotela, w którym w spokoju sączył - a może raczej żłopał - rum i czytał najnowsze wydanie Proroka. Brednie, skończone brednie, nie przeszkadzało mu to jednak w zapoznawaniu się ze wszystkimi kolejnymi numerami, których nie omieszkał komentować od czasu do czasu na głos. Teraz jednak nie miał najmniejszej ochoty rozwodzić się nad idiotyzmami, które tam drukowano. Zamiast tego milczał złowróżbnie, spoglądając to na zasnutą siwym dymem kuchenkę, to na okno prowadzące na podwórze. Gdzie ona była?
- Sigrun? - zawołał, a w jego donośnym, burkliwym głosie dało się wyczuć nutę irytacji. Gdzie ta wiedźma się podziała i dlaczego nie pilnowała śniadania, którym obiecała się zająć? Dość powiedzieć, że nie zamierzał ratować sytuacji; nie chciał wyręczać jej choćby i w tak błahym obowiązku. Odetchnął ciężko, z narastającą irytacją, dopił do końca swój rum i z głośnym stuknięciem odstawił szkło na blat stołu. Jedzenie dalej się przypalało, pomieszczenie dalej zapełniało się dymem, on jednak nic sobie z tego nie robił. - Sigrun! - powtórzył głośniej, cofając się przy tym na korytarz; podciągał rękawy koszuli, obnażając muskularne, wytatuowane ramiona. Nerwowo potarł zarośnięty podbródek i ruszył w kierunku werandy, podejrzewając, że właśnie stamtąd powinna nadejść kobieta, którą tak uporczywie nawoływał.
Ten dzień miał wyglądać zupełnie inaczej. Od rana wyczekiwał ważnej sowy - najpierw jednak syn dręczył go wieloma zbędnymi pytaniami, teraz zaś ona postanowiła pozbawić go nie tylko resztek opanowania, ale też jedzenia. - Przysięgam, że jeśli zaraz się tu nie... - zaczął tym samym tonem głosu, co i wcześniej; jego twarz wykrzywiał nieprzyjemny grymas, dłonie na przemian prostowały się i zaciskały w pięści. Wtedy jednak stanęła w drzwiach, a on na przeciwko niej; nie skończył swej myśli. Wierzył, że kobieta może domyślić się przesłania. - Czy wiesz, co tak pachnie? - zapytał. Nie krzyczał już, nie musiał. Patrzył na Sigrun z wyczekiwaniem, z wyrzutem; czy naprawdę oczekiwał tak wiele? Spolegliwej małżonki, która wywiązywałaby się ze swoich obowiązków. Pojętnego syna. Śniadania, które nie byłoby zwęglone.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: [sen] żoną nie miałam być [odnośnik]13.03.19 10:23
Wszystko wokół wydawało jej doskonale znajome. Zadaszona, okalająca przody i bok domu wzniesionego z szarej skały weranda, zadaszona, dobudowana z ciemnego drewna, po upływie lat niemal już czarnego. W rogu stał jeden z jej ulubionych wiklinowych foteli, wyściełany miękkimi poduszkami; pod nim pogrążony w spokojnym śnie leżał jeden z psów. Być może coś mu się śniło, bo poruszał czasami łapami, jakby do biegu, a podobny widok zawsze przywoływał na jej usta lekki uśmiech. Na stoliku obok popielnica i paczka papierosów, a co jeszcze dziwniejsze - drewniana zabawka. Skąd się tu wzięła, do jasnej cholery? Od lat nie było tu żadnego dziecka. Nie chciała tu żadnych dzieci. Szczerze ich nie znosiła.
Sigrun? Sigrun?
Jej imię wypowiadane męskim, dziwnie znajomym głosem mąciło Rookwood w głowie. Była przekonana, że dobrze go zna, ale w chwili, gdy wciąż trwała na werandzie - w paskudnej, zbyt skromnej jak na nią sukience - nie mogła sobie uzmysłowić co się dzieje. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że właśnie wybudziła się z dziwnego snu. Czy to Christopher powrócił i był na tyle bezczelny, by jak gdyby nigdy nic pałętać się po jej domu? Nie, rozpoznałaby jego głos, zbyt dobrze go znała.
Pełna złych przeczuć przekroczyła próg własnego domu i ujrzała... Caelana Goyle z podwiniętymi rękawami, w domowym odzieniu, zachowującego się tak jak gdyby był u siebie. Do tego pytał co tak pachnie, a ona poczuła, że powinna była odpowiedzieć - dlaczego?
- Eee... - bąknęła, próbując panicznie objąć umysłem co się tutaj dzieje. - Coś się ewidentnie przypala. Dlaczego się tym nie zajmiesz? i co - do cholery - tutaj robisz w moim domu? - spytała natarczywie; straciła rezon na zaledwie kilka chwil. Musiała się dowiedzieć co tutaj miało miejsce - i dlaczego.
Na piętrze rozległo się dziecięce kwilenie, co wprawiło Sigrun w jeszcze większe osłupienie. Spojrzała na schody, potem na Caelana, jeszcze raz na schody i znów na niego - tak jak mugol widzący ducha po raz pierwszy.
- A to co to jest? - spytała niemal obrzydzona.
Jeśli tylko przywlekł do jej domu jakieś dzieciaki, to gorzko ją popamięta... Swąd spalenizny drażnił ją wyraźnie, nie tylko ją, bo i pies szczeknął w kuchni, alarmując o niebezpieczeństwie; wbiegła do niej, krztusząc się od ciemnego dymu i zdjęła patelnię z pieca, natychmiast otworzyła na oścież okiennice.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: [sen] żoną nie miałam być [odnośnik]29.04.19 20:17
Z początku zdawała się zawstydzona faktem, że zaniedbała swe obowiązki i pozwoliła śniadaniu spalić się na węgiel. Szybko jednak zmieniła strategię, a ton jej głosu stał się natarczywy, bezczelny. Co robił w jej domu? Zmarszczył brwi, wwiercając się w bladą twarz Sigrun wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu. Wciąż to zaciskał dłonie w pięści, to rozprostowywał je, nawet nie myśląc o ruszeniu się do kuchni, by zapobiec katastrofie. Chyba zapomniała, że nie powinna mu pyskować, a już zwłaszcza w takim dniu - zarówno spóźniający się list, jak i dręczący go od rana starszy syn nadwyrężyli jego cierpliwość. Korytarz dalej zasnuwał się siwym, gryzącym w gardło dymem.
- Wołałem cię kilka razy - podkreślił z wyrzutem, przez zaciśnięte zęby; jego barczysta sylwetka zajmowała większość miejsca, wyraźnie stał kobiecie na drodze i nie zamierzał jej tak łatwo odpuścić. - A to nie jest twój dom, tylko nasz dom - dodał z niesmakiem, za nic mając fakt, że, zaiste, to on wprowadził się do niej. To nie było ważne, odkąd zostali złączeni węzłem małżeńskim, odkąd przyjęła jego nazwisko i urodziła mu dwoje dzieci. Alkohol krążył w krwioobiegu żeglarza, tylko podsycając i tak rozbuchane już irytację i złość. Nie tak miało to wyglądać, ten poranek, zaś ton czcigodnej małżonki sugerował, że znów miała te swoje humorki, które miał nadzieję wybić jej z głowy raz na zawsze.
Nie zwrócił większej uwagi na zdziwienie malujące się na twarzy Sigrun; zachowywała się, jakby pierwszy raz w życiu usłyszała krzyk swego, ich, dziecka. Caelan skrzywił się, czując, że nie tyle zaczyna brakować mu cierpliwości, co jeszcze boli go głowa. - Co to jest? Co to jest? - powtórzył po niej szybko, z wyraźną irytacją, z nerwami. - To jest nasz jebany syn, najwyraźniej i on poczuł już swąd spalonego żarcia, a szkoda, bo dopiero co zasnął - kontynuował, mówił coraz głośniej, spoglądając ku jej wygiętej w obrzydzeniu twarzy ze wzburzeniem. Jak ona śmiała, co to miało znaczyć; czy znów zaczytywała się jakimiś idiotycznymi książkami, które rozpalały ugaszone lata temu żądze? Obiecał sobie, że już nigdy nie będzie mu się sprzeciwiać, nie będzie prawić morałów czy podważać jego słów. Miała być przykładną żoną, matką i dbać o ich dom, do którego powinien wracać z tęsknotą, z ulgą.
Zahaczył ją ramieniem, gdy pobiegła do kuchni, by zająć się zaniedbanym posiłkiem. Następnie ruszył jej śladem, wciąż gromiąc ją wzrokiem; szczęka chodziła mu na boki. Był niczym rozjuszony pies, czekający tylko na okazję, by rzucić się do ataku. Pokonał odległość dzielącą go od stołu, ignorując przy tym kręcącego się między nogami czworonoga, i uderzył w blat dłonią. Stojące na nim szklanki i leżące na nim sztućce podskoczyły z cichym brzękiem.
- Co to ma, do cholery, znaczyć? Spaliłaś śniadanie, obudziłaś dzieciaka, a na koniec odszczekujesz się, jakbyś zapomniała, jakie zasady obowiązują w tym domu - grzmiał, powoli zbliżając się do mniejszej i drobniejszej od niego kobiety.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: [sen] żoną nie miałam być [odnośnik]12.05.19 15:24
Dezorientacja. To właśnie teraz czuła, gdy stała naprzeciw rozzłoszczonego Caelana, stojącego na korytarzu Skały tak, jakby to on był jej panem, jak gdyby należała właśnie na niego. Patrzył na nią wyniośle, ze złością, z wyraźną przyganą, a to wciąż było niezwykle delikatne określenie gniewu i pogardy jaka malowała się na męskiej twarzy. Sigrun nie rozumiała tego, co się dzieje i dlaczego. Przecież ten dom należał do niej. Wydarła go sobie siłą przed kilkoma laty. To wszystko było tylko i wyłącznie j e j, a jedynym, kto miał nad nią władze, był Czarny Pan. Pozornie wszystko było na swoim miejscu - stary kredens, pies drzemał na werandzie, na ścianach wisiało poroże. A mimo wszystko miała wrażenie, że coś jest nie tak, że wszystko jest wywleczone na lewą stronę, odwrócone do góry nogami.
Nasz dom, na te słowa podniosła roziskrzone od złości spojrzenie, ze zdziwieniem odkrywając, że na żeglarzu nie robi to już najmniejszego wrażenia, wprost przeciwnie, zdawała się rozjuszyć go jeszcze mocniej. A co było w tym wszystkim najdziwniejsze - czuła przez to dziwny uścisk w żołądku i serce łopotało niespokojnie.
- Co ty pieprzysz, jaki nasz dom, jaki syn, czyś ty zwariował do reszty - mamrotała pod nosem. Chciała mówić głośno, stanowczo i pewnie, coś jednak utknęło jej w gardle, miała je ściśnięte, nie potrafiła wydobyć z siebie głosu.
Ta dziwna niemoc, a jednocześnie nieznajome dotąd poczucie obowiązku, które popchnęło ją do kuchni - co przypłaciła zderzeniem z mężczyzną, bolesnym zresztą - gdzie otworzyła okiennice. Ciemny dym zaczął ulatniać się z kuchni, a mimo to atmosfera w komnacie zgęstniała jeszcze bardziej, gdy żeglarz przylazł doń za Sigrun. Nie ustępował, grzmiał tak, jakby miał nad nią władzę, a Sigrun poczuła się jak w najgorszym koszmarze. Słaba, wtrącona w niewolę małżeństwa, pod butem mężczyzny, zmuszona do pełnienia roli żony i matki - to brzmiało jak spełnienie najbardziej obrzydliwych wizji, których się lękała. Obiecała sobie przecież, że nigdy już, przenigdy, nie powtórzy się sytuacja z małżeństwa z Alphardem Montague - a to wszystko znów miało miejsce, tyle, że na jego miejscu stał Caelan. Młodszy, silniejszy, jeszcze bardziej brutalny.
Krzyczał na nią, na piętrze wniebogłosy wrzeszczało niemowlę, na werandzie pies się do tego rozszczekał - zaczynała pękać jej głowa. Pomacała kieszeń, wyraźnie próbując znaleźć różdżkę, ale nie miała jej przy sobie. Narastało w niej uczucie paniki. Przecież nigdy nie ruszała się nigdzie bez różdżki, bez niej czuła się jak bez ręki. W przypływie paniki podwinęła rękaw sukienki, odsłaniając lewe przed ramię, na bladej skórze winien wić się wąż wokół nagiej czaszki, symbol jej wywyższenia ponad innymi, ale...
Nie było go.
Skóra była gładka i nieprzyjemnie czysta. Zniknął Mroczny Znak, zniknęła jej różdżka, zniknęła gdzieś pewność siebie. Nogi miała jak z waty i nie ruszyła naprzód, by stamtąd wybiec.
- W tym domu obowiązują moje zasady. Wynoś się natychmiast - zdołała wydusić z siebie słabym głosem, próbując wciąż walczyć z tym koszmarem, bo to przecież nie mogło być prawdziwe.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: [sen] żoną nie miałam być [odnośnik]08.06.19 20:36
- Nie bądź śmieszna - odwarknął bez chwili zwłoki, nic nie robiąc sobie z wypowiadanych niepewnie rozkazów. Co to miało znaczyć? Wiele lat pracował nad tym, by zapomniała o wyznawanych swego czasu herezjach. Wspólny dom, małżeństwo, dzieci - Sigrun zdawała się akceptować swój los, godzić z rolą pani domu. Skąd więc ten epizod buntu? Myślał, że mają ten etap już za sobą. Skrzywił się szpetnie, rozsierdzony tą niespodziewaną niedogodnością; wbijał wzrok w lico zdezorientowanej kobiety, powoli pokonując dzielący ich dystans. Karmił się jej słabością, ewidentnym wyprowadzeniem z równowagi. - Czego tam szukasz? - dodał; widział, że dopiero co szukała czegoś na ręku, lecz czego? Zachowywała się dziwnie, nie tyle, jakby chciała mu zrobić na złość, raczej niczym lunatyczka, wariatka, choć to jemu zarzucała postradanie zmysłów.
Nie miał zamiaru się stąd wynosić, ze swojego domu, w którym powinien móc odpoczywać, zbierać siły przed kolejną wyprawą morską. Nawet przez chwilę nie brał jej słów na poważnie; bredziła, z czego sama musiała zdawać sobie sprawę. Bezceremonialnie złapał ją za rękę, boleśnie ściskając smukłe, wątłe przedramię; nie zastanawiał się nawet, czy na bladej skórze żony nie zostaną po tym siniaki. Następnie nachylił się ku jej twarzy, próbując zmusić ją w ten sposób, by podchwyciła jego gniewne spojrzenie. Nie miał zamiaru tolerować takiego zachowania, nie miał też chęci wysłuchiwać podobnych komentarzy. - Nie strzęp sobie języka, przestań zachowywać się jak idiotka - odezwał się znowu tym samym tonem głosu; był blisko utracenia nad sobą kontroli, było to widać w błyskających złowróżbnie ślepiach czy chodzącej na boki żuchwie. - Nigdzie się nie wybieram, za to ty możesz odbyć wycieczkę do Munga, jeśli zaraz nie przypomnisz sobie, że w tym domu panują moje zasady - zagroził, wciąż wwiercając się w nią natarczywym, rozjuszonym wzrokiem. Nie doprecyzował, czy miał na myśli oddział urazów magipsychiatrycznych, czy może inny. Górował nad nią wzrostem, był silniejszy; bez różdżki nie stanowiła dlań większego zagrożenia. Animuszu dodawał mu też krążący w krwioobiegu alkohol, którym również pachniał, czy raczej śmierdział, jego oddech. Nadal dobiegały do nich krzyki z piętra, Caelan łudził się, że starszy syn zajmie się kwilącym niemowlakiem, przynajmniej doraźnie. To ona powinna go sprawdzić, zająć się nim, nakarmić czy przewinąć, nikt inny. - Zajmij się dzieckiem, posprzątaj tu, zrób śniadanie - zaczął wyliczać, nie puszczając ręki Sigrun, nie zwracając uwagi na jej ewentualne próby oporu. Musiało do niej w końcu dotrzeć, w ten czy inny sposób.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: [sen] żoną nie miałam być [odnośnik]10.06.19 0:41
Śmieszna? To ona była śmieszna? Gdyby tylko wypowiedział te słowa naprawdę, w realnym świecie, roześmiałaby mu się w twarz głośno i perliście, lecz tutaj, w krainie sennego koszmaru, nie miała takiej śmiałości. To wszystko było tak dziwaczne. Czuła wewnętrzny opór przed postawieniem się żeglarzowi, a jednocześnie miała wrażenie, że zbudziła się z dziwnego transu. Tak, to musiał być jakiś trans, może zaklęcie? Czy Goyle podstępem wpędził ją w tę dziwaczną sytuację? Rzucił na nią obcy czar, Imperio, dolewał eliksiru do kawy? Jak inaczej można było wytłumaczyć to, co miało tu miejsce - on, w jej domu, mówiący o dzieciach, o obowiązkach żony, którą rzekomo była? Mogłaby dać temu wiarę, że padła ofiarą podstępu, że wpadła w misternie utkaną pułapkę, która miała z niej zrobić kurę domową - ale ta teoria pękła jak bańka mydlana, gdy ujrzała blade, czyste przedramię. Nie było na nim Mrocznego Znaku, nie było symbolu potęgi, władzy nad innymi, którą obdarował ją Czarny Pan.
Jak to możliwe?
- Mroczny Znak... miałam... to niemożliwe... On mnie wybrał... - mamrotała niewyraźnie, z przerażeniem, unosząc rękę do twarzy, badając skórę przedramienia palcami - ale dalej nic tam nie było. Sigrun w skroniach poczuła mocne uderzenie bólu. Czuła się trochę jakby była upojona silnym alkoholem, trochę jakby właśnie wybudzała się z tego upojenia w głębokim cierpieniu. Zachwiała się w miejscu, absolutnie zdezorientowana i osłabiona tym absurdem, jak nigdy - jak kobieta, która mdlała od silnych emocji, z której zawsze głośno się śmiała.
W końcu zrozumiała, że w tym koszmarze stała się tą, którymi sama gardziła - słabą, miałką kurą domową, podporządkowaną woli mężczyzny, niewiele wartą, nic nieznaczącą. Nie miała przy sobie nawet różdżki. Chciało jej się rzygać.
Uniosła spojrzenie na Caelana dopiero, gdy zamknął kobiecą rękę w mocnym, brutalnym uścisku, sprawił jej ból, ale nic sobie z tego nie robił - raczej tak miał zamiar. Cuchnął alkoholem, w oczach malowała się wściekłość, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że on, zazwyczaj nie tracący zimnej krwi, zaraz wybuchnie i uniesie rękę - a ona nie będzie w stanie się obronić.
- Nie mów tak do mnie - wydusiła z siebie, próbując stłumić w sobie poczucie strachu, które w rzeczywistości było jej obce - w niej nie bała się mężczyzn, już nie, niewielu z nich mogło naprawdę uczynić jej krzywdę. - Jeszcze jedna groźba, a ty... ty nie zdążysz dotrzeć nawet do Munga, bo zdechniesz po drodze - wycedziła odważnie, bo nawet w koszmarze - a może zwłaszcza w koszmarze - nie grzeszyła zdrowym rozsądkiem.
Nie miała Mrocznego Znaku, nie miała różdżki, mógł teraz zrobić z nią co chciał. Wyższy, silniejszy, mogący posługiwać się magią. Próbowała wyrwać rękę z jego uścisku, to nie mogło się przecież tak skończyć, przecież mogła to przerwać. Raz już to zrobiła - chyba? Miała wrażenie, że tak, tamto imię tańczyło jej na końcu języka, ale nie potrafiła powiedzieć go głośno.
A może Alphard nigdy nie istniał? Może to nie Montague wybrał ojciec, może to od początku był Goyle?


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: [sen] żoną nie miałam być [odnośnik]03.07.19 17:46
Wyglądała na zdezorientowaną, skołowaną, słabą. Wciąż szukała czegoś na swym bladym przedramieniu i wciąż nie mogła tego znaleźć. Była zbyt zajęta własnymi myślami, by zwrócić uwagę na to, co próbował jej przekazać - a przecież w jasny i przystępny sposób przemawiał do jej rozsądku. Ściągnął usta w wąską kreskę, gdy mamrotała pod nosem kolejne brednie, brednie, które brzmiały niepokojąco i przywoływały wspomnienia sprzed lat. Szarpnął raz jeszcze, w ten sposób chcąc wyrwać żonę z transu, przywrócić ją do porządku i sprawić, by skupiła na nim rozbiegany wzrok.
- O czym ty mówisz? Kto cię wybrał? Zdradzasz mnie? - wypluł z siebie na jednym wdechu; jeśli myślała, że nie może go jeszcze bardziej rozjuszyć, to była w błędzie. Twarz żeglarza pociemniała, alkohol i stale narastająca złość robiły swoje. Zaraz po tych słowach ścisnął wątły nadgarstek kobiety mocniej, nie próbując nawet stłumić rozbuchanej zazdrości. Doskonale pamiętał czasy, gdy stojąca przed nim Sigrun była wolna, nieobyczajna, otwarta na zaloty wielu mężczyzn. Skończyła - skończyli - z tym jednak bardzo dawno temu, zaś ostatnim, na co miałby jej pozwolić, była niewierność. Nie było ważnym, że w trakcie każdej wyprawy zdarzało mu się lądować w łóżku z innymi, spotykanymi w portowych karczmach czarownicami, wszak lata temu wyjaśnili sobie, jakie zasady panują w tym domu, na jakich regułach opiera się ich małżeństwo. Co sprawiło, że nagle straciła rozum? Może była pod wpływem uroku, może uderzyła się w głowę...
Niemowlę dalej zawodziło, choć wyglądało na to, że starszy syn próbował je uspokoić. Caelan nie zwracał na to, co działo się w innych pomieszczeniach, większej uwagi. Było tylko tu i teraz. Przysunął swoją twarz do twarzy blondynki w odpowiedzi na jej zuchwałe - i całkowicie bezpodstawne - groźby.
- Tak? - wycedził powoli, wciąż nie odrywał od niej napastliwego, upartego spojrzenia zasnutego mgłą alkoholu. - A niby w jaki sposób chciałabyś do tego doprowadzić? - kontynuował, wyginając usta w kpiącym uśmiechu; w jego wzroku czaiła się kpina. Nadal był wściekły, tak wściekły, jak dawno nie był. Sam nie był pewien, do czego go zaraz doprowadzi ta szalona wiedźma. Niezależnie jednak od tego, co się stanie, to była tylko i wyłącznie jej wina. Sama się o to prosiła. Sama go prowokowała.
Szarpnął po raz kolejny, ostrzegawczo. Niech nie zapomina, że jest słabsza, że nie może się z nim mierzyć.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: [sen] żoną nie miałam być [odnośnik]05.07.19 18:42
Czy naprawdę nie miał pojęcia o czym mówił? Udawał tylko, tak bardzo przejęty własną zazdrością? Nawiedziła ja okropna myśl, że wypowiedział posłuszeństwo Czarnemu Panu, skoro nie miał pojęcia co własnie powiedziała - ale to przecież niemożliwe. Rycerze Walpurgii nie akceptowali zdrady. Nie rozmawialiby tu i teraz, on byłby martwy, ale skoro nie miała na przedramieniu Mrocznego Znaku... Co z Czarnym Panem? Co z jego sługami? Miała w głowie mętlik.
- O jakiej zdradzie mówisz? Nie jestem twoją własnością - warknęła Sigrun, odpowiadając na szarpnięcie próbą wyswobodzenia się z uścisku.
Nigdy do tego nie należała i należeć nie będzie - duszę poświęciła Czarnemu Panu. Tak powinno być. Brak różdżki, brak tatuażu świadczyły o tym, że znalazła się w jakimś dziwnym, nieprawdziwym wymiarze, wszystko tu było nie tak, odwrócone do góry nogami, niemożliwe i nieprawdopodobne...
Twarz Caelana znalazła się blisko, zdecydowanie zbyt blisko, nie chciała tego, nie teraz, nie tak, ale on nie dbał o jej komfort, o to, czego chciała; cuchnął alkoholem i papierosami, wyjątkowo woń ta teraz drażniła jej zmysły, ale to co drażniło Sigrun najmocniej - była ta kpina w jego głosie. Nie słyszała takiego szyderstwa, padającego z jego ust, tak okropnego uśmiechu, chyba nigdy - i to było ziarno ryżu, które przechyliło szalę. Znieruchomiała na kilka chwil, wpatrując się w Goyle'a jak osłupiała, z lekko rozchylonymi ustami i szeroko otwartymi oczyma - mógł pomyśleć, że nagle straciła rozum nie szkodzi.
- Tak - wyszeptała, wyjątkowo spokojnie i pewnie, starając się stłumić w sobie ten dziwny strach i niepewności. - Nie opowiem ci, a pokażę, oddaj mi różdżkę - zażądała od niego, wciąż szeptem, zbierając się na odwagę, by spojrzeć mężowi prosto w oczy. - Oddawaj ją, wiem, że ją masz. - Nie wiedziała skąd, ale miała pewność, że to Caelan ją zabrał. Szarpnął ją znowu, boleśnie, mocno, na bladej skórze pozostanie siniak po silnym uścisku; Sigrun jednak, zamiast mu się poddać, zaczęła się szarpać i wyrywać, rozjuszona tym szyderstwem. W oczach zalśniło dawne szaleństwo, którego nie widział w nich od dłuższego czasu, sądząc, że podporządkował ją sobie zupełnie - dopiero teraz wybudziła się z tego dziwnego transu.
- ODDAWAJ JĄ - wrzasnęła, starając się unieść dłonie; zaczęła uderzać na oślep, a to dłońmi zaciśniętymi w pięści, a to starała się wbić długie paznokcie w jego skórę. Jej wrzaski, szamotanina, obróciły w niwecz starania kilkuletniego chłopca, który starał się uspokoić niemowlę -kwilenie było coraz silniejsze. Na zewnątrz rozszczekały się psy. Hałas stawał się coraz trudniejszy do zniesienia. - Zabrałeś mi ją, bo się boisz tak? Kiedy jej nie mam czujesz się silniejszy? - zaszydziła z niego tak, jak on z niej, starając się wydrapać mu oczy - do takiej złości ją doprowadził. Szarpała się ze wszystkich sił, próbując mu wymierzyć cios kolanem między uda; stary i najskuteczniejszy sposób, by unieruchomić mężczyznę. Jeśli dobrze pójdzie, nie spłodzi nawet kolejnego potomka - dzieciorób jeden.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: [sen] żoną nie miałam być [odnośnik]22.07.19 12:45
Zaśmiał się krótko, chrapliwie, gdy Sigrun zażądała zwrotu swej różdżki. Czy naprawdę nic nie pamiętała? Czy była aż tak głupia, by sądzić, że nagle porzuci wszelkie pielęgnowane latami zasady i kornie spełni jej jakże uprzejmą prośbę? - Oczywiście, że jesteś moją własnością, tylko na chwilę o tym zapomniałaś - odpowiedział pozornie spokojnie, choć w jego głosie czaiła się nie tylko kpina, ale i groźba. Dalej pochylał się ku licu bladej, niższej i wiele słabszej od niego kobiety, nie dbając o jej samopoczucie - ani o to, co działo się piętro wyżej, z dwójką ich dzieci. Nie mógł jej puścić, dopóki nie wyjaśnią sobie tego drobnego nieporozumienia. - Nie mam jej. Nie pamiętasz, co? Sama się jej pozbyłaś - dodał, próbując podchwycić przepełnione złością spojrzenie kobiety. Łgał, naturalnie, bawił się jej kosztem, lecz sama się o to prosiła. Zachowywała się niczym pomylona, pozbawiona wszelkich wspomnień, wybudzona z transu. Obserwował ją z mściwą satysfakcją wymalowaną na porośniętej zarostem twarzy; grała mu na nerwach, zaś on nie mógł puścić tego płazem. W końcu coś w niej pękło, pozwalając więzionemu do tej pory szaleństwu wydobyć się na powierzchnię świadomości. Siła, z którą zaczęła się szarpać, zaskoczyła niespodziewającego się takiego obrotu sytuacji Caelana. Zaklął pod nosem, odsuwając się od atakującej na oślep, wpadającej w szał wiedźmy. Niemowlę kwiliło, psy ujadały, zaś ból głowy żeglarza tylko narastał. Nie wiedział, jak do tego doszło, gdzie popełnił błąd, co sprawiło, że żona zaczęła sprawiać takie kłopoty. Nie miał jednak zamiaru tolerować takiego zachowania.
- Zamknij się - warknął ostrzegawczo w odpowiedzi na jej dzikie wrzaski. Darła się, jak gdyby jej coś robił, choć przecież jeszcze się przed tym powstrzymywał. Syknął, gdy wbiła paznokcie w skórę, gdy przypadkiem uderzyła niewielką piąstką w twarz. - Przestań, do kurwy nędzy - dodał, oblizując pękniętą wargę. Szydziła z niego, jawnie prowokowała, kiedy on tylko próbował doprowadzić ją do porządku. Zadbać o nią. O ich dom. Zarówno wypowiadane przez nią słowa, jak i próba kopnięcia go między nogi przelały czarę goryczy; mężczyzna zamachnął się, celując dłonią w twarz blondynki. Ruch ten był mechaniczny, mimowolny, wyćwiczony. Nie kontrolował swej siły, nie zastanawiał się nawet, czy zrobi jej krzywdę, chciał tylko, żeby przestała mówić. - Nie mam najmniejszego powodu, żeby się ciebie bać, wiedźmo - wysyczał przez zaciśnięte zęby, choć sam nie wiedział już, ile w tym było prawdy.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: [sen] żoną nie miałam być [odnośnik]10.08.19 17:14
Pierwsze uderzenie było zaskoczeniem. Siarczysty policzek zapiekł mocno. Sigrun poderwała głowę do góry, przyłożyła dłoń do poczerwieniałej skóry, wciąż zdziwiona, ze naprawdę był na tyle bezczelny, że podniósł rękę na Śmierciożerczynię - nie miał do tego prawa. Otwierała już usta, by wysyczeć, że odetnie mu ją za nią Decollatio i nakarmi nią psy, ale głos ugrzązł jej w gardle. Zaraz po pierwszym ciosie spadł następny i następny. Raz po razie, coraz mocniejsze i bardziej brutalne; krew zalała pociekła jej z nosa, z kącików ust, z rozbitego łuku brwiowego. Próbowała się bronić, była jednak zbyt słaba. Nie miała przy sobie różdżki, a ramionom brakowało siły fizycznej - w starciu z barczystym, umięśnionym żeglarzem nie miała najmniejszych szans. Nie tutaj, we koszmarnym śnie, gdzie nieistniejąca siła nie pozwalała jej wydusić z siebie głosu, krępowała ruchy, wprawiała w poczucie wstydu i strachu, dotychczas zupełnie obcych.
Upadła na ziemię, próbując się zasłaniać, na nic to się jednak zdało. Pociągnął ją za włosy, kopnął, wykręcił ręce; wściekły i pijany biła na oślep, a ona zamknęła w końcu oczy, upokorzona i poniżona jak nigdy wcześniej.
Gdy gwałtownie i nagle otworzyła powieki nie było już nic ponad chłodną ciemność. Sigrun oddychała ciężko, leżąc w ciepłej pościeli, próbując przyzwyczaić do niej wzrok. W świetle licznych błyskawic dostrzegła najpierw mroczny znak na przedramieniu, później cisową różdżkę leżącą na nocnym stoliku - to był tylko koszmarny sen. Przetarła czoło, zroszone kroplami zimnego potu, wierzchem dłoni, uspokajając oddech. Zerknęła w bok: w łóżku nie była sama. Caelan Goyle leżał obok, pogrążony w spokojnym, głębokim śnie, oddychał miarowo i pachniał wciąż diablim zielem, które palili - musiało być kiepskie, skoro wywołało u niej takie sny.
To żadna jednak wymówka. Mając w pamięci okropne obrazy, których doświadczyła w koszmarze, poczucie bólu i poniżenia, poczuła się wściekła. Rookwood obróciła się na łóżku i oparła stopy o biodro mężczyzny, zaczęła na niego napierać z całej siły, próbując go zrzucić z łóżka.
- Idź sobie, już, idź sobie - warknęła, gdy otworzył oczy i spojrzał na nią jak na wariatkę. Nie miała najmniejszego zamiaru mu się tłumaczyć. W życiu mu o tym nie powie, to wykluczona. - No idź - ponagliła go rozeźlona, splatając ramiona na nagich piersiach; chciała zostać sama i pozbyć się wspomnień o Alphardzie Montague, które wypłynęły z niepamięci przez ten koszmar.


| koniec


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
[sen] żoną nie miałam być
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach