Anthony Phineas Burke
Nazwisko matki: Black
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Szlachetna
Zawód: Łamacz klątw, współwłaścciel spółki Borgina & Burke’a (sklepu z czarnomagicznymi artefaktami wszelkiej maści, mającego swąją siedzibę na ul. Śmiertelnego Nokturnu w Londynie), kolekcjoner i handlarz przedmiotów z niebezpiecznymi właściwościami, największy dystrybutor opium na czarnym rynku.
Wzrost: 188 cm
Waga: 85 kg
Kolor włosów: Brązowe
Kolor oczu: Piwne
Znaki szczególne: Blizna na prawej łydce po ugryzieniu Psidwaka, za bardzo przypomina z wyglądu swojego ojca.
13 i 3/4 cala, sztywna, ostrokrzew, włos wozaka
Slytherin
Szakal złocisty
Ciało martwej siostry z rozerwanymi wnętrznościami
Kobiecymi perfumami i pustynią
On sam w towarzystwie Tobiasa, Evelyn i Bastiana.
Podróże, starożytne kultury, zaklęcia, księgi o klątwach i urokach, magiczne przedmioty potraktowane czarną magią, pismo klinowe.
Tajfuny z Tutshill
Quidditch, magiczne polo
rock’n’roll, muzyka klasyczna, jazz, muzyka plemienna
Alexis Papas
Powiadano, że mężczyzna w swoim życiu winien uczynić trzy fundamentalne rzeczy, które rzekomo miałyby uczynić zeń szczęśliwego człowieka. Pierwsza to wybudowanie domu. Drugą z kolei rzecz to spłodzenie męskiego potomka. Ostatnia, najmniej kłopotliwa, jeśli chodziło o mężczyznę pokroju Herberta Burke’a to zasadzenie drzewa. Pierwszym i ostatnim zadaniem nie musiał zaprzątać sobie zbyt mocno głowy, bowiem dzięki ożenkowi z kobietą z niesłychanie szlachetnego rodu Blacków, odziedziczył rodzinną posiadłość poważnie nadgryzioną zębem czasu, podobnie jak on sam. Państwo młodzi wcale nie byli już tak młodzi. Zarówno panna Belvina Black jak i jej narzeczony Herbert Burke, stając na ślubnym kobiercu, nie mogli wyprzeć się tego, że oboje przekroczyli już magiczną granicę trzydziestego roku życia. Z tego też tytułu na barkach pana młodego spoczęło spłodzenie męskiego potomka. Szlachetny ród Burke’ów nie groził jeszcze wyginięciem, jednak zawsze lepiej było dmuchać na zimne. Zwłaszcza mając za sąsiadów takich Longbottomów, których w ostatniej dekadzie znacznie przybyło, niczym ślimaków po deszczu. Nic więc dziwnego, że na panu Herbercie spoczywało bardzo ważne zadanie. Pomimo tego, że nie stanowili z Belviną zbyt szczęśliwego małżeństwa, wydali na świat aż trójkę dzieci.
Anthony od urodzenia nie mógł usiedzieć zbyt długo w jednym miejscu. Zaskakując zarówno magiczną akuszerkę jak i swoją matkę przyszedł na świat o dwa tygodnie za wcześnie. Dokładniej 26 marca 1922 roku. Nie stwierdzono u niego żadnej choroby genetycznej, która zatrważająco często pojawiała się wśród potomków rodów szlachetnie czystej krwi, z racji zbyt bliskich koligacji rodzinnych. Pierwsze cztery lata Anthony’ego nie należały do najszczęśliwszych. Obcego mężczyzny, do którego kazano mu się zwracać „ojcze”, prawie w ogóle nie widywał w domu. Matka z rodu Blacków stanowiła przykład twardej kobiety. Nie odczuwała więzi emocjonalnej z synem, który wizualnie przywodził na myśl jej męża. Wychowanie syna spoczęło na barkach wszelkiej maści guwernantek, natomiast Belvina tłumaczyła swoją oziębłość wobec pierworodnego przekonaniem, że ten od najmłodszych lat winien był się uczyć, by nie skończyć podobnie jak jego ojciec. Gnuśniejąc w zatęchłym sklepie z masą nikomu niepotrzebnych, śmieciowych artefaktów. To właśnie sklep na ulicy Śmiertelnego Nokturnu był powodem, przez który Anthony Burke całkowicie wyparł go ze swojej pamięci. Dopiero kiedy osiągnął trzy lata, zdał sobie sprawę, że istniał ktoś taki jak ojciec. Właśnie wtedy mężczyzna zaczął go dostrzegać, kiedy główka chłopca wystawała już ponad ławę, na której znajdowała się najczęściej opróżniona szklanica ognistej whisky, sterta papierkowej roboty związanej z działalnością na Nokturnie oraz popielniczka. Kiedy sadzał sobie chłopca na jednym z kolan, Anthony jedyne co był w stanie przywołać z pamięci z tamtego okresu to duszący zapach tytoniu oraz nieprzyjemną alkoholową nutę. Herbert Burke zawsze powtarzał tę samą kwestię. W przyszłości Anthony miał odziedziczyć sklep, otwarty przed wielu laty przez Caractacusa Burke. Chłopiec za każdym razem stanowczo zaprzeczał, zeskakując z ojcowskich kolan, a jedyne co słyszał biegnąc do swojego pokoju to zachrypnięty śmiech ojca. Anthony nie należał do ułożonych paniczów, którzy na słowa swoich rodziców, pokornie schylali głowy i wykonywali polecenia. Zazwyczaj takim ucieczkom towarzyszyły krzyki i trzaskania drzwiami.
Anthony dopiero co ukończył cztery latka, a już wykazywał umiejętności magiczne, które nierzadko pojawiały się u potomków czarodziejów kilka lat później. Zazwyczaj miało to w sobie pewien cel. Matka, nie mogąc znieść awanturniczych wrzasków niepokornego młodego Burke’a, zabierała go w takich momentach do rodziny państwa Nott. To właśnie tam Anthony spotkał osobę, która wyjątkowo potrafiła na niego wpłynąć. Pięcioletni wówczas jasnowłosy chłopiec przeszył go swoim spojrzeniem już podczas pierwszego spotkania. Anthony za każdym razem szukał jakiegokolwiek zainteresowania ze strony Bastiana. Dla niego jednak wszystko wydawało się ciekawsze od zabawy z Anthonym. Rysowanie, czytanie, jazda na kucyku. To właśnie wtedy Anthony zapragnął mieć własnego kucyka, mimo, że wcześniej nie przykuwały jego uwagi. Pewnego dnia nastał przełom. Kiedy ponownie wraz z brzemienną już wtedy Belviną odwiedzili państwa Nott, Bastian znajdował się w ogrodzie. To on pierwszy zawołał Anthony’ego, by pokazać mu pływające w ogrodowej zadbanej sadzawce kijanki złożone przez jakieś magiczne stworzenie. Bastian zapewnił go, że właśnie w tym stawie mieszka największa kelpia na świecie, a zachwycony Anthony uwierzył mu na słowo. Od tamtej pory stali się nierozłączni.
Jesienią 1926 roku nadszedł czas rozwiązania. Anthony, dowiedziawszy się, że na świat przyszedł jego młodszy braciszek, pierwszymi słowami jakie przywitał dziecko było pytanie, czy Bastian też jest jego bratem. Rozczarowanie, jakie odczuł w chwili rozwiania jego nadziei, zapiekło go pod powiekami, kiedy starał się powstrzymać łzy złości cisnące mu się do oczu. Nie pozwolił im popłynąć. Nie chciał też takiego brata, który tylko leżał bezczynnie i płakał, jadł, spał, zaczynał nieprzyjemnie pachnieć, a następnie znów płakał. Posiniały druzgotek, który pewnego dnia zamknął swoje małe, lecz silne paluszki na jego palcu wskazującym i nie chciał go puścić, jak gdyby był potomkiem podwodnych stworów. Tobias podrósł i stał się bardziej znośny. Anthony właśnie wtedy przekonał się jak to jest być starszym bratem. Odczuwał do niego głęboko skrywaną sympatię, zwłaszcza wtedy, kiedy Tobias zrobił coś na przekór matce, Anthony niejednokrotnie brał winę na siebie. Bardzo często też młodszy z Burków działał mu niewyobrażalnie na nerwy. Lanie jakie wymierzył mu Herbert za uderzenie młodszego brata pamiętał po dziś dzień. Nie zdziwiłby się, gdyby została mu po tym jakaś pamiątka.
Kolejne dziecko Burke’ów przyszło na świat w przeciągu kolejnych dwu lat. Anthony podrósł, sięgał już Bastianowi do podbródka, a kiedy stawał na palcach stawali się praktycznie równi sobie. Jednak uwagę Bastiana musiał dzielić po równo z kuzynką Callidorą, która była w jednakowym wieku co Nott. Ten dzień zapadł mu w pamięci. Powrót do domy Belviny z małym zawiniątkiem w dłoniach. Anthony czekał na jej przybycie razem z Tobiasem, który nie sprawiał nawet wrażenia zainteresowanego zaistniałą sytuacją. Natomiast starszy z braci bardzo zainteresował się nowym mieszkańcem jego starej kołyski. Evelyn nie wywarła na nim aż tak złego wrażenia jak Tobias. Często przesiadywał nad jej kołyską, opowiadając różne historyjki, które były wytworem jedynie jego wyobraźni. Pokazywał swoje rysunki. Niejednokrotnie w kołysce dziewczynki można było zobaczyć pozostawione przez niego maskotki.
Wyczekiwany od co najmniej trzech lat list z Hogwartu dotarł do niego latem 1933 roku. Pierwsza wizyta na ulicy Pokątnej w tak ważnym celu w jego życiu odbyła się w towarzystwie nie tylko rodziców, ale również Bastiana, którego czekał właśnie drugi rok nauki. Podczas zakupu pierwszej różdżki towarzyszyły wybuchy i koncert fajerwerków, jednak udało znaleźć się tę właściwą. Zarówno za sprawą imienia jak i nazwiska, Anthony Burke został wywołany na środek jako jeden z pierwszych. Kiedy tylko Tiara Przydziału zetknęła się z ciemnym puklem jego włosów, nie miała większych wątpliwości, wykrzykując jedno donośne słowo – Slytherin. Wychowany został w duchu dwóch szanowanych szlachetnych rodów, więc nie mogło być innej możliwości.
Anthony Burke okazał się być wybitnym uczniem z chęcią przywiązującym wagę do nauki. Jego zainteresowanie skupiło się przede wszystkim na wszelkiej maści klątwach i zaklęciach. W między czasie Anthony zdążył zauważyć, że stosunki między jego rodzeństwem znacznie się poprawiły. Odetchnął z ulgą, bowiem wracając w przerwach wakacyjnych do domu nie mógł wytrzymać ich kłótni i pozbawiającego chęci do życia jazgotu. Różnica wieku sprawiła, że Anthony oddalił się od Tobiasa i Evelyn. Lata spędzone w Hogwarcie upływały mu nie tylko na nauce. Razem z Bastianem podbijali serca uczniów nie tylko z domu Salazara Slytherina swoją błyskotliwością i pomysłowymi wybrykami. Profesor Dippet, ówczesny dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa sprawował pieczę nad uczniami. Natomiast Anthony nie skupiał się tylko na klątwach. Liznął odrobiny sportu, przejmując w drugiej klasie pozycję ścigającego w drużynie Ślizgonów. Wymyślił wiele manewrów dla zmylenia obrońcy drużyny przeciwnej, jednak ku jego zdziwieniu, żaden z nich nie został uwieczniony jako integralny termin w sportowych publikacjach. Sport traktował jedynie jako hobby, nie wiązał z nim swojej przyszłości. Wolał uczestniczyć w organizowanych przez Bastiana imprezach w Pokoju Wspólnym Ślizgonów, niż myśleć o nadciągającej dorosłości. Anthony był jednym z nielicznych Burke’ów, który przepadał za imprezowaniem. Być może miało na to wpływ dorastanie z młodym Nottem. W czasie, kiedy Anthony przygotowywał się już do SUMów, do Hogwartu nadciągnęło pokolenie jego młodszego brata. Natomiast, kiedy znalazł się w ostatniej klasie, wziął pod swoje ochronne skrzydła młodszą siostrę pierwszoklasistkę. Nie przywiązywał jej jednak pełnej uwagi, czynił to raczej z daleka. Anthony przewinął się przez Klub Ślimaka, jednak akurat na tych salonach nie specjalnie lubił się pokazywać. Wyniki owutemów otworzyły mu drogę do wymarzonej kariery łamacza klątw.
Krótko po ukończeniu kursów i stażu w Banku Gringotta wyjechał z Anglii, nakazując Bastianowi sprawować pieczę nad jego rodzeństwem. Nie tylko nad Evelyn. Tobias planował zostać łowcą wilkołaków, obierając tę samą drogę kariery co młody Nott. Półtoraroczny wyjazd do Doliny Dwurzecza Tygrysu i Eurfatu przemienił się w siedmioletni pobyt, podczas którego ani razu jego stopa nie stanęła na brytyjskich ziemiach. Anthony dał się porwać nie tylko ambicji, ale też graniczącej z niezdrową przesadą, chęcią zdobywania wiedzy na temat Sumeryjskich kultur. Podczas wieloletniego pobytu w głównej siedzibie Mezopotamskich ruin zdążył poznać czarodziejów z różnych stron świata, co pozwoliło mu nawiązać międzynarodowe kontakty towarzyskie. Życie zupełnie różniło się od tego, które poznał w Anglii. Tutaj nikt nie pamiętał o koligacjach związanych ze szlachetnymi rodami. Nikt nie zwracał uwagi na to, z jakiego pochodzą towarzysze. Liczyło się głównie to co winno się mieć w głowie i jak potrafiło to wykorzystać. Starożytne klątwy z jakimi przyszło mu się zmierzyć, niejednokrotnie ukróciły jego pewność siebie co do własnych umiejętności. Jeśli wypowiedziałby jedno źle przemyślane zaklęcie, mógł liczyć na to, że wpadnie w kłopoty. To właśnie w dorzeczu rzeki Eufrat poznał urokliwą i błyskotliwą czarownicę półkrwi z Francji. Zapowiadająca się na krótką znajomość, przerodziła się w gorący romans, który wyewoluował w związek. Oboje czerpali przyjemność ze swojej pracy, traktując je raczej jako hobby. Rozłupywanie kolejnych silnych klątw, przywodziło Anthony’emu na myśl odpakowywanie prezentów w Boże Narodzenie. Nastawienie zmieniło mu się dopiero wtedy, kiedy jego narzeczona uległa poważnemu wypadkowi ze skutkiem śmiertelnym nie dla niej, lecz dla dziecka, które nosiła pod sercem. Anthony nie miał o niczym pojęcia. Poważnie rozważał możliwość powrotu do kraju razem z towarzyszącą mu Noëlle, która stanowczo się temu sprzeciwiała.
Pomocna w podjęciu decyzji okazała się wieść o śmierci jego młodszego brata. Z listu dowiedział się, że został rozszarpany przez wilkołaka. Natomiast kolejny akapit tekstu poinformował go o samobójczej śmierci jego ojca. Określenie takie jak dwie pieczenie na jednym ogniu nabrało dla Anthony’ego nowego, gorzkiego znaczenia. Podróż do Anglii nie trwała długo. Na miejscu zastał matkę i siostrę. Z Belviną Anthony nigdy nie czuł się związany. Chłód jaki okazywała mu we wczesnym dzieciństwie obrócił się teraz przeciwko niej. Nie można było powiedzieć, że Anthony nie cierpiał. Śmierć młodszego brata, który miał przed sobą całe życie wstrząsnęła nim jednak dużo mocniej niż wiadomość o końcu ojca. Dopiero podczas pogrzebu, na którym zebrały się rodziny obu rodów, uderzyła w niego piorunująca myśl. Wszelkie obowiązki i niedokończone sprawy, jak i sklep na Noktunie, spadły na jego barki. Powrót na stałe do Iraku okazał się rzeczą niemożliwą, natomiast Noëlle stanowczo odmówiła przyjazdu do Anglii, wymawiając się coraz to dziwniejszymi obowiązkami.
Prawdziwe i dosyć nieoczekiwane oparcie znalazł w młodszej siostrze. Po powrocie do Londynu zdał sobie sprawę z tego, że Evelyn nie jest już dzieckiem. Ich stosunki budowane były prawie jak na kruchym lodzie. Prawie wcale się nie znali, jednak obdarzyli się pełnym zaufaniem. Belvina została umieszczona w zakładzie zamkniętym. Tak jak Anthony przypuszczał, postradała zmysły. Evelyn i Anthony pozostali jak dwoje rozbitków na bezludnej wyspie. Otrzymali wsparcie ze strony przyjaciół, nie uniknęli jednak plotek oraz spekulacji na temat śmierci Tobiasa. Anthony przejął wpływy po ojcu w sklepie Borgina & Burke’a, mimo tego, że całe życie zarzekał się iż tego nie zrobi. Przejął również pieczę nad nielegalną dystrybucją opium, którego ród Burke’ów był głównym potentatem. W przeciągu ośmiu lat od powrotu do Wielkiej Brytanii, wielokrotnie wyjeżdżał do Iraku, głównie na zlecenia od Banku Gringotta. Dowiedział się, że Noelle wyszła za mąż za mugola, którego poznała podczas archeologicznych wykopalisk.
Podczas odczytania testamentu Herberta Burke’a, Anthony sądził, że ojciec już niczym go nie zaskoczy. Jednak nawet zza grobu okazało się, że dosięgnąć go mogą nakazy rodzica, którego Anthony miał za tchórza. Mianowicie ostatnią wolą pana Burke’a było zaręczenie swego syna z pewną czarownicą czystej krwi, której nazwisko było Anthony’emu dobrze znane. Uznał to za kpinę i brak jakiegokolwiek liczenia się z jego zdaniem. Nie podjął jednak kroków, by te zaręczyny rozwiązać… Jedyne czego potrzebował po odczytaniu tych wyssanych z palca rewelacji, to wyjście z Baśkiem i porządne zalanie się w trupa.
14 | |
0 | |
5 | |
0 | |
0 | |
8 | |
5 |
różdżka, teleportacja, 12 pkt statystyk
[bylobrzydkobedzieladnie]
skoro boskość chcą mi wmówić?
Nie zawiodę ich,
Bo stać mnie na ten gest
Witamy wśród Morsów
Ostatnio zmieniony przez Caesar Lestrange dnia 21.07.15 14:44, w całości zmieniany 1 raz
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot