[sen] W ciele dziecka
AutorWiadomość
Trzynaście minut po ósmej. Priscilla jęknęła, rozciągając się w łóżku. Zwykle nie miała problemów ze wstawaniem rano, ale dziś sprawiało jej to wyjątkową trudność. Pewnie to przez ten ciężki okres w pracy… Wiedźmia Straż była niezwykle wymagająca, ale ostatnio wychodziła do domu wczesnym rankiem i wracała późnym wieczorem, mając zaledwie kilka godzin na odpoczynek. To mimo wszystko dawało jej w kość.
Usiadła, powoli otwierając oczy i zauważając, że… coś jest nie tak. Łóżko było zdecydowanie zbyt duże. Priscilla zmarszczyła brwi. Co jest nie tak? Przecież zwykle jej nogi sięgały niemal do jego końca, a teraz widziała pod kołdrą, że sięgają tylko na kilkanaście centymetrów przed nią. Zmarszczyła brwi.
Wtedy w polu jej widzenia pojawiły się ręce. Małe. Zdecydowanie za małe, jak na dorosłą osobę. Czuła, że powinna się wystraszyć, jednak sen, jak to ze snami bywa, rządził się swoimi prawami. Na Priscillę spłynęło zrozumienie. Spojrzała w bok, na stojące niedaleko lustro i zobaczyła w nim odbicie pięcioletniej dziewczynki.
Ech, nie ważne, na ile lat wygląda… Czas przygotować się do pracy.
Kilkanaście minut później krzątała się w kuchni, zachowując się jakby nigdy nic. Co prawda aby sięgnąć do szafek musiała przekładać sobie krzesła, stając i na nich i na blatach, krzywiąc się wewnętrznie, jednak po prostu nie dziwił ją jej wzrost. Był normlanie nienormalny. Zaakceptowała to.
Gdy usiadła do stołu, podkładając sobie pod pośladki kilka poduszek, zauważyła leżące na stole dokumenty. Wyciągnęła po nie swoje malutkie rączki, zastanawiając się, co do takiego. Nie pamiętała, aby wcześniej je tu przynosiła.
Dopiero zaglądając do środka zorientowała się, z czym ma do czynienia. To akta sprawy przekazane jej przez Marcellę. Miała się z nimi zapoznać do dzisiaj, o czym kompletnie zapomniała. Będąc w pracy miała też je oddać… ale dziwnym trafem, miała wolne. Gdy zerknęła na znajdujący się w kuchni zegar okazało się, że jest już około dziesiątej i nagle poczuła narastającą panikę.
Miała oddać te rzeczy na czas. Nie zrobiła tego. Oj, Marcella będzie miała przekichane! Powinna je mieć o siódmej, nie dwunastej! Priscilla czuła, że podnosi się jej ciśnienie. W tym momencie też odkryła, że jednak wzrost jej w czymś przeszkadza: czuła, że w ciele pięciolatki nie powinna nawet próbować dostać się do Ministerstwa. I jak ona sobie dziś z tym poradzi?
Istnieją wyłącznie i niezmiennie jedynie źli ludzie, ale niektórzy stoją po przeciwnych stronach.
Ostatnio zmieniony przez Priscilla Morgan dnia 01.04.19 12:32, w całości zmieniany 2 razy
Priscilla Morgan
Zawód : Wiedźmia straż
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Jeśli cokolwiek przygnębiało ją bardziej niż własny cynizm, to fakt, że często nie była aż tak cyniczna jak prawdziwy świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Nieaktywni
W zamku przekręcił się klucz, a w drzwiach stanął nie kto inny jak Marcella Figg. Młoda policjantka z ambicjami. Ha, nic bardziej mylnego, dzisiaj jej postawa nie miała nic wspólnego ani z ambicjami ani z byciem policjantką. Jej wygląd był bowiem iście nietypowy - na policzkach miała tyle różu, że wyglądała jak clown, włosy spięte w kucyk na środku głowy, zwany również potocznie cebulką, bo zawinięte zadziornie loczki opadały w dół jak zwiędnięty szczypiorek. Uwielbiała nosić spódnice, Priscilla musiała to wiedzieć, dlatego dziewczyna tym razem włożyła również tę część ubrania. O ile zazwyczaj jednak były one beżowe, czarne lub miały jakieś jednolite, ale żywsze kolory tym razem niczym po magicznym obrazie po pudrowo różowym materiale biegały w najlepsze jednorożce. Na szczęście bluzka z długim rękawem była po prostu biała. Całości wyglądu dopełniały czerwone pantofelki, które mogły przypominać te Dorotki. Tak, tej Dorotki od czarnoksiężnika z Oz.
- Pris! - krzyknęła od wejścia. Och jaka była zła, że nie dostała tych dokumentów. Naprawdę były potrzebne do najbliższej sprawy, a Morgan miała zająć się śledzeniem jednej z kobiet, które zostały wymienione w aktach. Naprawdę tego potrzebowała!
Weszła wgłąb mieszkania, gdzie zastała kuzynkę. Jeszcze w piżamie! Niedopuszczalne, nie do pomyślenia, co ona sobie w ogóle myślała! Wydawało się, że Figg nie dostrzega zupełnie nic nowego w wyglądzie Priscilli, zupełnie tak, jakby wszystko było w najlepszym porządku. Bo przecież było? Nie, dobra, nie było, było źle, bo Morgan nie zajęła się jej sprawą. A dzisiaj był dzień uzupełniania papierkowej roboty. - Naprawdę muszę Cię pilnować? - pokręciła głową niezadowolona.
Figg zawsze była tą młodszą, tą, którą trzeba było się opiekować. Teraz zaś wszechświat obrócił zupełnie role, teraz to Priscilla była tą mniejszą. Potrzebowała przewodnika i opieki. Ta, opiekunka to już w ogóle by się jej przydała.
Marcella spojrzała pod nogi. Z jakiegoś powodu w całym domu był okropny bałagan. Krytycznym okiem spojrzała na rozrzucone przy szafce ciuchy.
- Pris! - krzyknęła od wejścia. Och jaka była zła, że nie dostała tych dokumentów. Naprawdę były potrzebne do najbliższej sprawy, a Morgan miała zająć się śledzeniem jednej z kobiet, które zostały wymienione w aktach. Naprawdę tego potrzebowała!
Weszła wgłąb mieszkania, gdzie zastała kuzynkę. Jeszcze w piżamie! Niedopuszczalne, nie do pomyślenia, co ona sobie w ogóle myślała! Wydawało się, że Figg nie dostrzega zupełnie nic nowego w wyglądzie Priscilli, zupełnie tak, jakby wszystko było w najlepszym porządku. Bo przecież było? Nie, dobra, nie było, było źle, bo Morgan nie zajęła się jej sprawą. A dzisiaj był dzień uzupełniania papierkowej roboty. - Naprawdę muszę Cię pilnować? - pokręciła głową niezadowolona.
Figg zawsze była tą młodszą, tą, którą trzeba było się opiekować. Teraz zaś wszechświat obrócił zupełnie role, teraz to Priscilla była tą mniejszą. Potrzebowała przewodnika i opieki. Ta, opiekunka to już w ogóle by się jej przydała.
Marcella spojrzała pod nogi. Z jakiegoś powodu w całym domu był okropny bałagan. Krytycznym okiem spojrzała na rozrzucone przy szafce ciuchy.
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Priscilla nie zauważała bałaganu wokół: w końcu wokół niej zwykle panował porządek i była tak do niego przyzwyczajona, że wydawało jej się zupełnie niemożliwym fakt, że wokół mógłby być taki chaos. Jej umysł zdawał się nie dopuszczać myśli, że zrobiła bałagan.
Gdy do domu weszła Marcella, pięcioletnia pani Morgan akurat wepchnęła do swoich ust nieco zbyt dużą porcje śniadania, którą wypluła na talerz, zanim ta pojawiła się w kuchni. Czemu to zrobiła? Nie potrafiła stwierdzić. Po prostu to głośnie „Pris!” zapowiadało coś złego i… Priscilla nie pomyliła się. Marcella z różowymi policzkami i spódnicą w jednorożce wyglądała niczym istota z najgorszych koszmarów.
– To nie tak, to nie tak – zaczęła dukać przerażona pięciolatka, zeskakując z krzesła i kierując się w stronę mebli. – Ja ci naprawdę miałam oddać te papiery, naprawdę miałam je oddać…
Po policzkach zaczęły płynąć jej łzy; ubrana w za dużą piżamę, brązowowłosa dziewczynka wyglądała na przestraszoną i niezwykle smutną jednocześnie.
– Nie mogłam pójść do pracy, jak miałam pójść… mam pięć lat, nie mogę iść do pracy, dzieci nie mogą iść do pracy – mruczała pod nosem, coraz szybciej i szybciej. – Ja to miałam dziś oddać, naprawdęmiałamtooddać, tylko trochęniemiałamjakzaspałam.
Ciało dziewczynki trzęsło się. Priscilla szlochała, płacząc po raz pierwszy od lat. Wydawało jej się, że wtedy… wtedy, gdy zginął Felix i Noah wypłakała wszystkie łzy, ale jednak nie. Te powróciły ze zdwojoną siłą, spływając ciurkiem z policzków pięcioletniej pani Morgan.
Te policzki, ta spódnica, buciki, to spojrzenie i ton głosu. Marcella była potworem. Jak ona mogła tego wcześniej nie zauważyć? Pewnie za chwilę czeka ją śmierć. Przecież miała donieść te dokumenty, jak mogła tego nie zrobić? Przerażona Priscilla nie mogąc cofnąć się dalej, przykryła się rękami i zaczęła zsuwać się na podłogę, próbując zwinąć się w kłębek. Może w takiej pozycji ten demon, ta istota z piekła rodem jej nie dopadnie. Odejdzie, biorąc ją za kogoś bądź coś innego. W końcu to niemożliwe, aby Marcella była od niej wyższa, doroślejsza, mądrzejsza… to nie mogła być Marcella!
Gdy do domu weszła Marcella, pięcioletnia pani Morgan akurat wepchnęła do swoich ust nieco zbyt dużą porcje śniadania, którą wypluła na talerz, zanim ta pojawiła się w kuchni. Czemu to zrobiła? Nie potrafiła stwierdzić. Po prostu to głośnie „Pris!” zapowiadało coś złego i… Priscilla nie pomyliła się. Marcella z różowymi policzkami i spódnicą w jednorożce wyglądała niczym istota z najgorszych koszmarów.
– To nie tak, to nie tak – zaczęła dukać przerażona pięciolatka, zeskakując z krzesła i kierując się w stronę mebli. – Ja ci naprawdę miałam oddać te papiery, naprawdę miałam je oddać…
Po policzkach zaczęły płynąć jej łzy; ubrana w za dużą piżamę, brązowowłosa dziewczynka wyglądała na przestraszoną i niezwykle smutną jednocześnie.
– Nie mogłam pójść do pracy, jak miałam pójść… mam pięć lat, nie mogę iść do pracy, dzieci nie mogą iść do pracy – mruczała pod nosem, coraz szybciej i szybciej. – Ja to miałam dziś oddać, naprawdęmiałamtooddać, tylko trochęniemiałamjakzaspałam.
Ciało dziewczynki trzęsło się. Priscilla szlochała, płacząc po raz pierwszy od lat. Wydawało jej się, że wtedy… wtedy, gdy zginął Felix i Noah wypłakała wszystkie łzy, ale jednak nie. Te powróciły ze zdwojoną siłą, spływając ciurkiem z policzków pięcioletniej pani Morgan.
Te policzki, ta spódnica, buciki, to spojrzenie i ton głosu. Marcella była potworem. Jak ona mogła tego wcześniej nie zauważyć? Pewnie za chwilę czeka ją śmierć. Przecież miała donieść te dokumenty, jak mogła tego nie zrobić? Przerażona Priscilla nie mogąc cofnąć się dalej, przykryła się rękami i zaczęła zsuwać się na podłogę, próbując zwinąć się w kłębek. Może w takiej pozycji ten demon, ta istota z piekła rodem jej nie dopadnie. Odejdzie, biorąc ją za kogoś bądź coś innego. W końcu to niemożliwe, aby Marcella była od niej wyższa, doroślejsza, mądrzejsza… to nie mogła być Marcella!
Istnieją wyłącznie i niezmiennie jedynie źli ludzie, ale niektórzy stoją po przeciwnych stronach.
Priscilla Morgan
Zawód : Wiedźmia straż
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Jeśli cokolwiek przygnębiało ją bardziej niż własny cynizm, to fakt, że często nie była aż tak cyniczna jak prawdziwy świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Nieaktywni
Jakież to przedziwne, że mała dziewczynka była jej winna dokumenty. Jakie to przedziwne, że tak małe dziecko było przez nią wyczekiwane w miejscu pracy. Jakie to przedziwne, że z malutkich oczu popłynęły ciepłe łzy, gdy wyższa, zdecydowanie większa, że przejmowała całkowitą kontrolę nad sytuacją. To ona była zawiedziona i zła, a jej przedziwny wygląd jeszcze bardziej to wyolbrzymiał. Może to tylko wytwór wyobraźni dziewczynki, może właśnie tak wyobrażała sobie Marcy, w ubraniach niemal przypominających clowna. Takiego bardzo uroczego clowna!
Jej słowa okropnie ją wzburzyły. Zmarszczyła piegowaty, okryty lekką czerwienią nos, wykrzywiła usta. Wzbierała w niej zupełnie nieoczekiwana złość, zupełnie jakby stało się coś strasznego, a czy te dokumenty były ważne? Nie była pewna czy w ogóle miały jakiekolwiek znaczenie, jednak w tym momencie wydawały się... Ważniejsze od wszystkiego. Zupełnie tak jakby ta sprawa o której kompletnie nie pamiętała była jej najważniejszym priorytetem, a co za tym idzie - jej priorytetem było sprawić, aby Priscilla czuła się źle ze swoim okropnym postępowaniem, z wystawieniem jej do wiatru i z zapomnieniem o tym co się stało.
- Jak to zaspałaś?! Ty zaspałaś? Kiedyś Ci się to nie zdarzało! Opuściłaś się młoda damo! - Marcella mówiła stanowczo i głośno, ale nie krzyczała. Nie zdarzało jej się krzyczeć na dzieci, tak musiało to odpowiadać wyobrażeniu Morgan o tej dziewczynie. - I czemu w ogóle tu jest taki bałagan? Co Ty robiłaś cały dzień! I nie baw się jedzeniem.
Nie wiedziała czemu używała takich słów! Przecież był poranek, prawda?
Zaczęła się powoli zbliżać. W głowie rozległ się powolny stukot niewysokich obcasów rudowłosej kobiety, powolnie stawiających kroki w stronę dziewczynki. Wzrok miała chłodny i jakiś bardziej szary niż zazwyczaj. Oczka Marcelli wypełnione infantylną radością teraz przypominały zimne puste oczy, które obserwowali tylko Ci, którzy mieli okazję wywołać jej wielką pogardę. Przystanęła tak blisko, że mała Pris mogła z bliska zobaczyć jej błyszczące lakierki, a sama Figg... Kucnęła przy niej. Jej dłoń wylądowała na głowie dziewczynki...
Jej słowa okropnie ją wzburzyły. Zmarszczyła piegowaty, okryty lekką czerwienią nos, wykrzywiła usta. Wzbierała w niej zupełnie nieoczekiwana złość, zupełnie jakby stało się coś strasznego, a czy te dokumenty były ważne? Nie była pewna czy w ogóle miały jakiekolwiek znaczenie, jednak w tym momencie wydawały się... Ważniejsze od wszystkiego. Zupełnie tak jakby ta sprawa o której kompletnie nie pamiętała była jej najważniejszym priorytetem, a co za tym idzie - jej priorytetem było sprawić, aby Priscilla czuła się źle ze swoim okropnym postępowaniem, z wystawieniem jej do wiatru i z zapomnieniem o tym co się stało.
- Jak to zaspałaś?! Ty zaspałaś? Kiedyś Ci się to nie zdarzało! Opuściłaś się młoda damo! - Marcella mówiła stanowczo i głośno, ale nie krzyczała. Nie zdarzało jej się krzyczeć na dzieci, tak musiało to odpowiadać wyobrażeniu Morgan o tej dziewczynie. - I czemu w ogóle tu jest taki bałagan? Co Ty robiłaś cały dzień! I nie baw się jedzeniem.
Nie wiedziała czemu używała takich słów! Przecież był poranek, prawda?
Zaczęła się powoli zbliżać. W głowie rozległ się powolny stukot niewysokich obcasów rudowłosej kobiety, powolnie stawiających kroki w stronę dziewczynki. Wzrok miała chłodny i jakiś bardziej szary niż zazwyczaj. Oczka Marcelli wypełnione infantylną radością teraz przypominały zimne puste oczy, które obserwowali tylko Ci, którzy mieli okazję wywołać jej wielką pogardę. Przystanęła tak blisko, że mała Pris mogła z bliska zobaczyć jej błyszczące lakierki, a sama Figg... Kucnęła przy niej. Jej dłoń wylądowała na głowie dziewczynki...
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
To był najgorszy i najprawdziwszy koszmar, jaki dane było jej przeżywać, a przynajmniej teraz Priscilla miała takie wrażenie. Jak to możliwe, że mając pięć lat, musiała chodzić do pracy, jednocześnie nie mogąc tam chodzić? Kto wpuści do Ministerstwa małe dziecko? Przecież tak się nie da, tak nie wolno, tak się nie robi…
– Zaspałamniekrzycznamnie – wyrwało się z gardła chlipiącej dziewczynki. Wprawdzie Marcella nie krzyczała, ale dla małej Priscilli ton, którym mówiła kojarzył się jednoznacznie właśnie z tym. – Nikt mnie nie obudził, mamy nie było, mama jest w Walii – tłumaczyła, wciąż płacząc i kołysząc się lekko, niczym dziecko z chorobą sierocą.
Słysząc o bałaganie, wybuchnęła jeszcze mocniejszym płaczem.
– N… n… nie wiem. – Głowa dziewczynki wciąż była schowana między nogi. – Mamy nie ma, mamy nie ma… Przecież sprzątałam, ja zawsze sprzątam, tu był porządek.
Priscilla naprawdę nie miała pojęcia, skąd wokół wziął się taki bałagan. Przecież zawsze pilnowała porządku. Zawsze i od zawsze. Nawet dawniej, jako prawdziwa pięciolatka, była bardzo uporządkowanym dzieckiem. W końcu musiała zajmować się młodszym rodzeństwem, prawda?
Im bliżej Marcella zbliżała się do Priscilli, tym bardziej dziewczyna zaciskała ręce wokół swojego ciała. Miała coraz większe wrażenie, że zaraz sama udusi się swoim uściskiem, ale jej przerażenie wzrastało, im bliżej niej była kuzynka. Jej wzrok, jej ruchy, jej zachowanie, strój, makijaż… to wszystko sprawiało, że Marcella była w oczach pięcioletniej pani Morgan bardziej przerażająca od demona z piekła rodem.
Uniosła wzrok, gdy panna Figg kucnęła obok niej. Zadrżała, widząc jej puste, karcące spojrzenie, a następnie wstała jak poparzona, piszcząc, gdy ręka kobiety wylądowała na jej głowie.
– ZOSTAW! – Próbowała się wycofać do pokoju obok, idąc wzdłuż ściany. – Zostaw, zostaw, zostaw, nieruszajmnie, zostaw! – powtarzała niczym mantrę, wciąż płacząc i trzęsąc się.
Czemu Marcella zamiast jej pomagać traktowała ją tak okropnie? Rodzina powinna się wspierać, a jej kuzynka tylko ją upokarzała. Czemu zamiast pomóc dostać się jej do ministerstwa, karciła ją za coś, czego Priscilla nie mogła zrobić sama? To było tak niesprawiedliwe!
– Zaspałamniekrzycznamnie – wyrwało się z gardła chlipiącej dziewczynki. Wprawdzie Marcella nie krzyczała, ale dla małej Priscilli ton, którym mówiła kojarzył się jednoznacznie właśnie z tym. – Nikt mnie nie obudził, mamy nie było, mama jest w Walii – tłumaczyła, wciąż płacząc i kołysząc się lekko, niczym dziecko z chorobą sierocą.
Słysząc o bałaganie, wybuchnęła jeszcze mocniejszym płaczem.
– N… n… nie wiem. – Głowa dziewczynki wciąż była schowana między nogi. – Mamy nie ma, mamy nie ma… Przecież sprzątałam, ja zawsze sprzątam, tu był porządek.
Priscilla naprawdę nie miała pojęcia, skąd wokół wziął się taki bałagan. Przecież zawsze pilnowała porządku. Zawsze i od zawsze. Nawet dawniej, jako prawdziwa pięciolatka, była bardzo uporządkowanym dzieckiem. W końcu musiała zajmować się młodszym rodzeństwem, prawda?
Im bliżej Marcella zbliżała się do Priscilli, tym bardziej dziewczyna zaciskała ręce wokół swojego ciała. Miała coraz większe wrażenie, że zaraz sama udusi się swoim uściskiem, ale jej przerażenie wzrastało, im bliżej niej była kuzynka. Jej wzrok, jej ruchy, jej zachowanie, strój, makijaż… to wszystko sprawiało, że Marcella była w oczach pięcioletniej pani Morgan bardziej przerażająca od demona z piekła rodem.
Uniosła wzrok, gdy panna Figg kucnęła obok niej. Zadrżała, widząc jej puste, karcące spojrzenie, a następnie wstała jak poparzona, piszcząc, gdy ręka kobiety wylądowała na jej głowie.
– ZOSTAW! – Próbowała się wycofać do pokoju obok, idąc wzdłuż ściany. – Zostaw, zostaw, zostaw, nieruszajmnie, zostaw! – powtarzała niczym mantrę, wciąż płacząc i trzęsąc się.
Czemu Marcella zamiast jej pomagać traktowała ją tak okropnie? Rodzina powinna się wspierać, a jej kuzynka tylko ją upokarzała. Czemu zamiast pomóc dostać się jej do ministerstwa, karciła ją za coś, czego Priscilla nie mogła zrobić sama? To było tak niesprawiedliwe!
Istnieją wyłącznie i niezmiennie jedynie źli ludzie, ale niektórzy stoją po przeciwnych stronach.
Priscilla Morgan
Zawód : Wiedźmia straż
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Jeśli cokolwiek przygnębiało ją bardziej niż własny cynizm, to fakt, że często nie była aż tak cyniczna jak prawdziwy świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Nieaktywni
Nigdy nie spodziewałaby się, że Priscilla zachowa się w tak okropny sposób. Nigdy jej się to nie zdarzało. Zawsze była tak poważną osobą, a tutaj nagle zupełnie jak dziecko, w którego ciele utknęła, jakby z pomocą jakiejś strasznej klątwy. Kto wie, może to była klątwa? Może karma za ten bałagan wróciła tak, jak by się tego nie spodziewały? Mimo to Marcella głęboko w sobie czuła, że nie może traktować jej jak pełnoprawnego dziecka - powinna traktować ją jak dorosłą osobę, którą jest, gdy pracuje w Departamencie Przestrzegania Prawa. Miała jednak przed oczami płaczącą dziewczynkę, która nadal w oczach Marcelli była osobą dorosłą i odpowiedzialną. Taka była w jej oczach - nieustępliwa, porządna i nie do zdarcia. Co więc znaczył ten płacz i użalanie się nad sobą?
Marcella spojrzała na nią krytycznie i poważnie - zupełnie tak, jak to odczuwała, a odczuwała wielki zawód. Jak nigdy dotąd. Jej łagodna natura jednak odezwała się w ostatnim momencie - gdy ciężki uścisk małej dziewczynki oraz płacz powoli odbierały jej oddech nagle dłoń na jej głowie zaczęła łagodnie mierzwić włosy Priscilli, a po chwili Marcella uraczyła ją łagodnym i delikatnym objęciem w ramiona, pozwalając wypłakać wszystkie łzy, które leżały jej na duszy. Nawet lekko poklepała ją po plecach - tak jak robił jej tata, kiedy było jej smutno za dziecka. Taki rodzaj ciepła pomagał jej kiedyś i powinien pomóc teraz małej Priscilli.
- Już dobrze, nie krzycz. - powiedziała spokojnym tonem. Nadal czuła zawód, ale serduszko ruszyło się pod tą przedziwną masą, w którą została ubrana przez umysł Priscilli. Czy naprawdę tak różowo i landrynkowo ją sobie wyobrażała? I jednocześnie strasznie z resztą! Może rzeczywiście Figg ostatnio brała swoją pracę bardzo poważnie, jednak takie zachowanie wymuszały na niej te czasy. - Naprawimy to, okej? Ubierz się i pójdziemy razem do Ministerstwa, zaniesiesz wszystkie dokumenty i przeprosisz wszystkich za zwłokę, okej?
Pytała dla upewnienia, choć pewnie i tak nie pozwoliłaby na inny scenariusz. Musiał ratować opinię kuzynki, bo w końcu rodzina jest najważniejsza.
Marcella spojrzała na nią krytycznie i poważnie - zupełnie tak, jak to odczuwała, a odczuwała wielki zawód. Jak nigdy dotąd. Jej łagodna natura jednak odezwała się w ostatnim momencie - gdy ciężki uścisk małej dziewczynki oraz płacz powoli odbierały jej oddech nagle dłoń na jej głowie zaczęła łagodnie mierzwić włosy Priscilli, a po chwili Marcella uraczyła ją łagodnym i delikatnym objęciem w ramiona, pozwalając wypłakać wszystkie łzy, które leżały jej na duszy. Nawet lekko poklepała ją po plecach - tak jak robił jej tata, kiedy było jej smutno za dziecka. Taki rodzaj ciepła pomagał jej kiedyś i powinien pomóc teraz małej Priscilli.
- Już dobrze, nie krzycz. - powiedziała spokojnym tonem. Nadal czuła zawód, ale serduszko ruszyło się pod tą przedziwną masą, w którą została ubrana przez umysł Priscilli. Czy naprawdę tak różowo i landrynkowo ją sobie wyobrażała? I jednocześnie strasznie z resztą! Może rzeczywiście Figg ostatnio brała swoją pracę bardzo poważnie, jednak takie zachowanie wymuszały na niej te czasy. - Naprawimy to, okej? Ubierz się i pójdziemy razem do Ministerstwa, zaniesiesz wszystkie dokumenty i przeprosisz wszystkich za zwłokę, okej?
Pytała dla upewnienia, choć pewnie i tak nie pozwoliłaby na inny scenariusz. Musiał ratować opinię kuzynki, bo w końcu rodzina jest najważniejsza.
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Priscilla cały czas próbowała się wyrywać, jednak zauważyła zmianę w zachowaniu kuzynki. Ta zamiast ją atakować zaczęła ją głaskać uspokajająco. Dziewczynka początkowo nie wiedziała, jak ma reagować i próbowała się przeciwstawiać dotykowi Marcelli, prędko jednak dała za wygraną: dziwnym trafem nie miała wystarczającej ilości siły, aby się jej w pełni przeciwstawić.
Gdy blondynka wzięła Priscillę w ramiona, jej płacz powoli ustawał. Łzy płynące po jej policzkach zaczynały wysychać, a napady szlochu były coraz to rzadsze.
– N… n… nie krzyczę – wymruczała niewyraźnie, wciąż wtulona w swoją młodszą/starszą kuzynkę, której ciało w tej chwili wydawało się Priscilli olbrzymie, mimo że przecież Marcella wcale nie zaliczała się do wysokich kobiet.
Po chwili jednak pięciolatka delikatnie odsunęła się od kobiety. Jej oczy były opuchnięte od płaczu, a całe ciało drżało, jednak była już zdecydowanie spokojniejsza, niż kilka chwil temu. Przynajmniej tyle.
Skinęła głową, słysząc słowa Marcelli i wstała, choć miała wrażenie, że ledwo trzyma się na własnych nogach. Te drżały i ledwo pozwalały jej na zrobienie jakiegokolwiek kroku. Wilgotne oczy też wcale jej nie pomagały. Świat Priscilli był zamazany i niewyraźny. Mimo tego dziewczynka zrobiła kilka niepewnych kroków w stronę swojego pokoju, po chwili wywracając się o własne stopy i ponownie wybuchając płaczem.
– Boooli – ni to jęknęła, ni to zapłakała, siadając na swoich czterech literach i chwytając się za kolano. – Czemu to boooli…. I ja nie mam… nie mam się w co ubrać. – Pociągnęła nosem. – Wszy… wszystkie… ubrania… są… na mnie… za duże.
Co z tego, że przecież już ubrała się tego dnia. Sen rządził się swoim prawem i aktualnie podświadomość Priscilli faktycznie podpowiadała jej, że w szafie nie znajdzie nic odpowiedniego, nawet jeśli mijało się to z prawdą. Po prostu nie miała się w co ubrać i już. To w końcu bardzo kobieca kwestia i dotyka wszystkie panie, także te pięcioletnie.
– I jakie wszystkie doku… dokumenty… ja tylko te jedne… miałam… odnieść… tobie – chlipała, znów kiwając się w przód i w tył. To zdecydowanie nie był dobry dzień dla małej Priscillki.
Gdy blondynka wzięła Priscillę w ramiona, jej płacz powoli ustawał. Łzy płynące po jej policzkach zaczynały wysychać, a napady szlochu były coraz to rzadsze.
– N… n… nie krzyczę – wymruczała niewyraźnie, wciąż wtulona w swoją młodszą/starszą kuzynkę, której ciało w tej chwili wydawało się Priscilli olbrzymie, mimo że przecież Marcella wcale nie zaliczała się do wysokich kobiet.
Po chwili jednak pięciolatka delikatnie odsunęła się od kobiety. Jej oczy były opuchnięte od płaczu, a całe ciało drżało, jednak była już zdecydowanie spokojniejsza, niż kilka chwil temu. Przynajmniej tyle.
Skinęła głową, słysząc słowa Marcelli i wstała, choć miała wrażenie, że ledwo trzyma się na własnych nogach. Te drżały i ledwo pozwalały jej na zrobienie jakiegokolwiek kroku. Wilgotne oczy też wcale jej nie pomagały. Świat Priscilli był zamazany i niewyraźny. Mimo tego dziewczynka zrobiła kilka niepewnych kroków w stronę swojego pokoju, po chwili wywracając się o własne stopy i ponownie wybuchając płaczem.
– Boooli – ni to jęknęła, ni to zapłakała, siadając na swoich czterech literach i chwytając się za kolano. – Czemu to boooli…. I ja nie mam… nie mam się w co ubrać. – Pociągnęła nosem. – Wszy… wszystkie… ubrania… są… na mnie… za duże.
Co z tego, że przecież już ubrała się tego dnia. Sen rządził się swoim prawem i aktualnie podświadomość Priscilli faktycznie podpowiadała jej, że w szafie nie znajdzie nic odpowiedniego, nawet jeśli mijało się to z prawdą. Po prostu nie miała się w co ubrać i już. To w końcu bardzo kobieca kwestia i dotyka wszystkie panie, także te pięcioletnie.
– I jakie wszystkie doku… dokumenty… ja tylko te jedne… miałam… odnieść… tobie – chlipała, znów kiwając się w przód i w tył. To zdecydowanie nie był dobry dzień dla małej Priscillki.
Istnieją wyłącznie i niezmiennie jedynie źli ludzie, ale niektórzy stoją po przeciwnych stronach.
Priscilla Morgan
Zawód : Wiedźmia straż
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Jeśli cokolwiek przygnębiało ją bardziej niż własny cynizm, to fakt, że często nie była aż tak cyniczna jak prawdziwy świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Nieaktywni
Tak, oczywiście, w ogóle nie krzyczała. Marcelka aż przewróciła oczami lekko, gdy to usłyszała. Ta histeria przed chwilą przecież nie istniała. Gdy tylko trochę się uspokoiła, Marcella wstała powoli i złapała za rękę dziewczynki, prowadząc ją do sypialni. To nie było codzienne, żeby pomagała jej z samego rana, ubrać się i ogarnąć ten cały bałagan. Gdy dziewczynka się przewróciła, ta westchnęła głosno na to wszystko. Pomogła jej się podnieść. - Zaraz przestanie boleć, spokojnie. Chodź, pomogę Ci z wybraniem ubrań. - powiedziała w miarę cierpliwie. Skoro już sama przyszła po dokumenty nie miały już więcej do zrobienia niż ubrać się jakoś i przeżyć ten dzień do końca. Marcella w pewnym momencie jednak musiała zniknąć, znów do pracy, więc pewnie nie będzie mogła pomagać Priscilli za długo.
- Wstawaj, nie maż się tak. Duże dziewczynki tak nie robią, a przecież jesteś duża! - powiedziała spokojnie. Priscilla była od niej starsza, więc gdy miała pięć lat Marcella miała ledwie dwa. Nie miała prawa pamiętać, jaka Morgan była, kiedy była jeszcze berbeciem, jednak nie sądziła nigdy, że była z niej taka płaksa, która rozdmuchiwała każde lekko natarte kolano do poziomu strasznej tragedii równej śmiertelnej ranie ciętej.
Przeszły do sypialni, gdzie Figg pozwoliła kuzynce rozsiąść się na łóżku, by nie musiała już się nigdzie ruszać. Zadziały się naprawdę wielkie cuda, bo wszystkie ubrania Priscilli były... w jej rozmiarze. Wyglądały dokładnie tak samo, jednak były jakby potraktowane zaklęciem Reducio. Zmniejszona wersja wymagała też zmniejszonych ubrań. Szczerze mówiąc były trochę urocze, co niego rozczuliło rudowłosą policjantkę. Ale tutaj też panował bałagan. - Naprawdę kochana, musisz się bardzo przepracowywać. Ubrania nieposkładane, książki na podłodze! Będzie trzeba to uprzątnąć. Widzisz, znalazłam Ci plany na cały dzień. - Uśmiechnęła się pogodnie po czym wybrała Pris jakąś brązową spódnicę i bluzkę w kwiaty z dosyć sztywnego materiału, który musiał być potraktowany krochmalem. Teraz tylko musiała się ubrać, gdy Figg będzie szukała skarpetek w tym bałaganie.
- Wstawaj, nie maż się tak. Duże dziewczynki tak nie robią, a przecież jesteś duża! - powiedziała spokojnie. Priscilla była od niej starsza, więc gdy miała pięć lat Marcella miała ledwie dwa. Nie miała prawa pamiętać, jaka Morgan była, kiedy była jeszcze berbeciem, jednak nie sądziła nigdy, że była z niej taka płaksa, która rozdmuchiwała każde lekko natarte kolano do poziomu strasznej tragedii równej śmiertelnej ranie ciętej.
Przeszły do sypialni, gdzie Figg pozwoliła kuzynce rozsiąść się na łóżku, by nie musiała już się nigdzie ruszać. Zadziały się naprawdę wielkie cuda, bo wszystkie ubrania Priscilli były... w jej rozmiarze. Wyglądały dokładnie tak samo, jednak były jakby potraktowane zaklęciem Reducio. Zmniejszona wersja wymagała też zmniejszonych ubrań. Szczerze mówiąc były trochę urocze, co niego rozczuliło rudowłosą policjantkę. Ale tutaj też panował bałagan. - Naprawdę kochana, musisz się bardzo przepracowywać. Ubrania nieposkładane, książki na podłodze! Będzie trzeba to uprzątnąć. Widzisz, znalazłam Ci plany na cały dzień. - Uśmiechnęła się pogodnie po czym wybrała Pris jakąś brązową spódnicę i bluzkę w kwiaty z dosyć sztywnego materiału, który musiał być potraktowany krochmalem. Teraz tylko musiała się ubrać, gdy Figg będzie szukała skarpetek w tym bałaganie.
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
– Prze… przestanie? – wydukała niepewnie Priscilla, bez oporu dając się Marcelli podnieść. Kuzynka nie kłamała: bolące przed chwilą kolano przestało nagle jej dokuczać, tak jakby blondynka była jakąś niezwykłą czarodziejką. Mimo tego dziewczynka cały czas drżała. Nie była w stanie tak szybko dojść do siebie.
– Nie marzę się – burknęła pod nosem ciemnowłosa, grzecznie idąc za Marcellą, choć mimo wszystko trzymała się kilka kroków za nią.
Próbowała się uspokoić, ale naprawdę to nie było łatwe. Nie chciała więcej płakać, nie chciała robić z siebie pośmiewiska przy Marcelli, ale niełatwo było zapanować nad rozhisteryzowanym ciałem. Szczególnie, że to nie chciało się przestać trząść, a oczy Priscilli wciąż przysłaniała mgła. Musiała stawiać kroki znacznie ostrożniej, niż zazwyczaj.
Gdy dotarły do pokoju, Priscilla jakby nie zauważyła, że ubrania są mniejsze i naprawdę nią pasują. Za to uwagę dziewczynki zwrócił bałagan, o którego istnieniu nie miała wcześniej pojęcia. Najpierw oczy kilkulatki zrobiły się olbrzymie, a następnie mała Priscilla ponownie wybuchnęła płaczem.
– Ale tu przecież był porządeeeek! – zawyła ponownie, nie uświadamiając sobie, jak irytujące może być jej zachowanie dla Marcelli. Gdyby była w pełni świadoma swoich poczynań na pewno byłoby jej po prostu głupio, ale we śnie płacz wydawał się po prostu całkiem sensownym rozwiązaniem.
– Ja tu sprzątaaałam – płakała. – I mówiłam, że tu nie ma ubrań dla mnie. – Tupnęła, nawet nie patrząc na leżące wokół, niewielkie ubranka.
Gdy jednak Marcella podała jej ubrania w odpowiednim rozmiarze, płacząca dziewczynka jakby zapomniała o swoich słowach i wciąż szlochając, zaczęła się ubierać. Nie zwracała uwagi na to, że w pomieszczeniu była patrząca na nią kuzynka. Po prosu zaczęła zakładać i bluzkę, i spódnice, kompletnie nie myśląc o tym, że w normalnej sytuacji nie wybrałaby takiego połączenia. Dorosła Priscilla zdecydowanie bardziej wolała stonowane i proste wzory, uciekając od tych kwiecistych. Gdyby nad tym pomyślała, nie miałaby pojęcia, skąd w jej pokoju wzięła się koszula w kwiaty. Ale cóż… to był tylko sen. W nim nie wszystko musi się zgadzać ze stanem rzeczywistym.
Już chwilę później pięciolatka była ubrana i razem z Marcellą opuszczały dom rodzinny pani Morgan, wyruszając na podbój Ministerstwa Magii.
| zt x2
– Nie marzę się – burknęła pod nosem ciemnowłosa, grzecznie idąc za Marcellą, choć mimo wszystko trzymała się kilka kroków za nią.
Próbowała się uspokoić, ale naprawdę to nie było łatwe. Nie chciała więcej płakać, nie chciała robić z siebie pośmiewiska przy Marcelli, ale niełatwo było zapanować nad rozhisteryzowanym ciałem. Szczególnie, że to nie chciało się przestać trząść, a oczy Priscilli wciąż przysłaniała mgła. Musiała stawiać kroki znacznie ostrożniej, niż zazwyczaj.
Gdy dotarły do pokoju, Priscilla jakby nie zauważyła, że ubrania są mniejsze i naprawdę nią pasują. Za to uwagę dziewczynki zwrócił bałagan, o którego istnieniu nie miała wcześniej pojęcia. Najpierw oczy kilkulatki zrobiły się olbrzymie, a następnie mała Priscilla ponownie wybuchnęła płaczem.
– Ale tu przecież był porządeeeek! – zawyła ponownie, nie uświadamiając sobie, jak irytujące może być jej zachowanie dla Marcelli. Gdyby była w pełni świadoma swoich poczynań na pewno byłoby jej po prostu głupio, ale we śnie płacz wydawał się po prostu całkiem sensownym rozwiązaniem.
– Ja tu sprzątaaałam – płakała. – I mówiłam, że tu nie ma ubrań dla mnie. – Tupnęła, nawet nie patrząc na leżące wokół, niewielkie ubranka.
Gdy jednak Marcella podała jej ubrania w odpowiednim rozmiarze, płacząca dziewczynka jakby zapomniała o swoich słowach i wciąż szlochając, zaczęła się ubierać. Nie zwracała uwagi na to, że w pomieszczeniu była patrząca na nią kuzynka. Po prosu zaczęła zakładać i bluzkę, i spódnice, kompletnie nie myśląc o tym, że w normalnej sytuacji nie wybrałaby takiego połączenia. Dorosła Priscilla zdecydowanie bardziej wolała stonowane i proste wzory, uciekając od tych kwiecistych. Gdyby nad tym pomyślała, nie miałaby pojęcia, skąd w jej pokoju wzięła się koszula w kwiaty. Ale cóż… to był tylko sen. W nim nie wszystko musi się zgadzać ze stanem rzeczywistym.
Już chwilę później pięciolatka była ubrana i razem z Marcellą opuszczały dom rodzinny pani Morgan, wyruszając na podbój Ministerstwa Magii.
| zt x2
Istnieją wyłącznie i niezmiennie jedynie źli ludzie, ale niektórzy stoją po przeciwnych stronach.
Priscilla Morgan
Zawód : Wiedźmia straż
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Jeśli cokolwiek przygnębiało ją bardziej niż własny cynizm, to fakt, że często nie była aż tak cyniczna jak prawdziwy świat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Nieaktywni
[sen] W ciele dziecka
Szybka odpowiedź