Wydarzenia


Ekipa forum
Una Bulstrode
AutorWiadomość
Una Bulstrode [odnośnik]20.03.19 2:13
Talia Tarota
Una Bulstrode
Una Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
You know the penalty if you fail.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I'm not yours to lose.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7119-una-bulstrode https://www.morsmordre.net/t7199-una-czyta#192496 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f237-gerrards-cross-bulstrode-park-dwor-bulstrode https://www.morsmordre.net/t7202-skrytka-bankowa-nr-1758 https://www.morsmordre.net/t7201-una-bulstrode
Re: Una Bulstrode [odnośnik]04.05.19 1:34
Głupiec
Gerrards Cross, dwór Bulstrode'ówCzerwiec 1955 r.

Ilość obelg, które usłyszała po powrocie do domu, przelała czarę goryczy. Jej brat przesadził. Jej własny brat bliźniak zdecydowanie przesadził.
Odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem udała się do swojego pokoju. Dotarłszy na miejsce, zatrzasnęła za sobą drzwi. Po chwili oparła się o nie, zjeżdżając ciałem w dół, aż usiadła na zimnej posadzce. Chłód jednak do nie dotarł do nóg przez materiał sukni – materiał był stanowczo za gruby, by niewielka różnica temperatur pozwoliła dziewczynie na choćby lekkie ukojenie. Czuła jednak zimno na rękach, którymi słabo opierała się o ziemię. Przynajmniej tyle mogła zyskać.
Nadal nie mogła uwierzyć w słowa, które niedawno dotarły do jej uszu. Że niby to wszystko JEJ wina?! Westchnęła z frustracją, kładąc głowę na drzwiach.
To prawda – może ostatnio, będąc w szkole, nie popisała się zanadto. Nie była mistrzynią w czarnej magii, a eliksiry, pomimo krwi Slughornów płynącej w żyłach, szły jej najzwyczajniej średnio. Jako prefekt robiła, co mogła: spełniała swoje obowiązki przy patrolach, odpowiadała grzecznie na pytania rodziców, którzy przyszli do szkoły zabrać swoje pociechy w akcie desperacji, nawet szukała winowajcy wysadzenia damskich łazienek! Zajmowała się wszystkim, co jej zlecono. Również tą najbrudniejszą robotą, a tej pod rządami Grindenwalda nie brakowało. Jej zachowanie też było dosyć w porządku – nie znęcała się nad mugolakami jak reszta. Fakt, zwykła przy takich przejawach milczeć, bo nie chciała dostać powszechnie hojnie rozdawanej plakietki tzw. szlamoluba, co przy pozycji królowej szkoły i arystokratki miałoby na pewno niezwykle opłakane skutki, ale naprawdę – robiła, co mogła. Nie była najlepsza we wszystkim, ale przecież nie musiała. Rodzina kochała ją za to, że Una nosiła ich nazwisko. Była damą, miała ograniczone swobody, nie mogła za bardzo się wychylać.
A tymczasem Leon… Leonard wylał na nią całe wiadro pomyj, jakby to ona była winna wszystkim katastrofom Hogwarcie, jakie kiedykolwiek miały szansę zaistnieć! Naprawdę ją tym zdenerwował. Kiedy już myślała, że życie się ułoży, że wyjdzie ze szkoły pełna radości i zapomni o wyrzutach sumienia, jej brat musiał wejść z butami i wszystko zniszczyć. Miała ochotę potraktować całą komnatę najgorszymi czarnomagicznymi zaklęciami, wiedziała jednak, że to na pewno zaalarmowałoby nestora, a ten jeżeli by jej za zdewastowanie części zamku nie wydziedziczył, na pewno w inny sposób by ją dotkliwie ukarał. Może zesłałby ją do pracy fizycznej albo – co gorsza – odciął dostęp do jakichkolwiek książek! Co prawda książki to nie pożywienie i przeżyłaby bez nich, ale i tak byłoby jej nadzwyczaj przykro, gdyby pozbawił jej dostępu do jednej z największej pasji.
Zacisnęła usta w wąską linię. Spróbowała sięgnąć pamięcią, znaleźć jakiś ślad, jakiś incydent, gdzie zrobiła źle. Odkąd pamiętała, robiła, co mogła, chyba że potencjalne konsekwencje podjęcia się czegoś sprawiały, że calutkie przedsięwzięcie stawało się niewarte zachodu. Robiła to, czego uczyli ją rodzice – planowała, opracowywała strategię, trzymała się na uboczu. Obserwowała ruch przeciwników i wytyczała ścieżkę, którą powinna iść, by ich ominąć albo w ostateczności zmieść z pola bitwy. Dlaczego więc przegrała wojnę? Czemu jej brat, gdy ją zobaczył, nie rzucił żadnego „Kocham cię”, „Tęskniłem” czy „Pójdziemy gdzieś razem” jak za starych dobrych czasów, kiedy byli jeszcze dziećmi? Gdzie się podziała jej druga połówka jabłka, ta bardziej zepsuta, bo nie tak błyskotliwa i pojętna jak Una?
Przymknęła oczy, próbując ochłonąć. Nie reagowała tak impulsywnie, to nie było w jej stylu. A jednak to, co powiedział jej Leonard, było zbyt raniące. Nie uroniła jednak żadnej łzy, choć jej oczy zdawały się kłuć od powstrzymywanego wybuchu płaczu. Nie mogła. To, czego właśnie dokonał, było karygodne i nie mogła dać satysfakcji ze swojej reakcji. Gdyby była okrutniejsza, szukałaby obecnie drogi zemsty, najboleśniejszej i tak dogłębnej, by ugodzić go do żywego. Ale nie była okrutna. Była spokojna i niepomiernie przywiązana do swoich bliskich. Chociaż… może nie powinna taka być, skoro przynosi to marne efekty?
Złożyła ręce, przypominając sobie, jak matka się z nią obchodziła. Lady Bulstrode zawsze dbała się o córkę i to przesadnie. Unie niespecjalnie to przeszkadzało – w końcu dzięki tej trosce wyrosła na dziewczę pełne opiekuńczości do swoich bliskich. Często pokazywała mamie ładne obrazki stworzone z kostek domina, a przyjeżdżając na święta do domu, opowiadała z zapałem o zajęciach. Dawała znać, że docenia i matkę, i ojca, i nestora, i całą resztę familii. Miała w sobie spore pokłady miłości i chciała się nią dzielić z każdym najbliższym jej sercu czarodziejem.
A jednak to rozłożenie sił zawiodło. Własny brat potraktował ją jak… jak… jak rzecz! Miała ochotę krzyczeć z bezsilności. W tej chwili żałowała, że nie mogła podnieść głosu jak normalna wiedźma. Albo dać niemiłemu rozmówcy w twarz. Albo pokazać mu języka. Albo…
Westchnęła ciężko. W sumie to nieważne. Dzięki takim czynnościom pewnie by częściowo ulżyło jej na jakiś czas. A potem znowu czułaby się zirytowana niemocą. Bo co miałaby na to poradzić? Nie mogła zmusić bliźniaka do przeprosin. Był wolnym czarownikiem, miał prawo do utrzymywania z nią takich relacji, jakich chciał. Nie była nestorem, nie musiał się jej słuchać.
Podniosła się powoli z podłogi i z niemrawą miną rozmasowała delikatnie nogi. Ból spowodowany długim siedzeniem na twardej powierzchni spowodował, że trochę ochłonęła. A wściekłość ustąpiła miejsca żalowi.
Usiadła na łóżku i wtedy spostrzegła, że przecież nie wypakowała walizki. Przyjechawszy, pierwsze co zrobiła to poszła przywitać się z bratem. Kompletnie zapomniała rozpakować rzeczy.
Uklęknęła i otworzyła walizkę, by dostać się do jej zawartości. Co prawda zawsze mogły zrobić to skrzaty, ale wolała, by nikt nie dotykał jej personalnych rzeczy. Poza tym tak było szybciej. Skrzaty strasznie krzątały się przy wielu zajęciach i niestety czasem nie mogły się rozdwoić.
Przebiegła wzrokiem po wnętrzu – na wierzchu znajdowały się szaty. Cóż, nie będą jej już dłużej potrzebne. Odłożyła je na bok.
Kolejno jej oczom ukazały się całe dwa rzędy ciężkich notatek. Słynęła z tego, że ilekroć nauczyciel coś mówił, wiernie słuchała i zapisywała jego wypowiedzi… nawet jeśli nie wszystko, co mówił, było w programie nauczania.
Uśmiechnęła się smutno, wiedząc, że już nigdy nie będzie w stanie się do tego czasu cofnąć. Mówi się trudno.
Wyciągając notatki, natrafiła na szczególnie interesujący ją blok zatytułowany ”Czarna magia”. Mogłaby przysiąc, że wtedy jakoś szybciej zabiło jej serce, a krew w żyłach nabrała tempa. Kiedy Unę zaczęto uczyć tej zakazanej sztuki na zajęciach, nie chciała tego. Widziała w czarnej magii jedynie problem. A jednak… Po dłuższym zaznajomieniu się z tą dziedziną, nabrała do niej większego zaufania. Zauważyła, że tak błędnie uważana za wysoce niemoralną potrafi się przydać. Może nie wszędzie, ale to nie oznaczało, że jest kompletnie bezużyteczna i należy ją całkowicie zakazać. Za sprawą czarnej magii można było lepiej zrozumieć obronę przed nią. Guwernantki natomiast wpajały im jeden, prosty schemat, jak używać podstawowej magii i innych umiejętności. Nie patrzyły na logiczne myślenie czy nieogłupianie umysłu. Krewni młodej Bulstrode jednakże przywiązywali wielką wagę do tych wartości; ona też nie przepadała za głupim utartym szlakiem, którym poruszał się każdy przeciętny czarodziej bez większego namysłu.
Przygryzła wargę, zabierając się za niby to lekkie przeglądanie notatek z Hogwartu. Uprzednio zamknęła drzwi na klucz cicho tak, by czasem nikomu nie przyszło wpaść z niezapowiedzianą wizytą i ją nakryć. Wiedziała, że obecnie robi coś zakazanego, ale potrzebowała tego. Musiała to zrobić.
Przez notatki przewijały się naprawdę różne tematy: zaklęcia niewybaczalne, skomplikowane trucizny i szereg wielu, wielu innych. Pamiętała każdy z nich. Z prawie wszystkich miała dobre oceny. Testy z tego zakresu były dla niej łatwe, zresztą tak samo było z obroną przed czarną magią. Te dwa – wydawać by się mogło odrębne – przedmioty łączyło zdecydowanie więcej niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Niż ona mogła przypuszczać. Bo jeżeli była gdzieś ta słoneczna strona to musiała być też ta ciemniejsza, mroczniejsza, jednak niekoniecznie równoznaczna ze złem.
Oczywiście, jej poglądy na temat kontrowersyjnego dyrektora się nie zmieniły – dalej uważała go za skończonego imbecyla, który miotał czarnomagicznymi zaklęciami na lewo i prawo, zaprowadzając tym samym chaos we wszechświecie. Był dla niej lekkomyślny, a na dodatek wykazywał cechy anarchisty. A jeśli kiedykolwiek czegokolwiek z polityki się bała to właśnie buntu. Z krwawej rewolucji wracało się zawsze przegranym. Każdy, kto poświęcał setki istnień dla samolubnych porywów ambicji, powinien być przeklęty. Na wieki.
Nie liczyła czasu spędzonego nad czytaniem notatek. Wiedziała jednak, że na jej twarz zaczyna wypływać coraz to większy uśmiech. Nie mogła go powstrzymać.
Śledząc choćby najmniejszą literkę, czuła się, jakby lata szkolne wracały. I, choć do najmilszych nie należały, ona je przetrwała. I to z jakimi osiągnięciami! Była prefektem, należała do klubu Ślimaka, większość uczniów jadła jej z ręki, dopóki nie zjawiła się nowa władza… Może i nie zmieniła świata na lepsze, nigdy nic nie upolowała, nie odziedziczyła majątku, a jej dołączenie do Slytherinu odeszło w niepamięć, gdy pożegnała się ze Ślizgonami. Ale to że tego wszystkiego dokonała lub nie dokonała, czyniło ją tym, kim na dzień dzisiejszy była.
W jej sercu mogły nawet wyrosnąć kwiaty zwane pychą i lenistwem i co z tego? Każdy miał jakieś wady. Nie można było być idealnym ani dobrym. Kto za mocno oddawał swojego protagonistę, ten ginął – tego właśnie nauczyła się w szkole. A ona nie chciała ginąć, jeszcze nie teraz. I nie bała się śmierci, ale miała wiele do zrobienia. Kładzenie głowy pod topór nie czyniło z niej wielkiej królowej, prędzej głupią uroczą dziewczynkę podatną na manipulacje i czyjeś granie na jej emocjach.
A ona nie zamierzała pozwalać na to, by ktoś zrobił z niej lalkę. Dawno temu podjęła decyzję dotyczącą swojego losu: Będzie działała zgodnie z polityką swojego rodu, ze spuścizną swojego ojca, z praktykowaną tysiącami lat tradycją. Zza kurtyny, jak cień na ścianie, niczym mgła podsuwająca szeptem najbardziej kuszące fantazje.
Taka właśnie była jej tożsamość. Nazywała się Una Bulstrode. I – w taki lub inny sposób – nadal miała tu coś do powiedzenia.



How long ago did I die?


Where was I buried?

Una Bulstrode
Una Bulstrode
Zawód : Arystokratka
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
You know the penalty if you fail.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I'm not yours to lose.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7119-una-bulstrode https://www.morsmordre.net/t7199-una-czyta#192496 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f237-gerrards-cross-bulstrode-park-dwor-bulstrode https://www.morsmordre.net/t7202-skrytka-bankowa-nr-1758 https://www.morsmordre.net/t7201-una-bulstrode
Una Bulstrode
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach