Wydarzenia


Ekipa forum
Mała jadalnia
AutorWiadomość
Mała jadalnia [odnośnik]16.04.19 1:06

Mała jadalnia

Mała jadalnia, zlokalizowana na parterze Pallas Manor, służy głównie do wydawania kameralnych przyjęć bądź podejmowania pojedynczych gości. Jej rozmiary być może nie są imponujące, lecz niewątpliwym atutem pomieszczenia są ogromne okna wychodzące na ogród, który latem zachwyca pięknem kwiatów, a w zimie śnieżną scenerią. Jadalnię urządzono z wielkim smakiem i w klasycystycznym stylu - w kącie pomieszczenia znajduje się też kamienna misa osadzona postumencie, którą sprowadzono z ruin starożytnej Troi, dawnych ziem rodu Crouch. Dzięki czarom zawsze jest ona wypełniona krystalicznie czystą wodą, która służy do obmycia rąk przed posiłkiem.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mała jadalnia Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mała jadalnia [odnośnik]16.04.19 11:56
szata

Już od kilku dni przygotowania do świąt szły w Pallas Manor pełną parą.
W pierwszej kolejności zwerbowano całą armię służących, by wysprzątać każdą z komnat rozległej rezydencji, a gdy wszystkie poręcze, blaty i kryształowe żyrandole lśniły już czystością, do Pallas Manor sprowadzono dwa tuziny świerkowych drzewek. Ich intensywny, ożywczy zapach mieszał się z wonią rozmaitych pieczeni, sosów, przetworów, ciast i ciasteczek przygotowywanych w pałacowych kuchniach, bowiem w najbliższych tygodniach spodziewano się wizyt rozmaitych gości, których należało podjąć z przepychem. Skrzatom powierzono z kolei jakże ważną misję udekorowania posiadłości, kładąc nacisk na to, aby w każdej komnacie znalazła się choć jedna gałązka jemioły - symbolu nie tylko świąt, ale i szlachetnego rodu Crouchów. Skrzaty wywiązały się ze swojego zadania bezbłędnie, co widać było na każdym kroku. Delikatne bombki ze szkła z weneckiego Murano zdobiły zarówno świerkowe drzewka, jak i soczyście zielone girlandy, które oplatały poręcze schodów, kolumny, drzwi i okna. W rozmaitych miejscach ustawiono finezyjne rzeźby z nietopniejącego lodu, a w korytarzach niespodziewanie zaczął padać zaczarowany śnieg. Z kolei marmurowe popiersia dawnych Crouchów śpiewały z powagą kolędy, składały przechodzącym obok życzenia bądź też przepowiadały, co spotka ich w Nowym Roku - niczym osobliwe, świąteczne wcielenia Pytii.
Nie ulegało wątpliwości, że choć oficjalnie do świąt brakowało jeszcze dwóch tygodni, w rezydencji Crouchów wszystko było już dopięte na ostatni guzik.
Pierwszym wydarzeniem otwierającym sezon świątecznych spotkań miała być kameralna kolacja, której sam Amadeus wyglądał z pewnym zniecierpliwieniem - zaproszono na nią lady Slughorn wraz z rodzicami i bratem, a także drogą mu Marine wraz z ojcem, by wreszcie uczcić zawarty przed kilkoma miesiącami sojusz pomiędzy rodami Crouchów i Lestrange’ów. Goście mieli zostać podjęci w małej jadalni, gdzie już w wigilię uroczystości ustawiono kilkumetrowe drzewko świąteczne, ociekające złotem oraz ozdobami w rodowych barwach, które korespondowały z równie bogatą zastawą stołową. Pod drzewkiem piętrzył się też stos starannie zapakowanych prezentów - jego rozmiary wskazywały wręcz na to, że na kolację miało przybyć pół Londynu, a nie tylko wąskie grono gości.
Tak więc dziesiątego grudnia o godzinie osiemnastej wszystko było już gotowe. Goście przybyli niemal w komplecie - poza rodzicami lady Slughorn, którzy przeprosili, zawiadamiając, że odpowiedzieli już na inne zaproszenie. Amadeus przyjął to ze zrozumieniem - o tej porze roku grafik kolacji, spotkań towarzyskich i przyjęć był szczególnie napięty. Przy stole zasiedli więc Crouchowie - on, jego brat Hesperos i bratanica Lavinia -  a także lady Madeline z bratem i lady Yaxley z ojcem.
Pierwsze chwile wspólnej kolacji spędzono na krótkich rozmowach i wymianie komplementów, podczas gdy służba wnosiła na stół inaugurujące danie - pieczonego indyka nadziewanego orzechami i kandyzowaną skórką pomarańczową. Jego smakowity zapach natychmiast rozniósł się po pomieszczeniu, budząc słuszne skojarzenia z bogactwem świąt. Poza indykiem na stole znalazły się też naczynia z sosem na bazie soku z granatu oraz półmiski pieczonych batatów w orientalnych przyprawach. Nie zabrakło także specjalnie przygotowanego na tę okazję szampana.
Gdy służba dopełniła swojego obowiązku i usunęła się dyskretnie w cień, Amadeus - siedzący u szczytu stołu - uznał to za stosowne, by powstać i wznieść toast za tę wspaniałą rodzinną uroczystość. Wygładzając materiał szaty zdobionej złotogłowiem i szafirami, wyprostował się dumnie i wzniósł kryształowy kieliszek wypełniony lekko musującym szampanem.
- Szlachetne lady i lordowie - zaczął, spoglądając na zgromadzonych przy stole gości. Cóż to był za kwiat brytyjskiej arystokracji! - Jeśli pozwolicie, w imieniu rodu Crouchów chciałbym wznieść toast za nas tu zebranych. Jest to dla mnie niebywała przyjemność, aby gościć w skromnych murach Pallas Manor tak znamienitych gości, drogich członków rodziny i przyjaciół rodu godnych najwyższego szacunku. Dziś świętujemy nie tylko ten magiczny, gwiazdkowy czas, ale i sojusze, jakie ród Crouchów zawarł w ostatnim czasie z rodem Slughornów i Lestrange’ów. Jako potomkowie dumnych i starożytnych Trojan i Italczyków, czujemy się zaszczyceni, mogąc uwiecznić na naszych kartach historii tak istotne sojusze, które są zwiastunem wspaniałej przyszłości. Wznoszę zatem toast w wierze, że przyniesie nam ona szczęście i tylko szczęście - uśmiechnął się szeroko, pyszniąc się własną przemową. Następnie wzniósł kieliszek jeszcze wyżej, po czym przytknął go do warg, upijając drobny łyk.

merry christmas i witam na świętach u Crouchów! :pwease:
póki co nie obowiązuje kolejka
Amadeus Crouch
Amadeus Crouch
Zawód : znawca prawa, dyplomata, poliglota po godzinach
Wiek : 40
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony

I had a taste for you, once

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6411-amadeus-crouch https://www.morsmordre.net/t6576-romulus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6577-skrytka-bankowa-nr-1610#167556 https://www.morsmordre.net/t6575-amadeus-crouch#167554
Re: Mała jadalnia [odnośnik]16.04.19 12:16
suknia

Okres bożonarodzeniowy nigdy nie należał do jej ulubionego, głównie przez fakt, iż to właśnie wtedy cała rodzina zbierała się przy wielkim stole zastawionym smakowitymi przysmakami. I chociaż była w tym wszystkim pełna magia - płatki śniegu które, jeśli nie spadały z nieba, zaczarowane sypały się z sufitu posiadłości, wyśpiewywane kolędy, zapach świerków i jodeł oraz przyozdobione wnętrza, dla Madeline był to czas, gdy przypominano jej o wszystkim tym, czym nie była i czym nigdy nie miała się stać Gdy jej brat w świątecznych prezentach otrzymywał swoją pierwszą miotłę czy książki o sztuce alchemii i warzeniu eliksirów, ona dostawała suknie, biżuterię czy zwierzęta. Oczywiście, jako mała dziewczynka nie potrafiła narzekać na posiadanie własnego konia, którego sama mogła nazwać wybranym przez siebie imieniem czy barwne i piękne sukienki, w których kręciła się niczym baletnica po pomieszczeniach posiadłości Slughornów, z czasem różnice między nią a jej bratem zaczynały stawać się coraz wyraźniejsze, a ona przepełniona była nie tylko zazdrością, ale i wściekłością. Co roku zasiadali więc do świątecznej kolacji, umieszczając pod przyozdobioną choinką prezenty, które otwarte miały zostać następnego ranka, wznosząc toast, ciesząc się wspaniałym posiłkiem i rozmawiając. Im więcej krewnych pojawiało się przy świątecznym stole, tym bardziej Madeline czuła się sprowadzana niemalże do poziomu służby, gdy osiągnięcia w szkole były zbywane machnięciem ręki, zaś pytania o potencjalnych kandydatów na męża sypały się niczym igły z uschniętego drzewka. Co roku śpiewka brzmiała dokładnie tak samo, a im starsza się stawała, tym więcej pogardy oraz ironii wybrzmiewało w słowach jej krewnych, które wbrew pozorom czasem potrafiły zaboleć. Odnosiła wrażenie, iż w pewnym momencie wszyscy, być może z wyjątkiem jej rodziców, przestali wierzyć w to, iż kiedykolwiek wyjdzie za mąż. W pewien sposób, by zepchnąć na bok hańbę, która zostałaby sprowadzona na ich ród przez jej staropanieństwo, jej styl życia stał się żartem, w którym czasem dosłyszeć można było odrobinę groźby, szczególnie ze strony nestora rodu, któremu ciężko było przełknąć powiązanie Slughornów z czymkolwiek innym niż ciągłe podtrzymywanie rodowych ideałów. Nie było to również zaskoczeniem, iż od rozpoczęcia stażu oraz pracy w Świętym Mungu nikt nie chciał słyszeć o jej zawodowej karierze, zupełnie tak jakby słowo “praca”  stanowiło jedno z zaklęć niewybaczalnych, a samo jego wypowiedzenie potrafiło zmrozić krew w żyłach.
Otrzymawszy zaproszenie na przedświąteczną kolację Madeline czuła się dość sceptyczna, szczególnie mając świadomość, że towarzyszyć jej będą zarówno rodzice jak i brat, z którym skutecznie udało jej się utrzymywać kontakt do absolutnego minimum. Dość szybko okazało się jednak, iż państwo Slughorn mieli na ten dzień inne plany; pewien ciężar spadł wówczas z jej ramion, choć jednocześnie obecność brata, którego trzymała ostrożnie pod ramię zmierzając w stronę Pallas Manor, wciąż stanowiła pewną niedogodność.
Świąteczny nastrój dał się we znaki niemalże od razu po przekroczeniu progu posiadłości. Sypiący się z dachu magiczny śnieg znikał zanim zdążył osiąść na ubraniach przybyłych, wyśpiewywane kolędy rozbrzmiewały w tle każdego z pomieszczeń, a płynący z kuchni zapach przygotowywanych potraw sprawiał, że nawet Madeline nie potrafiła powstrzymać lekkiego uśmiechu na jej twarzy. W pewnym sensie zaczynała nowy rozdział w swoim życiu i, bez względu na to, jak wiele aspektów nie stanowiło dla niej powodów do zadowolenia, być może była to dobra okazja, by w końcu zacząć utożsamiać święta z czymś przyjemniejszym.
W chwili, w której służba odebrała ich płaszcze i poprowadziła do jadalni, Madeline ostentacyjnie oddzieliła się od swojego brata, puszczając jego rękę i idąc przodem, starając się ignorować jego obecność. Zamiast tego skupiła się na pozostałych gościach, w szególności na Marine, której widok prawdziwie ją ucieszył. Przywitawszy się z większością zgromadzonych zasiadła przy stole, zajmując miejsce obok swojej kuzynki, i splotła dłonie na kolanach, przenosząc spojrzenie na Amadeusa, który zainicjował kolację niezwykle patetycznym toastem. Na jego słowa kobieta miała ochotę przewrócić oczami; udało jej się jednak powstrzymać, zamiast tego uśmiechając się w stronę narzeczonego i wznosząc w górę kieliszek, dołączając się do toastu.
- Lordzie Crouch, moi rodzice z żalem przesyłają przeprosiny odnośnie ich nieobecności. Sama jestem jednak zaszczycona mogąc reprezentować ród Slughornów, w szczególności iż już wkrótce przyjdzie nam połączyć nasze rody, z czego nie mogłabym być bardziej szczęśliwa - powiedziała, patrząc na Amadeusa i w dość oczywisty sposób ignorując fakt, iż przy stole jedno z miejsc zajmował jej brat. Biorąc pod uwagę, iż nie dzieliła ich różnica wieku, wierzyła iż może pozwolić sobie na przemówienie w imieniu zarówno rodu, jak i rodziców.


You got a hold on me and I don't know how
I don't just stand outside and scream

I am teaching myself how to be free.

Madeline Slughorn
Madeline Slughorn
Zawód : magipsychiatra, początkująca trucicielka po godzinach
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Oh well, the devil makes us sin
But we like it when we're spinning in his grip
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6406-madeline-slughorn https://www.morsmordre.net/t6422-madeline https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Mała jadalnia [odnośnik]17.04.19 22:06
suknia

Gdy myślała o świętach w Pallas Manor, mimowolnie do głowy przychodziło jej jedno słowo - eunoia.
Odnalazła je już jakiś czas temu pośród słowników goszczących na półkach rodzinnej biblioteki, gdy mnogość pojęć języka greckiego, które zamykały w sobie banalne zjawiska, wciąż ją zaskakiwała. Początkowo kojarzyło jej się bardziej prosto, jako stan związany z pojedynczą jednostką, okres dobrobytu duchowego. Dopiero atmosfera wigilijnych kolacji z biegiem płynących lat uświadomiła Lavinii, że była to o wiele bardziej złożona kwestia: nie chodziło jedynie o sprzyjający los, a o ogół okoliczności materialnych oraz towarzyskich, atmosferę oraz szczególną bliskość, które stwarzały warunki ku wewnętrznej radości, dającej poczucie całkowitej stabilności i niekończącego się rozrzewnienia. Święta od zawsze przynosiły ową aurę, specyficzną atmosferę, która bez trudu wlewała się w serca domowników, tworząc ciepłe wizje kolejnych, wspólnie spędzonych dni, rozwiewając choć na moment smutki oraz wstrzymując konflikty.
A to wszystko było obecne dzisiejszego wieczoru. Jej dusza estetki radowała się na widok rodzinnego domu tak bogato, a zarazem gustownie przystrojonego na tę wyjątkową okazję: gra świateł odbijających się zarówno w kolorowych szkłach, jak i drżąca cieniem na tle gładkich ścian, pochłaniała jej spojrzenie z nieustającą intensywnością, symetria oraz perfekcja zdobień zachwycały, a wszechobecne barwy rodu Crouchów, błękit oraz złoto, idealnie komponowały się ujęte razem w bezpretensjonalny sposób w przeróżnych elementach aranżacji, jak i w plecione w szaty samych członków rodziny.
Ci z kolei pozostawali dzisiaj względnie pogodni; choć jak zawsze stoicko spokojni, zdawali się chętniej przywdziewać drobne oznaki zadowolenia, które rysowały się w bardziej zaznaczonych kącikach ust czy przychylnych spojrzeniach, a komplementy oraz życzenia sypały się z warg o wiele chętniej oraz zdawały się przyobleczone w bardziej szczery ton.  Idealności owego obrazka dodawał również fakt, że nigdzie w pobliżu nie kręcił się jej brat, który, ściągnięty przez niejasne dla niej obowiązki, już dawno odmówił się z kolacji, pozostawiając Pallas Manor w zgodzie oraz harmonii, a ponadto dając gwarancję, że kolacja nie okaże się kolejnym, niepotrzebnie przykrym doświadczeniem.
Nie potrzebowała już wiele więcej do pełni szczęścia - nic poza mile spędzonymi chwilami u boku naprawdę bliskich jej osób, które tego wieczoru wyglądały zjawiskowo nie tylko dzięki wyjątkowemu światłu. Ostrożnie, choć cierpliwie podziwiała zarówno suknię Madeline, jak i Marine, nie szczędząc im obydwu komplementów jeszcze przed zasiądnięciem do stołu, jak zresztą również męskiej części gości, prezentującej się wyjątkowo elegancko.
Jej spojrzenie ustało odrobinę w momencie, gdy wuj Amadeus wstał i unosząc kieliszek, przemówił. Również sięgnęła po swój, podniosła lekko w górę, a gdy wybrzmiały ostatnie słowa, również upiła niewielki łyk. Bąbelki połaskotały lekko podniebienie, podczas gdy ona sama powracała myślami do wspomnianego sojuszu zawartego przez bliskie im rody, choć najwyraźniej nie była w tym osamotniona - z uśmiechem wysłuchała słów lady Slughorn, jak zawsze pewną siebie oraz dumną. Fascynowała ją jej osoba, nie była wszak przeciętną szlachcianką, choć nie można było odmówić jej magnetyzującego uroku wysoko urodzonej damy.
Nachyliła się nieznacznie w stronę ojca: - Wuj będzie miał wyjątkowe szczęście mogąc mieć u boku taką damę jak lady Slughorn - odparła, nie kryjąc się szczególnie ze swoimi słowami, choć zarazem jej ton również nie należał do najgłośniejszych. - Szczerze mam nadzieję, że im się powiedzie. Niekiedy brakuje w Pallas Manor towarzystwa innych dam.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Mała jadalnia [odnośnik]19.04.19 2:28
szata

Okres bożonarodzeniowy był momentem, który jedni uwielbiali, a wręcz kochali za atmosferę oraz możliwość spędzenia czasu z najbliższymi, których czasami nie widziało się na co dzień, przekładając obowiązki ponad zacieśnianie więzi rodzinnych. Znajdywali się również tacy, których sztuczność owych dni odrzucała i zniechęcała, lecz przez przewagę miłośników, uczestniczyli równie żywo we wszelkich przygotowaniach. Jednak niewątpliwie, Boże Narodzenie i cały proces poprzedzający same święta sprawiał, że rodowe Pallas Manor, wydawało się o wiele żywszym miejscem. Przez te naście dni, drzwi rezydencji, zdawały się nie zamykać, wpuszczając coraz to nowszych gości, wyczekiwanych przez domowników. Ludzie pojawiali się i znikali, służba uwijała się, aby wszystko było gotowe, a wręcz dopięte na ostatni guzik, nad czym czuwali sami Crouchowie, nie pozwalając na żadne niedociągnięcia. To miejsce żyło, porywając atmosferą każdego, kto na co dzień tu mieszkał. Tak było co roku, a przynajmniej odkąd Hesperos sięgał pamięcią i chociaż ten specyficzny czas dopiero się zaczynał, już widział jak zmiany zachodzą we wnętrzach, zwykle trochę jednak surowszych.
Bogate zdobienia, wszechobecne barwy rodowe na ten czas podkreślone jeszcze bardziej i ta specyficzna zgoda wśród tych, którzy z dumą nosili nazwisko Crouch. Był to jeden z najprzyjemniejszych i teoretycznie bezstresowych momentów, na który czekało się z niecierpliwością, obojętnie ile miało się lat. Roznoszący się wszędzie zapach świerkowych drzewek i gotowanych potraw, nadawał klimatu, którego nie dało się pomylić z żadną inną porą roku. Coraz mniej czasu chciało się tracić na inne obowiązki, przekładając je na zajęcia, które w innym momencie, określane byłyby jako marnowanie każdej z cennych minut. Nawet Hesperos odczuwał to wyraźnie, odłączając się od codziennej rutyny, aby pomóc w przygotowaniach i zająć się czymkolwiek co nie wiązało się z pracą.
Kilka pierwszych dni grudnia minęło błyskawicznie, aż nadszedł po części wyczekiwany dziesiąty grudnia. To dziś miała mieć miejsce kameralna kolacja, która stawiała Pallas Manor na nogi, co w pewien sposób bawiło go. Te ściany były świadkami większych kolacji, gdzie liczba gości zaskakiwała, lecz nigdy poziom nie spadał dzięki wysiłkom gospodarzy. Teraz, jednak gdy przy stole w małej jadalni miało zasiąść dosłownie parę osób, wszystkie przygotowania wydawały się bardziej nerwowe, wręcz stresujące dla wszystkich. Hesperos obserwował przez pewien czas brata, stopniowo pojmując skąd ta przesadna potrzeba, aby kolacja była idealna i dopracowana pod każdym względem. Po części rozumiał to, dlatego ani razu nie zdecydował się na cierpki komentarz, zajmując się czymś innym z daleka od tej części rezydencji.
O godzinie osiemnastej, usiadł do stołu z rodziną oraz gośćmi, którzy zjawili się w rezydencji. Z pewnym dystansem, który wszedł mu w nawyk lata temu, spoglądał na wszystkich. Wędrował wzrokiem po osobach, które przybyły tutaj dziś, wdawał się w krótkie, niezobowiązujące rozmowy, będące miłą odmianą od zwykle rzeczowych wymian zdań, które miały przynieść określone skutki. Dziś ważne było, aby dobrze bawić się w swoim towarzystwie.
Uniósł wzrok na Amadeusa, gdy ten wstał, aby wznieść toast, który był tak bardzo w jego stylu. Uśmiechnął się minimalnie, unosząc kryształowy kieliszek, nim upił łyk szampana. Kiedyś zastanawiał się, czy pycha brata ma jakieś granice, lecz dużo później pojął, że nawet gdyby takowe ograniczenia istniały, ona przelewałaby się za każdym razem.
Przeniósł spojrzenie na lady Slughorn, kiedy kobieta zabrała głos, lecz szybko jego uwaga została odwrócona przez Lavinię, która pochyliła się nieco w jego stronę.
- Zdecydowanie. Amadeus ma niebywałe szczęście, że to właśnie lady Slughorn została mu wybrana – zgodził się z córką, bo z tym faktem nie dało się w żaden sposób kłócić.- Myślę, że powiedzie im się, lecz nie obędzie się bez problemów – stwierdził cicho, aby słowa pozostały tylko między nim a córką.- Jak dużych przekonamy się z czasem – dopowiedział szeptem, bardziej do siebie. Upił kolejny łyk szampana, odstawiając kryształ na stół.
Hesperos Crouch
Hesperos Crouch
Zawód : znawca prawa międzynarodowego, tłumacz
Wiek : 38 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Jeśli twoje marzenia zaczynają się nagle spełniać, strzeż się.
Bo wkrótce czeka cię bolesne rozczarowanie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7293-hesperos-crouch https://www.morsmordre.net/t7328-talassa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7401-skrytka-bankowa-nr-1781 https://www.morsmordre.net/t7375-hesperos-crouch
Re: Mała jadalnia [odnośnik]26.04.19 20:16
10 XII

Wydawało jej się, że była przygotowana do nowej roli, lecz mnogość obowiązków, jaka spoczywała na jej barkach sprawiała, że Marine brakowało niekiedy wytchnienia. Spełniała swoje zadania bez mrugnięcia okiem, prezentując się zawsze nienagannie i nigdy nie przynosząc wstydu nowemu nazwisku oraz pozycji, jaką przyszło jej dzierżyć, a mimo wszystko ilość zmian, jaka zaszła w życiu młodej szlachcianki od momentu opuszczenia przez nią Hogwartu, była doprawdy zatrważająca. Czarownica z radością przyjęła więc możliwość spędzenia czasu w gronie bliskich jej osób, pielęgnując tradycję świątecznych spotkań w podobnym gronie – choć nie łączyły ich więzy krwi, familia Crouchów od zawsze była jej droga. W każde święta znajdowała czas dla Amadeusa i tym razem nie zamierzała czynić wyjątku. Wiedziała, że w Pallas Manor może czuć się bezpiecznie, a kameralna kolacja nie położy się cieniem na jej reputacji; odrobina wytchnienia była przez nią równie pożądana, co pieczone bataty, do których jej uwielbienie było powszechnie znane.
Od zawsze uwielbiała okres świąteczny i choć nie była pozbawiona złudzeń co do nastrojów mu towarzyszących, wierzyła w magiczną atmosferę, która była w stanie wytworzyć się tylko w akompaniamencie radosnych rozmów, padającego śniegu, bogato udekorowanego stołu oraz odpowiednich melodii płynących cicho z zaczarowanych instrumentów. Podczas spotkań w gronie rodziny lubiła błyszczeć, prezentować swoje talenty, ale równie mocno wyczekiwała możliwości wsłuchania się w ulubioną historię, nierzadko znaną już na pamięć, czy odkrycia nieznanej dotąd strony bliskiej osoby. Grudniowy klimat nie miał sobie równych w kwestii zawartych pojednań czy spojrzenia na kogoś drogiego zupełnie innym okiem; ludzie wydawali się weselsi lub mocniej starali się, by na takich wyglądać. I choć wewnątrz nie wszyscy byli zadowoleni, sielanka na zewnątrz trwała. Marine miała głęboką nadzieję, że nikt z zebranych przy dzisiejszym stole nie założył maski, sama także tego nie zrobiła. Mogli sobie ufać, czyż nie? Przy tym stole próżno było szukać nieprzyjaciół, wyczekujących najdrobniejszego nawet potknięcia. Czy podczas wizytowania na innych świątecznych kolacjach, będzie mogła powiedzieć to samo?
Na miejsce przybyła o czasie, zupełnym zbiegiem okoliczności od razu spotykając swojego ojca; Theseus wyglądał na równie zaskoczonego, co ona, skinął jej jednak głową w pełnej powadze, a ona odpowiedziała tym samym; dopiero po chwili pozwolili sobie na śmiech oraz radość płynącą z powitania. Służbę poinstruowano odnośnie odłożenia prezentów w odpowiednie miejsce – czarownica nie przybyła przecież z pustymi rękami – po czym poprowadzono ojca i córkę ku miejscu, w którym czekali na nich gospodarze. Powitania były wylewniejsze, niż zazwyczaj, na co wpływ bez wątpienia miała obecna już atmosfera – Pallas Manor udekorowano tak hojnie i estetycznie, że trudno było oderwać wzrok od przepięknych dekoracji; Marine miała ochotę dołączyć do chórku złożonego z popiersi przodków Crouchów, powstrzymała się jednak, a zamiast tego jej ojciec dośpiewał wesoło kilka wersów. Ekscentryczny Theseus Lestrange czuł doskonale, że znajduje się w zaufanym gronie bliskich osób, mógł więc pozwolić sobie na swobodę, jakiej nie dawały mu konwenanse.
Lavinia i Madeline wyglądały olśniewająco, o czym śpiewaczka pospieszyła je poinformować. Rozdawanie komplementów nigdy nie było jej metodą na zjednanie sobie przyjaciół, tym bardziej więc czarownice mogły być pewne szczerości padających słów. Zanim zasiadła obok kuzynki, wymieniła jeszcze kilka niezobowiązujących uwag z obiema damami, po czym dołączyła do grona biesiadników, zasiadając z nimi przy stole. Wuj Hesperos prezentował się nienagannie, jak zwykle, a jego cicha wymiana zdań z córką nie umknęła uwadze Marine; chociaż nie słyszała, o czym rozmawiają, po raz kolejny utwierdzała się w przekonaniu, że są rodziną dobrze zgraną. Czy to samo można było powiedzieć o niej i Theseuszu?
Wsłuchawszy się w przemowę najdroższego ojca chrzestnego, z twarzy młodej czarownicy nie schodził uśmiech. W ślad za zebranymi uniosła kieliszek szampana i dołączyła do toastu, wyłapując spojrzenie radosnego ojca. Lord Lestrange zdawał się być w znakomitym nastroju i szybko sam odezwał się donośnym głosem, dziękując za zaproszenie, doceniając braterstwo, jakie łączyło go z Amadeusem oraz chwaląc gospodarzy i składając im najlepsze życzenia.
- Zaszczytem jest dla mnie świętować w gronie tak niezwykłych osób – wypowiedziała wreszcie i ona sama, spoglądając po twarzach zebranych – Pozwólcie mi więc podziękować tak, jak potrafię najlepiej, poprzez muzykę – zapowiedziała, a wszyscy dobrze wiedzieli, że występ nastąpić miał najwcześniej po głównym daniu.

| kieca



The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?

dream on


Marine Yaxley
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone

"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Mała jadalnia 060da7246cff3ea68a8b3d81a5de583b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4601-marine-lestrange https://www.morsmordre.net/t4712-gloriana#101007 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5142-skrytka-bankowa-nr-1190 https://www.morsmordre.net/t4719-marine-lestrange#101064
Re: Mała jadalnia [odnośnik]04.05.19 18:05
Świąteczną atmosferę dało się wyczuć już od jakiegoś czasu, w powietrzu wisiał zapach świeżego świerku i innych ozdób, wieszanych na każdym kroku w dworku, służba uwijała się sprzątając najbardziej skryte zakamarki domostwa. Chwilami miałem wrażenie, że to jest ten jedyny okres w roku, kiedy to nie można było znaleźć grama kurzu, nawet w dawno nieużywanych pomieszczeniach, głęboko pod ciężkimi szafami. Grudzień był miesiącem innym niż pozostałe i może dlatego z taką niecierpliwością na niego oczekiwałem. Jak co roku, wraz z nadejściem jego pierwszego dnia, w nasze ręce trafiło wiele listów, sowy przynosiły kolejne to zaproszenia na niewielkiego przyjęcia, zapisane starannie życzenia i drobne prezenty. Nie zaskoczyło mnie więc w żadnym stopniu, gdy pewnego wśród przesyłek znalazłem również taką wysłaną przez lorda Croucha, narzeczonego mojej najdroższej siostry, który najwyraźniej chciał zacieśnić relacje z naszą rodziną jeszcze przed ślubem. Z radością odpisałem więc, że zjawie się w Pallas Manor, na planowanej przedświątecznej kolacji.
Nie mieliśmy zbyt wiele okazji z Madeline do spędzania ze sobą czasu, jej nieszczęsna praca odrywała ją od rodziny, a resztki czasu, które jej pozostawały, należały wręcz – zresztą słusznie – do jej narzeczonego, z którym nie mogłem przecież konkurować o uwagę najdroższej krewniaczki. Nie rozmawialiśmy zbyt często i właśnie dlatego, tym bardziej, ucieszyła mnie planowana kolacja, wreszcie mogliśmy zasiąść razem do stołu na spokojnie, być może unikając w rozmowie niepotrzebnych nawiązań do zawodu siostry, którego - z tego co słyszałem – lord Crouch również nie popierał.
Nadejście dziesiątego grudnia przyniosło mi uczucie lekkiego podekscytowania, które towarzyszyło mi przez cały dzień aż do chwili, w której przyszło mi wyruszyć w drogę z Madeline. Trzymając ją ostrożnie pod ramię prowadziłem ją w kierunku potężnej posiadłości, w której wyraźnie zapanowały już świąteczne nastroje. Nie mogłem nie docenić nakładu pracy włożonego w przyozdobienie dworu, zarówno na zewnątrz, jak i w środku. Uśmiechnąłem się na widok magicznego śniegu opadającego w naszą stronę łagodnie, pięknych rzeźb z lodu ustawionych wzdłuż ścian, czy dźwięków kolęd, wyśpiewywanych przez popiersia, roznoszącego się po całym pomieszczeniu. Świąteczny klimat wyczuwalny był w każdym pomieszczeniu i byłem pewien, że nie tylko ja go doceniłem, widziałem przecież jak usta mojej siostry unoszą się nieznacznie. Nie zdążyłem jednak zapytać jej o wrażenia, ponieważ w chwili, w której znaleźliśmy się w jadalni, kobieta ruszyła przed siebie zupełnie mnie ignorując. Westchnąłem w duchu w odpowiedz na jej zachowanie, powstrzymałem się jednak przed komentarzem, ruszając za nią. Przywitałem się z każdym z obecnych gości, skłaniając głowę przed samami i ściskając dłonie znajdujących się w pomieszczeniu mężczyzn, by następnie zasiąść za stołem i w milczeniu wysłuchać wznoszonego przez gospodarza toastu, a następującą po niej reakcje siostry komentując krótkim zmarszczeniem brwi, powstrzymując się od innego gestu wyrażającego niezadowolenie.
Pozwoliłem by każdy obecny zabrał głos, unosząc kieliszek i z cierpliwością wysłuchując ich słów, nieznacznym skinieniem głowy i uśmiechem dziękując za życzenia, odzywając się jednak dopiero, gdy inni nie mieli już nic do powiedzenia.
- Lordzie Crouch, podobnie jak moja siostra, jestem zaszczycony mogąc pojawić się w progach wspaniałego Pallas Manor i nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować za zaproszenie i wyrazić nadzieję, że nasz sojusz okaże się silny i trwał będzie długie lata. Jeśli mogę, chciałbym jeszcze dodać, że poza wyrazami żalu za nieobecność, rodzice prosili o przekazanie wszystkim tu zgromadzonym życzenia szczęśliwie spędzonych świąt – zapewniłem, by następnie wreszcie upić łyk trunku.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Mała jadalnia 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Mała jadalnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach