Wydarzenia


Ekipa forum
Nikola Flint
AutorWiadomość
Nikola Flint [odnośnik]22.07.15 13:37

Nikola Flint

Data urodzenia: 31 października 1931 roku
Nazwisko matki: Flint
Miejsce zamieszkania: Anglia, pokój nad Dziurawym Kotłem.
Czystość krwi: Pełna
Zawód: Barman w Dziurawym Kotle i wszelkie dorywcze robótki.
Wzrost: metr 84
Waga: kilo 72,1
Kolor włosów: Spalone drzewo
Kolor oczu: Zamarznięty strumień
Znaki szczególne: Marsowa mina, pieprzyki pokrywające całe ciało niczym kwiaty polne i bukiety błękitnych żył.


Mówi się, że dzień narodzin nie jest przypadkowy. Każdy miesiąc i poranek, południe i wieczór będzie widoczny. Czy to w oczach, w których firmament błękitny jak  baldachim otulał naszą pociechę czy promienie słoneczne kładące się na półkach ze starannie ułożonymi słoikami i buteleczkami, niezgrabnie odbijając się od kolorowych szkieł  w tym samym dniu i pokoju, jakby chcące na własne oczy obaczyć cud życia i skryć się w jego uśmiechu. Wierzy się, że wszystko ma swoje przeznaczenie i odzwierciedlenie niczym słynne Ain Eingarp. Nie wiem czy to prawda czy słodkie kłamstwo i wymysł matki, która wierzy mocno i prawdziwie.

Mówiła, że zrodziłem się z mgły, która niczym pajęczyna prężyła się tego dnia między konarami drzew. Wierzyła i mnie wydaje się wierzyć w to, że rodząc się, choć poczęty z czystej miłości, nieskalanej kłamstwem ani gwałtem w dniu kiedy granica pomiędzy światem życia i śmierci się zaciera, urodziłem się niekompletny. Może to nie prawda, może to tylko pragnienie wszystkiego najlepszego dla dziecka, ale spojrzenie moje choć bystre i poważne jakby zamglone coraz to bardziej się stawały a cera moja bledsza choć nieraz całowana przez słońce więcej razy niż matczynymi ustami dotknięta.

Może więc dlatego zagłębiłem się arkany czarnej magii? A moje proste łaknienie wiedzy były tylko wierzchem góry lodowej, moją świadomością, kiedy pod nią wzgardzony byłem pomysłem ukochanej matki i z dziecięcą pożądliwością, niżeli wiedzy szukałem bez celów i planów, naiwnie myśląc, że potem, że samo i sam… Jednego z insygniów  śmierci – Kamienia Wskrzeszającego.
Nie to nie był jedyny powód, a na pewno nie pierwszy i główny.  Były nimi szepty starszych, roztrzepanych uczniów. To od nich się wszystko zaczęło, od ich szeptów, które przerodziły się w moje, kiedy to pod kołdrą w dormitorium czytałem opowieść o trzech braciach. I choć była to tylko opowieść, legenda, mit i bajka czytana na dobranoc to ja wiedziałem, że każda bajka, mit, legenda i opowieść zawierają w sobie prawdę. To od niej wszystko się zaczęło czy może od chłopca o zagadkowym imieniu, którego niejednokrotnie widywał w Klubie Ślimaka.
Sam nie wiedziałem czemu tam chodzę. Czemu słucham o rodzinach uczniów kompletnie mi nieznanych i obojętnych.

Zabiłem ją. Podupadała na zdrowiu, toteż tylko ona została w domu, kiedy inni pochłonięci tradycją i zwyczajem poszli polować a kiedy wrócili, dopiero krzyki ciotek uświadomiły mi co się stało. Zabiłem własną matkę.

Moje kościste palce zaciśnięte na jej białej szyi, upodabniające ją do pięknego łabędzia, który schwytany jeszcze kilka sekund skrzydłami pośpiesznie machał aby te opadły ciężko, a oczy jakby w szoku i niemym krzyku rozwarte. Słońce, które niczym widz wpatrzone było w scenę, niczym reflektor w teatrze rozświetlał cały akt, pląsał i przeskakiwał po białkach w kolorze masy perłowej aby zatańczyć w odłamkach stłuczonego szkła. Puściłem ją. Sam cofając się na chwiejnych nogach, bojąc się odwrócić i spojrzeć w zrozpaczone twarze krewnych, ale i jakby odurzony tragizmem chwili. Czułem się jak zwierze, jak sarna uciekająca przed myśliwymi, którzy byli moją rodziną.

Upadłem i dłonią przejechałem po płatkach stokrotek oblanych karminową posoką. Odurzenie zniknęło, które szokiem zostało nazwane. Dopiero wtedy dostrzegłem to co pod mlecznym całunem się skryło. To nie był sen. Nie wskazywało na to rozbite szkła, chroniące zdjęcia, ani herbatę w zastawie bogato zdobioną motywami roślinnymi, ani meble przewrócone ani ból, który czułem. Bluszcz, którym opatulone były ściany domostwa, zerwany był w kilku miejscach i wisiał spokojnie acz z pełną dozą rozpaczy, kiedy samotne, podeptane liście kuliły się wokół.  W oddali słyszałem głosy acz ni potrafiłem ich zrozumieć, rozszczepić z całości. Wpatrywałem się w zniszczony pokój, aby w kawałkach, stłuczonego lustra spostrzec mą twarz. Zaróżowione białka idealnie pasujące do czerwonych linii obok, jakby śladów od paznokci i wgłębienia na policzkach od łez, które nagle zacząłem czuć, leciały i ciążył niczym kajdany. Na nosie podłużne żłobienia, ciągnięcie się aż do szyi.
Imię moje oznacza zwyciężony, czyż to nie ironia?

Z amoku wyciągnięty zostałem przez silne ręce brata bliźniaka matki. Widziałem w jego oczach wściekłość tak i jak czułem ją, kiedy szarpnął mnie za koszulkę i podniósł i do ściany przycisnął. Nie musiałem już  patrzeć w jego oczy rozmazujące się pod naporem łez. Ból z tyłu głowy dostatecznie mi to ukazywał jak i słowa wychodzące z jego ust, niczym węże wypełzające z ukrycia. Nie rozumiałem ich do momentu, aż nie ujrzałem zamglonej sylwetki kuzyna trzymającego głowę sarny. Zemdlałem
Nigdy nie poznałem swojego ojca. Nie musiałem go znać, nie czując jego braku w życiu. Było mi dobrze w rodzimej posiadłości, otoczony rodziną, która chroniła siebie jak tylko mogła i lasem, w którym chroniłem się ja, urządzając godzinne dysputy z centaurami, ale i przyglądając się stworzeniom mieszkającym tam, sam mieszkańcem będąc. Czy wtedy właśnie matka przepowiedziała mą chorobę uznając ją za niekompletność własnego dziecka? Plaga koszmarów jak laska cynamonu, niczym tratwa, unosi się na tafli herbaty. Zabawna nazwa.

Zatuszowali wszystko, obciążając chorobę, która rzekomo wydarła im ich ukochane dziecię.  Nie mogli sobie pozwolić na plotki, które niczym szerszenie, podgryzały dobre imię rodziny. Byłem im wdzięczny a zarazem zagubiony. Odnajdywałem jedynie ukojenie w malarstwie, aby po kilku miesiącach wyprowadzić się od rodziny i samemu zacząć własne życie, zdając sobie sprawę, że jedyną osobą, która popchnęła mnie ku czarnej magii była Ona.

To właśnie przez nią wstąpiłem do samozwańczych Rycerzy, stając się swoistą karykaturą osoby sprawiedliwej i prawej. Każdy z nich taki był. Siedziałem przy stole z klaunami samym nim będąc. Słuchać musiałem ich pobudek równie niedorzecznych co oni sami. Tych co walczyli o czystość krwi ślepo wpatrzeni w osobę, która czysta nie było i tych co z nudów siedzieli upragnieni ruchu w życiu i bodźców, których w pewnym sensie rozumiałem. Jednak tylko oni dysponowali wiedzą, której tak pragnąłem i chłonąłem z uporczywością dziecka. Byli mi potrzebni.

Czy to pokuta czy nieświadome działanie, zadaje sobie pytanie. Czy świadomie podejmuje decyzje i kroki swe stawiam czy ślepo podążam jak ćma. Czy i mnie czeka ogień co spali me ciało i choć w bólu umierać mi zostanie to nie ulegnę i nie ucieknę tak jak z rodzimego domu? Nie mogłem na nich patrzeć, nie mogłem znieść tych niemych oskarżeń i litości, w której nic z miłości nie było. Wyprowadziłem się w ciszy nocy, w reflektorach gwiazd i pożegnany przez rodzimy księżyc, który jakby zmieniał się, jakby z nocy na noc innym sie stawał i z mniejszą przychylnością był do mnie zwrócony. Nawet on się odwrócił i czułem, że gwiazdy jakby w strachu przed nim, uciekają przed moim wzrokiem. Zostałem sam, niczym narodzone dziecko, którego pierwszą reakcją na otaczający świat jest płacz. Ale ja nie płakałem. Nie byłem dzieckiem. Byłem pełnoletnim i pierworodnym Seren Flint, czarodziejem ze szlacheckiego rodu, który nie mógł pozwolić sobie na coś tak dziecinnego tylko za sprawą szoku, którego doznałem po opuszczeniu rodowej posiadłości. Musiałem przemyśleć każdy zawód i profesję, której chciałem lub chciałbym się w przyszłości pałać jednocześnie myśląc o pieniądzach, które bądź co bądź były mi potrzebne aby przetrwać w świecie druzgocąco odmiennym od sielankowego rodowego domu, schowanego przed oczami gapiów, cierpienia i problemów. Musiałem zdać sobie sprawę, że wiele drzwi zamknęły się dla mnie, czy to za sprawą choroby, którą nie do końca pojmowałem czy to z powodu ucieczki. Musiałem pałac sie każdą pracą, która przynosić miała mi zarobek, tak ważny w świecie. Nawet dzieci mugoli to wiedzieli, czemu wiec dla mnie to była nowość?
Zaczynałem wszystko od początku, mając jedynie nazwisko, którego nie wiedzieć czemu nie potrafiłem się wyzbyć. Była to jedyna rzecz, której nie chciałem tracić, równocześnie nie zdając sobie sprawy ze swego statusu w rodzinie. Nie zdziwiłbym się gdybym został wygnany za brak wdzięczności, którą w swym mniemaniu okazałem. Musiałem trwać w podjętych decyzjach i otrzymanych konsekwencjach. Musiałem się utrzymać i przeżyć i głowę nisko schylić aby szklanki wycierane płócienną ścierką były czyste dla gości.




Ćma: Symbol bramy pomiędzy sacrum a profanum. Duchów błąkających się po ziemi szukających światła, dążących do ukojenia.
Wyczarowana raz z nurtem wspomnień z nocy, kiedy to pod liścimi drzew i w cieple matki oglądałem gwiazdy, szczycąc się ze swej wiedzy i słuchając jej pochwał i legendy, że po śmierci wszyscy i ja i ona i jej brat wylądujemy na niebie. Było to tuż przed dostaniem listu z Hogwartu.










 
2
5
1
12
0
4
3


Wyposażenie

Różdżka i kociołek cynowy + 9 punktów statystyk.





Ostatnio zmieniony przez Nikola Flint dnia 30.07.15 16:11, w całości zmieniany 6 razy
Gość
Anonymous
Gość
Re: Nikola Flint [odnośnik]31.07.15 16:33

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Polubiłam ten liryczny styl, mimo że momentami się gubiłam i odlatywałam :serce: Nikola nie ze swej winy zabił matkę, którą niewątpliwie kochał, został odrzucony przez rodzinę, choć ta nadal względnie go tolerowała - opuścił ją więc narażając na hańbę siebie i członków rodu. Jak długo będą więc cierpliwi wobec jego wybryków? Miejmy nadzieję, że wystarczająco długo! cwaniak

OSIĄGNIĘCIA
matkobójca
widmo ponuraka
 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia.
Psychiczne
Plaga koszmarów
UMIEJĘTNOŚCI
Statystyki
Zaklęcia i uroki:2
Transmutacja:5
Obrona przed czarną magią:1
Eliksiry:12
Magia lecznicza:0
Czarna magia:4
Sprawność fizyczna:3
Inne
Brak
WYPOSAŻENIE
różdżka, kociołek cynowy
HISTORIA DOŚWIADCZENIA
[30.07.15] klik
[29.11.15] Udział w Festiwalu Lata +40 pkt
Caesar Lestrange
Caesar Lestrange
Zawód : sutener oraz brygadzista
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
pięć palców co po strunach chodzą
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nikola Flint 9b2SB2z
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t661-caesar-lestrange https://www.morsmordre.net/t841-poczta-caesara https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t3056-skrytka-bankowa-nr-94#50106 https://www.morsmordre.net/t1615-caesar-lestrange
Nikola Flint
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach