Hortense Fawley
Nazwisko matki: Bulstrode
Miejsce zamieszkania: dworek w Ambleside
Czystość krwi: czysta szlachetna
Status majątkowy: bogaty
Zawód: baletnica; udziela się aktywnie w Królewskiej Szkole Baletowej
Wzrost: 162 centymetry
Waga: 43 kilogramy
Kolor włosów: blond
Kolor oczu: niebieskozielone
Znaki szczególne: płynność i lekkość ruchów; regularne rysy twarzy; wyprostowana sylwetka
8 cali, giętka, brezylka, włos z głowy nimfy
Slytherin
łabędź
stado druzgotków
pomarańczą, jaśminem, wanilią i paczuli, lasem po deszczu
siebie wiecznie młodą, zdrową i sprawną
głównie tańcem, kulturą i sztuką
nikomu
tańczę, jeśli akurat nie pomagam ojcu; czytam i wykonuję inne mniej istotne czynności
muzyki klasycznej
maartje verhoef
Sześć dni po hucznym powitaniu Nowego Roku, równie hucznie powitano pośród murów dworku w Ambleside trzecie – i ostatnie – dziecko Fawleyów. Już od pierwszych dni, zadbano o to, żeby niczego jej nie zabrakło. Rodzice otaczali ją oraz starszych o dwa i trzy lata braci miłością i opieką, wychowywali w duchu i tradycji rodu, zapewniali bezpieczeństwo i dbali o wykształcenie. Od najmłodszych lat każde z nich trafiało pod czujne oko guwernantek, których zadaniem, poza podstawowym wdrażaniem w szlacheckie życie, było odnalezienie przodującej dziedziny artystycznej. O ile z chłopcami poszło prościej, gdy jeden wykazywał szczególne zainteresowanie płótnami i farbami rozstawionymi w niewielkiej pracowni, z kolei drugi z łatwością przyswajał wiedzę o muzyce i również grę na fortepianie, o tyle przed dziewczynką stawiano wysokie wymagania, skoro w przyszłości musiała prezentować się jak najlepiej wśród śmietanki towarzyskiej. Jej uwagi jednak nie zaskarbiło malowanie, nie w takim stopniu jak brata, a próba gry na wszelkiego rodzaju instrumentach kończyła się bólami głowy połowy mieszkańców dworku.
Rok, gdy Hortense osiągnęła wiek pięciu lat i następny, okazały się całkowicie przełomowe w życiu dziewczynki. Pierwszym przełomem było ukazanie się magicznych zdolności dziecka, kiedy blondyneczka z różowymi wypiekami na polikach w przypływie złości podczas kolejnej usilnej nauki gry na skrzypcach zaczęła lewitować ponad metr nad ziemią. Sama ten dzień pamięta jak przez mgłę, jeśli jednak miała wierzyć opowieściom – niemal każdy odetchnął z ulgą, wiedząc, że w jej żyłach płynęła krew czarownicy. Drugim przełomem, rok później, był z kolei dzień, gdy podjęto ostatnią próbę odszukania weń uzdolnień artystycznych. Kiedy okazało się, że lekcja podstaw baletu pod okiem surowej nauczycielki nie sprawiła dziewczynce trudu ani nie znudziła po pierwszej serii tych samych, powtarzanych do skutku ćwiczeń, postanowiono zapraszać nauczycielkę częściej, aż wreszcie: każdego dnia. Z lekkością przyswajała wiedzę, trzymała równowagę wspinając się na palce i nawet układ rąk, który w balecie okazywał się najtrudniejszym, przychodził jej z zaskakującą łatwością, z czasem nabywała coraz większego samozaparcia i samodyscypliny, z którą wcześniej bywało u niej różnie.
Poza tym rosła na silną i mądrą dziedziczkę, nie ukazując żadnego uszczerbku na zdrowiu, wszak obawiano się nagłego ataku jednej z chorób genetycznych, występujących w rodzie już wcześniej. Sama Hortense nieświadoma ów obaw dalej nabywała wiedzę pod okiem doświadczonych opiekunek, spędzała czas z rodzeństwem i rodzicami, z dzieciństwa najlepiej zapamiętując moment, w którym podczas jednego z ciepłych, letnich wieczorów spędzali wspólnie czas w ogrodach przy dworku. Beztroska tamtego dnia skutecznie osładzała nieubłaganie zbliżający się wyjazd do Hogwartu i świadomość, że na długie miesiące poprzedzające powroty do domu, będzie musiała zadbać o swój rozwój taneczny sama. Decyzja, co danego dnia miała zamiar ćwiczyć, nie pozostawała jednak w jej rękach – średnio co tydzień dostawała listy z wyszczególnionymi ćwiczeniami i pozycjami, które miała utrwalać i później prezentować przed grupą.
Wyjazd do szkoły mimo wszystko nie zrobił na szlachciance większego wrażenia, gdy w swoim poważnym, jak na wiek jedenastu lat, rozumowaniu, uznała, że szkoła była jedynie przejściowym etapem w życiu, miała zapewnić edukację, a znajomości w niej zawarte nie miały znaczenia, z kolei to, co miało ją spotkać pośród szkolnych murów, znała doskonale z opowieści zarówno rodziny, jak i guwernantek wyczesujących jej aksamitne blond pukle przed snem. Nie miała jednak problemu z dostosowaniem się do towarzystwa Domu Węża, chociaż wcale nie ukrywała, że zdecydowanie lepiej czuła się sama pośród zakurzonych i ciemnych komnat, w których bez przeszkód mogła ćwiczyć baletowe kroki i utrzymywać swoje ciało w jak najlepszej kondycji, gdyż tańca nigdy nie traktowała jako zabawy a raczej kwestię po trosze ambicjonalną. Na co dzień była bezproblemową i przykładną uczennicą, starającą się rozkładać uwagę po równo na każdy z przedmiotów. Chociaż jako Fawley z krwi i kości zyskała zapisany w genach talent do wszelkiego rodzaju dziedzin artystycznych (części niestety tylko w teorii), okazało się, że całkiem nieźle radziła sobie z zielarstwem, zaklęciami, obroną przed czarną magią, opieką nad magicznymi stworzeniami i... wróżbiarstwem. Dostrzegłszy ignorancki stosunek reszty uczniów do ów dziedziny, nie starała się nawet dociekać, skąd się on brał. Mimo że wróżenie z fusów, kart czy linii papilarnych faktycznie na pierwszy rzut oka wydawało się niepoważne, Hortense odnalazła w tym coś innego; nie tylko umiejętność odczytywania potencjalnych znaczeń snów, którymi fascynuje się do dzisiaj, ale i inspirację artystyczną, przydatną nie tylko w malarstwie, ale i w nieudolnych próbach spisywania krótkich wierszy na zwojach pergaminu. Wiedziała więc, że również i literaturze została jej przydzielona jedynie w pozyskiwaniu wiedzy teoretycznej o dziełach, lecz umiejętność pisania najwidoczniej została oddana któremuś z rodzeństwa. To samo zresztą tyczyło się muzyki – na próżno w późniejszych latach było szukać u niej skrytej głęboko umiejętności grania na czymkolwiek niż jej własne ciało. Doskonale wyczuwała rytm, potrafiła się poruszać w takt i ciałem przekazywać wiele emocji, jak na kiełkującą – i w dużej mierze samodzielną – tancerkę baletową przystało. Chociaż szkoła sama w sobie nie oferowała tego typu zajęć, samodyscyplina i samozaparcie dziewczęcia robiło swoje; profesjonalne lekcje pod okiem doświadczonego trenera odbywała zawsze wtedy, gdy wracała do domu. I głównie wtedy przechodziła test sprawdzający, czy podchodziła do tańca poważnie.
W relacjach międzyludzkich ostrożnie dobierała sobie najbliższe otoczenie, przystając bardziej ze spokojniejszymi dziewczętami, i niespecjalnie interesowała się polityką, wiedząc, że to nie jest temat, który powinien zaprzątać głowę arystokratki. Naturalnie orientowała się mniej więcej w aktualnej sytuacji na świecie, znała historię magii, historię swojego rodu i tradycję, którą pielęgnowała, ale i poglądy, przez które część szlachciców patrzyła na nią nieco spode łba. Gdy za czasów szkolnych uznawano ród Fawleyów za podejrzanie neutralny, sama Hortense kierowała się raczej poglądami własnych rodziców nieco odstających od części rodu, którzy od dziecka wpajali jej, by nigdy nie spoufalała się z kimś o wątpliwym statusie krwi. I żyjąc w tym przekonaniu, od najmłodszych lat posiadała naturalny dystans wobec takich osób. Nie była im jawnie wroga, lecz zwyczajnie obojętna, na tyle, na ile mogąc, traktując ich jak powietrze. Z czasem zyskała miano chłodnej piękności, ale słysząc jak czasami mówiono o innych – nie miała problemu z podobną łatką.
Lata mijały a Hortense z każdym dniem stawała się coraz dostojniejszą lady. Rodzice nie kryli zadowolenia, widząc perłę dojrzewającą pod ich dachem. Była wprost wymarzoną kandydatką na żonę dla niemal każdego szlachcica; odznaczała się niezwykłą urodą, doskonale tańczyła i potrafiła dyskutować ze znawstwem na dowolny temat. Odbierała też nieformalny trening w sztuce uwodzenia otoczenia wprost od matki. A przede wszystkim: w sztuce trzymania uczuć i nerwów na wodzy. Cierpliwie słuchała, obserwowała i wyciągała wnioski, nie odzywała się, gdy nie widziała w tym sensu, czarując otoczenie wyuczonym uśmiechem. Rozpierały ją duma i ambicja, lecz w granicach dobrego smaku i tolerancji. Przywiązywała wagę do dyskrecji i samodzielności, nie bała się podejmować ryzyka i zawsze wyznaczała sobie wygórowane cele, szczególnie w tańcu, który był nieodłącznym elementem jej życia już od ukończenia piątego roku życia. Jej twarz promieniała na ogół serdecznością, ale niekoniecznie szczerą. Odruchy wpajane przez lata przez powściągliwą matkę brały nad nią górę; restrykcyjne dworskie zachowanie nie pozwalało ani na moment wyjść z roli damy, szczególnie w otoczeniu przedstawicieli pozostałych rodów – ale i tu zdarzały się niewielkie wyjątki. Chociaż mogłoby się wydawać, że była przez to pozbawiona swojego zdania, niektóre osoby mogły się przekonać, jak bardzo to stwierdzenie mijało się z prawdą. Była wszak damą posłuszną woli ojca, znającą swoje miejsce i rolę, którą miała wypełnić, i godziła się z obowiązującą patriarchalną strukturą, ale przy tym potrafiła realizować siebie, swoje pasje, posiadając również i swoją opinię. Jak mało kto miała świadomość swoich słabych stron, nie zrażała się nimi, ale też niespecjalnie próbowała tłumić je w zarodku. Zdarza się sporadycznie, że apodyktyczna, czy kapryśna, strona bierze nad nią górę.
Nie było więc niczym dziwnym, że dobór potencjalnego narzeczonego odbywał się bez pośpiechu, z rozważeniem wszelkich za i przeciw skoro jej ręka była cenną kartą przetargową w nawiązaniu dobrej wymiany między rodami – i póki co, jak na razie żadne nie doszły do skutku. W szkole zresztą nie zainteresowała się żadnym dobrze urodzonym chłopcem, do kwestii uczuć podchodząc sceptycznie. Nawet jeśli czasem rzeczywiście w myślach stawiała się na miejscu bohaterek z czytywanych książek i chciała, żeby i ją spotkało coś podobnego, wiedziała, że na siłę nie osiągnie choćby minimum z tego.
Lady Fawley ukończyła szkołę z poprawnymi wynikami i bez szczególnych przygód w trakcie lat edukacji, które na dłużej zapadłyby jej w pamięć. W zasadzie cieszyła się z powrotu do domu: mogła bez przeszkód rozwijać się w tańcu i co ważne – ukończenie szkoły wiązało się z możliwością występowania w wystawianych sztukach na deskach ważnych, znakomitych instytucji. Nie wszystkich, lecz tych, na które uzyskała zgodę ojca. Na próżno było więc szukać jej na dowolnym spektaklu, gdy przeważnie dostawała pozwolenie na występy na premierach i przed premierach, sabatach, czy różnych uroczystościach wśród osób o godnym statusie krwi. Każda propozycja była dokładnie rozpatrywana, czy aby przypadkiem nie wyłamywała się za bardzo poza przyjęte ramy i cieszyła się z każdej zgody; podejrzewała, że u boku przyszłego męża będzie mogła pożegnać się z występami przed publicznością, ale i kariera baletnic nie trwała długo. Ponadto, stała się nieoficjalną (jednak wieści roznosiły się szybko i kto chciał, bez problemu mógł się dowiedzieć, kim była, poza jedną z wychowanek Królewskiej Szkoły Baletowej) pomocą ojca w poszukiwaniu nowych, dobrze rokujących tancerzy. Chociaż nie miała zgody na samodzielne działanie, doceniała fakt, że i tak lord Fawley postanowił obdarzyć ją tak dużym kredytem zaufania i uwierzyć w jej intuicję, którą kierowała się od dziecka. Niejednokrotnie więc dzieliła się z nim swoim zdaniem, przeczuciami, czy pomysłami na repertuar wystawianych sztuk, jako zaufana osoba wewnątrz dofinansowywanej instytucji. Wiedziała, że zapewne ten ruch nie był dobrze widziany przez członków grupy, lecz nie mogła na to nic poradzić – nazwisko i brzemię, które przez nie spoczywało na jej drobnych barkach, do czegoś zobowiązywało.
Żyjąc teraźniejszością, niż rozmyślając nad przyszłością, zajmowała się swoimi codziennymi obowiązkami, nie zapominając przy tym o pielęgnowaniu innych dziedzin artystycznych poza tańcem. Od czasu do czasu malowała, swoją nieudolną próbę rzeźbienia i pisania, przetransponowała na florystykę – umiejętność układania pięknych wiązanek kwiatowych, materiał posiadając w ogrodach pielęgnowanych przed matkę. Nie potrzebowała do tego szczególnie dużej wiedzy, jedynie szczypty kreatywności i zmysłu estetyki. I wyniesionej wiedzy, jak ucinać kwiaty, by nie pokaleczyć delikatnych palców. Majowy wybuch anomalii napełnił jednak serce szlachcianki niemałymi obawami. Niestabilność magii i zaburzenia teleportacji doprowadziły do tego, że dla bezpieczeństwa zabroniono jej opuszczania rodzinnego dworu. Pierwszy raz w swoim krótkim życiu Hortense poczuła się ubezwłasnowolniona i wiedziała, że uczucie to nie należało do najprzyjemniejszych; właściwie zaczęła współczuć niektórym damom, zauważając już w szkole znaczną różnicę w wychowaniu. Dla zabicia czasu – i znalezienia sobie urozmaicenia od prywatnych treningów z nauczycielką baletu – pod okiem Cressidy, żony bliskiego kuzyna, nauczyła się podstaw jeździectwa, niejednokrotnie odnajdując ukojenie podczas spokojnych przejażdżek pośród pobliskich lasów. Gdy sytuacja nieco się uspokoiła, powróciła do szkoły baletowej, na powrót przypominając sobie, że życie baletnicy okraszone było nie tylko pięknem, ale i wieloma wyrzeczeniami, czy niejednokrotnie bólem ciała. Ostatnie wydarzenia ponownie spowodowały, że opuszczała posiadłość jedynie pod okiem któregoś z członków rodziny lub innej, zaufanej i bliskiej Fawleyom osoby. Głównie dla bezpieczeństwa młódki, skoro oficjalna zmiana poglądów rodziny nie została przez wszystkich przyjęta pomyślnie.
Statystyki i biegłości | |||
Statystyka | Wartość | Bonus | |
OPCM: | 13 | +3 (różdżka) | |
Zaklęcia i uroki: | 7 | +2 (różdżka) | |
Czarna magia: | 0 | brak | |
Magia lecznicza: | 0 | brak | |
Transmutacja: | 0 | brak | |
Eliksiry: | 0 | brak | |
Sprawność: | 5 | brak | |
Zwinność: | 15 | +10 (aktywność) | |
Język | Wartość | Wydane punkty | |
Angielski | II | 0 | |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty | |
Historia Magii | I | 2 | |
Kłamstwo | I | 2 | |
ONMS | I | 2 | |
Retoryka | II | 10 | |
Spostrzegawczość | II | 10 | |
Zielarstwo | I | 2 | |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty | |
Szczęście | I | 5 | |
Szlachecka Etykieta | I | 0 | |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty | |
Neutralny | Neutralny | ||
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty | |
Literatura (wiedza) | II | 7 | |
Malarstwo (wiedza) | I | 0,5 | |
Muzyka (wiedza) | II | 0,5 | |
Wróżbiarstwo | I | 0,5 | |
Florystyka | I | 0,5 | |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty | |
Jeździectwo | I | 0,5 | |
Taniec balowy | II | 7 | |
Taniec klasyczny | III | 25 | |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty | |
Brak | - | (+0) | |
Reszta: 6 |
Sowa, różdżka
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Hortense Fawley dnia 22.04.19 19:51, w całości zmieniany 2 razy
Witamy wśród Morsów
[01.01.19] Wsiąkiewka (listopad/grudzień), +30 PD