Venus Cinnie Parkinson
Nazwisko matki: Greengrass
Miejsce zamieszkania: Gloucester
Czystość krwi: czysta szlachetna
Zawód: ikona mody, opiekunka jednorożców, wytwórczyni magicznych kremów
Wzrost: 178 cm
Waga: 61 kg
Kolor włosów: blond
Kolor oczu: niebieskie
Znaki szczególne: ekscentryczne ubrania, które nosi!
10 cali, dość sztywna, miłorząb japoński, błona druzgotka
Slytherin
delfin
we mnie, jak jestem stara i brzydka, a potem umieram
Silną nutą kwiatową, morską bryzą i świeżym chlebem
Siebie – piękną, młodą, nieśmiertelną i podziwianą
modą, kosmetykami, mężczyznami, sztuką, muzyką, sportem i nade wszystko – sobą!
każdej drużynie, w której są przystojni mężczyźni
tańczę tańce towarzyskie, jeżdżę konno, pływam i nurkuję
Klasycznej, delikatnej muzyki. Nade wszystko umiłowałam sobie skrzypce, wiolonczelę, kontrabas oraz harfę
Gemma Ward
Narodziłaś się w ten piękny, wiosenny poranek – pamiętam, jakby to było wczoraj. Pojawiłaś się wśród bólu i potu, w ramionach akuszerki, w swej prywatnej posiadłości. Kiedy cię już obmyli, wyglądałaś jak jutrzenka zrodzona z morskiej piany. Delikatna, alabastrowa skóra i kilka ciemnych włosów na głowie, które z biegiem lat zaczęły jaśnieć. A kiedy otworzyłaś swe oczka, nikt nie miał wątpliwości, że jesteś aniołem, który zstąpił z nieba. I ten właśnie firmament odbijał się w twym spojrzeniu. Mały, delikatny nosek i kształtne, pudrowe usteczka przypominały o twym dziedzictwie – pięknie, które buduje, ale i rujnuje. Byłaś piękna i słodka, a choć przodkowie twoi nosili dumne, celtyckie imiona, ciebie postanowili nazwać Venus – abyś mogła być boginią wśród najurodziwszych.
Nikt, nikt nie mógł przejść obok ciebie obojętnie. Nawet rodzice, którzy przecież wyznawali zasadę, że rodziciele nie powinni wychowywać swych pociech. Nie mogli się powstrzymać przed całowaniem cię w czoło na dobranoc, przed strojeniem cię w najlepsze sukienki, przed chwaleniem się tobą wszędzie.
Ale i tak to babcia była ci najukochańszą.
Siedziałaś na jej kolankach i słuchałaś opowieści o dzielnych rycerzach i damach dworu. Mówiła pięknie, jak gdyby powstała po to, aby mówić. Wyjaśniała ci, że szczęśliwie żyją tylko piękni ludzie, bowiem to o nich są pisane powieści i baśnie. To właśnie przystojny książę poślubia śliczną królewnę i wtedy wszyscy żyją długo i w dostatku. Chłonęłaś jej słowa jak gąbka wodę, a ona czesała twoje długie, jasne włosy. Zaplatała ci potem misterne warkocze i całość przyozdabiała kwiatami ze swojego ogrodu. Wiosna była w kwiecie wieku, a ty byłaś jej królową.
Nie odstępowałaś na krok swej mentorki, wyroczni, którą tak kochałaś. Nie mogli cię powstrzymać przed katastrofą, która nastąpiła. Niemalże umarła ci na rękach, skąpana w zmarszczkach i wysuszonej skórze. Wodziłaś opuszkami palców po korytach i drogach wyrytych przez czas na jej policzkach. Wtedy jeszcze twoje serce było jasne niczym słońce w południe, wiedziałaś, że są to mankamenty, które należy wybaczyć. Wybaczyłaś jej. Choć nie to, że umarła, zostawiając się w ramionach tych, którzy nie umieli tak pięknie opowiadać o przeznaczeniu. O tym, że wyrośniesz na piękną dziewczynę, do której będą ustawiali się do ciebie w kolejce mężni adoratorzy, a ty poślubisz najwspanialszego z nich. Założysz rodzinę, tak szlachetną, jak twoja historia. Będziesz uwielbiana i zapraszana na wszelakie przyjęcia, przyćmiewając wszystkich swą nietuzinkową urodą. Dlatego od najmłodszych lat uczyłaś się śpiewu, gracji, tańca i muzyki. Od pierwszego usłyszenia pokochałaś skrzypce, kontrabas, wiolonczelę i harfę, które raczyłaś swoimi dłońmi każdego dnia. Przygotowywałaś się do swojego wielkiego występu, choć nie miałaś pojęcia kiedy i co w ogóle wtedy nastąpi.
Niestety, potem poszłaś do szkoły.
Magia była fascynująca, ale to, co zobaczyłaś w Hogwarcie, przeszło twoje najśmielsze oczekiwania. Dostrzegłaś wtedy te wszystkie, piękne wile i chłopcy wcale nie starali się przypochlebić tobie, a właśnie im. Przy nich byłaś jedną z wielu dziewcząt, które uczyły się czarodziejskiego świata. Twe jasne dotąd serce zaczęło się przeobrażać. Zastygło w zazdrości o wszystkich tych, którzy ośmielili się być od ciebie piękniejsi. Znienawidziłaś ukochaną babcię, która umarła stara i brzydka. I która kłamała. A ci wszyscy metamorfomagowie? Dowolnie mogli zmieniać swe twarze, wyglądając perfekcyjnie. Nigdy nie mieć żadnej skazy… być zawsze młodym i najładniejszym, to stało się twoim celem, który zamierzałaś osiągnąć. Łapiesz się teraz każdej możliwości, która mogłaby przynieść oczekiwane rezultaty. Płoniesz gorącymi uczuciami, aby udowodnić wszystkim i sobie o swojej wyższości nad resztą społeczeństwa. Sama zaczęłaś projektować swoje ubrania, a potem je szyć, by po zdjęciu tych ohydnych, bezgustownych szat wyglądać niczym bogini, którą przecież jesteś. Wstajesz wcześnie rano, aby ułożyć misternie fryzurę, aby wprawić się w sztuce makijażu. Wszystko musi być perfekcyjne, najlepszej jakości, najdroższe i najbogatsze. Nie oszczędzałasz na niczym, poza empatią czy chęcią pomocy. Twoje pragnienia stały zawsze na pierwszy miejscu i są niezmienne niczym skała aż po dziś dzień.
Nawet nie wiesz, kiedy zatraciłaś się w tym wszystkim. Kiedy zaczęłaś wyprzedzać trendy serwowane w poczytnych gazetach, kiedy młode dziewczęta przychodziły do ciebie po poradę modową. Byłaś z siebie dumna, przez chwilę miałaś namacalny dowód swojej władzy i tryumfu. Jednak na pytanie któż jest najpiękniejszy w świecie? zawsze słyszałaś odpowiedź, że to te wstrętne wile i ich czar. Chciałaś zatem osiągnąć niemożliwe. Sięgnęłaś po sport, po dietę, po ciuchy, kosmetyki. Również po eliksiry, które stały się twoją największą pasją. Z uporem maniaka czytałaś opasłe tomiska, tylko po to, aby wypełnić swój umysł wiedzą, która jest ci potrzebna do pokonania przeciwnika. Nie jesteś głupia, ale wolisz udawać, że jest inaczej. Wszak jesteś po prostu kobietą, twoim zadaniem jest pięknie wyglądać, dworsko się zachowywać i usługiwać mężczyznom. Dlatego jesteś na wskroś słodką trzpiotką i niemalże nikt nie wie, co się dzieje w twojej blond główce, jednocześnie będąc przekonanym, że nie zagościła w niej nigdy żadna myśl. Jakież to wszystko jest błędne, gdyż z każdą chwilą dojrzewa w tobie kolejna, straszna refleksja, a jakież to skomplikowane plany (taka szkoda, że głównie zemsty) snujesz przed pójściem spać! A na pewno musisz spać dużo, wszak sen działa dobrze na urodę. Nie musisz się wtedy martwić o te okropne wory pod oczami, a zmarszczki? Nim się obejrzałaś, a już próbowałaś tworzyć ziołowe kremy na swoją (i nie tylko) skórę. Milion razy dziennie przeglądasz się w lustrze, szukając pierwszych oznak starzenia. Jesteś w końcu w takim wieku, że twoja cera zaczyna drastyczniej dojrzewać i w związku z tym brnąć ku destrukcji. Co wieczór obkładasz się liśćmi, kremami, balsamami, maseczkami i czym tylko wymyślisz. Czasem nie możesz już spokojnie spać z utrapienia, ale nie możesz też płakać, bo na pewno opuchną ci oczy, nos, zrobią się zmarszczki wokół powiek, wypadną rzęsy i będziesz brzydka. A tym gardzisz najmocniej na świecie. Co tam zagrożenia czystości krwi, kiedy na świecie jest tylu ohydnych ludzi! Uważasz, że to plaga tej epoki, brzydzisz się tymi nieumytymi biedakami, zapuszczonymi pannicami, chłopcami z buziami w pryszczach i chorymi na rozrost albioni czy jeszcze inne dziwactwa. Brak ci współczucia i dobrego serca, które pokonał mrok jak jeszcze byłaś małą dziewczynką. To wszystko jest jakąś dziwna chorobą, na którą nikt nie umie znaleźć lekarstwa.
Bo jedyna diagnoza to: próżność.
Na jednym z przyjęć poznałaś go. Wyglądał niczym Adonis, byłaś tego pewna. Zdawało ci się, że patrzy na ciebie, ale przecież kiedy dawałaś występ śpiewu czy gry na instrumencie, aby zabawić gości, musiałaś ściągać na siebie spojrzenia innych. Jednakże gdy już skończyłaś, on podszedł do ciebie i zaczęliście rozmawiać. Wydawało się, że wcale nie przeszkadza mu to, że mówisz głównie o sobie, obgadujesz brzydkich ludzi, dajesz rady odnośnie dbania o siebie i zachowujesz się niczym delikatna kobieta, którą trzeba ratować z opresji. Podobno mężczyźni to lubią, ale jednak nie w przesadnej ilości, ty uwielbiasz przesady, skrajności, wydumanie i patetyczność. Przerysowywanie wszystkiego to twój żywioł, ale jednocześnie jesteś tak bardzo nieszczęśliwa. Stałaś się niewolnicą swojego ciała i swojego umysłu, a teraz nie potrafisz nawiązać normalnych relacji z innymi. Jesteś arogancka, pewna siebie aż do przesady, masz tupet i odwagę, aby wyróżniać się na tle innych. Porażki przekuwasz w sukcesy, bo przecież nie możesz przegrać, musisz być n a j l e p s z a. On chciał ci to umożliwić. W ustronnym miejscu opowiedział ci o pewnej grupie, nie rozumiałaś dokładnie o co chodzi, ale postanowiłaś swoich sił. Przychodziłaś na spotkania, wykonywałaś zadania, tylko po to, aby to wszystko było twoją drogą do osiągnięcia celu. Nieśmiertelności. Brzmi nieprawdopodobnie, ale te plotki o kamieniu filozoficznym… nie mogłaś się oprzeć. Pod okiem swojego mentora ćwiczyłaś czarną magię, aby być jednym z Rycerzy. W spódnicy. Mamiona czczymi obietnicami zgodziłaś się, a to nieco odciągało twoją uwagę od siebie samej i desperackich myśli o swym ciele.
W domu jednak szalałaś, dlatego zaczęłaś zajmować się rodzinną hodowlą jednorożców. Zbierałaś ich włosy, by zrobić sobie z nich bransoletkę mieniącą się srebrzystym blaskiem, a ty chcesz błyszczeć tak samo. Czesząc ich grzywy coraz częściej zastanawiasz się jak smakuje ich krew…
5 | |
0 | |
1 | |
11 | |
0 | |
1 | |
1 |
Złoty kociołek + różdżka + sowa + 2 punkty eliksirów + 1 punkt czarnej magii
Witamy wśród Morsów
zegną się jak żelazo w ogniu
w owoc granatu martwy splot