Clementine Thorne
AutorWiadomość
Clementine Thorne
Data urodzenia: 01.06.1932
Nazwisko matki: Sheridan
Miejsce zamieszkania: Przedmieścia (Londyn)
Czystość krwi: Półkrwi
Status majątkowy: Ubogi
Zawód: Czekoladniczka
Wzrost: 165 cm
Waga: 69 kg
Kolor włosów: Wiśniowe
Kolor oczu: Szarawozielone
Znaki szczególne: Jest prawie płaska jak deska, ma też odrobinę za długie trójki. Często nosi czerwoną pelerynę.
Nazwisko matki: Sheridan
Miejsce zamieszkania: Przedmieścia (Londyn)
Czystość krwi: Półkrwi
Status majątkowy: Ubogi
Zawód: Czekoladniczka
Wzrost: 165 cm
Waga: 69 kg
Kolor włosów: Wiśniowe
Kolor oczu: Szarawozielone
Znaki szczególne: Jest prawie płaska jak deska, ma też odrobinę za długie trójki. Często nosi czerwoną pelerynę.
16 cali z pekanu i sierści szczuroszczeta, giętka
Hogwart, Gryffindor
Bóbr
Wilkołaka
Mlecznej czekolady, ogórków kiszonych, jajka na twardo, malinowej herbaty, klementynek.
Rodzinę w komplecie stojącą na czele dobrze prosperującej cukierni.
Gotuję, gram na pianinie, szyję.
-
Pływam, biegam, tańczę, jeżdżę na łyżwach.
Muzyki klasycznej, jazzu
Georgie Henley
W
H
A
T
H
A
T
Była raz sobie mała słodka dziewczynka, którą kochał każdy, kto tylko ją ujrzał. Na świat przyszła bardzo mała i słaba, ledwo żywa, ale jako najstarsza z trójki rodzeństwa. Mieszkała wraz z tatusiem i mamusią na skraju lasu w niewielkim domku z drewnianych belek. Była bardzo szczęśliwa, mogąc czasem odwiedzać część rodziny za granicą, w brytyjskim domu czuła się jednak najlepiej. Żyła z dnia na dzień, rodzice uczyli ją fachu cukiernika. Troszczyła się o swoich ukochanych braci i często jeździła z bliskimi nad jezioro, ciesząc się życiem. Obserwowała, jak ojciec nieraz wędkował, łowiąc przy tym zdobycze nadzwyczajne, a matka leżała na kocu przy koszu piknikowym, próbując odpocząć.
Pewnego razu wyjechała z rodziną w to samo miejsce co zawsze. Chłopcy byli jednak wyjątkowo niesforni i matka musiała na chwilę spuścić z córki oczy. Dziewczynka była do tego przyzwyczajona, nie protestowała więc. Zorientowała się, że zapomniała o czerwonym kapturku i postanowiła sama po niego wrócić. Udała się samotnie w stronę lasu, by przejść ścieżką do domu.
Po drodze jednak zatrzymała się, by nazbierać dzikich jagód. W ten sposób zboczyła ze szlaku i zgubiła się pośród tysiąca jednakowo wyglądających drzew. Nie martwiła się tym – las od dziecka był jej domem, domyślała się, że kiedyś znajdzie drogę. Nie wiedziała jednak, że za krzakami czyha na nią niebezpieczeństwo.
Usłyszała kroki, lecz nie do końca się przeraziła. Zawsze czuła strach w dziwny sposób. Serce nie biło jak szalone, po prostu wlepiała zaskoczony wzrok w dziwo, które przyszło ujrzeć jej oczom. Tym razem przed nią pojawił się niezwykły nieznajomy – miał wielkie uszy, wielkie oczy i wielkie ręce. A poza tym miał także w i e l k i p y s k.
Przechyliła głowę w momencie, gdy się do niej zbliżał. Widziała, jak ślina mu cieknie, kiedy wlepia w nią dzikie ślepia. A mimo to… nie potrafiła się ruszyć. Nie z ogromu strachu – wręcz przeciwnie. Lęk był tak mały, że zaledwie lekko ją ukłuł. Stała jak rzeźba, patrząc na to, jak napastnik się na nią zamachuje.
I wtedy jak błyskawica przez mrok zjawił się tatuś. Ten sam, który ją uczył ją pływać. Ten sam, który dawał jej składniki do ręki, by mogła świetnie gotować. Ten sam, który zaproponował jej granie na starym pianinie schowanym gdzieś na strychu. Ten sam, który w zimie założył jej te śmieszne urocze buciki na nogi, dzięki czemu mogła ślizgać się po lodzie.
Próbował ją ratować. Wbiegł przed nią. I na jej oczach został rozszarpany.
B
I
G
I
G
Po tym, co miało miejsce, nigdy by nie powiedziała, że życie to bajka – wilk, który przyszedł ją zjeść, został dopadnięty przez myśliwego. Ofiary jednak pozostały. Ojciec, ginąc, zmienił los całej swojej rodziny. Clementine nie mogła pójść do swojej wymarzonej szkoły Beauxbatons, a lata gry na podniszczonym rozstrojonym pianinie, podstaw tańca balowego i klasycznego, a także spędzania czasu w bibliotece celem zdobycia niezbędnej wiedzy dotyczącej muzyki, poszły na marne. Nie mogła dłużej korzystać z usług wszechstronnej korepetytorki, nie było na to pieniędzy, mogła co najwyżej wypożyczać książki z biblioteki i tym jedynie się posiłkować.
Wiedziała, że w taki sposób nie da sobie rady w szkole stworzonej z pięknej mgły i chmur. Nawet jeżeli ciotka z Francji, która lata temu wyszła z całym pomysłem wysłania Clementine w obce strony, obiecała teraz uczyć dziewczynkę całej reszty przedmiotów wymaganych do akademii. Nawet jeśli była to strata szansy na wkupienie się w łaski zamożniejszych rodów. Nawet jeśli niepójscie do tej szkoły oznaczało utratę jakichkolwiek perspektyw na polepszenie sytuacji wszystkich porozrzucanych po świecie Thorne'ów. Bo choćby mała Thorne mieszkała u zaufanej ciotki na ferie we Francji, nic by to nie dało. Sytuacja finansowa całkowicie przytłoczyła jej najbliższych, rujnując każde poświęcenie, jakim się dotąd wykazali. Nadzieje na lepszy los, jaki spotkał dzięki dobremu małżeństwu ciotkę dziewczynki i jakiego tak bardzo chciała dla Clementine ukochana matka, przepadły. Clementine na zawsze straciła możliwość wyjścia za kogoś z dobrego domu, jak i możliwość uświadomienia wyższym warstwom społecznym problemów tych mniej zamożnych warstw społeczeństwa. Nie mogła uzyskać lepszego zamążpójścia.
Clementine do końca o tym nie wiedziała aż do wieku dorosłego, ale w calutkiej tej sprawie chodziło głównie o to, że plan, który chciał wcielić w życie ojciec dziewczynki, nie mógł dojść do skutku. Stąd było wyraźne niezadowolenie jej matki. Lata przed incydentem, mężczyzna miał w głowie ciotkę dziewczynki, która w Beauxbatons poznała swego przyszłego, wysoko postawionego męża i która dzięki temu wiodła stanowczo lepszy żywot od większości Thorne'ów. Gdyby to samo udało się z Clementine, rozwiązałoby to zdaniem ojca Clem wiele rodowych problemów – Thorne'ów zaczętoby bardziej szanować, a do tego mogliby pozwolić sobie na rozprzestrzenienie swoich cukierni poza teren Europy, więcej zarabiając. To jednak nie nastąpiło.
Mama musiała zajmować się nieustannie domem, więc mogła jedynie prać, żeby zdobyć jakiekolwiek pieniądze. Chłopcy nie mogli pracować – byli za mali. Jeden miał dopiero sześć lat, a drugi dwa. Clementine, jedyna dziewczynka w rodzinie, miała wtedy ledwo skończone dziesięć lat. Co gorsza, ojciec próbując pomnożyć majątek, mniejszy lokal sprzedał i kupił większy, zaciągając jednocześnie kredyt. To z kolei oznaczało, że cukiernia rodu tak licznego i znanego na całym świecie również w innych zakątkach niżeli tylko Wielkiej Brytanii nie mogła dalej istnieć. Byli w potrzasku. I wtedy przyszedł on. Przyjaciel ojca dziewczynki.
Zaoferował pomoc finansową, a kiedy Clementine osiągnie odpowiedni wiek również pracę. Matka, nie widząc innego wyjścia, ochoczo na to przystała.
Mężczyzna nie zmienił nazwy cukierni. Ale cukiernia przestała być ich. Na zawsze.
T
E
E
T
H
E
E
T
H
Zmierzając do Hogwartu, widziała taflę jeziora, które przypominało jej o tym, jak dawno nie była z całą rodziną w miejscu niegdyś tak chętnie odwiedzanym. Po śmierci ojca nigdy nie byli razem w pełni szczęśliwi – matka zawsze pracowała za dwóch, pilnując w pocie czoła pozostałej dwójki dzieci, a Clementine musiała zajmować się tym, czego nauczył ją ojciec, nawet niekoniecznie przyjemnym. Kiedy poszła do szkoły, rodzinie Thorne było jeszcze ciężej.
Jedenastoletnia wówczas Clementine siadając na krześle, nie zastanawiała się, gdzie Tiara Przydziału ją przydzieli. Myślała o rodzinie, o tym, co mogłaby zrobić, by jej pomóc. Zastanawiała się, od jakiego wieku mogłaby pracować, by odciążyć matkę i czy podczas ferii mogłaby zrobić coś więcej niż siedzieć w dormitorium. Nie obchodziło ją to, czy wyląduje w Slytherinie czy Ravenclawie. Powinna była należeć do Gryfów, domu muzyki i śpiewu. A skoro jej prawdziwy dom został zabrany… postanowiła walczyć chociaż o ten drugi, pielęgnowany od urodzenia.
I może właśnie dlatego Tiara Przydziału ogłosiła ją jednoznacznie członkinią Gryffindoru. Ledwo kapelusz dotknął jej głowy, została dumnie ogłoszona jedną z Gryfonów. Nie wiedziała nawet, jakimi wartościami się kierują. Dopiero gdy dołączyła już do stolika nowych koleżanek i kolegów, wyjaśniono jej, co czerwono-złoty dom reprezentuje. Lojalność. Waleczność. Troskę o innych. I… odwagę.
Jednak słysząc słowo „odwaga” ku przestrodze rodzicielki, wolała ją zachować do minimum. A przynajmniej udawać, że tak mało jej zachowuje. Mama wielokrotnie jej powtarzała, że nawet jeśli nie odczuwa lęku jak reszta, nie kuli się ani nie ucieka, wchodząc z ciekawości w konfrontację ze swoimi najgorszymi koszmarami, nie powinna tego pokazywać. Niepokoiło to zarówno ją jak i otoczenie, choć Clementine nie widziała w tym nic złego. Nie chciała jednak martwić swojej matki, więc obiecała w stosunku do obcych udawać normalniejszą niż była.
Od tego momentu odrobinę naginała prawdę, choć niezbyt za tym przepadała. Nie rozumiała, czemu musiała tak robić, ale szanowała rady matki i starała się za nimi podążać najczęściej, jak tylko mogła. Kiedy rozmawiała, poświęcała innym więcej uwagi niż sobie. Tak było o wiele łatwiej uniknąć niezręcznych pytań w stylu "A ty się nie boisz?", "Nie boisz się?" i tym podobnych. Zawsze była pierwszą, która ze zmartwieniem przybiegała, by spytać, czy komuś nie zdarzyła się krzywda. Po części przez altruizm, a po części dlatego, że nie chciała, by ktoś poznał prawdę. Bo jak wytłumaczyłaby im to, jak się czuła? "Hej, tak naprawdę to nieszczególnie mnie to przeraża, ale ty pewnie czujesz się źle teraz, co nie?". Nie zrozumieliby. Podobnie jak matka, która pałała niechęcią do mugolaków i zawsze ostrzegała przed nimi córkę w szkolnych listach.
W murach Hogwartu po jakimś czasie Clementine przestała czuć się nieswojo. Miała wielu znajomych i przyjaciół, choć czasem odnosiła wrażenie, że bardziej traktowali ją jak służącą niż dobrą koleżankę. Dostrzegała to, jednak jej to niezbyt przeszkadzało. Odrabiając prace domowe za niektórych uczniów, sama miała okazję sporo się nauczyć, a przy tym oderwać się od przykrych myśli, które nieustannie powracały. Towarzystwo innych także się przydawało. Kiedy czegoś zapominała, ktoś jej pożyczał, a gdy czegoś nie umiała, robiła to z kimś we dwójkę.
Ucząc się, przykładała się tylko do tych przedmiotów, na których jej najbardziej zależało. Upodobała sobie najbardziej eliksiry pomocne w tak wielu sytuacjach, obronę przed czarną magią z racji jej przystępności, zielarstwo, naukę o gwiazdach i podstawowe lekcje uroków. Z chęcią chodziła na lekcje pozwalające opiekować się magicznymi zwierzętami, uwielbiała kontakt z fantastyczną fauną. Nieczęsto latała na miotle, ale z przyjemnością uczęszczała na programowe zajęcia. Lepiej radziła sobie z praktyką i teorią. Nigdy nie była osobą, która wiele planowała. Nie była najlepsza, więc testy zawsze szły jej po prostu średnio (nie licząc tych z przedmiotów, w których dobrze sobie radziła), ale też nie zamierzała taka być. OWUT-emy i SUMY nie były w tej kwestii wyjątkiem.
Wśród swoich rówieśników uchodziła niezaprzeczalnie za osobę wierną i zdolną do poświęceń, w dodatku pozytywnie do wszystkiego nastawioną, entuzjastyczną i kreatywną. Na korytarzach co rusz widywano ją w trakcie udzielania pomocy innym i próbującą znaleźć sposób na każdy smutek. Ale co do tego nigdy nie kłamała - bo właśnie taka przez cały czas była.
Y
O
U
O
U
Na ferie Clementine jeździła do domu. Pomagała mamie we wszystkim, co jej zleciła. Bez względu na to, czy było to gotowanie, opieka nad chłopcami, czy ręczne szycie. Zaczęła poznawać również dzięki swojej rodzicielce podstawy ekonomii – mus w ich krytycznej sytuacji finansowej. Młoda Thorne musiała wiedzieć, co zrobić na wypadek, gdyby matce przyszło kiedyś odejść, choć na samą myśl dziewczynie robiło się niedobrze.
Nie chciała tak szybko dorastać. Domyślała się, że w przyszłości będzie musiała wyjść za kogoś i założyć własną rodzinę, ale jeszcze nie teraz, nie już. Nie chciała zostawić tego wszystkiego w tyle, za bardzo się przywiązała. Ani trochę jej się nie podobało, że kolejna rzecz miała jej zostać wkrótce zabrana.
Może dlatego od chwili, gdy zdała sobie z tego sprawę, zaczęła być mniej stabilna. Mniej łagodna. Chociaż nikt na pierwszy rzut oka tego nie zauważył. Nie sposób było jej wytrącić z głowy wieczny entuzjazm, a docinkami w Hogwarcie na jej temat ani trochę się nie przejmowała. Nie płakała, nie krzyczała, choć na co dzień w tonie jej głosu zawsze było coś jednocześnie sympatycznego i przerażającego. Nigdy nie wybuchała, będąc wśród innych.
Nikt zatem do końca nie zdawał sobie sprawy, że nie była stabilna emocjonalnie. Ukrywała negatywne emocje w towarzystwie, zasłaniając się słodkim uśmiechem. W samotności natomiast zatapiała kły we wszystkim, co miała w zasięgu ręki. Nie była impulsywna, nie reagowała tak z byle powodu, a jednak każdy list, każda wzmianka od matki o ciężkiej sytuacji i o braku perspektyw na odzyskanie cukierni budził w dziewczynie wstręt. Potrafiła przeprosić na moment całkowicie grzecznie, by w następnym momencie pójść się wyżyć do toalety, tupiąc i krzycząc w kabinie w niebogłosy. Miała swoje granice, których nie można było pod żadnym warunkiem przekraczać, inaczej robiła się natychmiastowo wściekła.
Ale co było ważne to to, że nikt jej w tym stanie nie widział – gwar z korytarza zawsze zagłuszał dźwięki z łazienki, w której i tak nigdy nie roiło się podczas przerw od uczniów. A ona doskonale znała rutynę swoich kolegów i koleżanek – podczas przerw psocili i rozmawiali, by na lekcjach wychodzić do toalety, co działało nauczycielom na nerwy. Sprytne, ale łatwe do zauważenia.
W dniu ukończenia Hogwartu prawdziwie nienawidziła mężczyzny, który nie dość że zabrał im ich rodową spuściznę i zapomniał o obietnicy oddania, to jeszcze kazał Thorne pracować w miejscu (które w dodatku powinno należeć do niej!) za niższą niż powinna, sumę. Usprawiedliwiał się spłacaniem długu, a matka Clementine nawet na chwilę nie zaprotestowała. Wręcz przeciwnie: Okazała mu nawet wdzięczność za jego starania.
W ten sposób dziewczyna została czekoladniczką w niegdysiejszej cukierni swojego ojca. Na co dzień mamiła klientów słodkimi słówkami, zachęcała do zgody, a w nocy miała ochotę zdewastować wszystko, co zostało jej rodzinie ze skromnego domu. Zawsze była na posterunku jak na starszą siostrę przystało, nierzadko ratując braci z opresji – bez względu czy było to utonięcie, czy sprzeczki sąsiedzkie. Uważała, że byli jedynym, co jej zostało.
Oprócz tego w swoim życiu poznała raz smak miłości, tego że coś ma, gdy chłopak poznany nad jeziorem dał jej do zrozumienia, że są sobie przeznaczeni. Przypadkowo pomagając jej podczas pływania, był dla niej księciem w lśniącej zbroi. Przysięgał, że zawsze ruszy jej z pomocą. Kiedy jednak Clementine wysłała dla niego list z prośbą o spotkanie i pożyczenie jej pieniędzy na odkupienie cukierni, nie zjawił się. Zostawił ją i zabrał młodzieńcze zauroczenie – jeden z ostatnich promyków szczęścia, których zaznała.
H
A
V
E
?
A
V
E
?
W roku obecnym Clementine dalej z zapałem pracuje w cukierni pomimo zazdrości i gniewu, który się w niej codziennie zbiera. Nierzadko nosi ciężkie pudła i wykonuje prace fizyczne w sklepie, by za marne pieniądze wspomóc choć jakkolwiek rodzinę. Nie choruje i stara się o siebie dbać (no, może prócz jedzenia, bo je to, co lubi…), wiedząc, że nie może pozwolić, by jej rodzina przez to cierpiała.
Wciąż żyje z dala od polityki, znając jedynie podstawowe rody i nie zaprzątając sobie myśli walkami strony promugolskiej z antymugolską. Osobiście jest dość nijako nastawiona do tych tak zwanych „człowieków”, choć przestrogom matki nadal ufa i raczej nie chciałaby się z nimi oko w oko spotkać.
Jeżeli zaś chodzi o władzę to nie dba o to, kto rządzi, byle był to ktoś szanujący pracę i wierzący w istotność nawet tych biedniejszych grup społecznych. Nie doświadczyła nigdy bezpośrednio piętna wojny czarodziejów, sądzi jednak, że była to wojna zupełnie niepotrzebna, bo wielu zginęło na marne. Po co było robić coś, co nieszczególnie zmieniło sytuację w czarodziejskim świecie? Biedni pozostali biedni, a część tych, którzy dzierżyli władzę i byli tak zadufani w sobie, dalej pławiła się w luksusach kosztem innych. Mugoli można było stanowczo zepchnąć na drugie miejsce i tymczasowo zignorować, a nie – walczyć, jakoby to oni byli obywatelami i największym problemem świata.
O czarnej magii nie wie za wiele, stąd jest zdania, że nie jej oceniać, czy powinna być dozwolona, czy może kategorycznie zabroniona. Chociaż, skoro podobno w Durmstrangu jej uczą, to czemu jej nie używać? Bez sensu uczyć się czegoś, co jest nieprzydatne.
W wolnym czasie gra na starym pianinie, sporządza niezbędne eliksiry i tańczy, czasem nawet mimowolnie czy to w rytm klasycznych melodii, czy nowoczesnych. Z radością wita odwiedzających ją kuzynów z Rosji, dzięki którym na przestrzeni lat po śmierci ojca udało się jej nauczyć obcego języka. Przez ten czas udało jej się zbliżyć do reszty rodziny, chociaż aktualnie nie mogą sobie pozwolić, by być tymi, którzy składają wizyty.
Przynajmniej raz w miesiącu trudni się wieloma przeróżnymi zajęciami domowymi z racji anomalii, nie mierzi jej to jednak. Życie jej rodziny dotąd opierało się w większości na fizycznych aktywnościach, nie czarodziejskich, więc nie za szczególnie się zmieniło. Była przyzwyczajona do tego w mniejszym stopniu, ale wciąż przyzwyczajona.
Cztery pory roku zaś są dla niej powtarzającym się rytmem życia. Wiosną piele grządki w ogródku i dokładnie odchwaszcza, zauważając najmniejszy listek zawadzającego przybysza. Latem pływa w chłodnym jeziorze oraz odbywa spacery w cieniu drzew iglastych. Jesienią przerabia i tworzy proste ubrania dla swojego rodzeństwa, natomiast zimą jeździ na łyżwach i piecze uwielbianą przez całą rodzinę szarlotkę.
I tak toczy się właśnie jej przekorny los. Pracuje w cukierni, pracuje również w domu, do tego opiekuje się resztą rodziny. Wszyscy widzą ją jako tę uroczą, pomocną i optymistyczną. Wydaje się skromna, w środku jednak odbiega od standardowej definicji rozkosznej dziewczynki. W końcu, nie jest prawdziwą bestią ten, kto co noc wyje, lecz ten co z największą dozą siły i ciszy zatapia kły w niczego nieświadomej ofierze.
Little girls, this seems to say,
Never stop upon your way.
Never trust a stranger-friend;
No one knows how it will end.
As you’re pretty, so be wise;
Wolves may lurk in every guise.
Handsome they may be, and kind,
Gay, or charming never mind!
Now, as then, ‘tis simple truth—
Sweetest tongue has sharpest tooth!
Never stop upon your way.
Never trust a stranger-friend;
No one knows how it will end.
As you’re pretty, so be wise;
Wolves may lurk in every guise.
Handsome they may be, and kind,
Gay, or charming never mind!
Now, as then, ‘tis simple truth—
Sweetest tongue has sharpest tooth!
Patronus: Patronus Clementine przybiera postać bobra europejskiego. Nic w tym dziwnego – bobry umieją świetnie pływać, a w dodatku są bardzo pracowite. Ich pożyteczność jednak nierzadko jest kwestionowana, w końcu nie bez powodu mówi się, że przez budowanie przez nich tam, dochodzi do zatorów na rzece. Często uważa się je za szkodniki, choć nie miewają złych intencji – zupełnie jak Clem, która pomimo ciężkiej pracy i pozytywnemu nastawieniu często jest niedoceniana i postrzegana jako lekkomyślna lub potencjalnie problematyczna.
Wyczarowując Patronusa, dziewczyna myśli o chwilach spędzonych nad jeziorem. Wbrew pozorom nie są to chwile z rodziną, bo przywołują one równocześnie wspomnienie śmierci ojca. Przez umysł Clementine przewijają się za to obrazy schadzek z dawnym ukochanym – miłe słowa, bezpieczeństwo i ciepło, jakie wtedy czuła.
Wyczarowując Patronusa, dziewczyna myśli o chwilach spędzonych nad jeziorem. Wbrew pozorom nie są to chwile z rodziną, bo przywołują one równocześnie wspomnienie śmierci ojca. Przez umysł Clementine przewijają się za to obrazy schadzek z dawnym ukochanym – miłe słowa, bezpieczeństwo i ciepło, jakie wtedy czuła.
Statystyki i biegłości | |||
Statystyka | Wartość | Bonus | |
OPCM: | 12 | 2 (rożdżka) | |
Zaklęcia i uroki: | 10 | 0 | |
Czarna magia: | 0 | 0 | |
Magia lecznicza: | 0 | 0 | |
Transmutacja: | 0 | 0 | |
Eliksiry: | 13 | 3 (rożdżka) | |
Sprawność: | 10 | Brak | |
Zwinność: | 5 | Brak | |
Język | Wartość | Wydane punkty | |
Język angielski | II | 0 | |
Język rosyjski | I | 1 | |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty | |
Historia Magii | I | 2 | |
Kłamstwo | I | 2 | |
Perswazja | I | 2 | |
Spostrzegawczość | I | 2 | |
Zielarstwo | II | 10 | |
Astronomia | I | 2 | |
Opieka nad magicznymi stworzeniami | I | 2 | |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty | |
Ekonomia | I | 2 | |
Odporność magiczna | I | 5 | |
Wytrzymałość Fizyczna | I | 2 | |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty | |
Neutralny | Neutralny | ||
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty | |
Muzyka (gra na fortepianie) | I | 0,5 | |
Muzyka (wiedza) | I | 0.5 | |
Gotowanie | II | 7 | |
Szycie | I | -0,5 | |
Majsterkowanie | I | 0,5 | |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty | |
Latanie na miotle | I | 1 | |
Taniec balowy | I | 0,5 | |
Taniec klasyczny | I | 0,5 | |
Taniec współczesny | I | 0,5 | |
Pływanie | II | 7 | |
Łyżwiarstwo | I | 0,5 | |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty | |
Brak | - | (+0) | |
Reszta: 21 |
Gołąb, różdżka
[bylobrzydkobedzieladnie]
Oh my darling ClementineYou were lost and gone forever
Dreadful sorrow, Clementine
Dreadful sorrow, Clementine
Ostatnio zmieniony przez Clementine Thorne dnia 27.05.19 19:49, w całości zmieniany 11 razy
Clementine Thorne
Zawód : ~ Czekoladniczka ~
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Do you ever feel like a misfit?
Everything inside you is
Dark and twisted
Oh, but it's okay to be different
'Cause baby, so am I
Everything inside you is
Dark and twisted
Oh, but it's okay to be different
'Cause baby, so am I
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Witamy wśród Morsów
Twoja karta została zaakceptowana
Kartę sprawdzała: Deirdre Mericourt
kora drzewa Wiggen, korzeń ciemiernika, korzeń diabelskiego sidła, kwiat paproci, ogniste nasiona, piołun, płatki ciemiernika, ropa czyrakobulwy, strączki wnykopieńki, ślaz; kryształ
[28.05.19] Ingrediencje (listopad/grudzień)
[04.09.19] Ingrediencje (styczeń-marzec)
[17.02.20] Ingrediencje (kwiecień-czerwiec)
[18.08.20] Kryształ (lipiec/wrzesień)
[17.02.20] Wsiąkiewka (sty-mar): +0,5 PB
[11.08.20] Wsiąkiewka (kwiecień-maj-czerwiec): + 0,5 PB do reszty
[03.06.19] Zakup zaklęć ochronnych (Repello Mugotetum, Tenebris, Bubonem), -0 PD
[31.07.19] Wsiąkiewka (listopad/grudzień): +30 PD, +0,5 PB
[31.07.19] Wykonywanie zawodu (listopad/grudzień), +50 PD
[07.10.19] Wykonywanie zawodu (styczeń/marzec), +50 PD
[22.10.19] Zdobycie osiągnięcia (Mały pędzibimber), +30 PD
[17.02.20] Wsiąkiewka (sty-mar): +30 PD
[05.08.20] Rejestracja różdżki
[11.08.20] Wsiąkiewka (kwiecień-maj-czerwiec): +30 PD, + 0,5 PB
[12.08.20] Wykonywanie zawodu (kwiecień-czerwiec): +50 PD
Clementine Thorne
Szybka odpowiedź