Wydarzenia


Ekipa forum
Mare Longbottom
AutorWiadomość
Mare Longbottom [odnośnik]05.05.19 23:25


Data urodzenia: 05.06.1931
Nazwisko matki: Selwyn
Miejsce zamieszkania: Northumberland
Czystość krwi: Czysta szlachetna
Status majątkowy: Bogaty
Zawód: wróżbita
Wzrost: 161
Waga: 53
Kolor włosów: rude
Kolor oczu: zielone
Znaki szczególne: małe znamię na lewej łopatce - niedokończona pajęcza sieć


Nigdy nie byłam sama. Od początku więź, która nas łączyła z siostrą była wyjątkowa. Nigdy, z nikim nie była i nie będzie głębsza. Potrafiłam wyczuć kiedy coś się z nią działo. Czułam jej ból i radość, nawet jeśli znajdowała się daleko ode mnie. Nigdy o tym z nią nie rozmawiałam. Nie musiałyśmy o tym mówić. Chyba po prostu wiedziałyśmy i to nam wystarczało. Różniłyśmy się od siebie, to naturalne. Nawet z wyglądu, chociaż pewnie niewielu mogło nas odróżnić, tak na pierwszy rzut oka. Sprawiało mi to przyjemność, chociaż jawnie się do tego nie przyznawałam.
Potrafisz sobie wyobrazić jak to jest odczuwać podwójnie? Ja bym chyba nie potrafiła w liczbie pojedynczej. Czasem to bardzo mieszało mi w głowie. Zacierało się moje ja. Byłyśmy po prostu my. Potrzebowałam jej, by wiedzieć, że będzie dobrze. Jej zamiłowanie do języków nie tyle mi się udzieliło, co obdarowało znajomością trollińskiego. W ten sposób rozmawiałyśmy o rzeczach, które miały status tajemnicy. Teraz, gdy mamy trochę bardziej osobne życia, czasem mi brakuje tego, że nie mogę się od razu upewnić czy to zwykła obawa, bo nie ma jej tak blisko i najzwyczajniej mi jej brakuje, czy znaczące przeczucie. Trochę mi tego brakuje. Beztroski dzieciństwa.
Jej zaradności, dzięki której mogłyśmy uczestniczyć w zabawach chłopięcego świata naszych braci, zapewniła nam wspomnienia na resztę życia, przygody, o których odważę się dopiero wspomnieć moim wnukom, zacieśniła rodzinne więzi.


Siostra nauczyła mnie szacunku do zwierząt. Dzięki jej umiejętnościom już od najmłodszych lat byłam uwrażliwiona na innych. To mnie w jakiś sposób ukształtowało. Sprawiło, że chcąc być fair względem wszystkich - tak naprawdę nigdy nie myślałam o sobie. Jak wtedy, gdy odrzuciłam tego chłopaka, który ostatecznie rzucił Julię… Jak wtedy, gdy nie protestowałam na zaaranżowane małżeństwo. Jak wtedy, gdy oświadczyłam Arturowi, że nie oczekuję od niego wierności… Ale to nie jest cała prawda o mnie. Ona tli się gdzieś między szczegółami. I mam nadzieję, że ktoś kiedyś będzie chciał mnie poznać. Nie Mare, którą znają wszyscy. Tylko mnie. Tą małą dziewczynkę, która chowa się między “powinnam” i “oczekuje się ode mnie”.


Gryffindor! - zawyrokowała tiara. Znowu ja i Julia byłyśmy razem. Nie wyobrażałam sobie, by miało być inaczej, chociaż... obawiałam się, że nie jestem na tyle odważna, by przynależeć do Gryffindoru. Nie lubiłam podejmować ryzyka. Wolałam chodzić utartymi ścieżkami. A przynajmniej tak mi się wydawało. Mając siostrę u boku - znajdowałam w sobie jakieś utajnione pokłady odwagi, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Może kiedyś faktycznie tak było, że robiłam wszystko dokładnie tak, jak powinnam. Zachowywałam się zgodnie z etykietą i myślałam, że to, w jaki sposób powinnam myśleć i odczuwać, odbierać świat i oceniać wszystko, co mnie otacza, to są również moje przekonania, myśli i poglądy. Teraz... coraz częściej mam chęć zrobić coś innego, odnoszę wrażenie, że nie do końca ze wszystkim się zgadzam. Brak mi jednak tej odwagi, by rzucić wszystko i zacząć żyć jeszcze raz, od nowa, wyzwalając się z tych wszystkich ograniczeń, które nałożyła na mnie przynaleźność rodzinna, ranga krwi i... ja sama - ta pokorniejsza z córek, zgodna, dobrze ułożona.
Może jednak odwaga polega na czymś zupełnie innym?


Nie od razu wiedziałam. Początkowo przypuszczałam, że nachodzące mnie przeczucia dotyczą tylko Julii, że to normalna sprawa, jeśli chodzi o bliźniaczki. Nie tylko ja tak myślałam. Okazało się jednak, że to coś znacznie głębszego.Pierwsze przebudzenie świadomości...to było jak lekki podmuch wiatru, który trąca liście. One opadają ukazując nagość drzewa. Chłód na moim ręku. Ponowne spojrzenie na gałęzie. I dziwny ucisk w dołku, zdziwienie, gdy znowu były pokryte liśćmi i kwiatami. Niepewność. Powolne odkrywanie, że potrafię widzieć przyszłość. Niejasne obrazy. Początkowo tylko sygnalizowały mi o tej mocy. Potem zaczynałam je rozróżniać i starałam się interpretować. Te przeczucia.... Pragnęłam nad nimi zapanować, dlatego też spędzałam godziny na nauce wróżbiarstwa. Chciałam mieć wpływ na to, kiedy będę mogła zajrzeć w przyszłość i czyja to będzie przyszłość. Miałam pewien niedosyt nadciągających obrazów.


W Gryffindorze miałam sposposbność poznać wielu zacnych i zdolnych czarodziejów, nawiązać dobre znajomości czy też przyjaźnie, rozwinąć skrzydła i różnorodne zainteresowania. Nie skupiałam się jedynie na tym, co mnie interesowało, poznawałam nowe dziedziny. Okazało się, że mam zdolności do nauki opcm. Sukcesy w tej dziedzinie sprawiły, że chętnie zgłębiałam tajniki tej wiedzy, krzyżowały moje ścieżki ze ścieżkami Artura i nim się spostrzegłam, zostałam sojusznikiem Zakonu Feniksa. To jak kolejny stopień wtajemniczenia i jednocześnie zanurzenia w koligacje rodzinne. Dała dobrą podstawę dla trwałości i jakiejś bazy dla mojego zaaranżowanego małżeństwa. Mieliśmy coś, co nas łączyło. Gryffindor i Zakon Feniksa. Dobre relacje przyjacielskie. To była dobra podstawa. Moja przynależność do tej organizacji zacieśnia relacje z mężem i bratem. To mnie uszczęśliwiało. Do tej pory mnie to uszczęśliwia.


Ponieważ doba trwa zbyt krótko, a zdobywanie wiedzy jest czynnością czasochłonną i wymagającą skupienia, nie starczyło już minut na naukę zaklęć, magii leczniczej, transmutacji czy przyrządzania eliksirów. Trochę liznęłam tych nauk, ale nie na tyle, by czuć się w tym dobrze. Nie można być mistrzem w każdej dziedzinie. Dobrze jednak mieć jakąś swoją małą specjalność, w której można się czuć naprawdę dobrze. Dążyć do zostania autorytetem. Tego pragnę - być godną zapamiętania wróżbitką, ale nie taką jak Cassandra, której nikt nie wierzył, chociaż potrafiła bezbłędnie przepowiadać przyszłość. Taką, która potrafi z niezwykłą precyzją odgadnąć twoją przyszłość.


Wyspecjalizowałam się w kłamstwie, nauczyłam ukrywać. Przyglądając się innym potrafiłam zgadnąć czego pragną, dzięki uważności i spostrzegawczości. Umiejętność obserwacji pomaga mi w codziennym życiu być idealną towarzyszką życia. Przymykam oczy na niektóre rzeczy, potrafię przemilczeć niektóre sprawy. Łącznie z tym, co leży mi na wątrobie. Czasem posuwam się do kłamstwa, przede wszystkim po to, by nie obarczać innych swoimi problemami. To się nazywa chyba takt. Potrafię zachować się z klasą, nawet jak gula złości podsuwa mi się bliżej gardła i nie chce zostać zdławiona. Uśmiechnę się uprzejmie, a pomyślę, co mam do pomyślenia. Nie ze zwykłej złośliwości. Po prostu, para gniewu musi gdzieś mieć swoje ujście. Tym bardziej, że jestem z natury zgodna i niekonfliktowa.


W dalszym ciągu staram się poprawić swoją odporność magiczną i wytrzymałość fizyczną. Od najmłodszych lat przedkładałam szermierkę nad naukę tańca balowego czy latania na miotle tłumacząc, że w swojej wizji widziałam, że to mi się bardziej przyda. Prawda jest taka, że to sprawiało mi o wiele większą radość, więc wymyśliłam sobie tą wizję. Jak wiele innych, by osiągnąć uległość rodziców w drobnych sprawach. Jakoś od dziecka wiedziałam, co jest naprawdę ważne dla dobra ogółu. Dla dobra najbliższych potrafię się nagiąć, ale muszę mieć też coś, co jest tylko moje. Drobne przyjemności. Bez swoich maleńkich tajemnic i radości nie różnimy się od innych.


Trauma Krwi - to coś, o czym jeszcze nie wiem, ale co czai się jak nieodgadniony cień z mojej wizji pełnej barwnych motyli, która jednak mnie niepokojąco przerażała od najmłodszych lat i przypomina o sobie od czasu do czasu.


Patronus: Pamiętam, gdy wybrałam się sama na wyprawę. Zawsze spokojna i posłuszna tego poranka pragnęłam zrobić coś niebezpiecznego i zakazanego. Był wczesny ranek, gdy wymknęłam się z domu. Pobiegłam do lasu. Liście leżące na ziemi były wilgotne od rosy, a ja biegłam. Potknęłam się o korzeń, poślizgnęłam i zatrzymałam się obok niewielkiej skały. Otarłam naskórek dłoni chroniąc się od zderzenia z głazem. Obok, przywieszony do skały spał w cieniu liści nietoperz. To był niespodziewany widok. Widok, który mnie zachwycił. Maleńki ssak. Spokojnie śpiący, nie dający się przeciwnościom losu. Niby ślepy, a jednak wspaniale orientujący się w przestrzeni.

Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 222 (rożdżka)
Zaklęcia i uroki:20
Czarna magia:00
Magia lecznicza:52 (rożdżka)
Transmutacja:40
Eliksiry:61 (rożdżka)
Sprawność:3Brak
Zwinność:2Brak
JęzykWartośćWydane punkty
angielskiII0
język trollińskiI1
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
KłamstwoII10
SpostrzegawczośćII10
Ukrywanie sięI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Odporność magicznaI5
Wytrzymałość FizycznaI2
SzczęścieI5
Szlachecka EtykietaI0
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Zakon Feniksa00
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
WróżbiarstwoII7
AktywnośćWartośćWydane punkty
Latanie na miotleI1
Taniec balowyI1
SzermierkaII7
GenetykaWartośćWydane punkty
Jasnowidz-19 (+52)
Reszta: 0
Gość
Anonymous
Gość
Re: Mare Longbottom [odnośnik]10.05.19 19:31
można sprawdzać
Gość
Anonymous
Gość
Mare Longbottom
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach