Wydarzenia


Ekipa forum
[sen] zagubione poza światem
AutorWiadomość
[sen] zagubione poza światem [odnośnik]12.05.19 17:49
Trzynaście butelek rumu, tyle postawili na stole jej towarzysze tego ciepłego wieczoru, gdy balowali na pokładzie, nim doszło do tragedii.
Nie miała zielonego pojęcia jak to się stało. Co właściwie się stało i dlaczego. Zapadła nos, a ona udała się do swojej kajuty, upojona rumem i diablim zielem, wyłożyła się w wygodnym hamaku i natychmiast pogrążyła we śnie, nieświadoma tragedii, która czyhała na tę łajbę tej nocy. Magiczny statek był wielki. Oferował kilka rodzajów biletów, w różnych cenach, kierowanych do kilku klas społecznych; Rookwood mogła pozwolić sobie na drugą klasę, otrzymała ciut lepszą kajutę, dzięki bliskiej znajomości z pewnym żeglarzem. Gdzie właściwie płynął ten statek? To wcale nie było ważne. Dryfował po otwartym morzu, gdzieś na południe, wody tam były bardziej lazurowe, niż szmaragdowe, a powietrze znacznie cieplejsze.
Co za tym szło - i burze były gwałtowniejsze.
Nie wiadomo, czy dosięgnęła ich czarnomagiczna burza, której źródło tkwiło w anomalii, szalejąca nad Wielką Brytanią, a może wpłynęli w rejon trójkąta bermudzkiego? Któż miał czas, by to rozważać, kiedy rozszalał się sztorm tak potworny, że obrócił potężny statek do góry nogami. Ludzie zaczęli tonąć, dryfowali na powierzchni całymi godzinami, by nagle znikać pod powierzchnią wody.
Rookwood nie bardzo wiedziała co się dzieje. W którymś momencie statek zaczął znikać z jej oczu, a fale poniosły ją daleko - bardzo daleko. Gdzieś obok migała jej nieustannie inna blond czupryna, słyszała kobiecy głos, nie potrafiła go jednak rozpoznać. Wysokie, silne fale niosły je w kierunku jednej z wysp, oddalonej o dziesiątki mil od miejsca tragedii, statek i inni ocalali zniknęli im z oczu. Sigrun próbowała poradzić sobie zaklęciami, usiłowała przemienić się w kłąb czarnej mgły, wszystko jednak na darmo. Była bezsilna wobec siły żywiołu. W pewnym momencie czuła się przekonana, że utonie, że morze ją pochłonie - cóż byłaby to za ironia losu! Leśna wiedźma, łowczyni i myśliwa, zginęła tonąc na południowych wodach.
Wciąż było ciemno, jedynym źródłem światła był księżyc i liczne gwiazdy na niebłoskłonie, kiedy poczuła mieliznę pod stopami - obróciła się w wodzie i ujrzała wyspę. Zieloną, wielką, zupełnie cichą. Czując grunt zaczęła przeć naprzód, by dostać się na szeroką plażę, walcząc z wodą i falami. Słyszała plusk wody i kroki obok siebie, dziewczyna musiała podążać za nią.
Sigrun krztusiła się od morskiej wody, kiedy w końcu dostała się na plażę, wymęczona opadła na kolana, na zimny piach, wypluwając słoną ciecz.
- Żyjesz? - odezwała się, spoglądając w bok, na dziewczynę, którą fale poniosły na tę wyspę razem z nią.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: [sen] zagubione poza światem [odnośnik]13.05.19 20:35
Spoglądała na rozległe wody, poddawała się delikatnemu kołysaniu. Była sama, w obcym miejscu, w obcym świecie. Nie wiedziała, dokąd płynie i co to za statek. Gdy przestała wreszcie zaciskać dłonie na barierce, zrobiła krok w tył i poszukała jakieś znajomej twarzy, ostatniego skrawka ratunku. Czuła, że jest bardzo daleko od domu, a zamknięci w tej metalowej puszce ludzie mają jakiś cel – ona nie miała. Morskie wiatry przenikały cienki materiał sukienki, drapały chłodem jej ramiona. Cofnęła się jeszcze. Nie podejrzała momentu, w którym pierwszy błysk przeciął niebo. Być może zbyt głęboko utonęła we własnej myśli.
Gdy jednak ciężkie, wirujące w szale krople wody do reszty nasączyły jej ubranie, otrzeźwiała. Wsunęła dłoń w posklejane kosmyki włosów i przymknęła powieki. Czuła ból. Dopiero po chwili zorientowała się, że półleży, podczas gdy sztorm rzuca łodzią na wszystkie strony. Wczołgała się do środka, ale i tam nie zaznała spokoju. Ciężkie przedmioty fruwały po wnętrzu, ludzie nie umieli zapanować nad własnymi ciałami. Fale wdzierały się do środka, mocząc sukienki. Strach opanował wszystkich. Złapała się mocno jakiegoś przytwierdzonego do ścian elementu. Nad tym morzem nie można było zapanować. Połykała w bezsilności kolejne porcje wody i myślała tylko o tym, by ten koszmar się zakończył. Słyszała krzyki, dostrzegła twarze, smugi migających żarówek. Wkrótce tak niebezpiecznie przerzuciło ją na drugi koniec. Statek przechylił się. Zgasło ostatnie światło.
Wołała, rozpaczliwie przyjmowała kolejne uderzenia wody i krzyczała, błagając żałośnie o pomoc. Nie miała różdżki. Czuła, jak jej własne nogi plączą się gdzieś pod okrutnie zimną taflą wody. Wyciągała dłonie, wierząc, że ktoś zaraz ją stąd wyciągnie, że znajdzie się na jakimś bezpiecznym skrawku lądu. Ludzie próbowali się ratować, czyjeś oczy patrzyły na nią obojętnie, ktoś inny wołał w niezrozumiałym języku. Uczepiła się jakiejś deski, to chyba kawałek statku, który znikał między falami. Poczuła w ustach krew, wzięła niespokojny, zbyt łapczywy wdech, a potem jej oczy zamknęły się mimowolnie. Tak bardzo, bardzo zapragnęła zasnąć….
Przebudził ją chyba ten lepki, nieprzyjemny kawałek glonów w ustach. A może to kobiecy głos? Zaczęła się krztusić mocno i wycierała panicznie dłonią twarz. Jakby chciała sprawdzić, czy jest cała. Znalazły się prawie na lądzie. Teraz był czas, aby uwolnić resztki energii i przedostać się na suchy kawałek ziemi. Z trudem pokonywała ten niewielki skrawek. Towarzyszył temu potworny ból, ale cień uśmiechu przemknął przez jej wargi, kiedy piasek zaczął przelewać się przez palce. Pokiwała głową, nie mogła wydusić głosu. Mogła za to się domyślić, jak żałośnie teraz wygląda. Twarz pokropiona krwią, rana zaraz przy linii włosów i te dłonie… Podniosła się i wyciągnęła je przed siebie. Obdrapane, posiniaczone i opatulone strzępami rękawów. Wciąż nerwowo i ciężko połykała powietrze, ale odważyła się wreszcie spojrzeć. Na tamten głos i na to miejsce. Skuliła się w sobie i popatrzyła na gładkie morze. Zupełnie, jakby przed chwilą wcale nie pożarło wielkiej łodzi. Jej ślad zniknął zupełnie. Były tutaj same.
- Nic Ci nie jest? – spytała, podpełzając do niej. Serce w piersi Belli biło nienormalnie szybko. Nie umiała ochłonąć. – Co… Co się stało? – spytała, próbując odnaleźć odpowiedzi na twarzy nieznajomej.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
[sen] zagubione poza światem A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: [sen] zagubione poza światem [odnośnik]19.05.19 17:20
Nigdy nie była w miejscu takim jak to. Ani nawet podobnym. Urodziła się w Anglii, w Yorku, gdzieś w okolicach Gór Pennińskich, gdzie przez większość roku padał deszcz, a niebo miało buro-szarą barwę. Najdalszą podróż odbyła na południe Europy, bynajmniej nie z własnej ciekawości, do Rumunii wyruszyła na służbowe polecenie, z ramienia Ministerstwa Magii, aby uporać się z tamtejszą plagą wilkołaków. To był dziwny, obcy kraj, wtedy sądziła, że od Wysp Brytyjskich klimatem różni się diametralnie, ale teraz...
... cóż, o takich rajskich, egzotycznych wyspach czytała jedynie w księgach, przypatrywała im się na ruchomych obrazkach, gdzie lazurowe fale rozbijały się o brzegi, a małpy wpinały po drzewach nazywanych palmami. Sigrun nigdy nie sądziła, że znajdzie się na jednej z nich - i w tak tragicznych okolicznościach. Nie ciągnęło jej do dalekich podróży, nie miała natury wagabundy, czy włóczykija; morskie podróże zaś nie należały do jej lubych form transportu. Katastrofa, wskutek której znalazła się na białej, piaszczystej plaży, jedynie pogłębi niechęć Rookwood do łajb i szerokich wód.
Wspierała się dłońmi o zimny, mokry piach. Wypluła resztki morskiej wody, w końcu łapiąc głębszy oddech, czuła się zmęczona i obolała. Uniosła spojrzenie, próbując zorientować się co widzi - przed sobą miała jeszcze kilkanaście metrów plaży, a później wznosiła się coraz wyżej gęsta, egzotyczna dżungla. Już z brzegu słyszała cykady, papugi i inne rajskie ptaki. Gdy rozejrzała się wkoło, dostrzegała jedynie całe kilometry ciągnącej się, chyba w nieskończoność, plaży. Trudno było ocenić, czy wyspa była zamieszkana - może do najbliższej, rybackiej wioski będą musiały przejść całe mile?
- Powiedzmy, że tak... - mruknęła w odpowiedzi.
Gdy już złapała kilka głębszych oddechów, poczuła się lepiej, choć w ustach wciąż miała obrzydliwy posmak słonej wody. Na całe szczęście morze nie zdołało odebrać jej różdżki. Miała ją przy sobie i kurczowo zaciskała na niej palce; gdyby straciła przedłużenie własnej ręki... Cóż, los rozbitka mógłby być nieciekawy.
- Sama nie wiem. To chyba anomalia spowodowała sztorm i statek tego nie przetrwał... - odpowiedziała, po chwili zawahania. - Nie sądziłam, że anomalie sięgają tak daleko... Musiało stać się coś paskudnego... - ostatnie słowa wypowiedziała chyba bardziej do siebie, niż do dziewczyny. Czy to Zakon Feniksa doprowadził do tragedii, gdy już dostali się do Azkabanu? Całkiem prawdopodobne.
- Kim jesteś? - spytała Sigrun, przenosząc na dziewczynę spojrzenie. Odzienie miała całkiem strojne i bogate, choć teraz kompletnie przemoczone. Tak ubrane bywały wysoko urodzone damy.
Rookwood podniosła się z klęczek i wyciągnęła dłoń w stronę blondynki. Daleko było jej do kobiety empatycznej, w takiej sytuacji jednak lepiej było mieć sojusznika.
Dziwny szmer przywodzący na myśl cichy szept, dobiegający z oddali, zwrócił jej uwagę.
- Słyszałaś to?


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: [sen] zagubione poza światem [odnośnik]22.05.19 14:34
Wiatr nie przynosił jedynie wspomnienia statku morderczo kołysanego przez spragnione fale. Przynosił kłujące słońce i zapach natury. Rośliny zawsze ją osłabiały – potrafiły niepostrzeżenie przedostać się do głębi serca i rozczulić resztki pokruszonych tam kamieni. Jeśli istniała w Isabelli jakakolwiek twardość myśli i obojętność wobec dzikiego piękna, to to jedno wejrzenie na rozciągającą się w szeleście materię rajskich drzew wystarczyło, aby uległa. Przyjęła dłoń nieznajomej w pewnym wewnętrznym rozproszeniu.
Choć sytuacja, w której się znalazły mogła przypominać dramatyczny huk obezwładniający całe ciało, to mimo wszystko głęboki oddech i następujące po nim uczucie fascynacji, zdołały poderwać ją z ziemi. Nie odrywając oczu od gąszczu zieleni, podniosła kolana, a resztki piasku schowanego w głębi zaciśniętej pięści powoli wysypywały się z pomiędzy nieszczelnych palców. Zarejestrowała odpowiedzi towarzyszki, ale przez krótką chwilę była wyłączona. Widziała wielkie, wymalowane soczystą zielenią liście, długie łodygi i napastliwe skrzydełka owadów, których nie mogła prawdziwie dojrzeć z plaży, ale jej wyobraźnia już je wyczuwała. Nie znała tych roślin, możliwe, że niektórych nie było w wielkich zielnikach, wyglądały nadzwyczajnie i wydawało jej się, że ją wołały. Odwróciła spojrzenie, jakby chciała się od tych wrażeń odgrodzić. Były nieznośne. Niemal zapomniała o tej drugiej.
- Byliśmy słabsi od anomalii – wydusiła nagle, obracając się w jej stronę. Była tym wszystkim wyraźnie zaskoczona, jakby nie dopuszczała myśli, że coś takiego mogło się wydarzyć. – Nie pamiętam, by ktokolwiek z nią walczył. Tonęliśmy, tak po prostu… To… - Chaos dusił myśl za myślą, emocje nie ustępowały. Dopiero teraz poczuła, jak bardzo jest tu obca i że dom jest miliony kilometrów stąd, tak niepewnie się czuła wobec wydarzeń niemal mitycznych.
– Jesteśmy rozbitkami – bardziej zawołała niż powiedziała. Okręciła się dookoła, a potem znów powróciła do towarzyszki. – Czy widziałaś kiedykolwiek takie miejsce? – zapytała, licząc na to, że może choć jedna z nich miała okazje zwiedzić dziką wyspę. Podświadomie jednak przeczuwała, że nie. Czasy były niepewne, ludzie raczej nie oddawali się fascynującej włóczędze po nieznanych lądach. Raczej nie było tożsame z nigdy. – Mam na imię Isabella – powiedziała już chyba bardziej trzeźwo. Być może w czasie katastrofy uderzyła się w głowę i te dziwne zawroty odrywały jej myśli od ziemi. A może po prostu taką miała naturę, gubiła się.  Na jej słowa popatrzyła najpierw  jedną a potem w drugą stronę, ale słyszała jedynie nieskończony rytm fal i szeleszczenie gałęzi. Pokręciła lekko głową i zrobiła krok w kierunku lasu. Wtem niedaleko podejrzanie zakołysały się liście, coś musiało się skryć w ich cieniu.
– Chyba powinnyśmy poszukać kryjówki. Tu mogą być… - Dzikie stworzenia? Głodni tubylcy? Takie historie znała wyłącznie z opowieści. – Umiesz wspiąć się na drzewo? – zapytała, ruszając powoli w stronę lasu. – Coś chyba nas podgląda… - dodała niepewnie, czując, jak serce znów wpędza się w ten przeraźliwy rytm. Kazało jej biec, ale nie było wiadomo, czy to jedynie zwodniczy zmysły czy faktycznie groziło im niebezpieczeństwo.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
[sen] zagubione poza światem A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: [sen] zagubione poza światem [odnośnik]25.05.19 17:32
- Anomalie to niewyobrażalnie potężna siła, przy tym bardzo... przebiegła - zauważyła Sigrun, nie wdając się jednak w szczegóły. Nie znała tej dziewczyny, nie mogła jej zaufać, tym bardziej wyjawić szczegóły związane z anomaliami, które zdążyła poznać przez długie miesiące walki z anomaliami. Stawiała im wszak czoła nie raz i nie dwa. Z różnym skutkiem. Nauczyła się je poskramiać, ujarzmiać, zmuszać, aby poddały się jej woli, wszystko dzięki magii i mocy, którą poznała dzięki Czarnemu Panu, lecz nauka ta była bolesna i wiązała się z upadkami po drodze. Sigrun nie mogła powiedzieć, by anomalie rozumiała - nikt nie mógł tego stwierdzić, to był wszak czysty chaos - ale nie dziwiło jej wcale, że burza okazała się potężniejsza, niż byli to w stanie sobie wyobrazić. I, że przekraczało to pojęcia młodej, szlachetnie urodzonej damy.
- My nie utonęłyśmy. Żyjemy - przypomniała szlachcianke Sigrun, a w głosie czarownicy rozbrzmiała twardsza nuta. Dostrzegała jak silne targają jej towarzyszką emocje. Czegóż mogła spodziewać? Takie dziewczyny chowano w złotych klatkach, nie znały prawdziwego życia, kości miały ze szkła i kruszyły się przy zderzeniu z brutalnością rzeczywistości. - I będziemy żyć dalej, jeśli tylko będziesz trzymać się w garści - powiedziała łowczyni, obdarzając dziewczynę surowym spojrzeniem. Potrzebowała towarzyszki, na której będzie mogła polegać, nie dziecięcia do niańczenia.
- Nie. Nigdy nie byłam tak daleko od Anglii - odpowiedziała zgodnie z prawdą, powiódłszy spojrzeniem po egzotycznej dżungli. Dotychczas podobne rośliny, drzewa widywała jedynie na łamach książek. - Potrafię jednak przetrwać w dziczy. Poradzimy sobie - dodała z niezachwianą pewnością. Od najmłodszych lat tak wiele czasu spędziła w lesie, że odebrałaby nazwisko sama sobie, gdyby zginęła w innym. Zamierzała zachować czujność i ostrożność, zwłaszcza w obcym miejscu, natura była potężna i Sigrun doskonale rozumiała jej siłę i piękno - ale nie zamierzała się bać.
- Sigrun - przedstawiła się krótko. Chciała już Isabellę pogonić, by dźwignęła się na nogi, nie leżała na piachu bezradnie, nie potrzebowała jednak jej ponaglenia. - Przede wszystkim musimy znaleźć suche drewno i rozpalić ogień, by dotrwać do rana. O świcie znajdziemy słodką wodę i ruszymy plażą w poszukiwaniu rybackiej wioski. Wyspa nie może być przecież bezludna - oznajmiła tonem nieznoszącym sprzeciwu, przedstawiając plan, który ułożyła sobie w głowie. Isabella, jeśli chciała przeżyć, powinna była zostawić to Rookwood i trzymać się jej blisko.
Zwłaszcza, gdy rozbrzmiał głośno męski, rozgniewany głos.
- Kim jesteście i co tu robicie, ludzkie kobiety?!
Wszystkie mięśnie Sigrun spięły się natychmiast. Powiodła czujnym spojrzeniem po zaroślach, próbując wyłowić spomiędzy nich ludzką sylwetkę. Uniosła różdżkę i pomyślała Lumos Maxima, a kula światła wzniosła się wyżej, odpędzając mrok z najbliższego otoczenia - a wówczas ona i Isabella mogły ujrzeć... Najdziwniejszą rzecz jaką umysł Rookwood był sobie w stanie zrealizować.
Pomiędzy drzewami nie stał mężczyzna, a istota ponoć niewinniejsza od niemowlęcia, piękniejsza niż cokolwiek innego - jednorożec. Miał srebrną sierść, jego grzywa przywodziła na myśl płynne srebro, ale... Pysk miał cały we krwi. Szkarłatnej, czerwonej, z pewnością nie swojej. W jego żyłach płynęła wszak jucha srebrzysta. Sigrun wiedziała to już doskonale, odebrała jednemu fiolkę przemocą, skazując swoją duszę na wieczne potępienie. Jednorożec postąpił kilka kroków do przodu, a przy nim pojawił się kolejny, nie mniej ubrudzony cudzą krwią.
- Doskonale, kolację podano...
Ludzka mowa popłynęła z pyska, słowa wypowiedziane zostały złośliwym, wzbudzającym dreszcze tonem. Sigrun była tak zdziwiona, tak dogłębnie zszokowana tym widokiem, że po raz pierwszy w życiu poczuła się całkowicie strącona z pantałyku - i wpatrywała się w krwiożercze jednorożce szeroko otwartymi oczyma.
- Na grób mojej matki, to chyba pieprzony żart... - wydusiła z siebie, mrugając kilkakrotnie, próbując strącić ten obraz spod powiek. To przecież nie mogło być prawdziwe, do cholery.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: [sen] zagubione poza światem [odnośnik]26.05.19 20:52
Nie rozpadała się na milion małych kawałków przez to zdarzenie. Nie płakała w panice i nie fiksowała. No, prawie. To pierwsze momenty, pierwsze fale silnych emocji w postaci przede wszystkim szoku. Nie pamiętała nawet celu tej podróży, nie pamiętała, jaki dzisiaj był dzień i co robiła wczoraj. Nagle los zdmuchnął przeszłość i wcisnął ją do statku walczącego z żywiołem. Postura i rysy Isabelli wskazywały na delikatność, strój zdradzał, że była jedna z tych, które mieszkały w złotych pałacach i nawet same się nie ubierały. Niemniej za chwilę powinna ochłonąć i nieco trzeźwo spojrzeć na ich nietypowe położenie. Nie była typową damą – wymykała się w swej przebojowości i energii ze sztywnych, nudnych ram. Tryskała zawsze emocjami wręcz się wzajemnie wykluczającymi, a przez to wielkie lady spoglądały na nią niejednokrotnie z powątpiewaniem. Robiła wiele rzeczy niepodobnych szlachciance – większość niestety w ukryciu. Był w niej jakieś niewytłumaczalny głód wrażeń i przygody, który od lat próbowała tłumić prawie każdego dnia. Sig chyba nie musiała męczyć się z rozmiękczoną pannicą. To nie była Isabella. Nie trzeba było jej ciągnąć za ramię i wycierać mokrej buzi. Niekiedy to ona była tą, która dzielnie stawiała kroki  na tej nieznanej ścieżce życia.
Nie myślała jednak, że dziś zapuści się w dziczę. Tymczasem bose stopy wychodziły z piasku i zanurzyły się kłujących trawach. Popatrzyła na towarzyszkę. Była bojowa i odważna. Sprawiała wrażenie osoby oswojonej z takim klimatem, a jej słowa tylko utwierdzały Isabellę w tej myśli. Należało się jej słuchać. Dobrze więc. – Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko sobie zaufać. We dwie mamy chyba większe szanse – powiedziała rozpogodzona, już mniej wzburzona. Ostatecznie jednak to Selwyn bardziej mogła skorzystać na jej umiejętnościach i jej różdżce. Tym bardziej, że Sigrun zachowywała godny podziwu spokój, a ona wciąż igrała gdzieś na granicy fascynacji i zaskoczenia, chociaż z minuty na minutę łagodniała. I nawet nie czuła ostrych łodyg przecinających jej łydki.
- Naprawdę wierzysz, że tutaj ktoś mieszka? – zapytała trochę wątpiąc w jej wyobrażenia. Przystawiła wkrótce dłoń do pnia jakiegoś drzewa i trzymała ją tam przez chwilę. Szukała serca? Życia? Odpowiedzi? Iskrzyła się w niej natura zielarza. – Te rośliny wydają się takie wolne, nienaruszone… - mówiła z nutą pewnej dziwnej czułości. Dobrze wiedziała, że odkryły dopiero jakiś mały fragment tej wyspy, którego stan nie mógł świadczyć o ludności lub jej braku.
Głosy wydostały się z zielonej gęstwiny. Nie były jednak żadnym ich urojeniem. Ani też nie należały do ludzi. Zrobiła krok w tył, kiedy światło z różdżki Sig rozjaśniło oblicze tajemniczych istot o tak złowrogiej mowie. Miała ochotę przetrzeć oczy, ale była tak zdziwiona, że nawet nie drgnęła. Może napiły się za dużo morskiej wody i teraz towarzyszyły im tak paskudne halucynacje? Kłopot w tym, że te oblicza wydawały się aż nazbyt realistyczne. Isabella patrzyła, jak  z pysków cieknie pienista krew. W tych oczach chował się głód. Obydwie widziały… jednorożce. Nie te bajkowe, nie nawet te magiczne, o tajemniczej, srebrzystej aurze. To były jednorożce-potwory, a one stały kilka kroków od nich. One były ich potencjalną kolacją. – To nie jest żart. Widzę je – wyszeptała, analizując w głowie możliwe drogi ucieczki. Nie wiadomo było, co te istoty potrafią. Może ich jedynym zajęciem nie było pożeranie ludzi. Wierzyła w różdżkę, ale..
I nagle poczuła, jak po jej ramieniu coś spływa, a włosy rozwiewa duszący, śmierdzący oddech. Stał za nią trzeci. A może było ich tam więcej? Wąchał jej włosy. Zacisnęła powieki. O Wendelino, były otoczone! Dlaczego nikt nie uczył młodej lady, co się robi w takich sytuacjach? Kompletnie nie znała się na zwierzętach. W dodatku takich… Spojrzała porozumiewawczo na Sig. Chyba jedynym możliwym rozwiązaniem była ucieczka. Tylko czy mogła się wymknąć, skoro nawet fizycznie czuła dotyk obrzydliwego pyska przy głowie? – Jesteśmy zatrute – powiedziała nagle. – Zjadłyśmy jagody czarnego bzu, o tamte – wskazała dłonią na krzak znajdujący się kilka metrów dalej. Każde zwierzę wiedziało, że są pewne śmiercionośne rośliny, do których nie wolno się zbliżać. Każde, które je jadło. Jednorożce mogły o tym nie wiedzieć. Podwinęła rękaw. – Umieramy… - pokazała posiniaczone w wyniku wypadku ramię. Nie miała bladego pojęcia, czy robi dobrze, ale była Selwynem… Umiała zagrać. W oczach w moment stanęły jej łzy i wyglądała jak kupka nieszczęścia. Och, nie wiedziała, czy to był dobry pomysł, ale to pierwsza rzeczy, jaka przyszła jej do głowy. Może przynajmniej zyskają trochę na czasie. – Chcecie podzielić nasz los? – zapytała, ale jednorożec tylko warknął w odpowiedzi i zbliżył się krok w jej stronę.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
[sen] zagubione poza światem A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: [sen] zagubione poza światem [odnośnik]08.06.19 21:13
To nie była prawda, nie rzeczywistość. Spotkanie Sigrun i lady Selwyn nie miało racji bytu, sensownego, logicznego wytłumaczenia, najpewniej nigdy nie dojdzie do niego naprawdę. Zapewni urocza blondynka pojawiła się we śnie łowczyni tylko dlatego, że w przeszłości minęły się na ulicy Pokątnej; być może na chwilę zawiesiła spojrzenie na strojnej sukni, trzymanej w dłoni parasolce, która miała chronić bladą skórę przed plebejską opalenizną - i obraz ten sen wyłonił z niepamięci, a teraz podsuwał Sigrun myśli, że ma do czynienia z damą.
Mogła i mieć, ale nie miała zamiaru traktować jej jak lord swoją damę serca. To ani czas, ani miejsce na konwenanse, o których Rookwood nie miała najmniejszego pojęcia. Isabella mogła być wiotkiej postury, mogła wyglądać delikatnie i dać się ponieść emocjom, nie wzbudzała jednak w Sigrun żalu, czy współczucia. Chęci pomocy też nie. Zwracała się do niej tylko dlatego, że jej potrzebowała, że w obecności dziewczyny upatrywała własnej korzyści. Mówiła do niej twardo i władczo, oczekując współpracy, bo zdawała sobie sprawę, że to ona jest dla lady jedyną nadzieją na przetrwanie, że bez niej sobie nie poradzi - i nie miała oporów, by tę świadomość wykorzystać.
Na usta cisnęły się słowa, że bez Sigrun Isabella nie miała żadnych szans, ale zacisnęła wargi w wąską kreskę.
- Zaufaj mi - powiedziała, obdarzając delikatną twarzyczkę lady badawczym spojrzeniem; dobrze, że nie trwoniła czasu i energii na niepotrzebny, zbędny bunt. Być może po prostu przywykła do tego, że to inni mówili jej co ma robić, że kierowali jej życiem i poddawała się takiej kontroli bezwiednie. Tym lepiej teraz.
- Dlaczego miałby tu nikt nie mieszkać? Widzisz, że roślinność jest bogata, jeśli tylko jest tu źródło słodkiej wody, żyją także i zwierzęta, być może i jacyś czarodzieje - odparła, rozglądając się po dżungli. Na samych roślinach nie znała się tak dobrze jak na faunie; jej towarzyszka wydawała się jednak wiedzieć co mówi. Słowa o nienaruszonej roślinności przywołały niepokój. Co, jeśli wyspa naprawdę jest bezludna? Albo co gorsza - mieszkali tu jedynie niemagiczni, brudni mugole? Sigrun sama nie wiedziała, co byłoby gorsze.
Rozwianie tychże wątpliwości przyszło prędko - w postaci jednorożców obdarzonych ludzką inteligencją i mową. Być może nie byłaby aż tak zszokowana, ludzie nierzadko śnili o możliwości rozmowy ze zwierzętami, darem zwierzęcoustości obdarzeni byli naprawdę nieliczni w ich świecie, lecz ta krew toczona z pyska, słowa sugerujące, że na tej wyspie jednorożce, tak jak inne parzystokopytne, nie skubały zielonej trawy... Było cholernie konfundujące.
Lady Selwyn potwierdziła jej obawy. To nie były halucynacje zmęczonego umysłu, chorej wyobraźni, to nie pozostałości używek, których nigdy sobie nie żałowała. Towarzyszka niewoli także je widziała.
O w mordę.
To najdziwniejsze, co w jej krótkim życiu zdążyło się przytrafić. To jedna z nielicznych chwil, kiedy Sigrun zabrakło języka w gębie; pałeczkę przejęła Isabella, biegła w sztuce podtrzymywania konwersacji, próbując przekonać krwiożercze jednorożce, że umierają. Nie wyglądały na umierające, nie zamierzała temu jednak zaprzeczać; pokiwała głową, na potwierdzenie słów, ale jednorożce chyba im nie uwierzyły. Czy obserwowały je od chwili, w której wyszły z morza? Całkiem możliwe. Sigrun złapała Isabellę za łokieć i pociągnęła w swoją stronę, by uchronić ją przed kłapnięciem ostrych zębów jednorozca, który jeszcze przed chwilą obwąchiwał ją jak smakowity kawałek pieczeni.
- Jeszcze krok, a zdechniesz - warknęła. Nie miała w sobie ani tyle ogłady, ani cierpliwości, co młodziutka dama; to i tak było dziwne, że Isabella potrafiła zachować zimną krew w takiej sytuacji, by próbować zwieść agresorów na manowce - ale bezskutecznie. Choć Rookwood zmusiła towarzyszkę do cofnięcia się, jednorożec ruszył za nimi - a za jego przykładem poszły inne.
Nie mogła tracić więcej czasu, pozwolić, by zapędziły je w swoje sidła. Były na ich terenie i musiała je jak najszybciej unieszkodliwić. Uniosła różdżkę na tego, który był najbliżej Selwynówny i wycedziła przez zaciśnięte zęby morderczą inkantację, nie dbając, że dama jest świadkiem rzucenia zaklęcia niewybaczalnego.
- Avada Kedavra!
To nie był pierwszy jednorożec, któremu odbierała życie; ten jednak z pewnością na to zasłużył.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: [sen] zagubione poza światem [odnośnik]12.06.19 19:46
Przeżyły katastrofę, wyobraźnia mogła przemieniać rzeczywiste obrazy. Nie wydało się jednak Isabelli, aby były aż tak poturbowane i wycieńczone, aby przedziwne istoty mogły okazać się tak prawdziwe. Prawie namacalne! Przecież czuła za sobą nieprzyjazny oddech, paskudną, obrzydliwą ślinę brudzącą jej kark i sklejającą okropnie potargane włosy. Czuła też ból, kiedy szczypała skrawek przedramienia, próbując wmówić sobie, że wszystko jest tylko snem. Znała siebie, zdawała sobie sprawę z własne nieposkromionej wyobraźni, ale przecież czuła łaskotanie ściółki pod stopami. Nie miała więc żadnego prawa, aby zwątpić. Również jej towarzyszka, Sig słyszała i widziała to samo. W tej chwili, gdy stanęły między życiem a śmiercią, nie należało poświęcać długich refleksji na próby wyjaśnienia i kwestionowanie tych wydarzeń. Jedyną racjonalną czynnością było podjęcie próby ochrony i ucieczki.
Dlatego Bella bawiła się w bajkę. Nie musieli jej wierzyć i najpewniej nie uwierzyli. Zyskały jednak te ostatnie sekundy życia, podejmowały działanie. Ufała, że choćby cień wątpliwości, błysk zawahania w jednorożcowych mógłby otworzyć drogę ucieczki. Drzewa? Liany? Jakiś przesmyk w okręgu utworzonym przez te potwory? No i Sig, która miała różdżkę. Dawała jej czas. Nie miały oswajać się z sytuacją, ale dążyć do zniwelowania niewątpliwego zagrożenia, którego Isabella ani przez moment nie kwestionowała. Nie chciała zginąć. Była jeszcze zbyt młoda. Gdzieś setki mil stąd czekała rodzina, gdzieś w pięknej rezydencji czekał lord, którego wkrótce miała poślubić. To doprawdy kiepska chwila na umieranie.
Sigrun to wojowniczka. Te kilka wspólnych chwil wystarczyło, aby Isabella mogła to odkryć. Wierzyła, że uda jej się wybawić je z opresji. Sama zrobiła, co tylko mogła, ale potwory nie uwierzyły. Kopyta przesuwały się, okropne krwiste pyski były coraz bliżej nich. Wtedy została odciągnięta przez towarzyszkę i tak uniknęła ataku jednorożca. Wydawało się Belli, że z boku musiały wyglądać na totalnie bezbronne. Znalazły się w sytuacji beznadziejnej, ale chyba żadna z nich nie traciła wojowniczego ducha. W tamtej chwili Selwyn przypomniała sobie o mądrości swoich heroicznych przodków. To dodawało jej siły.
Usłyszała te słowa. Usłyszała formułę, która budziła lęk każdego czarodzieja. Nie dbała jednak o to, nie rozdziawiła niedbale ust i nie poddała się zadziwieniu. Właściwie to skrycie wierzyła, że padną śmiercionośne słowa, a wróg polegnie przed nimi. Bezbronny i pozbawiony brutalnie ostatniego oddechu.  Jednorożce wpadły w złość, zawarczały wściekle i jeden z nich rzucił się na Isabellę, drąc jej sukienkę i powalając na ziemię. Poczuła zapach własnej krwi. Był ciężki, a ona pod ciężarem bestii wydawała się całkowicie krucha. Próbowała go odepchnąć.
Nie widziała Sig, ani też nie wiedziała, czy ten trzeci jednorożec nie zaatakował jej. Wbijała mocno paznokcie w zwierzęcą skórę, a drugą dłonią szukała…. Czegokolwiek. Kamienia, którym mogłaby walnąć go w głowę. Albo kija, który wbiłaby w to złowieszcze oko. Pod palcami niczego jednak nie wyczuwała. Spróbowała się wyślizgnąć spod pułapki bestii, ale naprawdę była zbyt słaba, aby móc umknąć tak silnej bestii. Działa instynktownie, wzbudzone ciało walczyło, ręce i nogi zadawały nieustannie ciosy, których oprawca mógł nawet nie poczuć.
Czy mordercze światło mogłoby zabłysnąć jeszcze raz?
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
[sen] zagubione poza światem A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: [sen] zagubione poza światem [odnośnik]30.06.19 19:59
Nie poddawała w wątpliwość tego, co działo się wokół, choć było to tak wysoce nieprawdopodobne, że należałoby się uszczypnąć, ale żadna z nich tego nie zrobiła. Z jakiejś przyczyny była przekonana, że to wszystko to prawda, było zaskakująco i przerażająco wręcz realne. Upajający, słodki i gorzki zarazem, zapach egzotycznych kwiatów nęcił nozdrza, chłodna bryza nadciągająca znad morskiej toni przyjemnie pieściła skórę, piach chrzęścił pod stopami. Odbierała ten sen wszystkimi zmysłami. Sceneria była rajska, stanowiła marzenie wielu, ale to, co się na nią kryło - odbierało wręcz mowę.
To nie tak, że się przelękła. W dzieciństwie dotknęła ją choroba, plaga koszmarów, tworząca w dziecięcym umyśle potworne, obrzydliwe wizje, zarówno we śnie, jak i na jawie; gdy dorosła, a w zgniłym sercu zakiełkowała miłość do czarnej magii, zaczęła z fascynacją spoglądać w ciemność - coraz głębiej i głębiej. Brązowe oczy Sigrun widziały dużo gorsze rzeczy. Jej ręce dokonywały bardziej brutalnych czynów. Nie wahała się przed sięganiem po najbardziej plugawe z zaklęć. Nie bała się krwiożerczych, najwyraźniej mięsolubnych jednorożców-ludojadów. To zdziwienie, szok, że coś tak idiotycznie pokrętnego może w ogóle istnieć, opóźniło jej reakcję, nie budziły w niej jednak lęku, a złość i irytację. Te ich głosiki, wyniosły ton, jakby już miały je w garści, a raczej w kopytach działały Rookwood na nerwy.
Nigdy nie miała w sobie zbyt wiele pokładów cierpliwości.
Zielony promień morderczej klątwy, zaklęcia niewybaczalnego, zmaterializował się i pomknął w kierunku jednego z jednorożców, który rozwierał już paszczę, by zamknąć w niej wątłe przedramię arystokratki. Zachwiał się i upadł bez życia na bok, rozbryzgując wokół siebie morską wodę. Rozległy się wówczas wrzaski i krzyki innych, rozgniewane i wściekłe, rzuciły się ku nim, rozdzielając blondynki na kilka chwil.
- Wynocha, skurwysynu! - wrzasnęła Sigrun, nie mniej rozeźlona, machając różdżką i rzucając zaklęcia, niewiele myśląc nawet nad tym, co robi. Chciała się ich jedynie pozbyć. Kolejne promienie odrzucały bestie, niektóre zadawały rany, inne odrzucały je jedynie w tył - ale one szybko wstawały na nogi i pędziły ku nim znów. Spojrzała w bok, nie czując zdziwienia, że dziewczyna, która przedstawiła się jako Isabella zupełnie sobie nie radzi - była damą, najpewniej nic nie wiedziała o walce.
Wiedziona egoistyczną potrzebą zatrzymania zielarki przy sobie i przeczuciem, że będzie mogła ją jakoś jeszcze wykorzystać, że być może nadejdzie chwila, w której Isabelle przyda się jej bardziej, wycelowała różdżką pomiędzy atakujące ją jednorożce i krzyknęła Expulso, a promień zaklęcia odrzucił je od niej wszystkie - i w tym samą Isabellę, ale to dobrze, bo znalazła się bliżej Rookwood. Na tyle blisko, że mogła objąć ją magiczną kopułą.
- Protego Totalum - szepnęła, a czarodziejska bariera wzniosła się wokół nich. - Wstawaj - warknęła na towarzyszkę niedoli, nie podając jej jednak ręki. - Musimy się stąd wynieść. Mogę podtrzymywać barierę, ale nie zostaniemy pod nią wiecznie - stwierdziła cierpko, ścierając krew z policzka, po skaleczeniu, które pozostawił po sobie ten dziwaczny potwór.
Kilka krwiożerczych jednorożców dźwignęło się na nogi, wciąż przybywały kolejne, próbowały w nie wbiec - ale odbijały się od magicznej kopuły Protego Totalum.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: [sen] zagubione poza światem [odnośnik]02.07.19 21:08
Ale ono istniało. Wbrew naturze i racjonalnej myśli. Wbrew każdej nasuwającej się refleksji. Echo ironicznego śmiechu zawisło nad nimi. To coś kłapało paszczą nad bijącym szybko sercem Isabelli, zdzierało z niej resztki czystości i niewinności, plamiło krwią nietykalną gładkość szlachetnych ramion. Wywoływało krzyk z delikatnych warg, zadawało ból niemożliwy do określenia. Było jednorożcem, galopującym widmem śmierci.
Składała bezgłośne modlitwy, zaskakujące przyrzeczenia, byleby tylko łapy przestały dusić jej ciało, byleby te pieniste zębiska odrzuciły łakomy kąsek w postaci młodziutkiej damy. Szamotanina trwała. Bella szarpała się z kopycim oprawcą, ale była pyłkiem. Nie miała żadnej mocy, ani w przedmiocie ani we własnej sile. Bestia gniotła nieprzerwanie jej kruche ciało.
Widziała nieopodal błyskającą zaklęciami Sigrum. Radziła sobie. Potwory ustępowały pokonane nieznaną, wielką mocą. Isabella doceniała potęgę magii – to władza nad naturą i nad człowiekiem. Niemożliwa do zmierzenia i niemożliwa do pokonania. Zacisnęła usta, powtarzając sobie w duchu, że jeśli wytrzyma jeszcze te kilkadziesiąt sekund, to da czas na działanie towarzyszce. Wiedziała, że nie pozostawi jej na pastwę losu. A mogłaby. Mogłaby i być może nawet powinna, ponieważ zajęte słabszym ogniwem bestie otwierały jej dość swobodną drogę ucieczki. Tym sposobem mogłaby zostawić im Bellę jak przekąskę i zwiać niepostrzeżenie gdzieś, gdzie nie sięgał perlisty róg.
Nie zrobiła tego. Zawirowała wkrótce światem i szlachcianki i jednorożców. Porozrzucane postacie potrzebowały chwili na ogarnięcie tej niespodziewanej wariacji otoczenia. W nagłym przypływie adrenaliny Isabella wstała chwiejnie i, kulejąc chyba, zbliżyła się do czarownicy. Nie umiała walczyć, znała się na rzeczach innych, ale nikt – żadna etykieta ani nawet lekcje w Hogwarcie – nie przygotował jej na taką okoliczność. Unikała rzutu siły i rozlewu krwi (poza sztuką uzdrowicielską). Nie taka była jej rola, ale w tamtej chwili składała podziękowania niebiosom. Sigrum wiedziała, co robi. Gdy tylko powstała magiczna bariera, Bella odetchnęła, choć łapała oddechy z wielkim trudem. Nie baczyła jednak na wszelkie rany i zadrapania. Paszcza wroga znajdowała się za grubym murem. Zestresowana słuchała instrukcji Sig. Czuła pieczenie w ramionach i kątem oka zaobserwowała porozmazywaną na nich krew. To jednak nie było coś, czym w tamtej chwili powinna się przejmować. Potwory powstawały z ziemi i poszukiwały swoich ofiar. Musiały czym prędzej uciekać.
- Chodźmy więc – powiedziała mocno, znajdując dziwną siłę – zarówno w głosie jak i w głęboko w sobie. Obróciła się i ruszyła szybkim krokiem w gęsty las. Musiały znaleźć odpowiednią kryjówkę i oddalić od wroga tak, aby nie mógł ich ponownie zaatakować. Czy ta walka była zwycięstwem? Czy to spotkanie było tym ostatnim? Tego nie wie nikt.

zt  :pwease:
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
[sen] zagubione poza światem A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
[sen] zagubione poza światem
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach