Norbert Leach
Nazwisko matki: Preston
Miejsce zamieszkania: Richmond
Czystość krwi: mugolska
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: znawca prawa, były sekretarz sądowy w Wizengamocie, od kilku miesięcy w separacji z Ministerstwem Magii
Wzrost: 182 cm
Waga: 78 kg
Kolor włosów: uszlachetniony siwymi pasmami ciemny brąz
Kolor oczu: szare
Znaki szczególne: obrączka na palcu, małe znamię na prawym policzku, nieco zaniedbana broda (oczywiście w towarzystwie wąsa), w mowie nie do przegadania
dwunastocalową, wykonaną z jabłoni, z rdzeniem ze śluzu korniczaka, a w dodatku całkiem giętką.
Gryffindor
Dzik
Pędzący w jego stronę sztylet.
Tytoń z wodnej fajki, marcepan, jaśmin, borówki, mięta.
siebie na karcie z Czekoladowych Żab.
wieczornym graniem w szachy czarodziejów, nieudolnym naprawianiem gramofonu, literaturą piękną oraz pochłanianiem książek o polityce, historii.
Zjednoczonym!
długie spacery po lesie.
jazz oraz kiełkujący rock 'n' roll.
Ethan Hawke
To nie jest najbardziej magiczna historia.
Jego dziadek pochodził z odległego, europejskiego kraju, którego za jego życia nie było nawet na mapach. Emigrował w poszukiwaniu lepszego jutra z daleka od niszczących kraj represji. Znaczenia ma to jednak tyle, że chłopiec odziedziczył po nim imię. Aczkolwiek Norbert kojarzy mu się wyłącznie z głęboką biurokracją lub momentami, kiedy jedna z dwóch kobiet jest wściekła - jego matka lub jego żona. A w okolicy czternastego roku życia nikt już nawet nie wołał go Nobby. Po prostu Leach.
Wydaje się, że w jego krwi płynie ciągłe chęć zmian i bunt. Emmeline Leach, z domu Preston osobiście nachodziła Herberta Asquitha pod jego domem, nalegając na zmianę losu kobiet, by Wielka Brytania poszła za przykładem swoich najbardziej odległych kolonii - Australii oraz Nowej Zelandii. Zapewne gdyby nie ciąża, która zatrzymała ją w domu w 1909 roku pomagałaby również we włamaniu na pole golfowe ówczesnego premiera, to, gdy sufrażystki przepędzone zostały przez córkę Asquitha uzbrojoną w kij golfowy. Co na to Christopher Leach, mąż Emmeline? Niewiele. Pozwał żonie na pewną suwerenność tak długo jak spełniała swoje obowiązki. A spełniła swój obowiązek stuprocentowo. Urodziła pięciu synów, w tym jednego zupełnie innego. Wyjątkowego.
Rozgadany maluch o bystrych, szarych oczętach swojej matki nie miał w planach być dzieckiem wyjątkowym. Nie, chciał być zwykły do bólu, bawić sie, chodzić po drzewach, słuchać szumu Tamizy i czuć zapach jaśminu w długie, czerwcowe wieczory. Właśnie czerwcowy wieczór był dla niego znamiennym, to właśnie jednego z nich zupełnie nieoczekiwanie jego skóra zmieniła kolor.
Matka zabrała go do lekarza, który nie potrafił poradzić nic na temat tego, że sześcioletni Nobby ma skórę niebieskozieloną w kropki. Szukała rozwiązania wszędzie, ale nikt nie wiedział jak pomóc. Podejrzewano okropną chorobę. Jednak rozwiązanie przyszło do nich samo pod postacią profesora z tajemniczej szkoły z internatem.
Ich syn był czarodziejem. Christopher i Emmeline musieli przełknąć wiadomość, że magia istnieje i pojąć, że jedynym bezpiecznym miejscem dla ich dziecka będzie inny świat, świat takich jak on. Nim jednak zabrano go do zupełnie nowej szkoły, zdążył jeszcze wiele nabroić, dobierając swoje dziecięce zabawy przekornie dla rodziców. Mimo to - brylował podczas gdy rodzice zapraszali do domu swoich znajomych. Ledwie zaczął dukać pierwsze nieporadne słowa i zaczął uwielbiać pojawiać się w centrum uwagi, tu opowiedział wierszyk, tu uśmiechał się ładnie przez niepełny uśmiech pozbawiony kilku mleczaków. Matka wróżyła mu karierę aktora. Mały Nobby uwielbiał kraść uwagę.
Duży Nobby niewiele się zmienił.
Każde dziecko wrzucone w magiczny świat byłoby zachwycone, prawda? Zwłaszcza wtedy, gdy trwała Pierwsza Wojna Światowa. Leach jednak tęsknił do ramion matki, do ciepłych, letnich dni nad jeziorem, choć nigdy nie okazałby tego. Karmazyn pokoju wspólnego nie przyciągał go tak mocno. Podobno czerwona barwa wywołuje gniew. On sam już nie wiedział, był zagubiony i musiał nauczyć się życia w nowym środowisku. Na własnej skórze przekonał się natomiast, że ma świetną umiejętność adaptacji do nowej sytuacji. Szybko zebrał wokół siebie grupkę dobrych znajomych. Przyciągał ludzi jak magnes poczuciem humoru, charyzmą i elokwencją. Szybko przystosował się do żartów magicznego świata, potrafił swoje nierzadko głupie myśli ubrać w słowa w taki sposób, że przekonywał innych do siebie. Uczniem nie był najlepszym. Trudno było mu przestawić się z nauki matematyki i geografii na naukę alchemii i zaklęć. O ile zaklęcia były dla niego czymś niesamowitym i ekscytującym, to trudniejsze zagadnienia takie jak transmutacja sprawiały mu wieczne problemy. Eliksiry były z kolei zwyczajnym śledzeniem przepisu, ale podobnie jak gotowanie nigdy nie utknęły w jego głowie na długo. Było coś co interesowało go o wiele bardziej i ta pasja rodziła się w nim coraz mocniej z wiekiem.
Uwielbiał ludzi. Chciał wiedzieć jak najwięcej o magicznym społeczeństwie, jak funkcjonuje, jak powstało i jak to się stało, że pomimo życia tak blisko mugoli nie zostali jeszcze odkryci w czasach, gdy ludzka technologia szła do przodu tak szybko. Swoją drogą Leach nigdy nie przyzwyczaił się do nazywania niemagicznych mugolami. To było jego środowisko, jego rodzina, jego wychowanie, nie umiał traktować ich jako grupę oddzielną niż on sam, a swoją magię traktował jak dar od losu, jakiś dodatkowy talent, którego nie odziedziczył po rodzicach. Wewnątrz jednak pomimo wszelkich starań całkowitego wejścia w magiczny świat wciąż pozostał mugolem.
Całkiem magicznie utalentowanym mugolem.
Nie był może najlepszym uczniem, ale odnajdował się wśród magicznych przedmiotów, wzbudzały w nim fascynację i ciekawość. Lubił śledzić magiczną historię oraz rozgryzać działanie magicznego społeczeństwa. Jednocześnie miał wokół siebie najlepsze źródło informacji - samo magiczne społeczeństwo. Udało mu się kilka razy nawet zagadać do Ślizgonek, sprawdzać ich reakcje na jego obecność. Zazwyczaj były negatywne, ale wrodzona charyzma chłopaka sprawiała, że nigdy nie czuł się poniżany. Z resztą, sam świetnie potrafił pastwić się nad tymi, którzy nastąpili mu na odcisk.
Gdy przyszedł czas opuścić szkolne mury czekała go najważniejsza decyzja jego życia - który świat tak naprawdę powinien pochłonąć jego uwagę. Musiał wybrać, skupić się na czymś, co wydawało się mu ważniejsze. I pomimo niezadowolenia ojca udał się na staż do Ministerstwa Magii, do Administracji Wizengamotu.
Nobby zawsze zbierał wokół siebie ludzi swoim pogodnym usposobieniem, przyjaznym poczuciem humoru oraz dostrzeganiem tego, na co czarodzieje nie raz mieli klapki na oczach. Bardzo dbał, by w swoim najbliższym otoczeniu zmieniać spojrzenie czarodziejów na sprawę niemagicznych. W końcu na większości podobnych mu stanowisk pracowali głównie czarodzieje półkrwi. Nagle okazywało się, że jeden miał pochodzenia mugolskiego ciotkę, która była w porządku. Inny zauroczył się przeuroczą kobietą, która nigdy nie słyszała o magii. Magiczny świat okazał się bliższy niż mogłoby się wydawać.
Czerwone, Hogwarckie barwy wydawały się nie mieć dla młodego Nobby'ego znaczenia - zostało mu wyjaśnione to dopiero po czasie, ale dopiero w dorosłym życiu dało się dostrzec dlaczego trafił do tego, a nie innego domu - jego odwaga w słowie oraz poczucie sprawiedliwości zawsze robiło wrażenie na innych ludziach. Gdy zaś udało mu się skończyć staż i awansować na sekretarza podczas rozpraw w Wizengamocie, przyszedł czas na małżeństwo, prawda?
Sprawę tę zostawił swojemu ojcu. Nigdy jednak nie miał problemu, by odczytać intencje spoglądających na niego z figlarnym uśmieszkiem kobiet. Znał kilka pięknych dam - Rachel z Biura Kontroli nad Mugolami. Jej usta smakowały jak wiśnie. Michelle z kolei zawsze używała słodkich, fiołkowych perfum. Ojciec z kolei przedstawił Leacha mugolce - ślicznej Fionie, dziewczynie z warkoczem w kolorze włoskich orzechów, czytającej poezję i patrzącej na niego słodko, jakby planowała kolor kamienia, który niedługo otrzyma. Wpierw przeżyli kilka chwil wypełnionych zapachem jaśminu i trawy, a wieczorne zmęczenie zwieńczali samymi sobą. Norbert więc nie porzucił mugolskiego świata tak do końca. Właściwie często pomagał ojcu w jego biznesie, a nawet zdał prawo jazdy, pomimo większego skupienia na tej magicznej stronie swojego życia.
Był młody, korzystał z życia, tanecznym krokiem przemierzał korytarze Ministerstwa czując się jak pan swojego losu. Czasy Hectora Fawleya były stabilne, wypełnione młodzieńczymi dylematami. Nobby nawet klęknął przed Fioną, otrzymała niewielki diament w towarzystwie nieco poszarzałego srebra. Ale ona też klęknęła. Wszystko szło pięknie, choć ciągle miał wątpliwości. Wiedział, że poznanie go z mugolką było częścią planu Christophera, który chciał zatrzymać syna w mugolskim świecie. I Nobby wiedział, że jeśli ożeni się z Fioną, będzie musiał z niego zrezygnować. Co więcej - obie ścieżki jego życia klarowały się bardzo jasno i utrudniało mu to wybór.
Do momentu aż spotkał ją.
Miał lat z dwadzieścia trzy, stała przed pejzażem Duke Pandory, miała złote włosy ułożone w zgrabne loki, a jakiś koleś widocznie się jej naprzykrzał, więc Nobby jak prawdziwy bohater - zainterweniował. I podszedł na tyle blisko, by uderzył go zapach marcepanu, a chłodne niebieskie oczy objęły go tak, jakby nie obchodził jej wcale.
I serce zabiło mocniej.
Przed obrazem feniksa na płaczącej wierzbie spytał pierwszy raz czy da się zaprosić na kawę.
Powiedziała nie.
Trzy próby później zmieniła zdanie.
Od tamtego czasu wieczory zaczęły pachnieć mu marcepanem, czy była obok czy nie. Młoda Prudence Goshawk zawróciła mu w głowie kompletnie, nawet podejrzewał użycie jakiejś paskudnej odmiany amortencji, jednak żadne antidotum nie działało. Gdy przechadzali się Pokątną zwróciła uwagę na małą sówkę z wielkimi oczami. Następnego dnia Nobby ją kupił, by wysyłać blondynce tyle listów, na ile pozwalał mu wolny czas. Widywali się czasem, czasem pozwalała posmakować czerwonych ust, raz zrozumiał jak niewygodny jest piasek na opuszczonej plaży. Czasami też pisywał jej pokraczne wiersze, które wtedy wydawały się romantyczne, lecz dzisiaj wywołują tylko salwę śmiechu. Szkoda, że zapomniał o brązowym warkoczu i Fiona niemal nie wybiła mu oka gdy rzuciła w złości pierścionkiem w jego twarz. Zdarza się, prawda? Tamten pierścionek sprzedał, za to Prudence kupił zupełnie nowy, złoty.
Choć wydawało się mu nie spieszyć już rok później stanęli na ślubnym kobiercu. Mieli wielkie plany, Prudence chciała pisać, Nobby chciał rozwijać się dalej w Ministerstwie. Pojawienie się jednak nowego członka ich rodziny było... przynajmniej niespodziewane. I o wiele szybsze niż się tego spodziewali. Na kilka lat kariera musiała się wstrzymać. Norbert zatrzymał się w miejscu, w pracy odbębniając swoje obowiązki. Chciał uczestniczyć w życiu syna, bo choć żona początkowo była przerażona wizją zetknięcia się z tak ogromną odpowiedzialnością za drugie życie, Leach cieszył się jak głupi. Jego syn otrzymał po nim nawet drugie imię.
Gdy znów zaczął angażować się bardziej w sytuację polityczną, mówić o swoich poglądach i kraść swoją charyzmą uwagę najbliższych współpracowników, nastały czasy Spencera-Moona. Najlepsze czasy dla Leacha. Norbert miał okazję rozmawiać z Leonardem w cztery oczy wielokrotnie i wtedy wiedział, że pod skrzydłami takiego przywódcy chce się rozwijać. Wraz z czasami Spencera-Moona nadeszła również Druga Wojna Światowa, jak i nad magicznym światem zaczęły zbierać się czarne chmury. Pojawił się Grinderwald.
Nobby nie mógł nagadać się jak wielką głupotą była dla niego filozofia dla wyższego dobra co nie raz potrafił podkreślać w dosyć lekkomyślny sposób. Czekało go pięć lat zagryzania warg, by nie dać się ponieść emocjom. Leach był czarodziejem ogólnie szanowanym i raczej lubianym, ale nie niezwykle potężnym, aczkolwiek coraz częściej błyszczał na scenie politycznej, klucząc swoimi słowami tak sprawnie, że wielu prostych czarodziejów, którzy szukali odrobiny spokojnego i normalnego życia w świecie zdominowanym przez ideę czystości silnie go wspierało. Nie mógł jednak pójść na całość. Wiedział, że wypowiadając się zbyt kontrowersyjnie w czasie negocjowania pokoju z Grinderwaldem przysporzyłby sobie i bliskim tylko więcej problemów.
I nastał czas Wilhelminy Tuft.
Nie ukrywał swojego niezadowolenia tą zmianą. Niekiedy sprawnie klucząc swoimi słowami przekonywał innych do swoich poglądów, mówiących, że wybór Tuft był jedną wielką pomyłką, był kolejnym ziarnem niezgody, które roznosiło plotki o szaleństwie Minister Magii. I ktoś z personelu pomocniczego pani Minister dostrzegł niebezpieczeństwo również w Leachu. Na początku roku '56 otrzymał wypowiedzenie i miał natychmiast zakończyć pracę w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów po ponad dwudziestu latach. Prawdopodobnie była to jednak wyłącznie zapowiedź tego, co miało stać się kilka miesięcy później - utworzenia jednostki Patrolu Antymugolskiego.
Gdy Nobby zaczął się pakować, powiedział co myśli. Co czuje, wszystko co leżało mu na sercu te lata, gdy Tuft wydawała kolejne głupie dekrety. I w jego ślady poszła grupa wiernych mu przyjaciół, którzy pracowali z nim latami. Przez to wydarzenie najwyraźniej kilku zbyt konserwatywnych czarodziejów zaczęło uważać go za człowieka zbyt charyzmatycznego by móc dłużej ignorować to, że pojawiają się ludzie, mogący iść za nim.
Kilka dni później został zaatakowany przez nieznanego człowieka zaklęciem Lamino Glacio i obronił się przed tym, aczkolwiek sprawca uciekł. Gdy zajście zostało zgłoszone na policję, ta umyła ręce po króciutkim śledztwie. Wszystko to śmierdziało jak stara skarpetka. Ale od tamtego czasu Leach niespecjalnie lubi noże i ostrza, zwłaszcza takie blisko jego skóry.
Stracił pracę i by utrzymać się na godnym poziomie, nie zostając tylko utrzymankiem swojej ukochanej żony, piszącej przepiękne reportaże do Proroka Codziennego, zaczął kombinować. Pomagał ojcu przy prowadzeniu przekazywanego z pokolenia na pokolenie biznesu - giełdy mugolskich zabytków. Któregoś dnia przechadzając się po ów miejscu dostrzegł obraz mniej typowy niż inne - kobieta na ów obrazie z całej siły próbowała się nie ruszyć, by utrzymać magię jako tajemnicę. Dzięki swoim niesamowitym umiejętnościom negocjacji odkupił obraz od targującego się mocno handlarza i sprzedał z zyskiem rodzinie czarodziejów. Od tamtego czasu, gdy potrzebuje szybkiego zastrzyku gotówki, tym właśnie się zajmuje - odzyskiwaniem zagubionych czarodziejskich przedmiotów, które przypadkiem trafiły w mugolskie ręce. Udziela też pomocy prawnych na życzenie, jednak z ramienia Ministerstwa nie był już w stanie tego wykonywać.
Była połowa kwietnia, gdy do drzwi państwa Leach zapukali grzecznie dwaj mili panowie z Departamentu Kontroli Magicznej i obwieścili jasno, że niejaki Norbert Leach zostaje wezwany na przesłuchanie. Jego żonę zaś nazywali do nazwisku panieńskim, za sprawą jej siostry Mirandy, bardzo szanowanym w ostatnim czasie. Żadnego przesłuchania jednak nie było - oni doskonale wiedzieli kim jest i dlaczego miał się tam pojawić.
To były dwa najgorsze tygodnie w jego życiu. Spędzone w zimnej, stęchłej celi. W nocy z trzydziestego kwietnia na pierwszego maja w kolei wydarzyło się coś niespodziewanego. Nagły zwrot akcji, nagła siła magii, która wyrwała go z krat - i to dosłownie. Ranny przez rozszczepienie trafił na przedmieścia Londynu, gdzie hałasem obudził go mieszkający niedaleko duch.
Był wolny i cholernie obolały.
Nie spodziewał się jeszcze co się stało z magicznym światem.
Szybko dowiedział się, że Tuft została szybko zrzucona ze stołka Ministra, a na jej miejsce trafił syn tej szalonej kobiety. Ignatius Tuft, człowiek, który dla Ministerstwa pracował zapewne tyle lat, ile Norbert i musiał go znać choćby z widzenia. To sprawiło tylko, że Leach wyczuł, nawet już po pierwszym dekrecie nowego Ministra, że szykuje się coś naprawdę dużego. Szybko jednak zapukał do jego drzwi Patrol Antymugolski. Nic dziwnego - w końcu mieli go za uciekiniera. Ale Nobby był wtedy przygotowany - gdy weszli do domu pełnego świstoklików natychmiast dostali ładunkiem kilkunastu zestawów doktora Filibustera, a Norbert wraz z żoną uciekli z mieszkania, które już niedługo miało zamienić się w solidną górę gruzu i popiołu. Ale wolności już nigdy więcej mu nie odebrali.
Jaka to straszna myśl, że śmierć Tufta sprawiła, że Norbert odetchnął z ulgą. Do nowego Ministra Magii, Harolda Longbottoma z początku podchodził z nieznacznym dystansem, jednak widząc jego metody pracy, natychmiast pojawił się znów w Departamencie Przestrzegania Prawa, by swoją radą służyć współpracownikom. Ponownie cieszył się, że cokolwiek się zmienia. Zaprzyjaźnił się z samopiszącym piórem w siedzibie Wizengamotu w Tower of London i po prostu chciał ponownie być zębatką tworzącą machinę lepszego świata - świata który pozbędzie się czarnoksiężników zagrażających wszystkiemu, co uważał za ważne i słuszne. Ponownie poczuł się jak za czasów Spencera-Moona - miał kogoś pod czyimi skrzydłami chciał się rozwijać.
Ledwie Prudence wpadła do domu, informując Norberta o wszystkich rzeczach, które stały się podczas szczytu w Stonehenge, a mężczyzna natychmiast spakował manatki z Ministerstwa i odszedł. Na dom nałożył możliwie najwięcej zaklęć ochronnych jak się dało. Czuł, że w końcu ktoś się pojawi.
Tak się złożyło, że ze swojego niezadowolenia chaosem w magicznym świecie zwierzył się swojemu dobremu przyjacielowi - Rineheartowi. A on zadał Leachowi jedno pytanie - A chcesz spróbować to naprawiać?
Właściwie nie musiał pytać po raz drugi. Leach ledwie niedawno został wtajemniczony, jednak zdecydował się i stanął po stronie Zakonu Feniksa.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 15 | + 3 (różdżka) |
Zaklęcia i uroki: | 15 | + 2 (różdżka) |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 4 | Brak |
Zwinność: | 10 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Historia Magii | II | 10 |
Kłamstwo | II | 10 |
Perswazja | IV | 40 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Odporność magiczna | I | 5 |
Mugoloznawstwo | II | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | ½ |
Muzyka (wiedza) | I | ½ |
Literatura (tworzenie poezji) | I | ½ |
Literatura (tworzenie prozy) | I | ½ |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Pływanie | I | ½ |
Taniec współczesny | I | ½ |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Genetyka (jasnowidz, półwila, wilkołak lub brak) | - | 0 |
Reszta: 0,5 |
Sowa
Ostatnio zmieniony przez Nobby Leach dnia 14.08.19 12:54, w całości zmieniany 1 raz
zwalił mnie na kolana
ja jestem białym śniegiem
który do morza spada
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Ignotus Mulciber
[26.02.20] Ingrediencje (styczeń-marzec)
[27.02.20] Wsiąkiewka (styczeń/marzec), +30 PD, +0,5 PB