James William Crouch
AutorWiadomość
James William Crouch II
Data urodzenia:15. 08. 1920 r.
Nazwisko matki: Selwyn
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Czysta, szlachetna
Zawód: Auror
Wzrost: 176 cm
Waga: 72 kg
Kolor włosów: szatyn
Kolor oczu: szarozielone
Znaki szczególne: wojenne blizny: rozległa, poopoparzeniowa na prawym udzie; po postrzale na lewym barku; po ostrzu noża na wewnętrznej stronie lewej dłoni
Nazwisko matki: Selwyn
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Czysta, szlachetna
Zawód: Auror
Wzrost: 176 cm
Waga: 72 kg
Kolor włosów: szatyn
Kolor oczu: szarozielone
Znaki szczególne: wojenne blizny: rozległa, poopoparzeniowa na prawym udzie; po postrzale na lewym barku; po ostrzu noża na wewnętrznej stronie lewej dłoni
10 cali, sztywna, tarnina, sierść ponuraka
Slitherin
wilczarz irlandzki
mężczyzna w SS-mańskim mundurze
sierść wilczarza irlandzkiego, wojskowa konserwa wołowa, tytoń jabłkowy
On sam i jego szkolna miłość, obejmujący się i otoczeni kilkorgiem dzieci, o jej włosach i jego oczach.
szachy czarodziejów, kolekcjonowanie ruchomych figurek smoków
reprezentacja narodowa Anglii
boks
Louis Armstrong
Robert Downey Junior
James William Crouch II, urodził się w Londynie, w czasach, gdy nad Imperium Brytyjskim wciąż jeszcze nie zachodziło słońce. Jako arystokrata, pochodzący z najstarożytniejszego angielskiego rodu, odebrał staranne wykształcenie, predestynujące go do przyszłego pełnienia ważkich funkcji publicznych. Któż mógł wiedzieć, czy to nie jemu właśnie pisane jest zostać pierwszym Ministrem Magii, pochodzącym z rodu Crouch'ów? Obok kwestii związanych z etykietą, polityką i dyplomacją, Jamesowi od najmłodszych lat wpajano też inną wiedzę. Jest czarodziejem najczystszej krwi -nie zbrukanej ponoć mugolską domieszką od czasów upadku Ilionu. Jest arystokratą z najmożniejszego z rodów. Jest potomkiem założyciela miasta, stanowiącego serce światowego imperium -a więc, w pewnym sensie, jest to też jego imperium. Innymi słowy, należy do najwęższej elity, do najlepszych z najlepszych, którym przeznaczona jest władza nad światem.
Zgodnie z oczekiwaniami rodziny, pierwszy dzień w Hogwarcie zakończył się dla Jamesa przydziałem do Slitherinu, domu inteligentnych, ambitnych i dobrze urodzonych. Nikt raczej nie zapamiętał go z czasów szkolnych jako gnębiciela - arystokrata traktował gorszych od siebie z chłodną obojętnością, nie posuwając się do bardziej otwartych wyrazów pogardy. Tej ostatniej z resztą chyba nie odczuwał -utarty porządek wszechświata był dlań rzeczą oczywistą, nie wymagającą potwierdzania ni przypominania. Dżentelmen nie zapuszcza się do doków, by opluwać pracowników portowych czy żebraków -a James Crouch w każdym calu był dystyngowany dżentelmenem, nawet, jeśli w przypadku dwunastolatka wygląda to upiornie. Noblesse oblige!
W czasach szkolnych, podczas przerw świątecznych i wakacji, młodzieniec pobierał też inne nauki -w rodowej siedzibie Crouchów przechowywano bowiem zbierane przez wieki tajniki sztuki magicznej, niektóre ponoć uratowane z Troi przez samego Eneasza. Sekretów tych patriarcha rodu nauczał swych synów i wnuki, bratanków i siostrzeńców, skoro uznał, iż są tego godni. Tak też James nabrał pewnego pojęcia o czarnej magii.
Jak młody człowiek pojętny, ambitny i zdolny, w dodatku posłuszny i rozumiejący swe miejsce w świecie, James był dzieckiem, z którego ojciec mógł być dumny. Stosunki ojca i syna były jednak chłodne, dalekie od rodzinnego ciepła i miłości; w swym rodzicu chłopiec, a potem młodzieniec, widział co najwyżej nauczyciela, albo może kogoś w rodzaju feudalnego seniora.
W końcu jednak trafiło na niego coś, co zdarza się zarówno lordom, jak i prostaczkom. Otóż zakochał się. I choć cała siódma klasa upłynęła mu pod znakiem odwzajemnionej, młodzieńczej miłości, nie była to miłość szczęśliwa -wybranka nie przypadła bowiem do gustu ojcu Jamesa. Nie była dość dobra ani na małżonkę, ani nawet szkolną sympatię dla potomka starożytnego rodu Crouchów. Ojciec zakochanego młodzieńca przedstawił swe racje patriarsze rodu, i uzyskał zrozumienie. Jak się okazało, potężnemu lordowi wystarczyło kilka poufnych rozmów z rodzicami dziewczyny, by rozdzielić młodych trwale i skutecznie. Serce Jamesa pękło, choć wówczas chyba nie do końca zdawał sobie sprawę, kto był temu winien. Po zakończeniu, z bardzo dobrymi wynikami, nauki w Hogwarcie, rozpoczął staż w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, tak jak życzyli sobie tego; ojciec i rodowa starszyzna. Pozostał ambitnym i inteligentnym, coś jednak utracił, coś w nim umarło -przekonanie że świat jest urządzony właściwie, że stoi przed nim otworem. Chyba już wtedy zaczął być nieco cynicznym i zgorzkniałym.
W dwa lata później świat -cały świat, bez podziału na mugoli i czarodziejów -ogarnęła największa z wojen. A James, wbrew odwiecznej filozofii swego rodu, wbrew woli ojca, wbrew własnym przekonaniom, karzącym mu się uważać za lepszego od niemagicznych -zaciągnął się na ochotnika do armii. Bo chciał odegrać się na ojcu i ukazać swą niezależność. Bo był potomkiem człowieka, kładącego podwaliny imperium -i teraz tego imperium chciał bronić. Noblesse oblige!
I poszedł -młody, przystojny, wykształcony, najmożniejszy z możnych, w spalone słońcem piaski Sahary, w wyludnione ruiny miast Italii, w krwawe błoto Normandii. A przeciw czołgom, bombowcom, karabinom maszynowym, magia -którą stosować można w dodatku tylko ukradkiem, od okazji, nigdy jawnie -pomaga tylko odrobinę. Wysokie urodzenie nie pomaga wcale.
Cóż można opowiadać o wojnie komuś, kto jej nie doświadczył? James przeżył, choć kilkakroć był już przekonany, że mu się to nie uda. Przeżył, i wrócił zwycięski.
Ojciec, choć ową wojenną eskapadę uważał za czyste szaleństwo, nie płakał nad rozlanym mlekiem. Ryzyko podjęte przez jego latorośl uważał za zbyt znaczne -ale skoro już je podjęto, i w dodatku nie okazało się ono tragicznym w skutkach, należało je wyzyskać. Chełpiąc się przed znajomymi synem -bohaterem, jego samego spytał, czy wyszalał się już wystarczająco, i polecił mu podjąć -z największym trudem wywalczoną -drugą szansę na zrobienie kariery w dyplomacji. Jak się okazało, podjął też starania, aby krnąbrną latorośl korzystnie ożenić -co miałoby pomóc jej się ustatkować i uspokoić.
Na wojnę wyjechał chłopiec, powrócił zeń jednak mężczyzna. Mężczyzna, który ani myślał przestać szaleć, albo oddawać się po raz wtóry pod nieznośną kuratelę. Mężczyzna, który nie miał zamiaru przebaczyć ojcu pogardliwej kpiny, z jaką ten zakończył jego młodzieńczą miłość, i z jaką skwitował patriotyczny zapał i żołnierski trud.
Wojna nie sprawiła, że James zarzucił wszelkie koncepcje wartościujące ludzi, i dzielące ich na lepszych i gorszych -wciąż był arystokratą. Pokazała mu jednak, co dzieje się, gdy ci gorsi, szaleni, zawładną potęgą, która ich przerasta. To poczucie -że nie można dopuścić, by zbyt wielka potęga wpadła w ręce nieodpowiednich ludzi -wryło się w jego świadomości, i wskazało mu dalszą drogę. Po raz kolejny łamiąc ojcowską wolę, James rozpoczął szkolenie aurora, które z resztą udało mu się ukończyć ze świetnymi wynikami. Nie bez znaczenia było tu zarówno wojskowe doświadczenie i mugolskie sposoby walki, które posiadł, jak i wyniesione z rodzinnego domu (i, rzecz jasna, zatajone przed preceptorami) doświadczenia z czarną magią, znacznie ułatwiające wykrywanie wszelkich jej przejawów. Najistotniejszym było chyba jednak to, że młody Crouch nie miał nic innego, czemu warto by poświęcić choć odrobinę uwagi -praca stała się jedynym celem jego życia. Stąd też odniósł w niej niebłahe sukcesy.
Do największych należało samodzielne wytropienie i pojmanie Alexa Vorcha, zwanego przez gazety mordercą z East River; szaleniec ów, na przełomie roku 1949 i '50 grasował w północnej Anglii i Szkocji. Nim, po długim sledztwie, został złapany w swej kryjówce w górach Kaledońsich, zamordował przy użyciu czarnej magii trzynaście osób. Powstrzymanie go wyniosło Croucha na pierwsze strony gazet.
Stosunki Jamesa z rodziną są chłodne, ale nie wygasły całkiem -nie został wydziedziczony, i nie omija najważniejszych rodzinnych uroczystości, choć za nimi nie przepada. Stary arystokrata, jako człek praktyczny, godzi się ze stanem faktycznym, skoro nie ma nań wpływu -a nawet stara się czerpać zeń korzyści. Wysoka pozycja, jaką jego syn w kolejnych latach zajął wśród aurorów, ponoć stanowi dlań ważki atut w licznych politycznych rozgrywkach. Ze swej strony, James dochowuje tajemnicy, jaką owiane są czarnoksięskie księgozbiory Crouchów -i nie informuje o nich swych szefów.
James to człowiek samotny, za jedynego przyjaciela mający wilczarza irlandziego, Briana II, nazwanego na cześć Briana I, towarzysza lat dziecięcych. Poświęca się głównie pracy, prócz niej zaś -paleniu fajki, grze w czarodziejskie szachy, zbieraniu ruchomych figurek smoków i rozważaniu marności ludzkiej egzystencji. Raz na jakiś czas, w głębokiej tajemnicy, szuka ujścia dla targających nim frustracji na bokserskim ringu, lub przeciwnie -w szklaneczce whiskey, którą delektuje się w domowym zaciszu.
Choć spędził sporo czasu wśród mugoli, w ciągu ostatnich kilku lat na powrót głęboko zapadł w świat czarodziejów -ręce odwykły od operowania skrzynią biegów jeepa, oczy -od muszki i szczerbinki karabinu. Gdyby James chciał przypomnieć sobie tajniki mugolskiej technologii, musiałby poświęcić temu sporo czasu.
Patronus: Patronus Jamesa przyjmuje kształt wilczarza irlandzkiego. Pies tej rasy, imieniem Brian, był jedynym przyjacielem Jamesa w latach dziecinnych, a chłopiec czuł się z nim bardzo blisko związany -na tyle blisko, że zostawszy aurorem, sprawił sobie identycznego, nazwanego na cześć poprzednika Brianem II.
W czasie wojny w Afryce James dostał się o hitlerowskiej niewoli. Choć spędził w niej dwa tygodnie -a nie, jak niektórzy, miesiące czy lata -były to najstraszliwsze dwa tygodnie jego życia. Pamięć o nich wciąż nawiedza jego koszmary, i pewnie zotałaby wzbudzona wobec kontaktu z dementorem.
Po dwóch tygodniach James uciekł, tylko dzięki pomocy magii i wielkiego szczęścia -pościg jednak ruszył w ślad za nim. Ścigany przez pustynię, doprowadzony na skraj rozpaczy, młodzieniec przyłożył sobie różdżkę do skroni, gotów raczej odebrać sobie życie, niż po raz wtóry trafić w ręce zbliżających się oprawców. Wtedy jednak usłyszał terkot broni automatycznej -nie niemieckich MP 40, ale alianckich Tommy-Gunów, dzierżonych przez kolegów z oddziału, idących mu z odsieczą. To wspomnienie zawsze wzywa, gdy wyczarowuje patronusa.
W czasie wojny w Afryce James dostał się o hitlerowskiej niewoli. Choć spędził w niej dwa tygodnie -a nie, jak niektórzy, miesiące czy lata -były to najstraszliwsze dwa tygodnie jego życia. Pamięć o nich wciąż nawiedza jego koszmary, i pewnie zotałaby wzbudzona wobec kontaktu z dementorem.
Po dwóch tygodniach James uciekł, tylko dzięki pomocy magii i wielkiego szczęścia -pościg jednak ruszył w ślad za nim. Ścigany przez pustynię, doprowadzony na skraj rozpaczy, młodzieniec przyłożył sobie różdżkę do skroni, gotów raczej odebrać sobie życie, niż po raz wtóry trafić w ręce zbliżających się oprawców. Wtedy jednak usłyszał terkot broni automatycznej -nie niemieckich MP 40, ale alianckich Tommy-Gunów, dzierżonych przez kolegów z oddziału, idących mu z odsieczą. To wspomnienie zawsze wzywa, gdy wyczarowuje patronusa.
8 | |
3 | |
8 | |
3 | |
0 | |
4 | |
3 |
Wyposażenie: różdżka, Brian II (pies rasy wilczarz irlandzki, ruchoma figurka rogogona węgierskiego
Gość
Gość
Witamy wśród Morsów
Twoja karta została zaakceptowana
Auror po przejściach. W młodości oddał się szaleństwu wojny. Chyba mu się spodobało? Takie zaangażowanie czarodzieja w sprawy mugoli jest niespotykane. Ku radości większość Crouchów ta przedziwna fascynacja minęła. Pozostaje mieć nadzieję, że James odnajdzie w życiu jakiegoś lepszego towarzysza niż pies. Choć jak powszechnie wiadomo, czasem jest to trudniejsze niż może się wydawać.
Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
James William Crouch
Szybka odpowiedź