Valerian Philip Blythe
Nazwisko matki: Prince
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: czysta ze skazą
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: kurator wystaw w galerii sztuki; rzeźbiarz, czasem też malarz, człowiek sztuki, artysta
Wzrost: 184 centymetry
Waga: 86 kilogramów
Kolor włosów: brązowe
Kolor oczu: niebieskie
Znaki szczególne: przenikliwe spojrzenie; plamy na dłoniach i mankietach.
dość sztywna, 10 cali, brezylka, łuska widłowęża
Slytherin
jasna mgiełka
moją osobę z bezwładnymi dłońmi
chłodem marmuru, ogniem whisky, słodyczą wanilii, goryczą piżma
siebie otoczonego przez doskonałe rzeźby
ludzką anatomią i sztuką
zdolnym artystom, sportowcy i drużyny nie znajdują się w tym kręgu
komponuję, maluję, rzeźbię
muzyki klasycznej i własnej
Wouter Peelen
Zawsze był estetą. Inaczej postrzegał kolory i krzywizny, odmiennie słyszał dźwięki, tak różnie od innych smakował, a dotyk miał najwrażliwszy spośród wszystkich zmysłów. Jako dziecko musiał dotknąć każdej rzeczy w zasięgu wzroku, nawyk ten ucząc się kontrolować dopiero po czwartych urodzinach, gdy po raz pierwszy dała o sobie znać jego magia. Wszystko w jego oczach mogło jawić się jako dzieło sztuki, wystarczyła jedynie odrobina wyobraźni i wyczucia. Kolory dopasowywał do zapachów, dźwięki do smaków, temperatury do kształtów. Zwykłe kredki zbyt szybko topniały w jego dłoniach, farby rozpływały się natychmiastowo. To muzyka miała być dla niego pierwszym trwałym wyzwaniem na przekór jej nietrwałości jako tworu. Struny skrzypiec trącał smyczkiem nieporadnie. Precyzja miała przyjść z czasem, jak zawsze będąc efektem wieloletnich ćwiczeń. Ukochany rodzaj sztuki też miał odkryć z biegiem czasu.
Od najmłodszych lat otaczała go sztuka, co zawdzięczał matce. Zanim stała się panią Blythe, była panną Prince, która swą drogę w życiu odnalazła dzięki podjęciu nauki w Akademii Magii Beauxbatons. Francuska szkoła uczyniła ją jedną z Harpii, której malarski talent nie był być może wybitny, jednak zdobyta o manualnych dziedzinach sztuki wiedza pozwoliła jej po zakończeniu edukacji rozpocząć karierę zawodową w galerii sztuki już w rodzimej Wielkiej Brytanii. Daniela Prince błyskawicznie stała się niezastąpioną kuratorką, której spojrzenie nazywano bezbłędnym. Zaledwie po jednym muśnięciu jakiegokolwiek dzieła wzrokiem wiedziała, czy jest ono w ogóle warte zachodu. Doskonale potrafiła porozumiewać się z artystami, wydobywać z nich ich potencjał. Pomimo małżeństwa zdołała zachować dla siebie pewną autonomię, mogąc dalej realizować się zawodowo. Nie zaniedbywała jednak rodziny. W swoim synu natychmiast dostrzegła ogromny talent i czyniła wszystko, aby ukierunkować jego pasje w kierunku artystycznym. Wkładała mu do rąk kredki, węgiel, pędzle, potem również skrzypce. Dopiero dziewięcioletniemu Valerianowi podsunęła modelinę i to okazało się najlepszym, co mogła zrobić. Odkryła największy talent swojego dziecka. To dotyk był tym zmysłem, który cenił najbardziej. Z zapałem badał kształty i próbował odwzorować je własnymi rękoma. Nareszcie zaczął tworzyć z największą pasją.
Victor Blythe nie ingerował nazbyt w wychowanie syna przez pierwsze jedenaście lat jego życia. Również swoim pozostałym pociechom nie poświęcał większej uwagi. Dzięki żonie nauczył się tolerować artystyczne zapędy pod swym dachem, co stało się prostsze, gdy wreszcie dźwięki wydobywane ze skrzypiec brzmiały znośnie, a potem i nawet poprawnie. Jednak list z Hogwartu zawiadamiający o przyjęciu Valeriana do szkoły okazał się impulsem do rozbudzenia po raz pierwszy ojcowskiej troski i stanowczości. Doszło do wielu kłótni pomiędzy małżonkami, lecz pan Blythe pozostał nieugięty. Nie zgodził się na posłanie syna do francuskiej szkoły, choć matka Valeriana słusznie podejrzewała, że tam byłoby mu najlepiej, wszak miałby zapewnione warunki do rozwijania artystycznych zdolności. Nawet charakter jego różdżki podpowiadał, że pewnego dnia zostanie artystą. Hogwart nie był jednak zły. Przydzielony do Slytherinu Valerian wykorzystywał każdą wolną chwilę, aby jak najwięcej rysować i malować, wyrabiając sobie coraz uważniejsze oko. Ćwiczył też dalej grę na skrzypcach, wybierając do tego miejsca zapewniające poczucie odosobnienia. Lecz nie był typem samotnika. Z łatwością zjednywał sobie innych dzięki urokowi artystycznej duszy. Dziewczęta ceniły jego wrażliwość, chłopcy szukali u niego porad dotyczących tego, jak dziewczęta oczarować. Nauka nie była dla niego najważniejsza, lecz nie zapominał o niej, świadom oczekiwań ojca względem jego osoby. Wakacje nie były okresem ulgi, choć w ich trakcie mógł poświęcać się w pełni rozwijaniu umiejętności twórczych. Musiał też w tym wolnym czasie przyswajać sobie wiedzę o anatomii. Dziwnym trafem nie było to aż tak nieznośne. Intrygowała go dynamika ludzkiego ciała, ruch mięśni pod skórą, dokładne rozmieszczenie kości. Podobna wiedza pozwoliła mu tworzyć coraz bardziej realistyczne rysunki i pozwoliła dogłębnie zrozumieć naturę rzeźbiarstwa. Wymagania ojca paradoksalnie bardziej popchnęły go w stronę sztuki, gdy tak naprawdę miały go wreszcie od niej odciągnąć. Młodszy brat również poddawany był podobnym procesom, zaś siostra, najmłodsza spośród ich trójki, dostąpiła zaszczytu realizowania się we francuskiej szkole. O ile kobiety mogą zajmować się sztuką na poważnie, tak mężczyznom niekoniecznie to przystoi – taki właśnie pogląd od zawsze wyrażał pan Blythe.
Po ostatnich egzaminach w Hogwarcie próbował jeszcze odsunąć w czasie wejście w dorosłe życie, coraz bardziej zazdroszcząc siostrze możliwości artystycznego rozwoju w latach szkolnych. Udawało mu się to przez jakiś czas dzięki matce, która umożliwiła mu podróż i późniejszą naukę we Francji. Jeszcze więcej dowiedział się o rzeźbiarstwie, wyrabiając sobie coraz lepszą technikę. To i tak był cud, że pan Blythe dopiero po roku stracił cierpliwość. Wymusił na synu powrót do Wielkiej Brytanii, a także rozpoczęcie kursu na uzdrowiciela w Szpitalu Świętego Munga. W tamtym okresie drogi ojciec zaczął przelewać swoje ambicje na młodszego syna, jednak wciąż uparcie nie rezygnował z pierworodnego, dalej próbując ukształtować go na własne podobieństwo. Wyniki Valeriana z SUMów i OWTMów okazały się wystarczająco dobre, aby został przyjęty na kurs. Przez pierwsze trzy lata praktykował na wszystkich szpitalnych oddziałach pod bacznym okiem ojca, przez co nie mógł uniknąć krzywych spojrzeń posyłanych przez innych uzdrowicieli i kursantów. Wszystkie powierzone mu zadania wykonywał jak najpilniej, a mimo to musiał borykać się z plotkami na swój temat, że szansę na karierę dostał tylko dzięki koneksjom ojca. Nie komentował tych przykrych uwag, może dlatego, że czuł przecież, iż nie są całkiem kłamliwe. Późniejszy wybór specjalizacji wcale nie był prosty, jednak poszedł najmniejszą linią oporu i zdecydował się poszerzać swą wiedzę z zakresu urazów pozaklęciowych. Z dalszą praktyką zaczynał się przekonywać co do tego, że nigdy nie zostanie wybitnym uzdrowicielem.
Dalej uparcie nie chciał zrezygnować ze swych pasji. Po pięciu latach męczarni w Mungu już wiedział, że nie może tak dalej żyć. Zakończenie kursu na uzdrowiciela było wymogiem ojca i przepustką do większej wolności. Już bardziej dojrzały Valerian zamieszkał na pewien czas u ciotki w Hogsmeade. Pod jej dachem musnął odrobinę wiedzy o tworzeniu biżuterii, z kolei w zakładzie stolarskim jej męża uczył się rzeźbić w drewnie, choć tworzenie roślinnych ornamentów na meblach nie było szczytem jego marzeń. Jednak niezwykle dobrze zapoznał się z drewnem jako materiałem, to rodzaj drzewa i jego odpowiednie przygotowanie decydowało o miękkości materiału i późniejszego koloru rzeźby. Po cichu marzył o powrocie do Francji. Anielska uroda jednej czarownicy sprawiła, że zapragnął rzeźbić jeszcze lepiej, chcąc oddać jej piękno w pełni, a przynajmniej spróbować. W końcu wyjechał, pieniądze na utrzymanie zdobywając dzięki pracy w paryskim prosektorium, a ich znaczną część wydając na lekcje u najlepszych i materiały do tworzenia kolejnych dzieł. Tylko z matką i siostrą utrzymywał kontakt, pisując do nich listy. Ojciec nie chciał się do niego odzywać, większą miłość syna do sztuki niż magii leczniczej odbierając jako osobistą potwarz.
Do powrotu do kraju przekonała go kobieta. W inny sposób piękna, o urodzie dzikiej i zmysłowej. Nie uznałby nigdy, że pasuje jej praca w Ministerstwie Magii, gdyby właśnie tam jej nie spotkał. Od początku wiedział, że doceniłaby tylko ambitnego mężczyznę. Zaczął tworzyć z jeszcze większą gorliwością, ćwiczyć nieustannie z dłutem w dłoni. Rzeźbił jak najwięcej, nieustannie, żył dzięki tworzonej sztuce. Chciał zapewnić jej godziwe życie, spędzić z nią resztę swych dni jako wielki artysta. Jego rzeźby, w które wkładał najwięcej siebie, zaczynały zdobywać uznanie, może i niewielkie, jednak wystarczające, aby nie musiał sprzedawać ich za nędzne grosze. Przyjmował też zlecenia na konkretne obrazy, godząc się nawet na kopiowanie znanych dzieł, aby tylko móc zarobić. Oświadczył się, podał jej własne serce na srebrnej tacy. Utopia trwała blisko trzy lata. Nie stanęli jednak na ślubnym kobiercu. Zaręczyny zerwała ona, gdy uznała, że chce czegoś więcej. Dokonała innych wyborów, całkowicie odmiennych od wcześniejszych, brutalnie rozdzielając ich niby ciasno splecione ścieżki. Valerian znów wyjechał do Francji, aby spróbować uleczyć złamane serce i pozbierać resztki męskiej dumy. Całkowicie oddał się sztuce, malował i rzeźbił. Nie pamięta obrazów, ale jednak doskonale pamięta każdą rzeźbę, która wyszła spod jego rąk. Osiągnął poziom, w którym był w stanie utrzymać się z własnej twórczości. Chwalono jego rzeźbiarski kunszt. Francja doceniła go jako artystę.
Nie zamierzał wracać do Wielkiej Brytanii, co wydawało mu się wręcz absurdalnym pomysłem przez prymat wydarzeń z ostatnich kilku miesięcy. Martwił się o najbliższych, zwłaszcza o matkę, lecz nie był gotowy znów mierzyć się z oczekiwaniami innych. Czemuż to miałby je spełniać? Zaczął jednak z uwagą śledzić medialne doniesienia dotyczące szalejących anomalii po drugiej stronie kanału La Manche. Dopiero nagła wieść o śmierci rodziców sprawiła, że rzucił wszystko, aby znów znaleźć się w domu. Blythburgh nie było już tym samym miejscem bez obecności wyrozumiałej matki i stanowczego ojca. Utrata fundamentu jego rodziny, kształtujących go od zawsze rodziców, uświadomiła mu, że nie doceniał wcześniej tego, co ma. Zamieszkał w Londynie, chcąc odbudować relacje z rodzeństwem. Po śmierci matki zdecydował się przejąć jej posadę i został kuratorem w galerii sztuki. Ciepło przyjęty w brytyjskim środowisku artystycznym dalej tworzy, choć mierzy się z kryzysem twórczym wywołanym z powodu poczucia straty.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 5 | Brak |
Zaklęcia i uroki: | 10 | różdżka (+2) |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 5 | Brak |
Transmutacja: | 12 | różdżka (+3) |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 6 | Brak |
Zwinność: | 5 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Język francuski | II | 2 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | II | 10 |
Astronomia | I | 2 |
Historia magii | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
Perswazja | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Zręczne ręce | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | ½ |
Malarstwo (tworzenie) | II | 7 |
Malarstwo (wiedza) | II | 7 |
Muzyka (skrzypce) | I | ½ |
Muzyka (wiedza) | I | ½ |
Rzeźbiarstwo (tworzenie) | III | 25 |
Rzeźbiarstwo (wiedza) | II | 7 |
Tworzenie biżuterii | I | ½ |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Jeździectwo | I | 0,5 |
Pływanie | I | 0,5 |
Taniec balowy | I | 0,5 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Genetyka (brak) | - | 0 |
Reszta: 0,5 |
Różdżka
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Valerian Blythe dnia 08.07.19 14:19, w całości zmieniany 8 razy
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Tristan Rosier
[16.07.19] Ingrediencje (listopad/grudzień)
[19.08.20] Wsiąkiewka (kwiecień-czerwiec): +0,5 PB
[13.07.19] Wykonywanie zawodu (listopad/grudzień), +50 PD
[22.07.19] Wsiąkiewka (listopad/grudzień), +30 PD, +0,5 PB
[16.12.19] Zakup sowy, -50 PD
[26.12.19] Wykonywanie zawodu (styczeń/marzec), +50 PD
[29.12.19] Zdobycie osiągnięć (Syn marnotrawny, Mały pędzibimber, Ulubieniec muz), +95 PD
[22.02.20] Rejestracja różdżki
[20.07.20] Wykonywanie zawodu (kwiecień-czerwiec): +50 PD
[19.08.20] Wsiąkiewka (kwiecień-czerwiec): +30 PD
[10.10.20] Rozwój postaci: powiększenie limitu postaci czystokrwistej - 400PD