Wydarzenia


Ekipa forum
Stare mieszkania robotnicze
AutorWiadomość
Stare mieszkania robotnicze [odnośnik]12.07.19 1:14

Stare mieszkania robotnicze

Równe uliczki z identycznymi oknami, zbudowane z brudnej cegły zdają się ciągnąć w nieskończoność w zagmatwanej plątaninie. Łatwo wśród nich zgubić zarówno kogoś jak i siebie. To właśnie w taki niekończący się labirynt trafiają mugole, którzy chcieliby zagłębić się w pozostawioną przez nich przed laty wyspę. Dla czarodziejów większość mieszkań pozostaje pusta, w nielicznych postanowili zamieszkać ludzie. Znaczna część wykorzystywana jest na rozmaite pracownie przez tych, którzy ze swoją działalnością nie chcą być zbyt widoczni. Można tu znaleźć taniego prawnika w zaniedbanej szacie, który zgodzi się na wszystko za butelkę ognistej albo mistrza eliksirów, który w przebłysku trzeźwości uwarzy upragniony eliksir. Trzeba tylko znać odpowiednią walutę, którą zaskakująco często okazują się nie być galeony.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stare mieszkania robotnicze Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stare mieszkania robotnicze [odnośnik]25.07.19 20:33
|10 stycznia?

Powrót do swoich zawodowych obowiązków wcale nie był tak trudny, jak niektórzy mogliby przypuszczać. Nokturn nie zmienił się nawet o jotę. Przywitał mnie jak dawnego znajomego i wtapiając się w jego ciemne uliczki, poczułem się jak w domu. Szybko wróciłem do swojej dziennej rutyny zakłócanej tylko sporadycznie nocnymi koszmarami wyrwanymi z moich majaków z czasów klątwy. Ponownie zająłem się tym, czym umiałem najlepiej, czyli pośrednicząc w nielegalnych transakcjach tam, gdzie żadna ze stron nie chciała się narazić bardziej niż to konieczne. O chęci obłożenia klątwą rodzinnego zegarka dowiedziałem się w Białej Wywernie. Musiałem go jedynie dostarczyć odpowiedniej osobie, a potem odebrać. Zleceniodawca chciał pozostać anonimowy. Z większą niż zwykle chęcią zająłem się poszukiwaniem kontaktu do właściwego czarnoksiężnika. W zleceniu zaintrygował mnie przede wszystkim fakt klątwy. Wciąż nie znałem pochodzenia własnej i w spotkaniu z potencjalnym zaklinaczem widziałem szansę na rozwikłanie zagadki. Po cichu liczyłem, że to będzie właśnie ta osoba, że rozwiążę swój problem szybko i skutecznie. Dlatego starałem się nie wybierać osób związanych z Rycerzami Waluprgii. W nich nie spodziewałem się znaleźć wrogów, nie takich, którzy odważyliby się jawnie sprzeciwić naszemu Panu i zwracać przeciwko jednemu z nich.
Czarnoksiężnik miał pojawić się na Isle of Dogs, dzielnicy ubóstwa i upadku. To było dobre miejsce. Zdarzało mi się także i wcześniej korzystać z opuszczonych mieszkań, w których znajdowały się pojedyncze meble i niewiele ciekawskich oczu. Siedziałem schowany za kartonem wstawionym w miejsce stłuczonej szyby i przez niewielką szparę obserwowałem jedyne wejście do budynku. Oczywiście, każdy mógłby się teleportować do pokoju, w którym aktualnie się znajdowałem, jednak starałem się zmniejszać ryzyko; za każdym razem będąc w okolicy na spotkanie wybrałem inne miejsce. Mój pojedynek z Bones i, może i tylko chwilowe, wciąż jednak realne, aresztowanie wraz z odprowadzeniem do lochów Tower of London wywoływało we mnie nie tyle paranoję, co nadzwyczajną ostrożność. Nigdy nie miałem pewności czy ja albo kontrahent nie jesteśmy śledzeni. Nigdy nie miałem pewności, że osoba, która się pojawi nie jest aurorską prowokacją. Nigdy nie miałem pewności, że nie spotkam się z osobą, która swoją jedną klątwa zdołała wygnać mnie do dalekiej Rosji. Nie mogłem więc nigdy na dobre stracić czujności.
Niewiele wiedziałem o ofierze klątwy. Wiedziałem tylko, z kim się widziałem i gdzie miałem spotkać się, by odebrać i dostarczyć zegarek. Miałem jednak swoje podejrzenia. Mężczyzna, który się ze mną skontaktował był młody i aż za bardzo zależało mu na zachowaniu anonimowości. Co więcej, nie chciał osobiście fatygować się na Nokturn. Nie miałem pojęcia, w jaki sposób rozpuścił odpowiednie wici, które dotarły aż do mnie. Wywerna pomimo ataku służb ministerialnych szybko odzyskała swoją wyśmienitą renomę i bez problemu można było odnaleźć w niej właściwe informacje, nie tłumaczyło to jednak, jak on je tam umieścił.
W kieszeni leżał przekazany mi zegarek, który miał stać się nośnikiem klątwy. Oczywiście kontrahent zdecydowanie nie docenił ceny zabijania kogoś przy pomocy subtelnej czarnej magii. Szybko z klątwy lykantropii dotarliśmy do tych znacznie mniej dotkliwych. Całe spotkanie kazało mi przypuszczać, że smarkacz chciał dopiec koledze, którego nie lubił i zupełnie nie miał umiaru w dobieraniu kalibru swojej małej złośliwości do tego, czego faktycznie w ich zapewne błahej sprzeczce potrzebował. Niespecjalnie się tym jednak przejmowałem dopóki mogłem liczyć na galeony.
Korzystając z jeszcze nieobłożonego klątwą zegarka sprawdziłem godzinę. Zwykłem na podobne spotkania przychodzić przed czasem, a ten już upłynął. Kiedy więc zobaczyłem zbliżającą się do wejścia sylwetkę, usunąłem się w cień.
- Dzień dobry - odezwałem się, gdy tylko drzwi do opuszczonego mieszkania zaczęły się otwierać. - Calsten Goyle? - Wpatrywałem się w wejście spodziewając się, że jeśli otwierał je ktokolwiek inny, odejdzie usłyszawszy obcy głos. Liczyłem jednak na pojawienie się mojego czarnoksiężnika.



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Stare mieszkania robotnicze B3e8d48ddeaf7e46b947b02738129a68
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Stare mieszkania robotnicze [odnośnik]27.07.19 13:27
Teraz kiedy wszystko się uspokoiło, anomalie zniknęły i świat wrócił do "normy" jako takiej miał nadzieję, że jego życie też. Ostatnio sporo czasu spędził w domu z żoną i synem i nie twierdził, że ten czas był zmarnowany, ale jednak chciał już wrócić do pracy. Brakowało mu tej wolności związanej z przebywaniem na otwartych wodach, tej adrenaliny, która pojawiała się kiedy zbliżał się sztorm i w ogóle tej całej atmosfery związanej z żeglarstwem. Musiał jednak jeszcze trochę poczekać, bo aktualnie nie miał żadnej informacji od brata kiedy wypływają. Dlatego też postanowił zająć się innymi rzeczami. Planował wybrać się na jedną ze swoich wypraw, dostał cynk o pewnym artefakcie i z chęcią wszedłby w jego posiadanie i sprawdził jego właściwości. Podczas występowania anomalii też nie za bardzo udzielał się jako zaklinacz. Nie chciał przez te przeklęte anomalie czasami rzucić klątwy na siebie, a skoro były one tak nieprzewidywalne nigdy nie mógł być pewny swoich umiejętności w tamtym okresie. Teraz jednak, gdy wszystko ustało, na spokojnie mógł wrócić do biznesu.
Nic więc dziwnego, że był bardzo zadowolony kiedy okazało się, że czaka na niego zlecenie. Zdziwił się jednak, że zleceniodawca chciał pozostać anonimowy. Przeważnie, kiedy ktoś zlecał mu nałożenie klątwy, kontaktował się z nim osobiście. Długo jednak się nad tym nie zastanawiał, bo zapłata była na tyle wysoka, że postanowił nie wciskać nosa w nie swoje sprawy i po prostu wykonać zlecenie. Zwłaszcza, że każdy grosz się przyda, bo jednak ta wymuszona przerwa troszkę uszczupliła jego oszczędności.
Mając datę, godzinę i miejsce opuścił swój dom i ruszył na spokojnie przed siebie. Nie mieszkał daleko od miejsca spotkania dlatego postanowił odpuścić sobie teleportację. Z resztą dzień był na tyle ładny, jak na styczeń, że spacer mu na pewno nie zaszkodzi. Kapelusz na głowę, papieros w usta i w drogę. Dawno nie był w tej dzielnicy. Było cicho i spokojnie, jak dla niego to zbyt cicho. Zaczął się zastanawiać z kim w ogóle ma się spotkać. Wcześniej o tym nie myślał, bo był zbyt zaaferowany tym, że końcu po kilku miesiącach bezczynnego siedzenia, dostał zlecenie, ale teraz, kiedy szedł na spotkanie z obcym zaczął się nad tym zastanawiać. Nie było to zbyt mądre z jego strony i zdawał sobie z tego sprawę, ale teraz było już za późno. W razie czego różdżkę miał w pogotowiu, a że posługiwać się nią umiał to problemu nie powinno być.
Zatrzymał się na moment przed budynkiem, do którego miał za moment wejść. Jak na razie nic nie wzbudziło jego podejrzeń, ale mimo wszystko był skupiony i w pełnej gotowości. Sięgnął dłonią do klamki i po chwili zaczął otwierać drzwi.
Słysząc męski głos, na moment się spiął, jednak kiedy nieznajomy wypowiedział jego nazwisko pewnie popchnął drzwi i w końcu wszedł do środka, ściągając kapelusz.
- Dzień dobry. We własnej osobie. - odparł spokojnie przyzwyczajając wzrok do półmroku pomieszczenia.


The specter of death was close.
But storm was kind to us.

Calsten Goyle
Calsten Goyle
Zawód : Zaklinacz, artefakciarz i najemnik po godzinach
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7663-calsten-goyle#211281 https://www.morsmordre.net/t7690-calsten#212755 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7684-calsten-goyle#212080
Re: Stare mieszkania robotnicze [odnośnik]28.07.19 19:28
Mężczyzna był mojego wzrostu, ale zdecydowanie lepiej zbudowany i zdecydowanie nie wyglądał jakby życie odcisnęło na nim swoje piętno choćby i w połowie jak zrobiło ze mną. Podszedłem do drzwi wyciągając w kierunku Goyle'a rękę.
-Ignotus Mulciber - przedstawiłem się oficjalnie - miło poznać - przyglądałem mu się uważnie, szukając jakichkolwiek oznak zdumienia bądź strachu sugerującego, że zupełnie się mnie spotkać nie spodziewał. Poza jednak cierpliwą próbą dostosowania swoich oczu do panującego półmroku, niewiele zdołałem dojrzeć. Wydawało się, że byłem jedyną osobą, która w spotkaniu doszukiwała się czegoś ponad zwykły biznes. Zaczynałem nabierać przekonania, że Calsten nie był jednak tym, kogo szukałem. Mógł za to z pełnym powodzeniem być osobą, której akurat potrzebowałem.
- Nasz zleceniodawca - uśmiechnąłem się nieprzyjemnie przypominając sobie przestraszonego chłopaczka, który tak bardzo chciał wyrządzić swojemu koledze krzywdę - życzy sobie zaklęcia zegarka tak, by każdy, kto go ubierze, będzie tego, pozwolę sobie zacytować, dozgonnie żałował.
Aż prosiło się to o przewrócenie oczami. Miałem w sobie jednak wystarczająco dużo powagi, by tego nie robić. I też, jeśli miałem być szczery, zupełnie mnie dziwne fanaberie bogatych chłopców, którzy w życiu muszą szukać sobie problemów, bo innych nie mają, zupełnie nie obchodziły. Nie byłem ani jego ojcem, żeby dawać mu lekcję męskości, ani nawet znajomym, by przejmować się jego głupimi pomysłami. Byłem tylko pośrednikiem z Nokturnu, który nad ludzkie bezpieczeństwo przedkładał galeony.
- To jest dzieciak, który tak naprawdę nie ma pojęcia, co robi. Chce się odgryźć na koledze i zamiast dać mu paczkę cukierków wywołujących wymioty albo rzucić upiorogacka, wymyślił sobie czarną magię, na której się w ogóle nie zna. Ma za to pieniądze i wysokie mniemanie o sobie - streściłem darując sobie kpiący ton i podchodząc do sprawy możliwie rzeczowo. - Myślę, że najodpowiedniejsza będzie klątwa powodująca niewielkie dolegliwości zdrowotne, nic groźnego - katar, lekka gorączka. Coś, co ofiary nie zabije, nie wzbudzi podejrzeń, że rzeczywiście jest klątwą, a jednocześnie da naszemu zleceniodawcy poczucie zwycięstwa. - Jak mówią klient nasz pan, nawet jak jest skończonym idiotą i nie ma pojęcia, co robi. Zależało mi na czymś delikatnym nie dlatego, że bałem się o nieznaną mi ofiarę. Chodziło o coś, co nie będzie wyglądało na czarną magię, nie wzbudzi podejrzeń, nie doprowadzi do mnie. Goyle był bezpieczny, na tym polegała ta praca, brałem często ryzyko na siebie. Zarówno za czarną magię, która bywała nieprzewidywalna, jak i za ewentualne śledztwa związane z nielegalnym charakterem aktualnie przeprowadzanej transakcji. Zastanawiałem się przez całą sekundę, czy Calsten nabierze oporów przed nałożeniem klątwy teraz, gdy poznał szczegóły. Czy zrobi mu się żal głupiego zleceniodawcy albo nieświadomej ofiary? Był jeden sposób, żeby się przekonać. Wyjąłem z kieszeni zegarek i wyciągnąłem go w stronę mężczyzny.
- Podejmiesz się zlecenia? - Uniosłem pytająco brwi. Nie było to nic wyszukanego czy stanowiącego wyzwanie dla wprawionego w klątwach czarnoksiężnika. Niemniej, szły za tym pieniądze. - Mogę obiecać coś ambitniejszego na następny raz - dorzuciłem z lekkim uśmiechem. - Oczywiście, jeśli takie zlecenia cię interesują?



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Stare mieszkania robotnicze B3e8d48ddeaf7e46b947b02738129a68
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Stare mieszkania robotnicze [odnośnik]30.07.19 17:20
Wzrok po chwili już przyzwyczaił mu się do panującego w pomieszczeniu półmroku. Mógł się w końcu przyjrzeć mężczyźnie, z którym zgodził się spotkać. Był od niego definitywnie starszy. Przeszło mu przez myśl, że przy dobrych wiatrach mógłby być jego ojcem. Sięgnął w końcu po dłoń, którą wystawił w jego kierunku i uścisnął ją.
- Calsten Goyle. Mi również miło Pana poznać. - odparł spokojnie lekko przy tym kiwajac głową.
Po chwili wysłuchał słów swojego aktualnego towarzysza.
A więc chodziło o odegranie się na szkolnym koledze. Za jego czasów w szkole wyzywało się delikwenta na pojedynek, a czasami po prostu dawało się w pysk i było po sprawie. Teraz jak widać młodzież miała bardziej wymyślne pomysły. On czasy szkolne miał już za sobą więc wielce prawdopodobne, że już był za stary.
Nie zmieniało to jednak faktu, że nie był tu po to by oceniać młokosa, który był tutaj zleceniodawcą. Skoro płacił, to Goyle'a nic więcej nie interesowało. Słuchając sugestii Mulciber'a od razu zaczął się zastanawiać jaką klątwę mógłby rzucić. Mężczyzna miał rację, lekka klątwa, nie zwracająca na siebie za bardzo uwagi będzie idealna. Nie rzuci podejrzeń na gówniarza, a co za tym idzie nie będzie zagrażać ani jemu jako osobie, która ją założyła. Był wręcz przekonany, że dzieciak od razu puściłby parę z gęby gdyby ktoś go przyłapał i zagroziłby wszystkim, którzy byli zamieszani w nakładanie klątwy.
Spojrzał na zegarek, który wyciągnął Ignotus, po czym spokojnie po niego sięgnął.
- Nie widzę żadnych przeciwwskazań. To nie są skomplikowane klątwy. Mimo wszystko należy z nimi uważać by nie przesadzić. Pozwolę sobie nałożyć ogranicznik czasowy. Zbyt długie dolegliwości zdrowotne z czasem stają się podejrzane. - odparł spokojnie oglądając zegarek, po czym zamknął go w dłoni i pozwolił sobie na lekki uśmiech - Ta dzisiejsza młodzież i ich pomysły. Zwłaszcza ta bogata i przemądrzała cześć. Myślą, że są bezkarni... I czasami nie mijają się z prawdą. - dodał po czym sięgnął po różdżkę, mógł to na spokojnie zrobić na miejscu nie musiał zabierać tego do domu.
Po chwili jednak uniósł wzrok i spojrzał na Mulciber'a.
- Nie stronię od wyzwań. Cięższe klątwy wymagają co prawda więcej czasu niż ta, ale im bardziej wymagająca i cięższa klątwa, tym większa satysfakcja gdy uda ją się poprawnie nałożyć. No i nie ukrywajmy, satysfakcją się człowiek nie naje, więc i wtedy zarobek jest większy. - powiedział zgodnie z prawdą.
Nie było potrzeby się oszukiwać. Oboje znajdowali się w tym miejscu, przywiani chęcią zarobku. Wydawało mu się, że oboje mieli do tego podobne podejście. Calstena nie interesowało co stanie się z ofiarą czy zleceniodawcą. Dopóki mógł na tym zarobić, nic, oprócz porządnego wykonania zlecenia, go nie interesowało.
Calsten Goyle
Calsten Goyle
Zawód : Zaklinacz, artefakciarz i najemnik po godzinach
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7663-calsten-goyle#211281 https://www.morsmordre.net/t7690-calsten#212755 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7684-calsten-goyle#212080
Re: Stare mieszkania robotnicze [odnośnik]03.08.19 16:49
Patrząc w niebieskie oczy mężczyzny, na jego zarośniętą twarz, tatuaże (nieco lepiej wykonane od moich) nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że mężczyzna przypominał mi kogoś, kogo znałem przed laty. Goyle. To też nie było dla mnie obce nazwisko.
- Caelan Goyle - zmarszczyłem nieco brwi spoglądając na mężczyznę. - To nie zbieżność nazwisk, prawda?
Byli do siebie w pewien sposób podobni. Nie wiedziałem jeszcze czy w ten, w jaki odznaczają się od innych wszyscy ludzie morza (o jego niewątpliwych związkach ze statkami świadczyły tatuaże).
Zgadzałem się z Calstenem, choć nie wyraził słowem swojego raczej kiepskiego zdania o naszym wspólnym zleceniodawcy. Oczywiście, że gdyby tylko zrobiło się gorąco, nazwiskami sypałby jak z rękawa. Nie miałem co do tego żadnych wątpliwości. Tym samym, cieszyło mnie zrozumienie, jakim wykazał się Goyle dla tej dość delikatnej sprawy. Sprawiał wrażenie człowieka, który nie tylko znał się na tym co robił, ale też miał świadomość tego, jak wygląda życie.
- Słusznie, dwa tygodnie powinny być wystarczająco dotkliwe - a przy okazji dostatecznie krótkie, żeby nie skierować spojrzeń uzdrowicieli gdzieś poza ewentualne przeziębienia. - Nokturn zawsze był niebezpieczny, teraz jednak jest szczególnie nieprzyjazny dla obcych. Dzieciakom wydaje się, że są nietykalne, ale przynajmniej nie wpadli jeszcze na pomysł sprowadzania mugoli - przyznałem Calstenowi rację krzywiąc się nieco. Od czasu pożaru Wywerny, którego przyczyną był niespodziewany atak aurorów, mieszkańcy stali się jeszcze bardziej nieufni w stosunku do tych, których nie znali. Przejęcie przez Czarnego Pana władzy nad magicznym światem po szczycie też zdawało się nie zmieniać wiele. Nie miałem dość czasu, żeby zdążyć zaobserwować wszystkie aspekty nokturnowego życia. Widziałem ich jednak na tyle dużo, by z całą pewnością stwierdzić, że nie stało się ani odrobinę bardziej przyjazne niż je zapamiętałem. Spojrzałem na chwilę na wciąż tykający zegarek znajdujący się w ręce Goyle'a zastanawiając się nie tylko nad aktualnym zleceniem, ale przyszłością. Znajomość z runistami była szczególnie cenna w mojej obecnej sytuacji.
- W takim razie, jeśli zobaczę jakieś trudniejsze zlecenie z pewnością się do ciebie zwrócę - skinąłem głową w milczącym porozumieniu. Tak, obojgu nam chodziło jedynie o pieniądze. Przynajmniej w tym konkretnym zleceniu. Nie było żadnego sensu się w tym zakresie oszukiwać. - A mówiąc o rzeczach bardziej skomplikowanych - jak trudna do nałożenia jest klątwa opętania?
Czułem się jak dziecko we mgle próbując odnaleźć jakiś solidny trop, którym mógłbym podążyć. Niestety żaden zdawał się nie być oczywisty. Dopóki niczego jednak nie znalazłem pozostawało mi strzelanie przypuszczeniami na ślepo i liczenie na to, że któregoś razu mi się poszczęści. Przy okazji jednak mogłem wieść swoje normalne życie podejmując się zleceń chłystków i załatwiać nakładanie klątw na zegarki.



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Stare mieszkania robotnicze B3e8d48ddeaf7e46b947b02738129a68
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Stare mieszkania robotnicze [odnośnik]10.08.19 10:54
Widząc jak mężczyzna początkowo mu się przygląda, poczuł się trochę nieswojo. Owszem, tatuaże, broda i trochę inny styl ubierania się, z pewnością wyróżniał go na tle innych czarodzieji o tyle jednak co by nie patrzeć, takie przyglądanie się czasami było krępujące. Słysząc jednak po chwili pytanie mężczyzny jakoś mimowolnie uśmiechnął się pod nosem.
- Nie, to nie zbieżność nazwisk. Caelan to mój starszy brat. - odparł spokojnie kiwajac głową. - Poznał Pan mojego brata na drodze zawodowej czy prywatnej? - spytał po chwili chcąc w ten sposób nie tyle co podtrzymać rozmowę, a co ciekawiło go to po prostu.
Zawsze go to bawiło. Choć tak naprawdę nie był podobny fizycznie do swojego starszego brata, o tyle ludzie zawsze potrafili znaleźć jakieś podobieństwo. Pewnie zdradzały go oczy, bo, że kojarzyli nazwisko to była sprawa oczywista.
Podszedł do stojącego nieopodal stołu i położył na nim zegarek, a obok niego torbę. Dobrze, że się przygotował, dzięki temu mógł na spokojnie nałożyć klątwę na miejscu. Wyciągnął na stół dwa flakoniki i kawałek materiału. Calsten miał swój osobliwy sposób nakładania klątw, zawsze w jakiś tam sposób celebrował ich nakładanie, nawet tych najprostszych.
- Nie ukrywam, że będę wdzięczny. Lubię wyzwania i z chęcią podejmę się czegoś bardziej wymagającego. - powiedział na moment przenosząc wzrok na rozmówcę.
Po chwili już miał się skupić na wykonaniu zlecenia kiedy kolejne pytanie Mulcibera bardzo go zaintrygowało. Ponownie przeniósł na niego wzrok i przez moment przyglądał mu się w milczeniu.
- No cóż... Szczerze mówiąc to jedna z najtrudniejszych klątw. Sam nigdy takiej nie nakladałem. Jeśli ktoś chce już na kogoś takową rzucić to przede wszystkim musi zdobyć sporą ilość krwi swojej ofiary nazwijmy to tak. No i oczywiście wymaga to nie lada umiejętności, znajomości run i cierpliwości oraz zawziętości. Więc tak, nie jest to łatwa klątwa. - wyjaśnił nadal przyglądając się swojemu towarzyszowi.
Zawsze bardzo go interesowały tego rodzaju klątwy jednak nigdy nie odważył się takiej nałożyć. Nie dlatego, że się bał, nic z tych rzeczy. Po prostu nie czuł się na tyle kompetentny i posiadający wymagane umiejętności by bawić się w opętania. Może kiedyś się na to zdecyduje, ale jak na razie zdawał sobie sprawę, że musi jeszcze trochę popracować.


The specter of death was close.
But storm was kind to us.

Calsten Goyle
Calsten Goyle
Zawód : Zaklinacz, artefakciarz i najemnik po godzinach
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7663-calsten-goyle#211281 https://www.morsmordre.net/t7690-calsten#212755 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7684-calsten-goyle#212080
Re: Stare mieszkania robotnicze [odnośnik]15.08.19 1:27
Skinąłem głową w geście zrozumienia, z uśmiechem delikatnego rozbawienia malującego się na twarzy.
- Zdecydowanie prywatnej - odparłem spoglądając znowu poważnie na Calstena. - Bardziej nawet waszego ojca niż Caelana, był bardzo mały, gdy się poznaliśmy - dodałem zastanawiając się czy Goyle uwierzy mi, jeśli teraz powiem mu, że jestem ojcem chrzestnym jego starszego brata. To było dość nieoczekiwane, choć z pewnością mogłem się tego spodziewać. Przecież nazwisko wciąż pozostawało to samo, a nie mogło też w Anglii, w Londynie być zbyt wielu czarodziejów o tym samym. Już pomijając kwestię tego, jak kiepski był ze mnie ojciec chrzestny. Przez większość życia Caelana, którą spędziłem w więzieniu, byłem raczej mało użyteczny. - Jestem jego ojcem chrzestnym - zakończyłem wreszcie porzucając próby nadania tej deklaracji jakiegokolwiek naturalnego brzmienia. Podejrzewałem, że niewiele ona miała i tak zmienić, nie odgrywałem w życiu młodszych Goyle'ów zbyt wielkiej roli, wciąż, chcąc nie chcąc, byliśmy dla siebie w dużej mierze obcymi ludźmi. Choć, jakby się nad tym zastanowić, dla każdego byłem tak naprawdę obcym człowiekiem, nawet dla własnej rodziny.
Obserwowałem uważnie jak Calsten rozkłada niezbędne do nałożenia klątwy przyrządy. Byłem zaciekawiony całym procesem, choć starałem się nie okazać mojego zaintrygowania za mocno. Było ono zdecydowanie większe niż przeciętnie. Hamowałem jednak pytania, które nasuwały mi się na myśl, gdy spoglądałem na flakoniki. Czy była w nich ludzka krew? Nie mogłem mieć pewności. Odnotowywałem tylko w pamięci szczegóły, żeby móc je odtworzyć już później, gdy będę kontynuował poszukiwanie informacji o klątwach, żeby móc wreszcie zadać właściwe pytania. I wtedy dopiero je postawię. Póki co nie było dobrego powodu, bym moją, nie ma co ukrywać, ignorancją rozpraszał Goyle'a. Podejrzewałem, że zabawa z czarną magią w tak delikatnej sprawie jak klątwa, wymaga skupienia. To była niebezpieczna rozrywka, nie miałem co do tego złudzeń, wszystkie zaklęcia wywodzące się z najmroczniejszych arkan magii mogły stać się groźne, śmiertelnie wręcz. Moja sinica była tego najlepszym przykładem. A i tak wciąż nie była najwyższą ceną, jaką można zapłacić.
- Potrzebujesz czegoś jeszcze? - Upewniłem się wskazując na zegarek leżący na stole między flakonami. - Oprócz zapewne chwili spokoju - podszedłem do uprzednio zajmowanego przeze mnie miejsca przy oknie i sprawdziłem czy nikt nie krzątał się po ulicy. Było jednak pusto i cicho. Celowo wybrałem mieszkanie oddalone od innych, wciąż jeszcze używanych. Wyglądało na to, że, zgodnie z przewidywaniami, nie działo się nic niespodziewanego.
- Ile to mniej więcej potrwa? - Zapytałem jeszcze na koniec, nie żeby go poganiać, ale by spróbować przewidzieć, jak duże istniało ryzyko, że w trakcie nakładania klątwy ktoś mógłby nieoczekiwanie się pojawić. Nie spodziewałem się nieproszonych gości, ale tacy mieli to do siebie, że zwykle zjawiali się właśnie niespodziewani.
Przyjąłem jego deklarację odnośnie trudniejszych klątw. Nie wątpiłem, że mówił prawdę. Nikt szanujący się raczej nie ograniczał swoich aspiracji do zaklinania zegarków dla dzieci. Galeony pozostawały galeonami, ale oprócz nich trzeba też było sprawdzać jakoś swoje umiejętności, stawiać cele, mierzyć z wyzwaniami. I stawać się coraz silniejszym. Wiedziałem, gdzie osiągnąć można te wszystkie rzeczy.
- Zobaczę, co da się zrobić - obiecałem, by po chwili jeszcze dodać - ale muszę wiedzieć - interesują cię tylko galeony czy także chęć sprawdzenia się, zdobycia wiedzy, siły? - Przyjrzałem się mężczyźnie uważnie. - Pieniądze nie zawsze mogą iść z nimi w parze, nie będę zawracał ci więc głowy, jeśli interesuje cię tylko zarobek - uniosłem brwi w oczekiwaniu na odpowiedź. Rycerze Walpurgii z pewnością chętnie przyjmą w swoje szeregi znawcę run, jeśli tylko i on tego będzie chciał i zdoła udowodnić swoją przydatność, a także oddanie sprawie. Jeśli Calsten chciał wyzwań i potęgi, to była dla niego najlepsza droga, a jeśli dążąc do obu, zdoła się przysłużyć - tym lepiej dla wszystkich. Gdyby nie nazwisko, gdyby nie był bratem Caelana i gdyby właśnie nie nakładał czarnomagicznej klątwy na zegarek, miałbym więcej wątpliwości. Ale ich nie miałem, znałem się też na ludziach na tyle, by zaufać swojemu instynktowi w tej kwestii. Szczególnie, że nie zamierzałem wcale zdradzać mu jeszcze żadnych sekretów. Jeszcze nie teraz.
- Jak wiele tej krwi? - Dopytałem jedynie przenosząc wzrok na rozłożony sprzęt do klątw. Jako ofiara klątwy opętania wiedziałem, jak bardzo opłakana może być ona w skutkach. Nie wiedziałem tylko, jak mogło dojść do jej nałożenia. Wielokrotnie krwawiłem, czy wówczas ktoś mógł zdobyć moją krew? Wystarczająco dużo? Koniecznie musiałem poznać wszystkie okoliczności, które mogłyby naprowadzić mnie na jakikolwiek trop. Koniecznie musiałem dowiedzieć się więcej, poznać podstawy, póki co miałem wrażenie, że błądzę jak dziecko we mgle. Rozmowa z Calstenem utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Jeśli poznam choć podstawy klątw, może zdołam jakoś do czegoś dojść. Najwyraźniej czekała mnie wycieczka do biblioteki. Nie było sensu zadawać setki idiotycznych pytań, na które odpowiedzi były w książkach, które i tak nie rozwieją wszystkich wątpliwości. Ale wtedy będę mógł przynajmniej skupić się na konkretach. Póki co, niestety, wciąż błądziłem. I nawet nie do końca wiedziałem jeszcze gdzie.



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Stare mieszkania robotnicze B3e8d48ddeaf7e46b947b02738129a68
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Stare mieszkania robotnicze [odnośnik]17.08.19 13:40
Uniósł lekko brew ku górze słysząc, że Mulciber poznał Caelana na drodze prywatnej. Co prawda Cal miał całkiem niezły kontakt z bratem, nie to co kiedyś, ale mimo wszystko nie wnikał za bardzo w jego życie prywatne. Pracowali razem na jednym statku, brat był jego kapitanem, czasami trochę porozmawiali, przeważnie o pracy, ale ani jeden, ani drugi raczej nie specjalnie interesowali się swoim prywatnym życiem.
Nie zmieniało to jednak faktu, że kiedy usłyszał kim dla Caelana jest Ignotus, spojrzał na mężczyznę szczerze zaskoczony. Z czasem, kiedy na szybko sobie wszystko w głowie przeanalizowałem, zdziwienie zniknęło. Wcześniej się nad tym nigdy nie zastanawiał, ale faktycznie, nigdy nie poznał chrzestnego swojego brata. Sam swojego ledwo znał. Wychodziło na to, że ich rodzice nie mieli szczęścia do dobierania im rodziców chrzestnych.
- W takim razie miło mi poznać. - odparł w końcu, posyłając mężczyźnie uprzejmy uśmiech i lekko kiwając mu głową.
Po chwili jednak znów wrócił wzrokiem do stołu, na którym już miał prawie wszystko przygotowane. Kawałkiem materiału tak naprawdę była, specjalnie spreparowana, ludzka skóra, na której Calsten miał zamiar nakreślić piórem odpowiednie runy. W fiolce miał już przygotowaną miksturę, która za chwilę miała mu posłużyć jako atrament. Wiedział, że potrzebuję trochę czasu na spisanie odpowiedniej formuły za pomocą run, jednak wcale go to nie zniechęcało.
- Myślę, że wszystko mam. - odparł spokojnie - na pewno chwilę, muszę trochę popisać. - dodał, wyciągając z torby swoje ulubione pióro, którego używał zawsze przy spisywaniu runicznych formuł.
Po chwili przysunął sobie, stojące nieopodal, krzesło i usadowił się na nim wygodnie. Przez chwilę tak siedział, zastanawiając się, która konfiguracja runiczna będzie najlepsza. W końcu wszystko sobie w głowie ułożył i mógł zabrać się do pracy. Zamoczył końcówkę pióra w atramencie i zaczął na spokojnie kreslić odpowiednie runy.
- Galeony zawsze są mile widziane, jednak nie są wymagane. Zdobywanie nowej wiedzy, rozwijanie się w tej dziedzinie oraz nowa siła i umiejętności to coś do czego dążę i się z tym nie kryje. Klątwy i ich nakładanie kiedyś były tylko moim hobby, ale z czasem podszkoliłem się na tyle bym mógł to traktować jako zawód i dodatkowy zarobek. Nie zmieniło to jednak faktu, że nadal chce się w tym rozwijać. - odpowiedział zgodnie z prawdą.
Nie lubił stać w miejscu, wiedząc, że może dowiedzieć się więcej, nauczyć się więcej. Korzystał czasami nawet z wiedzy swojej żony. Allana definitywnie znała się na runach o wiele lepiej od niego, dlatego też kiedy spędzali razem czas, ich rozmowy przeważnie schodziły na temat starożytnych run. Cal nie raz złapał się na tym, że żona mówiła mu o rzeczach, o których do tej pory nie wiedział.
- Na upartego, nakładanie klątw na ludzi przebiega podobnie jak w przypadku przedmiotów. Długa formuła runiczna napisana specjalną mikaturą, z tym, że do tej mikstury dodaje się fiolkę krwi ofiary. A ta fiolka to należy do tych większych. A reszta to już kwestia wyobraźni i jakie ma mieć skutki dana klątwa. - wyjaśnił spokojnie.
Jeszcze nie posiadał aż tak rozwiniętej wiedzy na temat rzucania klątw na ludzi, jednak coś tam wiedział, na tyle by być w stanie wyjaśnić Ignotusowi.


The specter of death was close.
But storm was kind to us.

Calsten Goyle
Calsten Goyle
Zawód : Zaklinacz, artefakciarz i najemnik po godzinach
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7663-calsten-goyle#211281 https://www.morsmordre.net/t7690-calsten#212755 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7684-calsten-goyle#212080
Re: Stare mieszkania robotnicze [odnośnik]31.08.19 1:50
Nie mogłem nie zauważyć zdziwionego spojrzenia, jakim obdarzył mnie Calsten. Niespecjalnie też mnie ono zaskoczyło. Wiele odbyłem już rozmów, w których poznawałem swoją rodzinę po raz pierwszy w życiu. Po wyjściu z więzienia było tak, jakbym urodził się na nowo, ale od razu mając pięćdziesiąt lat. Niektórych pamiętałem, jak przez mgłę, jak z innego życia, jednak zbyt młodych i zbyt małych, bym mógł powiedzieć, że ich znam. Czy zobaczenie niemowlaka kilka razy w życiu pozwala na poznanie, jakim mężczyzną się stanie? Nie. I nie udawałem, że jest inaczej. Milczałem jednak, darując sobie tłumaczenia. Nie wiedziałam, czy Goyle w ogóle chce ich słuchać. Szczególnie, że Caelan mógłby chcieć przestawić to inaczej niż ja, a nie zamierzałem się wpychać tam, gdzie mogłem nie być mile widziany.
- Z wzajemnością - odparłem z uśmiechem, darując sobie standardowe w podobnych sytuacjach uwagi, jakie zwykli wygłaszać wszelkiej maści wujkowie i przyjaciele rodziny po latach. Nie łączyły nas więzy krwi, choć nie dało się ukryć, że z ojcem Goyle'ów musiałem być dostatecznie blisko, by stać się kimś więcej niż tylko znajomym. Wyglądało na to, że kwestie rodzinnych koligacji w tym miejscu przynajmniej na razie się zakończyły. Podążyłem wzrokiem za spojrzeniem Goyle'a. Patrzyliśmy oboje na przeklęty, póki co tylko w przenośni, zegarek. Na stole oprócz niego znajdował się specyficzny pergamin, który kazał mi się zastanowić, z jakiego materiału powstał. Podejrzewałem, że, biorąc pod uwagę, że klątwy wywodzą się z czarnej magii lub jak niektórzy wolą uważać, są jej kwintesencją, ktoś mógł być zmuszony do oddania życie dla powstania nadającego się do zaklinania kawałka pergaminu. Nie umiałem jednak w żaden sposób zgadnąć, co jest w wyciągniętych na stół fiolkach. Nie próbowałem nawet.
- Śmiało - skinąłem głowa. - Będzie ci przeszkadzało, gdybym przyglądał się procesowi? - Ani przez chwilę nie chodziło o brak zaufania. I tak nie potrafiłbym określić, jeśliby Calsten zrobił coś źle. - Klątwy ostatnio znalazły się w kręgu moich zainteresowań. Nie chciałbym przegapić okazji - wzruszyłem ramionami z lekkim uśmiechem na ustach. Potem ponownie spojrzałem na zewnątrz, ale okolica wciąż pozostawała pusta. Obserwowałem pracującego Goyle' w ciszy, by nie zakłócić jego skupienia. Z mojego miejsca doskonale mogłem zobaczyć, jak kreśli runy, które jednak same w sobie niewiele mi powiedziały. Wyglądały nieszkodliwe, wiedziałem jednak, że to tylko pozory. Tak właśnie zaczęła się moja ostatnia, bardzo nieprzyjemna przygoda z klątwami - od kogoś kreślącego niegroźnie wyglądające znaczki na nie do końca zwyczajnym pergaminie. Na własnej skórze przekonałem się więc, jak bardzo złudne może być wrażenie bezpieczeństwa.
- W takim razie zapamiętam na przyszłość - skinąłem głową z bladym uśmiechem. Nieodległą przyszłość, prawdopodobnie. Przezorny jednak zawsze ubezpieczony, nie zwykłem postępować pochopnie. Wyciągnąłem z kieszeni papierosy, oferując jeden Calstenowi zanim odpaliłem swojego przy pomocy palca. Zaciągnąłem się dymem, opierając się o najbliższą ścianę, słuchając o interesującym mnie temacie klątwy.
- Czyli jeśli za kimś nie przepadam, powinienem pamiętać o zdobyciu fiolki jego krwi? - Uśmiechnąłem się pod nosem. Cassandra powinna gromadzić takie zapasy. Moglibyśmy już zapewne dorwać Percivala, gdybyśmy mogli posłużyć się jego krwią. Może gdyby nie była obecnie na mnie zła, spróbowałbym jej to zaproponować. Obecnie jednak pewnie wolałaby oddać komuś moją krew, a ja nie byłem ostatecznie fanem zapadania na klątwy.



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Stare mieszkania robotnicze B3e8d48ddeaf7e46b947b02738129a68
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Stare mieszkania robotnicze [odnośnik]23.09.19 20:18
Szczerze mówiąc nie za bardzo interesowało go skąd jego ojciec znał Muciber'a, ani co go skłoniło by wybrać go na ojca chrzestnego jego brata. Nie znał ich wspólnej przeszłości, choć pewnie gdyby należał do innej, bardziej "normalnej" rodziny, ciekawość sprawiłaby, że próbowałby tego dociec. Prawda jednak była taka, że Calsten miał w nosie takie sprawy. W tym momencie  prowadził z Ignotus'em interesy i to się dla niego liczyło najbardziej. Widząc lekki uśmiech na twarzy mężczyzny i słysząc jego słowa, skinął jedynie głową. Wychodziło na to, że oboje nie mieli zamiaru zagłębiać się w jakiekolwiek koligacje rodzinne.
- Żaden problem. - skinął głową na jego pytanie.
Jako taka widownia mu nie przeszkadzała, byleby panowała cisza. Musiał się skupić by przypadkiem nie nakreślić złej runy. Jeden mały błąd mógł być tragiczny w skutkach, a tego ani on, i z pewnością, Mulciber i ich wspólny zleceniodawca, woleliby uniknąć. Każda runa musiała więc być idealnie i dokładnie nakreślona.
Mimowolnie uśmiechnął się lekko pod nosem słysząc kolejne słowa swojego aktualnego towarzysza. Gdzieś w środku ucieszył się, że Ignotus będzie go miał na uwadze gdy dostanie kolejne, podobne, zlecenie. Miał pewne podejrzenia co do niego, jednak jak na razie nie chciał niczego mówić głośno, nie mając żadnych dowodów. Znał panujące nastroje wśród społeczeństwa i nie specjalnie ukrywał się  faktem, że aktualna władza kompletnie mu nie przeszkadza. Do jego uszu dobiegło co wydarzyło się podczas spotkania szlachty w Stonehenge i musiał przyznać, że mu się to podobało. Wcześniej, gdy większość czasu spędzał na morzu lub swoich wyprawach, miał wrażenie, że przepychanki polityczne go nie dotyczą, dlatego też nie interesował się tym co działo się w kraju. Teraz jednak, kiedy był zmuszony spędzić w domu trochę czasu, zaczął uważniej śledzić te wydarzenia.
Kiedy Mulciber zaoferował mu papierosa, nie odmówił. Żaden nałogowy palacz nie odmówi nigdy, gdy jest częstowany. Wziął jednego i odpalił, po czym porządnie się nim zaciągnął.
- Jeśli chcesz rzucić na niego klątwę, to jak najbardziej. Krew jest wtedy priorytetowym składnikiem. - odparł kiwając głową.
Zaciągnął się ponownie papierosem, w tym samym momencie przyglądając się pergaminowi z uwagą. Wyjął na moment różdżkę i machnął nią, mrucząc pod nosem odpowiednią inkantację.
- Gotowe. - powiedział spokojnie kiwając głową z zadowoloną miną. - Tym pergaminem musisz nakryć zegarek i odczekać 24 godziny. W tym czasie klątwa zostanie uaktywniona i będziesz mógł przekazać zegarek dalej. Tylko nie dotykaj go gołą dłonią. - wyjaśnił spokojnie, chowając wszystkie przybory do torby - Moje zadanie się tutaj kończy. - dodał dopalając papierosa do końca.


The specter of death was close.
But storm was kind to us.

Calsten Goyle
Calsten Goyle
Zawód : Zaklinacz, artefakciarz i najemnik po godzinach
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7663-calsten-goyle#211281 https://www.morsmordre.net/t7690-calsten#212755 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7684-calsten-goyle#212080
Re: Stare mieszkania robotnicze [odnośnik]09.10.19 22:34
Na deklarację Calstena odpowiedziałem jedynie bladym uśmiechem i bez skrępowania, uważnie przyglądałem się jego pracy. Niewiele z niej rozumiałem bez niezbędnych wyjaśnień, ale nie próbowałem wcale nadać większego znaczenia wykonywanym przez Goyle'a ruchom. Chciałem zapamiętać jak najwięcej, każdy szczegół, najdrobniejszy detal i gest. Znaczenie zamierzałem nadać im potem, gdy poznam teorię, wtedy będę mógł zrozumieć praktykę. Dlatego milczałem pozwalając skupić się runiście, ale również i sobie na wyłapywaniu wszystkich niuansów trudnej sztuki.
Paliłem papierosa oparty o ścianę nie zwracając uwagi na dym unoszący się kłębem pod nisko zawieszonym sufitem. Nigdy nie przykładałem uwagi do cudzej krwi. Nie była to kwestia ignorancji, wiedziałem, że w żyłach czarodziejów mogła płynąć potężna magia, którą można było także wykorzystać przeciwko nim. Wcześniej jednak nie wiedziałem jak, teraz musiałem to przemyśleć. Ale co ważniejsze, bardziej pilnować własnych ran i tego, kto je opatruje. Ponownie przez myśl przeszło mi imię uzdrowicielki. Czy to możliwe, że to dzięki niej...? Nie chciałem nawet myśleć o takiej możliwości, sam fakt, że w ogóle przyszła mi do głowy był dziwny. I wielce niepokojący. Odwróciłem wzrok bijąc się z własnymi myślami. Starając się wyczuć, czy wzrasta we mnie gniew, czy pojawia się jakakolwiek chęć złożenia jej nagłej, niezapowiedzianej wizyty, z różdżką w dłoni i niewybaczalnym zaklęciem na ustach. Czy zaczynałem życzyć jej śmierci? Poszukiwałem w sobie poczucia zagrożenia, które raz na zawsze kazałoby mi ją usunąć ze swojej drogi. Ale nic nie znajdowałem. Zwykła, chłodna kalkulacja, pozbawiona znaczenia myśl, która nie była zdolna zasiać we mnie nawet wątpliwości szybko wypartej przez racjonalne pobudki - Cassandra mogła zabić mnie na tyle więcej sposobów, przy tylu różnych okazjach, nie musiała przecież ryzykować tym samym swojego życia. A już z pewnością nie zaryzykowałaby życia Lysandry. Myśl o jej zdradzie rozpłynęła się równie szybko, co się pojawiła, pozostawiając we mnie jednak niepokój. Ten miał nie ustąpić dopóki nie będę mógł spojrzeć na nią i przekonać się raz na zawsze, że klątwa już nie ma nade mną władzy.
- Zapamiętam - odparłem zachrypniętym głosem, wyrywając się ze świata nieprzyjemnych rozmyślań nad swoimi aktualnymi problemami. Nie usłyszałem wypowiadanej przez Calstena inkantacji, ale nie miało to już większego znaczenia. Zadanie było wykonane.
- Rozumiem - odebrałem zegarek i pergamin, na tym drugim zatrzymując na chwilę wzrok. Na wszelki wypadek już teraz wolałem ich nie dotykać. Mogłem przyznać się w tym zakresie do lekkiej paranoi. - W takim razie zleceniodawca dziękuje - zamiast dłoni do uściśnięcia, wyjąłem sakiewkę z odliczonymi galeonami od chłopaczka chcącego przekląć kolegę. Drugą, podobną, miałem u siebie w domu. Nie czułem potrzeby, by odgrażać się, co może się stać, gdy klątwa nie zadziała. Nie podejrzewałem oszustwa. - Odezwę się - zapewniłem jeszcze z przelotnym, kurtuazyjnym uśmiechem zanim oddaliłem się i wyszedłem z budynku zatapiając się w swoich myślach, których część kręciła się wokół sylwetki Goyle'a i jego słów.

zt :pwease:



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Stare mieszkania robotnicze B3e8d48ddeaf7e46b947b02738129a68
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Stare mieszkania robotnicze [odnośnik]20.10.19 21:24
15.01?

Przyzwyczaił się już do mroźnego powietrza. Niebo było dziś czyste i świeciło nawet słońce, co było przyjemną odmianą po deszczowym listopadzie i grudniu w śnieżnej zamieci. Śnieg skrzypiał pod butami aurora, który poczuł na twarzy ostatnie promienie słońca przed skręceniem w ciemną uliczkę. Tutaj, w cieniu, znajdowały się pracownie podejrzanych alchemików, podpitych handlarzy, którzy nigdy nie zdobyli lokalu na Nokturnie, ale sprzedawali niebezpieczne i nielegalne przedmioty, oraz nory dilerów rozmaitych używek. Nie powinien ich odwiedzać ani przesłuchiwać, nie nazbyt jawnie - niepisane prawa Wyspy Psów kazały czarodziejskim służbom trzymać się z daleka od codziennych przestępstw w tej okolicy i interweniować tylko w większych sprawach. Tonksa ściągnęły tutaj aż dwa prowadzone śledztwa: równolegle tropił przemytników artefaktów w porcie oraz podejrzanych w sprawie niedawnego wybuchu na ulicy Pokątnej. Od dawna podejrzewał, że ładunki z portu trafiają właśnie tutaj, a niedawna rozmowa z alchemiczką z Munga uświadomiła mu, że za zamach na Pokątnej mógł odpowiadać utalentowany mistrz eliksirów.
Musiał tylko zebrać kilka oficjalnych poszlak, które umożliwiłyby mu interwencję. Mieszkańcy Isle of Dogs byli wprawieni w rozmowach z policją, a nawet aurorami. Nie dadzą się łatwo zastraszyć i wyśmieją go w obliczu nieuzasadnionego przesłuchania. Potrzebował kogoś, kto wskaże na nich palcem. Kogoś, czyje zeznania będzie mógł spisać, by przekonać Ministerstwo do wysłania tutaj oficjalnej interwencji. Kogoś, kto poda mu nazwiska. Najlepiej klienta, który przychodzi tutaj nie spodziewając się konfrontacji z aurorem i którego będzie można przekonać do mówienia.
Spędził tutaj już kilka dni, szukając najlepszego kandydata. Kręcił się po okolicy w kapturze nasuniętym na głowę, co jakiś czas magicznie transmutując kolor swojego płaszcza na inny i starając nie rzucać się w oczy. Mroźna pogoda nie skłaniała do spacerów, ale zauważył kilku osiłków, z którymi nie chciał na razie rozmawiać, oraz kilka osób, które chodziło błędnie od drzwi do drzwi, najwyraźniej nie wiedząc, gdzie się udać. Nie potrzebował klientów, którzy dopiero trafili na Isle of Dogs, chciał znaleźć kogoś, kto wie co robi i kto może wiedzieć więcej o okolicy.
Aż wypatrzył ją.
Drobna dziewczyna poruszała się tak, jakby chciała być niewidzialna. Gdyby zobaczył ją w bibliotece, wziąłby ją za szarą myszkę, ale tutaj dopatrywał się intencjonalności w jej ruchach. Była młoda i nie pasowała do tego miejsca, a jednak chodziła po ulicy tak, jakby doskonale wiedziała, gdzie idzie. Na kilkanaście minut zniknęła w jednej z kamienic. Tonks nie śledził jej na klatce schodowej, ale wiedział, że w budynku rezydują między innymi alchemik-alkoholik oraz przemytnik zakazanych ingrediencji.
Równie dobrze, dziewczyna mogła odwiedzać członka rodziny, ale była dobrze ubrana. Nie zaszkodzi jej spytać, co tutaj robi.
Michael wiedział, że do portu prowadzi stąd droga na skróty, w pustej i wąskiej, ale bezpiecznej uliczce. Najszybsza trasa dla kogoś, kto zna wyspę i chce ją szybko opuścić po dokonaniu transakcji. Zgodnie z jego przewidywaniami, dziewczyna udała się właśnie tam. Przygotowany, natychmiast skierował się za nią. Wydawała się bardziej zestresowana niż przed wejściem do budynku, ale to nawet lepiej. Gdy tylko znaleźli się w środku przejścia, z dala od ciekawskich gapiów, zsunął z dłoni rękawiczkę i zacisnął palce na różdżce.
-Proszę poczekać, panience coś wypadło! - zawołał za kobietą, choć nic nie opuściła. Element zaskoczenia pozwolił mu przyśpieszyć i dogonić dziewczynę.
-To pani, prawda? - otworzył dłoń, pokazując dziewczynie kilka (własnych) knutów. -A poza tym...dawno mnie tu nie było, może wie pani jak dojść do Ogdena? - rzucił pierwszym lepszym nazwiskiem, które wyczytał w notatkach wiedźmiej straży. Ogden miał prowadzić w swoim mieszkaniu sklepik, w którym można było kupić...cóż, prawie wszystko, co było niedostępne na legalnym rynku, a tutaj nieco tańsze niż na Nokturnie. Sam Michael, w burym płaszczu, mógł wyglądać na bywalca Isle of Dogs nawet bardziej niż na stróża prawa.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Stare mieszkania robotnicze 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Stare mieszkania robotnicze [odnośnik]28.11.19 20:39
Zbłądziła w meandrach własnych myśli, kiedy to raz po raz stawiała niepewne kroki, a zarazem okraszone nutą młodzieńczej buty. Pozostawała okryta płaszczem bezpieczeństwa, iluzją cienia, przez co podążała za donośnie bijącym sercem – nie celem.
Wszystko przypominało o przeszłości. O spacerach w blasku jasnego księżyca, kiedy to matka decydowała za nią, dopiero z biegiem lat pozwalając na to, by oddaliła się samodzielnie. Wielokrotnie znajdowała się tutaj, by obserwować ludzki marazm wypełniający szczelnie korytarze pustych uliczek. Teraz było niemal tak samo, dlatego z taką rozkoszą napawała się ciszą przemykając pośród zniszczonych kamienic. Nienawidziła bowiem hałasu, który ranił uszy, przenikał przez cienką szatę ciała, aż wreszcie docierał do spętanej okowami żeber duszy, by to tam rozniecić batalię złości i gniewu.
Eskalowała pozorny spokój, choć burza wisiała ponad blond włosami, okalającymi blade policzki muśnięte subtelnością różu.
Wzrok powędrował na pewnego mężczyznę, który od lat tkwił w tym samym miejscu, żebrząc o knuta, błagając o łaskę… Łaska była jednak odpowiednia dla słabych, ludzi pozbawionych wewnętrznej ikry i siły; ona okazywała ją samej sobie, gdy lęk przed kolejną wizją tłamsił potargany przez przeszłość umysł. Dostrzegała obrazy. Analizowała obłudę scenariuszy. Dopuszczała fatalistyczne malowidła, gdyż wpływ na fantasmagorie nie istniał. Ból wypalał w tunelach żylnych kolejne, niewidoczne ślady, a serce Lisbeth owładnięte było przez introwertyczność i dystans. Chłód mógł paraliżować, lecz blondynka igrała z uczuciami tych, którzy docierali głębiej, mocniej i intensywniej.
Zsunęła kaptur w odcieniu smoły na ramiona, odsłaniając swe oblicze, by ostatecznie przekroczyć próg budynku. Różdżka wysunęła się z szerokiego rękawa, zaś Borgin pozostawała nader czujna. Parszywa okolica wiązała się z ryzykiem, podobnie jak perspektywą nagłej śmierci; tym razem to potrzebowano jej, umiejętności, którymi władała. Dysputa szła zatem gładko, choć odór alkoholu wdzierał się do nozdrzy, a wykrzywienie warg wiązało się z nagłą falą niezadowolenia.
Przekroczył bariery. Przedarł się przez mur ograniczeń, gdy zniszczone pracą palce zacisnęły się na ramieniu odmawiającej czarownicy. Irytacja wymalowana była w jasnych tęczówkach, a pozorna gwałtowność pozwoliła na odepchnięcie ochlejtusa, który dopuścił się haniebnego występku. Nie mogła znieść brudu, jaki otulił jej kruche ciało, dlatego też bez zastanowienia opuściła wnętrze.
Ryzykowała reputacją, własnym życiem i wolnością, od której zdawała się być uzależniona.
Przeklęty idiota.
W nerwowości opuściła klatkę schodową, od razu chowając swe lico pod fakturą odzienia. Słowa docierały do niej, ale tempo pozostawało niezmienne. Dopiero po chwili spowolniła, dając nieznajomemu satysfakcję. Niech sądzi, że zdołał ją zaciekawić, zaskarbić na moment iluzoryczność atencji.
- Doprawdy moje? – odparła bez zastanowienia. Być może. Nie ufała mu dostatecznie, przez co zmuszona do wycofania, obserwowała go uważniej. Wzrok wędrował centymetr po centymetrze twarzy, aż wreszcie spojrzenie osunęło się na dłoń.
- Proszę mi powiedzieć… Czy wyglądam, jakbym tu mieszkała? Jakbym znała parszywców tej dzielnicy? – głos zadrżał, zaś sama Lisbeth nadal niesiona była gniewem, który otępiał umysł. Nie kryła emocji, wszak została zdradzona. Odczuwała to całą sobą, a człowiek, z którym wielokrotnie zawierała interesy – okazał się być bezwartościowym przedmiotem intrygi. Winna uważać, nigdy więcej nie zapuszczać się w te rejony, co z każdą kolejną wizytą mogło zakończyć się upadkiem w otchłań bezkresu. - Nie sądzę, żebym wskazała miejsce, jakiego pan szuka – powiedziała z nutą spokoju, udając nieświadomą swego położenia.
Lisbeth Borgin
Lisbeth Borgin
Zawód : zaklęta w mroku Nokturnu
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Actus hominis, non dignitas iudicetur
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7869-lisbeth-borgin https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Stare mieszkania robotnicze [odnośnik]05.12.19 5:10
-Zobaczyłem go na ziemi, chyba wypadł pani z kieszeni. - potwierdził bez zastanowienia, nadal wyciągając rękę do dziewczyny. Jego własna moneta była niewielką ceną za kłamstwo i możliwość zatrzymania nieznajomej. Poruszała się tutaj pewnie, ale wydawała się na tyle drobna i niewinna, że może łatwo będzie ją zastraszyć o pewne informacje. Co tutaj robisz, dziewczyno? Jesteś czyjąś siostrą albo córką? Wyglądasz zbyt słodko na portową dziwkę, choć pozory mylą.
Zrzucił kaptur z głowy, aby pokazać dziewczynie swoją ogoloną twarz - nieogorzałą zimowym słońcem ani morskim wiatrem, nienależącą do żadnego ze stałych bywalców portu ani Wyspy Psów.
-Proszę wybaczyć, panienko, nie snuję żadnych domysłów. Po prostu nie znam drogi. - odparł z udawanym zakłopotaniem, w istocie nieco rozbawiony reakcją dziewczyny. Skąd to oburzenie? Czy była tutaj wbrew woli ojca lub matki, chcąc tanio kupić eliksir Rue? A może starszy brat wrobił ją w nielegalny handel, bo ty nie wyglądasz podejrzanie?
Czymkolwiek się tu nie zajmowała, była płotką, a on był aurorem - nie policjantem. Nie polował na handlarzy diablim zielem, a na groźnych przemytników.
-A panienka wygląda, jakby wiedziała, dokąd idzie. - zauważył z naciskiem, spoglądając Lisbeth prosto w oczy. Zobaczył w nich zimno i niezłomność i gniew - dlaczego, na kogo?
Zacięta twarzyczka nieznajomej skłoniła go do zmiany strategii. Zwykle bywał w takich miejscach incognito, nie chcąc ściągać na siebie uwagi rzezimieszków. Wątpił jednak, by tak drobna dziewczyna była w stanie mu zagrozić, a śledząc ją przekonał się, że w pobliżu nie było nikogo innego.
-Biuro Aurorów, potrzebuję tylko kilku informacji. Którymi wygodniej wymienić się tutaj niż w Tower. Widziałem, jak wychodzisz z budynku, który jest siedzibą pośrednika w transakcjach przemytników, co tam robiłaś? Słyszałaś tam o kimś o pseudonimie Badyl, albo o marynarzu o nazwisku Jones? - wyrecytował, spokojnie, chłodno i pozwalając swoim słowom osiąść w powietrzu. Nie miał powodów, by ją aresztować, ale nic nie szkodziło na przeszkodzie, by zaprosić ją na przesłuchanie w charakterze świadka. Nie wiedziała, jak długo ją śledził, ani czy widział, w którym dokładnie mieszkaniu w kamienicy była. Miała zwykłego pecha - Tonks wiedział, że przemytnicy spotykają się tutaj właśnie we wtorki, dlatego zastanawiał się, czy widziała dziś kogoś podejrzanego.


zastraszanie II



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Stare mieszkania robotnicze 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Stare mieszkania robotnicze
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach