Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Cumberland
Dom nad jeziorem
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Lokal zamknięty
Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?
Dom nad jeziorem
Jest położony nad jeziorem Windermere, przy jednej z najbardziej malowniczych jeziornych plaż w Kumbrii, a został założony przez czarownicę-artystkę, która po tym, jak jej dzieci opuściły rodzinny dom, postanowiła porzucić życie w gwarnym Londynie i spędzić resztę swoich dni, oddając się tworzeniu. Domek jest niewidoczny dla mugoli, ale czarodzieje za pewną opłatą mogą wynająć tu pokój z przepięknym widokiem na jezioro, w którym wieczorami odbija się zachodzące słońce, barwiąc wodę na czerwonawy kolor. Z tyłu domku znajduje się taras z kilkoma stołami i krzesłami, gdzie można oddawać się twórczości, a przy odrobinie szczęścia zobaczyć najprawdziwszą kelpię. Właścicielka, która upodobała sobie te stworzenia, obwiesiła dom mnóstwem obrazów wyłaniających się z jeziora kelpii, a dla gości piecze ciasteczka w ich kształcie.
By sprawdzić, czy udało się zobaczyć kelpie, należy rzucić kością k6:
1, 2 - Żadne stworzenie się nie pokazuje. Powierzchnia jeziora jest spokojna i gładka, odbija się w niej niebo.
3 - Pod powierzchnią wody można zaobserwować ruch, jakby w pobliżu pali, na których wspiera się taras i tylna część domu, przepłynęło coś naprawdę dużego. Zwierzę nie wypływa jednak na powierzchnię.
4 - Kilkadziesiąt metrów od domu można zaobserwować wychylające się z wody dwa łby; kelpie przez chwilę suną przez jezioro, by następnie zniknąć.
5 - Wyjątkowo dorodna kelpia przepływa w pobliżu. Nagle wyskakuje z wody i ochlapuje siedzących na zewnątrz czarodziejów.
6 - Wygląda na to, że macie szczęście. Jedna z kelpii z zaciekawieniem wynurza się z wody i obserwuje was, jest dobrze widoczna przez dłuższą chwilę; jeśli potrafisz szybko szkicować, być może zdążysz ją uwiecznić?
By sprawdzić, czy udało się zobaczyć kelpie, należy rzucić kością k6:
1, 2 - Żadne stworzenie się nie pokazuje. Powierzchnia jeziora jest spokojna i gładka, odbija się w niej niebo.
3 - Pod powierzchnią wody można zaobserwować ruch, jakby w pobliżu pali, na których wspiera się taras i tylna część domu, przepłynęło coś naprawdę dużego. Zwierzę nie wypływa jednak na powierzchnię.
4 - Kilkadziesiąt metrów od domu można zaobserwować wychylające się z wody dwa łby; kelpie przez chwilę suną przez jezioro, by następnie zniknąć.
5 - Wyjątkowo dorodna kelpia przepływa w pobliżu. Nagle wyskakuje z wody i ochlapuje siedzących na zewnątrz czarodziejów.
6 - Wygląda na to, że macie szczęście. Jedna z kelpii z zaciekawieniem wynurza się z wody i obserwuje was, jest dobrze widoczna przez dłuższą chwilę; jeśli potrafisz szybko szkicować, być może zdążysz ją uwiecznić?
Lokacja zawiera kości.
Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?
Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 14.01.21 21:16, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Riana Vane' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 61
'k100' : 61
Od samego początku wiedziałem, że wyjście do łaźni to był dobry pomysł. Każdy z nas potrzebował chwili wytchnienia, odpoczynku od codziennej pracy. Dlatego cieszyłem się, że całą rodziną postanowiliśmy skorzystać z tej okazji. Początkowo bałem się, że mimo wszystko nie będę w stanie się za bardzo wyluzować, jednak ciepła woda i alkohol sprawiły, że dość szybko udało mi się zapomnieć o kłopotach codziennego życia. Towarzystwo też dopisywało, więc w żadnym wypadku nie mogłem, i w zasadzie nie miałem również zamiaru, narzekać. Rozmowy toczyły się swoim tempem, tematy lawirowały między sobą przenikając się nawzajem. Nawet nie zdałem sobie sprawy kiedy w mojej dłoni pojawił się kolejny kieliszek. Dopiero kiedy przysunąłem go do ust zdałem sobie sprawę z jego przyjemnego zapachu. Uśmiechnąłem się lekko sam do siebie, na moment przymykając oczy, ciesząc się znajomymi i ulubionymi zapachami. Dłoń niby sama przechyliła kieliszek i wtedy do mnie dotarło, że smakuje dokładnie tak samo jak pachnie. To było coś niesamowitego. Kiedy po opróżnieniu kieliszka zawirowało mi w głowie dotarło do mnie, że alkohol musiał mieć naprawdę duży woltaż, w końcu rzadko kiedy po jednym kieliszku czułem się tak dziwnie. W ogóle nie wziąłem pod uwagę poprzednich porcji wypitego alkoholu. W momencie kiedy poczułem znajome szarpnięcie otworzyłem od razu oczy, było jednak za późno.
Rozejrzałem się w około siebie. To zdecydowanie nie była łaźnia w Zaciszu Kirke, kieliszek zniknął z mojej dłoni. Wiedziałem, że nigdy wcześniej mnie tu nie było, z całą pewnością rozpoznałbym okolice, nawet jeśli teraz wydawała się kompletnie opuszczona. Miała jednak w sobie coś spokojnego, poniekąd może nawet romantycznego. Nie za bardzo wiedziałem skąd takie wnioski, nigdy przecież nie uważałem siebie za romantyka. Po chwili zdałem sobie sprawę, że nadal jestem w wodzie, nadal kompletnie nagi i pomimo przebywania na dworze nie czułem w ogóle zimna. Po kilku krokach już opuściłem wodę, a mój wzrok wyłapał leżący na piasku ręcznik. Schyliłem się by po chwili owinąć się ręcznikiem w pasie.
„Dam ci gwiazdkę z nieba” tajemniczy głos rozległ się gdzieś za mną, a w każdym razie tak mi się wydawało. Od razu odwróciłem się poszukując źródła głosu, ale w tym momencie coś przesłoniło mi widok. Dopiero po chwili zrozumiałem, że to ubrania. Jak dobrze, będę mógł się ubrać! Jednak kiedy przyjrzałem się tym ubraniom coś mi nie grało. Sukienka? Damska bielizna? No zdecydowanie nie należało to do mnie. Zebrałem jednak wszystko trzymając w dłoni w końcu rozejrzałem się w około.
I wtedy JĄ zobaczyłem. Stała kilka metrów dalej, w moich ubraniach, ale nie na to zwróciłem uwagi. Była piękna, odurzająco piękna, przyciągająca do siebie. Zrobiło mi się gorąco, miałem wrażenie, że serce za moment wyskoczy mi z piersi i pobiegnie w jej kierunku błagając by je przygarnęła. Zanim zdążyłem się w ogóle zastanowić ruszyłem w jej kierunku, nawet na sekundkę nie odrywając od niej wzroku. Chciałem być już przy niej, niczego innego nie pragnąłem.
na razie nie szukam różdżki
Rozejrzałem się w około siebie. To zdecydowanie nie była łaźnia w Zaciszu Kirke, kieliszek zniknął z mojej dłoni. Wiedziałem, że nigdy wcześniej mnie tu nie było, z całą pewnością rozpoznałbym okolice, nawet jeśli teraz wydawała się kompletnie opuszczona. Miała jednak w sobie coś spokojnego, poniekąd może nawet romantycznego. Nie za bardzo wiedziałem skąd takie wnioski, nigdy przecież nie uważałem siebie za romantyka. Po chwili zdałem sobie sprawę, że nadal jestem w wodzie, nadal kompletnie nagi i pomimo przebywania na dworze nie czułem w ogóle zimna. Po kilku krokach już opuściłem wodę, a mój wzrok wyłapał leżący na piasku ręcznik. Schyliłem się by po chwili owinąć się ręcznikiem w pasie.
„Dam ci gwiazdkę z nieba” tajemniczy głos rozległ się gdzieś za mną, a w każdym razie tak mi się wydawało. Od razu odwróciłem się poszukując źródła głosu, ale w tym momencie coś przesłoniło mi widok. Dopiero po chwili zrozumiałem, że to ubrania. Jak dobrze, będę mógł się ubrać! Jednak kiedy przyjrzałem się tym ubraniom coś mi nie grało. Sukienka? Damska bielizna? No zdecydowanie nie należało to do mnie. Zebrałem jednak wszystko trzymając w dłoni w końcu rozejrzałem się w około.
I wtedy JĄ zobaczyłem. Stała kilka metrów dalej, w moich ubraniach, ale nie na to zwróciłem uwagi. Była piękna, odurzająco piękna, przyciągająca do siebie. Zrobiło mi się gorąco, miałem wrażenie, że serce za moment wyskoczy mi z piersi i pobiegnie w jej kierunku błagając by je przygarnęła. Zanim zdążyłem się w ogóle zastanowić ruszyłem w jej kierunku, nawet na sekundkę nie odrywając od niej wzroku. Chciałem być już przy niej, niczego innego nie pragnąłem.
na razie nie szukam różdżki
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +6
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Nie widziała nigdzie różdżki. Może wciąż znajdowała się w Bath? W sumie dlaczego miała gdzieś się tu pałętać. Trochę ją to martwiło przez wzgląd na utrudnioną drogę powrotną. Przynajmniej przez chwilę bo w drugiej sekundzie wszystkie zmartwienia wyparowały. Miała przed sobą tylko ciemne oczy mężczyzny z naprzeciwka - hipnotyzujące, przyciągające, zapierające dech w piersiach. Widziała go pierwszy raz, lecz jednocześnie była pewna, że całe swoje życie oczekiwała tylko na niego. Teraz kiedy był w zasięgu wzroku jego obecność zdawała się wypełniać ziejącą od tak dawna pustkę w sercu. Słodkie spełnienie wypełniało każdy cal duszy. Syciła ją wypalając sobie jego obraz w pamięci. Dostrzegła nieznaczne nacięcie na brwi. Dodawała mu niesforności. Linia szczęki była podkreślona przez ciemny zarost. Chciała poczuć jego szorstkość w dłoni. Następnie... przesunęła spojrzeniem pełnym aprobaty po nagim, wilgotnym torsie. Dostrzegała zarys mięśni uciętych w pasie przez linię ręcznika oplatającego biodra. Zmroziło ją to, jak nieodpowiednie było to z jej strony i zawstydziło po trzykroć, gdy zdała sobie sprawę z tego, że mężczyzna się do niej zbliża. Jedną dłonią zakryła swoje spojrzenie. Nieporadnie bo wciąż patrząc na swego Amora przez rozczapierzone palce, drugą dłoń wyciągnęła w geście chęci zatrzymania tej gwałtownej ekspansji.
- P-pan jest nagi... - wyjąkała z paniką i jednoczesnym podekscytowaniem, niepewna tego czy to źle czy dobrze - To znaczy, ach... proszę się zatrzymać - jeżeli się nie zatrzymał była pewna, że w kolejnej chwili była gotowa go o to błagać. Jeszcze krok lub trzy bliżej, a jej serce nie przytrzyma tego napływu emocji. Biorąc kolejne dwa oddechy na uspokojenie wzburzonych emocji dostrzegła w jego ręce swoją sukienkę - Widzę, że znalazł Pan moje ubrania, czy jest szansa, że ja znalazłam Pana...? - zapytała z wypiekami na twarzy bo wiedziała, że musiał przesunąć spojrzeniem po niej by to zbadać. Nigdy nie przypuszczała, że może tak zmyślnie manipulować by otrzymać to czego pragnęła bo tak, chciała również wypalić się w jego wspomnieniach - Mógłby Pan położyć moje ubrania na tamtym kawałku kamienia i się odwrócić plecami...? Oddałabym wówczas to co Pańskie - nieśmiało wskazała miejsce nie do końca pewna swego pomysłu. Nie wprost w końcu oznaczało to, że zamierzała się przy nim przebrać.
- P-pan jest nagi... - wyjąkała z paniką i jednoczesnym podekscytowaniem, niepewna tego czy to źle czy dobrze - To znaczy, ach... proszę się zatrzymać - jeżeli się nie zatrzymał była pewna, że w kolejnej chwili była gotowa go o to błagać. Jeszcze krok lub trzy bliżej, a jej serce nie przytrzyma tego napływu emocji. Biorąc kolejne dwa oddechy na uspokojenie wzburzonych emocji dostrzegła w jego ręce swoją sukienkę - Widzę, że znalazł Pan moje ubrania, czy jest szansa, że ja znalazłam Pana...? - zapytała z wypiekami na twarzy bo wiedziała, że musiał przesunąć spojrzeniem po niej by to zbadać. Nigdy nie przypuszczała, że może tak zmyślnie manipulować by otrzymać to czego pragnęła bo tak, chciała również wypalić się w jego wspomnieniach - Mógłby Pan położyć moje ubrania na tamtym kawałku kamienia i się odwrócić plecami...? Oddałabym wówczas to co Pańskie - nieśmiało wskazała miejsce nie do końca pewna swego pomysłu. Nie wprost w końcu oznaczało to, że zamierzała się przy nim przebrać.
Nie rozumiałem jak wcześniej mogłem funkcjonować? Moje życie dotychczas wydało mi się w tym momencie całkowicie pozbawione sensu. Dopiero teraz zrozumiałem, że to jej szukałem przez całe życie. Tej drobnej istoty, która patrzyła w moim kierunku oczami, które chciałem teraz widywać codziennie. Gdzieś z tyłu głowy cichy głos próbował się przedrzeć, chcąc mi uświadomić, że jestem czymś naćpany i nie myślę racjonalnie. Odepchnąłem go jednak z całą siłą. Nie chciałem go słyszeć! Jedyne czego teraz pragnąłem to być blisko niej, zmierzwić palcami jej ciemne włosy, poczuć jej dotyk na swoim policzku. Przeciągała mnie każdym skrawkiem swojego jestestwa. Nigdy wcześniej się tak nie czułem, było to obezwładniające uczucie, które w tym momencie chciałem by trwało wiecznie. Miałem nadzieję, że będzie trwać wiecznie.
Im bliżej się niej znajdowałem tym więcej szczegółów dostrzegałem. Przez moją głowę przemknęła myśl, że ubrania, które ma na sobie były zbędne. Byłem przekonany, że pod nimi kryje się piękne ciało, nie było potrzeby go ukrywać.
Mimowolnie uśmiechnąłem się sam do siebie widząc jej próbę zasłonięcia oczu. Jakoś nie specjalnie jej to wychodziło, skoro i tak zerkała w moim kierunku przez palce. Jednak widząc jej wyciągniętą dłoń w moim kierunku, przystanąłem w niewielkiej odległości od niej. Nadal jednak zbyt dużej w moim mniemaniu. Chciałem być bliżej!
- Nie powiedziałbym, że jestem nagi - odezwałem się spokojnie uśmiechając się przy tym delikatnie.
W końcu miałem na sobie ręcznik, który zakrywał dolne partie ciała. Z mojego punktu widzenia w żadnym wypadku nie byłem nagi. Chociaż wystarczyło jedno jej słowo bym był.
Słysząc jej kolejne słowa spojrzałem na ubrania trzymane w dłoni. No tak, to miało sens, w jakiś dziwny, niewyjaśniony sposób. Skoro ona miała na sobie moje ubrania, ja trzymałem jej. Po chwili znów przeniosłem wzrok na kobietę. Na nowo zmierzyłem ja wzrokiem od stóp do głów, nie nachalnie lecz z zaciekawieniem i fascynacją.
- Na to wychodzi. - pokiwałem lekko głową – Muszę jednak przyznać, że do twarzy pani w tej koszuli...chociaż guziki są trochę nierówno zapięte. - zanim zdążyłem pomyśleć znów zrobiłem kilka kroków w jej kierunku.
Nie za bardzo wiedziałem z jakim zamiarem to zrobiłem. Czy chciałem poprawić te guziki czy może wręcz przeciwnie? Serce waliło mi jak szalone kiedy znalazłem się jeszcze bliżej niej, aż w końcu zatrzymałem się w odległości na wyciągnięcie ręki. Teraz wydawała mi się jeszcze piękniejsza. Jej oczy błyszczały, skrywały w sobie inteligencję oraz wspomnienia przeżytego już życia. Chciałem je poznać, dowiedzieć się o niej wszystkiego. Pragnąłem by wiedziała, że ma we mnie oparcie, może powierzyć mi swoje największe tajemnice, a ja zabiorę je ze sobą do grobu.
- Jest tutaj niezwykle ciepło…w ubraniach będzie zdecydowanie zbyt ciepło. - odparłem cicho nie odrywając nawet na moment spojrzenia od jej prawie czarnych tęczówek, które przyciągały mnie do siebie z każdą sekundą – Ale jeśli tylko sobie pani życzy, naturalnie oddam pani ubranie. - uśmiechnąłem się łagodnie, z podziwem analizując każdy szczegół jej twarzy.
Im bliżej się niej znajdowałem tym więcej szczegółów dostrzegałem. Przez moją głowę przemknęła myśl, że ubrania, które ma na sobie były zbędne. Byłem przekonany, że pod nimi kryje się piękne ciało, nie było potrzeby go ukrywać.
Mimowolnie uśmiechnąłem się sam do siebie widząc jej próbę zasłonięcia oczu. Jakoś nie specjalnie jej to wychodziło, skoro i tak zerkała w moim kierunku przez palce. Jednak widząc jej wyciągniętą dłoń w moim kierunku, przystanąłem w niewielkiej odległości od niej. Nadal jednak zbyt dużej w moim mniemaniu. Chciałem być bliżej!
- Nie powiedziałbym, że jestem nagi - odezwałem się spokojnie uśmiechając się przy tym delikatnie.
W końcu miałem na sobie ręcznik, który zakrywał dolne partie ciała. Z mojego punktu widzenia w żadnym wypadku nie byłem nagi. Chociaż wystarczyło jedno jej słowo bym był.
Słysząc jej kolejne słowa spojrzałem na ubrania trzymane w dłoni. No tak, to miało sens, w jakiś dziwny, niewyjaśniony sposób. Skoro ona miała na sobie moje ubrania, ja trzymałem jej. Po chwili znów przeniosłem wzrok na kobietę. Na nowo zmierzyłem ja wzrokiem od stóp do głów, nie nachalnie lecz z zaciekawieniem i fascynacją.
- Na to wychodzi. - pokiwałem lekko głową – Muszę jednak przyznać, że do twarzy pani w tej koszuli...chociaż guziki są trochę nierówno zapięte. - zanim zdążyłem pomyśleć znów zrobiłem kilka kroków w jej kierunku.
Nie za bardzo wiedziałem z jakim zamiarem to zrobiłem. Czy chciałem poprawić te guziki czy może wręcz przeciwnie? Serce waliło mi jak szalone kiedy znalazłem się jeszcze bliżej niej, aż w końcu zatrzymałem się w odległości na wyciągnięcie ręki. Teraz wydawała mi się jeszcze piękniejsza. Jej oczy błyszczały, skrywały w sobie inteligencję oraz wspomnienia przeżytego już życia. Chciałem je poznać, dowiedzieć się o niej wszystkiego. Pragnąłem by wiedziała, że ma we mnie oparcie, może powierzyć mi swoje największe tajemnice, a ja zabiorę je ze sobą do grobu.
- Jest tutaj niezwykle ciepło…w ubraniach będzie zdecydowanie zbyt ciepło. - odparłem cicho nie odrywając nawet na moment spojrzenia od jej prawie czarnych tęczówek, które przyciągały mnie do siebie z każdą sekundą – Ale jeśli tylko sobie pani życzy, naturalnie oddam pani ubranie. - uśmiechnąłem się łagodnie, z podziwem analizując każdy szczegół jej twarzy.
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +6
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Otworzyła usta by się kłócić, lecz ostatecznie zacisnęła wydęte wargi w kreskę. Nie mogła tego obalić. Zdecydowanie nie był nagi. Trudno było jednak powiedzieć, że ilość posiadanego na sobie materiału nie była skandaliczna. Nie czuła się jednak dostatecznie pewna siebie by zwrócić mężczyźnie na to uwagę, a on zdawał się to prawdopodobnie przeczuwać. Był spokojny, a usta wyginały mu się w szelmowski uśmiech. Trudno było powiedzieć, czy bardziej skandaliczne było to, że stał przed nią przepasany tylko ręcznikiem, czy też to, iż pomimo tego swobodnie flirtował. A może to jak przeciągnął po niej spojrzeniem? Starała się przybrać pozę niezruszonej tym gestem, lecz rumiana twarz zdradzała wszystko. Zawstydzał ją, lecz w przyjemnym tego słowa znaczeniu.
- Cóż... wychodzi na to, że koszula uchyla się od konwenansów tak samo, jak jej pierwotny właściciel - spostrzegła bystro i jak uważała - trafnie. Kto równy zalecałby się będąc w takim stanie i do tego z taką swobodą. I choć brzmiało to niepochlebnie, tak jednak oczy zdradzały, że była pod wrażeniem. Przystojnie było mu z tą bezczelnością. Mogła go za to kochać.
- Skoro Panu jest parno za nas dwoje, to ktoś musi nadrabiać ziąbem - złożyła dłoń na klatce piersiowej przysłaniając wymownie guziki. Nie zamierzała pozwolić mu ku nim sięgnąć. Drobne gesty zdradzały, że czuła, że jest już jego, lecz nie była trzpiotką. Przystoi jej zachować nieco dostojności, być trudną - bo do takich kobiet się wzdycha, a chciała by ją wielbił. To nic, że prawdopodobnie było jej jeszcze cieplej niż jemu.
Nie była już taka pewna. Miała wrażenie, że naturalne odzyskanie swojego ubrania nie byłoby w jego przypadku takie proste i jednoznaczne - Po namyślę, pozwolę sobie zachować Pańskie ubrania, skoro już mi tak w nich twarzowo. Panu nie mniej odpowiednio w tym ręczniku. Szczęśliwie wydaje się szyty na miarę - uśmiechnęła się lekko pozwalając sobie śmielej na żartobliwość.
- Riana Vane - zdradziła - chciałabym wiedzieć, kim Pan jest i czy skłonny byłby Pan pomóc mi znaleźć różdżkę, gdybym Pana o to poprosiła. Mogłabym wówczas odpowiednio Pana wystroić - mogłaby zrobić cuda z tym ręcznikiem chociaż po namyśle zawahała się ponownie. Obecny stan rzeczy dawał całkiem rozsądny wgląd w sytuację. Chrząknęła - Po zastanowieniu, myślę, że chętnie bym przyjęła Pana towarzystwo tez tak po prostu bym przypadkiem nie zgubiła się bardziej.
- Cóż... wychodzi na to, że koszula uchyla się od konwenansów tak samo, jak jej pierwotny właściciel - spostrzegła bystro i jak uważała - trafnie. Kto równy zalecałby się będąc w takim stanie i do tego z taką swobodą. I choć brzmiało to niepochlebnie, tak jednak oczy zdradzały, że była pod wrażeniem. Przystojnie było mu z tą bezczelnością. Mogła go za to kochać.
- Skoro Panu jest parno za nas dwoje, to ktoś musi nadrabiać ziąbem - złożyła dłoń na klatce piersiowej przysłaniając wymownie guziki. Nie zamierzała pozwolić mu ku nim sięgnąć. Drobne gesty zdradzały, że czuła, że jest już jego, lecz nie była trzpiotką. Przystoi jej zachować nieco dostojności, być trudną - bo do takich kobiet się wzdycha, a chciała by ją wielbił. To nic, że prawdopodobnie było jej jeszcze cieplej niż jemu.
Nie była już taka pewna. Miała wrażenie, że naturalne odzyskanie swojego ubrania nie byłoby w jego przypadku takie proste i jednoznaczne - Po namyślę, pozwolę sobie zachować Pańskie ubrania, skoro już mi tak w nich twarzowo. Panu nie mniej odpowiednio w tym ręczniku. Szczęśliwie wydaje się szyty na miarę - uśmiechnęła się lekko pozwalając sobie śmielej na żartobliwość.
- Riana Vane - zdradziła - chciałabym wiedzieć, kim Pan jest i czy skłonny byłby Pan pomóc mi znaleźć różdżkę, gdybym Pana o to poprosiła. Mogłabym wówczas odpowiednio Pana wystroić - mogłaby zrobić cuda z tym ręcznikiem chociaż po namyśle zawahała się ponownie. Obecny stan rzeczy dawał całkiem rozsądny wgląd w sytuację. Chrząknęła - Po zastanowieniu, myślę, że chętnie bym przyjęła Pana towarzystwo tez tak po prostu bym przypadkiem nie zgubiła się bardziej.
Zdecydowanie chciała coś powiedzieć, ale najwyraźniej zrezygnowała. Mina, którą po tym zrobiła była urocza i zabawna zarazem. Mimowolnie zaśmiałem się cicho pod nosem i pokręciłem głową z rozbawieniem. Czyżbym zbił ją z tropu? Chyba na to wychodziło. Nie wydawało się jednak żebym jednocześnie obraził ją swoimi słowami. Rumieniec, który pojawił się na jej policzkach zdecydowanie mówił coś innego. Nie mogłem tylko rozgryźć czy był to rumieniec zawstydzenia z powodu tego co powiedziałem, czy tego w jakim wydaniu przed nią stałem.
- No cóż, myślę, że trafiła tu pani w sedno. Konwenanse nie są czymś o czym w tym momencie myślę, to na pewno. - pokiwałem głową puszczając jej oczko.
Jej uwaga była trafna, zwłaszcza teraz. Na ogół raczej starałem się trzymać konwenansów, tak wypadało. Jednak w zaistniałej sytuacji byłem w stanie pogwałcić wszelkie konwenanse jeśli trzeba było. Jeśli to miało sprawić, że będę mógł być bliżej niej, że tym samym ona nie będzie chciała mnie zostawić, byłem gotowy na poświecenia.
- Jeśli jest pani zimno zawsze można rozpalić ognisko, ewentualnie znam kilka innych sposobów, które sprawiłyby, że zrobiło się pani ciepło. - odparłem kompletnie nie mając zamiary gryźć się w język.
Byłem przekonany, że mogła bez problemu w tym momencie wyczytać wszystko z mojej twarzy. Nawet na moment nie odrywałem od niej wzroku, podziwiając jej twarz i ciało. Moja wyobraźnia pracowała w tym momencie na najwyższych obrotach starając sobie wizualizować to co znajdowało się pod warstwą ubrań. To w jaki sposób się zasłoniła tylko wszystko podsycało. Każdy jej ruch był jednocześnie delikatny i zdecydowany. Jej spojrzenie jakby rzucało mi wyzwanie, które z przyjemnością podejmę. Słysząc jej kolejne słowa mimowolnie spojrzałem na swój „strój”.
- Prawda? Też mi się wydaje, że leży całkiem nieźle. - uniosłem rozbawiony brew ku górze – I nadal przystaje przy poprzednim, w tej koszuli wygląda pani idealnie. - pokiwałem lekko głową uśmiechając się łagodnie, po czym pozwoliłem sobie złapać jej dłoń, po czym musnąłem jej wierzch – Mitchell Macnair, ale będę zaszczycony jeśli będziesz mi mówić Mitch. - odparłem puszczając jej dłoń dość wolno, nie chcąc tak naprawdę jej puszczać już nigdy więcej – Jestem skłonny spełnić każdą twoją prośbę Riano. W zasadzie sam gdzieś podziałem swoją różdżkę, więc możemy poszukać ich obu. - pokiwałem lekko na moment odrywając od niej wzrok i rozglądając się w około – Wystroić? W co chciałabyś mnie wystroić? Myślałem, że w ręczniku mi do twarzy? - zaśmiałem się cicho.
Ja gdybym odzyskał swoją różdżkę z całą pewnością mógłbym z niej zrobić użytek. Poprawić guziki przy koszuli? A najlepiej to ją całkowicie jej pozbawić. Wyobraźnia znów zaczęła pracować, a mi się zrobiło od razu jeszcze cieplej niż jeszcze chwilę temu.
- A ja z przyjemnością będę tobie towarzyszem. - odpowiedziałem na jej słowa, po czym wyciągnąłem dłoń w jej kierunku – Jeśli tylko mi pozwolisz.
- No cóż, myślę, że trafiła tu pani w sedno. Konwenanse nie są czymś o czym w tym momencie myślę, to na pewno. - pokiwałem głową puszczając jej oczko.
Jej uwaga była trafna, zwłaszcza teraz. Na ogół raczej starałem się trzymać konwenansów, tak wypadało. Jednak w zaistniałej sytuacji byłem w stanie pogwałcić wszelkie konwenanse jeśli trzeba było. Jeśli to miało sprawić, że będę mógł być bliżej niej, że tym samym ona nie będzie chciała mnie zostawić, byłem gotowy na poświecenia.
- Jeśli jest pani zimno zawsze można rozpalić ognisko, ewentualnie znam kilka innych sposobów, które sprawiłyby, że zrobiło się pani ciepło. - odparłem kompletnie nie mając zamiary gryźć się w język.
Byłem przekonany, że mogła bez problemu w tym momencie wyczytać wszystko z mojej twarzy. Nawet na moment nie odrywałem od niej wzroku, podziwiając jej twarz i ciało. Moja wyobraźnia pracowała w tym momencie na najwyższych obrotach starając sobie wizualizować to co znajdowało się pod warstwą ubrań. To w jaki sposób się zasłoniła tylko wszystko podsycało. Każdy jej ruch był jednocześnie delikatny i zdecydowany. Jej spojrzenie jakby rzucało mi wyzwanie, które z przyjemnością podejmę. Słysząc jej kolejne słowa mimowolnie spojrzałem na swój „strój”.
- Prawda? Też mi się wydaje, że leży całkiem nieźle. - uniosłem rozbawiony brew ku górze – I nadal przystaje przy poprzednim, w tej koszuli wygląda pani idealnie. - pokiwałem lekko głową uśmiechając się łagodnie, po czym pozwoliłem sobie złapać jej dłoń, po czym musnąłem jej wierzch – Mitchell Macnair, ale będę zaszczycony jeśli będziesz mi mówić Mitch. - odparłem puszczając jej dłoń dość wolno, nie chcąc tak naprawdę jej puszczać już nigdy więcej – Jestem skłonny spełnić każdą twoją prośbę Riano. W zasadzie sam gdzieś podziałem swoją różdżkę, więc możemy poszukać ich obu. - pokiwałem lekko na moment odrywając od niej wzrok i rozglądając się w około – Wystroić? W co chciałabyś mnie wystroić? Myślałem, że w ręczniku mi do twarzy? - zaśmiałem się cicho.
Ja gdybym odzyskał swoją różdżkę z całą pewnością mógłbym z niej zrobić użytek. Poprawić guziki przy koszuli? A najlepiej to ją całkowicie jej pozbawić. Wyobraźnia znów zaczęła pracować, a mi się zrobiło od razu jeszcze cieplej niż jeszcze chwilę temu.
- A ja z przyjemnością będę tobie towarzyszem. - odpowiedziałem na jej słowa, po czym wyciągnąłem dłoń w jej kierunku – Jeśli tylko mi pozwolisz.
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +6
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Daleko było jej do damy, jednak zdecydowanie mogła uchodzić za dojrzałą kobietę. Do tego była naukowcem. W naturalny sposób pomimo parnych emocji wykazywała się pewną dozą powściągliwości pomimo kokieteryjności mężczyzny. Nie była jednak obojętna na jego wdzięki.
Złapała puszczone oczko nie wiedząc czy być dumną ze swojej spostrzegawczości, czy być pod podziwem otwartości tego człowieka. Po chwili jednak uświadomiła sobie, że żadna z opcji nie pasuje.
- ... - Co on miał w głowie. Zbrakło jej słów. Znów. Popatrzyła na stojącego przed nią czarodzieja jakby odkrywała właśnie nowy gatunek będąc wyjątkowo zafascynowaną tym, że służby moralne nie ukróciły do dnia dzisiejszego jego istnienia.- Nie wątpię. Nie ma jednak konieczności się fatygować - nie jest mi zimno - starała się brzmieć neutralnie, tak jakby odmawiała kolejnej filiżanki herbaty w towarzystwie, lecz twarz miała czerwoną. Była naukowcem więc, na litość Merina, nie mogła być niedomyślną. Z taką też twarzą (rumianą) wpatrywała się ponownie w męskie biodra zapominając, gdzie ich właściciel nosił oczy. Nieco bezwiednie kiwała głową w przytakującym geście. Tak, ręcznik faktycznie leży nieźle. Nie wypadało wprowadzać w tym stanie rzeczy zmian. Obecnie. W tym miejscu. Dziwne, że w pewien sposób musiała siebie o tym przekonywać. Chrząknęła do przysłaniającej usta piąstki
- Skoro jest idealnie, tak więc to zostawmy, Mitch. Mnie. W tej koszuli. - doprecyzowała by nie było wątpliwości. Pierwszy raz miała kogoś kto tak o nią zabiegał. Miała wrażenie, ze trochę sobie z tym nie radzi ale było to przyjemne.
- Do twarzy ci, Mitch, bez wątpienia. Sęk w tym, że kiedy uda nam się dojść do jakiegoś miasteczka obawiam się, że możesz zostać odprowadzony przez funkcjonariusza nie podzielającego mojej opinii wprost do aresztu - na jej czułku pojawiła się zmarszczką zatroskania. Namawiała więc go do przyodziania się - To trochę dla mnie za szybko by na tym etapie znajomości zastanawiać się jak przemycić w żywności magiczny pilnik lub wytrychy do celi - brzmiała trochę żartobliwie, lecz oczy jej prosiły go by się trochę opamiętał dla niej. Głupio byłoby pierwszą randkę spędzić w izbie odwiedzin - Jak tylko znajdę różdżkę wyczaruję ci coś przyzwoitego. Może jakiś rodzaj formalnej szaty? Mitch, twoja sylwetka... jest bardzo przyjemna. Warto by ją było podkreślić kamizelką. Tak sadzę. - może trochę fantazjowała ale nie mogła inaczej. Przecież tuż obok stał mężczyzna jej serca przepasany wyłącznie ręcznikiem. Czuła, że każde zerknięcie pali, a on sam być może specjalnie zmuszał do zerkania co by odpowiednio ją przypiec.
- Jak na człowieka pozbawionego manier potrafisz być zaskakująco pompatyczny - poczuła się rozbawiona i poniekąd urzeczona. Chwyciła wyciągniętą u niej rękę pewnie - Pozwolę. Zaraz po tym jak cię ubiorę.
Złapała puszczone oczko nie wiedząc czy być dumną ze swojej spostrzegawczości, czy być pod podziwem otwartości tego człowieka. Po chwili jednak uświadomiła sobie, że żadna z opcji nie pasuje.
- ... - Co on miał w głowie. Zbrakło jej słów. Znów. Popatrzyła na stojącego przed nią czarodzieja jakby odkrywała właśnie nowy gatunek będąc wyjątkowo zafascynowaną tym, że służby moralne nie ukróciły do dnia dzisiejszego jego istnienia.- Nie wątpię. Nie ma jednak konieczności się fatygować - nie jest mi zimno - starała się brzmieć neutralnie, tak jakby odmawiała kolejnej filiżanki herbaty w towarzystwie, lecz twarz miała czerwoną. Była naukowcem więc, na litość Merina, nie mogła być niedomyślną. Z taką też twarzą (rumianą) wpatrywała się ponownie w męskie biodra zapominając, gdzie ich właściciel nosił oczy. Nieco bezwiednie kiwała głową w przytakującym geście. Tak, ręcznik faktycznie leży nieźle. Nie wypadało wprowadzać w tym stanie rzeczy zmian. Obecnie. W tym miejscu. Dziwne, że w pewien sposób musiała siebie o tym przekonywać. Chrząknęła do przysłaniającej usta piąstki
- Skoro jest idealnie, tak więc to zostawmy, Mitch. Mnie. W tej koszuli. - doprecyzowała by nie było wątpliwości. Pierwszy raz miała kogoś kto tak o nią zabiegał. Miała wrażenie, ze trochę sobie z tym nie radzi ale było to przyjemne.
- Do twarzy ci, Mitch, bez wątpienia. Sęk w tym, że kiedy uda nam się dojść do jakiegoś miasteczka obawiam się, że możesz zostać odprowadzony przez funkcjonariusza nie podzielającego mojej opinii wprost do aresztu - na jej czułku pojawiła się zmarszczką zatroskania. Namawiała więc go do przyodziania się - To trochę dla mnie za szybko by na tym etapie znajomości zastanawiać się jak przemycić w żywności magiczny pilnik lub wytrychy do celi - brzmiała trochę żartobliwie, lecz oczy jej prosiły go by się trochę opamiętał dla niej. Głupio byłoby pierwszą randkę spędzić w izbie odwiedzin - Jak tylko znajdę różdżkę wyczaruję ci coś przyzwoitego. Może jakiś rodzaj formalnej szaty? Mitch, twoja sylwetka... jest bardzo przyjemna. Warto by ją było podkreślić kamizelką. Tak sadzę. - może trochę fantazjowała ale nie mogła inaczej. Przecież tuż obok stał mężczyzna jej serca przepasany wyłącznie ręcznikiem. Czuła, że każde zerknięcie pali, a on sam być może specjalnie zmuszał do zerkania co by odpowiednio ją przypiec.
- Jak na człowieka pozbawionego manier potrafisz być zaskakująco pompatyczny - poczuła się rozbawiona i poniekąd urzeczona. Chwyciła wyciągniętą u niej rękę pewnie - Pozwolę. Zaraz po tym jak cię ubiorę.
To wszystko było niczym spełnienie marzeń. Marzeń, o których nie miałem pojęcia, że posiadam. Nawet w najśmielszych snach nie wpadłbym na to, że mogę znaleźć się w takiej sytuacji. Miałem wrażenie, że atmosfera z minuty na minutę była coraz gorętsza. Nie byłem w stanie myśleć o niczym i nikim inny, jak o niej, w tym miejscu. Nie chciałem jej zranić a tym bardziej zrazić do siebie, co chyba robiłem tak bardzo na nią naciskając.
- Masz rację, zostawmy to tak jak jest. Jeśli jest ci dobrze tak jak jest, to o niczym więcej nie mógłbym prosić. - odparłem spokojnie uśmiechając się do niej łagodnie, jednocześnie w końcu podając jej ubrania należące do niej.
Sam z nimi nic bym nie zrobił. Ubrać na pewno bym nie ubrał, a nosić je tak w ręku nie ma sensu, zresztą, już wcześniej chciała je odzyskać.
- Wyjdzie jedynie na to, że ewentualny funkcjonariusz nie ma tak dobrego gustu jak ty. - pokiwałem głową z lekkim rozbawieniem, a po chwili zaśmiałem się cicho – W takim razie nie pozostaje nam wtedy inna opcja jak to, że musiałabyś mnie odbić. - westchnąłem niby to teatralnie – Chociaż z drugiej strony, myślę, że nie dałbym się tak łatwo odprowadzić do aresztu. - dodałem z zadowoloną miną.
Jeśli ktokolwiek myślał, że byłby mnie w stanie odciągnąć od miłości mojego życia to się grubo mylił. Poruszyłbym góry, pokonałbym wszystkie armie świata, aby tylko móc być z nią. Moje życie bez niej nie miało sensu, nawet nie chciałem myśleć o tym co mogłoby się ze mną stać jeśli zabrakłoby Riany.
- Formalna szata? - uniosłem brew ku górze – Myślisz, że dobrze bym się w tym prezentował? Nie pamiętam już kiedy ostatnio miałem na sobie formalną szatę...a już w ogóle z kamizelką. Może masz racje, może kamizelka faktycznie zrobiłaby robotę. - pokiwałem głową jednocześnie zastanawiając się jak ona wyglądałaby w gorsecie.
W samym gorsecie, nie potrzebna byłaby suknie poniżej...na samą myśl zrobiło mi się gorąco.
- Pompatyczny? - udałem obruszonego kiedy złapała moją dłoń, po czym zanim zdążyłem się powstrzymać przyciągnąłem ją do siebie całkowicie niwelując wcześniej dzielącą nas odległość – Szanowna pani raczy wybaczyć moją pompatyczność, jednakowoż w obecności tak zacnej niewiasty, która swym spojrzeniem złapała mą duszę i zamknęła ją w klatce, nie mogę zachowywać się inaczej. Jakiekolwiek inne zachowanie byłoby co najmniej nie wskazane jeśli chce się przebywać w tak pięknym i magnetyzującym towarzystwie. - powiedziałem z uśmiechem puszczając jej oczko.
Może ton mej wypowiedzi był przesadzony i mogła śmiało usłyszeć mój żartobliwy ton, lecz spojrzenie, utkwione w jej brązowych tęczówkach, mówiło, że każde słowo jest wypowiedziane szczerze.
- Masz rację, zostawmy to tak jak jest. Jeśli jest ci dobrze tak jak jest, to o niczym więcej nie mógłbym prosić. - odparłem spokojnie uśmiechając się do niej łagodnie, jednocześnie w końcu podając jej ubrania należące do niej.
Sam z nimi nic bym nie zrobił. Ubrać na pewno bym nie ubrał, a nosić je tak w ręku nie ma sensu, zresztą, już wcześniej chciała je odzyskać.
- Wyjdzie jedynie na to, że ewentualny funkcjonariusz nie ma tak dobrego gustu jak ty. - pokiwałem głową z lekkim rozbawieniem, a po chwili zaśmiałem się cicho – W takim razie nie pozostaje nam wtedy inna opcja jak to, że musiałabyś mnie odbić. - westchnąłem niby to teatralnie – Chociaż z drugiej strony, myślę, że nie dałbym się tak łatwo odprowadzić do aresztu. - dodałem z zadowoloną miną.
Jeśli ktokolwiek myślał, że byłby mnie w stanie odciągnąć od miłości mojego życia to się grubo mylił. Poruszyłbym góry, pokonałbym wszystkie armie świata, aby tylko móc być z nią. Moje życie bez niej nie miało sensu, nawet nie chciałem myśleć o tym co mogłoby się ze mną stać jeśli zabrakłoby Riany.
- Formalna szata? - uniosłem brew ku górze – Myślisz, że dobrze bym się w tym prezentował? Nie pamiętam już kiedy ostatnio miałem na sobie formalną szatę...a już w ogóle z kamizelką. Może masz racje, może kamizelka faktycznie zrobiłaby robotę. - pokiwałem głową jednocześnie zastanawiając się jak ona wyglądałaby w gorsecie.
W samym gorsecie, nie potrzebna byłaby suknie poniżej...na samą myśl zrobiło mi się gorąco.
- Pompatyczny? - udałem obruszonego kiedy złapała moją dłoń, po czym zanim zdążyłem się powstrzymać przyciągnąłem ją do siebie całkowicie niwelując wcześniej dzielącą nas odległość – Szanowna pani raczy wybaczyć moją pompatyczność, jednakowoż w obecności tak zacnej niewiasty, która swym spojrzeniem złapała mą duszę i zamknęła ją w klatce, nie mogę zachowywać się inaczej. Jakiekolwiek inne zachowanie byłoby co najmniej nie wskazane jeśli chce się przebywać w tak pięknym i magnetyzującym towarzystwie. - powiedziałem z uśmiechem puszczając jej oczko.
Może ton mej wypowiedzi był przesadzony i mogła śmiało usłyszeć mój żartobliwy ton, lecz spojrzenie, utkwione w jej brązowych tęczówkach, mówiło, że każde słowo jest wypowiedziane szczerze.
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +6
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Czuła na sobie głode spojrzenie. Była pożądaną. Nie było co do tego wątpliwości. Fakt ten wyjątkowo jej schlebiał i ujmował bo przecież odczuwała to samo. Nie była jednak wysoką trawą targaną przez wiatr, czy romantyczną duszą gotową skończyć do wulkanu w porywie serca. Była powściągliwa. Wszystko miało przyczynę i skutek, na wszystko było miejsce i czas. Nie czuła ponaglenia wiedząc, że serce mężczyzny obok bije w jej rytmie. Mieli przed sobą tygodnie, miesiące, lata. Nie miała co do tego wątpliwości.
Odebrała swoje ubrania zawijając je na razie wokół przedramion dla wygody w noszeniu. Nie była skora do tego by się przebrać. Czułaby się koszmarnie zawstydzona koniecznością rozebrania wiedząc, że jest obok. Musi do tego towarzystwa przywyknąć - Oddam ci twoje przy stosownej okazji - mruknęła myśląc o tym jak niekonkretnie to brzmiało. Wolałaby mieć potwierdzenie już teraz, że kolejne spotkanie nastąpi - Zaradzisz więc coś na to - spojrzała wyczekująco, nieco odważnie sugerując, że chce poczuć się zaproszoną.
Dobrze się chyba bawił snując wspólną, kryminalną przyszłość. Nie psuła mu tego samej wykrzywiając usta w uśmiechu. Dobrze było przenieść swoją uwagę by dać policzkom odpocząć - Jeżeli miałabym cię odbić to już korzystniej byłoby gdybyśmy się od razu wspólnie poddali. Oszczędziłabym sobie wstydu - nie miała krzty bojowej zawziętości. Nie była pewna czy zdołałaby z siebie cokolwiek wykrzesać w razie konieczności. Prawdopodobnie spektakularnie ośmieszyłaby siebie i Micha - Nie byłoby to takie złe. Znam wiele numerologicznych ciekawostek. Mogłabym cię zabawiać w celi - była z siebie prawie dumna.
Kiwnęła potakująco głowa. Była pewna, że zrobiłby robotę. Miała pewne wyobrażenia już na ten temat, które gdzieś pokątnie w jej głowie dryfowały. Momentalnie wypadły, gdy została przyciągnięta. Było to nagłe na tyle, że odruchowo w obawie przed utratą oparcia wolna ręką chwyciła go za ramię. Jej źrenice wydawały się powiększyć pod naporem oszałamiającej słodyczy kierowanej ku niej sprawiając, że zbrakło jej słów. W zawstydzeniu wydusiła z siebie głupiutkie "Och" mając w głowie nieco nieodpowiednią myśl - Mitch... - zaczęła nie odsuwając się. Serduszko trzepotało w piersi - myślę, że to jest moment w którym powinieneś skraść mi całusa - zauważyła z niepoważnie poważną powagą.
Odebrała swoje ubrania zawijając je na razie wokół przedramion dla wygody w noszeniu. Nie była skora do tego by się przebrać. Czułaby się koszmarnie zawstydzona koniecznością rozebrania wiedząc, że jest obok. Musi do tego towarzystwa przywyknąć - Oddam ci twoje przy stosownej okazji - mruknęła myśląc o tym jak niekonkretnie to brzmiało. Wolałaby mieć potwierdzenie już teraz, że kolejne spotkanie nastąpi - Zaradzisz więc coś na to - spojrzała wyczekująco, nieco odważnie sugerując, że chce poczuć się zaproszoną.
Dobrze się chyba bawił snując wspólną, kryminalną przyszłość. Nie psuła mu tego samej wykrzywiając usta w uśmiechu. Dobrze było przenieść swoją uwagę by dać policzkom odpocząć - Jeżeli miałabym cię odbić to już korzystniej byłoby gdybyśmy się od razu wspólnie poddali. Oszczędziłabym sobie wstydu - nie miała krzty bojowej zawziętości. Nie była pewna czy zdołałaby z siebie cokolwiek wykrzesać w razie konieczności. Prawdopodobnie spektakularnie ośmieszyłaby siebie i Micha - Nie byłoby to takie złe. Znam wiele numerologicznych ciekawostek. Mogłabym cię zabawiać w celi - była z siebie prawie dumna.
Kiwnęła potakująco głowa. Była pewna, że zrobiłby robotę. Miała pewne wyobrażenia już na ten temat, które gdzieś pokątnie w jej głowie dryfowały. Momentalnie wypadły, gdy została przyciągnięta. Było to nagłe na tyle, że odruchowo w obawie przed utratą oparcia wolna ręką chwyciła go za ramię. Jej źrenice wydawały się powiększyć pod naporem oszałamiającej słodyczy kierowanej ku niej sprawiając, że zbrakło jej słów. W zawstydzeniu wydusiła z siebie głupiutkie "Och" mając w głowie nieco nieodpowiednią myśl - Mitch... - zaczęła nie odsuwając się. Serduszko trzepotało w piersi - myślę, że to jest moment w którym powinieneś skraść mi całusa - zauważyła z niepoważnie poważną powagą.
Z reguły byłem racjonalnie myślącym mężczyzną, a w każdym razie lubiłem tak o sobie myśleć. W tym jednak momencie moja racjonalność odfrunęła hen daleko i całkiem możliwe, że nigdy nie miała do mnie wrócić. Po szybkiej kalkulacji może nie byłoby to takie złe, jedynie pod warunkiem, że miałbym ją przy sobie. Jeśli ona byłaby przy niej po co mi racjonalność? Przecież razem możemy wszystko, razem mamy przed sobą całe życie.
Gdzieś tam w środku miałem cichą nadzieję, że będzie chciała się teraz przebrać. Naturalnie, jeśli kazałaby mi się odwrócić, zrobiłbym to, chociaż z pewnością z ociąganiem. Domyślałem się, że byłoby to zawstydzenie z jej strony, ale w moim mniemaniu nie miała się w ogóle czego wstydzić. Była piękną kobitą o niesamowitym ciele i nawet jeśli teraz było ukryte pod warstwami ubrań, wiedziałem to doskonale.
- Zdecydowanie, to jedna z moim ulubionych koszul. - pokiwałem głową z uśmiechem – Więc kiedy spotkamy się następnym razem, a nie wyobrażam sobie innej opcji, oddasz mi moje ubrania. A w tym momencie zostanę jeszcze w takim wydaniu. - odparłem spokojnie puszczając jej oczko.
Sama powiedziała, że mimo wszystko w ręczniku mi do twarzy. Pogoda też nam na szczęście sprzyjała więc nie było mi w żadnym wypadku zimno, chociaż myślę, że nawet jeśli temperatura na zewnątrz nie byłaby specjalnie sprzyjająca nawet nie zwróciłbym na to uwagi.
- No to wtedy już na pewno spędzilibyśmy pierwszą randkę w celi...no cóż, na swój sposób jest to na pewno romantyczne. - zaśmiałem się cicho.
Romantyk był ze mnie niestety jak z koziej dupy trąba, ale wiedziałem, że dla tej kobiety byłem w stanie to zmienić. Chciałem by czuła się ze mną dobrze, by czuła się przy mnie bezpieczna, a przede wszystkim chciałem by miała wszystko to co sobie tylko wymarzy, a ja byłem gotów jej to zapewnić...niezależnie od ceny.
- Tak? No to dobrze wiedzieć, bo widzisz, numerologia też jest czymś czym i ja się interesuje. - uśmiechnąłem się łagodnie na jej słowa – Wychodzi więc na to, że oboje moglibyśmy się zabawiać ciekawostkami…i ciekawe czym jeszcze. - uśmiechnąłem się pod nosem kiedy moja wyobraźnia podsunęła mi wiele ciekawych i sprośnych obrazów.
Mając ją tak blisko, serce zaczęło walić mi jak szalone i wcale bym się nie zdziwił gdyby to czuła. Słysząc jej ciche „Och”, sam mimowolnie cicho westchnąłem. Patrzyłem w jej oczy, a na jej słowa uśmiechnąłem się łagodnie.
- I tak właśnie zrobię. - mruknąłem cicho jednocześnie się do niej nachylając.
Jedną dłoń ułożyłem na jej plecach, jakby jeszcze bardziej ją do siebie przysuwając. Wręcz widziałem swoje odbicie w jej praktycznie czarnych oczach, po czym złożyłem na jej miękkich ustach delikatny pocałunek. Początkowo miał być to jedynie całus, jednak po chwili nadałem mu więcej namiętności. Trwało to jednak tylko chwilę, mimo że z przyjemnością bym to przedłużył, wiedziałem, że dla niej to za wcześnie.
- A teraz poszukamy twojej różdżki. - szepnąłem cicho w jej wargi, po czym odsunąłem się do niej lekko.
Nadal trzymając ją za dłoń jeszcze raz spojrzałem jej w oczy z lekkim uśmiechem, po czym ruszyłem powoli w poszukiwaniu naszych różdżek.
ztx2
Gdzieś tam w środku miałem cichą nadzieję, że będzie chciała się teraz przebrać. Naturalnie, jeśli kazałaby mi się odwrócić, zrobiłbym to, chociaż z pewnością z ociąganiem. Domyślałem się, że byłoby to zawstydzenie z jej strony, ale w moim mniemaniu nie miała się w ogóle czego wstydzić. Była piękną kobitą o niesamowitym ciele i nawet jeśli teraz było ukryte pod warstwami ubrań, wiedziałem to doskonale.
- Zdecydowanie, to jedna z moim ulubionych koszul. - pokiwałem głową z uśmiechem – Więc kiedy spotkamy się następnym razem, a nie wyobrażam sobie innej opcji, oddasz mi moje ubrania. A w tym momencie zostanę jeszcze w takim wydaniu. - odparłem spokojnie puszczając jej oczko.
Sama powiedziała, że mimo wszystko w ręczniku mi do twarzy. Pogoda też nam na szczęście sprzyjała więc nie było mi w żadnym wypadku zimno, chociaż myślę, że nawet jeśli temperatura na zewnątrz nie byłaby specjalnie sprzyjająca nawet nie zwróciłbym na to uwagi.
- No to wtedy już na pewno spędzilibyśmy pierwszą randkę w celi...no cóż, na swój sposób jest to na pewno romantyczne. - zaśmiałem się cicho.
Romantyk był ze mnie niestety jak z koziej dupy trąba, ale wiedziałem, że dla tej kobiety byłem w stanie to zmienić. Chciałem by czuła się ze mną dobrze, by czuła się przy mnie bezpieczna, a przede wszystkim chciałem by miała wszystko to co sobie tylko wymarzy, a ja byłem gotów jej to zapewnić...niezależnie od ceny.
- Tak? No to dobrze wiedzieć, bo widzisz, numerologia też jest czymś czym i ja się interesuje. - uśmiechnąłem się łagodnie na jej słowa – Wychodzi więc na to, że oboje moglibyśmy się zabawiać ciekawostkami…i ciekawe czym jeszcze. - uśmiechnąłem się pod nosem kiedy moja wyobraźnia podsunęła mi wiele ciekawych i sprośnych obrazów.
Mając ją tak blisko, serce zaczęło walić mi jak szalone i wcale bym się nie zdziwił gdyby to czuła. Słysząc jej ciche „Och”, sam mimowolnie cicho westchnąłem. Patrzyłem w jej oczy, a na jej słowa uśmiechnąłem się łagodnie.
- I tak właśnie zrobię. - mruknąłem cicho jednocześnie się do niej nachylając.
Jedną dłoń ułożyłem na jej plecach, jakby jeszcze bardziej ją do siebie przysuwając. Wręcz widziałem swoje odbicie w jej praktycznie czarnych oczach, po czym złożyłem na jej miękkich ustach delikatny pocałunek. Początkowo miał być to jedynie całus, jednak po chwili nadałem mu więcej namiętności. Trwało to jednak tylko chwilę, mimo że z przyjemnością bym to przedłużył, wiedziałem, że dla niej to za wcześnie.
- A teraz poszukamy twojej różdżki. - szepnąłem cicho w jej wargi, po czym odsunąłem się do niej lekko.
Nadal trzymając ją za dłoń jeszcze raz spojrzałem jej w oczy z lekkim uśmiechem, po czym ruszyłem powoli w poszukiwaniu naszych różdżek.
ztx2
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +6
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Dom nad jeziorem
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Cumberland