Wydarzenia


Ekipa forum
Stary klub gargulkowy
AutorWiadomość
Stary klub gargulkowy [odnośnik]16.07.19 21:02
First topic message reminder :

Stary klub gargulkowy

Niewielki domek na obrzeżach lasu niegdyś był zamieszkany przez czarodziejską rodzinę, ale od lat stoi pusty i powoli niszczeje. Podobno można tam spotkać duchy pary starszych czarodziejów, dawnych mieszkańców, którzy powrócili do niego po śmierci. Za życia byli wielkimi fanami grania w gargulki, zaangażowanymi członkami Klubu Gargulkowego i często organizowali w okolicy małe wydarzenia dla entuzjastów tej gry połączone z piknikami na pobliskiej łące, które przestały się regularnie odbywać jakieś trzydzieści lat temu, gdy zmarli. Jeśli jakiś śmiałek i amator wrażeń decyduje się tam pozostać na noc, może z łatwością usłyszeć różne stukoty i odgłosy kroków, a także dźwięk przyciszonych rozmów. Zjawy nie są jednak złośliwe i zwykle nie przeganiają gości, chyba że ci są uciążliwi i próbują niszczyć ich dawny dom. Ze szczególnym entuzjazmem witają fanów gry w gargulki i nie szczędzą im dobrych rad; w pomieszczeniu na dole nadal można znaleźć nieco już stare, ale wciąż zdatne do użytku akcesoria do gry. Duchy nie pozwalają jednak ich zabrać poza obręb budynku w obawie przed tym, że ktoś mógłby ukraść ich pamiątki, lecz nie mają nic przeciwko użytkowaniu ich na miejscu.
Ze strachu przed szmerami, stukotami i innymi zwiastunami obecności duchów mugole boją się zapuszczać do domu, a także w jego okolice i trzymają się od tego miejsca na dystans. Odkąd zaczęły się represje wobec mugolaków i zwolenników Longbottoma, kilku z nich zaczęło się tu ukrywać; z czasem pojawiało się tu coraz więcej czarodziejów, którzy z jakiegoś powodu nie chcieli pozostawać na widoku. Niewątpliwą atrakcją tego miejsca jest możliwość porozmawiania z duchami; właściciele są przychylni ukrywającym się tu osobom wykluczonym, chętnie wdają się w rozmowy i pozwalają korzystać ze swoich kompletów gargulków. Domek jest podniszczony, ale jeśli komuś niestraszny dziurawy materac, przeciekający dach i odgłosy rozmawiających na dole duchów, może przeczekać tu kilka dni.

Możliwość gry w gargulki
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stary klub gargulkowy - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stary klub gargulkowy [odnośnik]26.09.21 20:16
Cokolwiek spowodowało, że w środku płonących żyć, smrodu osiadającego na płaszczach i wplatającego się w lśniące kosmyki włosów odnaleźli się — zawieszeni między przestrzenią i czasem — Castor był temu wdzięczny. Zawsze wypierał się radości, którą odczuwał, może trochę na przekór sobie i logice, gdy tylko mógł zawiesić wzrok na Silasie. Przesunąć nim po jego twarzy, zastygniętej w maskowanym lekkością postanowień skupieniu, zsunąć się po dwurzędowym nakryciu wierzchnim, po fałdach w rękawach wprost na odkryte przed wzrokiem dłonie. Dłonie malarza, dłonie artysty, twórcy. Gdzieś na podstawowym poziomie rozumiał chęć tworzenia. Wyrzucenia z siebie okruchów własnej duszy, przekazania je komuś, czasami nie było ważne nawet komu. I choć sam był rzemieślnikiem, jego chude, jasne palce poczynały nosić ślady wskazujące na pracę właśnie w ten sposób, nigdy nie znalazł w sobie wystarczająco odwagi, by mówić o sobie w kategorii człowieka sztuki.
Był rzemieślnikiem. Odwórcą receptur, nie był wystarczająco odważny, by przekroczyć barierę utartych schematów i stworzyć coś zupełnie nowego.
Czuł na sobie jego spojrzenie. I chyba przez nie uśmiechnął się jeszcze szerzej, jakby podświadomie wypełniając niewypowiedzianą prośbę. Może nie zdradzał się z myślami, które kwitły mu w głowie, podobne wczesnowiosennym kwiatom. Nie przeszkadzał mu właściwie nawet ten zapach stęchlizny, który dzięki likantropii czuł zdecydowanie mocniej, niż Silas mógłby sobie kiedykolwiek to wyobrazić. Jednakże to właśnie niedaleka obecność Macaulaya obniżyła jego powonieniowe rozdrażenienie. Był spokojniejszy mogąc zidentyfikowac jego zapach. I gdzieś w środku pojawiła mu się zaskakująca pewność. Że po dzisiejszym dniu nie zapomni go już nigdy.
— W lękach też. Ale obiecałeś mi, że będzie normalnie — jedna z rąk oderwała się od kostek, a tułów wychylił się do przodu. Tym sposobem sięgnął Castor ponad gargulkową matę wprost do kolana Silasa, na którym tymczasowo się oparł. — Dotrzymaj słowa. I wygraj, widzisz, że nie idzie mi najlepiej — jeżeli tylko ciemnowłosy poczuł potrzebę ponownego skrzyżowania wzrokiem, miał do tego idealną okazję. Wargi Castora rozchyliły się w uśmiechu, w którym próżno było szukać oznak zrezygnowania. Przyjmował ułożenie świata z pokorą. Nie jego losem było wygrywać w gargulki, przeznaczony był do innych celów. Choć z wygrywaniem szło mu całkiem podle niezależnie od dyscypliny. — Proszę.
Ciężar prośby, wypowiedzianej konspiracyjnym szeptem uwolnił kolano młodszego z mężczyzn od ciężaru dłoni blondyna. Powrócił do wyprostowanych pleców, wcześniej przeczesując miodowe kosmyki tą samą dłonią, która wcześniej spotkała się z frakturą silasowych spodni.
Sięgnął po kolejną gargulkę, posyłając ją na matę.
— Gdybym ich nie chciał, nie pytałbym o nie — odparł zupełnie szczerze, przymykając powieki. Jasne rzęsy połaskotały skórę policzków, a on sam westchnął cicho, na granicy wyimaginowanego umęczenia. Co ja się z tobą mam. Uniósł jednak powieki w odpowiednim momencie, by ujrzeć zachwycająco szeroko otwarte oczy swego przyjaciela. Dokładnie tak, jak powinno być.
Lecz nie mógł cieszyć się zwycięstwem zbyt długo. Niedługo później przybrał podobną minę, a delikatnie rozchylone wargi ułożyły się w pytanie, które nigdy nie wybrzmiało. Podjął więc kolejną próbę.
— Masz zaburzone poczucie estetyki, wiesz? — nie był piękny. Nie on. Nie Castor Sprout ze swoimi przydługimi kosmykami, które oczekiwały fryzjera mocniej niż płaczące dziecko ciepłych objęć matki. Nie Castor Sprout z czerwienią blizn przechodzących przez cały tors, ze śladami po rozharatanym boku. Nie Castor Sprout i jego wystające z każdego fragmentu ciała kości, które tuszował pod kilkoma warstwami ubrań, bo zawsze było mu przeraźliwie zimno. — Ale dobrze. Zwycięzca ustala nagrodę.


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Stary klub gargulkowy [odnośnik]26.09.21 20:16
The member 'Castor Sprout' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 82
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stary klub gargulkowy - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stary klub gargulkowy [odnośnik]26.09.21 21:48
Nie potrafił pojąć wszystkich tych rzeczy, które czuł, gdy patrzył na Castora, wydawały mu się bowiem bezsensowne. Miał już przyjaciół, miał ludzi, którzy ściągali na niego kłopoty i prowadzali po pubach, miał też ludzi, których - jak twierdził - kochał - dziewczyny, którym obiecywał złote obrączki i chłopców, którym obiecywał ucieczki na koniec świata. To nie to samo. Castorowi nigdy niczego nie przysięgał, nigdy w nic go nie wciągał, nigdy też nie nadał tej relacji nazwy. Przyjacielu - powiedział kilkja razy z przekąsem w głosie, ale słowo było zbyt lekkie, zbyt nijakie.
Castor - mówił czasem słabo, gdy znowu się żegnali.
Bo nadal czuł, nawet kiedy się nie widzieli. Czasem intensywnie, wtedy paliło przez skórę aż do szpiku, do końca, czasem lekko i cicho - łaskotało, drapało w nos, przechodziło i odchodziło, ale zawsze przynosiło coś w rodzaju ciepła zbierającego się w opuszkach palców. Nie rozumiał, ale wszystkie te lata brnął dalej. I patrzył. Lubił patrzeć, szczególnie wtedy, kiedy Castor nie wiedział. Łatwo było to wytłumaczyć - był artystą, a ludzie byli ciekawi, część z nich nawet piękna. Był artystą, a młody Sprout od zawsze przypominał mu fragment obrazu, który pragnął namalować, ale nie umiał. Chyba mu to kiedyś powiedział - był pijany, rozczulony i znowu patrzył. Cas miał wtedy policzki różowe od wiatru.
Obiecałeś mi że będzie normalnie. Uśmiechnął się słabo, jednym kącikiem ust jedynie, a wzrok, który wbił w towarzysza był pełen skruchy. Dla niego to była normalność - strach był normalny, smutek, bezsenność. Nie tego jednak chciał Castor, nie na to zasługiwał, a Silas obiecał. Obietnica była święta i choć nigdy wcześniej nie było dla niego świętości, teraz chciał danego słowa dotrzymać.
Chciał mu to powiedzieć, otwierał już usta, ale wtedy dłoń wylądowała na jego kolanie i słowa gdzieś się zgubiły. Kolejny raz patrzył mu w oczy, długie, szczupłe palce parzyły go przez materiał spodni, a Silas trwał tak, niepodobny sobie, z rozchylonymi wargami i czekał. Sam nie wiedział na co.
- Skoro prosisz - bąknął jedynie, śledząc ciało Castora, kiedy ten znów się prostował. Nie cisnęło się na usta, chciał złapać jego nadgarstek, przytrzymać jeszcze chwilę. Moment chociaż. Ale palce już przeczesywały włosy, więc wzrok Silasa wrócił do planszy, gdzie przyjaciel przegrywał kolejnym rzutem. - Zrobię to co robię najlepiej i cię pokonam. - Pewien był, iż tym razem, na te kilka sekund, to on przegrał.
Ciężko było mu uwierzy w to, ze ktoś pragnął jego obrazów, a jednak ludzie zmawiali je, kupowali, przyglądali się im wielkimi oczami, otwartymi szeroko pod naporem malowanych koszmarów. A przecież jego płótna odbierały sen i przyśpieszały bicie serca, wpatrzone w nie twarze bladły jak w chorobie. Jego obrazy odbierały fragmenty życia nie tylko jemu.
- Skoro czegoś chcesz, powinieneś tego żądać - szepnął, bardziej do siebie niż do niego, błyskając w podłogę szelmowskim uśmiechem. I być może machnąłby ręką, być może poprosiłby, zęby zapomnieli i zmienili temat, ale zdanie padło, a słowa wyrzucane przez Castora wylądowały gdzieś miedzy nimi, wypełniając każdą szczelinę między ciałami, każde pęknięcie w starym drewnie. Silas obrócił ku niemu głowę, brwi miał uniesione, bo ze wszystkich rzeczy, których nie rozumiał (było ich zdecydowanie za dużo) tego nie rozumiał najbardziej - tego, że Cas wątpił.
- Przestań - żachnął się cicho, przeciągając głoski i nadal przyglądając mu się uparcie, wbijając wzrok w znajome oczy. Złapał w palce kulkę, teraz nagle jeszcze bardziej mając nadzieję na wygraną. - Jeżeli cię pokonam, namaluję cię całego, dokładnie takiego jak ja cię widzę - wyszeptał, a rysy twarzy ozdobił beztroski uśmiech. Tym razem to on nachylił się w stronę rozmówcy, zbliżając do siebie ich twarze i palec wskazujący wbijając w jego klatkę piersiową. - A ty będziesz musiał ten obraz zabrać do siebie i patrzeć na niego cały czas.
Aż w końcu zrozumiesz.




the voice that urged Orpheus
When her body was found, I'd be the choiceless hope in grief that drove him underground

Silas Macaulay
Silas Macaulay
Zawód : Malarz koszmarów
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i who am
haunted and haunting
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10513-silas-macaulay https://www.morsmordre.net/t10556-desdemona#319901 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f405-old-compton-street-13-6 https://www.morsmordre.net/t10690-s-macaulay?highlight=S++Macaulay
Re: Stary klub gargulkowy [odnośnik]26.09.21 21:48
The member 'Silas Macaulay' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 72
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stary klub gargulkowy - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stary klub gargulkowy [odnośnik]27.09.21 19:05
Pamiętał czasy, gdy bardzo trudno było mu w ogóle spojrzeć na Silasa. Zawsze mącił wzrokiem gdzieś wokół, blisko i daleko jednocześnie, choć musiało minąć naprawdę sporo czasu, dużo przyziemnych, błahych chwil bliskości, do bólu niemalże przyziemnych. Sprout zawsze przypominał wystraszone zwierzę, ptaka zdolnego wzbić się w powietrze w odpowiedzi na gwałtowniejszy, nieprzemyślany ruch. Sporo trzeba było cierpliwości, jeszcze więcej uporu i jakiegoś zgryźliwej potrzeby zrobienia blondynowi na przekór, aby wreszcie dostać się do jego wnętrza. Poznać zarys i linię rozluźnionych, nienapiętych wreszcie ramion, dojrzeć, że kąciki ust nie muszą wreszcie drżeć w uśmiechu, że potrafi się nie garbić, tylko chodzić pewnie, obcasami oksfordów stukając o posadzkę tak, by echo kroków niosło się długimi korytarzami, zwiastując jego nadejście.
Można było dojrzeć, jak poprawiał okulary szybkim, zdecydowanym ruchem, dokładnie takim, jak robił to teraz. Szkła w okrągłej oprawce zsunęły się bowiem na czubek jego nosa, gdy nachylał się po kolejną — przedostatnią już — gargulkę.
I z tej pozycji — lekko schylonej, z prawą ręką wyciągniętą w bok, przez co całe ciało przechyliło się niebezpiecznie w tym samym kierunku, podobne budowlom znanym w mugolskim świecie — posłał kolejne spojrzenie przyjacielowi. Znad okularowych szkieł, gdy prawe oko przysłonięte zostało jednym z jasnych loków, który niefortunnie opadł mu na twarz, dodając tej scenie kolejnej osobliwości. I dmuchnął Castor w ów pukiel, który uniósł się momentalnie i opadł wreszcie na prawą stronę jego twarzy, nie blokując więcej widoków.
— Nie nauczono mnie żądać — uśmiech raz jeszcze wykwitł na jego wargach, gdy obracana do tej pory w szczupłych palcach gargulka raz jeszcze znalazła się na macie. Nie lubił przegrywać, chyba tak jak wszyscy. A jednak myśl, że to Silas, co prawda niedosłownie, zada mu ostateczny cios, stanowiła jakieś dziwne, niespodziewane wręcz pokrzepienie. Nie spodziewał się czuć go tutaj. Nie w londyńskim lesie, nie w opuszczonej chacie, w której chyba słyszał jakieś szepty, może to duchy, z których słynęło to miejsce? — Ale, jak sam słyszałeś, potrafię prosić, a to połowa sukcesu. Zawsze jest jakoś przyjemniej, gdy otrzymujesz coś z własnej woli dającego. Nie z przymusu własnego rozkazu.
Wierzył w wolną wolę. Wbrew wszystkiemu, czasami i wbrew sobie, wierzył także w dobrą wolną wolę. Że w każdym człowieku istnieje jakiś pierwiastek dobra, któremu należy pomóc wydostać się na światło dzienne. Kiedyś nie wątpiłby w podobne ułożenie świata. Takim myśleniem cechował się w szkole, cechował się w długie lata po niej, lecz zwierciadło pękło wreszcie, pod naporem pierwszego, wojennego ciosu. Później kruszyło się z zaskakującą regularnością i choć Sprout starał się ze wszystkich sił łapać odłamki szkła, kalecząc sobie tym samym ręce, nigdy nie powrócił do gładkiej tafli.
Pęknięcia pozostają.
Za łatwo pokładasz zaufanie w innych, powiedziała mu przed dwoma miesiącami Justine i miała wtedy świętą rację. Dlaczego jednak czuł, że mógł zaufać Silasowi? Dłoniom malarza, które ogrywały go najpierw w kościanego pokera, a teraz nawet i w gargulki, dłoniom sinym nieco, może od mrozu, a może od niedomytych farb, a może sprawiających tylko takie wrażenie, bo w półmroku nic nie było pewne, poza ich obecnością, szeleszczącym oddechem i stuknięciami gargulek. O siebie albo o matę.
— Nie mogłeś wymyślić podlejszej kary, czyż nie? — powoli opuścił wzrok na palec, który wybijał się w jego klatkę piersiową. I równie powoli uniósł go na powrót, przez materiał zapiętego, dwurzędowego płaszcza, odsłoniętą, jasną szyję, podbródek, pełne usta, nos, w który wcale nie chciał uderzyć, zatrzymując się dopiero na jasnej zieleni tęczówek. — Pamiętaj, że to miała być nagroda, nie kara. Twoja nagroda.
Przecież nie uwierzy, że Silas odnajdzie prawdziwe zadowolenie w kolejnych dniach spędzonych na pracy. Nawet jeżeli świadomość bycia muzą (tak to się nazywało?), możliwości wiecznego życia w sztuce tworzonej przez przyjaciela rozlała przyjemne ciepło po całej klatce piersiowej. Rozbudziła ciekawość o tym, jak faktycznie widział go Macaulay. Czy obrazy szykowane w jego głowie, a te pojawiające się z każdym zerknięciem Castora w lustro mogły się diametralnie różnić?


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Stary klub gargulkowy [odnośnik]27.09.21 19:05
The member 'Castor Sprout' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 38
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stary klub gargulkowy - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stary klub gargulkowy [odnośnik]27.09.21 21:08
W Hogwarcie wszystko pachniało ciastkami dyniowymi i herbatą z goździkami, a Castor siedział przy stole Puchonów, podpierając głowę na otwartej dłoni, wczytany w podręcznik, którego okładki Silas nie rozpoznawał. Miał zawsze te same miodowe włosy i zawsze ten sam bystry błysk w oczach, te samą ciepłą skórę podbitą żółtymi barwami mundurka. Wspomnienia zawsze były pełne młodego uroku, a Silas nawet teraz uśmiechał się lekko, próbując skupione spojrzenie wbijać w Castora. Nie wiedział, w którym momencie ich długiej znajomości, zaczął tak dokładnie mu się przyglądać - patrzeć i zapamiętywać. To jak poprawiał okulary na nosie, jak nachylał się nad planszą, a kosmyk włosów opadał na oko. Przez chwilę myślał, ze wyciągnie ku niemu dłoń, że palce dotknie jasnych loków i wetknie je za ucho w tym boleśnie niewinnym geście, naiwnym wręcz w swojej czystości.
A przecież Silas nie wiedział czym ta czystość jest. Znał wstyd doskonale, ale nie wtedy kiedy chodziło o dotyk i o ciało. Nie wsuwał włosów za ucho i nie kładł dłoni na kolanach, o ile drobne gesty nie miały prowadzić do czegoś bardziej intensywnego. Nie patrzył tak często w oczy i nie wątpił w to, co się działo, nie rumienił się od byle jakich muśnięć palców przez materiał. Przywykł do mocnych bodźców, jakby bał się, że tych delikatniejszych mógłby nie dostrzec - jego zmysły dawno zaczęły słabnąć. Był łapczywy, brakowało mu subtelności i nie rozumiał dlaczego teraz - zamknięty w tym domku, w tej ciszy i półmroku - widok Castora nachylającego się ku niemu wydawał się taki ważny.
To przecież Castor.
Bywał blisko z mężczyznami prawie równie często co z kobietami i choć ludzie mówili, ze to złe, Silas nigdy nie wstydził się tego kogo całował w ciemności swojej sypialni. Robił gorsze rzeczy niż sypianie z chłopcami - sypiał ze szczęśliwymi mężatkami i debiutantkami obiecującymi sobie czystość do ślubu. Ale to był Castor, a te uczucia były abstrakcyjne. Zbyt ciepłe, zbyt przyjemne.
- Mnie nie nauczono prosić - westchnął z rozbawieniem, bo żartował przecież. Słowa jednak same pchały się na język. Umiał prosić, umiał błagać nawet. - Przyjemniej, jasne - powtórzył za nim trochę bezmyślnie, leniwym spojrzeniem znów sunąc wzdłuż rysów twarzy towarzysza. Umiał prosić i mógłby prosić. Odchrząknął nerwowo nim posłał w ruch kolejną kulkę.
Również wierzył w wolną wolę, choć gorzej, nie tak pięknie jak Castor. Pragnął ufać, że w ludziach jest dobro, ale było to tym trudniejsze, im mniej dostrzegał go w sobie. Matka mawiała, ze ma złote serce, a jednak Silas czuł jak metal kruszeje i niszczy się z czasem. Rozpada się, a odłamki wychodzą przez skórę. Resztki złotego serca.
- To nie kara - zdołał powiedzieć, nim bliskość znowu uderzyła mu do głowy. Czuł na sobie jego wzrok i nagle zrobiło mu się zimno w tej niedopiętej koszuli, chociaż wiedział doskonale, że róż maluje policzki. Patrzeli sobie w oczy, a Silas nie chciał się odsuwać, nie chciał zabierać palca. Przestał wbijać się w jego pierś, zamiast tego dłoń oparła się delikatnie o materiał na niej, usta rozchyliły się, pragnąc wydobyć z siebie kolejne słowa, a jednak milczał kolejne sekundy.
I patrzył.
Lubił te oczy, być może za rzadko w nie patrzył. Zszarzały błękit - taki spokojny, taki czysty. Nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że od tego momentu będzie widział ten kolor wszędzie - na niebie, wśród farb, w obcych oczach.
- To moja nagroda, Cas - powiedział w końcu, a glos był gładki, jakby senny, przeciągał głoski w skrócie jego imienia. - Chciałbym żebyś zobaczył, że jesteś - urwał, nagle zażenowany własnymi słowami, ekspresją na twarzy, tym że dalej nie chciał się odsunąć, choć powinien. Że jesteś piękny? Jak głupio to brzmiało, jak naiwnie. Jesteś wszystkim tym, czym ja nie jestem. - Że mam jak najbardziej prawidłowe wyczucie estetyki!




the voice that urged Orpheus
When her body was found, I'd be the choiceless hope in grief that drove him underground

Silas Macaulay
Silas Macaulay
Zawód : Malarz koszmarów
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i who am
haunted and haunting
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10513-silas-macaulay https://www.morsmordre.net/t10556-desdemona#319901 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f405-old-compton-street-13-6 https://www.morsmordre.net/t10690-s-macaulay?highlight=S++Macaulay
Re: Stary klub gargulkowy [odnośnik]27.09.21 21:08
The member 'Silas Macaulay' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 34
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stary klub gargulkowy - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stary klub gargulkowy [odnośnik]29.09.21 18:29
W Hogwarcie wszystko pachniało ciastkami dyniowymi i herbatą z goździkami. W starym klubie gargulkowym, ruderze, która przyjęła ich chętnie i prędko pod swój dach, jak matka wyczekująca na ganku wracających z podwórka dzieci, pachniało przede wszystkim wilgocią, tym zabawnym rodzajem stęchlizny, co to nie był ani całkowicie gorzki, ani przejmująco słodki. Pachniało czymś jeszcze, czymś, co otworzyć musiało odpowiednie skrytki w umyśle Sprouta. Czuł bowiem ten zapach nie raz, ale zawsze w mniejszej intensywności. Jałowiec, zauważał zawsze, ku swojemu zdziwieniu, choć wiedział dobrze, że to musiał być jałowiec i że żaden inny zapach nie przylegał do Silasa tak mocno, jak właśnie ten. Żaden inny nie komplementował loków, w które skręcały się ciemne, lśniące pukle, żaden inny nie przylegał do zagłębień szyi, nie oplatał nadgarstków i nie wgryzał się w jakikolwiek materiał, który przywdziewał na siebie Macaulay z równą lekkością, co jałowiec właśnie.
I choć doszły do tego inne zapachy — papierosy, które rozmywały jałowiec we własnym dymie, zacierały krawędzie, paradoksalnie nadając siedzącemu naprzeciw mężczyźnie jakiegoś ulotnego wyrazu delikatności, pomimo tego, że (tak zdawało się Castorowi) chciał ją ukryć, gdy nie była mu potrzebna do osiągnięcia wyższego celu. Było coś jeszcze, coś drażniącego, czego zastosowania blondyn nie potrafił wskazać ani logicznie wyjaśnić. Podobnie jak umykała mu odpowiedź na pytanie, czy to jego węch uległ aż tak znaczącej poprawie, że nie czuł tego, co wcześniej, czy to czasy im uciekły, szarpiąc też resztki zapachów, które wiązali ze sobą.
— A nie jest? Cóż jest dobrego w zmuszaniu, jeżeli możesz sprawić, że ktoś odda ci wszystko ze swej własnej woli? Tylko za dobre słowo, pół uśmiechu i ochoczość w głosie. Jest wojna, ale to nie znaczy, że wszystko musi być na sprzedaż — i mógłby wywrócić oczami, antracyt w ruch wprawić, bo znów dał się nabrać i na żart odpowiedział zupełnie poważnie. Tak już między nimi było — Silas wrzucał mu do ogrodu kamyczek, a Castor zastanawiał się nad istotą bytu. Ich tory myślowe często rozjeżdżały się w przeciwne kierunki, by nagle zbliżyć się do siebie niebezpiecznie.
Zupełnie tak jak teraz, gdy dłoń przyjaciela oparła się o jego klatkę piersiową. Choć delikatny uśmiech nie znikał mu z ust, Silas nie mógł mieć większych trudności z wyczuciem, że blondyn spiął nagle mięśnie, a rytm jego serca przyspieszył.
Myśli Sprouta również zdecydowały się rozpierzchnąć w popłochu, niepomne na to, że musiał się przecież skupić, że to ostatni rzut i zaraz — jeżeli nie stanie się cud i w ostatnim rzucie jednak nie przechyli szali zwycięstwa na własną korzyść — czeka go opryskanie. Tymczasem wizja przegranej, nawet tak wyraźnie upokarzającej, okazała się być niczym przy... strachu.
Oby nie poczuł. Oby ich nie wyczuł. Błagam, błagam, błagambłagambłagam, Silas, zabierz rękę...
Chodziło oczywiście o to, co rysowało się czerwienią pręgów na sinobladej skórze wymęczonego młodego mężczyzny. Blizny po szponach wilkołaka ciągnęły się bowiem od lewego barku aż do środka torsu. Nierówne, poszarpane, stanowiły jeden z dowodów na to, że nie powinien tu być, że życie jego skończyło się przecież w Gloucestershire, ale jednak był. Był, żył, oddychał, jego serce tłukło od nadmiaru emocji, a w uszach szumiała krew. Szumiała tak głośno, że niemal przykryła jedną, prędką myśl. Myśl, z którą Castor na swe nieszczęście zadomowił się w zakamarkach swej duszy, bo miał przecież na to czas.
Trzy długie miesiące.
Gdy się dowiesz, odejdziesz. Jak każdy normalny człowiek. I nie będę miał Ci tego za złe, ale... nie chcę myśleć, że to ostatni raz.
Aż wreszcie załamał się pod naporem spojrzenia, dokładnie tak, jak miało być. Sięgnął więc po ostatnią gargulkę, którą wbrew sobie, wbrew chęci ucieczki, bo tak będzie lepiej dla nas, p r z y j a c i e l u, posłał wreszcie na matę. Wszystko w rękach losu.
— Jeżeli zaraz się nie odsuniesz, opryska również ciebie — powiedział wreszcie, tonem łagodym i przepełnionym troską. I udało mu się wreszcie własną dłoń ruszyć, chudymi palcami oplatając nadgarstek bruneta. Nie odrywał od niego wzroku, od lekko rozchylonych ust, czekających w gotowości na słowa lub gest.
Nie wiesz nawet, na co się narażasz.


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Stary klub gargulkowy [odnośnik]29.09.21 18:29
The member 'Castor Sprout' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 89
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stary klub gargulkowy - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stary klub gargulkowy [odnośnik]29.09.21 22:35
Oddałbyś mi wszystko?
Teraz, kiedy jego oddech był taki ciepły i taki bliski, a głos taki gładki i poważny, choć odpowiadał przecież na żart, Silas pomyślał, że on mógłby. Mógłby oddać wszystko, a miał naprawdę niewiele. Swoje obrazy, farby, dwa płaszcze, kradziony garnitur - siebie, ale jego było najmniej. Gdybyś poprosił, nawet raz, choćby szeptem. Nie umiał czuć tak dużo i nie umiał tych uczuć nazywać, ale umiał patrzeć, a gdy patrzył teraz na Castora, widział więcej dobra niż kiedykolwiek.
- Bo mi nikt nie oddałby niczego... - wyrzucił z siebie bezmyślnie, od razu pragnąc ugryźć się w język do krwi. - Więc biorę sam - dokończył, siląc się na żartobliwość, ale w oczach błysnęło coś smutnego. Cichy wyraz skruchy, żalu, wstydu być może. Znowu - czemu tak często czuł to przy nim? Chciał być lepszy, ale nie potrafił, więc mówił głupoty i uśmiechał się bezczelnie, dotykał go na ułamki sekund, a potem myślał o tym w najmniej odpowiednich momentach, czasem wyobrażając sobie jak byłoby dotknąć go dłużej.
Gdyby mógł dłoń z piersi przenieść wyżej, do szyi, gdyby mógł poczuć skórę pod palcami, przesunąć kciukiem wzdłuż szczęki, po policzku, dolnej wardze - gdyby mógł, nie wątpiłby nawet chwilę. Zrobiłby to, chwytając się tego krótkiego momentu i tego półmroku, a potem zapamiętałby każdy element - zapach włosów, puls pod skórą, cięższy oddech. Tego nie mógł wziąć, ale nie mógł też prosić.
Mógł tylko myśleć.
A jednak coś w nim zadrżało, gdy poczuł jak pod jego dłonią spinają się mięśnie, jak oddech przyśpiesza i serce nagle trzepie się jakoś niespokojnie w klatce piersiowej. Castor łapał kulkę, ale Silasa dawno przestała obchodzić ta głupia gra - nie teraz, kiedy on był utaj cały, taki ważny i taki roztrzęsiony. Zimno ci? - chciał pytać, ale usta nadal pozostawały nieruchome. Chyba czekał, chyba przez kilka tych długich, rozedrganych sekund myślał, że mógłby go pocałować. Idealnie wycięte usta, jedne z najładniejszych jakie znał. I chyba się zbliżył, kilka milimetrów, prawie niezauważalnie, rozchylając wargi i całą swoją uwagę skupiając nad ciepłem ciała dłonią. Przycisnął jeszcze, jakby chciał wyczuć bicie serca na swojej skórze.
To nie serce, nie oddech.
Przesunął dłoń w górę, delikatnie, jakby w transie. Pod jej dotykiem okrywana przez materiał skóra nie była gładka. Nierówna, szarpana, a Silas wyczuł obszerne wgłębienia blizn, podobne do tej, która biegła wzdłuż jego szczęki, ale większe, groźniejsze. Skąd? Zamarł.
Skąd je masz, Castor? Jasne oczy otworzyły się szerzej, a pytanie zastygło na zaróżowionych ustach. Ktoś cię skrzywdził? Był za dobry - za dobry na to żeby ktoś mógł zrobić mu krzywdę. Zawsze tak samo jasny, z miękkim sercem, o mądrych oczach w kolorze porannego nieba, ze zbyt rozważnymi słowami na języku, zbyt uroczym uśmiechem na wargach, na których pocałowanie Silas nie potrafił się zdobyć. Nie mógł, nie powinien, bo Castor już miał blizny, a ktoś taki jak Silas mógł jedynie wyryć ich w skórze jeszcze więcej.
Wzdrygnął się, gdy dłoń owinęła się wokół nadgarstka. Nie wiedział, o czym p r z y j a c i e l mówi, ale zdołał zrozumieć, że ma się osunąć. Odsuń się, Silas, jesteś brudny i brzydki, gnijesz i tę zgniliznę przenosisz na wszystko czego dotkniesz.
Nie zbliżaj się do mnie.
Cuchniesz rozkładem, nie czujesz? Lata Hogwartu dawno się skończyły i nie zdołasz ukryć tego, ze jesteś jedynie dziwolągiem z ulicy, szaleńcem ledwo uciekającym od bezdomności.

Praktycznie odskoczył, choć tylko na kilka centymetrów. Twarz pobladła i wiedział, ze drżą mu dłonie, a beztroska otoczka gry w gargulki wydawała się teraz taka komiczna, zupełnie groteskowa. Kulka złośliwie opryskała Castora, co oznaczało, ze Silas nie mylił się i faktycznie wygrał i tym razem. Mało go to obchodziło. Próbując panować nad emocjami i przybrać na twarz lekki uśmiech, sięgnął po nagrodę.
- Zawsze...zawsze trafiam na najgorszy smak - odezwał się, choć w głosie nadal tkwił cień czegoś słabego. Odchrząknął i wstał, podając Castorowi dłoń. - Chodźmy stąd. Pokażę ci coś.
A jednak nie mógł przestać myśleć o tych bliznach. Blizny oznaczały rany - głębokie i rozległe.
Śmiertelne.

/ztx2




the voice that urged Orpheus
When her body was found, I'd be the choiceless hope in grief that drove him underground

Silas Macaulay
Silas Macaulay
Zawód : Malarz koszmarów
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i who am
haunted and haunting
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10513-silas-macaulay https://www.morsmordre.net/t10556-desdemona#319901 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f405-old-compton-street-13-6 https://www.morsmordre.net/t10690-s-macaulay?highlight=S++Macaulay

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Stary klub gargulkowy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach