Wydarzenia


Ekipa forum
Plac główny
AutorWiadomość
Plac główny [odnośnik]16.07.19 21:04
First topic message reminder :

Plac główny

Główny plac Doliny Godryka to sporych rozmiarów, prostokątny, brukowany dziedziniec, na którym zbiega się większość ulic przebiegających przez wioskę. Położony w samym centrum zabudowań, przylega bezpośrednio do jedynego odwiedzanego kościoła, odgrodzonego szpalerem drzew cmentarza, poczty (również sowiej, ukrytej sprytnie za zaczarowaną witryną z widokówkami), ratusza i magicznego pubu Pod Rozbrykanym Hipogryfem.
Na samym środku placu znajduje się – wzniesiony stosunkowo niedawno – kamienny pomnik ofiar wojny, stojący w samym środku imponującej, okrągłej fontanny. Mimo upływu czasu, tuż pod pomnikiem wciąż można znaleźć składane regularnie kwiaty i zamknięte w kolorowych lampionach świece, po zmroku oświetlające cały plac ciepłym blaskiem. Naprzeciwko fontanny znajdują się wygodne, drewniane ławeczki z żeliwnymi okuciami; jeżeli na którejś z nich usiądzie czarodziej, pomnik zmienia się w statuę mężczyzny w gwieździstej pelerynie, z długą brodą i charakterystycznymi okularami-połówkami. Albus Dumbledore stoi dumnie wyprostowany, z różdżką wyciągniętą ku górze, z której do fontanny spływa mgiełka rozproszonej wody.
Na dnie fontanny błyszczą monety, które wrzucają tam zarówno mieszkańcy, jak i nieliczni turyści, wiedzeni starym przesądem, że niewielka ofiara zapewnia szczęście i ochronę bliskich przed chorobami; co ciekawe, pod powierzchnią wody można znaleźć zarówno mugolskie pięćdziesięciopensówki, jak i czarodziejskie knuty.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Plac główny [odnośnik]17.09.19 16:38
Powietrze było rześkie, chłodne, przyjemne. Lekkim krokiem przeciąłem Dolinę Godryka wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu Lily. Coraz mniejsze kręgi zaczynałem zataczać wokół głównego placu oraz namiotu wiedząc, że w tej okolicy mieliśmy się w razie co szukać. Nie denerwowałem się tym, że te szły mi tak średnio na jeża. Było w końcu wokół trochę ludzi, a i przecież miałem świadomość, że być może korzystała w gronie przyjaciół z jakiejś spokojniejszej atrakcji wieczora. Atmosfera zabawy była sielankowa. Nie przeszło mi nawet przez myśl, że mogłoby to w jednej chwili pójść się jebać. Ze spokojem otrzepałem wierzch szaty z osiadłego na materiale śniegu miałem już wchodzić do namiotu, kiedy jednak postanowiłem się zatrzymać w wejściu. Uśmiechnąłem się szeroko pod nosem do samego siebie by drugiej chwili momentalnie obrócić się na pięcie. Przyszedł mi do głowy bowiem bardzo genialny pomysł. Przecież z okazji tego całego sylwestra oraz zbiórki miałem wepchnięte do rąk doskonałe narzędzie mogące pomóc nam się nawzajem odnaleźć i to do tego w najlepszym możliwym stylu! Nie tracąc czasu pomaszerowałem w stronę głównego placu. Gibko przelewałem się przez ściśnięty wesoły tłum doglądając w nim kilka znajomych twarzy. Części posłałem zawadiacki uśmiech, części udało mi się nawet uścisnąć dłoń życząc szczęśliwego Nowego Roku. Ostatecznie udało mi się również dopchać do szklanej kuli tylko chwila, chwila... po kolei, gdzie tu te narzędzia do popełniania notek. Rozglądałem się dokoła w zdezorientowaniu przyciągając uwagę jednego z wolontariuszy, który szybko wziął mnie pod skrzydła. Nim złapałem pióro chuchnąłem w skostniałe zimnem palce. Przestroga o tym, że wulgarne dedykacje wygłaszane nie będą sprawiła, że tylko takie zaczęły mi się mnożyć w głowie. Ja pierdolę. Zamknąłem oczy na dłużej starając przyhamować galopujące myśli jakimiś wizjami niewinnych obrazków. Nie wiem, przykładowo kota który wepchnął głowę w buta, utknął i pokracznie chodzi tyłem lub dzieciaka niesięgającego lady, lecz wykłócającego się na wzór ojca o piwo z kelnerką. Czując, że osiągnąłem chyba odpowiedni poziom tolerancji myśli wyskrobałem notkę i po uiszczeniu sykla oraz zdaniu tejże zadowolony z siebie podążyłem w stronę bufetu.

|zt -> tam[bylobrzydkobedzieladnie]


I'll survive
somehow i always do




Ostatnio zmieniony przez Matthew Bott dnia 19.09.19 3:32, w całości zmieniany 2 razy
Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Plac główny [odnośnik]18.09.19 13:42
Tonks naprawdę nie chciał wnikać w przeszłość Benjamina, ich znajomość zaczęła się w momencie, w którym ramię w ramię przekroczyli granicę oddzielającą resztę świata od ulicy Śmiertelnego Nokturna. W momencie, w którym przechylili pierwsze, klejące szklanice wypełnione wątpliwej jakości whiskey. Przeszłość należało zostawić za sobą i pozostawić ją historykom. - Nie ma problemu, wiem o czym mówisz - Gabriel nie był osobą, która chowała w sobie urazę, raczej w dosyć samokrytyczny podchodził do własnej osoby. Gorzej było co prawda ze sprawami emocjonalnymi bo prawda była taka, że pod tym względem Tonks był beznadziejnym przypadkiem jeżeli chodzi oto i jak nikomu innemu przydałaby mu się profesjonalna porada sercowa. I żeby ktoś otworzył mu oczy na coś co jest oczywiste - nawet w czasie wojny ludzie potrzebują miłości, nawet jeżeli mogłoby wydawać się inaczej i osoby podobne do Gabriela mogłyby sądzić, że to najgorszy moment na przywiązywanie się do drugiego człowieka bo przecież są rzeczy ważniejsze niż miłość. A skoro Benjamin przywołał ten temat... - Nie wątpię - tu zrobił coś ala dramatyczna pauza - tym bardziej martwi mnie to, że nie chce ze mną o niczym rozmawiać - naprawdę tego nie rozumiał. Przecież Ben też był gwardzistą, a nie zauważył aby on i Hanka oddalili się od siebie. A to właśnie stało się z Gabrielem i Justine, z dwójką która kiedyś dogadywała się bez używania słów. Nigdy nie śmiał podważać siły, jaką jego siostra miała w sobie, ale nie oznaczało to, że musiała starać się o tytuł męczennicy roku, samotnie niosąc ciężar tegorocznych wydarzeń. - Nie mógłbym zgodzić się bardziej - ten rok był katastrofalny w skutkach dla rodziny Tonks, która kiedyś mogła być książkowym przykładem zgranej, kochającej się rodziny. Teraz? W niczym nie przypominali siebie sprzed kilku lat, a przynajmniej takie wrażenie miał Gabriel. Spojrzał nieufnie w kieliszek, który miał w dłoni. Zerknął też na Benjamina. Po czym wzruszył ramionami i opróżnił wąskie naczynia. Ledwie zdążył osuszyć szkło, usłyszał komentarz Wrighta. Spojrzał na nie wymownie. - I dopiero teraz mi to mówisz? - i chociaż mogło się wydawać, że był to rodzaj pretensji to Tonks był raczej rozbawiony bo przecież był czas na zabawę i chwilę zapomnienia. Cóż, nowy rok to idealny moment na to, aby znaleźć swojego mentora. Benjaminie, właśnie zyskałeś swego padawana. Westchnął ciężko, również zarzucając ciężką łapę na ramiona Bena. - Problem w tym, że jeszcze się taka nie pojawiła co by w ogóle o tym pomyślała - powiedział i znowu westchnął żałośnie. - Mam nadzieję, że u ciebie się lepiej układa, przyjacielu - dodał trochę poufale, pozwalając sobie mianować Bena dzisiejszego wieczoru tym zaszczytnym tytułem. Tak to wyglądało, na horyzoncie nie pojawiła się jeszcze żadna potencjalna pani Tonks, a jeżeli nawet to chyba Gabriel po mistrzowsku to wszystko psuł. Zatem ruszyli przez tłum świętujących czarodziejów, niczym dwa brodate wielkoludy, górując nad większością zebranych biesiadników.
Gabriel X. Tonks
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6145-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t6193-gabrysiowe-listy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t6795-skrytka-bankowa-nr-1529 https://www.morsmordre.net/t6194-gabriel-tonks
Re: Plac główny [odnośnik]18.09.19 13:42
The member 'Gabriel Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plac główny [odnośnik]19.09.19 9:48
Benjamin westchnął jeszcze ciężej, gdy Gabriel podzielił się z nim tożsamym ciężarem dotyczącym rozmów z siostrą. Pozornie faktycznie mogło wydawać się, że on i Hannah dogadują się doskonale, ale ostatnie zawirowania uczuciowe oraz różnice w światopoglądzie mocno wstrząsnęły wspólnym, rodzinnym gruntem. Nie doszło do rozerwania kontynentu Wrightów, ale trzęsienie ziemi było na tyle mocne, by powywracać kilka nietkniętych świątyń siostrzanej miłości. Zawiódł ją - a ona, taką a nie inną reakcją na przedstawienie Percivala, jego. Nie, żeby chował urazę, kochał ją dalej tak samo mocno, lecz nie lubił skomplikowanych sytuacji, zwłaszcza tak niewygodnych dla obydwojga. - Ale próbowałeś na nią jakoś naciskać? Wiesz...zgłębić kobiecą psychikę? - spytał, szczerze zainteresowany potencjalną odpowiedzią. Gdyby Gabriel odkrył sposób na porozumienie z najbliższą kobiecą krewną, chętnie wzorowałby się na odkryciach aurora, próbując przełożyć je na wrightowski grunt. Hannah i Justine miały właściwie sporo wspólnego, chociażby...obydwie były czarownicami - co według Bena stanowiło główną cechę charakterystyczną - oraz utraciły cenny element własnego ciała. Mógł wpaść na to wcześniej, sugerując siostrze konsultację z bardziej doświadczoną w tymczasowym kalectwie koleżanką; trudno, przepadło. - Tonks zawsze wydawała mi się bardzo do pogadania. Normalnie jak z kumplem - dodał w zastanowieniu, zezując na zadumanego brodacza o jaśniejszym niż on włosiu. - Jakbyś znalazł jakiś sprawdzony sposób na dotarcie do kapryśnej i zbyt dumnej panny, to daj znać - podsumował trochę ponuro, powracając wspomnieniami do żywego obrazu obruszonej Hannah, wychodzącej szybko z drewnianej chatki. Tamto spotkanie bolało go do dziś, ale zamierzał utopić w alkoholu wszelkie smutki, dając się porwać zabawie.
Oraz miłosnej edukacji. Wright poprawił zawadiacko futrzaną czapę, z powagą kiwając głową. - Wcześniej byłeś za młody na takie rady, dopiero niedawno ci ta bródka Merlinia urosła - poczochrał wspomnianą brodę blondyna. Wcale nie dzieliła ich szalona różnica wieku, ale Ben lubił uchodzić za tego dojrzalszego, rozsądniejszego i szalenie doświadczonego. - Jak to nie? Jesteś w kwiecie wieku a według pewnych standardów to z ciebie już stary kawaler...No i za aurorem panny długim torem! - przywołał jowialnie przysłowie, w którym tkwiło nie ziarno, ale cały chleb prawdy. Heroiczni obrońcy dobra cieszyli się wielkim zainteresowaniem ze strony czarownic, Bena zdziwiła więc romantyczna posucha, na którą skarżył się kompan sylwestrowego wieczoru. - Ale mów, jaki masz gust, to zaraz ci jakąś wesołą dzierlatkę znajdziemy. Nie musimy wszak spędzać ze sobą całej nocy, jeśli wiesz co mam na myśli - dodał poufale, również wspierając się na szerokich barkach Tonksa. - U mnie wszystko dobrze, jest taka jedna... - odkaszlnął w wolną dłoń, czując, że stąpają po cienkim gruncie. - Kiedyś byliśmy razem, ale żeśmy się rozeszli, a teraz znowu coś z tego jest - eufemistycznie i krótko opisał dzieje swej pierwszej poważnej miłości, mając nadzieję, że Gabriel nie będzie dociekał szczegółów. Na razie jednak pociągnął go w bok, bo wśród wesołego tłumu ujrzał stanowisko z rozgrzewającymi napojami. Pachniało goździkami i cynamonem; grzane piwo nie było ognistą, ale i tak było lepsze od szampana - choć ten wprawił Bena w doskonały nastrój.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 3 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Plac główny [odnośnik]20.09.19 19:09
| Poszukiwanie skarbu

Niestety wyglądało na to, że wytypowali miejsce źle. Charlie zdała się na znajomość Doliny Godryka Cedrica, dlatego podążyła za nim. Jej też się wydawało, że Fontanna Życia może pasować do opisu, że to jest właśnie to, czego szukali, tym bardziej że byli tu też Sue i Joseph, ale oni mogli otrzymać inne zadanie, więc ich obecność nie musiała o niczym świadczyć.
Ale poza kręgiem kamiennym, za który można było uznać fontannę, nie było tu innych elementów zagadki, żadnych zielennych łuków, pod którymi można by usiąść, ani żadnego czarodzieja stojącego w deszczu.
- Co, jeśli to nie tu? – odezwała się do towarzysza, uważnie rozglądając się po otoczeniu. I wtedy przypomniała sobie o innym miejscu. – Że też o tym nie pomyślałam! Ale wydawało mi się to zbyt oczywiste i myślałam, że zagadka będzie nas kierować z dala od głównego placu, w mniej oczywiste miejsca... – głośno myślała; rzeczywiście na głównym placu też była fontanna, zwieńczona rzeźbą Dumbledore’a w gwieździstym płaszczu, a w pobliżu były ławki, na których można było usiąść. Jednak Charlie była pewna, że zagadki miały ich kierować w inne miejsca, że na placu głównym, gdzie wciąż bawili się ludzie, nie czekało żadne zadanie. Ale może jednak? Cóż, tutaj bez wątpienia nic na nich nie czekało i jeśli chcieli zdążyć, musieli szybko zawrócić i niemal biegiem podążyć ku głównemu placowi.
Gdyby wiedziała, że wszyscy oprócz nich, dwójki byłych Krukonów, odgadli swoje zagadki i tylko im sprawiło to problem, poczułaby wielki wstyd. W końcu zawsze mogła być dumna ze swojej inteligencji i wiedzy, którymi rekompensowała sobie brak innych przymiotów, takich jak odwaga czy siła. Czy to, że nie znała wioski i zaufała komuś, kto w niej dorastał, stanowiło usprawiedliwienie dla popełnienia takiej gafy?
Niemniej jednak wrócili do głównego placu, gdzie skierowali się ku fontannie, która z daleka wyglądała jakby przedstawiała mugolski pomnik. Jednak kiedy usiedli na jednej z ławeczek na przeciwko, pomnik zmienił się w rzeźbę mężczyzny, w której można było rozpoznać Albusa Dumbledore’a w pelerynie z gwiazdami i z uniesioną różdżką, z której tryskała woda, przywodząc na myśl deszcz.
- Jeśli to nie to, to ja już naprawdę nie wiem – westchnęła. – Ciekawe, czy zdążyliśmy na czas?
Miała nadzieję, że tak, że przez pójście w złe miejsce nie przegapili swojej szansy na rozwiązanie zadania, jakiekolwiek miało ono być.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Plac główny [odnośnik]20.09.19 21:16
Poszukiwanie skarbu.

Pora była już późna, ale spacer w zimny, grudniowy wieczór działał na mnie orzeźwiająco. Sylwestrowa zabawa dopiero się rozpoczynała. Niczyje powieki nie były jeszcze ciężkie od senności. Wszędzie rozbrzmiewała muzyka i rozmowy. Cieszyłem się, że widzę wśród swoich sąsiadów i innych gości, którzy zawitali do Doliny Godryka tego wieczoru szczere uśmiechy. Przynajmniej na chwilę. Ostatnie miesiąca, a nawet lata, ciężko nas wszystkich doświadczały. Nieliczne momenty zabawy i towarzyszącej jej wesołości były na wagę złota. Kroczyłem wybrukowaną dróżką przez Dolinę Godryka, prowadząc pannę Leighton ku Fontannie Życie, z którą wiązała się pewna legenda. Spojrzałem w bok, gdzie majaczyły sylwetki czarodzieja i czarownicy. Oprócz nic nie dostrzegłem jednak nic, co wyglądałoby jak klucz do skrzyni. Zamyśliłem się chwilę, gdy alchemiczka poddawała w wątpliwość mój wybór. Być może rzeczywiście nie był on trafny. Czyżbyśmy potraktowali kilka wersów napisanych wierszem zbyt dosłownie? Musiałem zgodzić się z tym, że nie mieliśmy czego tu szukać.
Uwaga panny Charlene o placu głównym wzbudziła moje zainteresowanie. Oczywiście, pomnik Albusa Dumbledore'a, pasował do opisu, nie sądziłem jedynie, że klucz może zostać ukryty w tak zatłoczonym miejscu, gdzie goście i mieszkańcy Doliny Godryka oddawali się sylwestrowej zabawie. Odpowiedziałem kobiecie kiwnięciem głowy i zawróciliśmy, wybraliśmy inną drogę i skierowaliśmy się ku wspomnianemu przez pannę Leighton placowi, gdzie wzniesiono pomnik jednego z najpotężniejszych czarodziejów. Wznosił różdżkę ku gwiazdom, a tryskająca z jej końca mgiełka rozproszonej wody rzeczywiście mogła być wspomnianym deszczem. Można było również usiąść na jednej z ławeczek naprzeciwko licznych, złożonych przez rzeźbami kwiatów.
Jeśli to nie tu, możemy spróbować jeszcze poszukać w pobliżu Martwego Drzewa – odpowiedziałem zaniepokojonej alchemiczce. – Nie martw się, panienko, to tylko zabawa. Raz się wygrywa, raz się przegrywa – pocieszyłem dziewczynę, a przynajmniej się starałem. Moja towarzyszka sprawiała wrażenie przejętej. Ja sam podchodziłem do tego z dystansem. Lubiłem zagadki, łamigłówki, poszukiwania, lecz sylwestrowa zabawa to nic poważnego.


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty





Ostatnio zmieniony przez Cedric Dearborn dnia 22.09.19 22:46, w całości zmieniany 1 raz
Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 3 Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Plac główny [odnośnik]21.09.19 2:07
Wreszcie coś się działo!
Odkąd wraz z rodziną przeniosła się do surowej Anglii, nie potrafiła odnaleźć swojego miejsca; anomalie szarpiące bezlitośnie magią odbierały jej chęci, entuzjazm i zapał, najprostsze czynności dokonywane własnoręcznie zaczynały być problemem, coraz większym, a strach towarzyszący widmo wojny wkradł się na jej ramiona odkąd ujrzała jej skutki własnymi oczami po raz pierwszy - i szczęśliwie wciąż ostatni. Wciąż nie poznała też zbyt wielu przyjaciół, nie mając wielu okazji do zabaw - przyjęcie z okazji powitania Nowego Roku miało być tym, które wszystko zmieni. Które sprawi, że od jutra zagrają postanowienia noworoczne, które otworzy w życiu nowy rozdział zapełnionymi nowymi chęciami, marzeniami i wzruszeniami. Anomalie miały odejść w niepamięć a to już był pierwszy - najtrudniejszy, a zarazem największy - krok ku lepszemu. Pojawiła się na placu na samo rozpoczęcie, wraz z braćmi, szerokim uśmiechem witając Celestynę i Fatalne Jędze, którzy pojawili się razem na scenie. Wsłuchiwała się też w słowa kobiety, czasem krzepiące, czasem zasmucające, i wraz z pozostałymi zapaliła na krańcu różdżki niewielkie światełko lumos, nie unosząc jednak samej różdżki zbyt wysoko - a trzymając ją w dłoniach tuż przed sobą. Widziała w tym świetle bezimiennego mężczyznę, którego tamtej strasznej nocy odnalazła na ulicach martwego tylko dlatego, że miał nieszczęście urodzić się w nieczarodziejskiej rodzinie. Widziała w nim też Johnny'ego - któremu nic nie było, tego mogła być pewna - a który miał przecież takie samo pochodzenie, co tamten człowiek i który mógł znaleźć się wówczas na jego miejscu. Ale powitanie Nowego Roku nie było czasem smutków, choć pamięci ofiar należało oddać stosowny hołd, priorytetem miała być radość: radość z tego, co minęło i z tego, co dopiero przeminie. Los na loterii kupiła dopiero po tym, jak określono cel zbiórki; nie przepadała za grami, ale nie powstrzymałaby się od wsparcia tak szczytnego celu choćby symboliczną kwotą. Wkrótce rozbrzmiała muzyka, jej bracia rozpłynęli się w tłumie - jeden porwał na parkiet dziewczynę, drugi umknął szukać skarbu. Przez chwilę przyglądała się pierwszemu z rozbawieniem, szybko jednak zniknęła i ona, poszukując na zabawie własnego miejsca. Przemijający grudzień był zimny, temperamentna półwila lepiej czuła się w cieple, ale błękitny płaszczyk wraz z jasną apaszką pod szyją zdawał się ją przed nim chronić. Dłonie owlekały delikatne białe rękawiczki z króliczej skórki, przysłonięte jasną - ledwie wynurzającą się spod płaszczyka - płachtą spódnicy nogi stąpały w eleganckich pantofelkach na niskim obcasie, może nieco zbyt śliskich na ośnieżonym terenie. Przed opadającymi płatkami śniegu chronił ją błękitny filcowy kapelusz z rondem, spod którego wydostawało się jedynie klika kosmyków srebrnozłotych włosów upiętych pod kapeluszem w tylko pozornie niedbały kok.
Mary, aktorkę z teatru, w którym występowała, spotkała przy tacach z szampanem - od razu padła jej w ramiona, wraz z nią kosztując podawanego trunku - słyszała już opinie, że warto, zamierzała przekonać się na własnym podniebieniu. Ledwie jednak pogrążyła się z Mary w rozmowie, wnet znikąd objawił się jej narzeczony i porwał ją w tan. Została sama, zaplatając dłonie wokół szklanego kieliszka, przymykając oczy, nie tylko po to, by wsłuchać się w melodię, ale i po to, by mocniej poczuć na twarzy delikatny wiatr, wiatr, o którym wierzyła, że przyniesie zmiany. Nie spostrzegła nawet, gdy jej ciało zaczęło poruszać się mimowolnie w rytm znanej i lubianej melodii, a tym bardzie nie dostrzegła, że wcale nie była już sama.

piję szampana


All the shine of a thousand spotlights, all the stars we steal from the nightsky; towers of gold are still too little, these hands could hold the world but it'll

never be enough

for me

Babette Delacour
Babette Delacour
Zawód : Tancerka
Wiek : 19
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Topią się dla niej, to poprawia wodę
Szybko
Jak rąbek
Zadartej spódnicy
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
 fire walk with me
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7000-babette-delacour#184024 https://www.morsmordre.net/t7007-mirsalah#184166 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f250-kornwalia-polwysep-an-lysardh-lighthouse-road-3 https://www.morsmordre.net/t7009-skrytka-bankowa-nr-1587#184226 https://www.morsmordre.net/t7076-babette-delacour#186874
Re: Plac główny [odnośnik]21.09.19 2:07
The member 'Babette Delacour' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plac główny [odnośnik]21.09.19 19:36
CEDRIC, CHARLENE

Dotarliście na główny plac: wypełniony muzyką, głośny i tak zatłoczony, że musieliście uważać, by nie zgubić się wzajemnie w tłumie. Udało wam się jednak podejść pod samą fontannę oraz – jakimś cudem – odnaleźć wolne miejsce na jednej ze stojących tam ławeczek. Jeżeli spojrzeliście w górę, dostrzegliście, że tuż nad wami rozwieszono łączący sąsiednie latarnie, zielony łuk, utkany z ostrokrzewu i poprzetykany gałązkami jemioły. Jedna z nich wisiała tuż nad waszą głową, a wzdłuż roślinnej wiązanki latała para elfów, od czasu do czasu obsypujących odpoczywających czarodziejów kolorowym pyłem: zwłaszcza tych, którzy zdecydowali się dopełnić tradycji i obdarzyć swojego partnera lub partnerkę pocałunkiem (w usta czy też w policzek – nie miało to znaczenia). Elfy przyciągnęły waszą uwagę też z innego powodu: niektóre z nich, ubrane w biało-złote wdzianka, trzymały w dłoniach maleńkie klucze, które wręczały tym parom, którym udało im się przypodobać.

zadanie:

Na odpis macie 48 godzin.

Aktualna punktacja znajduje się w tutaj.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plac główny [odnośnik]22.09.19 22:45
Poszukiwanie skarbu.

Dość szybko pokonaliśmy drogę dzielącą nas od Fontanny Życia do Placu Głównego. Był jeszcze bardziej zatłoczony niż sądziłem. Głośno grała muzyka i nie usłyszałem słów panny Leighton, nawet jeśli coś do mnie mówiła. Często oglądałem się za siebie, dla pewności, czy za mną idzie. W tak gęstym tłumie niełatwo było zgubić się wzajemnie. Wspólnie odnaleźliśmy zielony łuk, utkany z ostrokrzewu i jemioły, wokół niego latały drobne, magiczne istoty. W łapkach niektórych z nich dostrzegłem klucze.
Przez dłuższą chwilę rozważałem w myślach wyciągnięcie z kieszeni elegantszej szaty różdżki i wykonanie nadgarstkiem prawej ręki odpowiedniego gestu, wypowiadając przy tym inkantację zaklęcia Accio, aby przywołać do siebie jeden z kluczy trzymany przez elfy. Obawiałem się jednak, że niewielkie stworzonka zdołają go przy sobie zatrzymać. Kradzież także nie leżała w mojej naturze.
Mój drogi, czy będziesz tak uprzejmy i zechcesz pożyczyć nam ten klucz?
Najpierw wolałem zadać to oczywiste pytanie, choć spodziewałem się, że to nie będzie takie łatwe. Obserwując magiczne istot zrozumiałem, że maleńkie istoty ubrane w biało-złote wdzianka dają owe klucze w podarku parom tańczących, które zdołały im się przypodobać. Kilka następnych chwil rozwiało moje wątpliwości o tym, co zdobywało przychylność elfów. Pocałunki. To tak proste, a zarazem wcale. Odchrząknąłem, zerkając z ukosa na Charlene, nie zamierzałem i nie mogłem skraść dziewczynie pocałunku znienacka, bez jej wyraźnej zgody. Alchemiczka wydawała się kobietą bardzo nieśmiałą, a przy tym dobrze wychowaną.
Obawiam się, że całkiem dosłownie trzeba podzielić się miłością i radością, panno Leighton, wie panna na pewno doskonale co oznacza jemioła – zwróciłem się do niej, całkiem rozbawiony całą tą sytuacją, skupiając wzrok na uroczej towarzyszce. – Pozwoli więc panna, że ucałuję ją w dłoń, dobrze? – Upewniwszy się, że alchemiczka nie będzie miała nic przeciwko, ująłem jej drobną dłoń i złożyłem na jej wierzchu elegancki, przelotny pocałunek. – Nie pogniewam się, oczywiście, jeśli dla pewności, że zostaniemy zauważeni, podaruje mi panienka całusa w policzek. Obiecuję nie pomyśleć sobie nic zdrożnego – dodałem, prostując się. Jeden kącik moich ust uniósł się w uśmiechu. Jeśli to się nie powiedzie, będziemy musieli pomyśleć nad innym sposobem zdobycia klucza, choć chciałem uczynić to w jak najbardziej pokojowy sposób.


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 3 Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Plac główny [odnośnik]22.09.19 23:24
Wątek z Babette.

Poszukiwanie skarbu, na całe szczęście, nie przedłużyło się aż do północy. Bawiłem się naprawdę dobrze, powróciły do mnie wspomnienia z lat dziecięcych, kiedy to mój ojciec organizował dla mnie podobne łamigłówki, nie chciałem jednak spędzić na nich całego wieczoru, ostatniego już w roku, skoro przygotowano w Dolinie Godryka tak wiele atrakcji. Podziękowałem pannie Leighton za wspólną zabawę i jej urocze towarzystwo, po czym pożegnaliśmy się i każde z nas ruszyło w swoją stronę. Mnie przyciągnęła znów do placu głównego, gdzie kilka kwadransów wcześniej spotkaliśmy elfy, głośno grająca muzyka, szampan i możliwość spotkania znajomej twarzy. Wychowałem się w tym miejscu, znałem większość mieszkańców Doliny, wciąż łączyły nas przyjacielskie bądź choćby neutralne stosunki. Byłem pewien, że szybko kogoś spotkam.
Nie myliłem się. Powróciwszy na zatłoczony plac główny Doliny Godryka, pełen muzyki i tańczących par, prędko dostrzegłem w tłumie kilku starych druhów. James wykrzyczał moje imię tak głośno, że pewnie zdarł sobie gardło, zacząłem iść w jego stronę, lecz przystanąłem w pół kroku.
Zatrzymałem spojrzenie na szczupłej, drobnej sylwetce kołyszącej się w takt muzyki kobiety ubranej w jasne i błękitne kolory. Nie wiedziałem jeszcze dlaczego, ale poczułem ochotę, by się zbliżyć. Zaintrygowany postąpiłem kilka kroków do przodu, w jej stronę. Dopiero wtedy pod rondem kapelusika dostrzegłem doskonały profil dziewczyny. Uroda nieznajomej niemal zaparła mi dech w piersiach. Cicho wypuściłem z ust powietrze, które zmieniło się w obłok białawej pary. Wieczór był zimny, lecz ja poczułem dziwne ciepło. Wyciągnąłem rękę w stronę najbliższej, lewitującej tacy z kieliszkami szampana i uniosłem go do ust, by skosztować trunku i dodać sobie nim odwagi. Tylko odrobinę. Nie chciałem, by pomyślała, że jestem pijakiem wyczuwszy zapach alkoholu. O Jamiesie i innych starych znajomych, którzy mnie wołali zdołałem już zapomnieć.
Naszła mnie ogromna ochota, aby podejść do tej pięknej dziewczyny i poprosić ją do tańca. Nawet nie starałem się z tym walczyć, bo i dlaczego. Opuściłem dziś rodzinny dom, aby wziąć udział w zabawie. Odstawiłem opróżnioną do połowy lampkę z szampanem, poprawiłem krawat i przygładziłem włosy, po czym śmiałym krokiem ruszyłem do przodu, ku niej, zanim zdążyła się zorientować, że kilka chwil stałem w miejscu i po prostu z dystansu podziwiałem jej urodę, pełen wdzięku każdy ruch.
Nie chciałbym przeszkadzać… – zacząłem, lecz szybko zmieniłem zdanie. – Choć tak właściwie to chciałbym. Czy mógłbym… – Opuszczenie wzroku na jej dłonie nie pozwoliło rozwiać wątpliwości o stanie cywilnym, przed chłodem chroniły je rękawiczki, lecz tak młodziuteńka twarz podpowiedziała mi jak powinienem był się do niej zwrócić. – … pannę poprosić do tańca?
Na Merlina. Nie pamiętałem, kiedy ostatnim razem czułem taki niepokój, czy aby na pewno kobieta zgodzi się ze mną zatańczyć. Wyciągnąłem dłoń w kierunku dziewczyny, mając nadzieję, że poda mi własną.


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 3 Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Plac główny [odnośnik]23.09.19 2:04
Poszukiwanie skarbu

I ją cieszyło, że ludzie choć przez chwilę mogli zaznać szczęścia i nie myśleć tyle o okropnościach ostatnich miesięcy. Potrzebowali tego i ona też potrzebowała. Koniec anomalii cieszył wszystkich nawet jeśli ludzie nie wiedzieli, komu to zawdzięczali. Nawet Cedric nie wiedział, ale Charlie wiedziała, choć bała się, że to wcale nie koniec problemów.
Pamiętała że to wszystko tak na dobrą sprawę zaczęło się po poprzednim sylwestrze, a dalej było tylko gorzej i było się czego obawiać.
Traktowała to jako zabawę, nie miała parcia na to, że muszą wygrać, ale jak przystało na byłą Krukonkę lubiła czuć się inteligentna i za taką uchodzić. Nie lubiła się mylić w sprawach dotyczących wiedzy, nawet jeśli okolicznością łagodzącą była nieznajomość wioski i myślenie, że na pełnym gości głównym placu trudno byłoby ukryć klucz by nie zabrał go ktoś przypadkowy.
- Wiem, ale... to krukońska duma, po prostu – rzekła.
Niemniej jednak pospiesznie wrócili na główny plac, odnajdując fontannę. Wcześniej, podczas początkowej przemowy, nie zwracała na nią i jej otoczenie jakiejś wielkiej uwagi, zbyt pochłonięta myślami o innych sprawach, o zakończonych anomaliach, zaginięciu Very czy obawach o to, czy ta zabawa na pewno będzie bezpieczna, gdy czasy nie sprzyjały jakimkolwiek równościowym zrywom. Dlatego właśnie pewne rzeczy jej umykały, skoro ciałem niby była tu, ale myślami czasem odlatywała daleko.
Musieli uważać, żeby się nie pogubić, bo wciąż było tu wielu czarodziejów. Szła za Cedrikiem, starając się nie stracić go z oczu. Ale znaleźli fontannę, a nawet skrawek miejsca na ławce, nad którą rozciągał się upleciony z roślinności zielony łuk. To musiało być to miejsce, teraz nabierała coraz większej pewności, że myślała słusznie. Wśród pędów ostrokrzewu zwisały też gałązki jemioły, dostrzegła również latające elfy. Niektóre z nich trzymały małe kluczyki. Być może któryś z nich był tym, który mieli zdobyć? Też przelotnie pomyślała o Accio, ale czuła, że to nie o to chodzi w tym zadaniu, zresztą klucze mogły być zabezpieczone by taka magia na nie nie działała. Elfy wydawały się życzliwiej spoglądać na pary, które... całowały się. Czy to właśnie to powinni zrobić? Na samą myśl o tym już zaczęła oblewać się rumieńcem, ale po słowach mężczyzny też przypomniała sobie ostatnią linijkę zagadki. I wiedziała, co oznacza jemioła, choć budziło to w niej pewną konsternację. Owszem, znała Cedrica, ale nadal pozostawał właściwie obcym mężczyzną. Nie byli bliskimi znajomymi ani tym bardziej przyjaciółmi lub kimś więcej. Po prostu się znali, no i tyle. A Charlie należała do kategorii grzecznych panien, które nie miały na koncie żadnych niestosownych wybryków. Nigdy się nie całowała, nie licząc oczywiście lekkich cmoknięć w policzek wymienianych z kimś z rodziny lub przyjaciół. Miała nadzieję, że prawdziwe całowanie nie będzie konieczne, bo chyba zapadłaby się pod ziemię z zawstydzenia, gdyby musiała to zrobić i to publicznie.
- Tak... Dobrze, może to wystarczy. Spróbujmy, mam nadzieję, że akurat na nas patrzą – powiedziała cicho, podając mu drobną, jasną dłoń, by złożył na jej wierzchu pocałunek. Ale co jeśli elfom to nie wystarczy? Rozejrzała się dookoła, a potem spojrzała na latające istotki. A później na Cedrica. Wiedziała że był porządnym mężczyzną, ułożonym i profesjonalnym. Nie posądzała go o żadne brzydkie myśli, ale i tak chwilę się wahała, zanim ostrożnie wspięła się na palce i nieśmiało cmoknęła go w policzek, po czym się odsunęła. Jej własne policzki były intensywnie zarumienione.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Plac główny [odnośnik]26.09.19 0:54
CHARLENE, CEDRIC

Elf zaczepiony przez Cedrika popatrzył na niego, przekrzywiając lekko maleńką główkę, po czym zaśmiał się tylko i odleciał, trzepocząc skrzydełkami; piękne słowa może i mogły kupić aurorowi przychylność stworzonek, ale z pewnością musiałby postarać się bardziej. Na przykład prezentując swojej partnerce pocałunek w dłoń – gdy usta czarodzieja musnęły wierzch dłoni Charlene, nad głowami poszukiwaczy skarbu rozległ się cichy chichot. Pocałunek w policzek również zdawał się przekonać przynajmniej jednego z elfów, bo kiedy panna Leighton odsunęła się od Cedrika, na jej ramieniu przysiadł skrzydlaty człowieczek – i nie protestował, jeśli spróbowała odebrać mu klucz wraz z kolejną wskazówką.

Udało wam się zdobyć pierwszy klucz – gratulacje! Treść otrzymanej wskazówki otrzymacie drogą prywatnej wiadomości.

Czas na odpis wynosi 48 godzin.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plac główny [odnośnik]29.09.19 21:18
- Ech, Keat, mówisz jakbym zawsze tak nie wyglądał - wywracam oczami, cmokając cicho, jakbym zaraz miał się obrazić, a później szturcham Burroughsa w bok, bo przecież obydwoje wiemy, że czasem to mi się zdarzało prezentować jakbym dopiero co wylazł z rynsztoka (no i zwykle wtedy tak właśnie było) - Ciebie też - uśmiecham się szerzej, przesuwając spojrzeniem po twarzy Keatona, jakbym szukał tam jakiś oznak sam nie wiem czego, może niedawnych starć z czyimiś pięściami? Ale Burroughs wyglądał całkiem dobrze, nawet pomimo tej śmiesznej opaski uciskającej go w mózg.
- Nawet sobie nie chcę wyobrażać co tam się musi dziać! - macham łapami. Na co dzień było dosyć... głośno, a co dopiero przy Sylwestrze! Druga sprawa, że nie tak dawno temu magiczny świat uwolnił się od nękających go anomalii, więc tym bardziej było co świętować. Zresztą sam się zastanawiałem czy nie spędzić tej cudownej nocy gdzieś w porcie, najlepiej w objęciach jakiejś tamtejszej syreny, ale skoro mieszkałem w Dolinie Godryka i melanż miałem pod samym nosem, to nie wypadało nie skorzystać. I tutaj również roiło się od uroczych panien w szampańskim nastroju; za jedną właśnie przesunąłem spojrzeniem, zatrzymując wzrok na jej rozkołysanych biodrach.
- Ty wiesz, że to całkiem niezły pomysł? - śmieję się, powracając do obserwowania przyjaciela - Tylko bałbym się trochę, że mogłoby mnie ponieść i bym później wrócił do domu z narzeczoną - już raz mnie tak poniosło i co? I gówno, źle się to skończyło. Moczę usta w trunku, ponad krawędzią kieliszka spoglądając na Keatona, szczególnie, że ten zaczął nawijać jak katarynka. Patrzę na niego ze zdziwieniem, unosząc wysoko obie brwi, po czym oblizuję lekko usta. Słodki, egzotyczny smak mango rozpływa mi się na języku, a w głowie zaczyna już szumieć. Marszczę nos, przez chwilę kontemplując nad monologiem Burroughsa i chociaż o tej ściemie wiem od... zawsze, bo serio, Keat i poezja? No bez jaj! To nagle nabieram ochoty na małe żarty. Krzywię się jakby jego słowa serio zrobiły na mnie wrażenie.
- Keat, żartujesz sobie? Jak to nie potrafisz pisać? Przecież ja już powiedziałem wszystkim, że wystąpisz na Salonie Niezależnych ze swoim najnowszym poematem! Mama wpisała cię już w repertuar - kiwam głową, ledwie powstrzymując się od śmiechu; staram się zachować powagę, pełna profeska. I dopiero kiedy chłopak patrzy na mnie wielkimi oczami, parskam głośnym śmiechem - Żartowałem, Keat! Wiem, że się chuja znasz na poezji... - i chcę dodać coś jeszcze, ale tedy na horyzoncie pojawia się Moss i to na nią przenoszę spojrzenie, bo, na Boga, w takich łaszkach nie da się jej nie zauważyć. Unoszę lekko brwi i kiedy klepie mnie po piersi, również sięgam dłonią do jej futra, na krótką chwilę zatapiając palce w różowym puchu.
- Łał, Fils, ile puszków pigmejskich musiało zginąć żebyś mogła sprawić sobie takie cacko? - śmieję się, kręcąc z rozbawieniem głową - No, ja mam plan, po pierwsze napierdolić się - ponownie skinąłem czerepem, dopijając alkohol ze swojego kieliszka i odstawiłem pusty na tacę. Szampan spoko, ale chyba potrzebowałem czegoś mocniejszego - sięgnąłem więc po piersiówkę, spijając z niej porządnego łyka - Chcecie? - pytam wesołej ferajny. Słucham Keatona, dumając chwilę nad tymi wszystkimi atrakcjami.
- Chcecie zajrzeć w przyszłość? Otwieram swoje trzecie oko i widzę... widzę... - zamykam ślepia, przykładając dwa palce do czoła - Widzę, że Keat będzie dzisiaj rzygał - mówię, po czym rozchylam powieki i szczerzę się w durnym uśmiechu do Burroughsa.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Plac główny [odnośnik]01.10.19 17:32
Szukamy skarbu!
_______________

I bardzo dobrze, że tym razem Florence zaproponowała nierozdzielanie się. Coinneach mógł tylko temu przytaknąć, a żeby przypadkiem ani Heathowi ani Pannie Fortescue się nie odwidziało, powziął odpowiednie działania. Synka dźwignął jedną ręką, lokując go na swoim biodrze, pozwalając, by chłopczyk miał wolne ręce i mógł odpowiednio zająć się skrzydlatym przyjacielem, aż do jego uwolnienia - a znając swojego syna, doskonale wiedział, że ostatnie co by zrobił, to krzywda jakiemuś maleńkiemu stworzeniu.
Tylko ostrożnie Heath, wróble są bardzo delikatne, a ten może być nieco oszołomiony. Ogrzej go trochę i wypuścimy go na placu — dodał jeszcze swoje trzy grosze, poprawiając nieco przekrzywioną czapkę synkowi.
Swojej przyjaciółce natomiast zaproponował własne ramię - a kiedy skorzystała, pochwycił szybko jej dłoń w swoją, splatając ich palce - i wciskając taką podwójną piąstkę do własnej kieszeni płaszcza. Wyszczerzył się przy tym od ucha do ucha do Fortescue.
Jeszcze Ty mi zmarzniesz od tej lodowatej wody — ścisnął jej drobną dłoń, którą uprowadził do ocieplanej kieszeni i nachylił się delikatnie do Florence, zaglądając w jej migdałowe oczy. — Drugą dłoń też schowaj do kieszeni — mruknął i rzuciwszy jeszcze okiem na śpiącego wróbla w szalu czarownicy, zaczął ich mały spacer w miejsce wskazane w notatce.
Zupełnie jak nie on, nie zaczął napawać się jego małym zwycięstwem nad Florence w ciskaniu zaklęciami we wróbelki. Właściwie to zaczął napawać się wspólnie spędzonym czasem - i ich współpracą, która wychodziła im wyjątkowo dobrze. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, kiedy obserwował tak zaabsorbowanego w zabawę Heatha i to jak dobrze dogadywał się z Florence. W sumie jego syn mało z kim się nie dogadywał, ale... Teraz wyglądało to naprawdę naturalnie - z dwóch stron.
Cieszę się, że trafiliśmy do jednej drużyny — wyznał, spoglądając to na synka, to na przyjaciółkę. — Naprawdę dobrze się bawię — dodał z uśmiechem i błyskiem w oku. Coinneach nigdy nie miał problemów z wyrażaniem swoich emocji, a teraz wyglądał na naprawdę... szczęśliwego.
Spacer nie zajął im wcale tak długo, wkrótce otoczyli ich ludzie, zebrani na Placu Głównym, a tłum jeszcze gęstniał w miarę zbliżania się do centrum - pomnika. Macmillan wzmocnił swój chwyt na pierworodnym i przyciągnął do siebie bliżej Florence, żeby przypadkiem nikt ich nie rozdzielił. Jeszcze tego brakuje, żeby się pogubili w tym tłumie.
To już ostatni kluczyk, jak myślicie, co nas czeka? — zapytał, przeprowadzając ich małe stadko prosto pod pomnik. Wcisnął ich trójkę w luźniejszą przestrzeń i postawił Heatha pod posąg - oddzielając go od tłoczących się czarodziei własną, dwumetrową sylwetką. — Jak nasi mali przyjaciele?


– A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść?– Co wtedy?
- Nic wielkiego. Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika.



Coinneach Macmillan
Coinneach Macmillan
Zawód : Pałkarz Zjednoczonych z Puddlemere
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
A man can be des­troyed, but not de­feated.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Rodzina: najnowszy sport ekstremalny.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7783-coinneach-macmillan https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7860-skrytka-bankowa-nr-1869#221030 https://www.morsmordre.net/t7872-coinneach-macmillan#221867

Strona 3 z 25 Previous  1, 2, 3, 4 ... 14 ... 25  Next

Plac główny
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach