Szkoła baletowa
Strona 15 z 15 • 1 ... 9 ... 13, 14, 15
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Szkoła baletowa Madame Douceur
To miejsce już od wielu lat owiane jest legendą związaną z nazwiskiem je promującym. Madame Douceur zabłysnęła najpierw jako wybitna balerina. Występowała w największych operach czarodziejskiego świata, będąc dumą i chlubą angielskiego światka. Jej kariera taneczna nie zakończyła się przez nieszczęśliwą kontuzję, czy światowej skali skandal. Madame Douceur po latach występowania na deskach odnalazła miłość w ramionach męża i powiła mu dzieci. Od tego czasu osiedliła się na stałe w Londynie, w którym najpierw pracowała jako choreografka, by później otworzyć własną szkołę baletową. Placówka w magicznym świecie uważana jest za jedną z najbardziej renomowanych. Dostanie się do niej wymaga wysokiej zwinności i umiejętności. Madame Doceur jest surowa i wymagająca, ale jest też wielką nauczycielką. Spod skrzydeł wypuściła już kilka gwiazd, które świeciły lub świecą do tej pory na deskach angielskich desek. Udziela również prywatnych lekcji w szlacheckich włościach. Złośliwi mawiają, że zarobiła już tyle, że do końca życie nie musiałaby więcej podnosić się z łóżka. Ona jednak niezmiennie od lat wstaje, by otworzyć drzwi swojej szkoły.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:16, w całości zmieniany 1 raz
Nie miała pojęcia, jak wygląda właścicielka szkoły baletowej. Wiedziała jednak, jak wygląda Frank, który przecież wciąż im pomagał. Dlatego też gdy uniosła dłoń, aby wyczarować Widzimi się to właśnie jego twarz miała przybrać zjawa, która pojawi się po otwarciu drzwi. W tym stanie… cóż, nie była zbyt kreatywna. Trudno było z resztą być. Skupiła się na tym, aby postać wymawiała konkretne zdania. Wiedzą, że tu przybędziecie, już ich poinformowałem. Nie przejmiecie tego miejsca. Nie na długo – miał mówić mężczyzna, gdyby ktoś wdarł się do środka.
Zajęło jej to ponownie dłuższą chwile, ale na szczęście zaczynała powoli przywykać do bólu, więc miała wrażenie, że proces poszedł nieco sprawniej.
Marcella też najwyraźniej skończyła, bo odezwała się do niej. Gwen skinęła głowa.
– Mam nadzieję, że się nie mylisz. – Westchnęła. – Mocno dostałaś? Chcesz jakiś eliksir? – spytała, przyglądając się uważnie kobiecie. – Postaram się. Ale Marcella… wydawało mi się… że ja jednego z nich znam, wiesz? I… i on był… miły. No… nie do końca… ale… – Pokręciła głowa i machnęła ręką. Chyba to nie był potrzebny temat.
Niewielki rudzik wystrzelił z różdżki Marcelli, aby przenieść nowinę. Niby szczęśliwą, ale nie do końca. Przecież przynajmniej ten jeden człowiek… zmarł. Zadrżała. Wiedziała, że to była obrona własna, że gdyby nie ten głupi konflikt nikomu nie musiałaby się stać krzywda. Och, jak to wszystko się skończy to nigdy więcej nie tknie różdżki. Nigdy.
– Ptak niosący dobrą nowinę… właściwie to chyba powinien być gołąb. Albo sowa. – Chociaż Gwen raczej ten pierwszy gatunek bardziej kojarzył się z listami. Mimo wszystko. Przypomniała sobie, że jeden z przyjaciół ojca hodował gołębie pocztowe. To były piękne i całkiem inteligentne zwierzęta, mniej zwracające uwagę, niż sowy. Chociaż w tych czasach… cóż, niekoniecznie, biorąc pod uwagę, ze mugoli w Anglii było coraz to mniej i mniej.
Dość – powiedziała sobie. Czas wracać, czas się wyleczyć, czas skupić się na tej nodze, która nie pozwalała jej biegać i stanowiła potencjalne zagrożenie dla jej życia. Przynajmniej tutaj, w Londynie. Podążyła więc za Marcellą, starając się nie utykać za bardzo.
| zt
Zajęło jej to ponownie dłuższą chwile, ale na szczęście zaczynała powoli przywykać do bólu, więc miała wrażenie, że proces poszedł nieco sprawniej.
Marcella też najwyraźniej skończyła, bo odezwała się do niej. Gwen skinęła głowa.
– Mam nadzieję, że się nie mylisz. – Westchnęła. – Mocno dostałaś? Chcesz jakiś eliksir? – spytała, przyglądając się uważnie kobiecie. – Postaram się. Ale Marcella… wydawało mi się… że ja jednego z nich znam, wiesz? I… i on był… miły. No… nie do końca… ale… – Pokręciła głowa i machnęła ręką. Chyba to nie był potrzebny temat.
Niewielki rudzik wystrzelił z różdżki Marcelli, aby przenieść nowinę. Niby szczęśliwą, ale nie do końca. Przecież przynajmniej ten jeden człowiek… zmarł. Zadrżała. Wiedziała, że to była obrona własna, że gdyby nie ten głupi konflikt nikomu nie musiałaby się stać krzywda. Och, jak to wszystko się skończy to nigdy więcej nie tknie różdżki. Nigdy.
– Ptak niosący dobrą nowinę… właściwie to chyba powinien być gołąb. Albo sowa. – Chociaż Gwen raczej ten pierwszy gatunek bardziej kojarzył się z listami. Mimo wszystko. Przypomniała sobie, że jeden z przyjaciół ojca hodował gołębie pocztowe. To były piękne i całkiem inteligentne zwierzęta, mniej zwracające uwagę, niż sowy. Chociaż w tych czasach… cóż, niekoniecznie, biorąc pod uwagę, ze mugoli w Anglii było coraz to mniej i mniej.
Dość – powiedziała sobie. Czas wracać, czas się wyleczyć, czas skupić się na tej nodze, która nie pozwalała jej biegać i stanowiła potencjalne zagrożenie dla jej życia. Przynajmniej tutaj, w Londynie. Podążyła więc za Marcellą, starając się nie utykać za bardzo.
| zt
But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
love than fight
Jedna z licznych szarych sów przemierzała tej nocy Londyn. Nie wyróżniała się niczym od innych pocztowych ptaków. Przeciętnej wielkości i szybkości, niosła w dziobie starannie zapieczętowany list. Leciała wysoko, nie zniżając lotu i nie zważając na świszczący dookoła wiatr. Gdy pod nią zaczęły migotać światła latarni, zapikowała w dół. Przez chwilę krążyła nad ulicami miasta, aby ostatecznie otworzyć dziób i wypuścić z niego list, który po chwili tańczenia w powietrzu opadł na ziemię.
Jeśli przechodzisz tu jako pierwszy pomiędzy 30 września a 4 października, możesz dostrzec na ulicy przy szkole baletowej list. Jest zapieczętowany i zamknięty, wyraźnie w dobrym stanie. Jeśli go podniesiesz i przyjrzysz się tyłowi korespondencji, dostrzeżesz wypisane ładnym, ozdobnym pismem: Do Ciebie, przechodniu. Gdy otworzysz kopertę zalakowaną pieczęcią w kształcie gwiazdy, ujrzysz list, a w nim:
Jeśli przechodzisz tu jako pierwszy pomiędzy 30 września a 4 października, możesz dostrzec na ulicy przy szkole baletowej list. Jest zapieczętowany i zamknięty, wyraźnie w dobrym stanie. Jeśli go podniesiesz i przyjrzysz się tyłowi korespondencji, dostrzeżesz wypisane ładnym, ozdobnym pismem: Do Ciebie, przechodniu. Gdy otworzysz kopertę zalakowaną pieczęcią w kształcie gwiazdy, ujrzysz list, a w nim:
Przeczytaj Do Ciebie
Mieszkańcu Londynu! Wojna odbiera to, co najcenniejsze.
Ostatnio z powodu działań prowadzonych na terenie Anglii życie stracili:
Łączymy się w żałobie i smutku z rodzinami, nie mogąc jednak powstrzymać się od pytania:
kto będzie następny?
Ostatnio z powodu działań prowadzonych na terenie Anglii życie stracili:
- Benedict Paerson – były przedstawiciel Magicznej Policji, zabity w trakcie publicznej egzekucji po przeciwstawieniu się aktualnej władzy.
- Ross Fudge – urzędnik Ministerstwa oraz wieloletni członek Klubu Pojedynków odznaczony Orderem Merlina. Jego ciało zostało znalezione w porcie. Dzień wcześniej widziano, jak mężczyzna dokonuje obywatelskiego zatrzymania osób pozbawionych dokumentów.
- Roth i Meggy Davies – pięcioletnie bliźnięta, zamordowane z zimną krwią na oczach ich własnych rodziców. Ich matka pozostaje zaginiona w akcji.
Łączymy się w żałobie i smutku z rodzinami, nie mogąc jednak powstrzymać się od pytania:
kto będzie następny?
I show not your face but your heart's desire
Szkoła baletowa Madame Douceur to tylko pozornie miejsce bez znaczenia. Pokaźny, rozłożysty budynek zapewnia doskonały widok ze wszystkich stron na pobliskie centrum Londynu, może stanowić miejsce obserwacji. Szkoła jest istotna nie tylko z powodów logistycznych: bez wątpienia stanowi ważny punkt na mapie Londynu, to tu uczy się wiele młodych dam oraz czystokrwistych czarownic, a dużo rodzin z wyższych sfer ma bliskie powiązania towarzyskie z samą Douceur. To miejsce może być istotnym punktem Londynu.
Lokacja znajduje się pod kontrolą Zakonu Feniksa.
Na lokację zostały nałożone zabezpieczenia.
Możliwe jest rzucenie carpiene w szafce zniknięć i ustosunkowanie się do rzutu już w pisanym poście (a zatem przekazanie informacji o wykrytych pułapkach drugiej postaci w tym samym poście, w którym carpiene zostało rzucone).
Udane carpiene z mocą 75 oczek pozwala dostrzec Bubonem, a udane carpiene z mocą 85 oczek pozwala dostrzec Cicho-szę. Po rozpoznaniu pułapek można przejść do ich przełamywania zgodnie z obowiązującą mechaniką. Jako ostatnią należy przełamać Zawieruchę.
Aktywacja Bubonem wywołuje efekt zgodny z opisem z listy zabezpieczeń.
Aktywacja Cicho-sza sprawia, że wszelkie zaklęcia rzucane przez przeciwników odczytywane są tak jak zaklęcia niewerbalne.
WYKLUCZONA
Rycerze Walpurgii: Budynek baletu można przejąć także w sposób siłowy. Nie obędzie się to jednak bez trudności, baletmistrzyni zatrudnia bowiem kilkoro dawnych magicznych policjantów, którzy mają chronić niedorzecznie drogie stroje, scenografie oraz piękny budynek. Podobno są oni krewnymi tancerek mugolskiego pochodzenia, popierającymi działania Harolda Longbottoma.
Walka:Postać, która pojawi się w wątku jako pierwsza, kieruje czarodziejem A, postać, która pojawi się jako druga, kieruje czarodziejem B, postać.
Ochroniarz A: ma żywotność równą 80, statystykę opcm równą 15 i statystykę uroków równą 20, atakuje w pętli zaklęciami Lancea, Glacius i Ignitio (chyba że wszystkie postacie w wątku znajdą się pod wpływem tych zaklęć), oraz broni się, kiedy jest to konieczne.
Ochroniarz B: ma żywotność równą 80, statystykę opcm równą 20 i statystyką uroków równą 20, atakuje w pętli zaklęciami Commotio, Orcumiano i Ignitio, oraz broni się, kiedy jest to konieczne.
Rolę czarodziejów broniących tego terenu może przejąć również dowolny Zakonnik przy pomocy lusterka; wówczas walczy z Rycerzami bez udziału mistrza gry, zgodnie ze statystykami rozpisanymi powyżej, ale bez ograniczeń co do kolejności oraz wyboru rzucanych zaklęć.
Gracz nie ma prawa zmienić woli postaci broniącej lokacji, jedyne, co robi, to rzuca za nią kością i opisuje jej działania w sposób fabularny.
Aby przejść do etapu III, należy odczekać 48 godzin, w trakcie których para (grupa) może zostać zaatakowana przez przeciwną organizację.
Postaci mają 2 tury na nałożenie zabezpieczeń, pułapek lub klątw oraz wydanie dyspozycji strażnikom należącym do organizacji.
Po raz ostatni pod Szkołą Baletową w Londynie był wraz z Edgarem i tamto spotkanie było drogą przez mękę, zakończoną porażką. Dwie czarownice, które wtenczas stanęły naprzeciw nim doprowadziły do przecięcia tego miejsca pod wpływy Zakonu Feniksa. Czas upływał, a Londyn musiał być całkowicie wolnym miejscem, a żadne z miejsc, które w jakikolwiek sposób mógł kontrolować wróg, nie mogło pozostać pod tymi wpływami. Dlatego wspólnie podjęli decyzję, aby ponownie zjawić się w tym miejscu i ostatecznie podjąć próbę przejęcia go. Nie chciał, aby towarzyszył mu ktoś inny niż Edgar, to właśnie z nim wtedy poległ, a teraz wspólnie powinni naprawić swoje poprzednie błędy. Mijający czas sprawił, że wiele rzeczy uległo zmianie, nie tylko w podejściu, ale również w ich zdolnościach. Oby tym razem los okazał się dla nich łaskawszy. Nie tylko z tego względu chciał, aby towarzyszył mu Edgar, ale dopiero później będą mogli swobodnie porozmawiać.
Zjawili się na miejscu wieczorem, z oddali obserwowali Szkołę Baletową, która była celem ich dzisiejszego spotkania. Mathieu zaopatrzony w różdżkę, biały kryształ, talizman od Primrose, dwie fiolki z eliksirami i przede wszystkim zapał do działania był gotów. Wierzył, że Edgar ma podobne podejście i wspólnie uda im się osiągnąć cel. Wziął głęboki oddech i zacisnął palce na arganowym drewnie. – Carpiene – wypowiedział inkantację zaklęcia, ale poczuł jedynie lekki przepływ mocy. Wyczuwał, że teren został zabezpieczony, nie wiedział jednak czymże były te zabezpieczenie i jakiej natury. W żaden sposób nie był w stanie się do nich odnieść. Wiedział też, że był w stanie rzucić zaklęcie, które w pełni zobrazowałyby mu to, co nałożone zostało na to terytorium.
- Teren jest zabezpieczony… – mruknął cicho i spojrzał na Edgara przez krótki moment. Jeśli mieli podjąć próbę rozbrojenia pułapek, musieli wiedzieć co to jest. Sam też nie znał się na tym zbytnio, więc jedyna nadzieja w Lordzie Burke. Wiedział, że ten sobie poradzi z tym problemem.
Ekwipunek: różdżka, talizman, biały kryształ i dwie fiolki z eliksirami
Zaklęcie Carpiene połowicznie udane.
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Edgar nie wspominał dobrze walki pod szkołą baletową. Popełnili wówczas z Mathieu chyba wszystkie możliwe błędy, co ostatecznie zakończyło się krytyczną porażką po ich stronie – w dodatku z dwoma młodymi czarownicami, które zapewne nawet nie miały dużego doświadczenia w takich potyczkach. Ponowne odwiedzenie szkoły baletowej było więc tylko kwestią czasu. Stanął u boku Rosiera z dłonią zaciśniętą na różdżce, gotową do odbicia tego miejsca. Wydawał się spokojny, ale tak naprawdę kryła się w nim złość, będąca naturalnym następstwem ich ostatniej porażki. Tym razem miało być inaczej. Edgar rozglądał się uważnie, nie chcąc przegapić żadnego niepokojącego znaku. Kiwnął głową Rosierowi – zdziwiłby się, gdyby tego miejsca nic nie strzegło. – Carpiene – rzucił jeszcze raz, chcąc dokładnie poznać naturę zastawionych na nich pułapek. Wiedział, że akurat w tej kwestii to on musiał się wykazać – Rosier jako smokolog zapewne niewiele wiedział z czym ma do czynienia. – Bubonem, cicho-sza i zawierucha – powiedział po chwili, spoglądając na swojego towarzysza, choć nie wiedział czy te nazwy coś mu mówią. – Stój w miejscu – powiedział na wszelki wypadek, samemu postępując krok do przodu. Czuł wokół siebie specyficznie zebraną magię, która z pewnością musiała oznaczać jedno z czających się na nich zabezpieczeń. Wyciągnął przed siebie różdżkę, starając się znaleźć słabe punkty rzuconego niegdyś zaklęcia. Bubonem nie należało do szczególnie skomplikowanych zabezpieczeń, ale potrafiło być uciążliwe – taki pisk w uszach skutecznie utrudniał racjonalne myślenie, a także znacznie obniżał skupienie. Edgar rozbrajał podobne pułapki wielokrotnie, a jednak musiał gdzieś popełnić błąd. Wystarczył jeden nieuważny ruch różdżką, by uruchomić zabezpieczenie – ręce odruchowo powędrowały do uszu, choć przecież nie dało się przed tym dźwiękiem uchronić. Pozostał w tej pozycji przez kilka sekund, plując sobie w brodę za tę nieuwagę – prawdopodobnie nie docenił tej prostej pułapki. Dopiero wtedy wstał, próbując zignorować męczący dźwięk, by wziąć się za następne zabezpieczenia.
Ekwipunek we wsiąkiewce
Bubonem (st 20: -10 runy, -30 OPCM)
Ekwipunek we wsiąkiewce
Bubonem (st 20: -10 runy, -30 OPCM)
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Umiejętność rozpoznawania pułapek była potrzebna, choć jeszcze większą była zdolność do rozbrajania ich i rozwiązywania problemu ostatecznie. Niestety, Starożytne Runy czy Numerologia nigdy nie były dla niego priorytetową dziedziną i nie wiedział na ten temat zbyt wiele, dlatego nie wychylał się przed szereg, unikając w pełni jakiegokolwiek wypowiadania się czy podejmowania prób działania w tym kierunku. Edgar na pewno o wiele bardziej wiedział, jak radzić sobie z tymi problemami, a posiadając odpowiednią wiedzę na temat natury pułapek o wiele prościej było mu się w tym odnaleźć. To nie tak, że Mathieu chciałby za wszelką cenę zaimponować Lordowi Burke, nie był głupi – sam fakt dwukrotnego odznaczenia stawiał go nieco wyżej wśród innych, ewentualnych kandydatów do ręki Primrose, w końcu Rigela nie uznawał za przeciwnika w tej walce. Nikt przy zdrowych zmysłach nie podjąłby takiej decyzji, aby piękną i mądrą Lady oddać na stracenie.
Zgodnie z poleceniem Edgara stał w miejscu. Udało mu się rozpoznać pułapki. Zawierucha mówiła mu całkiem sporo, w końcu była jedną z niewielu, które sam potrafił zastosować i doskonale wiedział jakie przynosiła efekty. Dlatego lepiej dla nich, jeśli los będzie im sprzyjał i Edgarowi uda się pozbyć tego problemu, tak będzie zdecydowanie korzystniej. Miejmy nadzieję, że tylko dla nich. Rozpoczął od zdejmowania pierwszej z pułapek. Mieli niewiele czasu, zanim ktoś zorientuje się, że Rycerze Walpurgii są na miejscu i podejmują próbę przejęcia nad nim kontroli. Nie było na co czekać, a tym razem musiało się udać. Próba przełamania tej pułapki była nieskuteczna, a głośny pisk aż zadzwonił w uszach i sprawił, że zrobiło się nieprzyjemne. Automatycznie – podobnie jak Edgar – zatkał uszy dłońmi, aby stało się to choć odrobinę bardziej znośne. Wziął głęboki oddech i dopiero po chwili zacisnął palce na różdżce, trzymając ją przed sobą.
- Magicus Extremos - wypowiedział inkantację zaklęcia, chcąc wzmocnić Edgara i zwiększyć jego możliwości, to musiało się udać, nie mogło być inaczej.
Zgodnie z poleceniem Edgara stał w miejscu. Udało mu się rozpoznać pułapki. Zawierucha mówiła mu całkiem sporo, w końcu była jedną z niewielu, które sam potrafił zastosować i doskonale wiedział jakie przynosiła efekty. Dlatego lepiej dla nich, jeśli los będzie im sprzyjał i Edgarowi uda się pozbyć tego problemu, tak będzie zdecydowanie korzystniej. Miejmy nadzieję, że tylko dla nich. Rozpoczął od zdejmowania pierwszej z pułapek. Mieli niewiele czasu, zanim ktoś zorientuje się, że Rycerze Walpurgii są na miejscu i podejmują próbę przejęcia nad nim kontroli. Nie było na co czekać, a tym razem musiało się udać. Próba przełamania tej pułapki była nieskuteczna, a głośny pisk aż zadzwonił w uszach i sprawił, że zrobiło się nieprzyjemne. Automatycznie – podobnie jak Edgar – zatkał uszy dłońmi, aby stało się to choć odrobinę bardziej znośne. Wziął głęboki oddech i dopiero po chwili zacisnął palce na różdżce, trzymając ją przed sobą.
- Magicus Extremos - wypowiedział inkantację zaklęcia, chcąc wzmocnić Edgara i zwiększyć jego możliwości, to musiało się udać, nie mogło być inaczej.
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Ostatnio zmieniony przez Mathieu Rosier dnia 11.12.22 20:39, w całości zmieniany 1 raz
Edgar nie docenił pierwszej pułapki. Pisk w uszach utrudniał mu myślenie, ale musiał szybko wziąć się za rozbrajanie następnych zabezpieczeń. Nie miał pewności czy słyszy ten przeraźliwy dźwięk tylko on i Mathieu czy cała okolica – na szczęście Londyn był po ich stronie, więc nikt nie powinien ich zaatakować. W zasadzie robili przysługę mieszkańcom stolicy, na których wciąż czekały pułapki takie jak ta, zastawione jeszcze przez Zakon Feniksa. Edgar zerknął za ramię, upewniając się, że Rosier wciąż znajduje się w tym samym miejscu i nie zareagował na pisk gorzej niż on. Potem skupił się ponownie siatce zabezpieczeń, ignorując wysoki dźwięk, wwiercający mu się w czaszkę. Przypominał sobie, że już w nie takich warunkach przychodziło mu pracować. Kucnął, zamiatając ziemię połami płaszcza – wyciągnął różdżkę przed siebie i zaczął rozpracowywać pojedyncze wiązki zaklęcia. Wiedział, że można to również zrobić ręcznie bez pomocy magii, ale do tej pory nie potrafił zrozumieć jak to jest możliwe – jak ujarzmić magię bez jej pomocy, to zakrawało o herezję. I być może ta kolejna chwila nieuwagi przyczyniła się do uruchomienia następnej pułapki. Edgar przeklął siarczyście pod nosem, zupełnie nie jak lord, a raczej mieszkaniec ulicy Śmiertelnego Nokturnu – nie usłyszał jednak swojego głosu, tak jak i głośnego pisku. Zapadła cisza, z początku nawet kojąca, ale teraz musieli być z Mathieu szczególnie czujni. Nie będą w stanie usłyszeć czy ktoś się do nich zbliża ani, niestety, lecących w ich stronę zaklęć. Edgar jednak czuł, że jego czas na łamanie zabezpieczeń już się kończy; stał w miejscu wystarczająco długo, naruszając już magiczną strukturę poprzednich zabezpieczeń, zapewne nadwyrężając też to ostatnie. Wziął głęboki wdech i przystąpił do pracy – nie potrafił powiedzieć ile minęło czasu, czy 5 minut czy 15, ale w końcu udało mu się rozbroić zawieruchę, chyba najbardziej szkodliwe zabezpieczenie ze wszystkich trzech. Wstał, odwracając się w stronę Rosiera. Machnął mu ręką, dając do zrozumienia, że mogą iść dalej. Teraz mogli ich zaskoczyć jedynie nieproszeni goście.
Cicho-sza
Zawierucha
Cicho-sza
Zawierucha
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Wzmocnienie Edgara było jednym z rozsądniejszych wyjść, po które mógł sięgnąć. Lord Burke był ich jedyną nadzieją w kwestii zabezpieczeń, jako jedyny z nich potrafił pozbyć się skutecznie pułapek i rozwiązać problem. Mathieu jakiś czas temu obiecał sobie, że nauczy się tej trudnej sztuki, ale zawirowania i plan zbudowania floty skutecznie odciągnął jego uwagę od kwestii run, magicznych symboli czy numerologii. Z pewnością skorzysta z wiedzy Primrose w tym temacie, była zdolną czarownicą, biegłą w tej dziedzinie. On znał się na smokach, potrafił powiedzieć o nich naprawdę wiele. Nie można było być dobrym z wszystkiego, już dawno doszedł do takiego wniosku. Ukierunkowanie się było najistotniejsze.
Ujarzmienie pozostałych zabezpieczeń było dość ważną kwestią. Pozwolił Edgarowi działać, obserwując go z daleka. Tym razem skupiając się na każdym jego ruchu. Niewiele wiedział na temat metod i sposobów, zdał się więc na niego całkowicie. W końcu jednak zasygnalizował, że mogą ruszać dalej. Szkoła Baletowa była jednym z tych punktów, nad którymi powinni mieć kontrolę. Idealny punkt obserwacyjny, który ze względu na ich poprzednią porażkę poddany był dyktandu przeklętego Zakonu Feniksa. Czas ich świetności na terenie Londynu minął i należało wyeliminować wszelkie zagrożenia mogące z tego wynikać. Przyszli tu po jedno, to miejsce musiało należeć do nich. Wiedział też, że kwestią czasu było, aż ktoś zainteresuje się i wyśle komitet powitalny do nieproszonych gości. Obserwował otoczenie i skupiał się na szczegółach, palce prawej dłoni zaciskając na różdżce będąc w pełni skupionym. Gotowym na przyjęcie ataku z jakiejkolwiek strony, a przecież wszystko było możliwe. Ochroniarze pojawili się ostatnio na miejscu, a może byli to strażnicy patrolujący Londyn? Nie pamiętał już szczegółów, wiedział tyle, że Zakon doprowadził do śmierci jednego z nich. Teraz nie miało to specjalnego znaczenia, najważniejszym było, aby wszystko poszło sprawnie i skutecznie, na takie rozwiązanie liczył i wierzył, że Edgar również ma podobne nastawienie.
Nie musieli długo czekać…
Szafka Zniknięć
Ujarzmienie pozostałych zabezpieczeń było dość ważną kwestią. Pozwolił Edgarowi działać, obserwując go z daleka. Tym razem skupiając się na każdym jego ruchu. Niewiele wiedział na temat metod i sposobów, zdał się więc na niego całkowicie. W końcu jednak zasygnalizował, że mogą ruszać dalej. Szkoła Baletowa była jednym z tych punktów, nad którymi powinni mieć kontrolę. Idealny punkt obserwacyjny, który ze względu na ich poprzednią porażkę poddany był dyktandu przeklętego Zakonu Feniksa. Czas ich świetności na terenie Londynu minął i należało wyeliminować wszelkie zagrożenia mogące z tego wynikać. Przyszli tu po jedno, to miejsce musiało należeć do nich. Wiedział też, że kwestią czasu było, aż ktoś zainteresuje się i wyśle komitet powitalny do nieproszonych gości. Obserwował otoczenie i skupiał się na szczegółach, palce prawej dłoni zaciskając na różdżce będąc w pełni skupionym. Gotowym na przyjęcie ataku z jakiejkolwiek strony, a przecież wszystko było możliwe. Ochroniarze pojawili się ostatnio na miejscu, a może byli to strażnicy patrolujący Londyn? Nie pamiętał już szczegółów, wiedział tyle, że Zakon doprowadził do śmierci jednego z nich. Teraz nie miało to specjalnego znaczenia, najważniejszym było, aby wszystko poszło sprawnie i skutecznie, na takie rozwiązanie liczył i wierzył, że Edgar również ma podobne nastawienie.
Nie musieli długo czekać…
Szafka Zniknięć
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Tak naprawdę Edgar nie spodziewał się zastać w środku żadnych strażników. Owszem, brał to pod uwagę, ale mocno powątpiewał w taką ewentualność. Londyn już od dłuższego czasu znajdował się pod wpływem Rycerzy Walpurgii i każdy sprzeciw był z łatwością dławiony. Ta niewiara dała go zaskoczyć i być może dlatego z początku ten pojedynek szedł mu tak opornie – dał przeciwnikom chwilę zawahania, z której potrafili dobrze skorzystać. Mimo wszystko nie byli w stanie ich pokonać – razem z Mathieu potrafili posługiwać się plugawą magią wystarczająco dobrze, by z każdym kolejnym zaklęciem utrudniać im obronę. W końcu bezbronni padli na ziemię. Edgar przyglądał im się jeszcze przez chwilę, upewniając się, że nie wstaną. Dopiero wtedy podszedł do Mathieu, klepiąc go po ramieniu w ramach podziękowania na udany pojedynek. Słuch dalej do niego nie wrócił.
Rozejrzał się po wnętrzu szkoły baletowej wyraźnie zadowolony z ich wygranej. Dał sobie chwilę na napawanie się tym zwycięstwem – w końcu im się udało. Spojrzał na zegarek, kontrolując ile jeszcze mają czasu. Teoretycznie mogli tu siedzieć aż do rana, ale rozsądniej byłoby jednak szybko uwinąć się z zabezpieczeniami i trochę się wzmocnić. Nie był pewny czy udałoby im się teraz wygrać jeszcze jedno starcie. Cofnął się do wejścia, zabierając się nałożenie sprytnej pułapki, działającej podobnie do tej, której Edgarowi nie udało się wcześniej złamać. Oczobłysk, równie irytująca co dręcząca ich aktualnie cicho-sza. Nie nakładał jej pierwszy raz, więc dobrze wiedział od czego zacząć. Skupił się na podstawie zabezpieczenia, powoli poruszając różdżką, żeby nie ominąć żadnego ważnego elementu. Co jakiś czas odwracał się w stronę Rosiera, kontrolując jak jemu idzie praca.
Czas mijał dość wolno, Edgara już zaczynał boleć kark od ciągłego schylania się nad pułapką. Po około trzech godzinach w końcu udało mu się dołożyć ostatnią wiązkę zabezpieczenia, która skleiła wszystko w całość. Przyjrzał się jeszcze raz swojemu dziełu, upewniając się, że nie ma żadnych wad. Wyprostował się, pochylając głowę to w prawo to w lewo, chcąc się trochę rozciągnąć. Spojrzał na zegarek – robiło się już późno. Uniósł pytająco brwi, spoglądając na Rosiera, chcąc się dowiedzieć, czy i jemu wszystko się udało.
Nakładam oczobłysk
Rozejrzał się po wnętrzu szkoły baletowej wyraźnie zadowolony z ich wygranej. Dał sobie chwilę na napawanie się tym zwycięstwem – w końcu im się udało. Spojrzał na zegarek, kontrolując ile jeszcze mają czasu. Teoretycznie mogli tu siedzieć aż do rana, ale rozsądniej byłoby jednak szybko uwinąć się z zabezpieczeniami i trochę się wzmocnić. Nie był pewny czy udałoby im się teraz wygrać jeszcze jedno starcie. Cofnął się do wejścia, zabierając się nałożenie sprytnej pułapki, działającej podobnie do tej, której Edgarowi nie udało się wcześniej złamać. Oczobłysk, równie irytująca co dręcząca ich aktualnie cicho-sza. Nie nakładał jej pierwszy raz, więc dobrze wiedział od czego zacząć. Skupił się na podstawie zabezpieczenia, powoli poruszając różdżką, żeby nie ominąć żadnego ważnego elementu. Co jakiś czas odwracał się w stronę Rosiera, kontrolując jak jemu idzie praca.
Czas mijał dość wolno, Edgara już zaczynał boleć kark od ciągłego schylania się nad pułapką. Po około trzech godzinach w końcu udało mu się dołożyć ostatnią wiązkę zabezpieczenia, która skleiła wszystko w całość. Przyjrzał się jeszcze raz swojemu dziełu, upewniając się, że nie ma żadnych wad. Wyprostował się, pochylając głowę to w prawo to w lewo, chcąc się trochę rozciągnąć. Spojrzał na zegarek – robiło się już późno. Uniósł pytająco brwi, spoglądając na Rosiera, chcąc się dowiedzieć, czy i jemu wszystko się udało.
Nakładam oczobłysk
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Otrzepał dłonią odzienie z kurzu, kiedy ostatni ze strażników padł na bruk. Porażka nie była wpisana do planu dzisiejszego wieczoru i pomimo początkowych trudności, wszystko przebiegło pomyślnie. Być może było to efektem braku słuchu, a zaklęcia, którymi miotali w nich przeciwnicy przechodziły jedynie w sferę domysłów. Niejednokrotnie wystarczyło drobne rozproszenie i chwila nieuwagi. Przekonał się o tym wiele razy i nie zamierzał podejmować po raz kolejny tego ryzyka. Obyło się bez porażki, ale dźwięk łamanych kości do tej pory był tym, czego wręcz pragnął. Nie wiedział już czy to zasługa Arawna czy może sam zaczął doceniać tą piękną sztukę.
Nieodpowiednim byłoby czekać, skoro już wprawnie udało się pokonać utrudnienia i można było płynnie przejść do wprowadzania reform. Edgar również wziął się do pracy, a nałożenie odpowiednich zabezpieczeń miało uchronić to miejsce, na wypadek gdyby bojówkom Longbottoma i wszelkim innym wykolejeńcom wpadł do głowy jakiś głupi pomysł. Przede wszystkim należało wprawnie zabezpieczyć teren, więc od razu wziął się do pracy.
Zawierucha
Jeszcze przed chwilą dokładnie to samo zaklęcie strzegło tego miejsca, ale działanie zostało zniwelowane dzięki umiejętnością Edgara. Zawsze miał nadzieję, że osoba, która trafia na tą pułapkę nałożoną przez niego ma mniej szczęścia niż on sam. Merlin i Morgana. Największa bitwa czarodziejów czasów średniowiecznych. Iluzja była piękną sprawą, zaskakująco skutecznie potrafiła wkraść się do umysłu i płatać figle, prezentować obrazy, które w rzeczywistości nie istniały. Prowadził różdżkę wprawnie, w kompletnym skupieniu kreśląc nią w powietrzu odpowiednie kręgi i symbole. Każda pułapka miała swój odpowiedni charakter, wymagała odpowiedniego zakresu wiedzy. Zdobyta w trakcie edukacji nauka przynosiła przyjemne efekty, szczególnie kiedy mogły być tak pożyteczne jak wykorzystanie zawieruchy. Samo nakładanie tej pułapki było męczące, trwało ponad trzy godziny, aby osiągnęło zamierzone efekty. Warto było poświęcić ten czas na odpowiednie zabezpieczenie terenu, na danie sobie możliwości i pilnowania tego, co już nigdy więcej nie powinno znaleźć się w rękach osób niepowołanych.
Ich obowiązkiem było wdrażanie wszelkich środków ostrożności na miejsca, które miały ważne położenie, mogły mieć istotną rolę z uwagi na swoją lokalizację. Dlatego musieli pozbyć się z Londynu ostatnich śladów działalności Zakonu Feniksa i wszystkiego, co wiązało się polityką przyjazną mugolom. Kilka dni temu hucznie świętowali przy pomniku Cronusa Wyzwoliciela. Nie osiedli na laurach, a kontynuowanie realizacji planu jedynie świadczyło o tym, że nie spoczywali na laurach.
- Wszystko w porządku? - spytał Edgarda, opierając się na moment od ścianę. Musiał chwilę odpocząć, zanim podejmie kolejną próbę. Tym razem planował postawić na coś mniej absorbującego czasowo. Na szczęście z Edgarem skończyli w podobnym czasie.
Nakładam zabezpieczenie: Zawierucha
Nieodpowiednim byłoby czekać, skoro już wprawnie udało się pokonać utrudnienia i można było płynnie przejść do wprowadzania reform. Edgar również wziął się do pracy, a nałożenie odpowiednich zabezpieczeń miało uchronić to miejsce, na wypadek gdyby bojówkom Longbottoma i wszelkim innym wykolejeńcom wpadł do głowy jakiś głupi pomysł. Przede wszystkim należało wprawnie zabezpieczyć teren, więc od razu wziął się do pracy.
Zawierucha
Jeszcze przed chwilą dokładnie to samo zaklęcie strzegło tego miejsca, ale działanie zostało zniwelowane dzięki umiejętnością Edgara. Zawsze miał nadzieję, że osoba, która trafia na tą pułapkę nałożoną przez niego ma mniej szczęścia niż on sam. Merlin i Morgana. Największa bitwa czarodziejów czasów średniowiecznych. Iluzja była piękną sprawą, zaskakująco skutecznie potrafiła wkraść się do umysłu i płatać figle, prezentować obrazy, które w rzeczywistości nie istniały. Prowadził różdżkę wprawnie, w kompletnym skupieniu kreśląc nią w powietrzu odpowiednie kręgi i symbole. Każda pułapka miała swój odpowiedni charakter, wymagała odpowiedniego zakresu wiedzy. Zdobyta w trakcie edukacji nauka przynosiła przyjemne efekty, szczególnie kiedy mogły być tak pożyteczne jak wykorzystanie zawieruchy. Samo nakładanie tej pułapki było męczące, trwało ponad trzy godziny, aby osiągnęło zamierzone efekty. Warto było poświęcić ten czas na odpowiednie zabezpieczenie terenu, na danie sobie możliwości i pilnowania tego, co już nigdy więcej nie powinno znaleźć się w rękach osób niepowołanych.
Ich obowiązkiem było wdrażanie wszelkich środków ostrożności na miejsca, które miały ważne położenie, mogły mieć istotną rolę z uwagi na swoją lokalizację. Dlatego musieli pozbyć się z Londynu ostatnich śladów działalności Zakonu Feniksa i wszystkiego, co wiązało się polityką przyjazną mugolom. Kilka dni temu hucznie świętowali przy pomniku Cronusa Wyzwoliciela. Nie osiedli na laurach, a kontynuowanie realizacji planu jedynie świadczyło o tym, że nie spoczywali na laurach.
- Wszystko w porządku? - spytał Edgarda, opierając się na moment od ścianę. Musiał chwilę odpocząć, zanim podejmie kolejną próbę. Tym razem planował postawić na coś mniej absorbującego czasowo. Na szczęście z Edgarem skończyli w podobnym czasie.
Nakładam zabezpieczenie: Zawierucha
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Nałożenie pułapki oczobłysk kosztowało Edgara sporo sił. Wydawało mu się, że od kilku dni jest słabszy niż zazwyczaj, a tylko jedna rzecz była w stanie wywołać takie problemy zdrowotne: choroba genetyczna, czyli rzecz, której najbardziej w sobie nienawidził. Będzie musiał pilnie skontaktować się z uzdrowicielem, żeby przebadał jego organy i upewnił się, że znajdują się na odpowiednich miejscach. To nie było oczywiste, w jego przypadku organy lubiły zamieniać się miejscami, powodując poważne problemy. Tymczasem Edgar oparł się o ścianę, pozwalając sobie na chwilę oddechu. Niemalże trzy godziny pełnego skupienia potrafiły być męczące, szczególnie po dość wymagającej walce. Edgar spojrzał kontrolnie na Mathieu, sprawdzając jak jemu poszło nakładanie pułapek – wiedział, że dobrze sobie radzi w czarnej magii, ale nie znał jego innych umiejętności. Choć może gdyby zapytał o to siostrę, miałaby mu coś do powiedzenia na ten temat.
Z zaskoczeniem odkrył, że zrozumiał słowa Rosiera. Słyszał je cicho, jakby dochodziły spod wody, ale oznaczać to mogło jedno – że jedna z pułapek przestawała działać. Przyjemnie było znowu słyszeć, dopiero wtedy człowiek sobie uświadamia jak bardzo ta przejmująca cisza bywa męcząca. – Tak. Udało mi się nałożyć oczobłysk. Tobie? – Zapytał kontrolnie, żeby przypadkiem ich praca się nie zdublowała. – Nałożę jeszcze małą twierdzę – dodał po chwili, odbijając się od ściany. Najchętniej nałożyłby coś bardziej wymagającego, co faktycznie osłabiłoby potencjalnych przeciwników lub zatrzymało ich na dłuższy czas, ale takie zabezpieczenia nakładało się dwa dni, czasem trzy. Dzisiaj nie mieli tyle czasu. Edgar podszedł do jednego z okien, zabierając się do pracy. Ta pułapka nie należała do szczególnie skomplikowanych, choć była uciążliwa. Edgar sprawnym ruchem nakładał kolejne wiązki zaklęcia, łącząc je w dość luźną siatkę – przy tym rodzaju zabezpieczenia nie trzeba było być aż tak skrupulatnym. Tym razem Edgar skończył pracę dużo szybciej, minęło może dwadzieścia minut, kiedy połączył ze sobą ostatnią wiązkę. Wyprostował się, masując dłonią zmęczony kark. Odwrócił się do Rosiera, sprawdzając, czy jeszcze pracuje. Wydawało mu się jednak, że też kończy. – Wydaje mi się, że tyle wystarczy – stwierdził, mimo wszystko wciąż trzymając różdżkę w pogotowiu, gdyby ktoś niespodziewanie postanowił tutaj wejść i ich zaatakować. – Teraz zapraszam do Durham – powiedział, a w tonie głosu raczej nie dało się usłyszeć pytania – bardziej stwierdzał fakt i liczył na to, że Mathieu faktycznie uda się z nim do pałacu.
Nakładam Małą twierdzę
Z zaskoczeniem odkrył, że zrozumiał słowa Rosiera. Słyszał je cicho, jakby dochodziły spod wody, ale oznaczać to mogło jedno – że jedna z pułapek przestawała działać. Przyjemnie było znowu słyszeć, dopiero wtedy człowiek sobie uświadamia jak bardzo ta przejmująca cisza bywa męcząca. – Tak. Udało mi się nałożyć oczobłysk. Tobie? – Zapytał kontrolnie, żeby przypadkiem ich praca się nie zdublowała. – Nałożę jeszcze małą twierdzę – dodał po chwili, odbijając się od ściany. Najchętniej nałożyłby coś bardziej wymagającego, co faktycznie osłabiłoby potencjalnych przeciwników lub zatrzymało ich na dłuższy czas, ale takie zabezpieczenia nakładało się dwa dni, czasem trzy. Dzisiaj nie mieli tyle czasu. Edgar podszedł do jednego z okien, zabierając się do pracy. Ta pułapka nie należała do szczególnie skomplikowanych, choć była uciążliwa. Edgar sprawnym ruchem nakładał kolejne wiązki zaklęcia, łącząc je w dość luźną siatkę – przy tym rodzaju zabezpieczenia nie trzeba było być aż tak skrupulatnym. Tym razem Edgar skończył pracę dużo szybciej, minęło może dwadzieścia minut, kiedy połączył ze sobą ostatnią wiązkę. Wyprostował się, masując dłonią zmęczony kark. Odwrócił się do Rosiera, sprawdzając, czy jeszcze pracuje. Wydawało mu się jednak, że też kończy. – Wydaje mi się, że tyle wystarczy – stwierdził, mimo wszystko wciąż trzymając różdżkę w pogotowiu, gdyby ktoś niespodziewanie postanowił tutaj wejść i ich zaatakować. – Teraz zapraszam do Durham – powiedział, a w tonie głosu raczej nie dało się usłyszeć pytania – bardziej stwierdzał fakt i liczył na to, że Mathieu faktycznie uda się z nim do pałacu.
Nakładam Małą twierdzę
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nałożenie trudnych zabezpieczeń było pracochłonne. Wiedział jednak, że jest to konieczne, aby w razie ataku nieprzyjacielskich jednostek reagowanie mogło być odpowiednie. Utrudnienie im przejścia do budynku i przejęcia tego terytorium było wymagane, aby w razie co mogli zostać zawiadomieni odpowiednio i mieli możliwość reakcji. Zakon Feniksa nie miał prawa do panoszenia się po ich ziemiach, nie miał prawa istnieć i wszelkie przejawy jego działalności powinny być likwidowane. Bardzo restrykcyjnie podchodził do tych kwestii, nie chcąc powielać błędów pragnął jedynie dążyć do osiągnięcia najlepszej wersji świata, o jaką każdego dnia walczyli. Dlatego dzisiaj wybrał się do szkoły baletowej wraz z Edgarem, do miejsca ich ostatniej wspólnej porażki, aby naprawić popełnione błędy, wyciągnąć wnioski i dokończyć sprawy. Czas świetności Zakonu Feniksa minął, a on miał nadzieję, że zostaną wybici co do jednego.
Nie skończyli na jednym. Dźwięki wracały, wszystko wracało do normalności. Odpowiedź Edgara była słyszalna, chociaż jeszcze nie w pełni. Dlatego wolał skupić się na tym, aby jeszcze jedno zaklęcie strzegło bezpieczeństwa tego miejsca. Nałożenie Cave Inimicum nie miało większego sensu w tym przypadku, wszak do szkoły baletowej zapewne przychodziło dziennie przynajmniej kilka osób, obiekt był otwarty, więc nie zamierzał marnować tego na akurat to zaklęcie. Skupił się na czymś zupełnie innym. Bubonem. Zaklęcie, które dziś powitało ich na samym wstępie. Nieprzyjemne i jak widać skutecznie zachwiało ich równowagę. Głośny pisk, z którym zaznajomił się kilka chwil po wejściu na terytorium Szkoły Baletowej był więc sensownym rozwiązaniem. Dlatego sam Mathieu zaczął działać i rozpoczął procedurę nakładania tej z niepozornej pułapki. Wykorzystując swoją wiedzę z zakresu Obrony przed Czarną Magią podjął działania celem nałożenia zabezpieczenia, skupiając się na każdym ruchu nadgarstka, dłoni, na prowadzeniu różdżki w odpowiedni sposób. Czas upłynął szybko, a on poczuł jak magia wypełnia miejsce.
Misja zakończona sukcesem.
- Z przyjemnością odwiedzę Durham. - odparł na jego słowa, mając wrażenie, że to nie pytanie ani nie propozycja, a oczekiwanie. W zasadzie dokładnie to zakładał, kierując się z Edgarem do Londynu tego wieczoru. Załatwienie wszelkich spraw było istotą i wspaniałym podkładem. Wychodząc zwrócił jeszcze uwagę na ochroniarzy, którzy stawili im czoła, a teraz leżeli bezwładnie na ziemi. Martwi czy żywi. Nie powinni występować przeciwko nim.
ZT x 2
Nakładam Bubonem
Nie skończyli na jednym. Dźwięki wracały, wszystko wracało do normalności. Odpowiedź Edgara była słyszalna, chociaż jeszcze nie w pełni. Dlatego wolał skupić się na tym, aby jeszcze jedno zaklęcie strzegło bezpieczeństwa tego miejsca. Nałożenie Cave Inimicum nie miało większego sensu w tym przypadku, wszak do szkoły baletowej zapewne przychodziło dziennie przynajmniej kilka osób, obiekt był otwarty, więc nie zamierzał marnować tego na akurat to zaklęcie. Skupił się na czymś zupełnie innym. Bubonem. Zaklęcie, które dziś powitało ich na samym wstępie. Nieprzyjemne i jak widać skutecznie zachwiało ich równowagę. Głośny pisk, z którym zaznajomił się kilka chwil po wejściu na terytorium Szkoły Baletowej był więc sensownym rozwiązaniem. Dlatego sam Mathieu zaczął działać i rozpoczął procedurę nakładania tej z niepozornej pułapki. Wykorzystując swoją wiedzę z zakresu Obrony przed Czarną Magią podjął działania celem nałożenia zabezpieczenia, skupiając się na każdym ruchu nadgarstka, dłoni, na prowadzeniu różdżki w odpowiedni sposób. Czas upłynął szybko, a on poczuł jak magia wypełnia miejsce.
Misja zakończona sukcesem.
- Z przyjemnością odwiedzę Durham. - odparł na jego słowa, mając wrażenie, że to nie pytanie ani nie propozycja, a oczekiwanie. W zasadzie dokładnie to zakładał, kierując się z Edgarem do Londynu tego wieczoru. Załatwienie wszelkich spraw było istotą i wspaniałym podkładem. Wychodząc zwrócił jeszcze uwagę na ochroniarzy, którzy stawili im czoła, a teraz leżeli bezwładnie na ziemi. Martwi czy żywi. Nie powinni występować przeciwko nim.
ZT x 2
Nakładam Bubonem
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Strona 15 z 15 • 1 ... 9 ... 13, 14, 15
Szkoła baletowa
Szybka odpowiedź