Kuchnia
AutorWiadomość
Kuchnia
Niezbyt wielka przestrzeń, która przez właściciela mieszkania traktowana jest dość po macoszemu. W zlewie zalegają brudne naczynia, zwłaszcza niesamowita ilość kubków po kawie, bo nawet rzucenie zwykłego Chłoszczyć wydaje się zbyt dużym wysiłkiem i ostatecznością dla artystycznej duszy. Na kuchennych blatach można odnaleźć palety kolorów, farby, plamy po zaschniętej glinie. W kuchennych szufladach kryje się większa ilość dłut i pędzli niż sztućców.
17 I 1957
Od kiedy anomalie przestały siać spustoszenie w Wielkiej Brytanii, stan pogody również się zmienił. Przede wszystkim ustały zamiecie śnieżne, a przynajmniej nie były one już tak potężne, jak przed nadejściem kolejnego roku. Zima jednak wciąż trwała i pozostawała doprawdy mroźna. Ledwo zdąży człowiek opuścić kamienicę, a chłód już wdzierał się od poły najcieplejszego płaszcza, aby zuchwale zaatakować, nic sobie nie robią z obronnych murów złożonych z mnóstwa warstw materiałów. A mimo to chwilę zajęło mu połączenie tego zjawiska z pierwszym symptomem choroby. Początkowo mało znaczące drapanie w gardle uznał za przejaw zbyt częstego strzępienia sobie języka w murach galerii, gdzie wciąż musiał dokonywać wielu ustaleń ze współpracownikami. Nawet po minięciu dwóch miesięcy niektórzy pozostawali bardzo ostrożni, ale wszyscy próbowali do niego przywyknąć jako tego nowego i kluczowego elementu sprawnej machiny. I rzeczywiście jego rola była zbyt ważna, aby mógł pozwolić sobie sprawić komukolwiek zawód. Pogrążony w rozmowach z artystami, mecenasami sztuki i szlachetnego pochodzenia właścicielką prywatnej galerii zapomniał o czymś tak zwyczajnym jak dbałość o system ochronny organizmu.
Zmartwienie nadeszło po kilku mocnych kaszlnięciach, które dały o sobie niespodziewanie znać w niedzielne popołudnie. Wtedy już miał na tyle rozumu, aby wiedzieć, że to nie przelewki i czuł jednocześnie, że musi zaradzić temu sam. Miał nadzieję, że zażycie odpowiedniego lekarstwa szybko postawi go na nogi. Dawno już nie pochylał się nad żadnym kociołkiem, a jednak, jako szanujący się czarodziej, zawsze jeden na swym uposażeniu miał. Tak na wszelki wypadek, gdyby jednak uśpiony przed laty zmysł uzdrowicielski znów dał o sobie znać w obecności osoby potrzebującej prostego specyfiku. Obecnie to on potrzebował eliksiru na kaszel, którego recepturę nawet pamiętał, ale na wszelki wypadek sięgnął też po jedną z książek poświęconych podstawowym środkom leczniczym.
Ułożył kociołek w kuchni nad ogniem, książkę trzymał rozłożoną w rozsądnej odległości. Zaraz zabrał się za przygotowanie składników, a gdy wszystkie już miał w zasięgu ręki, zabrał się za zrealizowanie pierwszego kroku receptury. Wlał wodę miodową do kociołka i poczekał na jej zagotowanie, by zaraz dorzucić pokrojony imbir, a minutę później garść włosów demimoza, po których mikstura nabrała szarej mętności. Śluz gumochłona pogłębił ten efekt, lecz dodanie ostatniego elementu, najbardziej istotnego, miało odmienić kolor eliksiru. Pewnie dorzucił posiekane na drobno strączki wnykopieńki, z niecierpliwością czekając na efekt. Jeśli eliksir na kaszel zostanie uwarzony poprawnie, wówczas powinien zyskać złocistą barwę. Oby się udało.
| eliksir na kaszel, ST 10
składniki roślinne: strączki wnykopieńki (serce), imbir, woda miodowa
składniki zwierzęce: włos demimoza, śluz gumchłona
Od kiedy anomalie przestały siać spustoszenie w Wielkiej Brytanii, stan pogody również się zmienił. Przede wszystkim ustały zamiecie śnieżne, a przynajmniej nie były one już tak potężne, jak przed nadejściem kolejnego roku. Zima jednak wciąż trwała i pozostawała doprawdy mroźna. Ledwo zdąży człowiek opuścić kamienicę, a chłód już wdzierał się od poły najcieplejszego płaszcza, aby zuchwale zaatakować, nic sobie nie robią z obronnych murów złożonych z mnóstwa warstw materiałów. A mimo to chwilę zajęło mu połączenie tego zjawiska z pierwszym symptomem choroby. Początkowo mało znaczące drapanie w gardle uznał za przejaw zbyt częstego strzępienia sobie języka w murach galerii, gdzie wciąż musiał dokonywać wielu ustaleń ze współpracownikami. Nawet po minięciu dwóch miesięcy niektórzy pozostawali bardzo ostrożni, ale wszyscy próbowali do niego przywyknąć jako tego nowego i kluczowego elementu sprawnej machiny. I rzeczywiście jego rola była zbyt ważna, aby mógł pozwolić sobie sprawić komukolwiek zawód. Pogrążony w rozmowach z artystami, mecenasami sztuki i szlachetnego pochodzenia właścicielką prywatnej galerii zapomniał o czymś tak zwyczajnym jak dbałość o system ochronny organizmu.
Zmartwienie nadeszło po kilku mocnych kaszlnięciach, które dały o sobie niespodziewanie znać w niedzielne popołudnie. Wtedy już miał na tyle rozumu, aby wiedzieć, że to nie przelewki i czuł jednocześnie, że musi zaradzić temu sam. Miał nadzieję, że zażycie odpowiedniego lekarstwa szybko postawi go na nogi. Dawno już nie pochylał się nad żadnym kociołkiem, a jednak, jako szanujący się czarodziej, zawsze jeden na swym uposażeniu miał. Tak na wszelki wypadek, gdyby jednak uśpiony przed laty zmysł uzdrowicielski znów dał o sobie znać w obecności osoby potrzebującej prostego specyfiku. Obecnie to on potrzebował eliksiru na kaszel, którego recepturę nawet pamiętał, ale na wszelki wypadek sięgnął też po jedną z książek poświęconych podstawowym środkom leczniczym.
Ułożył kociołek w kuchni nad ogniem, książkę trzymał rozłożoną w rozsądnej odległości. Zaraz zabrał się za przygotowanie składników, a gdy wszystkie już miał w zasięgu ręki, zabrał się za zrealizowanie pierwszego kroku receptury. Wlał wodę miodową do kociołka i poczekał na jej zagotowanie, by zaraz dorzucić pokrojony imbir, a minutę później garść włosów demimoza, po których mikstura nabrała szarej mętności. Śluz gumochłona pogłębił ten efekt, lecz dodanie ostatniego elementu, najbardziej istotnego, miało odmienić kolor eliksiru. Pewnie dorzucił posiekane na drobno strączki wnykopieńki, z niecierpliwością czekając na efekt. Jeśli eliksir na kaszel zostanie uwarzony poprawnie, wówczas powinien zyskać złocistą barwę. Oby się udało.
| eliksir na kaszel, ST 10
składniki roślinne: strączki wnykopieńki (serce), imbir, woda miodowa
składniki zwierzęce: włos demimoza, śluz gumchłona
Art, like morality, consists in drawing the line somewhere
The member 'Valerian Blythe' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 89
'k100' : 89
Jednak się udało! Zaczęła rozpierać go duma, gdy na jego oczach mętna szarość zmieniła się w mętne złoto. W przepisie doczytał, że lekko miodowy odcień tego złota jest efektem zagotowania już na samym początku wody miodowej. Nigdy nie miał talentu do warzenia eliksirów, choć nie brakowało mu cierpliwości czy sprawnych dłoni, jego zwyczajnie ta dziedzina nigdy nie zafascynowała na tyle, aby zdecydował się poświęcić jej więcej swojego czasu. Przygotowanie składników było proste, ale ich łączenie w kociołku przyjmował bez głębszego zrozumienia.
Gotowy już eliksir na kaszel przelał z kociołka do fiolki. Musiał odczekać chwilę przed zażyciem swojego lekarstwa, ale nie śmiał narzekać, był raczej wdzięczny losowi za to, że jego stary kociołek nie wybuchł mu prosto w twarz. Po takim wypadku sam już by się nie pozbierał, mimo wszystko przez lata wyszedł z wprawy i uzdrowicielskie zaklęcia nie wychodziły mu już tak, jak powinny. Ale o to mógł mieć pretensje tylko do siebie. W ciągu ostatnich tygodniach częściej niż kiedykolwiek żałował, że zrezygnował z praktyki, jednak podyktowane to było żałobą po rodzicach. Czyż ojciec nie pragnął, aby pierworodny chwycił się porządnego zawodu? Obawiał się, że ten do końca swojego życia postrzegał go jedynie jako rozczarowanie. Z matką z kolei nigdy nie utracił zażyłości, choć dopiero po utraceniu jej raz na zawsze pojął, że ciągła wymiana listów nie mogła być dla niej wystarczającą rekompensatą za brak obecności syna w jej życiu. Był zbyt daleko, pochłonięty przez sztukę, aby poświęcić więcej czasu swojej rodzinie. Odbudowanie relacji z rodzeństwem nie było proste i czuł żal, że nie mógł złożyć własnej siostrze szczerych życzeń urodzinowych, kiedy wciąż jej gniew na niego z lata nieobecności nie opadł.
Wyczyścił kociołek z pomocą zaklęcia, następnie odłożył go na miejsce, przeczuwając, że nie wyciągnie go z kuchennej szafki tak szybko. Może był zbyt wielkim optymistą. Kwadrans później przyjął swój eliksir na kaszel, wierząc, że po jego użyciu dokuczliwe objawy znikną po przespanej nocy. Nie mógł pozwolić sobie na niedyspozycję.
| z tematu
Gotowy już eliksir na kaszel przelał z kociołka do fiolki. Musiał odczekać chwilę przed zażyciem swojego lekarstwa, ale nie śmiał narzekać, był raczej wdzięczny losowi za to, że jego stary kociołek nie wybuchł mu prosto w twarz. Po takim wypadku sam już by się nie pozbierał, mimo wszystko przez lata wyszedł z wprawy i uzdrowicielskie zaklęcia nie wychodziły mu już tak, jak powinny. Ale o to mógł mieć pretensje tylko do siebie. W ciągu ostatnich tygodniach częściej niż kiedykolwiek żałował, że zrezygnował z praktyki, jednak podyktowane to było żałobą po rodzicach. Czyż ojciec nie pragnął, aby pierworodny chwycił się porządnego zawodu? Obawiał się, że ten do końca swojego życia postrzegał go jedynie jako rozczarowanie. Z matką z kolei nigdy nie utracił zażyłości, choć dopiero po utraceniu jej raz na zawsze pojął, że ciągła wymiana listów nie mogła być dla niej wystarczającą rekompensatą za brak obecności syna w jej życiu. Był zbyt daleko, pochłonięty przez sztukę, aby poświęcić więcej czasu swojej rodzinie. Odbudowanie relacji z rodzeństwem nie było proste i czuł żal, że nie mógł złożyć własnej siostrze szczerych życzeń urodzinowych, kiedy wciąż jej gniew na niego z lata nieobecności nie opadł.
Wyczyścił kociołek z pomocą zaklęcia, następnie odłożył go na miejsce, przeczuwając, że nie wyciągnie go z kuchennej szafki tak szybko. Może był zbyt wielkim optymistą. Kwadrans później przyjął swój eliksir na kaszel, wierząc, że po jego użyciu dokuczliwe objawy znikną po przespanej nocy. Nie mógł pozwolić sobie na niedyspozycję.
| z tematu
Art, like morality, consists in drawing the line somewhere
Kuchnia
Szybka odpowiedź