Lysandra Vablatsky
AutorWiadomość
Wartość żywotności postaci: 80
żywotność | zabronione | kara | wartość |
81-90% | brak | -5 | 64 - 72 |
71-80% | brak | -10 | 56 - 63 |
61-70% | brak | -15 | 48 - 55 |
51-60% | potężne ciosy w walce wręcz | -20 | 40 - 47 |
41-50% | silne ciosy w walce wręcz | -30 | 32 - 39 |
31-40% | kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz | -40 | 24 - 31 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 | -50 | 16 - 23 |
≤ 20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz | -60 | ≤ 15 |
10 PŻ | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 1 - 10 |
0 | Utrata przytomności |
mógłbyś przysiąc, że widziałeś wczoraj
skrzydła jej
jak je chowała pod sukienką
skrzydła jej
jak je chowała pod sukienką
w przyszłości | Czarny Wilk | W lesie
Dziś znów siedział pod głogiem, strzygąc uszami. Wpatrywał się w małą wronę póki nie poderwała się do lotu. Minęło dużo czasu, odkąd po raz pierwszy jej matka ocaliła mu skórę. Rozpoczynając spłacanie długu, który nieustannie się zwiększał nieświadomie stał się towarzyszem złowróżebnych stworzeń, codziennie siadając bliżej drzewa, bliżej żerujących wron.
[bylobrzydkobedzieladnie]
mógłbyś przysiąc, że widziałeś wczoraj
skrzydła jej
jak je chowała pod sukienką
skrzydła jej
jak je chowała pod sukienką
Ostatnio zmieniony przez Lysandra Vablatsky dnia 31.07.19 19:53, w całości zmieniany 3 razy
majowy poranek | Wrona | Wierzba
Zmęczenie i niemoc były naturalnymi atrybutami maja. W Lysie coraz mocniej się to zakorzeniało, kiedy po raz kolejny słoik z pływającymi w niej żylastymi dżdżownicami pękał, rozlewając całe swoje wnętrze po starej szafce i podłodze.
czerwcowy poranek | Pantera | Wierzba
Jej sny nigdy nie były dosłowne, nigdy nie tłumaczyły jej wszystkiego, a gdy się budziła, mogła tylko się domyślać poszczególnych ich elementów. – Leżał na trawie i nie mógł się ruszyć. Bardzo chciałam mu pomóc, ale nie mogłam. Nie chciałabym, żeby ten kot umarł. Był piękny.
lipcowy poranek | Czarny wilk | Wierzba
– To martwica na pewno – kontynuowała, wciąż mu się przyglądając. – Widziałam cię – jej niewielka dłoń, ta czysta, uniosła się do góry. Palce zahaczyły o górną wargę obiektu i uniosły ją. Skrzywiła się. – Ale nie masz ostrych kłów. Dlaczego?
lipcowy poranek | Wrona | Polana
– Nie są trujące, prawda? To po prostu jeżyny – tego mnie przecież uczyłaś. Nie widziała schowanych pod liśćmi czarnych, lśniących, ale trujących jagód, ale kiedy upewniła się, że z niczym tych owoców nie pomyliła, wyzbierała cały krzaczek, uważając przy tym na kolce, skarby chowając do kieszeni w czarnej, przetkanej szarą nicią sukieneczce. Podała je matce, żeby obie mogły je zjeść i wędrować dalej leśną ścieżką.
wrześniowy poranek | Wrona | Wierzba
– Mama?
październikowe popołudnie | Czarny Wilk | Strumień
Licho wyskoczyło ze swojej nory, rozwarło łapy i zatopiło ostre pazury w miękkim ciele otoczonym przez puszyste pióra. Igłami w swoich szczękach złamał jej kark, żeby się nie szamotała. To już nie był jej czas.
– Nigdy nie były dobrymi lotnikami – mruknęła, zaplatając za sobą drobne paluszki. Nie dotknęła drapieżnika. Wiedziała, że nie należy denerwować zwierząt, kiedy jedzą.
– Nigdy nie były dobrymi lotnikami – mruknęła, zaplatając za sobą drobne paluszki. Nie dotknęła drapieżnika. Wiedziała, że nie należy denerwować zwierząt, kiedy jedzą.
mógłbyś przysiąc, że widziałeś wczoraj
skrzydła jej
jak je chowała pod sukienką
skrzydła jej
jak je chowała pod sukienką
Lysandra Vablatsky
Szybka odpowiedź