Vincent Nolan Rineheart
Nazwisko matki: Belby
Miejsce zamieszkania: wschodnie przedmieścia Bray, Akacjowa Ostoja, Irlandia
Czystość krwi: półkrwi
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: pośrednik w handlu roślinami do magicznych ingrediencji, łamacz klątw
Wzrost: 187 centymetrów
Waga: 76 kilogramów
Kolor włosów: ciemnobrązowe, w odpowiednim świetle wydają się całkowicie czarne
Kolor oczu: blady odcień szarego błękitu
Znaki szczególne: smutne, mętne spojrzenie; widoczne cienie pod oczami; posągowy wyraz twarzy; charakterystycznie niesymetryczny nos; pozostałość po bijatyce z przeszłości; pieprzyk po prawej stronie brody; oparzenie na lewym przedramieniu; srebrny krzyżyk na piersi; kosmyki włosów kręcące się u nasady
11 i 3/4 cala, dość sztywna, głóg, krew Reema, rękojeść lekko wyszczerbiona z prawej strony
Ravenclaw
lis srebrny
ponurak
woń rozgrzanej słońcem ziemi, szałwia, mokre drewno cyprysowe, kwiat jabłoni, wrzosy
wyraźną sylwetkę matki w pełni zdrowia i wigoru rozmawiającą z rozbawioną Jackie - postać stojącego obok ojca, spoglądającego wyrozumiale i dumnie, trzymającego rękę na moim ramieniu
zielarstwo i ziołolecznictwo, tworzenie kadzideł, runiczne manuskrypty, podróże, studiowanie specjalistycznych ksiąg, poezja, mitologia celtycka, poznawanie tajników łamania zaklęć i uroków
nie kibicuje
walka o lepsze jutro, nauka, treningi, gra w kości, czytanie, tworzenie poezji
Rytmiczny jazz, muzyka operowa, ze szczególnym uznaniem dla Enrico Caruso, dźwięki muzyki celtyckiej
Carlos Ferra
Wtenczas od wiatru szukając ochrony,
Stanąłem za mym wodzem, bo zasłony
Nie było innej; tam wśród wiecznej zimy,
Już byłem w miejscu, gdzie cienie widziałem,
A co z przestrachem wpisuję w te rymy
Oblane lodem jak ździebło kryształem.
Nastała sroga zima.
Mówi się, że zimowe poranki zrobione są ze stali. Mają metaliczny posmak i ostre krawędzie. Miejscowe ludy wierzą, że przy najsroższym mrozie nawet słowa mogą stężeć i opaść na ziemię. Wszystko wydaje się nieruchome, statyczne i spowolnione. Dzień jest bardzo krótki, ciemny i ponury. Śnieg, który jest biały odbija światło. Sprawia, że wszystko staje się jaśniejsze. Opada na świat bezszelestnie, spokojnie, szarmancko. Otula wyprostowane kikuty, nadając niepowtarzalne, srebrzyste piękno. Wypełnia szczeliny rozdrobnionym kryształem. Orzeźwia, otrzeźwia zaspane lico, podczas gdy pierwsi przechodnie, mimochodem wkraczają w rozbielony krajobraz. Wzburzone połacie perlistej powłoki wydają wtedy swój niepowtarzalny, zgrzytliwy dźwięk, odsłaniając niebezpiecznie oblodzoną powłokę. Mimo przenikliwego chłodu, ciężkości niewygodnego, futrzanego okrycia, utrudnienia codziennego funkcjonowania - to najpiękniejszy okres. Pełen nostalgii, nieplanowanych wzruszeń, długich rodzinnych wieczorów przed rozpalonym kominkiem, wyczekiwania nadchodzących świąt. A może narodzin wyjątkowego, potomka, którego krzyk napełnił siłą ten niezapomniany, zmrożony poranek.
Niezwykła wiedza na temat mistycznego, irlandzkiego folkloru napawała niemym, niewypowiedzianym zdumieniem. Każda odrębna i wyjątkowa historia tworzyła metafizyczną, zatracającą aurę. Zielone przestworza przydomowego trawnika stawały się odzwierciedleniem dziecięcych wyobrażeń, marzeń oraz wizji. Całkowicie zmieniały postrzeganie otaczającego świata, przekształcając rzeczywistość w wyidealizowaną krainę pełną fantastycznych bohaterów. Delikatny, letni wiatr dopełniał wyobrażenie, układając melodie na falujących, kształtnych liściach. - Mamo, myślisz, że w tym drzewie mieszkają wróżki? - ciemnowłosy chłopiec, ze skrzyżowanymi nogami siedział na zielonkawym podłożu, muskając palcami odstające ździebła. Skupiony, niedowierzający wzrok utkwiony w ziemię zdawał się dogłębnie analizować wypowiedzianą opowieść. Uważne spojrzenie, co chwilę prześlizgiwało się między rozbawioną twarzą ukochanej matki, siedzącej na wiklinowym, plecionym fotelu, a rozłożystą koroną historycznego buku. - Widziałaś kiedyś taką wróżkę? Jak wyglądała? Ile miała wzrostu? - bezlik pytań wydobywał się z ust ciekawego odkrywcy. Młody wychowanek nie dawał za wygraną, próbując odsłonić wszelkie tajemnice lokalnej legendy. Z zaciętą miną wymalowaną na bladej twarzy, poderwał się do góry, aby następnie zapalczywie badać każdy centymetr chropowatej kory, szukając maleńkich drzwi do mieszkania wróżki. - Synku! Bo je wystraszysz! - delikatny, melodyjny głos oderwał od chwilowej fascynacji. - Pewnego razu na pewno je zobaczysz, obiecuję! A teraz chodź do domu, bo na zewnątrz robi się coraz chłodniej. - kobieta chwyciła rękę swej latorośli, odciągając od wypełnienia zajmującej misji. Jej dłoń była delikatna i ciepła - emanowała spokojem, troską i nieopisaną dobrocią. Pachniała subtelną słodyczą, którą kojarzył z śnieżnobiałym kwiatem jabłoni.
Bycie pierworodnym potomkiem rodziny z wyraźnie zarysowanymi poglądami, tradycjami i postępowaniem, niosło za sobą pewną, okrutną odpowiedzialność; szereg zobowiązań, które od pierwszych chwil zdawały się wisieć w powietrzu niczym okrutna, paraliżująca klątwa. Warto podkreślić pochodzenie latorośli. Oboje rodziców wywodziło się z rodzin, które w swej genealogi posiadali osobistości ze zdolnościami magicznymi. Nie były to jednakże rody czystej krwi - potomkowie o pochodzeniu mugolskim przeplatali się przez długą historię rodu Rineheart, a także Belby. Status krwi w żadnym stopniu nie przeszkadzał rodzinie w normalnym i pewnym funkcjonowaniu. Byli średnozamożnym małżeństwem, które starało się stworzyć jak najlepsze warunki do rozwoju swojego dziedzica i przyszłych potomków. W jego wychowaniu brakowało silnej, męskiej ręki zapracowanego ojca, który coraz częściej oddawał się kilkudniowym, pochłaniającym eskapadom. Silna potrzeba wykonywania niebezpiecznego zawodu, oddalała go od członka rodziny, mimo usilnej próby wynagrodzenia straconego czasu. To matka zajęła się istotnym obowiązkiem, kształtując większą część dzieciństwa młodego czarodzieja. Stała się powiernikiem sekretów, słuchaczem codziennych zachwyceń, najmądrzejszą wyrocznią, skarbnicą wiedzy, pomysłów i niespotykanych historii. Potrafiła wyleczyć każde skaleczenie, otrzeć łzy i uśmierzyć pulsujący ból. Była opanowana, wyrozumiała, delikatna i troskliwa. Nigdy nie krzyczała; rozjaśniała uśmiechem długie, ponure dni, przynosząc do pokoju ciepłe mleko oraz kolejną, fabularną powieść o odważnych i nieustraszonych podróżnikach. Trzymała go pod szklanym kloszem, nie pozwalając narazić na żadne niebezpieczeństwo. Opowiadała o magii w sposób iście bajkowy, kojarzący się z odległą i niezapomnianą przygodą. Była najważniejszą istotą na jego samodzielnie wyeksponowanej i wyobrażonej ziemi. Ojciec był inny - od samego początku starał się wpajać wartości, którymi kierował się w życiu codziennym. Bezwzględnie utwierdzał świat w pewnym przekonaniu, że męski potomek stanie się wiernym dziedzicem umiłowanej profesji; waleczny, honorowy, twardy i niezwyciężony. Skory do piastowania i ukazywania sprawiedliwości, głośno demonstrujący najważniejsze idee. Przyjmujący wyzwania, nieustraszony przed rozlewem krwi, przemocy i użytkowanej brutalności. Pewny siebie, ukierunkowany od najmłodszych lat - konsekwentny, ambitny i gotowy do przyjmowania najistotniejszych nauk. Jednakże los bywa psotliwy, zwodzący i zdradziecki; wywracał rzeczywistość do góry nogami. Chłopak stanowił nieujarzmioną zagadkę, głęboko zakorzenioną w swym własnym świecie fantazji. Był nieposkromiony, lekkomyślny, niezdyscyplinowany, słuchający jedynie kojących słów ukochanej matki, która chroniła go przed ciężką ręką zdenerwowanego ojca. Zapytany o wymarzony, przyszły zawód, nigdy nie potrafił określić jednego, satysfakcjonującego konkretu. Podróżnik, odkrywca, poeta, medyk. Opiekun magicznych zwierząt, historyk, nauczyciel. Mimo wczesnego ukazania zdolności magicznych, jego rozczarowująca postawa martwiła rodziciela, który po raz kolejny opuszczał dom w pogoni za bezwzględną karierą. Lecz nikt nie powiedział, że była to ostatnia próba sprowadzenia syna na właściwą drogę postępowania. W międzyczasie na świat przyszedł nowy członek rodziny, który na moment odciągnął uwagę od nieposłusznego syna. Jacqueline ukazała swe oblicze w jeden z kwietniowym poranków. Ta niewielka istota była ewenementem w życiu całej rodziny. Bardzo szybko skradła atencję domowników, pozostawiając chłopca samemu sobie. Z ogromną zazdrością spoglądał na roześmianą matkę, kołyszącą w ramionach białe zawiniątko. Poświęcony mu czas ograniczał się do nieakceptowalnego minimum, a w domu coraz częściej nocowała ciotka Sara. Młody Rineheart chętnie demonstrował niezadowolenie, wielokrotnie prowokując do krzyku rozdrażnionego ojca. Zamknięty w szczelnych ścianach sypialni, starał się składać drobne litery w najróżniejsze, skomplikowane słowa. Wczesna nauka czytania pomogła mu w zgłębianiu pozycji znajdujących się w niewielkim mieszkaniu. Tamtego dnia rozkładał i poznawał treści starego podręcznika do zaklęć i uroków. Niezwykle frustrujące okazały się zdewastowane i porozrywane pergaminy stanowiące jedność papierowej skarbnicy. Gdy zerknął na pierwszą stronę, zobaczył drobne pochyłe pismo, wskazujące niedbałego właściciela: Kieran Rineheart.
Przeświadczenie o niezniszczalności, nieśmiertelności otaczających go bliskich, było niezwykle silnie zakorzenionym poczuciem. Niejednokrotnie wysłuchiwał przejmujących opowieści o nieustraszonych bohaterach, którzy potrafili wyjść nawet z najniebezpieczniejszych i najtrudniejszych opresji. Posiadali nadludzką siłę, wyjątkowe umiejętności, nieustępliwy, zawzięty charakter. Ona też je posiadała! Przynajmniej tak mu się wydawało, kiedy po raz kolejny przedstawiał swoją teorię siedząc na skraju wypełnionego pierzynami łóżka. Odprowadzał wzrokiem kolejnego zaniepokojonego magomedyka, rozkładającego ręce z wyraźnym zrezygnowaniem. Ojciec skutecznie wypychał go z pokoju, nakazując zajęcie młodszą siostrą. Mając zaledwie siedem lat, starał się stanąć na wysokości zadania. Organizując siostrze kolejne, pasjonujące zajęcia, często zastanawiał się czy właśnie tak wygląda dorosłość - czy stał się wystarczająco dojrzały? Czy w tym momencie dostatecznie imponuje otoczeniu? Czy dzięki widocznej odpowiedzialności, ciotka Sara przestanie uprzykrzać mu dni i wskazywać odpowiednią godzinę spania? Odpowiedź na postawione pytania, przyszła niespodziewanie - wtargnęła w sielankową codzienność rujnując wyznawaną ideologię, przekonania i wiarę w lepsze jutro. Abigail odeszła - zabrała ją genetyczna, nieuleczalna choroba, której nikt nie potrafił zaradzić. Chłopiec, bardzo szybko zatracił się w przenikliwej pustce, żalu i rozdrażnieniu. Stał się zamknięty w sobie, niedostępny i lękliwy. Bardzo łatwo wyprowadzony z równowagi, rzucał się na podłogę w niemym żalu, nie potrafiąc poradzić sobie z odejściem najbliższej. Kłótliwy i nieposłuszny, stanowczo odmawiał nauk, które wymuszał na nim ojciec. Wywierał w nim poczucie winy, traktując jak surowego oprawcę. Obarczając niewypowiedzianą winą wszystkich domowników, zdawał się żyć obok - osamotniony, wycofany, nieobecny. Dla innych niepewny, tchórzliwy, niezdyscyplinowany i niewartościowy. Taki już był. Oszczędzał siły, kto wie, może akurat przydadzą się w najmniej oczekiwanym momencie?
O litościwa, troszcząca się o mnie!
O dobroczynna dusza twa bez skazy,
Co spełnia świętej tak szybko rozkazy.
Czuję, jak we mnie od słów twoich żaru
Iskrzy się zapał pierwszego zamiaru.
Hogwart prezentował się jeszcze bardziej okazale niż mógł sobie wyobrazić. Ogromna majestatyczna budowla, dosięgała białych obłoków strzelistymi, kamiennymi wieżami. Jego wzrok, nie obejmował całości rozległego kompleksu. Nie wiedział na czym skupić swą uwagę - wszystko wydawało się nieustępliwe, fascynujące i ulotne. Czy na pewno siedem lat to wystarczająco długo, aby zwiedzić wszystkie zakamarki tajemniczego zamku? Miał nadzieję, że to właśnie tu odnajdzie miejsce, które nazwie swoim własnym azylem. Wielka sala prezentowała się niesamowicie, kiedy to ogrom zawieszonych pod sufitem świec, rozświetlał blade lica nowo przybyłych pierwszaków. Chłopiec chłoną ten niepowtarzalny widok z szeroko otwartymi oczami i miną wskazującą paraliżujące zdumienie. Kadra profesorów siedząca przy podłużnym stole, emanowała niedostępnością, wyniosłością i potężną wiedzą, o której marzył snując dziecięce, fantazyjne wizje. Wydawał się nie patrzeć na swoich współbratymców, kiedy to z impetem wtargnął w przestrzeń osobistą nieznajomego blondyna.Oczekując uroczystej inauguracji, skupiony, o nienagannej postawie czekał na swoją kolej. Ukochana matka, zdradziła mu specyfikę każdego z domów ze szczególną uwagą podkreślając uczęszczany Hufflepuff. Niejednokrotnie podkreślała, że syn ze swoją ambicją, kreatywnością, zamiłowaniem do ksiąg i zdobywania wiedzy nadawałby się do błękitnego domu kruka. Ojciec natomiast nie wyobrażał sobie syna w miejscu innym niż Gryffindor. Jednakże on wybrał swoją drogę. Ukrycie popierał słowa matki, odczuwając bliskie powiązanie z domem kruka. Badając przeszłość czarodziejów, imponował mu fakt, iż tyle wybitnych jednostek wywodziło się właśnie z tego domu. - Vincent Rineheart! - donośny, damski głos wywołał ciemnowłosego, który posłusznie zajął miejsce na chyboczącym, drewnianym stołku. Kobieta włożyła na głowę starodawną tiarę, której tak bardzo się obawiał. Ta mlaskając kilkukrotnie, niemalże bez zastanowienia wyśpiewała dźwięcznie - Ravenclaw! - a stół dość zdystansowanych uczniaków, rozbrzmiał gromkimi, lecz krótkimi brawami.
Pierwszy rok nauki był dla Vincenta rewolucyjny. Magiczny świat, który poznał poza murami szkoły, różnił się od tego, który serwowało życie codzienne. Nie zdawał sobie sprawy, że poznawanie magii od zewnątrz, okaże się tak pasjonujące, zajmujące i przede wszystkim użyteczne. Od pierwszych dni zauważył specyfikę domu, do którego przydzieliła go brązowa, gadająca tiara. Osoby, które otaczały go w dormitorium, nie rozstawały się z opasłymi tomiszczami do najważniejszych przedmiotów. Każdy z nich ambitnie podchodził do nauki, poświęcając jej jak najwięcej czasu. Byli indywidualistami, zamkniętymi w swym własnym, niedostępnym świecie. Dlatego też chłopak bardzo szybko zaaklimatyzował się w nowym środowisku, tak podobnym do jego codziennej egzystencji. Poznał ludzi, z którymi złapał wspólny język. Ciężka praca, wymagająca ciągłego skupienia, pozwalała na odciągnięcie spragnionych myśli, które nieustannie powracały do domu rodzinnego. On również postanowił o sobie przypomnieć, przesyłając serię paraliżujących wyjców, karcących nastolatka w głuchym gmachu sali głównej. Zazwyczaj chodziło o to samo: bezwzględne wpajanie słuszności przyszłej kariery, jaką dla niego zorganizował. Biuro aurorów miało stać się priorytetem; powinien przygotowywać się z przedmiotów, które dadzą mu łatwą i szybką przepustkę do państwowego egzaminu, a następnie szanowanej jednostki tuż u boku rodziciela. Nie ukrywał również rozczarowania z wybranego domu, do którego trafił pierworodny, a także innych bezmyślnych pobudek, naruszających spokój biednego staruszka. Przynosiły wstyd i oburzenie. Przyciągały niepotrzebną uwagę osób trzecich. Z biegiem czasu Vincent nauczył się je ignorować. Mimo tego wstrętni, uwielbiający wykorzystywać takie sytuacje uczniowie, starali się wykorzystać sytuacje i odegrać na chłopaku. To właśnie w jednej z walk nabawił się okropnej kontuzji. Cios, niefortunny upadek, nie pozwolił na idealną rekonstrukcje kości nosowej - pozostała przekrzywiony do dnia dzisiejszego, jako pamiątka po cudownym przebudzeniu. Po raz pierwszy poczuł w sobie przypływ, mocy, siły i energii. Zauważył jak praktyczna i pomocna okazuje się znajomość skomplikowanych zaklęć i uroków. Mimo miesięcznego szlabanu i kolejnej nagany ze strony ojca, postanowił walczyć o swoje umiejętności. Dołączył do klubu pojedynków; obiecał sobie, że przestudiuje wszystkie księgi związane z zaklęciami, które znajdują się w zbiorach biblioteki szkolnej.
Tło okrutnych zdarzeń, które miały miejsce w świecie magii, a także tym poza granicami azylu, naruszyły umiłowany spokój, który wokół siebie wytworzył. Wieść o krwawych zamieszkach roznosiła się po szkole w niezwykle szybkim tempie. Chłopak nie wnikał w mugolskie porachunki; nie chciał jedynie, aby z ich winy ginęli niewinni czarodzieje. Coraz bardziej widoczne stawały się podziały według czystości krwi. Grupa głośnych bojowników, nie szczędziła wulgarnego słowa, przytyku, czy widocznej przemocy. Vincent nie mieszał się w porachunki - dobrze wiedział czym kończą się niekontrolowane impulsy. Zdobywanie wykształcenia stało się priorytetem - skumulowane, dodatkowe zajęcia zabierały większość wolnego czasu. Niemalże nie wychodził z biblioteki poszerzając przygotowanie z Zaklęć i Uroków, Obrony Przed Czarną Magią, Starożytnych Run, czy Historii Magii. Podjął się również Numerologii, która niejednokrotnie spędzała mu sen z powiek swoją skomplikowaną, matematyczną strukturą. Dobrze wiedział jak ważnymi przedmiotami były Eliksiry i Zielarstwo. Mimo podstawowej wiedzy, którą ojciec przekazywał mu podczas leśnych wypraw, opieka nad roślinami czy łączenie ze sobą magicznych ingrediencji wydawało się nader skomplikowane. Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami, jak i Astronomia były dla niego przyjemnym, lecz niewymagającym dodatkiem. Transmutacja była przedmiotem, którego nie kontynuował w dalszym toku nauczania. Udało mu się zdać wszystkie egzaminy na bardzo dobrym poziomie, otrzymując oceny w przekroju wybitnych do zadowalających. W czasie trudnego i wymagającego piątego roku nauki, pewne wydarzenie wstrząsnęło magiczną placówką. Komnata Tajemnic została otwarta; niewinna osoba straciła życie w skutek bestialskiego czynu. Osoba z domu, do którego uczęszczał, rozmawiał, przebywał. Wiadomość okazała się wstrząsająca i gwałtowna. Lecz on pamiętając odczucia związane z utratą, szybko, chłodno i obojętnie poradził sobie z zaistniałą sytuacją. Niepewne pochodzenie uczęszczających adeptów, stało się zagrożone. Niebezpieczeństwo i panika ogarniała wszystkich zgromadzonych. Nie było wiadome jak na bieżące wydarzenia zareaguje władza szkoły oraz magicznego świata. Wydawać się mogło, że tylko jedna osoba zachowywała stoicki sposób, obserwując minione wydarzenia. Tom Marvolo Riddle - rówieśnik, Ślizgon, krocząca korytarzami, nierozszyfrowana tajemnica. Lider, zrzeszający wokół siebie specyficznych, młodych czarodziejów. Vincent mógł jedynie domyślać się, co tak naprawdę dzieje się za zamkniętymi drzwiami ich wspólnych, szkolnych zgromadzeń. Nie ukrywał również, że równolatek wykazywał niebywałe umiejętności oraz wiedzę, którą czasami dzielił się na wspólnych lekcjach. Intrygował, przyciągał, wabił, jednakże młody Rineheart skutecznie oparł się pokusie. W jego głowie nadal nie rodził się żaden, określony pomysł na dalszą, świetlaną przyszłość. Marzył o rocznej przerwie, w której na spokojnie zdecyduje co dalej. Pragnął również pozycji Prefekta, jednakże przegrał ją ze swoim dobrym kolegą.
Patrz, oto za mną w ślad pędzi wilczyca,
Broń mnie! Patrz, chudą jak wyciąga szyję
Drżą we mnie żyły, krew pulsami bije.
Widząc mnie we łzach mędrzec tak powiada:
Inną idź drogą, taka moja rada,
Jeśli chcesz umknąć z tej dzikiej ustroni;
Ukończenie szkoły wiązało się z rozpoczęciem pracy nad kolejnymi etapami kreowania malowniczej, usłanej sukcesami przyszłości. Jednakże świat okazał się niebezpieczny, niespokojny i mroczny. Wejście w dorosłość w samym środku wojny, nie wróżyło owocnych poczynań. W domu panowała napięta, wzburzona atmosfera, kiedy kolejne, nieoczekiwane informacje spływały do wiadomości publicznej. Miał ogromną nadzieję, że siostra, mimo niepokoju, bez problemu poradzi sobie przy nadchodzącym, burzliwym etapie nauki. Ojciec pochłonięty pracą, wydawał się jeszcze bardziej rozdrażniony - z łatwością spierał się z synem o najdrobniejsze błahostki poszerzając dystans, który już dawno wypracowali. Niemalże codziennie zadawał pytania odnośnie zamiarów młodego Rinehearta, podsuwał broszury prosto z Ministerstwa, opowiadał wyniosłe historie o dokonaniach i zasługach swoich współbratymców. Vincent nie wytrzymywał - nie potrafił odnaleźć złotego środka na powstrzymanie zaborczego i stanowczego ojca. Codzienne kłótnie, doszczętnie wyniszczały młodzieńczy organizm pragnący wolności, swobody i ucieczki z uciemiężonego, sponiewieranego wojną kraju. Zaciskając pięść, musiał wziąć sprawy w swoje ręce; niczym najszlachetniejsi bohaterowie zaplanować swoje życie z dala od blokujących i paraliżujących przeszkód. Rozwiązanie przyszło szybciej niż mógłby się tego spodziewać. Październikowe popołudnie miało okazać się w pewnym stopniu przełomowe. Wraz ze swoim przyjacielem szlachetnej krwi Anthonym Macmillanem, siedzieli w nadmorskiej przystani - miejscu, które dla obu młodzieńców okazało się umiłowane, ukryte, idealne do najróżniejszych, konspiracyjnych rozmów. Vincent przedstawił mu chytry plan, polegający na ucieczce; wydostania z kraju za pomocą statku rodziny Macmillanów, którym podróżowali w poszukiwaniu nowych alkoholi. Miał zamiar zaciągnąć się tam w charakterze pracownika fizycznego - nie było znaczenia jakie zajęcie będzie mu pisane, ważne, że na dobre wydostanie się z przytłaczającej ziemi. Następnie planował spotkanie z przyjacielem, aby dalej kontynuować wymarzone zwiedzanie świata. Przyjaciel złożył obietnicę załatwienia nurtującej sprawy. Dzień ostateczny nadszedł kilka miesięcy później, parę dni przed dziewiętnastymi urodzinami pierworodnego. Ogromna, głośna i piekielna kłótnia rozpętała się w mieszkaniu Rineheartów. Wszelkie stawiane wcześniej zarzuty, gorzkie słowa, obustronne niezrozumienie, pokłady niewypowiedzianej nienawiści, żalu, wzajemnego obwiniania i wytykania słabości wypłynęły na światło dzienne niczym błotnista przytłaczająca lawina. Ten dom nigdy nie widział tak ogromnego sporu. Tego zimowego, ponurego dnia, chłopak opuścił dom trzaskając drzwiami w demonstracyjnym geście obojętności, złości i rozżalenia. - Tchórz! - to słowo dźwięczało mu w głowie, podczas szybkiego przemierzania brukowej uliczki. On nie wróci, już nigdy nie wróci! Anthony zapewnił go o pomyślności wyjazdu na statku nestora, jednakże ostrzegł przed konsekwencjami odkrycia. Nakazał przyjacielowi zmienić styl ubioru, a najlepiej załapać się do pracy pod pokład. Ryzyko rozpoznania i przekazania informacji, a także naruszenia renomy wydawało się zbyt duże. Ucieczka, mimo wcześniejszego przygotowania okazała się trudna i wymagająca. Młody Rineheart przez pierwsze trzy tygodnie ukrywał się w nieopodal dzielnicy portowej; wynajął skromny, maleńki, lecz bardzo tani pokój, który pozwolił mu przeczekać, przetrwać i przeżyć. Nie wierzył, że ojciec zacznie go szukać. Ten bezwzględny spokój i stres przed powodzeniem misji, zajmował mu całe, dłużące się dnie. Kilka tygodni później, ciemnowłosy wypłynął w nieznane nie wiedząc co go czeka. Z niewielkim bagażem, minimalnymi oszczędnościami postawił wszystko na jedną kartę, aby zacząć nowe życie.
Pierwsze dni na statku, okazały się niezwykle trudne i uciążliwe. Akomodacja, trawiąca ciało choroba morska, skrajne wycieńczenie i obcy ludzie otaczali młodzieńca z wszystkich stron. Niewiele rzeczy trzymało go przy życiu, najpewniej były to sporadyczne listy, wysyłane do młodego Macmillana. Spędzanie wieczorów na składaniu liter w piękne liryczne kompozycje, spożywanie alkoholu, nadmierna praca, czy próba przełamania pierwszych lodów z załogą statku. Po dwóch latach młody mężczyzna zaaklimatyzował się w nowej rzeczywistości. Dzięki dobremu sprawowaniu, przystąpił do pomocy przy pasjonującej misji poszukiwania wyśmienitych trunków we Francji. Normandia, francuska część Alp, Burgundia i najpiękniejsza, skradająca serce oraz zmysły Prowansja. W między czasie, około kilku miesięcy przed planowanym spotkaniem dawnego przyjaciela, zaciągnął się do innego, dość dochodowego biznesu. W jednej z dzielnic portowych zapoznał się z handlarzami i przemytnikami magicznych roślin z różnych zakątków świata. Nie wiedział jednak, że czynność, której się podejmował była szemrana, niebezpieczna i w pewnym stopniu zakazana. Pracując przy ładowaniu drewnianych skrzyń, zobaczył dość dużą ilość dziwnie wyglądających roślin. To skłoniło go do poszerzania i szukania wiedzy w papierowych poradnikach, atlasach, księgach, czy podczas wieczornych rozmów z niektórymi, bardziej wylewnymi pracownikami. To tam nauczył się spostrzegawczości, plugawego kłamstwa, a nawet umiejętności zastraszania i odpędzania łapczywych złodziejaszków i czających wrogów, które następnie skutecznie rozwijał. Podjęta praca okazała się bardzo trudna do porzucenia - w kolejnym latach podróżując z młodym Macmillanem, będzie przyczyniał się do szmuglowania towarem z innych odległych części świata. Wracając jednak do Francji - to tam spotkał się z długo wyczekiwanym przyjacielem, aby wspólnie, pod jego pieczą wyruszyć w dalekie poszukiwania. Przemierzając zachodnią część Europy, na dłuższy czas zatrzymując się we Włoszech, kolejnym przystankiem okazały się zapierające dech w piersiach, zielone, zatopione w nienaruszonej przyrodzie Bałkany. Tam też rozegrało się kilka wydarzeń, które w pewnym stopniu zmieniły dalszy bieg historii. To właśnie na terenie Bułgarii poznał ciemnowłosą, nieznajomą podróżniczkę, obieżyświata. Zaintrygowała go od pierwszej wymiany zdań, kiedy to opowiadała o swych poczynaniach - pokazała strzępki reportaży do książki podróżnicze. Dziewczyna wyjechała niespełna półtora miesiąca po niespodziewanym spotkaniu. Wymiana listów, początkowo okazywała się gorączkowa i namiętna, lecz szybko ustała. Vincent nie zapomniał - jej wyraźny obraz tkwił w zakamarkach chłonnej pamięci. Ogrom i barwność ludzi, którzy przewijali się podczas wędrówek, była zdumiewająca. Mimo zajęć, które w dużym stopniu urozmaicały mu czas, Vincent nie zapomniał o szczerym umiłowaniu do studiowania ksiąg i poszerzania nauki. Gdy tylko nadarzyła się okazja, starał się poszukiwać nieznanych tomiszczy. Nie zapomniał o kształceniu zaklęć i uroków oraz w miarę możliwości obrony przed czarną magią. Starał się na własną odpowiedzialność wypróbowywać skomplikowane zaklęcia. Gdy tylko nadarzyła się okazja, aby spotkać i porozmawiać z niezwykle doświadczonym, potężniejszym czarodziejem, chłopak nie mógł oprzeć się pokusie, aby poprosić go o zademonstrowanie umiejętności magicznych. W taki oto sposób poznał pewnego, starszego czarodzieja o angielsko brzmiącym nazwisku. Ciekawska natura Rinehearta, wyciągnęła z mężczyzny podstawowe informacje. Był szanowanym i rozpoznawalnym łamaczem klątw z wieloletnim doświadczeniem. Uczestniczył w misjach prosto z Ministerstwa, Banku, a nawet na zlecenia prywatne, które przysporzyły mu niemałej fortuny. Dumny, niedostępny i krytyczny, kategorycznie odmawiał pomocy w nauce, przekazaniu informacji czy sprawdzeniu umiejętności. Ciemnowłosy wiedział, że tułaczka, którą sobie zaserwował musi potoczyć się w innym kierunku. I kiedy to po raz kolejny, zapytał czarodzieja o możliwość dołączenia do kolejnej misji i pozostania jego mentorem, ten wyzwał go na pojedynek, aby zaprezentować umiejętności. Walka zakończyła się okrutną i bolesną porażką młodego podróżnika. W tej samej sekundzie czarodziej zaprosił go do współpracy i zabrał w kolejną, daleką podróż.
I tak już zostało. Drogi Rinehearta i Macmillana rozeszły się pod koniec 1949 roku. Czarodziej rozpoczął intensywne nauki, starając się nie zawieść szanowanego mentora. Zaczął od przypominania informacji ze starych, szkolnych przedmiotów, szlifowania zaklęć i zrozumienia zawodu. Łamacz klątw zapoznał go również z podstawami Czarnej Magii, która wydawała się wyczuwalna przy niektórych, nieprzyzwoitych klątwach. Dobrze wiedział, że nie może dać się jej obezwładnić - była fascynująca, niezgłębiona i potężna. Wiedza teoretyczna, codzienne treningi, bardzo dużo praktyki, były okropnie wymagające. Chłopak obserwował, chłoną i zagłębiał się w wykonywanych czynnościach, zaliczając drobne sukcesy, ale też bolesne porażki. Czarodziej dostawał dość dużo zleceń, jednakże, niektóre z nich okazywały się pracowite i czasochłonne. Postój w jednym miejscu potrafił przedłużyć się do trzech miesięcy, a okoliczności i nałożone klątwy groźne i ryzykowne. Ogromna blizna po oparzeniu na lewym przedramieniu, była pozostałością po niebezpiecznej i konsekwentnej pracy. Oprócz przemieszczania po Europie, przemierzyli bezkres aż do Egiptu, czy Arabii. Tam czekały najtrudniejsze wyzwania; po raz pierwszy bez pomocy czarodzieja wykonywał odpowiednie, wymagające czynności. Lata mijały, dorastał, zmieniając się w pewnego siebie mężczyznę. Ukształtowany ogromem doświadczeń, przeciwności, sukcesów i porażek, był innym człowiekiem. Vincent pozostał przy ścisłej współpracy z czarodziejem w między czasie wykonując pierwsze, samodzielne zlecenia. Dzięki temu uzyskał odpowiednią renomę, tworzącą zamiennik do pożądanego papierka z Ministerstwa Magii. Pod koniec 1956 roku, pracując w okolicach terenów macierzystych, niepokój pojawił się nieopodal, niespodziewanie, nagle, gwałtownie. Wiedział co dzieje się w umiłowanym kraju - plotki bardzo szybko docierały do innych zakątków Europy. Nie był pewny, czy jest gotowy na powrót. Nie był pewny czy jego dawny świat jest gotowy na przyjęcie, widok, obecność. Listy, które przez lata przysyłała mu siostra, trzymał przy sobie niczym największy i najdroższy skarb. Ostatnie z nich były mniej treściwe, przepełnione innymi emocjami, przysyłane przez sowy, której kompletnie nie kojarzył. Nie wiedział co tak dokładnie dzieje się w kraju smaganym wojną i nieszczęściem. Odbywając poważną rozmowę ze swoim mentorem, podjął wymagającą decyzje. Na początku grudnia, Anglia przywitała go gęstym śniegiem i paraliżującym mrozem. Witamy w środku rewolucji; nowej rzeczywistości!
Puść mnie! Bo niebo chce na twoją trwogę,
Abym jednemu wskazywał tu drogę!
I na te słowa mistrza rozdąsana
Tak silnie pycha zgięła się szatana,
Że z rąk mu widły upadły pod nogi
I rzekł do swoich: Nie brać go na rogi!
Kiedy rzuca zaklęcie widzi sylwetkę matki, krzątającej się po niewielkiej kuchni. Nikły grymas uśmiechu na twarzy zaborczego ojca, wyglądający jak cień złudzenia. Rozbieganą Jacqueline, ganiającą po niewielkim mieszkaniu - uśmiechniętą, beztroską. Dostrzega postać Justine idącą leśną ścieżką pośród drzew których liście mienią się kolorem jasnego różu oraz fioletu. Wie, że już za chwilę złapie ją za rękę, mogąc oddać się spokojnej, przyjemnej przechadzce w akompaniamencie wiosennej przyrody. W głębi serca czuje szczęście, poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Niekiedy obrazy przybierają kształty ulubionych, zagranicznych krajobrazów, gdzie odnajdywał prawdziwego siebie.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 30 | 0 |
Zaklęcia i uroki: | 31 | +6 (różdżka, muszla porcelanki) |
Czarna magia: | 0 | +2 (różdżka) |
Uzdrawianie: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 0 | 0 |
Alchemia: | 0 | 0 |
Sprawność: | 6 | +3 (czarna perła) |
Zwinność: | 5 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
angielski | II | 0 |
irlandzi | I | 1 |
francuski | I | 1 |
arabski | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Historia Magii | I | 2 |
Kłamstwo | II | 10 |
Astronomia | I | 2 |
Perswazja | I | 2 |
Starożytne Runy | III | 25 |
Spostrzegawczość | II | 10 |
Zastraszanie | I | 2 |
Zielarstwo | II | 10 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Odporność magiczna | I | 5 (+16,5) |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Zakon Feniksa | II | 13 |
Rozpoznawalność | I | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (tworzenie poezji) | I | 0.5 |
Literatura (tworzenie prozy) | I | 0.5 |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 0.5 |
Szermierka | I | 0.5 |
Żeglarstwo | I | 0.5 |
Pozostałe | Wartość | Wydane punkty |
Czarodziejski poker | I | 0.5 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 11,5 |
[bylobrzydkobedzieladnie]
My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Ostatnio zmieniony przez Vincent Rineheart dnia 21.08.19 17:46, w całości zmieniany 15 razy
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
Styczeń '57 - Grudzień '57
Ścieżka kariery: Mężczyzna powolnie, z niesamowitą fascynacją wkroczył w ścieżkę projektową oraz badawczą, związaną z wiodącymi dziedzinami. Chętnie angażuje się w naukowe przedsięwzięcia obierając rolę eksperta. Przez cały czas świadczy usługi handlarza roślinnymi ingrediencjami, działając w obrębie nowej siatki klientów. Łamie klątwy pracując na własną renomę. Zasila międzynarodową jednostkę, współpracując z dawnym mentorem, szanowanym Runistą: Victorem Vegardem.
Rozwój: Wojenne perypetie oraz czynny angaż w organizacji, skłonił go do intensywnego kształcenie w zakresie magii ofensywnej oraz defensywnej. Dostrzegając widoczne braki, często popełniane błędy, przystąpił do kształcenia teoretycznego, a także praktycznego. Od samego początku skupiał się na tajnikach zaklęć i uroków, a także obrony przed czarną magią. Z coraz większym zainteresowaniem spogląda w stronę transmutacji, odbywając pierwsze lekcje pod okiem doświadczonych przyjaciół. Prężnie rozwija się w obrębie zielarstwa i starożytnych run, sięgając po coraz bardziej złożone księgi, czy starożytne zapiski. Podejmowane czynności pozwoliły w znacznym stopniu rozwinąć odporność magiczną. Uczestnictwo w krwawych, wojennych perypetiach wzmocniło jego odporność psychiczną. Ciemnowłosy dostrzega potrzebę rozwoju w dziedzinie ekonomii, aby jeszcze sprawniej prowadzić swoje codzienne interesy. Zainteresował się również numerologią, rozpoczynając od przypomnienia podstaw.
Więzy krwi: Po powrocie do kraju, konfrontuje się z członkami najbliższej rodziny: siostrą oraz ojcem. Pielęgnuje konflikt z rodzicielem, który po wielu latach rozłąki wyraźnie się pogłębił. Próbuje odzyskać nadszarpnięte zaufanie ukochanej siostry, której trudny charakter nie pozwala przepuścić go dalej.
Zyskane znamiona: Nie zyskał żadnych, nowych znamion, ani widocznych blizn.
an intense and irresistible desire for freedom
W przeciągu roku jego świat wywrócił się do góry nogami diametralnie, gwałtownie, niespodziewanie. Dopływając do portowego brzegu, ścierając się z demonami przeszłości zakleszczonymi w kamiennych ścianach wojennego miasta, nie zdawał sobie sprawy, iż jego życie nabierze zupełnie innego tempa. Rozpędzi się, zmieni priorytety oraz główne wartości. Kierowany obawą, rozwojem coraz niebezpieczniejszej sytuacji w stolicy, chciał zbliżyć się do porzuconej rodziny, odnowić więzi, zadbać o ich bezpieczeństwo, odpokutować winy, które nie pozwalały na normalne funkcjonowanie. Nie mając dosłownie niczego, postanowił rozpocząć wszystko od nowa: mieszkając w nadmorskiej noclegowni, zdobywając pierwsze handlowe kontakty, oferując usługi związane ze specjalistyczną wiedzą. Odnajdując się w obskurnym półświatku, bardzo szybko wślizgnął się między tutejszych obywateli, zdobywając cenne informacje dotyczące prowadzonej polityki, propagandy i narastającego konfliktu. Chciał jedynie skontrolować sytuację, naprawić błędy, zdobyć cenne doświadczenie, aby następnie ponownie wyruszyć w wielki świat pełen niesamowitych przygód.
Niespodziewane spotkania z osobistościami sprzed lat, kończyły się zupełnie inną reakcją, na którą nie był przygotowany. Przyjmowali go niechętnie, impulsywnie, nie wierząc w żadne dobre intencje, zapewnienia, przyjęcie odmienionej postawy. Nie potrafili zaufać mu na nowo. Zwątpił we wszystkie posiadane umiejętności, czuł się odsunięty, niepotrzebny, niemile widziany. Będąc na krawędzi rychłego powrotu, dostał drugą szansę, wiązkę litości, którą zaserwowała mu ona. Justine Tonks, odważna wojowniczka, do której żywił silne uczucia jeszcze za czasów szkolnych. To dzięki niej zamieszkał z bliską sercu, rodziną Tonks. To właśnie w tamtym czasie, na początku kwietnia zauważył, iż przyjaciele są zaangażowani w wojenne perypetie; działają pod czyimś zwierzchnictwem, wykonując niebezpieczne misje, ryzykując własne, cenne życie. Szybko zrozumiał złożoność i wielowarstwowość toczonej wojny. Próbował zdobyć coraz więcej informacji, udowodnić, iż chce działać na rzecz lepszego ładu, przyczynić się do zmian, chronić. Na początku maja, pod zwierzchnictwem Justine zyskał miano sojusznika rebelianckiej organizacji – Zakonu Feniksa. Nie czekał od razu angażując się w wymagające akcje i zadania. Przeżył zaginięcie ukochanej siostry. Pielęgnował wzrastające uczucie rozrywające męską pierś. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek będzie w stanie poczuć coś takiego jak miłość.
Polepszając sytuację finansową, w sierpniu, zainwestował w irlandzką posiadłość, która stała się jego własnym domem. Spełniły się jego marzenia. Wojna zbierała żniwo. Wróg nie odpuszczał; ministerialny reżim zaciskał ostre pazury wydając dekrety, listy gończe z wizerunkami czynnych członków Zakonu Feniksa. Zarejestrował różdżkę posługując się fałszywą tożsamością, aby móc poruszać się po okupowanym mieście. Pod koniec sierpnia, wykonując zawodowe obowiązki znalazł się na głównym placu miasta, na którym odbywała się publiczna egzekucja. To właśnie tam w ręce oprawców wpadła Justine Tonks, którą uwięziono w piekielnych podziemiach samego Azkabanu. Nie potrafiąc zatrzymać ów tragedii, w kolejnym miesiącu, wraz z pozostałymi Zakonnikami, wybrał się na śmiertelną wyprawę mającą na celu uratowanie dzielnej Gwardzistki. Włamując się do podziemi placówki, ryzykując życie, zanurzeni w otchłani obłędu, szaleństwa oraz ciemności, odbili sojuszniczkę. Mężczyzna wyniósł ją na własnych rękach. Wykazując się męstwem oraz odwagą na początku października został oficjalnie przyjęty w szeregi Zakonu Feniksa, stając się jego pełnoprawnym członkiem. Miesiąc ten spędził na pilnowaniu i opiece nad Justine, walką z własnymi koszmarami, psychicznymi problemami płatającymi figle niemalże na każdym kroku. Pogłębiał umiejętności bojowe, uczestnicząc w akcjach na otwartym terenie. Ścigając szmalcowników czy popleczników największego przeciwnika. Rozpoczął strategiczne podejście do obrony sojuszniczych terenów, wzmocnienia organizacji. Dostrzegł już swoją przynależność, poczuł pewność, idealistyczne powołanie, któremu oddał się całkowicie. Miał dla kogo walczyć, ścierać się z rozrastającym złem. Nie bał się śmierci; będąc coraz silniejszym odważnie wychodził jej na przeciw.
Witamy wśród Morsów
twoja karta została zaakceptowana- znajdź towarzystwo •
- wylosuj komponenty •
- załóż domek
- mapa forum •
- pogotowie graficzne i kody •
- ekipa forum
Kartę sprawdzał: Deirdre Mericourt
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 24.11.23 21:40, w całości zmieniany 1 raz
mandragora, jagody z jemioły x3, kora drzewa Wiggen, piołun, płatki ciemiernika korzeń ciemiernika x2, kwiat paproci;
szpik kostny x2, kości człowieka x2, gałka oczna, krew x2;
odłamek spadającej gwiazdy;
akonit, chalkantyt, złoto, lapis lazuli, kamień słoneczny, ołów;
[14.02.20] Ingrediencje (styczeń-marzec)
[05.08.20] Ingrediencje (kwiecień-czerwiec)
[26.08.20] Kryształ (lipiec-wrzesień)
[19.01.21] Komponenty (październik/grudzień)
[30.07.21] Styczeń/marzec
[01.04.23] Kupidynek (kryształ)
[15.12.23] Sierpień-listopad
[06.08.20] Wsiąkiewka (kwiecień-czerwiec): +2 PB
[19.01.21] Wsiąkiewka (lipiec-wrzesień): +3 PB
[14.03.21] Zapominanie biegłości: ukrywanie się (I -> 0); +2 PB do reszty; rozwój: spostrzegawczość (I -> II), ekonomia (0 -> I), tworzenie prozy (0 -> I); -10,5 PB z reszty
[26.05.21] Wsiąkiewka (październik-grudzień): +3PB do reszty
[14.11.21] Minął fabularny rok: +1PB
[07.04.22] Wsiąkiewka (styczeń-marzec): +3 PB
[11.12.23] Wsiąkiewka (lipiec-sierpień); +1 PB
[20.02.20] Wsiąkiewka (sty-mar): +90 PD
[28.02.20] Wykonywanie zawodu (sty-mar): +50 PD
[07.03.20] Osiągnięcie: Nieugięty, +30 PD
[14.04.20] Rejestracja różdżki
[17.04.20] Osiągnięcie (Masakrator): +30 PD
[23.04.20] Klub Pojedynków (marzec): +30 PD
[11.05.20] Osiągnięcia: Do wyboru, do koloru, Obieżyświat; +60 PD
[08.06.20] Wykonywanie zawodu: kwiecień-maj-czerwiec, +50 PD
[05.08.20] Wydarzenie: Na kogo wypadnie, na tego bęc; +60 PD
[06.08.20] Wsiąkiewka (kwiecień-czerwiec): +90 PD
[06.08.20] Osiągnięcie (Weteran): +100 PD
[07.08.20] +4 U, +3 OPCM, +1 S: -640 PD
[24.10.20] Wykonywanie zawodu (lipiec-sierpień-wrzesień) +20 PD
[27.10.20] [G] Zakup domu wolnostojącego
[31.10.20] Osiągnięcia (Wilk z Pokątnej Street, Dziurawe kieszenie): +90 PD
[11.01.21] Wydarzenie: księżniczka na wieży, +2PB, +75PD
[15.01.21] Osiągniecie I poziomu organizacji: +3 OPCM;
[16.01.21] Aktualizacja postaci
[19.01.21] Wsiąkiewka (lipiec-wrzesień): + 120 PD
[23.01.21] Zdobycie osiągnięć: Na głowie kwietny ma wianek, Wór pełen ziół, Światło w ciemnościach I; +90 PD
[05.02.21] Rozwój postaci: +7 OPCM, +2 U; -720 PD
[08.03.21] Udział w badaniach naukowych, +5 PD
[04.04.21] Otrzymanie czarnego turmalinu od Justine
[26.05.21] Wsiąkiewka (październik-grudzień): +120 PD
[23.07.21] Spokojnie jak na wojnie: +103 PD, +3 PB organizacji
[06.08.21] Wykonywanie zawodu (październik-grudzień): +20 PD
[09.08.21] Zdobycie osiągnięcia: Weteran II, Ostrożny sprzymierzeniec, Maratończyk, +230 PD
[18.08.21] Osiągnięcia (Wielki głód): +30 PD
[03.09.21] Rozwój postaci; +3 OPCM, +4 Uroki: -560 PD
[20.03.22] Spokojnie jak na wojnie: +150 PD; +3 PB organizacji
[07.04.22] Wsiąkiewka (styczeń-marzec): +120 PD, +3 PB;
[08.04.22] Wykonywanie zawodu (styczeń-marzec): +15 PD
[14.04.22] Osiągnięcia (W pocie czoła, Powieść epistolarna, Błędny Rycerz, Mały pędzibimber); +190 PD
[18.12.22] Osiągnięcie: Weteran III; +100 PD
[23.01.23] Spokojnie jak na wojnie: +50 PD
[16.05.23] Zdobycie osiągnięcia: Dojrzały Mors; +30 PD
[23.05.23] Zdobycie osiągnięć: Dojrzały Mors II, Dojrzały Mors III; +160 PD
[30.05.23] Zdobycie osiągnięć: Zlot czarownic, Partia Nigdy cię nie Zdradzi; +90 PD
[25.11.23] Zakupy: czarna perła, muszla porcelanki; -300 PD
[09.12.23] Rozwój postaci: +2 OPCM, +3 U; -400 PD
[09.12.23] Lusterko; +3 PD
[10.12.23] Wykonywanie zawodu I (lipiec-sierpień); +15 PD
[11.12.23] Zdobycie Osiągnięcia: Dziwny jest ten świat; +30 PD
[11.12.23] Wsiąkiewka (lipiec-sierpień); +60 PD
[27.12.23] Zdobycie Osiągnięć: Specjalista (OPCM, uroki), Na sterydach; +220 PD
[04.09.24] [G] Zakupy: smocza kość; -275 PM
[05.09.24] Udział w spotkaniu Zakonu; +1 PB organizacji
[20.11.24] Podsumowanie wydarzenia: Spokojnie jak na wojnie: +100 PD