Wydarzenia


Ekipa forum
Alexander Leach [budowa]
AutorWiadomość
Alexander Leach [budowa] [odnośnik]05.08.19 0:28

Alexander Norbert Leach

Data urodzenia: 16 stycznia 1933
Nazwisko matki: Goshawk
Miejsce zamieszkania: Richmond w Londynie
Czystość krwi: mugolska
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: twórca świstoklików na zlecenie
Wzrost: 187 centymetrów
Waga: 76 kilogramów
Kolor włosów: ciemnobrązowe
Kolor oczu: niebieskie
Znaki szczególne: niesforne włosy, zadziorny uśmiech, ołówek lub papieros włożony za ucho, mugolska skórzana kurtka pachnąca tytoniem, poparzona lewa dłoń


Ubrudzone węglem dłonie kreśliły na pergaminie niezbyt zgrabne cyfry układające się w długie ciągi liczb. Błękitne spojrzenie badawczo przyglądało się rezultatom, a cała twarz Alexandra napięła się w skupieniu, gdy próbował odnaleźć rozwiązanie swojego problemu. Już jako mały chłopiec zakochał się w liczbach - zresztą, z wzajemnością. Niczym najwyższej klasy kompozytor zapisywał cyfry na rolce, jakby pełen natchnienia uzupełniał pięciolinię; każda cyfra miała swoje dokładnie wyznaczone miejsce, a on znał znaczenie położenia każdej z nich. Nie nauczył go tego ani ojciec, wspaniały mówca i znawca prawa, ani matka - wyśmienita pisarka. Podejrzewano, że odziedziczył talent po swoim mugolskim pradziadku wykładającym fizykę na angielskim uniwersytecie, jednak Alexander nigdy go nie poznał. Przeczesał szarymi od węgla palcami ciemnobrązową czuprynę - gdyby pisał piórem i atramentem, każde jego muśnięcie palcami nie zostawiałoby szaro-czarnych śladów na wszystkim, gdzie się znalazło, ale kałamarz i zapas nowych piór znajdowały się w sekretarzyku w jego sypialni, zdecydowanie zbyt daleko, aby na czas przelać swoje myśli na papier. Dlatego pochylał się niecierpliwie nad blatem kuchennym  i przygryzał dolną wargę, chcąc znaleźć odpowiedź na nurtujące go zagadnienie. Ignorował nieustanny gwizd czajnika, ujadanie psa za oknem i samochody, przejeżdżające ruchliwą, londyńską ulicą. Gdy się czemuś oddawał, to całym sercem. Bez względu na wszystko.

Wpatrywał się w biały materiał, po którym ze smakiem prześlizgiwały się płomienne języki; trzymając w ręku pudełko z draską zwinięte z płaszcza dziadka nie spodziewał się, że jedna, niewinna zapałka może w tak szaleńczym tempie pochłonąć cały obrus, stół, a następnie krzesła. Ogień rozprzestrzeniał się pionowo, coraz bardziej w górę i w górę, jakby chciał dosięgnąć gwiazd, jednak na jego drodze stanął drewniany sufit. Kuchnia lśniła pomarańczowo - jak bursztyny, które zbierał w ubiegłe lato z mamą na plaży. Zbliżył lewą dłoń do płonącego obrusa, jakby chciał sięgnąć po kolejny bursztyn leżący u jego stóp, i zaraz gwałtownie cofnął się - ręka zaczęła go niesamowicie piec i pojawiły się na niej bąble.
- Alex! - usłyszał nagle przerażony głos ojca. Po policzkach chłopca zaczęły płynąć łzy.
- Nie chciałem, przepraszam! - odparł, szlochając. Chciał tylko zobaczyć, co się stanie - ale nie spodziewał się, że ogień w tak szaleńczym tempie zacznie trawić pomieszczenie. Załkał gorzko, kiedy ojciec złapał go w pół i usiłował wyprowadzić z płonącego budynku, a później zmroziło ich obu, ponieważ z sufitu opadła na nich wielka tafla wody, gasząc ogień zaprószony w kuchni. Tego dnia wszyscy dowiedzieli się, że mały, siedmioletni Alexander jest nie tylko obdarzony magią, ale również nieostrożny, wścibski i niezbyt skory do pomocy, jeśli chodziło o odbudowę kuchni babci - niestety, magia nie zawsze potrafiła wszystko naprawić.


Gwizd czajnika stawał się nie do zniesienia. Herbata - jak ktokolwiek mógł myśleć o czymś tak trywialnym jak herbata, kiedy był tak blisko rozwiązania, które mogło być przełomem w jego badaniach? Uderzył kawałkiem węgla o kant blatu. Przeciągłe gwizdanie huczało mu w głowie i nie mógł się już dłużej skupić. Znowu pojawiła się pustka, a odpowiedź, którą tak bardzo chciał znaleźć, ponownie wyślizgnęła mu się z rąk i zniknęła na dobre. A już ją prawie miał...! Zrezygnowany, zgasił kuchenkę i wyszedł, zostawiając pożółkły pergamin obok kubka z herbatą jaśminową, którą zaparzył dla matki. To była jego ostatnia noc w rodzinnym domu, zanim na dobre osiądzie się w Dolinie Godryka. W końcu będzie mógł poświęcić się pracy i badaniom - sam, w ciszy. Był pewien, że po Dolinie Godryka nie jeździły żadne tramwaje i autobusy, które mogłyby rozpraszać jego uwagę. Westchnął ciężko, gdy odwrócił się na pięcie i wrócił po tę nieszczęsną filiżankę, aby zanieść ją matce, a następnie wyjść z domu - prosto w objęcia nocnego Londynu.

Narzucony na szyję gruby szalik w barwach czerwieni i złota łopotał na wietrze, kiedy biegł w kierunku stadionu, aby zdążyć na mecz quidditcha. Nie przepadał za tą brutalną grą, ale ostatnio jedna z koleżanek z roku zarzuciła mu, że jest nudziarzem. Właśnie dlatego postanowił się wybrać i chociaż zacząć rozpoznawać osoby, które grały w reprezentacji Gryffindoru. Wcale nie dlatego, że tamta dziewczynka powiedziała, że jest nudziarzem! Po prostu... sam chciał obejrzeć grę. I chociaż zrozumieć, o co w niej chodziło. W końcu książki nie były dla niego najważniejsze! Chociaż... może coś w tym było, ponieważ dzisiejszego ranka nie zszedł na śniadanie ani nie wyszedł punktualnie na mecz, bo bez reszty pochłonęła go lektura jednej z książek potrzebnych do odrobienia pracy domowej z transmutacji. W końcu wbiegł zziajany na trybuny - z rozczarowaniem jednak spostrzegł, że wszyscy uczniowie powoli je opuszczają. Na brodę Merlina. Nagle wpadł na koleżankę, przez którą w ogóle się tutaj pojawił.
- Świetny mecz, prawda? - zagaił z uśmiechem, udając, że razem z resztą kibiców siedział i oglądał mecz.
- Tak, przegraliśmy.
Fantastycznie. Jednak nigdy nie polubi i nie zrozumie tej gry.


Londyn był przepiękny - zwłaszcza nocą. Nie licząc niemalże całorocznej mżawki, szczurów i pijaków, którzy kryli się za każdym rogiem ulicy. Z łyżeczką wciśniętą za pazuchę kurtki przemierzał kolejne przecznice, a mroźne powietrze wbijało się boleśnie w jego płuca. Nagle skręcił w jeden z zaułków i stanął twarzą w twarz z młodą kobietą, elegancko ubraną i delikatnie uśmiechniętą. Wyjął łyżeczkę z kieszeni kurtki i wrzucił ją kobiecie do torebki. - Na razie jest nieaktywny. Przenosi do Doliny Godryka, na cmentarz. Zgodnie z życzeniem - powiedział. Chwilę później dziewczyna wręczyła mu zapłatę, posłała jeszcze jeden słodki uśmiech i teleportowała się. Dokąd? Nie wiedział. Odwrócił się na pięcie i udał się w drogę powrotną, dokładnie przyglądając się chodnikowi, latarniom i budynkom, jakby chciał zapamiętać to miejsce już na zawsze. Chora przypadłość twórcy świstoklików.

Śledził w skupieniu instrukcje wypisane na tablicy - dzisiaj na zajęciach z transmutacji przemieniali szczury w filiżanki. Wyciągnął różdżkę i przytrzymał zwierzątko za ogon, aby mu nie uciekło - już miał wypowiedzieć formułę zaklęcia, kiedy do jego uszu dobiegła rozmowa dziewcząt z Ravenclawu siedzących obok.
- Leach? Jesteś pewna?
- Tak! Wczoraj znowu nie wyszedł mu eliksir i oblepiła go jakaś niebieska maź...
- Mówisz poważnie?!
- Ale to nie wszystko! Profesor odjął mu za to kilka punktów i stwierdził, że większego matoła nie spotkał, a Leach się wkurzył i chciał zmienić go w królika...
- Och!
- ... ale nie udało mu się to. Zdołał wyczarować tylko króliczy ogonek...
- Ale beznadzieja!
- Odjęli mu za to z pięćdziesiąt punktów!
Rozmowę dziewczyn przerwał Alex, który wstał z miejsca i postawił przed nimi idealną, błękitną filiżankę, z głośnym stuknięciem. Posłał im nonszalancki uśmiech. Nienawidził plotek. Zwłaszcza o sobie, których było za dużo.
- O, panu Leachowi się udało! 2 punkty! - zawołał nauczyciel. Nagle podszedł do ławki uczennic i pokręcił głową z niezadowoleniem. - Alexandrze, pomóż tym niedojdom.
- Tak, panie profesorze - odparł chłopak, po czym przysiadł obok dziewczyn, których policzki zaczynały przypominać buraczki z niedzielnego obiadu mamy. Owszem, na zajęciach z eliksirów znowu wybuchł mu kociołek. Owszem, odjęto mu kilka punktów. Owszem, chciał przemienić profesora w królika, ale nie wyczarował mu puszystego ogonka, tylko długie, królicze uszy. Następnym razem uda mu się to zaklęcie.


Numerologia

Ministerstwo

Ojciec

Wyprowadzk



Patronus: Dokładniejszy opis patronusa: dlaczego przyjmuje postać akurat takiego zwierzęcia i jakie przywołuje wówczas wspomnienie


Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 15+ 5 (różdżka)
Zaklęcia i uroki:00
Czarna magia:00
Magia lecznicza:00
Transmutacja:200
Eliksiry:00
Sprawność:5Brak
Zwinność:4Brak
JęzykWartośćWydane punkty
angielskiII0
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
AstronomiaII10
Historia MagiiI2
KłamstwoI2
NumerologiaIV40
RetorykaI2
SpostrzegawczośćI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Odporność magicznaI5
Wytrzymałość FizycznaII5
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Zakon Feniksa00
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Literatura (tworzenie )I0.5
Literatura (wiedza)I0.5
RysunekI0.5
AktywnośćWartośćWydane punkty
PływanieI0.5
Reszta: -
[/i][/i]
Gość
Anonymous
Gość
Alexander Leach [budowa]
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach