Julius Lionel Avery
Nazwisko matki: Nott
Miejsce zamieszkania: Zamek Ludlow
Czystość krwi: Szlachetna
Wzrost: 134
Waga: 30
Kolor włosów: jasny brąz
Kolor oczu: piwne
Znaki szczególne: brak
Jeszcze nie mam
na pewno będzie Slytherin
Nie umiem go wyczarować
wilkołaka
starym pergaminem, końską sierścią, czekoladą i wanilią
siebie w lśniącej zbroi na grzbiecie potężnego smoka bojowego
szermierką, magicznymi stworzeniami
Nie kibicuję
uczę się szermierki i jazdy konnej. Pochłaniam książki i gram z mamą w szachy
Głównie muzyki klasycznej
Jacoba Tremblaya
Dzień, w którym urodził się Julius, nie wyróżniał się jakoś szczególnie na tle innych. Niewzruszony świat powitał na świecie nowe dziecko, jedno z setek albo i tysięcy, które rodzą się codziennie na całym globie. Wulkany nie wybuchały, ziemi nie nawiedziły trzęsienia, nie rozstąpiły się niebiosa. W Anglii nadeszła właśnie jesień, przynosząc ze sobą jedynie wicherek, lekkie ochłodzenie, ale też wciąż wystarczającą ilość słońca, by móc cieszyć się kolejnymi tygodniami ładnej pogody.
Prawdziwa burza trwała jedynie w Ludlow Castle, miejscu gdzie właśnie na świecie pojawił się kolejny męski potomek rodu Avery. Pierworodny swego ojca, nowa chluba rodu. Przyszłość rodu, która darła się wniebogłosy, nie wiedząc jakie zamieszanie spowodowała swoim pojawieniem się.
Jak to zawsze bywa z młodocianymi lordami, pierwsze lata dmuchano na niego i chuchano, uważając byle tylko nie zrobił sobie krzywdy. A było o to bardzo łatwo, bo gdy tylko Julius nauczył się chodzić, okazał się dzieckiem dość żwawym. Niewiele było osób, które potrafiłyby zapanować nad uciekającym chłopcem. Początkowo nawet srogie spojrzenia ojca czy nestora nie robiły na nim żadnego wrażenia. Nie rozumiał, dlaczego powinien zachowywać się poważnie, skoro wolał przejść się samotnie długim korytarzem i zwiedzić nowy, nieodkryty jeszcze zakątek posiadłości. Nie, przez pierwsze lata wcale nie zachowywał się jak przykładny, młody lord.
Nadpobudliwość oraz niezdyscyplinowanie chłopca były metodycznie tępione, często w sposób dość surowy. Zwykle kończyło się na wybuchach płaczu i krzykach. Rodzina spoglądała na niego z pewną werwą, gdy kolejne miesiące upływały, a Julius wciąż odznaczał się nieposłuszeństwem. Przepełniony energią nie potrafił dłużej usiedzieć w miejscu - uznano więc, że najlepszym sposobem na zapanowanie nad nim jest wykorzystanie tej energii do nauki czegoś pożytecznego. Padło na jazdę konną - co było pomysłem jego matki i okazało się strzałem w dziesiątkę. Chłopiec wykazał ogromne zainteresowanie przejażdżkami na niewielkim kucu i, jak się później okazało, miał do tego niezły talent. Od tamtej pory był zdecydowanie spokojniejszy, a i nauka wartości dużo istotniejszych dla jego rodziny stała się dużo łatwiej przyswajalna. Guwernantki i wynajęci nauczyciele przestali uskarżać się na nieznośny charakter małego lorda, a zaczęli go zdecydowanie więcej chwalić. Potrafił się skupić, gdy wymagała tego sytuacja. W końcu nauczył się po prostu słuchać - wcześniej za nic mając wszelakie historie, teraz zaczął doceniać opowieści matki. I chłonął wszystko, co mu mówiła, chociaż najbardziej lubił, gdy opisywała mu dawne dzieje swoich przodów. Historie o rycerzach, zamkach i epickich potyczkach. Nigdy nie dowiedział się, ile było w tym prawdy, a ile wymysłów, niemniej rozbudziło to w nim pragnienie, aby samemu stać się jak najbardziej rycerskim. Był z resztą potomkiem Nottów i Averych, dwóch rodzin posiadających rycerskie korzenie, to zobowiązywało! Chwilę to trwało, ale licznych prośbach Juliusowi udało się namówić rodziców, aby znaleźli mu instruktora od szermierki. Jak się potem okazało, ciężko było połączyć to z lekcjami zleconymi przez ojca, ale chłopiec był nieugięty i wytrwały. Wyniki miał jak najbardziej zadowalające, chociaż czasem zdarzało mu się nieco pogubić przy nauce historii magii, a dworskie maniery wydawały mu się niezwykle nudne. Chłopiec okazał się jednak bardzo sprawnym mówcą - nawet jeśli początkowo argumenty używane przez niego w dyskusjach były raczej urocze i śmieszne, nie można było mu odmówić elokwencji i zręcznego operowania słowem, kiedy próbował przekonać matkę lub ojca do swoich racji.
Przez pewien czas jednak wciąż spoglądano na Juliusa z pewną obawą. Choć z czasem młody Avery powoli stawał się nieco żwawszą kopią swojego ojca, dopiero w wieku czterech lat wykazał pierwsze oznaki posiadania mocy magicznej. Aż do momentu, w którym jego ulubiona szpada treningowa nagle sama zaczęła okładać instruktora, na Juliusa spoglądano z pewną obawą. Tamten dzień jednak uspokoił wszystkich. Tym samym finalnie pod niemal każdym każdym względem młody Avery był już przykładnym dziedzicem - zdrowym, pełnym energii, ale także rezolutnym, grzecznym i znającym wartość swoją oraz swojego nazwiska. Nauczono go, aby rodzinę stawiać na pierwszym miejscu. Rozdmuchano dziecięcą pewność siebie, wpojono, że mieszkańcy Ludlow Castle byli najlepsi i nikt nie miał prawa się im sprzeciwiać. Podatny na słowa mentorów umysł bardzo szybko nauczył się także bezgranicznej pogardy dla wszelakiego szlamu. Nie znał dokładnego powodu, dla którego ojciec twierdził, że mugole są gorsi... ale też wcale nie musiał go znać. Julius po prostu uznał to za oczywistą oczywistość i zamierzał powtarzać tę tezę za każdym razem, gdyby ktoś by go zapytał o zdanie na ten temat.
Przez sześć lat swojego życia, Julius był właściwie zupełnie nieświadom tego całego rozgardiaszu, który miał miejsce na Wyspach. Jedyne co dotknęło go w sposób znaczący, to niespodziewany wybuch anomalii, przez który czasami zdarzało mu się niespodziewanie zniknąć albo od czasu do czasu czknąć ogniem - co często traktował jako przygodę oraz okazję do wykazania się swoimi zdolnościami, aby "jakoś zapanować nad sytuacją". Na temat niepokojów w społeczeństwie czy coraz bliższej wojny domowej nie miał żadnych informacji - to była jedna z wielu zalet bycia częścią tak wpływowej rodziny jak Avery. Roztoczony nad nim parasol ochronny był niezwykle szczelny, a najstraszniejszym, czego doświadczył poza anomaliami właśnie, była zaostrzająca się momentami choroba matki. Julius bardzo się o nią wtedy bał, tracąc wtedy nawet typową dla siebie energię i werwę. Aż do czerwca 1956, gdy stało się jednak coś znacznie gorszego, co zaburzyło nie tylko światopogląd młodego lorda, ale także ogólny, kruchy spokój w Ludlow Castle - pożar w ministerstwie, w którym życie stracił ojciec Juliusa, z czym to młody lord do tej pory nadal nie do końca się pogodził. Po tamtym dniu stracił sporo ze swojej poprzedniej dziecięcej beztroski, starając się niezdarnie zastąpić zmarłego lorda Avery'ego najlepiej jak tylko potrafi i dbać o matkę - bo chociaż wciąż posiadał dziadków, w pewnym sensie czuł się tak, jakby zostali tylko we dwoje.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 0 | Brak |
Zaklęcia i uroki: | 0 | Brak |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 0 | Brak |
Zwinność: | 5 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Język obcy: norweski | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Historia magii | I | 2 |
Retoryka | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
ONMS | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Szlachecka etykieta | I | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | ½ | Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Szermierka | I | 1 |
Jeździectwo | I | 1 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Reszta: ½ |
-