Dom Horacego Slughorna
Strona 24 z 25 • 1 ... 13 ... 23, 24, 25
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Dom Horacego Slughorna
Na terenach przylegających do centrum London Borough of Bexley znajduje się niewielkie osiedle złożone z kilkudziesięciu piętrowych kamienic, zamieszkanych zarówno przez mugoli, jak i czarodziejów. Jeden z tych domów wynajmowany był przez Horacego Slughorna, starszego już, aczkolwiek znakomitego członka szlacheckiego rodu, zajmującego się kształceniem młodych w dziedzinie eliksirów. Okolica najczęściej wybierana jest przez osoby starsze, głównie dlatego, że władze miasta dbają o jej wygląd - żywopłoty są równo przycinane, ulice utrzymywane w czystości, a po zmroku nie uświadczy się zepsutych latarni... Nic nie wskazywałoby na to, że właśnie tutaj, w tej spokojnej dzielnicy, czarodziejskie władze odnalazły zwłoki znamienitego czarodzieja.
Na powrót nic im się nie udawało. Dobra passa przeminęła wraz z wiatrem hulającym w wybitych oknach. Mgła zniechęcenia wciąż się utrzymywała, a przeciwnicy znów stali się niewidzialni. Cadan zaklął szpetnie pod nosem zupełnie nie wiedząc co robić. Dół utrudniał sprawniejsze przemieszczanie się, lecz z drugiej strony to wszystko im utrudniało pracę. Tamci uciekali, to było więcej niż pewne. Nie mógł też już rzucić zaklęcia zatrzymującego tamtych w pomieszczeniu, ponieważ najprawdopodobniej znajdowali się już gdzie indziej. Myśl, Goyle. To nie mogło być takie trudne, wszakże Victor nie wiedział nawet, że zwykłym accio nie przygarnie do siebie magicznego przedmiotu jakim była różdżka. Obejrzał się na Lyannę, która na chwilę została wyłączona z walki i warknął zniecierpliwiony do samego siebie. Potrzebowali cudu, a ten cud niespecjalnie chciał nadejść już od kilkunastu minut. Najgorszy scenariusz z możliwych właśnie się ziszczał. Jeśli intruzi mieli coś, czego potrzebowali, to sytuacja stawała się jeszcze gorsza niż dotychczas.
- Deprimo - spróbował po raz kolejny, nie wiedząc właściwie po co. W domyśle znów miał staranować ścianę przed sobą, chcąc dostać się do pomieszczenia, w którym prawdopodobnie znajdowali się tamci uciekinierzy. Musiał dostać się tam jak najszybciej, ewentualnie utworzyć tor dla własnych zaklęć, chociaż wątpił, że tym razem mu się powiedzie. Nie dlatego, że już od jakiegoś czasu mu nie wychodziło, a dlatego, że zaklęcia to zdecydowanie nie był jego konik. Niestety w tamtej chwili Cadan nie widział innej opcji, próba okrążenia dołu mogłaby trwać zbyt długo. Nie, tak naprawdę nie istniało żadne, idealne rozwiązanie. Lub chociaż takie, które pozwoliłoby mu nie wyjść na nieudolnego charłaka.
- Deprimo - spróbował po raz kolejny, nie wiedząc właściwie po co. W domyśle znów miał staranować ścianę przed sobą, chcąc dostać się do pomieszczenia, w którym prawdopodobnie znajdowali się tamci uciekinierzy. Musiał dostać się tam jak najszybciej, ewentualnie utworzyć tor dla własnych zaklęć, chociaż wątpił, że tym razem mu się powiedzie. Nie dlatego, że już od jakiegoś czasu mu nie wychodziło, a dlatego, że zaklęcia to zdecydowanie nie był jego konik. Niestety w tamtej chwili Cadan nie widział innej opcji, próba okrążenia dołu mogłaby trwać zbyt długo. Nie, tak naprawdę nie istniało żadne, idealne rozwiązanie. Lub chociaż takie, które pozwoliłoby mu nie wyjść na nieudolnego charłaka.
make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Cadan Goyle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 11
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 11
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Lyanna podniosła swoją różdżkę niewiodącą ręką, lewa wciąż była odrętwiała, pokryta plamami, lecz powoli wracały jej właściwe kolory, a po chwili wszystko wróciło do normy. Zabini mogła znowu używać jej tak, jak do tej pory, czarować — plamy zaczęły ustępować, a anomaliowe skutki cofać się. Czarownica zbliżyła się do dołu, w którym znajdowało się przewrócone krzesło. Był sporych rozmiarów, z pewnością stosunkowo głęboki, lecz pomiędzy nim, a ścianą wciąż znajdowało się wystarczająco miejsca, by można było swobodnie przejść bez konieczności omijania go wraz z jadalnianym stołem i krzesłami. Cadan spróbował jednak rzucić zaklęcie po raz kolejny, niestety dłoń mu nieco zadrżała. Brak pewności siebie zaowocował niepowodzeniem, moc była zbyt nikła, by wyczarować potężny wiatr, który był w stanie niszczyć ściany.*
Pavor Veneo 3/3
| *Zakonnicy otrzymali PW z rozszerzonym postem o ich działania. Kolejka: Rycerze (24h), Zakon (24h).
- Mapka:
Mapka obrazuje parter domu Horacego Slughorne'a.
Od tej pory możecie poruszać się w każdym kierunku o jedną kratkę, jeśli wykonujecie jakąś akcję i dwie kratki jeśli nie wykonujecie. Pamiętajcie by konkretnie opisywać strony w jakich się poruszacie (prawo, lewo, góra dół - jedna lub dwie kratki).
Możecie na moje konto wysłać wiadomość z kolejnym ruchem - jako, że znów będziecie niewidzialni.
- Żywotność:
- Cadan 210/215
-5 (psychiczne)
Lyanna: 204/204
Jessa: 209/214
-5 (tłuczone- pośladki, czoło)
Berie:63/224 kara: -50(eliksir niezłomności: 3/5)
-5 (osłabienie); -39 (psychiczne), -45 (otwarte złamanie prawego podudzia), -25 (tłuczone- pośladki, plecy, czoło), -47 (krwotok)
Pavor Veneo 3/3
| *Zakonnicy otrzymali PW z rozszerzonym postem o ich działania. Kolejka: Rycerze (24h), Zakon (24h).
Stan jej dłoni wracał do normy. Brzydkie plamy zaczęły zanikać, wracało też czucie i znów mogła poruszać ręką. Poruszyła nią na próbę, zginając i prostując palce, a potem znów chwyciła nią różdżkę.
Przesunęła się w bok, próbując ocenić, czy będą w stanie przejść między dołem a ścianą bez konieczności omijania dookoła stołu, na czym straciliby cenne sekundy. Ich przeciwnicy uciekali. Mieli przewagę niewidzialności, a Lyanna miała przeczucie graniczące z pewnością, że już nie było ich w tym pokoju. Rozglądała się uważnie i nasłuchiwała, licząc na to, że wychwyci skrzypienie podłogi lub jakikolwiek inny szmer, który pozwoli jej ustalić położenie przeciwników.
- Co teraz? - zapytała nagle: mieli iść za nimi, czy pozwolić im uciec i zostać, by przeszukać dom? Cadan był tu bardziej doświadczony, miał już okazję się wykazać w działaniu, więc cokolwiek postanowi, Lyanna przychyli się do tej decyzji. Powodzenie zadania było najważniejsze. Ważniejsze niż walka i gonienie za tajemniczymi przeciwnikami. Mieli przeszukać dom i znaleźć coś cennego, co mogło być tu ukryte, ale istniał cień szansy, że tamci już to znaleźli i uciekali z tym. Tyle że przez tę mgłę i otępienie nie czuła tak silnej, wszechogarniającej potrzeby, by ich atakować czy gonić. Trudno było pokonać moc mgły stworzonej tak mocnym zaklęciem. Działała i poruszała się dość apatycznie, a tamci, będący poza zasięgiem mgły, być może właśnie opuszczali dom.
- Homenum revelio - rzuciła jednak, próbując ustalić, gdzie znajdują się ich przeciwnicy. Przesunęła się do przodu, ostrożnie omijając dziurę. Była wystarczająco drobna, by zmieścić się obok niej. Niestety nie miała pewności, czy się uda, bo zła passa ich nie opuszczała, zupełnie jakby mgła, na której działanie zostali wystawieni, wysysała z nich nie tylko zapał do walki, ale też magiczną moc.
| kratka do przodu
Przesunęła się w bok, próbując ocenić, czy będą w stanie przejść między dołem a ścianą bez konieczności omijania dookoła stołu, na czym straciliby cenne sekundy. Ich przeciwnicy uciekali. Mieli przewagę niewidzialności, a Lyanna miała przeczucie graniczące z pewnością, że już nie było ich w tym pokoju. Rozglądała się uważnie i nasłuchiwała, licząc na to, że wychwyci skrzypienie podłogi lub jakikolwiek inny szmer, który pozwoli jej ustalić położenie przeciwników.
- Co teraz? - zapytała nagle: mieli iść za nimi, czy pozwolić im uciec i zostać, by przeszukać dom? Cadan był tu bardziej doświadczony, miał już okazję się wykazać w działaniu, więc cokolwiek postanowi, Lyanna przychyli się do tej decyzji. Powodzenie zadania było najważniejsze. Ważniejsze niż walka i gonienie za tajemniczymi przeciwnikami. Mieli przeszukać dom i znaleźć coś cennego, co mogło być tu ukryte, ale istniał cień szansy, że tamci już to znaleźli i uciekali z tym. Tyle że przez tę mgłę i otępienie nie czuła tak silnej, wszechogarniającej potrzeby, by ich atakować czy gonić. Trudno było pokonać moc mgły stworzonej tak mocnym zaklęciem. Działała i poruszała się dość apatycznie, a tamci, będący poza zasięgiem mgły, być może właśnie opuszczali dom.
- Homenum revelio - rzuciła jednak, próbując ustalić, gdzie znajdują się ich przeciwnicy. Przesunęła się do przodu, ostrożnie omijając dziurę. Była wystarczająco drobna, by zmieścić się obok niej. Niestety nie miała pewności, czy się uda, bo zła passa ich nie opuszczała, zupełnie jakby mgła, na której działanie zostali wystawieni, wysysała z nich nie tylko zapał do walki, ale też magiczną moc.
| kratka do przodu
The member 'Lyanna Zabini' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 16
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 16
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Szansa na zatrzymanie przeciwników minęła bezpowrotnie. Właśnie w momencie, w którym Cadanowi nie udało się rzucić zaklęcia. Niby nie zdziwił się swoimi beznadziejnymi umiejętnościami, czy raczej ich brakiem, lecz i tak w mig zrobił się potwornie zły. Wkurwiała go ta sytuacja, całkowicie dlań niezrozumiała. Nienawidził nie wiedzieć, a naprawdę nie miał pojęcia co teraz. Pytanie zadane przez Lyannę tylko podsyciło ogień zdenerwowania. Obejrzał się na nią posyłając roziskrzone spojrzenie. Jednocześnie nie miał ochoty na atakowanie kogokolwiek, zatem emocje pozostały wtłoczone w organizmie blondyna, siejąc destrukcję oraz podkopując pewność siebie.
Goyle stał tak chwilę w bezruchu, po czym zaczął obracać różdżkę w palcach. Istniała niestety możliwość, że kobieta znalazła to, czego szukali, czymkolwiek to było. Z drugiej strony żeglarz wiedział, że gonienie ich na piechotę było bezcelowe oraz pozbawione sensu. Nie daliby rady. Obruszył się zatem wpierw rozglądając się po pomieszczeniu, a później uznając, że i oni powinni się wycofać.
- Przeszukajmy szybko ten przeklęty dom - powiedział, ni to mrucząc, ni to warcząc. Mgła zniechęcenia skutecznie hamowała dzikie instynkty Cadana, który miał ochotę wrzeszczeć i rzucać przedmiotami. Od zawsze był cholernym raptusem, brak powodzenia tym bardziej nie wpływał pozytywnie na jego morale. Kątem oka dostrzegł, że Zabini próbowała jeszcze walczyć o dojrzenie nieznajomych, lecz najprawdopodobniej bez skutków.
- Veritas Claro - rzucił wtedy, nie mając pojęcia czy robił dobrze porywając się na tak trudne zaklęcie. Liczył jednakże, że towarzysząca mu kobieta podchwyci sugestię i razem spróbują wyczarować coś, co im podpowie czy mieli tutaj w ogóle czego szukać. Tym samym cofnął się, rozglądając uważnie na wypadek, gdyby urok zdecydował się mu jednak wyjść. Goyle naprawdę starał się nastawić do tej akcji pozytywnie, lecz ogarniająca go niemoc do spółki z frustracją oraz świadomość porywania się na naprawdę trudne przedsięwzięcie nie wpływała dobrze na kondycję psychiczną mężczyzny. Trudno, podobno trzeba mieć nadzieję.
Goyle stał tak chwilę w bezruchu, po czym zaczął obracać różdżkę w palcach. Istniała niestety możliwość, że kobieta znalazła to, czego szukali, czymkolwiek to było. Z drugiej strony żeglarz wiedział, że gonienie ich na piechotę było bezcelowe oraz pozbawione sensu. Nie daliby rady. Obruszył się zatem wpierw rozglądając się po pomieszczeniu, a później uznając, że i oni powinni się wycofać.
- Przeszukajmy szybko ten przeklęty dom - powiedział, ni to mrucząc, ni to warcząc. Mgła zniechęcenia skutecznie hamowała dzikie instynkty Cadana, który miał ochotę wrzeszczeć i rzucać przedmiotami. Od zawsze był cholernym raptusem, brak powodzenia tym bardziej nie wpływał pozytywnie na jego morale. Kątem oka dostrzegł, że Zabini próbowała jeszcze walczyć o dojrzenie nieznajomych, lecz najprawdopodobniej bez skutków.
- Veritas Claro - rzucił wtedy, nie mając pojęcia czy robił dobrze porywając się na tak trudne zaklęcie. Liczył jednakże, że towarzysząca mu kobieta podchwyci sugestię i razem spróbują wyczarować coś, co im podpowie czy mieli tutaj w ogóle czego szukać. Tym samym cofnął się, rozglądając uważnie na wypadek, gdyby urok zdecydował się mu jednak wyjść. Goyle naprawdę starał się nastawić do tej akcji pozytywnie, lecz ogarniająca go niemoc do spółki z frustracją oraz świadomość porywania się na naprawdę trudne przedsięwzięcie nie wpływała dobrze na kondycję psychiczną mężczyzny. Trudno, podobno trzeba mieć nadzieję.
make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Cadan Goyle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 47
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 47
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Gdy tylko poczuła w dłoni trzonek miotły, wezbrała w niej dziwna nadzieja – ta cała ucieczka jeszcze mogła się udać, a szansę powodzenia miał także jej opracowany przed momentem plan. Jessa wciąż nie miała pojęcia, czy Bertie nadąża za nią i udało mu się opuścić dom Slughorna; postanowiła jednak myśleć optymistycznie, bo nic nie wskazywało przecież na to, by został więźniem tego pomieszczenia.
Po raz kolejny tego wieczora znalazła się na tyłach domu dawnego Mistrza Eliksirów, ukryta pod peleryną niewidką i jasno określonym celem. Wcześniej jednak musiała sobie nieco pomóc – jedną z mioteł ułożyła starannie na trawie, a obok niej położyła jedną ze swoich fiolek z Eliksirem Niezłomności. Jeśli Bott czaił się gdzieś w pobliżu, na pewno zrozumie jej sugestię. Nie chciała jeszcze opuszczać swojej peleryny, wolała nie ryzykować dojrzenia z okna przez przeciwników, a także sąsiadów Slughorna, co przecież było kluczowe.
Nikt ich tu nie widział, jej rysy twarzy wciąż pozostawały ukryte, podobnie jak kolor włosów czy wszelkie charakterystyczne cechy wyglądu lub zachowania – sąsiedzi profesora nie mieli pojęcia ile ludzi znajdowało się w domu, bo wywołane wcześniej anomalie mogła równie dobrze spowodować tylko jedna osoba. Dlatego panna Diggory, nie namyślając się zbyt wiele, wypowiedziała doskonale znaną sobie inkantację, dodatkowo wymachując różdżką:
- Expecto Patronum! – liczyła na pojawienie się magicznego posłańca, który mógłby zanieść wiadomość. Oby tym razem magia była dla niej łaskawa.
Po raz kolejny tego wieczora znalazła się na tyłach domu dawnego Mistrza Eliksirów, ukryta pod peleryną niewidką i jasno określonym celem. Wcześniej jednak musiała sobie nieco pomóc – jedną z mioteł ułożyła starannie na trawie, a obok niej położyła jedną ze swoich fiolek z Eliksirem Niezłomności. Jeśli Bott czaił się gdzieś w pobliżu, na pewno zrozumie jej sugestię. Nie chciała jeszcze opuszczać swojej peleryny, wolała nie ryzykować dojrzenia z okna przez przeciwników, a także sąsiadów Slughorna, co przecież było kluczowe.
Nikt ich tu nie widział, jej rysy twarzy wciąż pozostawały ukryte, podobnie jak kolor włosów czy wszelkie charakterystyczne cechy wyglądu lub zachowania – sąsiedzi profesora nie mieli pojęcia ile ludzi znajdowało się w domu, bo wywołane wcześniej anomalie mogła równie dobrze spowodować tylko jedna osoba. Dlatego panna Diggory, nie namyślając się zbyt wiele, wypowiedziała doskonale znaną sobie inkantację, dodatkowo wymachując różdżką:
- Expecto Patronum! – liczyła na pojawienie się magicznego posłańca, który mógłby zanieść wiadomość. Oby tym razem magia była dla niej łaskawa.
when the river's running red and we begin to falter, we'll hang on to the edge...come hell or high water
The member 'Jessa Diggory' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 28
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 28
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Miał w tej chwili tylko jeden cel - opuścić dom Slughorna. Szedł więc przed siebie, by ostatecznie wyjść przez wciąż lekko uchylone drzwi, którymi - chyba - chwilę wcześniej przeszła Jessa. Odetchnął z nieznaczną ulgą zupełnie, jakby fakt iż dzieliło ich pomieszczenie miał zapewnić jemu i Jessie bezpieczeństwo. Wciąż łudził się iż Diggory mogła faktycznie być w posiadaniu tego po co tu przyszli. Dopiero po chwili spostrzegł na ziemi leżącą miotłę, a obok niej flakonik. Niewątpliwie się przyda, nim Bertie dotrze do uzdrowiciela, na miotle dadzą radę uciec znacznie szybciej niż pieszo. Skinął lekko głową w podzięce na moment zapominając, że Diggory i tak tego nie zauważy i podniósł przedmioty.
Głos Jessy w pierwszej chwili go zdziwił, w drugiej jednak - cóż nie trudno było załapać, jaki jest jej plan.
|chyba nie ma sensu z tym wysyłać osobnego pw w tej chwili - kratka w lewo i do góry, opuszczam budynek.
Głos Jessy w pierwszej chwili go zdziwił, w drugiej jednak - cóż nie trudno było załapać, jaki jest jej plan.
|chyba nie ma sensu z tym wysyłać osobnego pw w tej chwili - kratka w lewo i do góry, opuszczam budynek.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Nasłuchująca Lyanna nie mogła usłyszeć niczego charakterystycznego, wpadający do domu przeciąg uniemożliwiał jej usłyszenie czegokolwiek, bez odpowiedniego skupienia i wytężenia słuchu. Wiatr świszczał jej i Cadanowi w uszach, wzmógł się w pewnej chwili i tak nasilony pozostał. Próba rzucenia przez nią zaklęcia się nie powiodła, jej głos stłumił wzniesiony wiatr, który szarpał ich szatami. Rycerze mogli przez to podejrzewać, że gdzieś dalej otworzyły się drzwi lub okno. Goyle postanowił rzucić wyjątkowo trudne zaklęcie, zdecydowanie przecenił swoje możliwości. Próba nie przyniosła żadnego skutku, a na domiar tego, poczuł się słabo. Ręka zapiekła go, gorąc wypełnił od środka, a żyły na wiodącej dłoni uwypukliły się, wypełzły prawie na wierzch i stały się czarne jak smoła.
Jessa opuściła dom profesora. Była niewidzialna, tuż obok niej lewitowały jednak miotły, które były widoczne zarówno dla Bertiego, jak i dla innych, ewentualnych postronnych gapiów. Pozostawiwszy w trawie fiolkę eliksiru wraz z miotłą podjęła próbę wezwania patronusa. Błękitna mgiełka zalśniła na końcu jej różdżki, lecz rozmyła się od razu. Diggory potrzebowała silnego, przyjemnego wspomnienia, by przywołać patronusa, musiała skupić się bardziej. Bertie opuścił dom wraz z nią. Zakonnicy znajdowali się poza mieszkaniem profesora.
| Jeśli Zakonnicy chcą zakończyć rozgrywkę, mogą to zrobić. Kolejka: Zakon (24h), Rycerze (24h).
Jessa opuściła dom profesora. Była niewidzialna, tuż obok niej lewitowały jednak miotły, które były widoczne zarówno dla Bertiego, jak i dla innych, ewentualnych postronnych gapiów. Pozostawiwszy w trawie fiolkę eliksiru wraz z miotłą podjęła próbę wezwania patronusa. Błękitna mgiełka zalśniła na końcu jej różdżki, lecz rozmyła się od razu. Diggory potrzebowała silnego, przyjemnego wspomnienia, by przywołać patronusa, musiała skupić się bardziej. Bertie opuścił dom wraz z nią. Zakonnicy znajdowali się poza mieszkaniem profesora.
- Mapka:
Mapka obrazuje parter domu Horacego Slughorne'a.
Od tej pory możecie poruszać się w każdym kierunku o jedną kratkę, jeśli wykonujecie jakąś akcję i dwie kratki jeśli nie wykonujecie. Pamiętajcie by konkretnie opisywać strony w jakich się poruszacie (prawo, lewo, góra dół - jedna lub dwie kratki).
Możecie na moje konto wysłać wiadomość z kolejnym ruchem - jako, że znów będziecie niewidzialni.
- Żywotność:
- Cadan 205/215
-10 (psychiczne)
Lyanna: 204/204
Jessa: 209/214
-5 (tłuczone- pośladki, czoło)
Berie:63/224 kara: -50(eliksir niezłomności: 4/5)
-5 (osłabienie); -39 (psychiczne), -45 (otwarte złamanie prawego podudzia), -25 (tłuczone- pośladki, plecy, czoło), -47 (krwotok)
| Jeśli Zakonnicy chcą zakończyć rozgrywkę, mogą to zrobić. Kolejka: Zakon (24h), Rycerze (24h).
Nie udało się. Porażka ubodła jej dumę, lecz nie pozbawiła zapału do dalszych prób. Wyglądało na to, że wciąż mieli jeszcze trochę czasu, a rudowłosa bardzo chciała spożytkować go na swoją korzyść. W mieszkaniu profesora nie znaleźli niczego, co mogłoby się im przydać, ale tym będzie martwić się dopiero na następnym zebraniu Zakonu. Na razie jej priorytetem pozostawało wykonanie planu, upewnienie się, że z Bertiem wszystko w porządku oraz wzięcie nóg za pas.
- Dasz radę uciec o własnych siłach? – zapytała, choć nie mogła przecież widzieć, gdzie dokładnie znajduje się jej partner; podniesienie miotły i fiolki dało jej jednak świadomość, że Bott stoi całkiem blisko.
Trzymając trzonek miotły w jednej ręce, a różdżkę w drugiej, Jessa po raz kolejny spróbowała wyczarować Patronusa. Przymknęła na moment oczy, przypominając sobie beztroskie i błogie chwile spędzone na zabawie z synem, gdy jeszcze czarodziejskim światem nie targały anomalie, a jedynym zmartwieniem Amosa było to, że mama nie pozwala mu latać za wysoko na dziecięcej miotełce.
- Expecto Patronum – spróbowała raz jeszcze, po czym dosiadła swojej miotły i uniosła się nad ziemię.
- Dasz radę uciec o własnych siłach? – zapytała, choć nie mogła przecież widzieć, gdzie dokładnie znajduje się jej partner; podniesienie miotły i fiolki dało jej jednak świadomość, że Bott stoi całkiem blisko.
Trzymając trzonek miotły w jednej ręce, a różdżkę w drugiej, Jessa po raz kolejny spróbowała wyczarować Patronusa. Przymknęła na moment oczy, przypominając sobie beztroskie i błogie chwile spędzone na zabawie z synem, gdy jeszcze czarodziejskim światem nie targały anomalie, a jedynym zmartwieniem Amosa było to, że mama nie pozwala mu latać za wysoko na dziecięcej miotełce.
- Expecto Patronum – spróbowała raz jeszcze, po czym dosiadła swojej miotły i uniosła się nad ziemię.
when the river's running red and we begin to falter, we'll hang on to the edge...come hell or high water
The member 'Jessa Diggory' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 33
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 33
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
- Póki eliksir działa - tak. - odpowiedział szczerze. Nie było sensu zgrywać herosa, potrzebował uzdrowiciela. Musiał dowiedzieć się, dlaczego aż tak silnie reagował na część ataków. Trudno było mu uwierzyć, by były aż tak potężne, na medycynie magicznej nie znał się jednak wcale.
To jednak nie jest zmartwienie na teraz.
Po chwili jednak dotarł do niego pisk, który całkowicie go rozproszył. Był koszmarny, bolesny, Bott poczuł jak kolana się pod nim załamują. Hałas ustał jednak dość szybko. Sekunda na dojście do siebie - po czym wstał, zbierając przy tym rzeczy.
Po nieudanej próbie Jessy, sam uniósł różdżkę, wspomnieniem przywołując bardzo szczęśliwą chwilę. Rodzice odstawili go na peron wraz z siostrą i kuzynostwem, jednak nie czekając na innych Bottów pobiegł do pociągu. Do dziś pamiętał tę radość i entuzjazm, energię jaka rozpierała go jak nigdy. To było niesamowite. Przewidywania, nadzieje, spodziewał się tylko tego co najlepsze, szkoła miała być pierwszą prawdziwą przygodą jego życia - i w ten sposób podróż tym pociągiem stała się jednym z jego najlepszych wspomnień. Najsilniejszych.
- Expecto Patronum.
Wypowiedział, poruszając przy tym różdżką trzymaną w prawej ręce. Zaraz po tym dosiadł miotły którą trzymał drugą dłonią i uniósł się nad ziemię.
To jednak nie jest zmartwienie na teraz.
Po chwili jednak dotarł do niego pisk, który całkowicie go rozproszył. Był koszmarny, bolesny, Bott poczuł jak kolana się pod nim załamują. Hałas ustał jednak dość szybko. Sekunda na dojście do siebie - po czym wstał, zbierając przy tym rzeczy.
Po nieudanej próbie Jessy, sam uniósł różdżkę, wspomnieniem przywołując bardzo szczęśliwą chwilę. Rodzice odstawili go na peron wraz z siostrą i kuzynostwem, jednak nie czekając na innych Bottów pobiegł do pociągu. Do dziś pamiętał tę radość i entuzjazm, energię jaka rozpierała go jak nigdy. To było niesamowite. Przewidywania, nadzieje, spodziewał się tylko tego co najlepsze, szkoła miała być pierwszą prawdziwą przygodą jego życia - i w ten sposób podróż tym pociągiem stała się jednym z jego najlepszych wspomnień. Najsilniejszych.
- Expecto Patronum.
Wypowiedział, poruszając przy tym różdżką trzymaną w prawej ręce. Zaraz po tym dosiadł miotły którą trzymał drugą dłonią i uniósł się nad ziemię.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Bertie Bott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 84
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 84
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Strona 24 z 25 • 1 ... 13 ... 23, 24, 25
Dom Horacego Slughorna
Szybka odpowiedź