Wydarzenia


Ekipa forum
Charles "Chas" Barton
AutorWiadomość
Charles "Chas" Barton [odnośnik]17.11.19 18:32

Charles "Chas" Barton

Data urodzenia: 03.04.1923
Nazwisko matki: Sackville
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Mugolak
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: Pracownik Biura Kontroli Wampirów
Wzrost: 183 centymetry wzrostu
Waga: 81
Kolor włosów: Ciemnobrązowe
Kolor oczu: Orzechowe
Znaki szczególne: Delikatnie ciemniejsza tonacja skóry, blizna po urazie sportowym na lewym udzie.


Charles urodził się w rodzinie jednorodzicowej, gdyż ojciec opuścił ich dom zaraz, gdy dowiedział się, że jego matka jest w ciąży. Nie wskazywało na to, aby mały Chas kiedykolwiek miał z nim kontakt ze względu na matkę chcącej jego zapomnienia o ojcu, który nie chciał go nawet znać. Inaczej było jednak z jego dalszą rodziną od strony ojca. Dziwnym zbiegiem okoliczności to zawsze wujek William, zwany lżej Billym, nadawał męskich wzorców w tym domu, kiedy tylko mógł zajmować się Chasem. Wujek zawsze pozostawał kawalerem, nigdy nie związał się z żadną kobietą, chociaż mówił, że miał kiedyś “branie” i dużo dziewczyn się zanim oglądało. Ile w tym było prawdy Chas dowiadywał się z czasem. Jednak nawet teraz nie może zapomnieć czego uczył go wuj. Opłaciło mu się to w późniejszym życiu.
Nigdy nie widział nawet fotografii ojca, nie wiedział jak wygląda, czy kiedykolwiek nim się przejmował, albo czy zależało mu na matce przed jego odejściem. Nie widział też kiedykolwiek na swoje urodziny prezentu z jego zaadresowanym imieniem. Tak jakby nigdy nie chciał mieć z nim coś wspólnego. Wyrzekł się, zrozumiał to w późniejszym dzieciństwie. I tak samo jak matka zapomniał o jakimkolwiek jego istnieniu, chociaż trudno o tym mówić, gdy  w ciągu swojego dorastania od czasu do czasu i tak sobie o nim przypominał. Więc największym podsumowaniem wczesnego dzieciństwa są trzy słowa: wujek, zaginiony ojciec i pytania.



Chas widział jak srebrne kulki, które używał do wzajemnego obijania się o swoje powierzchnie uniosły się nagle delikatnie w powietrze i zaczęły uderzać na siebie mimowolnie. Był przerażony. Jego wrzask przywiódł do pokoju wujka, który zastępował matkę, gdy ta pracowała długie godziny. Szkoda tylko, że wujek nie mógł wtedy odpocząć po swojej ciężkiej pracy. Mówiło się, że miał wiele prac, gdyż nigdy nie ukończył normalnej szkoły, bo już wcześniej musiał zajmować się całą rodziną po wypadku ich rodziców. Że nie mógł skończyć szkoły, ale jednak udało mu się wychować swojego rodzeństwo na normalnych i porządnych ludzi. Mylił się jednak co do brat. Zamiast jednak paniki w jego oczach na widok nadal uderzających o siebie kulki, w tych dwóch oczodołach z kulistymi gałkami czaiła się stłumiona radość. A zarazem lęk i niezdecydowanie jak powiedzieć o tym wszystkim. Nie wiedział nawet jak zacząć, więc jedyne co zrobił to wyciągnął ze swojej kieszeni podłużny kijek, który zapalił się na końcu nieznanym, magicznym snopem światełka i zaraz kulki spadły na podłogę, chowając się w różnych miejscach.
Pamięta tylko, że rozmowa z matką była długa i dość krzykliwa. I jeszcze Billy nie pojawiał się przez najbliższy miesiąc.



Pomimo dziwnego spektaklu i sposobu w jaki dowiedziano się, że Charles  został czarodziejem, wszyscy jakoś to zaakceptowali. Głównie reszta rodzeństwa ojca Bartona, która okazała się czarodziejami, a ich ojciec jako jedyny był niemagiem. Może to było efektem jego odejścia? Że jeśli zobaczy swojego syna z umiejętnościami magicznymi, będzie zazdrosny. Powodów tej zazdrości mogło być wiele, ale nigdy się o nich nie dowie. Wuj jednak mógł być bardziej otwarty na temat świata magicznego. Dzięki temu dowiedział się, że w świecie czarodziejów też jest ichniejszy odpowiednik mugolskiego, bo tak teraz zaczął nazywać niemagicznych ludzi wujek, rządu. Że też Charles nie przypuszczał wcześniej, że świat magii opowiadany zaledwie jako bajki od wujka tak naprawdę nie były tylko wynikiem jego imaginacji, a faktycznym bytem. Buchorożce, jednorożce, kelpie, a nawet i pufki pigmejskie. Świat nabierał dla niego nowych barw. Ale nadal wujek nie pozwolił mu choćby raz odwiedzić ulicy Pokątnej, mówiąc, że przyjdzie na to czas. Że jeszcze parę lat, a sam pozna świat magii od środka. Oczekiwanie na ten dzień stało się dla Charles’a życiowym celem. Jak sobie wtedy poradzi. Ale… przecież ma wujka.



W końcu marzenie się spełniło. Mógł pójść zakupić swoją pierwszą różdżkę, podstawowy atrybut czarodzieja. Ulica Pokątna wydawała mu się tak niezwykła, taka jak właśnie z opisów wujka. Mnóstwo dziwacznie, a może bardziej inaczej ubranych czarodziejów i czarownic. W końcu przebiegając obok stoisk zobaczył tyle nowych rzeczy. Charles nie mógł się tym oczywiście nacieszyć na długo, bo zaraz kolejne atrakcje czekały za rogiem. Ale zanim to się stało, Billy zaciągnął go do sklepu Ollivandera, gdzie najświetniejsze różdżki czekały na nowych czarodziejów. Przymierzając ich tak wiele zaczął czuć powoli przechodzącą energię. Cudowne motylki w brzuchu, mrowienie w rękach czy w końcu pieczenie na policzkach od przyjemnej ciepłoty. Tak wyobrażał sobie wybieranie swojej różdżki, aż trafił na tę jedyną. Wybrała go.  Charles jeszcze w domu zajmował się przeglądaniem książek. Świat magii chciał chłonąć od początku. Po tym, cóż, zaczęła się już przygoda. Jego edukacyjna przygoda w Hogwarcie.



Barton został przydzielony do Gryffindoru. Nigdy nie wiedział jak to jest być Gryfonem, albo czy pasuje do tego domu. Z początku mówiło mu to nie wiele. Trudno było mu się odnaleźć w świecie magicznym, jednak jego uporczywy zapał i chęć wchłonięcia go garściami rekompensowała tę niepewność. Spotykał się z oczywistą niechęcią ze strony wychowanków domu Salazara, gdyż nie był czystokrwisty, nie był czarodziejem pochodzącym z żadnego świetnego rodu, a jedynie chłopcem wrzuconym przez zwierciadło do innego świata. Mającym nadzieję, że kiedykolwiek uda mu się zostać dostrzeżonym przez innych. W końcu chyba dobroć istnieje na tym świecie… prawda?


Edukacja Chasa usłana była zarówno potencjałami jak i porażkami czarodziejskimi. Nikt nie mówił, że będzie mu łatwo przechodzić z rocznika na rocznik, ale też nikt nie przewidywał, że faktycznie uda mu się w czymś odnosić sukces. No właśnie, w czym? W Obronie przed Czarną Magią chociażby. Kto by się spodziewał, że chłopiec z mugolskiej rodziny zacznie robić postępy w nauce w tak zastraszającym tempie. Ale inne dziedziny magii jak np. transmutacja szły mu… no niezbyt dobrze. Nie narzekano na niego, że jest jakimś miernym uczniem, ale też nie nazywano go wielkim. Ot przeciętniaczek pośród innych osób. Jeszcze pamięta pierwszy rok, gdy zachłysnął się widokiem osób latających na miotłach, chcąc być takim samym zawodnikiem. Było w tym coś urzekającego i napawającego go motywacją. Cóż. Stało się, następnego roku Charlesowi udało się dostać do drużyny Quidditcha jako szukający. Jego największym atutem wtedy jeszcze nie było samo latanie, a  raczej czysta  spostrzegawczość. Doświadczenie przychodziło samo z siebie wraz z kolejnymi treningami i rozgrywkami. Kolejne lata tylko to potwierdzały, gdy zarówno Gryfoni, ale i inne domy (oprócz Slytherinu, z oczywistego powodu) zaczęły zauważać w Charlesie nie jego krew, a zdolności. Poczuł się akceptowany. I tak zleciał mu drugi rok. Na budowaniu więzi z domem i samym sobą. A także łapania  bakcyla do dalszej nauki na temat świata magii.


Trzeci rok to rok wyborów, mniej więcej nakreślania tego, co nas ciekawi i gdzie chcemy pokierować po trzech latach nauki nasze kroki. Gdzie wiążemy mniej więcej swoją przyszłość. Początkowo Chas myślał nad zostaniem  aurorem, tak jak jego wujek, ale nie szły mu eliksiry, za to znakomicie obrona przed czarną magią. Z kolei nie interesowały go meandry jasnowidztwa i czytania z gwiazd. Za to wczytywał się w księgi historyczne na temat powstań goblinów czy utworzeniu świata magicznego. Pozostawił pod znakiem zapytania swoją przyszłość, myśląc, że zostanie zawodowym graczem quidditcha dla angielskiej reprezentacji lub zagra w ukochanym klubie Nietoperzy z Ballycastle. W duszy czuł się tak samo jak ich kibice - Irlandczykiem, podobało mu się ich nastawienie względem gry. Ale jeśli nie postawiłby tam swojej nogi to cóż… Nie myślał o tym. Z marzeniem o zostaniu graczem Quidditcha podążał dalej aż do piątej klasy.


W piątej klasie przyszedł czas na Standardowe Umiejętności Magiczne. Chas nie narzekał na nie, chociaż wiedział, że z pewnych przedmiotów był lewą nogą. Na szczęście udało mu się je przetrwać, ciesząc się jednak najbardziej z oceny Wybitnej z OPCM oraz Powyżej Oczekiwań z Historii Magii. W czasie trwania piątej klasy Charles miał także okazję na rozegranie swojego najlepsze sezonu Quidditcha, kwalifikując się do szkolnej gabloty jako najlepszy Szukający. Trochę sprawiło to, że musiał nadrabiać szkołę dodatkowymi esejami, ale widok radości na twarzach zespołu oraz innych w szkole sprawiał, że robił to z radością.


Przedostatni rok w Hogwarcie był dla Charlesa ciężkim ciosem w serce, a raczej okres pomiędzy szóstym a siódmym rocznikiem. Nikt z jego rówieśników nie wiedział o jego stracie i tego w jaki sposób zżyty był ze swoim wujem. Jeszcze nikt nie wiedział, że był częścią jego dramatu. Wszystko było częścią wakacyjnego wyjazdu, gdy wuj postanowił wziąć Charlesa na swój urlop do Szkocji. Odwiedzając Edynburg, Wujek Billy i Chas postanowili spotkać się przy okazji z emerytowanym aurorem. Zwykła chęć sprawienia, aby poznał jego kolegów po fachu lub zaciągnąć bakcyla i zdecydować się na większym skupieniu na eliksirach i przystąpić do kursu aurorskiego. Stworzyć nową tradycję w rodzinie. Niestety nikt nie wiedział, ani Charles ani William, ani też jego kolega co stanie się tego samego wieczoru, gdy będą wracali do swojego tymczasowego lokum. Zniecierpliwiony Charles chciał wrócić szybciej, więc zapytaj wujka czy mogą pójść czymś krótszym, w końcu tak blisko mieli do swojego hotelu, że aportacja nie będzie mu w żadnym stopniu potrzebna. To była decyzja, która sprawiła przewrót w życiu Bartona.
W ciemnym zakamarku nikt nie spodziewał się, że wampir postanowi wyjść na łowy. Jedyne co pamięta z tego Chas to moment, gdy wampir chwycił go pierwszego, ale William odtrącił i rzucił nim o ścianę. Leżący na ziemi i sparaliżowany ze strachu Chas widział szamotaninę, a potem ugryzienie. Jak wampir wbił swe kły w szyję jego wujka. Chas rzucił się w ucieczkę, aby znaleźć pomoc, ale dopiero po kilku chwilach znalazł przechodzącego przedstawiciela czarodziejskiej policji, który wracając z nim do miejsca ugryzienia zauważył tylko postrzępiony płaszcz wujka Williama. Po długich przesłuchaniach i szukania go, zaprzestano dalszych prób poszukiwań. Zawiedziony tym wszystkim, Chas popadł w doła, którego leczył przez pierwszy semestr siódmego roku, lecz opamiętał się po przerwie świątecznej, ostatecznie obierając swój kierunek kształcenia. Chciał odnaleźć swojego wujka i pewien wydział w ministerstwie mógł mu w tym pomóc. Powrót na boisko Quidditcha jeszcze parę razy przed zakończeniem roku szkolnego sprawiło, że zakończył swoją edukację z zarówno dobrymi stopniami z OWUTEMów jak ich zwycięstwami na boisku. Dzięki temu czuł się lepiej, a także pomógł pożegnać z przyjaciółmi z drużyny. Tak zwane “mignięcie spadającej gwiazdy”.



Kiedy w Świecie Czarodziejów panowała wojna, tak jak w świecie mugoli, Barton działał pomiędzy oboma światami, starając się zarówno bronić własną matkę jak i kontynuować swój staż. Chas został początkowo stażystą w biurze Łączności z Centaurami, co nie do końca mu odpowiadało. Uważał to trochę za brak szacunku, jednak wraz z kolejnymi miesiącami zauważono w nim “potencjał” przez co mógł przenieść się do biura w którym chciał od początku się znaleźć. Biuro Kontroli Wampirów było jego celem już przed ukończeniem szkoły. Chciał znaleźć swojego wujka, uleczyć albo pomóc mu. Nigdy nie chciał go jednak zabijać. Przez to stał się lekko mniej ostrożny, doszukiwał się w każdym spotykanym na stażu wampirze coś znajomego z Williama. Otrzęsiny od przełożonych sprawiły, że zaczął uważać i słuchać się poleceń. Wojna jednak nadal trwała, a otwarcie Komnaty Tajemnic i dowiedzeniu się o potencjalnym celu likwidacji szlam sprawiło, że Barton jeszcze bardziej się denerwował. Jeśli w najbezpieczniejszej szkole w Wielkiej Brytanii działy się takie rzeczy, to czy te czasy były w przybliżeniu takie same? Z taką myślą wątpił w to, jednak starał się wierzyć i myśleć pozytywnie.



Wieść o nadejściu wojny do Świata Czarodziejów i śmierć wielkiego człowieka o gołębim sercu Albusa Dumbledore’a, będącego zarazem jego nauczycielem sprawiło, że Chas nie wiedział jak ma zacząć funkcjonować. Czy bać się, że straci swoje życie już za niedługo czy martwić się o własną matkę? Wiedział też, że gdzieś tam na świecie mógł kryć się jego wuj, który będąc wampirem mógł w każdej chwili zginąć, jeśli postąpiłby zbyt pochopnie. Z tego powodu nie wiedział co czynić i depresja ponownie do niego wróciła. Swoje uwolnienie znalazł w pisaniu w samotności krótkiej prozy i spisywania pamiętników tylko po to, aby uwolnić z siebie choć odrobinę bólu i oczyścić umysł. Pomagało mu to w funkcjonowaniu w pracy, gdy w pewnym momencie postanowił nie pytać za dużo i wykonywać swój zawód najrzetelniej. Nie próbując popełniać błędów, które sprawią, że z powodu swojej krwi jako powód będzie na celowniku. Nie wiedział jednak, że w pewnym momencie ponownie spotka Williama.



Było to dwa lata  po wojnie, kiedy sprawa z wampirami, a zarazem wilkołakami nie była jeszcze spokojna. Spisanie rejestru wilkołaków miało to ułatwić, jednak według Bartona jeszcze bardziej go pogłębiło. Wampiry były niespokojnie, a zgłoszenia ich ataków częstsze, przez co męczył się zarazem życiem prywatnym (śmiercią matki na dokuczliwą chorobę) i życiem pracowniczym. Wtedy też dostali zgłoszenie z pewnej wioski na samym południu Anglii, gdzie ludziom zaczęły ginąć zarówno kury, jak i zagęściły się śmiertelne ukąszenia. Barton był wtedy wysłany na sprawdzenie. Ciemną porą jedynie czego się domyślał to odcisków wyraźnie męskiej, ludzkiej stopy. Ale nie spodziewał się, że za tym wszystkim stał William, który w tym czasie miał problemy z kontrolą nad swoimi żądzami. W jego głodowym szale rozpętała się walka między bratankiem, a wujem. Trwała długi czas, jednak zdecydowanie na korzyść Charlesa. Kiedy Barton już miał go dobić, odezwały się w nim dawne wspomnienia, a wuj błagalnym głosem prosił o oszczędzenie. Tym razem emocje wzięły górę i jedynie odłączając parę palców u stóp za pomocą magii, Charles powiedział wujowi, aby ten wyjechał i nigdy już nie wracał do Anglii czy innych krajów. Pożegnali się, a lekko zmieniony raport w jego pracy dzięki zdolnościom kłamstwa sprawiło, że uszło mu to na sucho. Przez długie lata Barton starał się być nadal dobrym pracownikiem i nie wybijać się z tłumu. Ot, być zwykłym mężczyzn wykonującym należycie swoje obowiązki.



Sprawy mugoli traktował dość osobiście, a ostatnie wydarzenia  sprawiały tylko, że musiał uważać jeszcze bardziej i mieć na uwadze komu w swojej pracy ufał. Były to dość niespokojne czasy. Dodatkowo nasilające się sprawy z anomaliami, napady na zaczarowanych mugoli oraz wszelkie kontrowersyjne wiadomości ze świata zaczęły sprawić, że Barton zaczął martwić się o swoje życie.



W trakcie wybuchu Ministerstwa, Barton był na kolejnym zadaniu związaną z działalnością wampirów wraz z brygadzistą, który miał załatwić wraz z nim sprawę Ssaka z Shieffield. Po długiej i męczącej nocy zmagań musieli zlikwidować wspólnymi siłami zagrożenie, co sprawiło, że dopiero rano dowiedzieli się o tym przykrym wydarzeniu. Barton okazał się bardzo przydatny swojemu biuru, współpracując od czasu do czasu z aurorami, pomimo bycia z innego wydziału. Pomagał jak tylko się dało naprawić ład i porządek w świecie magicznym, będąc wszędzie tam, gdzie się go wysyłano. Chciał zmazać z siebie piętno bycia tylko podrzędną szlamą w świecie polityki i móc dumnie mówić o sobie po prostu - jako czarodziej.


Patronus: Irish glen of imaal terrier to rasa psa ceniąca sobie upór i dość zaciętą w dążeniu do swoich działań. To także psy bojowe, ale ze swojego nastawienia zazwyczaj cicha. Pojętność, aktywność i bycie skorym do zabawy jest także jednym z określeń tej rasy. I taki właśnie jest Chas, pomijając jedynie tę ostatnią z cech. Kiedy trzeba, potrafi być waleczny jak glen, ale stara się być zazwyczaj spokojny.
Kiedy przywołuje patronusa, przed oczami ma wizję swojego wujka zanim stał się wampirem. Kiedy razem spędzali swój wspólny czas i zastępował mu ojca, który porzucił Charlesa, kiedy jeszcze był mały. Dzięki temu wspomnieniu przypomina sobie, że ma nadal osobę na której mu zależy i chce jej ulżyć w cierpieniu lub pomóc.

Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 294 (rożdżka)
Zaklęcia i uroki:41 (rożdżka)
Czarna magia:00
Magia lecznicza:00
Transmutacja:20
Eliksiry:00
Sprawność:13Brak
Zwinność:7Brak
JęzykWartośćWydane punkty
Język angielskiII0
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
Historia MagiiII10
KłamstwoII10
RetorykaII10
SpostrzegawczośćII10
Zręczne ręceII10
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Wytrzymałość FizycznaII5
MugoloznawstwoII0
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
NeutralnyNeutralny
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Literatura (tworzenie prozy)I0.5
AktywnośćWartośćWydane punkty
Latanie na miotleII7
QuidditchII7
PływanieI0.5
GenetykaWartośćWydane punkty
Brak- (+0)
Reszta: 00
Gość
Anonymous
Gość
Re: Charles "Chas" Barton [odnośnik]17.11.19 18:33
Skończone.
Gość
Anonymous
Gość
Charles "Chas" Barton
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach