Deimos Carrow
Nazwisko matki: Flint
Miejsce zamieszkania: dworek w Marseet (North Yorkshire)
Czystość krwi: szlachetna
Status majątkowy: bogaty
Zawód: hodowca Aetonanów
Wzrost: 182 cm
Waga: 82 kg
Kolor włosów: czarne
Kolor oczu: niebieskie
Znaki szczególne: w towarzystwie nerwowo przebiera palcami
12 cali, dość sztywna, judaszowiec, pazur garboroga
Slytherin
Lis
Widok umierającego konia
Zapach powietrza o poranku wbijającego się w nozdrza gdy pędzi się galopem przez las + szarlotka + nieokreślona acz słodka woń
Osiągamy swoje cele z Tomem Riddle i moim bratem na czele
Jazda konna
nie kibicuję
jazda konna, polowanie, szermierka, picie szampanów na czas i zawody kto więcej wypali papierosów podczas obiadu
klasyczna
Jon Hamm
Dzieciństwo pamiętam dość wyraźnie, a gdybym zapomniał czegoś to wszystko jest udokumentowane na zdjęciach rodzinnych. Wynalazek ten umożliwił łatwiejsze sporządzanie naszych wspólnych portretów. Tych mamy zatrważająco wiele. Obrazy przodków rozproszone są po wszystkich dworkach, pałacach i zamkach w których urzęduje ród Carrow. Od pół wieku malarze mojego rodu mogli pracować w swoich pracowniach, zamiast przetrzymywać nas niewiadomo jak długo w jednym miejscu.
A przecież nie lubię siedzieć w miejscu. Zawsze ganiałem za Fobosem, a nasz ojciec ganiał nas do koni. Mam starszego o jedenaście lat brata, który od zawsze był dla mnie przykładem. Papugowałem jego zachowania (dajmy na to sposób w jaki jadł zupę), ale w porównaniu do niego byłem nadpobudliwy i wiecznie chciałem robić coś nowego i ciekawszego. Nigdy nie wykazywałem się cierpliwością, chociaż często moi nauczyciele na siłę przypisywali mi tę cechę, myląc ją z upartością i chorymi ambicjami z kosmosu. Jeżeli mój brat był grzeczny, cichy i pierworodny, ja musiałem być rozwydrzony, niespokojny no i drugi. Nigdy jednak nie byłem na tyle niegrzeczny, by nie posłuchać się ojca. Miał nade mną całkowitą kontrolę. Po pewnym czasie w podobną rolę wcielił się Fobos. Do dziś jest jedyną osobą, której tak na prawdę słucham.
Nie lubiłem czasu, kiedy był w szkole. Musiałem spędzać cały dzień z matką, a tata bardzo długo nie pozwalał mi jeździć ze sobą na polowania. Fobos był jedyną atrakcją, jaka mnie spotykała, dlatego z niecierpliwością wyczekiwałem jego powrotu. Były to na prawdę miłe chwile mojego dzieciństwa: pamiętam, jak szliśmy po niego na peron. Rok w rok i w każde święta. Wystarczyło, że wychodził z pociągu, a ja już byłem obok. Zaciskałem piąstki mocno, żeby nie krzyczeć od bólu gryzienia się w język, by już na peronie nie spytać "Ile szlam widziałeś w tym roku?". Dopiero w domu zaczynałem szaleńczą gonitwę pytań. Pokazywałem mu wtedy wszystko to, czego się nauczyłem i opowiadałem mu o wszystkich poczynaniach, przy których go nie było. Czasami mówiłem z taką prędkością, że traciłem przytomność od tej gonitwy myśli i słów.
Moje nieszczęście polegało również na tym, że gdy on wrócił ze szkoły, ja akurat miałem do niej iść.
Fobos zostawił po sobie dobrą renomę i przez siedem lat życia w Hogwarcie leciałem na jego opinii. Niekiedy nauczyciele dostrzegali, że nie byłem do końca podobny do brata, ale zawsze mieli jego obraz w pamięci i dzięki temu przymykali oko na moje wybryki. Stosowali wobec mnie politykę zaufania, stąd niejednokrotnie uchodziły mi na sucho takie rzeczy, za które inni mieli już szlabany. Nie twierdzę, że mi się nie zdarzył ani jeden, natomiast był oto nierównomiernie mało w stosunku do tego, co wyczyniałem.
A nie byłem grzeczny. Razem z przyjaciółmi ze Slytherinu gnębiliśmy szlamy i... właściwie wszystkich gnębiliśmy. Osiemdziesiąt procent moich prac było pisanych przez odpowiednio zastraszonych Krukonów. Nikt nie podejrzewał, że kłamię, wszak mój brat był zdolny, dlaczego nie miałbym być taki sam? A według mnie i tak wyszłoby w końcu na to, że nigdy nie nauczyłbym się nazwisk wszystkich kobiet-zielarek w ostatnim stuleciu.
I takim sposobem jedynymi przedmiotami, w których byłem dobry były te wymagające akcji, a nie umiejętności pisania, więc OPCM i ONMS.
Moje życie w szkole ograniczało się do gnębienia uczniów, unikania kar, zastraszania kujonów i pojedynkowania się na lekcjach i poza nimi. Uczestniczyłem w spotkaniach Klubu Ślimaka - na które też dostałem się tylko przez pamięć o wybitnym bracie. Nie grałem w Quidditcha, chociaż wszyscy zgodnie twierdzili, że nadawał bym się na pałkarza. Byłem wysportowany, wszak ujeżdżałem skrzydlate konie i ćwiczyłem szermierkę od wielu lat.
Do dziś nie żałuję, że nie byłem w drużynie. Dzięki temu poznałem Toma Riddle. Było to pewnego dnia, kiedy zajmowałem się swoimi sprawami, zamiast być na meczu, podszedł do mnie wtedy młodszy kolega i podał mi informację, że powinienem pójść do jednego miejsca. Nie posłuchałbym gnoja, ale był z Slytherinu i nie bał mnie się. Poszedłem za nim. Okazało się, że zostałem zaproszony na jakieś spotkanie. Usiadłem w ławce i zacząłem się przyglądać. Po kilku minutach na środek wyszedł chłopak, też młodszy ode mnie, lecz wysoki i szczupły. Zaczął mówić. A ja słuchałem go od pierwszej chwili aż po ostatnią, a później nawet jeszcze dłużej. Bo chłopak ten - nazywał się Tom Riddle, podszedł do mnie i powiedział, że słyszał rzeczy o mnie. To był pierwszy raz, kiedy ktoś mnie skomplementował. Nie śmiać się, na prawdę uznałem za komplement jego słowa! Był młodszy, ale niezwykle charyzmatyczny; zauroczyłem się w sposobie, w który zgadywał wszystko, co miałem w głowie. Mimo wszystko, uznałem go za młodziaka, a jego słowa - mimo, że niesamowite, wkrótce puściłem mimo uszu.
Kilka lat po zakończeniu przeze mnie szkoły dowiedziałem się o otwarciu Komnaty Tajemnic. Zważywszy na fakt, że miałem w tego żal do mego brata, mogłem w większym stopniu skupić się na tym wydarzeniu. Po jakimś czasie połączyłem fakty i doszedłem do wniosku, że musiała być to zorganizowana sprawa. Zainteresowały mnie późniejsze poczynania zakonu Rycerzy. Wkrótce i ja miałem zostać ich członkiem.
Gdy po szkole wróciłem w rodzinne strony, dołączyłem do brata, który prowadził z ojcem hodowlę koni. Nie mogli mnie nie przyjąć, chociaż czasami musieli mnie stawiać do pionu, po tym jak prawie tracili przeze mnie klientów. Nie umiałem się powstrzymać. Patrzyłem z góry na członków rodów ze splamioną krwią, obrażałem damy, które miały szlamowatych kochanków. Do tego ta cała sprawa z małżeństwem mojego brata. Nie mogłem przeżyć, że teraz będzie się nią zajmował. Jak to?! Przecież to ja jestem jego bratem, to na mnie miał czekać, ze mną jeździć i latać na Aetonach. Nie z jakąś kobietą, która przypomina bardziej dziecko niż... kobietę.
Od zawsze specyficzne dla mojego charakteru były rzucające mną namiętności - jedną z bardziej gorących była zazdrość. Nie mogłem pogodzić się z tym, że brat zajmuje się czymś beze mnie. W pierwszych dwóch latach odsunąłem się od niego, to znów wracałem ze zdwojoną miłością. Miałem do niego żal, spędzałem całe dni na rozwijaniu swojej choroby psychicznej. Aż pewnego dnia, postanowiłem wejść z butami w jego życie. Prędko odkryłem, nad czym pracuje z wujem. Okazało się, że ćwiczą te same zaklęcia, o których słyszałem i które korciło mnie wykonywać. To jedynie utwierdziło mnie w przekonaniu, że myślę dobrze - mój brat jest idealny, jeżeli robi to samo co ja chcę, to musi być dobre. Fobosowi wcale nie przeszkadzało, że chciałem się z nim uczyć więcej i więcej. Wciągnęło mnie. Trenowaliśmy na zwierzętach, on robił to z dobroci serca (jak sądzę), ja - by być bliżej niego. Widział, że nie potrafię kontrolować swoich umiejętności, dlatego nie powiedział mi o wieczorze, podczas którego torturowali mugola. Długo później marzyłem, by móc to zrobić, ale byłem za głupi, żeby samotnie porwać jednego i wyczyścić mu jeszcze później pamięć.
Brat podzielił się ze mną wspomnieniem o tym dokonaniu. Samo wydarzenie nie wywarło na mnie wielkiego wrażenia, bo patrzyłem na przerażające rzeczy i nie czułem strachu. Zamiast tego czułem podniecenie, czułem się jakbym był obok, a każdej chwili ktoś mógł nas złapać i pociągnąć do odpowiedzialności. Jakikolwiek Bóg mi świadkiem, że odkąd wszystko uchodziło mi na sucho, podniecały mnie akcje, przy których mogłem zostać odkryty.
W pewnym okresie mojego życia zacząłem uczestniczyć w zebraniach Rycerzy Walpurgii. Riddle zmienił się od czasów szkolnych, ale jego charyzma nie zmalała ani trochę.
Po jakimś czasie zafascynowany tym, co mówił, zacząłem podążać jego drogą. Wkrótce i on dostrzegł, że wykorzystałem ten czas, nie zmarnowałem potencjału. Jedną z cech, które podobały mu się we mnie najbardziej był brak litości. Ewentualnie mógł też widzieć, jak bardzo byłem podatny na jego wpływy, oraz to że nie cofnąłbym się przed niczym. Przy okazji, na pewno na moją korzyść działał fakt, że nie potrafiłem oceniać ryzyka i szedłem ślepo w najbardziej niebezpieczne miejsca. Taki się urodziłem i co roku wariowałem coraz bardziej - ale on właśnie takich wariatów potrzebował.
Popierałem go w stu procentach, aż odkryłem, że stał się trzecią osobą w moim życiu, której się słuchałem. Po ojcu i bracie.
No właśnie, co do brata - wciągnąłem go do Rycerzy. Jest ode mnie zdolniejszy, więc Tom bardzo ucieszył się z takiego nabytku.
Od kilku lat ja i brat żyjemy z hodowli skrzydlatych koni. Mieszkamy nieopodal siebie, co ułatwia kontakty od których jestem uzależniony. Bywam u niego na kolacjach. Niekiedy wpadam po tygodniu nieodzywania się. Prócz Fobosa, odwiedzam także Marcusa i Orsona - moich bratanków. Do mnie ich nie zapraszam, bo u mnie w dworku dzieje się Sodoma i Gomorra. Ojciec zaaranżował mi małżeństwo z panną z dobrego rodu Malfoyów, chyba nie podołam.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 5 | Brak |
Zaklęcia i uroki: | 5 | Brak |
Czarna Magia: | 11 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 10 | Brak |
Biegłość | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Język: arabski | I | 1 |
Opieka nad magicznymi stworzeniami | V | 25 |
Jeździectwo | IV | 13 |
Szermierka | II | 3 |
Silna wola | IV | 13 |
Zarządzanie | IV | 13 |
Kusznictwo | I | 1 |
Historia magii | II | 3 |
Taniec | I | 1 |
Mocna głowa | I | 1 |
1 |
różdżka, sowa pocztowa, teleportacja
Ostatnio zmieniony przez Deimos Carrow dnia 28.07.15 17:22, w całości zmieniany 5 razy