Lewitująca wieża Big Bena
AutorWiadomość
First topic message reminder :
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Lewitująca wieża Big Bena
Burza, jaka w Noc Duchów 1956 r. nawiedziła Anglię, przełamała Big Bena na pół. Wejście do środka zostało zagrodzone, jednak niektórzy wciąż przemykali się do środka. Do czasu - podczas wojny w Londynie wiosną 1957 r. wieża została doszczętnie zniszczona ogniem. Opowieści mówią, że gdy ogień ją strawił i przewalił, bohaterska czarownica zatrzymała zegar przed upadkiem i zawiesiła go w powietrzu potężnym zaklęciem. Jego szczątki niebezpiecznie wiszą w ten sposób do dnia dzisiejszego.
Wnętrze zegara jest to rozległe pomieszczenie w kształcie kwadratu, które pełniło niegdyś funkcję strychu, dziś zaś służy głównie za atrakcję turystyczną oraz jeden z najlepszych punktów widokowych w całym mieście. Na wieżę prowadzą spiralne zrujnowane schody liczące niegdyś dokładnie trzysta trzydzieści cztery stopnie, dziś rozsypane, w wielu miejscach przerwane, w połowie oderwane. O ile ktoś wykaże się determinacją i odwagą, a także nie lada zwinnością, by wspiąć się na szczyt, dostrzeże zapierający dech w piersiach widok na nieskrytą już za popękaną szybą ogromną londyńską panoramę: dziesiątki rozmaitych budynków poprzecinanych sznurem dróg, mostów oraz sunącą spokojnie swym torem Tamizę. Miejsce to mimo szalejącej w Anglii wojny nie utraciło na swej popularności, każdego dnia będąc tłumnie odwiedzanym przez mrowie ciekawskich i zakochanych, a także przez liczne wycieczki szkolne. Na samym środku umiejscowiono dwa długie rzędy drewnianych, niewygodnych ławek, jak zwykle obleganych przez zmęczonych wspinaczką turystów, a także przyozdobionych wyżłobionymi scyzorykami lub magią napisami pamiątkowymi.
Zaś na każdej z czterech tarczy zegarów umiejscowiono łacińską sentencję: Domine salvam fac reginam nostram Victoriam primam, którą tłumaczyć można jako Panie, zachowaj naszą królową Victorię I.
Wnętrze zegara jest to rozległe pomieszczenie w kształcie kwadratu, które pełniło niegdyś funkcję strychu, dziś zaś służy głównie za atrakcję turystyczną oraz jeden z najlepszych punktów widokowych w całym mieście. Na wieżę prowadzą spiralne zrujnowane schody liczące niegdyś dokładnie trzysta trzydzieści cztery stopnie, dziś rozsypane, w wielu miejscach przerwane, w połowie oderwane. O ile ktoś wykaże się determinacją i odwagą, a także nie lada zwinnością, by wspiąć się na szczyt, dostrzeże zapierający dech w piersiach widok na nieskrytą już za popękaną szybą ogromną londyńską panoramę: dziesiątki rozmaitych budynków poprzecinanych sznurem dróg, mostów oraz sunącą spokojnie swym torem Tamizę. Miejsce to mimo szalejącej w Anglii wojny nie utraciło na swej popularności, każdego dnia będąc tłumnie odwiedzanym przez mrowie ciekawskich i zakochanych, a także przez liczne wycieczki szkolne. Na samym środku umiejscowiono dwa długie rzędy drewnianych, niewygodnych ławek, jak zwykle obleganych przez zmęczonych wspinaczką turystów, a także przyozdobionych wyżłobionymi scyzorykami lub magią napisami pamiątkowymi.
Zaś na każdej z czterech tarczy zegarów umiejscowiono łacińską sentencję: Domine salvam fac reginam nostram Victoriam primam, którą tłumaczyć można jako Panie, zachowaj naszą królową Victorię I.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Wciąż pamiętał, w jaki sposób zakończyła się ich ostatnia próba naprawy anomalii - wyjące potępieńczo duchy, odbijające się od ruin kamienicy pioruny kuliste... Zabrakło im szczęścia, by podporządkować swej woli szalejącą tam anomalię, mieli jednak szansę na okiełznanie innej, dopiero co powstałej w zrujnowanym Big Benie. Co prawda Caelan wolałby uniknąć wspinania się na niestabilną, nadszarpniętą przez burzę wieżę - zwłaszcza, gdy burza nadal szalała, każdego kolejnego dnia tylko przybierając na sile - lecz wizja sukcesu, który mogli razem osiągnąć, okazała się wystarczającą zachętą. Bez zawahania przystał na propozycję lorda Notta, łudząc się, że tym razem nie dosięgną go żadne zbłąkane ładunki elektryczne, lecz... czego innego mógł się spodziewać, wspinając się ku zakrytemu ciężkimi, czarnymi chmurami, regularnie ozdabianemu przez kolejne błyskawice niebu?
Na miejscu pojawił się zaraz po Eddardzie, rezygnując z cylindra na rzecz głęboko nasuniętego kaptura, który nie tylko skrywał jego tożsamość, ale i chronił przed wszędobylskim deszczem. Miał już dosyć anomalii pogodowych, burze nigdy nie były dobrym znakiem, czy na otwartym morzu, czy na lądzie - a już zwłaszcza takie, które ciągnęły się tygodniami. Marynarz skrócił dzielący ich dystans i przywitał się z arystokratą krótkim skinięciem głową; nie próbował nawet zastanawiać się, na ile trudny był to dla niego czas, odkąd będący jednym z nich Percival postanowił zdradzić Rycerzy, zdradzić Czarnego Pana. Pewnie minęli tabliczki ostrzegawcze, by powoli i ostrożnie zacząć wspinać się wyżej, ku będącym sercem anomalii szczycie wieży. Jednak nie było to takie proste, jak mogłoby się zdawać; schody to pojawiały się, to znikały, znacznie utrudniając dostanie się do celu ich wyprawy. Goyle spojrzał na towarzysza i podchwycił jego wymowne spojrzenie. Nie mieli wyboru, musieli spróbować odnaleźć drogę wśród lewitujących, przemieszczających się fragmentów kamieni - i nie myśleć o tym przy upadku w dół. Puścił lorda przodem, a niewiele później - zachęcony jego powodzeniem - ruszył w ślad za nim.
| różka, Pies gończy (1 porcja, stat. 5), Niemo-War (1 porcja, stat. 5), Wywar z sangwiniary (1 porcja, stat. 5), Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 5)
Na miejscu pojawił się zaraz po Eddardzie, rezygnując z cylindra na rzecz głęboko nasuniętego kaptura, który nie tylko skrywał jego tożsamość, ale i chronił przed wszędobylskim deszczem. Miał już dosyć anomalii pogodowych, burze nigdy nie były dobrym znakiem, czy na otwartym morzu, czy na lądzie - a już zwłaszcza takie, które ciągnęły się tygodniami. Marynarz skrócił dzielący ich dystans i przywitał się z arystokratą krótkim skinięciem głową; nie próbował nawet zastanawiać się, na ile trudny był to dla niego czas, odkąd będący jednym z nich Percival postanowił zdradzić Rycerzy, zdradzić Czarnego Pana. Pewnie minęli tabliczki ostrzegawcze, by powoli i ostrożnie zacząć wspinać się wyżej, ku będącym sercem anomalii szczycie wieży. Jednak nie było to takie proste, jak mogłoby się zdawać; schody to pojawiały się, to znikały, znacznie utrudniając dostanie się do celu ich wyprawy. Goyle spojrzał na towarzysza i podchwycił jego wymowne spojrzenie. Nie mieli wyboru, musieli spróbować odnaleźć drogę wśród lewitujących, przemieszczających się fragmentów kamieni - i nie myśleć o tym przy upadku w dół. Puścił lorda przodem, a niewiele później - zachęcony jego powodzeniem - ruszył w ślad za nim.
| różka, Pies gończy (1 porcja, stat. 5), Niemo-War (1 porcja, stat. 5), Wywar z sangwiniary (1 porcja, stat. 5), Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 5)
paint me as a villain
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 73
'k100' : 73
Można powiedzieć, że Eddard był zaślepiony wizją osiągnięcia sukcesu. Potrzebował go niemalże tak samo jak człowiek potrzebuje powietrza. Musiał za wszelką cenę udowodnić swoją lojalność, skoro Percival niepodważalnie ją nadszarpnął nie tylko w imieniu swoim własnym, ale także jego. Splugawił jego dotąd nienaganną reputację. Czuł, że Nottowie znaleźli się blisko dna, od którego trzeba się było jak najszybciej odbić. Dlatego bez wahania zdecydował się stanąć naprzeciw anomalii, która rozpętała w zrujnowanej wieży Big Bena. Nawet jeżeli przyszłoby mu wspinać się na samą górę, nieważne. Pocieszał się tym, że ostatecznie czym jest londyńska, zburzona budowla w porównaniu z egipskimi piramidami i norweskimi, surowymi wzgórzami?
Burza była nieznośna, ale nawet krople spadające z nieba nie zdołały ostudzić zapału lorda. Sam nie wiedział czy to odwaga, czy już głupota, kiedy tak chętnie i bez namysłu przeprowadził szarżę na magicznie znikające schody, polegając jedynie na swojej zwinności, nie próbując nawet zastanowić się na tym, czy zachowanie schodów było w jakikolwiek sposób powtarzalne. Ostatecznie taka decyzja okazała się być dobrą - udało mu się dotrzeć do samego serca anomalii. Po chwili zauważył, że jego towarzysz nie tylko postanowił ruszyć jego śladem, ale także z powodzeniem znalazł się tuż obok niego. Ponownie wymienił spojrzenia z Goylem, dając mu znać, że teraz mogą przystąpić do próby opanowania szalejącej tutaj anomalii. Zacisnął mocniej palce na różdżce, którą wyciągnął z kieszeni wewnętrznej czarnego płaszcza. Wziął głęboki wdech i skupił się na obecnym zadaniu, na ustabilizowaniu magicznej osobliwości. Musiał odrzucić wszystko to, co obecnie mogło go rozproszyć. Musiał wyrzucić z głowy wydarzenia ze Stonehenge, przecież już trochę wody upłynęło od tego czasu. Nie mógł dać się stłamsić zdradzie brata, nawet jeżeli był to silny cios. Wiedział, że musiał być ponad to. Z oczyszczonym umysłem przystąpił do próby ujarzmienia anomalii. Być może tym razem im się uda.
Burza była nieznośna, ale nawet krople spadające z nieba nie zdołały ostudzić zapału lorda. Sam nie wiedział czy to odwaga, czy już głupota, kiedy tak chętnie i bez namysłu przeprowadził szarżę na magicznie znikające schody, polegając jedynie na swojej zwinności, nie próbując nawet zastanowić się na tym, czy zachowanie schodów było w jakikolwiek sposób powtarzalne. Ostatecznie taka decyzja okazała się być dobrą - udało mu się dotrzeć do samego serca anomalii. Po chwili zauważył, że jego towarzysz nie tylko postanowił ruszyć jego śladem, ale także z powodzeniem znalazł się tuż obok niego. Ponownie wymienił spojrzenia z Goylem, dając mu znać, że teraz mogą przystąpić do próby opanowania szalejącej tutaj anomalii. Zacisnął mocniej palce na różdżce, którą wyciągnął z kieszeni wewnętrznej czarnego płaszcza. Wziął głęboki wdech i skupił się na obecnym zadaniu, na ustabilizowaniu magicznej osobliwości. Musiał odrzucić wszystko to, co obecnie mogło go rozproszyć. Musiał wyrzucić z głowy wydarzenia ze Stonehenge, przecież już trochę wody upłynęło od tego czasu. Nie mógł dać się stłamsić zdradzie brata, nawet jeżeli był to silny cios. Wiedział, że musiał być ponad to. Z oczyszczonym umysłem przystąpił do próby ujarzmienia anomalii. Być może tym razem im się uda.
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Eddard Nott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 49
'k100' : 49
Starał się zachować spokój, gdy skakali między kolejnymi lewitującymi kawałkami schodów, mimo to serce przyśpieszyło swój bieg - ciągle widział majaczącą w dole ziemię, upadek z tej wysokości byłby niezwykle bolesny, o ile nie śmiertelny. Eddard przecierał szlak, zwinnie dostając się coraz to wyżej, wspinając się ku wnętrzu zrujnowanego zegara. Po kilkunastu dłużących się w nieskończoność minutach stanęli na stałym fragmencie wieży, a Goyle pozwolił sobie na szpetne przekleństwo wypowiedziane pod nosem; po stokroć lepiej czuł się na otwartym morzu, nawet w czasie sztormu, niż tutaj, pod rozświetlanym błyskawicami niebem, w trakcie nieustającej burzy.
Przetarł dłonią pokrytą deszczem twarz i powiódł dookoła uważnym wzrokiem. Czuł nieznośne pulsowanie serca anomalii, stawał przeciwko nim po raz kolejny, choć zwykle musiał uciekać w popłochu. Nie miał jednak zamiaru poddawać się; wierzył, że tym razem może być inaczej. Towarzyszący mu arystokrata wyglądał na zdeterminowanego, pewnego siebie. Nie pytał go co prawda, jakie miał doświadczenie z naprawianiem anomalii, lecz miał pewność, że został on odpowiednio poinstruowany i powinien posiadać niezbędną do tego wiedzę teoretyczną. Podchwycił spojrzenie lorda Notta i skinął mu krótko głową, nie przerywając milczenia. Obaj wiedzieli, na co przyszła teraz kolej. Żeglarz poprawił chwyt na mokrym drewienku różdżki i zamknął oczy, wsłuchując się w rytm spaczonej magii. Choć wyobraźnia podsuwała mu obrazy wszystkich tych nieudanych prób, których podjął się w przeszłości, to uparcie je ignorował. Liczyło się tylko tu i teraz. Wzdrygnął się, gdy niebo znów rozbłysło za sprawą kolejnej błyskawicy, a okolicą wstrząsnął grzmot. Odetchnął głębiej, nie pozwalając, by nerwy wzięły nad nim górę. Przywołał wspomnienie odebranych miesiące temu instrukcji, a następnie skupił się na podporządkowaniu kapryśnej magii swej woli, na okiełznaniu jej spaczonej, zagrażającej ich życiom mocy. Anomalia stawiała opór, jednak Caelan wierzył, że ich połączone wysiłki mogą sprostać temu niełatwemu zadaniu.
| Eddard 49 + 18 = 67, Caelan rzut*1,5 + 21 = ?
Przetarł dłonią pokrytą deszczem twarz i powiódł dookoła uważnym wzrokiem. Czuł nieznośne pulsowanie serca anomalii, stawał przeciwko nim po raz kolejny, choć zwykle musiał uciekać w popłochu. Nie miał jednak zamiaru poddawać się; wierzył, że tym razem może być inaczej. Towarzyszący mu arystokrata wyglądał na zdeterminowanego, pewnego siebie. Nie pytał go co prawda, jakie miał doświadczenie z naprawianiem anomalii, lecz miał pewność, że został on odpowiednio poinstruowany i powinien posiadać niezbędną do tego wiedzę teoretyczną. Podchwycił spojrzenie lorda Notta i skinął mu krótko głową, nie przerywając milczenia. Obaj wiedzieli, na co przyszła teraz kolej. Żeglarz poprawił chwyt na mokrym drewienku różdżki i zamknął oczy, wsłuchując się w rytm spaczonej magii. Choć wyobraźnia podsuwała mu obrazy wszystkich tych nieudanych prób, których podjął się w przeszłości, to uparcie je ignorował. Liczyło się tylko tu i teraz. Wzdrygnął się, gdy niebo znów rozbłysło za sprawą kolejnej błyskawicy, a okolicą wstrząsnął grzmot. Odetchnął głębiej, nie pozwalając, by nerwy wzięły nad nim górę. Przywołał wspomnienie odebranych miesiące temu instrukcji, a następnie skupił się na podporządkowaniu kapryśnej magii swej woli, na okiełznaniu jej spaczonej, zagrażającej ich życiom mocy. Anomalia stawiała opór, jednak Caelan wierzył, że ich połączone wysiłki mogą sprostać temu niełatwemu zadaniu.
| Eddard 49 + 18 = 67, Caelan rzut*1,5 + 21 = ?
paint me as a villain
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 48
'k100' : 48
Milczeli - zupełnie jakby Eddard wierzył, że jakiekolwiek słowa mogą zaburzyć anomalię. Prawda była jednak inna. Nie chciał dekoncentrować ani siebie, ani swojego towarzysza zbędną rozmową. Doskonale wiedzieli po co tu przyszli, a na rozmowę przyjdzie czas potem, gdy z zadowoleniem będą mogli opuścić ruiny wieży Big Ben i w chwili triumfu udać się gdziekolwiek indziej. Być może na szklankę ognistej lub dwie? Czuł, że tego będzie dzisiaj potrzebował. Napięcie było niemożliwe, przez chwilę nie był pewien co do tego w jaki sposób zachowa się anomalia i w pierwszych, dłużących się w nieskończoność chwilach zdaało się, że osobliwość jest równie zdeterminowana co stojący naprzeciwko niej czarodzieje. Skrzywił się. Nie zatrzymując się w swoich staraniach, które w końcu przyniosły oczekiwany rezultat. Moc ustępowała powoli pod wpływem ich magii, wycofywała się. Nie musiał zerkać w stronę Caelena, aby wiedzieć, że ten także dołożył swoją różdżkę i za pomocą przekazanej im wiedzy poskramia źródło nieokiełznanej jeszcze magii. Sam Eddard miał dwa razy przyjemność zasmakowania zwycięstwa na przykład podczas naprawiania anomalii w towarzystwie Ramseya. W końcu moc ustąpiła. Schody złożyły się w jedno, ułatwiając czarodziejom drogę powrotną na pewny grunt. Jednakże los postanowił i tym razem rzucić im kłody pod nogi. Policjanci stojący u wejścia z pewnością oczekiwaliby wyjaśnień, a na takowe nie chciał sobie pozwolić. Nie było to miejsce, w którym szlachcic przebywać powinien. Nawet jeżeli oficjalnie odsłonił swoją przynależność do Rycerzy. Rozejrzał się dookoła spokojnie, a gdy jego wzrok napotkał dwie oparte o ścianę miotły znowu wymienił spojrzenie z Goylem. - Miotły, wylecimy stąd na nich - syknął półgębkiem, tak aby nie zdradzić swoich zamiarów przed funkcjonariuszami, którzy stanowili dla nich przeszkodę prawie tak samo wielką jak anomalia. Wyczekał chwilę. Musieli działać sprawnie i równo. Czekał na znak, a gdy wymienił kolejne porozumiewawcze spojrzenie z Caelanem i doskoczył sprawnie do jednej z mioteł. Musiał się na niej wzbić i wylecieć stąd jak najszybciej, nawet jeżeli latanie w czasie burzy nie należało do jego ulubionych rozrywek.
| latanie na poziomie I
| latanie na poziomie I
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Eddard Nott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 5
'k100' : 5
Czuł, jak anomalia ustępuje przed ich silną wolą. Spaczona magia kurczyła się, przywracając spokój niepokojonej do tej pory okolicy; pulsujący czarną magią szczyt wieży powracał do normy. Goyle odetchnął z ulgą, powoli otwierając oczy, tocząc dookoła uważnym, bystrym wzrokiem. Trudno było mu w to uwierzyć, udało się, zniewolili kapryśną anomalię - nie mogli jednak świętować, jeszcze nie teraz. Przez chwilę wsłuchiwał się w wycie wiatru, oczekując czegoś, co mogłoby zadać kłam odczuwanej uldze. Naprawdę zapanowali nad Big Benem, czy wciąż musieli coś zrobić, nim zaczną przypisywać sobie zwycięstwo nad nim? Nie planował jeszcze, gdzie udadzą się po opuszczeniu zegarowej wieży; noc była jeszcze młoda, zaś anomalii oczekujących na naprawę było wiele, lecz wciąż musieli się stąd jakoś wydostać. Żeglarz obejrzał się przez ramię, w stronę zniszczonych schodów - po okiełznaniu szalejącej magii znów scaliły się, pozwalając na spokojną wędrówkę w dół. Wtedy jednak towarzyszący mu arystokrata zwrócił jego uwagę na zbierających się w dole, przy wejściu do budynku, policjantów. Goyle zaklął ponownie; nie powinni z nimi walczyć, nie powinni wdawać się w zbędne konflikty, zwłaszcza tutaj, na szczycie niestabilnej, nadszarpniętej przez burzę wieży. Ponownie rozejrzał się dookoła, gdy pamięć zaczęła podsuwać mu mgliste obrazy czegoś, co mogło im pomóc w tej nieciekawej sytuacji. W końcu natrafił wzrokiem na oparte o jedną ze ścian miotły. Skrzywił się szpetnie, a następnie zbliżył się ku nim z niechęcią; latanie przy takiej pogodzie było szczytem głupoty, tak przynajmniej myślał, lecz czy mieli jakieś inne wyjście? Spotkanie z policjantami, lub samobójczy lot między błyskawicami.
Westchnął, poprawił naciągnięty na głowę kaptur i chwycił jedną z mioteł, by po chwili przybrać odpowiednią pozę i - po wymienieniu się z lordem Nottem porozumiewawczymi spojrzeniami - odbić się od podłoża. Nie trzeba było dużo czasu, a wiejący silnie wiatr pokrzyżował plany towarzyszącego mu arystokraty. Goyle poprawił chwyt na miotle, znów przeklinając pod nosem. Nie mógł się po niego wrócić, byłoby to nierozsądne, a i nie przyniosłoby niczego dobrego.
Skupił się na utrzymaniu poprawnego kursu i ucieczce, dodatkowo zmotywowany nieszczęsnym losem Eddarda.
| lot na miotle na I, i tak nam się nie uda, więc daję od razu 2xzt, a lord Nott trafia do Tower ja może też
Westchnął, poprawił naciągnięty na głowę kaptur i chwycił jedną z mioteł, by po chwili przybrać odpowiednią pozę i - po wymienieniu się z lordem Nottem porozumiewawczymi spojrzeniami - odbić się od podłoża. Nie trzeba było dużo czasu, a wiejący silnie wiatr pokrzyżował plany towarzyszącego mu arystokraty. Goyle poprawił chwyt na miotle, znów przeklinając pod nosem. Nie mógł się po niego wrócić, byłoby to nierozsądne, a i nie przyniosłoby niczego dobrego.
Skupił się na utrzymaniu poprawnego kursu i ucieczce, dodatkowo zmotywowany nieszczęsnym losem Eddarda.
| lot na miotle na I, i tak nam się nie uda, więc daję od razu 2xzt, a lord Nott trafia do Tower ja może też
paint me as a villain
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 1
'k100' : 1
29.12.
Nie robiła tego na złość ani na przekór nikomu, choć niewątpliwie zostanie o to posądzona jeśli sprawa się wyda. Robiła to, bo czuła że powinna. Ta anomalia była aktywna od co najmniej dwóch miesięcy i stanowiła zagrożenie. Cały czas.
Zsiadła z miotły w całym tym gruzowisku. Musieli uważać w drodze. Byli w mugolskiej części miasta, Julia nic o niej nie wiedziała i w sumie czuła się tu potwornie niepewnie, ale przede wszystkim bardzo nie chciała by jakiś mugol ich zauważył, choć mało prawdopodobne by ktoś się tu zapuszczał. Większym zagrożeniem był Patrol Egzekucyjnym przed którym musieli się chować.
Cieszyło ją że Steffen nie zraził się ich niepowodzeniem i postanowił próbować dalej.
Tabliczki o zakazie wstępu i zagrożeniu nie wywołały w niej żadnej emocji.
Kiedy dotarli do schodów wieży Prewett wiedziała że w obecnej formie ma mierne szanse sobie poradzić.
- Słuchaj. - odezwała się cicho, łapiąc Steffena za rękaw. - Zaraz coś zobaczysz ale raczej o tym nie mów. W Zakonie wiedzą, poza nim nie muszą, nie nauczyłam się tego na ministerialnym kursie. - przyznała szczerze nie chcąc by chłopak przez przypadek ją wydał. Nie podejrzewałaby go o chęci zaszkodzenia jej, jednak nie wiedząc że Julia nie jest legalnym animagiem... cóż, mógł jej poważnie zaszkodzić. Prewett nie miała pojęcia że chłopak ma dosłownie identyczny sekret.
Rozejrzała się dookoła czy na pewno nikt jej tu nie widzi i zamknęła na moment oczy by skupić się na swojej zwierzęcej wersji. Zmieniła się w wiewiórkę o długim, puchatym ogonie. W tej formie ma zdecydowanie większą szansę skakać ze schodka na schodek. Nie czekając już na nic więcej, ruszyła przed siebie, skacząc na jeden ze schodów i odbijając się od niego szybko nim ten zdążył zniknąć. Kiedy wskoczyła na kolejny, jego fragment się ukruszył, nie przerywała jednak tylko skakała ze schodka na schodek szybko i bez wytchnienia, z pełnią determinacji by uspokoić anomalię szalejącą w centrum miasta. Nie myślała o zagrożeniu, zamiast tego skupiła się na szybkich skokach.
Zwinność animagicznej Julki: 45 x 2 = 90, ale rzucam coby nie było!
Nie robiła tego na złość ani na przekór nikomu, choć niewątpliwie zostanie o to posądzona jeśli sprawa się wyda. Robiła to, bo czuła że powinna. Ta anomalia była aktywna od co najmniej dwóch miesięcy i stanowiła zagrożenie. Cały czas.
Zsiadła z miotły w całym tym gruzowisku. Musieli uważać w drodze. Byli w mugolskiej części miasta, Julia nic o niej nie wiedziała i w sumie czuła się tu potwornie niepewnie, ale przede wszystkim bardzo nie chciała by jakiś mugol ich zauważył, choć mało prawdopodobne by ktoś się tu zapuszczał. Większym zagrożeniem był Patrol Egzekucyjnym przed którym musieli się chować.
Cieszyło ją że Steffen nie zraził się ich niepowodzeniem i postanowił próbować dalej.
Tabliczki o zakazie wstępu i zagrożeniu nie wywołały w niej żadnej emocji.
Kiedy dotarli do schodów wieży Prewett wiedziała że w obecnej formie ma mierne szanse sobie poradzić.
- Słuchaj. - odezwała się cicho, łapiąc Steffena za rękaw. - Zaraz coś zobaczysz ale raczej o tym nie mów. W Zakonie wiedzą, poza nim nie muszą, nie nauczyłam się tego na ministerialnym kursie. - przyznała szczerze nie chcąc by chłopak przez przypadek ją wydał. Nie podejrzewałaby go o chęci zaszkodzenia jej, jednak nie wiedząc że Julia nie jest legalnym animagiem... cóż, mógł jej poważnie zaszkodzić. Prewett nie miała pojęcia że chłopak ma dosłownie identyczny sekret.
Rozejrzała się dookoła czy na pewno nikt jej tu nie widzi i zamknęła na moment oczy by skupić się na swojej zwierzęcej wersji. Zmieniła się w wiewiórkę o długim, puchatym ogonie. W tej formie ma zdecydowanie większą szansę skakać ze schodka na schodek. Nie czekając już na nic więcej, ruszyła przed siebie, skacząc na jeden ze schodów i odbijając się od niego szybko nim ten zdążył zniknąć. Kiedy wskoczyła na kolejny, jego fragment się ukruszył, nie przerywała jednak tylko skakała ze schodka na schodek szybko i bez wytchnienia, z pełnią determinacji by uspokoić anomalię szalejącą w centrum miasta. Nie myślała o zagrożeniu, zamiast tego skupiła się na szybkich skokach.
Zwinność animagicznej Julki: 45 x 2 = 90, ale rzucam coby nie było!
She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
The member 'Julia Prewett' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 90
'k100' : 90
29.12
Steffenowi było trochę smutno, że nie powiodła mu się pierwsza próba naprawy anomalii. Z drugiej strony, w Karlim Ogródku mogło pójść dużo gorzej. Słyszał o osobach, które kończyły po takich próbach poranione, albo aresztowane. Nie przypuszczał nawet, że rozwód Julii przeprowadzono właśnie z powodu nieudanej naprawy próby. Jakoleming zwykły chłopak z klasy średniej, nie zdawał sobie w pełni sprawy z konsekwencji, jakie areszt oznaczał dla szlachcianki i jej rodziny. Dlatego dobrze, że nie znał wszystkich okoliczności, bo z pewnością zmieniłby zdanie o panu Ollivanderze. Jaki mąż ma problem z żoną bohaterką?!
A Julia była naprawdę...wyjątkowa. Gdy Steff nieco spanikował przy poprzedniej anomalii, racjonalnie i bez przygany wytłumaczyła mu, co mogło pójść nie tak. Przygotował się na wyrzuty lub rozczarowanie, a Julia podeszła do tego tak...ludzko. W dodatku zaproponowała kolejne miejsce! No tak, byli zdrowi i młodzi i pełni energii i dobrych chęci. Cattermole przytaknął momentalnie gdy dała mu kolejną szansę, a gdy dowiedział się, że idą na wieżę Big Bena to poczuł się prawdziwie podekscytowany.
Pod schodami spojrzał na Julię zdziwiony, nawet nie domyślając się, jaki może być jej sekret. Niektóre rzeczy były zbyt piękne aby mogły być prawdziwe.
-Kursie? - alchemii? łapania wilkołaków? ale co to ma do anomalii? -...Um, jasne! - obiecał, choć nie był pewien, co właściwie obiecuje. Ale i tak musiał trzymać buzię za zębami w kwestii Zakonu oraz własnych sekretów, a pięknym damom nigdy nie odmawiał.
Gdy Julia zmieniła się w wiewiórkę, Steff aż uniósł rękę do ust aby powstrzymać "wow"! Udało mu się zachować ciszę i wpatrywał się w Julię oczyma wielkimi jak spodki, a na jego twarzy wymalował się uśmiech od ucha do ucha. Aż go mięśnie zabolały.
Nie mieli czasu do stracenia, więc przymknął oczy i zmienił się w szczura, nieco żałując, że nie ma puchatego ogonka. Kiedyś zostanie królikiem! Albo szynszylą! Albo coś! Pomysł aby pokonać schodki w zwierzęcej postaci był genialny, więc zaczął zwinnie skakać za Julią. Czyli jednak dobrze, że był szczurem, a nie dobermanem.
W formie animagicznej mam zwinność 36x2=72 i też rzucę jak coś.
Steffenowi było trochę smutno, że nie powiodła mu się pierwsza próba naprawy anomalii. Z drugiej strony, w Karlim Ogródku mogło pójść dużo gorzej. Słyszał o osobach, które kończyły po takich próbach poranione, albo aresztowane. Nie przypuszczał nawet, że rozwód Julii przeprowadzono właśnie z powodu nieudanej naprawy próby. Jako
A Julia była naprawdę...wyjątkowa. Gdy Steff nieco spanikował przy poprzedniej anomalii, racjonalnie i bez przygany wytłumaczyła mu, co mogło pójść nie tak. Przygotował się na wyrzuty lub rozczarowanie, a Julia podeszła do tego tak...ludzko. W dodatku zaproponowała kolejne miejsce! No tak, byli zdrowi i młodzi i pełni energii i dobrych chęci. Cattermole przytaknął momentalnie gdy dała mu kolejną szansę, a gdy dowiedział się, że idą na wieżę Big Bena to poczuł się prawdziwie podekscytowany.
Pod schodami spojrzał na Julię zdziwiony, nawet nie domyślając się, jaki może być jej sekret. Niektóre rzeczy były zbyt piękne aby mogły być prawdziwe.
-Kursie? - alchemii? łapania wilkołaków? ale co to ma do anomalii? -...Um, jasne! - obiecał, choć nie był pewien, co właściwie obiecuje. Ale i tak musiał trzymać buzię za zębami w kwestii Zakonu oraz własnych sekretów, a pięknym damom nigdy nie odmawiał.
Gdy Julia zmieniła się w wiewiórkę, Steff aż uniósł rękę do ust aby powstrzymać "wow"! Udało mu się zachować ciszę i wpatrywał się w Julię oczyma wielkimi jak spodki, a na jego twarzy wymalował się uśmiech od ucha do ucha. Aż go mięśnie zabolały.
Nie mieli czasu do stracenia, więc przymknął oczy i zmienił się w szczura, nieco żałując, że nie ma puchatego ogonka. Kiedyś zostanie królikiem! Albo szynszylą! Albo coś! Pomysł aby pokonać schodki w zwierzęcej postaci był genialny, więc zaczął zwinnie skakać za Julią. Czyli jednak dobrze, że był szczurem, a nie dobermanem.
W formie animagicznej mam zwinność 36x2=72 i też rzucę jak coś.
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 57
'k100' : 57
Metoda Zakonu!
Okazało się, że i jej towarzysz ma pewien sekret. Przyjęła to z pewnym zdziwieniem, ale i zadowoleniem - wszystkie tego typu umiejętności mogą być w Zakonie bardzo przydatne. Julia nie wiedziała rzecz jasna iż jest to sekret dokładnie takiej samej natury, a zdolność pozostała w sposób nielegalny, nie zajmowała się tym jednak w tej chwili. Przeskakiwała ze schodka na schodek całkiem sprawnie, odbijając się co rusz by nie stracić gruntu pod łapkami w obawie przed tymi które mogą nagle zniknąć. Pomagała sobie ogonem w zachowaniu równowagi i gnała czym prędzej, nie dziwne więc że u szczytu schodów była już poważnie zmęczona. To była ciężka podróż.
Przyjęła ponownie ludzką formę, dając sobie przy tym jeszcze małą chwilę na uspokojenie oddechu. Minęła chwila od jej ostatniej wiewiórczej wspinaczki, tym bardziej tak szybkiej i emocjonującej. Wieża była w tragicznym stanie, Prewett starała się nie zerkać w dół w obawie że runął we dwoje, stawiając stopę w niewłaściwym miejscu. Nie panikowała jednak, to było po prostu zadanie które ktoś musiał wykonać.
- No to od nowa. - spojrzała na twarz Steffena, nie komentując jednak ani jego zdolności, ani stanu konstrukcji, a skupiając się przede wszystkim na tym po co tu przyszli. Nie łamała prawa dla zachcianki, chciała po prostu naprawić kawałek świata. Tym razem się uda, była zdeterminowana i uparta jak zawsze.
Czuła wyraźne wibracje w powietrzu i ruszyła w stronę gdzie zagęszczały się one coraz bardziej. Była ostrożna, uważała na ewentualne magiczne wykrzaczenia, wiedząc że i tu nadal coś może ich zaatakować. Zdawało się jednak że narazie są w miarę bezpieczni.
Kroki stawiała ostrożnie, choć po chwili skupiła się przede wszystkim na nienaturalnej magii której w tym miejscu było mnóstwo. Poruszała różdżką na której zaciskała mocno palce, starając się odnaleźć centrum anomalii, wyczuć je. Koncentrowała się wyłącznie na tym jednym zagadnieniu, a gdy zdawało jej się że cel został osiągnięty, usiłowała stłumić tę mroczną, nienaturalną magię przy pomocy własnej.
130-5(Julka)-15(Steffen)=110
Okazało się, że i jej towarzysz ma pewien sekret. Przyjęła to z pewnym zdziwieniem, ale i zadowoleniem - wszystkie tego typu umiejętności mogą być w Zakonie bardzo przydatne. Julia nie wiedziała rzecz jasna iż jest to sekret dokładnie takiej samej natury, a zdolność pozostała w sposób nielegalny, nie zajmowała się tym jednak w tej chwili. Przeskakiwała ze schodka na schodek całkiem sprawnie, odbijając się co rusz by nie stracić gruntu pod łapkami w obawie przed tymi które mogą nagle zniknąć. Pomagała sobie ogonem w zachowaniu równowagi i gnała czym prędzej, nie dziwne więc że u szczytu schodów była już poważnie zmęczona. To była ciężka podróż.
Przyjęła ponownie ludzką formę, dając sobie przy tym jeszcze małą chwilę na uspokojenie oddechu. Minęła chwila od jej ostatniej wiewiórczej wspinaczki, tym bardziej tak szybkiej i emocjonującej. Wieża była w tragicznym stanie, Prewett starała się nie zerkać w dół w obawie że runął we dwoje, stawiając stopę w niewłaściwym miejscu. Nie panikowała jednak, to było po prostu zadanie które ktoś musiał wykonać.
- No to od nowa. - spojrzała na twarz Steffena, nie komentując jednak ani jego zdolności, ani stanu konstrukcji, a skupiając się przede wszystkim na tym po co tu przyszli. Nie łamała prawa dla zachcianki, chciała po prostu naprawić kawałek świata. Tym razem się uda, była zdeterminowana i uparta jak zawsze.
Czuła wyraźne wibracje w powietrzu i ruszyła w stronę gdzie zagęszczały się one coraz bardziej. Była ostrożna, uważała na ewentualne magiczne wykrzaczenia, wiedząc że i tu nadal coś może ich zaatakować. Zdawało się jednak że narazie są w miarę bezpieczni.
Kroki stawiała ostrożnie, choć po chwili skupiła się przede wszystkim na nienaturalnej magii której w tym miejscu było mnóstwo. Poruszała różdżką na której zaciskała mocno palce, starając się odnaleźć centrum anomalii, wyczuć je. Koncentrowała się wyłącznie na tym jednym zagadnieniu, a gdy zdawało jej się że cel został osiągnięty, usiłowała stłumić tę mroczną, nienaturalną magię przy pomocy własnej.
130-5(Julka)-15(Steffen)=110
She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
Lewitująca wieża Big Bena
Szybka odpowiedź