Wydarzenia


Ekipa forum
Salon z portretami
AutorWiadomość
Salon z portretami [odnośnik]25.01.20 21:21

Salon

Mieszkanie, które Dudley odziedziczył po matce, przypomina bibliotekę, w której po prostu da się mieszkać. Książki są niemal wszędzie i salon wcale nie jest wyjątkiem. Ponieważ lokum znajduje się w starej kamienicy przy ulicy Pokątnej pomieszczenie ma piękne, ozdobne ściany, w których wnękach znajdują się setki książek. Na wysokim suficie zawieszony jest dość prosty żyrandol. Wyposażenie salonu jest dość skromne. Prostokątne pomieszczenie zawiera dwie zielone kanapy oraz niewielkie stoliki zawalone pamiątkami.
Nad sofami wiszą magiczne, ruszające się obrazy, przedstawiające dawnych właścicieli mieszkania. Pan i pani Bell zmarli już ponad sto lat temu, ale tak czy siak zatruwają życie osób mieszkających przy Pokątnej 87/4. Jeśli nie kłócą się nawzajem to pouczają aktualnych mieszkańców oraz ich gości na temat tego, jak powinno opiekować się tym miejscem. Dudley wielokrotnie próbował ściągnąć bądź uciszyć malowidła, jednak do tej pory nie znalazł na do skutecznego sposobu.


.. kiedy idę popływać, nie lubię się torturować, wchodząc do zimnej wody stopniowo. Nurkuję od razu i jest to paskudny skok, ale po nim cała reszta to pestka.

Dudley Sheridan
Dudley Sheridan
Zawód : Młodszy archiwista i genealog ds. rejestracji w MM
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Nie masz obowiązków wobec nikogo z wyjątkiem siebie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon z portretami EdI3Em4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7817-dudley-sheridan-w-budowie https://www.morsmordre.net/t7936-barberus#226451 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-pokatna-87-4 https://www.morsmordre.net/t7938-skrytka-nr-1880#226453 https://www.morsmordre.net/t7937-dudley-sheridan#226452
Re: Salon z portretami [odnośnik]07.02.20 19:01
11 marca 1957 roku

Panna Burroughs jeszcze raz wyjęła z karteczki kawałek pergaminu, na którym miała zapisany adres. Do tej pory była pewna, że całkiem dobrze zna Pokątną, dzisiejszego dnia przekonała się jednak, że nie wszystkie numery są jej znane. Znalezienie odpowiedniego domu nie należało do łatwych, na szczęście zaprzyjaźniona kelnerka, w jednej z pobliskich kawiarnii ( w której Frances bywała dość często) wskazała jej odpowiedni budynek. Ach, czy te odwiedziny, na pewno były dobrym pomysłem? Nie była pewna. Jej matka zapewnie stwierdziłaby, że pannie nie wypada samej odwiedzać kawalera w jego mieszkaniu. Ale przecież nie znali się od dziś, prawda? Niedługo miał minąć miesiąc od momentu, gdy przez zupełny przypadek poznała Sheridana a tajemnicze, książkowe zbiory aż kusiły, by zobaczyć je na własne oczy. Zwłaszcza teraz, gdy za sobą miała lekturę jednek z książek, pochodzących właśnie z tego zbioru, teraz spoczywającą w niewielkiej, materiałowej torbie, przewieszonej przez ramię panny Burroughs. Po za tym, swoich przyjaciół również parę razy odwiedzała. To nie mogło być nic złego, prawda? Gdzieś z tyłu głowy nadal siedziała jej myśl, iż nie chce, aby nowy znajomy myślał o niej w złych kategoriach. Nawet jeśli ich relacja, przynajmniej z punktu widzenia niedoświadczonej Frances, nadal była ciężka do określenia.
Kobieta nie zadzwoniła od razu do drzwi, nawet jeśli była pewna, że stoi przed odpowiednimi. Wpierw poprawiła granatową sukienkę, sięgającą gdzieś, do połowy jej łydki i spiętą w talii cienkim, połyskującym złotem paskiem. Frances wzięła głębszy oddech, aby uspokoić pojawiające się nerwy. Ach, czy kiedykolwiek przestanie denerwować się przed tymi spotkaniami? Miała na to, naprawdę wielką nadzieję. Krótkie spojrzenie w niewielkie lusterko wyjęte z torebki upewniło ją, że prezentuje się należycie.
W końcu zapukała do drzwi, mając nadzieję, że jednak w roztargnieniu nie pomyliła numeru mieszkania, a jej wątpliwości rozwiały się chwilę później, gdy otworzył jej Dudley. Na ustach panny Burroughs wykwitł delikatny uśmiech, nie dało się ukryć, że kobieta cieszy się z tego spotkania.
- Dzień dobry! - Panna Burroughs trochę nieśmiało zrobiła krok w kierunku chłopaka, by musnąć ustami jego policzek w geście powitania, niemal od razu po tym, odsuwając się na poprzednią odległość. - Nie spóźniłam się, prawda? - Och, musiała zadać to, jakże ważne pytanie! Okropnym byłoby, gdyby spóźniła się chodźby o kilka minut, nawet ze świadomością, iż wychodziła z domu tak, aby mieć właśnie te kilka minut w zapasie. Cóż, zawsze była punktualna. - Muszę przyznać, że miałam mały problem ze znalezieniem tego numeru, mimo iż na Pokątnej bywam dość często. - Dodała jeszcze, z zaskoczeniem zauważając, iż zaczynanie rozmowy z tym mężczyzną ze spotkania na spotkanie przychodzi jej łatwiej, co uznała za dobry znak, w kwestii tej znajomości. Odkąd tylko pamiętała, potrzebowała czasu, aby się otworzyć a ta znajomość kojarzyła jej się z samymi nowościami.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Salon z portretami [odnośnik]07.02.20 23:04
Przygotował się, jak tylko mógł. Koszula, całkiem elegancka, ale rozpięta przy szyi, nadawała mu luzackiego charakteru, a zaczesane włosy sprawiały wrażenie, jakby dopiero co wrócił z pracy. Bardzo poważnej, istotnej dla świata pracy.
Nie mógł wyjść na pedanta, prawda? Frances poinformowała go, że przyjdzie oddać jedną z książek i to właśnie w takim celu przychodzi. Na konkretną godzinę, owszem, i pewnie wypije kawę (o ile Dudley jej jakimś cudem nie spali), ale to przecież nie było żadne wielkie spotkanie. Przychodziła oddać książkę. I już.
Tyle, że w oczach chłopaka jakiekolwiek spotkanie z panną Burroughs od razu wzrastało do arcyważnej rangi. Razem przecież stanowiliby tak doskonały, tak perfekcyjny duet! Mogli razem dotrzeć na szczyt. Ona w dziedzinie naukowej, on w bardziej politycznej. Wspieraliby się i byli… no, niezwykli!
Gdy dzwonek do drzwi wydał z siebie dźwięk, Dudley już stał pod drzwiami, czekając na jasnowłosą piękność. Nie otworzył jednak natychmiast. Dał sobie kilka sekund, aby Frances nie pomyślała sobie o nim dziwnie. Dopiero wtedy nacisnął klamkę.
Witaj, Frances – przywitał dziewczynę z szerokim uśmiechem, starając się powstrzymać wypieki pojawiające się na policzkach, gdy dziewczyna dała mu całusa. Och, jakie to było miłe! Całym sobą chciał więcej. Pragnął wziąć ją w ramiona i nigdy nie wypuszczać, ale… ale… przecież to mogłoby ją wystraszyć. Mogła uznać to za nieodpowiednie. A on w żadnym razie nie chciał, by doszła do niemiłych wniosków w związku z nim. – Nie, nie oczywiście, że nie! – powiedział. Nawet nie patrzył na zegarek. W jego oczach Frances nigdy nie była spóźniona!
Pokiwał głową, wysłuchując jej słów.
No… tak, trochę ukryta ta kamienica – powiedział. – Możesz dać mi płaszcz, odwieszę. I zapraszam do salonu.
Odebrał przedmiot i zaczął prowadzić pannę Burroughs do docelowego miejsca ich spotkania, modląc się, aby znajdujące się tam portrety smacznie spały. Wystarczyło jednak, aby dotarł do drzwi pomieszczenia, by usłyszeć podniesione głosy. Zmarszczył brwi.
Ja… przepraszam za te krzyki… zaraz… może się uspokoją – powiedział, naciskając klamkę i wchodząc do środka.
Frances mogło ukazać się prawdziwe królestwo wielbiciela książek. Te były dosłownie wszędzie, zapełniając każdą możliwą przestrzeń. Wbudowane w ścianę półki dawały wrażenie, że pomieszczenie podtrzymywane jest przez woluminy, a nie cegłę, zaś na stoliku znajdującym się na środku piętrzyło się kilka starych pozycji. Prawdziwy raj!
Gdyby tylko nie te dwa obrazy. Na Merlina! Co tu się działo!
– Mówiłam ci, byś zostawił to mieszkanie w spadku córce. CÓR-CE! Przekazałaby mieszkanie dalej, a nie, SPRZEDAŁA!
– Córce, która zeszła na szlamy! No proszę ja ciebie! Thomas przynajmniej starał się do czegoś w życiu dojść!
– O żesz ty! A ona? Co miała zrobić bez dachu nad głową! Tak to się kończy, gdy MĘŻĆZYŹNI podejmują decyzje!!!

SPOKÓJ! – krzyknął Dudley, delikatnie kładąc dłoń na ramię Frances, aby ta przypadkiem się nie wystraszyła. – To pani i pan Bell, dotrzymują mi tu… eee… towarzystwa. Nie przejmuj się nimi. – Machnął ręką.
Uważaj, do kogo mówisz, smarkaczu! – odezwał się męski portret. Kobieta zaś założyła rękę na rękę, wyraźnie niezadowolona z takiego obrotu sprawy.
Dudley, wzdychając i ignorując namalowanego mężczyznę – miał wyraźną wprawę – ruszył ku kanapie, dając pannie znak, by ruszyła za nim.
No więc… jak ci się podobała ta książka? – zapytał.


.. kiedy idę popływać, nie lubię się torturować, wchodząc do zimnej wody stopniowo. Nurkuję od razu i jest to paskudny skok, ale po nim cała reszta to pestka.

Dudley Sheridan
Dudley Sheridan
Zawód : Młodszy archiwista i genealog ds. rejestracji w MM
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Nie masz obowiązków wobec nikogo z wyjątkiem siebie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon z portretami EdI3Em4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7817-dudley-sheridan-w-budowie https://www.morsmordre.net/t7936-barberus#226451 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-pokatna-87-4 https://www.morsmordre.net/t7938-skrytka-nr-1880#226453 https://www.morsmordre.net/t7937-dudley-sheridan#226452
Re: Salon z portretami [odnośnik]08.02.20 0:22
Panna Burroughs również trzymała się myślenia, że to spotkanie nie jest niczym istotnym. Ot, miałą wejść na kilkanaście minut, może godzinkę aby oddać jedną z książek i wymienić kilka, uprzejmych słów bądź wdać się w dyskusję dotyczącą książki. Nic wielkiego, prawda? Nawet jeśli przyłożyła jeszcze większą niż zawsze uwagę do tego, aby należycie się prezentować.
Uśmiech na ustach dziewczyny poszerzył się, gdy zauważyła wypieki, jakie pojawiły się na twarzy mężczyzny, powstrzymując się jednak przed stwierdzeniem, iż w tej konfiguracji ten prezentuje się całkiem uroczo.
-Ukryta, ale całkiem ładna. Podobają mi się zewnętrzne zdobienia. - Odpowiedziała, delikatnie wzruszając ramionami. Frances ostrożnie zdjęła płaszcz, po czym podała go Dudleyowi rzucając krótkie: -Dziękuję. - Gdy ten odwiesił jej okrycie. Kobieta starała się za bardzo nie rozglądać w obawie, że mężczyzna odebrałby to za coś, niepożądanego i zupełnie nie na miejscu. Delikatnie wędrowała wzrokiem od ścian, do gospodarza, grzecznie podążając za nim do wspomnianego salonu. Gdy jednak usłyszała krzyki przystanęła na chwilę, nie wiedząc, czy przypadkiem nie powinna zawrócić.
- Jeśli przeszkadzam, mogę przyjść kiedy indziej… - Rzuciła, w pierwszej chwili będąc niemal przekonaną, że Sheridan najwidoczniej w świecie ma jakichś gości. Wyjątkowo głośnych i uporczywych, ale jednak gości, a panna Burroughs z pewnością nie chciała przeszkadzać i… Ach, jakże piękne było to pomieszczenie! Szaroniebieskie tęczówki niemal od razu powędrowały do wysokich regałów pełnych najróżniejszych ksiąg. Ten widok pochłonął dziewczynę do tego stopnia, że Frances słysząc kolejny krzyk aż niemal podskoczyła, uznając ten wysoki dźwięk za bardzo nie pasujący, do tego, pięknego otoczenia. Przestraszona bezwiednie przylgnęła bokiem do boku gospodarza tak, jakby miało to zapewnić jej bezpieczeństwo, w razie jakichkolwiek kłopotów. Och, z pewnością nie należała do grupy tych, odważnych czarodziejów. Dopiero po chwili, jej spojrzenie oderwało się od książek, by zerknąć na dwa, kłócące się obrazy. To ci licho! Frances z pewnością nie spodziewała się zobaczyć dwóch, kłócących się ze sobą portretów. W pierwszej chwili przemknęło jej przez myśl, że trzeba być naprawdę cierpliwym, aby trzymać dwa, sprzeczające się obrazy w domu.
- Em… Dzień dobry, państwu. - Rzuciła, nie do końca pewna, jak powinna zachować się w obecnej sytuacji. Po za Hogwatem i kilkoma, bardzo sympatycznymi obrazami ze Św. Munga nie miała z nimi większej styczności. Dopiero w tej chwili, dotarło do niej, jak nieprzyzwoicie blisko gospodarza stanęła co poskutkowało parzącymi rumieńcami, jakie wykwitły na jej buzi.
Nieśmiało Frances podążyła za Dudleyem, by zająć miejsce na jednej z kanap, zakładając nogę na nogę.
- Och, tak… Książka… - Dziewczyna posłała mu delikatny uśmiech, po czym wygrzebała z torby jedną z książek jakie Sheridan przyniósł jej do kawiarni ostatnim razem gdy się widzieli, by zwrócić ją właścicielowi. Tę, traktującą o wyprawie badawczej w głąb Amazonki. - Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że mnie zainteresuje, ale po jednym rozdziale jednak pochłonęła mnie bez reszty. Te opisy przyrody były tak piękne, że zapragnęłam zobaczyć te wszystkie rośliny na własne oczy. Jedyne czego mi w niej brakowało to dokładniejszy opis odkrytych roślin, jakieś notatki z badań mówiące o ich właściwościach i możliwym zastosowaniu… Wiesz, ciekawość zawodowa takie rośliny mogłyby posłużyć jako zamienniki albo stanowić bazę do czegoś nowego. - Pokrótce opowiedziała o swoich wrażeniach, związanych z naprawdę zajmującą książką, by w końcu skupić swoje spojrzenie na twarzy towarzysza, zapewne na trochę dłużej, niż powinna.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Salon z portretami [odnośnik]08.02.20 18:08
Cóż, eee… tak – powiedział, nie mając pojęcia, jak lepiej odpowiedzieć na „komplement” Frances w stosunku do budynku. No była sobie kamienica. Jakaś… taka normalna. Dudley nie znał się raczej na architekturze, czy sztukach wizualnych, nie jemu było to oceniać. Z resztą, mieszkał w tym miejscu od zawsze. Raczej nie spoglądał na nie przez pryzmat ładnych zdobień.
Gdy Frances zaproponowała, że przyjdzie później, Dudley odruchowo zaczął obiecywać, że wcale nie trzeba. To normalne w tym domu, że salon rzadko bywał cicho. Z resztą, na co dzień z tego powodu raczej stał pusty. Sheridan wolał swój własny pokój, a jeśli musiał, przychodził do tego miejsca głównie po konkretne książki. Obrazy były zbyt irytujące. Tyle tylko, że gdzie miał posadzić gościa, jeśli nie w salonie?
Ech, gdy żyła jego matka, państwo Bell przynajmniej byli cichsi! Nie miał pojęcia, jak ona nad nimi panowała.
Dziewczyna przybliżyła się do niego, a cało Dudleya przeszył przyjemny dreszcz. Odruchowo objął dziewczynę mocniej. To wprawdzie były tylko obrazy, ale nie dziwił się mogły zaskoczyć. W pierwszym odruchu chciał dodać jej otuchy, jednak po chwili zorientował się, jak dwuznaczny może być jego gest. Wziął głęboki oddech i po chwili poluzował uścisk, wypuszczając młodą pannę Burroughs z objęć. Niech sobie nie myśli, że próbuje ją obłapywać!
Nie przejmuj się nimi, po prostu nie przejmuj – powtórzył po raz kolejny. Ignorowanie obrazów przynosiło najlepszy efekt.
No, nie według obrazów, bo już po chwili pani Bell zaczęła go przedrzeźniać:
Nie przejmuj się! Nie przejmuj! Co to, sam pannę do domu zaprasza?! Tak nie wypada, chłopcze, wstydziłbyś się!
Dudley przesłał namalowanej kobiecie groźne spojrzenie. O dziwo, ta zaskoczona na chwilę umilkła. Następnie ponownie przeniósł wzrok na Frances.
Jeśli chcesz, mam też gdzieś jakieś książki związane bezpośrednio z zielarstwem – zaproponował. – Albo… taka książka o jakiej musisz… zaczekaj…
Chłopak wstał z kanapy, przeglądając zbiory, aby po chwili wyciągnąć z półki niezbyt opasłą, ale wyraźnie dość zużytą pozycje. Podał ją Frances, przypadkiem muskając palcami jej dłonie. Cofnął jednak ręce najszybciej, jak się dało, nieustannie bojąc się, że dziewczyna źle go oceni. Ale z drugiej strony… nie miała nic przeciwko temu, że ją objął. Chyba musiał powoli zacząć badać grunt, jak to mówili jego koledzy z pracy. Tylko czy to wypada?
To jest o historii… Reportaż w wykopalisk w Azji. Ale jak otworzysz to tam masz konkretne wyjaśnienia, przy zdjęciach. Takie bardziej naukowe. To może nie zielarstwo, ale… o coś takiego ci chodziło, prawda? – spytał z nadzieją w głosie, ponownie siadając na kanapie naprzeciwko Frances.


.. kiedy idę popływać, nie lubię się torturować, wchodząc do zimnej wody stopniowo. Nurkuję od razu i jest to paskudny skok, ale po nim cała reszta to pestka.

Dudley Sheridan
Dudley Sheridan
Zawód : Młodszy archiwista i genealog ds. rejestracji w MM
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Nie masz obowiązków wobec nikogo z wyjątkiem siebie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon z portretami EdI3Em4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7817-dudley-sheridan-w-budowie https://www.morsmordre.net/t7936-barberus#226451 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-pokatna-87-4 https://www.morsmordre.net/t7938-skrytka-nr-1880#226453 https://www.morsmordre.net/t7937-dudley-sheridan#226452
Re: Salon z portretami [odnośnik]08.02.20 19:54
Frances zerknęła kątem oka na buzię Dudley’a, gdy jego ramię owinęło się mocniej wokół jej ciała. Dziewczęce serduszko na jedną krótką chwilę przyspieszyło, zaskakując właścicielką swoją reakcją. Czy to właśnie w taki sposób objawiały się wszelkie zauroczenia? Czy to właśnie to oznaczało, że polubiła pana Sheridana w ten inny, niż przyjacielski sposób? Nie wiedziała, nawet pomimo kilku, długich wykładów w tej materii, jakie na przestrzeni lat dała jej matka, ciotka i Phlis… Panna Brurroughs nadal jednak nie czuła się pewnie, głównie przez brak doświadczenia. Zawsze wolała książki, bądź brakowało jej odwagi do zrobienia jakiegokolwiek kroku bądź sprawdzenia, czy druga osoba również lubi ją w ten szczególny sposób. Fakt, że nie miała pojęcia jak to sprawdzić, również nie pomagał. A gdy już wpadł jej do głowy odpowiedni pomysł, chwila minęła.
Blondynka kiwnęła głową, posyłając mężczyźnie delikatny uśmiech. Gdy jednak obraz się odezwał, zmarszczyła brwi, zerkając na wymalowaną kobietę. Ach, przecież takich słów nie dało się ignorować!
- Ależ pani Bell, to niegrzeczne aby sugerować takie rzeczy. Wygląda mi pani na osobę dobrze wychowaną, więc chyba powinna pani to wiedzieć, nieprawdaż? - Frances omiotła tajemniczym spojrzeniem obraz, naprawdę nie rozumiejąc jego zgryzoty. - Jednocześnie powinna pani być w stanie uszanować fakt, że jestem gościem pana Sheridana i pozwolić nam spokojnie porozmawiać, zamiast rzucać oszczerstwami… Za co byłabym naprawdę wdzięczna. - Zakończyła swoją myśl tonem spokojnym i opanowanym, wręcz przekonanym o swojej racji. Nie rozumiała podejścia obrazów i ich, jakże nieprzyjemnego nastawienia do domowników i ich gości, miała jednak nadzieję, że jej słowa na trochę dłużej uspokoją nieprzyjemne obrazy, a oni będą mogli zamienić kilka słów, w końcu nie mieli ku temu wiele okazji, czyż nie?
Saroniebieskie spojrzenie powiodło za chłopakiem, gdy ten wstał z kanapy by przejrzeć swoje zbiory. Ciche westchnienie wyrwało się z jej ust, gdy na chwilę odleciała myślami w inne kierunki. Na ziemię przywołał ją widok wyciągniętej w jej kierunku książki. Usta dziewczyny ułożyły się w kolejny uśmiech, a jej policzki ponownie przyozdobiły się delikatnym rumieńcem, gdy jego palce przebiegły po jej dłoni. Ostrożnie otworzyła książkę, by ją przekartkować, zatrzymując się na jednej ze stron na dłużej i przejeżdżając wzrokiem po zapisanych na niej słowach.
- Tak, chodziło mi o coś takiego, tylko o roślinach które nie są u nas dostępne. - Stwierdziła, zamykając książkę i odkładając ją na bok. Frances oparła swoje łokcie o kolana, by na otwartych dłoniach oprzeć swoją buzię. -Jak udało Ci się skompletować tak wielki zbiór, tak ciekawych pozycji? Ja od kilku lat kompletuję swoją biblioteczkę, ale nie udało mi się uzbierać chociażby jednej trzeciej, a i tak wszystkie są zapewne nudne dla większości. - Panna Burroughs w tym momencie była bardziej zaciekawiona młodym czarodziejem, niż interesującą książką, dlatego też subtelnie starała się przekierować temat z książki na inny.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Salon z portretami [odnośnik]09.02.20 13:57
Gdy Fracnes zaczęła przemawiać do obrazu Dudley w pierwszej chwili poczuł, jak go zmroziło, aby następnie wyszeptać cicho:
Frances, nie…
Gdy zaś blondynka zakończyła swój monolog, namalowana postać nabrała do ust nieistniejącego powietrza:
PANIE BELL CZY PAN TO WIDZI! NIEWYCHOWANE PANNISKO! NIECH CIĘ MERLIN POCHŁONIE, GOŚĆ, NIE GOŚĆ, NIE UCISZA SIĘ GOSPODYNI, CO TO ZA CZASY!!! PANIE SHERIDANIE, NATYCHMIAST PROSZĘ OPUŚCIĆ Z TYM… TYM CZYMŚ NASZE MIESZKANIE! ZŁODZIEJE I POTĘPIEŃCY! – krzyczał obraz z całych sił.
Dudley, nie czekając na ciąg dalszy monologu, chwycił dziewczynę za nadgarstek i niezbyt delikatnie wyprowadził ją za drzwi.  Te zamknęły się z trzaskiem, wciąż przepuszczając krzyki zirytowanej panny Bell.
Frances… ja… przepraszam, ale… ech, mówiłam, żebyś nie zwracała na nich uwagi! To obrazy… one nie rozumieją – wyjaśnił łamiącym się głosem. – A ściągnąć się ich nie da. Musieli przed śmiercią je powiesić i przykleić… chociaż szczerze mówiąc, to chyba dzieło pani Bell. Ona… ona miewa takie pomysły. – Westchnął, delikatniej już prowadząc Frances w stronę jadalni, też przepełnionej półkami i książkami.
Milczał przez chwilę, dając sobie czas na uspokojenie. Nie chciał się denerwować na Frances, ale przecież mówił jej, że ma zostawić te obrazy! Dziewczyna chciała dobrze, doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale czy tak trudno było go posłuchać?
Po chwili doszedł do siebie na tyle, by spróbować wrócić do wypowiedzi dziewczyny z salonu, ale cała sytuacja po prostu wybiła go z równowagi.
Co do książek… Moja matka je zbierała. – Wzruszył ramionami. – Część dostała, część kupiła… Chyba niektóre były już tutaj, gdy się wprowadziła. Ale nie wiem. Jako historyk musiała mieć dostęp do wszelkich możliwych źródeł.
Zamilkł, nie mając ochoty dłużej rozwodzić się nad matką. Zmarła, nie było jej tu – więc po cóż przejmować się tym tematem?
Mogę sprawdzić, czy mam coś podobnego o zielarstwie. Nie znam wszystkich książek stąd… ale może właściwie tu coś by było? Rzeczy związane z jedzeniem i leczeniem chyba powinny być tutaj… ale szczerze mówiąc, rzadko korzystam z tego pomieszczenia – wyjaśnił, odruchowo wracając do tematu literatury. On był przynajmniej… bezpieczny. Pozwalał Sheridanowi nie myśleć ani o irytujących obrazach, ani o nierozważnym zachowaniu Frances, ani o zmarłej rodzicielce.


.. kiedy idę popływać, nie lubię się torturować, wchodząc do zimnej wody stopniowo. Nurkuję od razu i jest to paskudny skok, ale po nim cała reszta to pestka.

Dudley Sheridan
Dudley Sheridan
Zawód : Młodszy archiwista i genealog ds. rejestracji w MM
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Nie masz obowiązków wobec nikogo z wyjątkiem siebie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon z portretami EdI3Em4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7817-dudley-sheridan-w-budowie https://www.morsmordre.net/t7936-barberus#226451 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-pokatna-87-4 https://www.morsmordre.net/t7938-skrytka-nr-1880#226453 https://www.morsmordre.net/t7937-dudley-sheridan#226452
Re: Salon z portretami [odnośnik]09.02.20 21:42
Szaroniebieskie oczy rozszerzyły się, zaskoczone odpowiedzią obrazu. Och, czy pani Bell mówiła tak naprawdę? Toż to parszywy obraz! Frances w swoim, dość krótkim życiu jeszcze nigdy nie spotkała aż tak niemiłych obrazów! A przecież kilka razy miała okazję z nimi rozmawiać, chociażby w Hogwarcie czy na jednym ze szpitalnych korytarzy (chociaż do obrazu swojego idola, Flamela nadal wstydziła się odezwać). I już miała odpowiedzieć niegrzecznej pani Bell, uświadomić ją, że wcale nie jest gospodynią, gdy nagle place Dudleya zacisnęły się na jej nadgarstku, ciągnąc ją w kierunku drzwi.
-Ał… - Pisnęła po drodze, nieprzyzwyczajona do jakiejkolwiek formy braku delikatności w jej kierunku. Za każdym razem gdy ktoś próbował ją skrzywdzić (a zwykle miało to miejsce, gdy jeszcze pracowała w Parszywym) do gry wkraczał wuj, brat bądź przybrana siostra albo trucizny, które nosiła ze sobą do pracy, uważając dolewanie ich najbardziej naprzykrzającym się klientom za działanie czysto naukowe, w praktyce mając nadzieję, że zapewni jej to nietykalność. Gdyby nie przede wszystkim wuj, panna Burroughs z pewnością nie przeżyłaby długo w groźnych i niebezpiecznych dokach londyńskiego portu. Zdezorientowane spojrzenie przemknęło po sylwetce Sheridana. Do czego w ogóle tutaj doszło? Blondynka potrzebowała chwili, aby połączyć wszystkie wątki wydarzeń jeszcze sprzed chwili, potulnie podążając w głąb mieszkania. Odruchowo, gdy znaleźli się w jadalni, dziewczyna roztarła obolały nadgarstek, nie spuszczając spojrzenia z gospodarza.
Głupia gęś! - przeleciało jej przez myśli, nie była jednak w stanie określić, czy chodzi jej o jakże nieprzyjemny obraz, czy może samą siebie. W końcu, mogła posłuchać Dudley’a, spróbować zignorować tamte, jakże niegrzeczne uwagi i zapewne nie doszłoby do niezręczności, jaka w jej mniemaniu, ponownie zapadła w ich znajomości. Czy powinna wyjść i uznać spotkanie, jak i ich znajomość, za zakończoną? Nie wiedziała. Stała więc tam tak, niczym zbite szczenię, jeżdżąc spojrzeniem między buzią mężczyzny a swoimi stopami, zastanawiając się, co też powinna zrobić.
Trochę niepewnie uniosła kąciki ust do góry, gdy chłopak wspomniał o swojej matce.
- Ona Cię tym zaraziła? - Spytała, nie mając pojęcia, że może wchodzić na delikatny temat. Sama również straciła jednego z rodziców, dawno temu, gdy miała ledwie sześć lat, nadal jednak był to dla niej temat trudny, o którym niechętnie wspominała, głównie przez fakt, iż był to moment, który rozpoczął pojawianie się potężnych kłód na jej drodze.
- Och, byłoby mi bardzo miło… - Odpowiedziała, na wzmiankę o sprawdzeniu ksiąg. I nastała niezręczna cisza, trochę cięższa od tej, jaka nastała podczas ich pierwszego spotkania. W serduszku panny Burroughs pojawił się cień żalu, gdyż nie chciała, aby ich znajomość kończyła się w taki sposób. Może nie znali się długo, dziewczyna jednak zdążyła go polubić. A może to nie musiał być koniec? Ciche westchnienie wyrwało się z jej piersi, a pewien pomysł pojawił się jej w głowie. Tylko czy powinna? Nie była pewna. Och, dlaczego wszystko, musiało być takie trudne do rozgryzienia? Frances coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że chyba jednak przyda jej się kilka lekcji u przyszywanej siostry. Wahała się przez jeszcze jedną, pogrążoną w ciszy chwilę.
Panna Burroughs nieśmiało podeszła do mężczyzny.
- Ja… Przepraszam Cię, Dudley’u. - Zaczęła, układając delikatnie trzęsące się dłonie trochę powyżej bioder Sheridana. Nie była pewna jak postąpić, wiele jednak razy widziała jak ciotka próbuje udobruchać wuja, postanowiła więc wykorzystać jej sztuczki, wyłapane z przypadkowej obserwacji. Nieśmiało dłonie dziewczyny przejechały wzdłuż jego boków, by wrócić w poprzednie miejsce. - Nie bądź na mnie zły, nie jestem obyta z nieprzyjemnymi obrazami. - Frances ściszyła głos do eterycznego półszeptu, nie mając pojęcia czy przypadkiem się nie wygłupia, jednocześnie mając wrażenie, jakby nagle temperatura w pomieszczeniu podniosła się o kilka stopni. Och, plan zdawał się być pozornie dobry, teraz jednak dochodziła do wniosku, że zapomniała o jednej, bardzo istotnej sprawie - swoich możliwościach. Stojąc tak, naruszając jego przestrzeń osobistą miała wrażenie, jakby zaraz miała nie ustać, a dziewczęce serduszko przyspieszyło. Panna Burroughs nie odrywała wzroku od ciemnego spojrzenia, by w końcu wypuścić powoli powietrze z płuc.
- Ja… Ja chyba powinnam się zbierać... - Rzuciła, w zakłopotaniu spuszczając wzrok i oblewając się rumieńcem. - Chyba, że masz ochotę opowiedzieć mi o “uciechach minionych lat”... - Słowa same wyrwały się jej z ust, nim zorientowała się, że cytuje opowieść siostry. A gdy to do niej dotarło, zarumieniła się jeszcze bardziej, nawet jeśli gdzieś w szarych oczach błysnęło rozbawienie. Wcześniejsze poczucie końca znajomości jak i ogłupienie niewielkim dystansem oraz napięciem do którego nie przywykła skutecznie mieszało jej w głowie.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Salon z portretami [odnośnik]10.02.20 22:52
Dudley, niestety, z tak niemiłymi obrazami musiał obcować na co dzień. Dziedzictwa się niestety nie wybiera. Czasem miał ochotę sprzedać w diabły to mieszkanie, ale wtedy orientował się, że przeniesienie takiej ilości książek może być przynajmniej problematyczne. Poza tym miał pewną słabość do lokum na Pokątnej. Szczególnie, że wystarczyło zejść po schodach, aby mieć pod ręką wspaniałe księgarnie, sklepy z magicznymi słodkościami, aptekę, czy inne cudowności. Dudley, mieszkając samotnie, cenił sobie możliwość zrobienia zakupów w samych kapciach. W końcu inaczej musiałby wybierać się samotnie na długie wyprawy.
Miał naprawdę nadzieję, że Frances nie będzie mu miała za złe tak gwałtownego zachowania. Dudley jednak, nauczony przez pojedynki (nie tylko zupełnie magiczne) miał jednak na tyle refleksu i pewności, by w sytuacji bez wyjścia, prędko zareagować. A ta właśnie taka była. Jeśli Frances wysiliłaby słuch, dalej mogłaby podziwiać przekleństwa pani Bell.
Frances chyba jednak po prostu zrozumiała, na czym polegał jej błąd, bo nie próbowała protestować. Za to dalej ciągnęła temat matki chłopaka… co coraz mniej mu się podobało. Czemu w końcu miałby dyskutować o mugolaczce, która swoim pochodzeniem tak bardzo utrudniała mu życie? I kto wie, czy nie zaraziła słabymi genami? To pewnie wyjdzie z czasem. Dudley miał wprawdzie wrażenie, że jednak bardziej przypomina ojca, ale schorzenia mogły wyjść niespodziewanie.
Pewnie trochę. – Wzruszył ramionami.
Chciał dodać, że to ojciec jest dla niego wzorcem, ale wolał, by Frances nie próbowała drążyć tematu jego rodziny, tak po prostu. To nie był temat, którym Dudley chciał się szczególnie chwalić. Bo może i owszem, pan Sheridan był znanym i szanowanym szermierzem, ale alchemiczka wyglądała mu na osobę na tyle wścibską, że te informacje by jej nie wystarczyły. A opowiadanie o (haniebnej!) wpadce matki, ojcu, który nie wiedział co począć i… i ogólnie, tym wszystkim, raczej nie było opowieścią, którą się chciał dzielić z niemal nowo poznaną, ładną i miłą dziewczyną. Pewnie uciekłaby od niego szybciej, niż się pojawiła w jego życiu!
Chwilę później dziewczyna jednak zrobiła coś, czego Dudley w ogóle się nie spodziewał, a co wydawało się… och, spełnieniem marzeń! Sama się do niego zbliżyła, robiąc pierwszy krok. To się nazywała odwaga! Dudley mimowolnie uchylił usta, czując, że jego nogi zmieniają się w watę cukrową (taką magiczną, oczywiście).
N… n… nie jestem – powiedział.  – Nic się nie stało, naprawdę! – zapewnił prędko, ostrożnie kładąc dłoń na plecach dziewczyny. Na więcej się nie zdobył, obawiając się, że posądzi go o coś nieprzyjemnego.
Już chciał mówić, by została i nie opuszczała go aż do końca świata (no, może nie przesadzajmy, dalej wolał jej nie wspominać o swoim zawodzie), ale kolejne słowa dziewczyny sprawiły, że na twarzy chłopaka pojawił się wyraz zdumienia.
Co? Jakich uciechach?
Philippę spotkał… cóż, jakiś czas temu. Nie widział jej od tamtego czasu. Tamto spotkanie należało do wstydliwych i co najmniej dziwnych, a Dudley wcale nie był z siebie dumny, dlatego wypychał je z pamięci, jak tylko był w stanie. Dialogi, które wymienił z panną Moss zwietrzały już po sześciu dniach, choć Sheridan wciąż pamiętał, jak ładną dziewczyna miała pupę. I oczy. Ładne oczy miała, fakt.
Ale przecież nie mogła się równać z pięknem i obyciem Frances, co to, to nie! To była tylko chwila męskiej słabości, wynikająca ze wszechogarniającego zmęczenia i dziwnego przypadku!
W każdym razie, przyszły (samozwańczy) Minister Magii nie miał bladego pojęcia, o jakie uciechy lat minionych chodzi Frances. Zmarszczył więc brwi, przekręcił głowę i wydał z siebie jedno słowo:
Co?


.. kiedy idę popływać, nie lubię się torturować, wchodząc do zimnej wody stopniowo. Nurkuję od razu i jest to paskudny skok, ale po nim cała reszta to pestka.

Dudley Sheridan
Dudley Sheridan
Zawód : Młodszy archiwista i genealog ds. rejestracji w MM
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Nie masz obowiązków wobec nikogo z wyjątkiem siebie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon z portretami EdI3Em4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7817-dudley-sheridan-w-budowie https://www.morsmordre.net/t7936-barberus#226451 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-pokatna-87-4 https://www.morsmordre.net/t7938-skrytka-nr-1880#226453 https://www.morsmordre.net/t7937-dudley-sheridan#226452
Re: Salon z portretami [odnośnik]11.02.20 3:00
Panna Burroughs nie miała najmniejszego zamiaru, aby drążyć temat rodziny Sheridan. Po pierwsze, uznawała to za nieodpowiednie, gdyż nie znali się na tyle długo, aby podobne dopytywania były na miejscu a po drugie, sama nie chciała przypadkiem usłyszeć pytań, dotyczących swojej rodziny, bądź co gorsza, jej zawiłej relacji z bratem, która była trudna do opisania nawet dla niej, gdy tkwiła w samym jej środku. Jednocześnie widziała reakcję Dudley’a na ten temat i naprawdę zależało jej, aby to dzisiejsze spotkanie nie przemieniło się w jeszcze bardziej dla nich niemiłe, bądź niezręczne.
Na szczęście, Frances odniosła wrażenie, że udało jej się odciągnąć uwagę chłopaka od niepomyślnego zajścia. Z resztą, nie tylko jego uwagę, ale i swoją. Panna Burroughs do tej pory nie bywała w podobnych sytuacjach.W zasadzie randka w ciemno na której się poznali, była pierwszą w jej krótkim życiu. Nie przywykła do bliskości mężczyzn, nawet tak nieznacznej, pozornie niewinnej jak w tym wypadku. Było jednak w tej bliskości coś, co sprawiało że dziewczyna poczuła dziwny przypływ gorąca, a jej dłonie ułożone na ciele mężczyzny drżały pod wpływem nieznanych emocji.
Delikatny uśmiech rozświetlił buzię dziewczyny, gdy usłyszała zapewnienia o tym, iż chłopak nie żywi do niej urazy. Ach, iście cudowna wiadomość po wydarzeniach, jakie miały miejsce w salonie oraz nadal padających obelgach z ust pani Bell. Panna Burroughs była pewna, że wystarczyło komplikacji, jak na jedną wizytę.
- Cieszą mnie twe słowa… - Odpowiedziała, a gdy ułożył dłoń na jej plecach, bezwiednie przysunęła się trochę, ledwie o pół kroku, odrobinę niwelując dzielący ich dystans. Och, co się z nią działo? Panna Burroughs coraz bardziej nie potrafiła skupić myśli na tym, na czym powinna. Frances odwróciła na dłuższą chwilę spojrzenie, przenosząc je gdzieś, na koszulę Sheridana, mając nadzieję, że to pomoże pozbierać jej myśli i wyjść z tego dziwnego wybicia z rytmu. Nie pomyślała jednak o tym, aby najzwyczajniej w świecie odsunąć się. Nabrać wcześniejszego, przyzwoitego dystansu a najlepiej wyjść z tego pomieszczenia i domu. Tak z pewnością byłoby bezpieczniej. Lepiej. Prościej. I tak właśnie powinna zrobić.
Szaroniebieskie spojrzenie przeniosło z powrotem na buzię towarzysza, by uważnie acz nienachalnie ją zlustrować.
- To… - Zaczęła, zacięła się jednak, przyciągnięta przez spojrzenie ciemnych oczu. A może by tak... - ...Nieważne. - Stwierdziła cicho, a z jej piersi wyrwało się ciche westchnienie.
Wiedziona niezrozumiałym dla niej impulsem, dziewczyna ostrożnie przysunęła się jeszcze trochę. Miała wrażenie, jakby coś dziwnego działo się w jej głowie, sprawiając, że jej myśli galopowały we wszystkie strony. Głównie te, w które nie powinny. Trwając w tej dziwnej, dość abstrakcyjnej chwili, z mocniej bijącym sercem i nie odrywając spojrzenia od jego oczu, powoli przysunęła swoją twarz do twarzy Sheridana. A gdy ich nosy prawie się ze sobą stykały… Bicie zegara wybiło dziewczynę z tego dziwnego stanu.
Frances oblała się gorącym rumieńcem po czym zrobiła krok w tył, powracając do w miarę bezpiecznej odległości.
- Ja… chyba naprawdę powinnam się zbierać… Niedługo się ściemni i… - Panna Burroughs przeniosła spojrzenie gdzieś, na swoje stopy nie wiedząc jak zachować się po tym dziwnym… Czymś.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Salon z portretami [odnośnik]13.02.20 12:39
Spoglądał na Frances z maślanymi oczami i nieco głupim uśmiechem, z jednej strony ciesząc się jej bliskością, a z drugiej nie do końca wiedząc, co powinien teraz zrobić. Panna Burroughs była piękna, jej zapach niemal zwalał z nóg, a ciepło jej ciała sprawiało, że Dudley miał ochotę przyciągnąć ją jeszcze bliżej do siebie, ale odebrane wychowanie i fakt, że nie znali się przecież szczególnie dobrze  skutecznie powstrzymywał go przed zrobieniem czegoś jeszcze.
Naprawdę? – mruknął cicho, wpatrując się w niepewną buzię Frances.
Zorientował się właśnie, że dziewczyna właściwie nie była dużo niższa od niego. Że w szarych oczach dostrzega odrobinę błękitu. Że niepewna Frances, jest jeszcze bardziej urokliwa, niż na co dzień. Tylko czy razem… czy razem naprawdę byliby w stanie wznieść się na szczyt? Dudley nie chciał o tym w tej chwili myśleć, ale jednocześnie nie wyobrażał sobie myślenia o przyszłości bez tej analizy. A przynajmniej w tej chwili bardzo, bardzo chciał, by to Frances towarzyszyła mu w dalszej, dorosłej drodze. Ale… czy to ma w ogóle sens? W gruncie rzeczy… ledwo się znali.
Kiwnął głową. Nieważne. Tak. Po co w ogóle o tym mówić, pewnie Frances się przejęzyczyła albo to on przesłyszał. W takiej chwili… nie było po co do tego wracać.
Przyglądał się każdemu detalowi jej twarzy. Kształtnym ustom, lekko podkreślonym brwią. Niewielkiemu noskowi oraz pojedynczym włosom opadającym na czoło dziewczyny. Podobnie jak ona, właściwie w tym samym momencie, zaczął się ku niej zbliżać, przekonany, że już za chwilę…
I wtedy właśnie Frances się od niego oderwała. Nagle, gwałtownie, psując moment, który narastał od kilku ostatnich chwil. Dudley w pierwszym momencie nie mógł otrząsnąć się ze zdziwienia. Czemu…? Po co? Przecież… czy jej… było źle? Po chwili jednak opanował się na tyle, aby wydobyć z siebie dźwięk.
Ja… jeśli… jeśli tak sądzisz, Frances – odparł. – Eee… odprowadzę cię… do drzwi – dodał, uznając, że chyba głupio byłoby po takim czymś (cokolwiek to było) proponować, że spędzi z nią jeszcze więcej czasu. Mogłaby czuć się niezręcznie… czyż nie?
Odprowadził ją, trzymając dłoń na plecach dziewczyny, nie mając szczególnej ochoty jej puszczać.
Do widzenia, Frances – powiedział na odchodne, po chwili zamykając za nią drzwi.

| zt x2


.. kiedy idę popływać, nie lubię się torturować, wchodząc do zimnej wody stopniowo. Nurkuję od razu i jest to paskudny skok, ale po nim cała reszta to pestka.



Ostatnio zmieniony przez Dudley Sheridan dnia 21.03.20 13:56, w całości zmieniany 1 raz
Dudley Sheridan
Dudley Sheridan
Zawód : Młodszy archiwista i genealog ds. rejestracji w MM
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Nie masz obowiązków wobec nikogo z wyjątkiem siebie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon z portretami EdI3Em4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7817-dudley-sheridan-w-budowie https://www.morsmordre.net/t7936-barberus#226451 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-pokatna-87-4 https://www.morsmordre.net/t7938-skrytka-nr-1880#226453 https://www.morsmordre.net/t7937-dudley-sheridan#226452
Re: Salon z portretami [odnośnik]17.03.20 0:04
26.04?

Hep!
Steffena dopadła czkawka teleportacyjna! Chłopak nie wiedział, jak to się stało, ani jak to powstrzymać - ostatnio miał czkawkę w pełnię księżyca, ale na szczęście jednorazową. Teraz był jednak równie przerażony. W zimie skończył przywiązany do drzewa przez okropnego brygadzistę, a wcześniej o mało nie zjadł go wilkołak. A teraz... teraz...
...wylądował pupą na drewnianym stoliczku do kawy, który zgrzytnął głucho pod jego ciężarem. Pamiątki rozsypały się na podłodze, a Cattermole rozejrzał się po salonie, nieźle zdezorientowany...
To korale naszej Mary!
ZŁODZIEJ ZŁODZIEJ ZŁODZIEJ!
Wynoś się, intruzie!
Spokojnie, Albinie, przecież to tylko dziecko...
A SIO!

...portrety na ścianach rozkrzyczały się wściekle, spierając się o to, co należy zrobić z nieznajomym.
W Londynie nie wolno się teleportować, ty... przestępco ty!
Jak to nie wolno, Balbino?
Nasz Dudi mówił, że nie wolno...

Rozdziawił usta, ledwo nadążając za wymianą zdań.
-N..nie, proszę państwa, to czkawka, ja tu jestem niechcący! Gdzie ja właściwie jestem? - wychrypiał, rozglądając się panicznie po pomieszczeniu. Wyglądało, jak salon jakiejś zamożnej babci. Co za dziwna tapeta i co za niewychowane obrazy!
Zamknął oczy, próbując zebrać myśli. Wiedział, że nie da rady teleportować się z powrotem - obrazy mówiły, że są w Londynie, a zaklęcia nałożone na miasto skutecznie uniemożliwiały aportację i deportację. Jakim cudem czkawka działała?!
W takim razie musiał stąd wyjść tradycyjnie. Najchętniej zmieniłby się w szczura, ale patrzyło na niego kilkanaście wścibskich par oczu, więc lepiej nie ryzykować. Przełknął ślinę i ruszył w stronę drzwi, mając nadzieję, że właściciela nie ma w domu... albo, że zdoła mu się jakoś wytłumaczyć.
Trach!
Zestresowany, stanął na jakąś porcelanową figurkę, która stoczyła się wcześniej ze stoliczka na miękki dywan. Ojej, ojej!
-Reparo! - chwycił za różdżkę, chcąc naprawić szkodę. Czy proste zaklęcie zadziała na tak... drogi i finezyjny przedmiot? Porcelana była chyba cenna, na przykład jego mamy nigdy nie było stać na takie ozdoby.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Salon z portretami [odnośnik]17.03.20 0:04
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 42
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon z portretami Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salon z portretami [odnośnik]17.03.20 19:09
Dudley w pierwszej chwili nie zwrócił uwagi na hałas w salonie. Akurat siedział w jadalni, próbując tam posprzątać. Nie miał jednak wielkiej pasji do tego zajęcia. Wystarczyło, że robił to codziennie w pracy. Zajmowanie się mieszkaniem było ponad jego siły. Ach, powinien kupić sobie kiedyś skrzata domowego. To tyle by ułatwiło!
A obrazy często były głośne. Państwo Bell kłóciło się regularnie, przekrzykując siebie nawzajem. Dudley już do tego po prostu przywykł. Za życia jego matki malunki były jakieś takie cichsze. A może mu się wydawało? W końcu niewiele czasu spędzał w rodzinnym domu.
W końcu jednak uznał, że dość tego dobrego. Za długo krzyczą; sąsiedzi na pewno miały już ich dość. Sheridan, wzdychając, odłożył gniewnie szmatę i ruszył w stronę salonu. Nie wyglądał szczególnie wyjściowo. Sięgające do kolan spodnie, koszulka włożona w nie do połowy, rozczochrana fryzura. Był przecież we własnym domu i nie spodziewał się gości. Miało mu być wygodnie, a nie elegancko.
Gdy jednak otworzył drzwi, zdziwił się niepomiernie. Oczy chłopaka rozszerzyły się ze zdumienia. Na środku pokoju stał Steffen, naprawiając figurkę, którą matka przywiozła lata temu z jakiejś podróży. Na szczęście, całkiem skutecznie. Tylko, co do jasnej cholery, robił tu Cattermole?! Sheridan przekrzywił głowę ze zdumienia.
Eee… co tu robisz? – spytał, wciąż w sporym szoku.
Nim jednak chłopak zdążył odpowiedzieć obrazy rozkrzyczały się, próbując wyjaśnić (na swój sposób) historię przybycia Steffena do kamienicy:
– Włamał się, złodziej jeden! – rozpoczęła pani Bell, niemal chlipiąc.
– Szlama i rozpustnik! POLICJĘ WEZWAĆ!
– Złamał zabezpieczenia, on to zrobił, na pewno jest w konspiracji. – Obraz już wyraźnie płakał.
– I jeszcze żonę mi straszy! Co to ma być!
Dudley wziął głęboki oddech, spoglądając to na malunki, to na szkolnego kolegę, po czym ryknął w wyuczony już sposób:
SPOKÓJ! – Obrazy natychmiast spojrzały na niego zdziwione, milknąć. Przynajmniej na chwilę: – Steffen? Co ty tu robisz? Jak się tu znalazłeś? – zadał zasadnicze pytania, w tle słysząc szloch pani Bell.
– Do śmierci nas doprowadzisz, chłopcze! Ten dom nigdy nie powinien wyjść z mojej…
Sheridan posłał obrazowi kolejne ostre spojrzenie.
CISZA powiedziałem! – powtórzył.


.. kiedy idę popływać, nie lubię się torturować, wchodząc do zimnej wody stopniowo. Nurkuję od razu i jest to paskudny skok, ale po nim cała reszta to pestka.

Dudley Sheridan
Dudley Sheridan
Zawód : Młodszy archiwista i genealog ds. rejestracji w MM
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Nie masz obowiązków wobec nikogo z wyjątkiem siebie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon z portretami EdI3Em4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7817-dudley-sheridan-w-budowie https://www.morsmordre.net/t7936-barberus#226451 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-pokatna-87-4 https://www.morsmordre.net/t7938-skrytka-nr-1880#226453 https://www.morsmordre.net/t7937-dudley-sheridan#226452
Re: Salon z portretami [odnośnik]21.03.20 5:34
Odetchnął, gdy figurka się skleiła - po uszkodzeniu nie będzie chyba nawet śladu. Różdżka nadal drżała mu jednak w dłoni, bo obrazy miały całkiem inne zdanie. Widząc szkodę, zrobiły och i ach, a potem zaczęły krzyczeć i wołać Dudleya... Dudleya?
Steff szybko schował różdżkę i gwałtownie spojrzał w stronę drzwi, w których stanął jego znajomy. Uśmiechnął się blado, bo natychmiast zalała go fala ulgi. Sytuacja była nieco upokarzająca, ale znajomemu będzie się łatwiej wytłumaczyć niż jakiemuś przypadkowemu dziadkowi! W dodatku Cattermole szczerze wierzył, że Sheridan go lubi jako kumpla i nie ma mu za złe tamtych zwierzeń w pubie.
-Dudley, to ty, jak dobrze cię widzieć! To czkawka teleportacyjna! Słyszałem, że jakiegoś dzieciaka przenosiło tak nawet w czasie anomalii, a teraz dopadła mnie we własnym mieszkaniu i na nic się zdały te anty-teleporty w Londynie, bo bęc, jestem w... to twoje mieszkanie? Jeju, nawet nie wiesz jak się cieszę, że nie wpadłem do nikogo nieznajomego! I przepraszam, te portrety strasznie mnie wystraszyły i... proszę państwa, proszę nie krzyczeć, ja naprawdę się nie włamałem! - wyjaśnił na jednym wydechu, mając nadzieję, że Dudley jakoś się połapie w tej szybkiej opowieści. Śpieszył się i nieco podnosił głos, by nie zostać zakrzyczanym przez portrety, które nie milkły!
-CHŁOPCZE, jak się zwracasz do babki?! - warknął portret obok uciszanej przez Dudleya damy.
-To rozbój i włamanie, będę krzyczeć, ile mi się podoba! - fuczała nadal kobieta, pomimo próśb i gróźb biednego Sheridana. Wymieniła z mężem znaczące spojrzenia - ten chłopiec w ogóle nie umiał zająć się domem, nie to co jego matka, prawdziwa gospodyni!
Steffen aż się zarumienił, słysząc jak bezczelnie portrety odnoszą się do jego przyjaciela, a potem obrzucił je nieco gniewnym spojrzeniem. Był tutaj nieproszonym gościem (hehe, nie wiedział nawet, że Dudley ma taką śmieszną fryzurę, jak się nie uczesze!), więc nie powinien komentować porządków w cudzym domu, ale...
...ale nie mógł się powstrzymać, jak zawsze.
-Umm...twoja rodzina zawsze tak krzyczy? Wiesz, że jest transmutacyjne zaklęcie, które uciszyłoby ich o ton? - szepnął konspiracyjnie, mając nadzieję, że portrety go nie usłyszą.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Salon z portretami
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach