Franc Lestrange
AutorWiadomość
1. Na start banalnie - jaki jest ulubiony kolor Twojej postaci?
Szary. Popielaty. Grafitowy. Gryzę się sam z sobą, ale chyba nie jestem entuzjastą przesady. Dobrze mi w czerni, lecz wolę jej stonowane odcienie, bardziej nijakie. Może odrobinę pospolite. Szarości nie są tak eleganckie, nie pozwalam sobie na nie często. Me rodowe barwy obiektywnie są ładne, śmiało mógłbym być książątkiem odzianym w złoto i błękity, gdyby nie, cóż, brak mięty. Kolory stają się satysfakcjonujące dopiero, gdy nabierają intensywności, wtedy widzę w nich, co tylko zechcę.
2. Wykonaj "w imieniu" swojej postaci test MBTI. Jaki otrzymałeś wynik? Czy się z nim zgadzasz? Dlaczego?
“Nie interesuje mnie jak zarabiasz na życie. Chcę wiedzieć, za czym tęsknisz i o czym ośmielasz się marzyć, wychodząc na spotkanie tęsknocie swego serca. Nie interesuje mnie, ile masz lat. Chcę wiedzieć, czy dla miłości, dla marzenia, dla przygody życia zaryzykujesz, że wezmą cię za głupca” - Oriah Mountain Dreamer
Jestem Działaczem (ENFP-A) a powyższy cytat to cały ja. Nie mam co prawda tyle cierpliwości, nie jestem aż tak zaangażowany w ludzi, ale sam przecież od lat robię za rodzinnego klauna, a wszystko z powodu mego tkliwego serca. Mogę być głupcem w oczach bliskich, mało mnie to obchodzi - podskórnie pragnę tylko najmocniejszych doznań, przekroczenia - nawet nie granic, a nadanego sensu. Nie jego w końcu szukam, bo co niby miałbym zrobić później?
Wolny duch, dusza towarzystwa, czarujący, niezależny i empatyczny - oto, jaki jestem. Życie mam postrzegać jako ogromną, złożoną układankę, w której wszystko jest ze sobą powiązane, a patrzyć na nią przez pryzmat emocji, współczucia i mistycyzmu, zawsze poszukując głębszych znaczeń. Głębszych, albo nadanych odgórnie. Wiara w przeznaczenie wpisuje się w schemat połączonego cyklu, gdzie każdy ma swoje miejsce. Jako Działacz, potrzebuję dla siebie miejsca. Stabilność mnie tłamsi, znacznie bardziej zyskuję, kiedy jestem w pełni swobodny. Nie lubię być na świeczniku - nie, jeśli oznacza to przewodnictwo. Rola lidera to za dużo, podobnie uciekam od żmudnej pracy, rutyny i bezpiecznych wyjść. Źle się czuje w sytuacjach towarzyskich, emitujących złą energię, zwłaszcza, kiedy sam stałem się tego przyczyną, powiedzmy, że przejmuję się i to przejmuję za bardzo swym hipotetycznym złym słowem.
“Gdy już odnajdą swoje miejsce w świecie, ich wyobraźnia, empatia i odwaga mogą przynieść niesamowite rezultaty”.
Też na to czekam.
3. Jakie marzenie miała Twoja postać w dzieciństwie? Jak widziała swoją przyszłość?
Moje marzenia były - nadal są - bardzo krótkofalowe. Większość kaprysów mogę spełnić w mgnieniu oka, pstrykając palcami czy łaskawie unosząc różdżkę. Świeże truskawki w grudniu to rodzaj tych zachcianek, na jakie sobie pozwalam. Spanie do południa. Dwie dziewczyny w pościeli. Wizyta Wandzi na podwieczorku, podczas którego wypijemy kakao zamiast kawy. Kiedyś marzyłem analogicznie. Zawsze rozsądnie, nie żądałem rzeczy niemożliwych. Pragnąłem własnej różdżki, popołudniowej przejażdżki na wierzchowcu, koniecznie na oklep (to ważne!) po wybrzeżu, żeby stary się do mnie uśmiechnął… Przyszłość zdawała się mętna, nieprzyjazna i nieprzychylna, moje myślenie perspektywicznie właściwie nie istniało, co zresztą wciąż dobitnie udowadniam. Może w momentach największego rozgoryczenia i znużenia - życie rozpieszczonego, wychowanego w dobrobycie książątka takie trudne - czułem przekorną ochotę dołączenia do moich ukochanych syren. I tak, wiedziałem doskonale, co to znaczy. Nie bałem się, ale ktoś zawsze zjawiał się w odpowiednim momencie z nową piosenką na ustach, propozycją pływackich wyścigów, magicznym papierosem wypalanym w absolutnym sekrecie przed rodzicami. Swoją przyszłość odkładałem na później.
4. Jak wyglądało pierwsze zauroczenie Twojej postaci? Jeżeli jeszcze nie miało miejsca - jak myślisz, jak będzie wyglądać?
Zauroczenie smakuje jak soczyste mango. Słodkie, lepkie, ani się obejrzysz, a dłonie są klejące, a sok kapie po brodzie. Można go zlizać, sięgając językiem kącików ust. Pyszne, ale po kilku kawałkach orientujesz się, że ten smak wywołuje mdłości. Być może od przesadnej słodyczy. Omijam to, ściskając zauroczenie w czasie teraźniejszym. Żadnej przeszłości, żadnej przyszłości. Pocałunki, nagość, drobne nasionka piasku między palcami u stóp. Przyjemność topiąca się na słońcu. Bezczynne godziny bez perspektyw. Cielesność. Leniwe błądzenie dłonią po ciele, poszukiwanie w długich włosach zaplątanych wodorostów i muszelek, zabawa piersiami, zaczynająca się o brzasku i trwająca aż do kolejnego wschodu słońca. Wielu szlachciców u progu dorosłości zaczyna ją odkrywać z guwernantką czy piastunką młodszego rodzeństwa. Z panną odmiennego stanu, z którą można sobie pozwolić. Ja pozwalam sobie zrobić to z syreną. Pegeen była, ba, nadal jest śliczna. Morska panna, tajemnicza i wyniosła, a przy tym dziecięco ciekawska, pytająca o drobnostki ludzkiego życia z niegasnącym entuzjazmem. Wpadam po uszy, ale nie składamy sobie żadnych obietnic. Po prostu zawsze mamy dla siebie czas.
5. Co o Twojej postaci mówi jej różdżka i w jaki sposób objawiają się u niej te cechy charakteru?
Rożdżka wybiera czarodzieja, to prawda, o której wiedzą wszyscy - nie trzeba być Ollivanderem. Moja została dla mnie stworzona, święcie w to wierzę, mimo że wcześniej zalegała gdzieś na zakurzonej półce ciasnego sklepiku na Pokątnej. Modrzew nie należy do surowców elastycznych, podobno ciężko dobrać mu odpowiednią parę, a samo drewno ukrywa swoje atuty, tak przed twórcą, jak i swoim panem. Łuska trytona wprawiona do różdżki jako jej rdzeń i serce, pochodzi od nas. Z naszej wyspy, z naszej rodziny, oddana jako dar, by wykorzystać magię stworzeń związanych z wodą i domem do wzmocnienia magii potomka Lestrange’ów.
Moja różdżka nie dowodzi potęgi władającego nią czarodzieja i nie krzyczy, że dokonam wielkich czynów, ale żadna nie byłaby ani nie będzie - bardziej moja. Modrzew to wyzwanie, a łuska trytona przypomina mi nie skąd pochodzę, a kim jestem. Czuła, niezwykle czuła jest ta różdżka, bardzo dobrze wyczuwa nastroje. Czasem mam wrażenie, że w niej kumuluje się cała moja moc. Dodaje mi sporo… nadziei, chyba tak, odwagi mi brak, ale nadrabiam to śmiałością.
6. Czy Twoja postać wciąż posiada swoją pierwszą różdżkę? Jeżeli nie - w jakich okolicznościach ją straciła? Jeżeli tak - czy ma do niej sentyment?
Tak, wciąż ją mam i służy mi dobrze. Mam dziwną awersję do wyrzucania rzeczy, więc o swoje osobiste przedmioty dbam, jak umiem najlepiej. Prędzej spodnie dam do zacerowania niż kupię nowe, a różdżka to przypadek ekstremalny. Zdarza mi się nie umyć zębów przed pójściem spać, ale różdżkę wypoleruję zawsze. Znajduje się na niej jedna rysa, ta pierwsza, co zawsze boli najbardziej. Tuż przy nasadzie rękojeści, biegnie ze dwa cale wzdłuż i urywa się krótkim, poszarpanym rozgałęzieniem. Jest tak blada, że prawie jej nie widać, ale sama świadomość, że j e s t wprawia w irytację. Poza tym: żadnych uszczerbków, ani nawet śladów tłustych paluchów.
7. Psidwak czy kuguchar?
Zdecydowanie wybrałbym psidwaka. Chyba kocham pieseczki, oglądam się praktycznie za każdym, jakiego widzę na ulicy. No i, wiadomo, że pjes może na łoże. Taki byłby ze mnie dobry pan.
8. Czy bogin Twojej postaci ulegał zmianom na przestrzeni lat? Jeżeli tak - dlaczego? Jakie wcześniej przyjmował formy?
Mój największy strach zdaje się, że uchwyciłem ledwie kilka lat temu, kiedy u mnie samego zdiagnozowano chorobę genetyczną. To było jak nagłe przebudzenie się w mocno oświetlonym pokoju, bardzo nieprzyjemna świadomość. Moje ciało nieruchomieje na płaszczyźnie realnej, wieczorami zdarza się, że podnoszę do oczu moje dłonie i oglądam swoje palce w poszukiwaniu śladów sztywnych kikutów. Ja mogę być z kamienia, ale nie chcę tego dla swej rodziny, w absolutnie żadnej z możliwych form. Przeraża mnie zobojętnienie i bycie obok - nie powinienem o wszystko obarczać rodziców, lecz chyba im zawdzięczam to, jakim się stałem - odpowiedzialność i pretensje mych własnych dzieci chyba by mnie zabiły. Czy wcześniej bałem się tak, jak boję się teraz? Nie sądzę. W pryszczatym wieku lat nastu mój bogin przemieniłby się w pewnie w jakąś krótką spódniczkę, każącą mi spadać na drzewo, a krótko potem w piętrzący się do sufitu stos dokumentów, jakiegoś wysoko postawionego urzędniczynę wrzeszczącego na mnie ze zbyt krótkiego dystansu i widmo mej własnej ręki przykutej łańcuchem do biurka. Infantylne strachy łatwo zwalczyć. Ten obecny jest niszczący nawet, gdy nie mierzę się z jego faktycznym obrazem.
9. W jaki sposób Twoja postać odreagowuje stres?
Ciekawe pytanie, tylko że ja właściwie się nie stresuję… Żyję na dziwnej granicy odpowiedzialności i nonszalanckiej beztroski, gdzie stres praktycznie nie istnieje. Rzadko wychylam się więc z tej bezpiecznej strefy - po cóż psuć sobie humor, skoro może być doskonały? Mam przyjemne życie, otaczam się miłymi i pięknymi ludźmi, mym bliskim wiedzie się dobrze, lubię swoją pracę, w mym domu pachnie morzem i letnim wiatrem znad wybrzeża, nieważne, jaka pora roku jest za oknem. Jedyne, co byłoby w stanie wytrącić mnie z równowagi to przymus podjęcia natychmiast ważnej decyzji, tyczącej się kogoś ponad mną. Nie znoszę presji, mdli mnie od niej, wymagania jak nic powodują u mnie wrzody żołądka i szereg podobnych dolegliwości. Zesrałbym się wezwany przed oblicze nestora, skoro już rozmowa z moim starym wywołuje skręt kiszek i chęć natychmiastowej ucieczki jak najdalej. I gdyby się to już zdarzyło (błagam nie), to wróżyłbym sobie kąpiel tak długą i tak gorącą, że skóra pomarszczyłaby mi się jak u tego starego dziada, a później zawinięcie w koc i wszelkie rodzaje magicznego self-care, wysysającego negatywną aurę z organizmu. Byle bez alkoholu, bo coś czuję, że upiłbym się na smutno.
10. Twoja postać jest skowronkiem - lubi wcześnie wstawać i zasypiać, czy sową - późno chodzi spać i późno wstaje?
Potrafię spać właściwie zawsze i wszędzie. Pora i miejsce nie mają najmniejszego znaczenia, a popołudniowa drzemka zwyczajowo zamykana w kwadransie u mnie potrafi przeciągać się do dwóch godzin. Pory mego snu nie są znormalizowane (wiem, to niezdrowo), ale jeśli nie muszę, nie zrywam się z wyra przed dziewiątą. Leniuch ze mnie, lubię się poprzeciągać, poprzewacać w pościeli, poleżeć chwilę, pomachać stopą do rytmu piosenki, którą akurat mam w głowie, zjeść śniadanie w łóżku. Złe nawyki weszły w krew i tak wygląda znaczna część moich poranków, coraz bardziej przemawia to na korzyść pomysłu z serii bardzo złych, czyli rzucić to wszystko i pływać na statku. Tam nie daliby mi się obijać.
11. Jak Twoja postać reaguje na krytykę - zarówno ze strony nieznajomych, jak i bliskich osób?
Chyba jeszcze nikt, oprócz starego nie rzucił we mnie moim własnym gównem prosto w twarz, a przynajmniej nikt nie zrobił tego na tyle dosadnie, abym to poczuł. Rozczarowanie ojca moją osobą jest oczywiste, niemniej wciąż przykre, ale przywykłem i… naprawdę staram się poprawić. Poprawiać. Malowanym dziedzicem nigdy nie zostanę, ale i tak chcę usłyszeć od niego jakieś dobre słowo. Daddy issues na wysokim poziomie, bo jakoś pokrętnie się z nim liczę. Niby zaprzeczam, niby lekceważę, ale jego głos i tak potrafi wybrzmieć w mojej głowie w najmniej odpowiednim momencie, na przykład, gdy jestem na jakiejś nagiej dziewuszce. Krytyka mnie nie wkurwia - częściej zastanawiam się, czy naprawdę zachowuję się jak taki dupek, jakim mnie piszą.
12. Jakie jest ulubione miejsce Twojej postaci i dlaczego?
Wysiedziany fotel w mniejszym salonie, którego okna wychodzą na południe wyspy. Odcisk mojego tyłka jest tam niezwykle wyraźny i wskazuje, że to bez absolutnie żadnych dyskusji moje miejsce. Pokój jest względnie nieużywany, nie aż tak reprezentacyjny, jak komnaty, w których przyjmuje się gości, ale mi to odpowiada. Zapach kurzu też bywa przyjemny, bo chociaż kocham wyspę Wight, czasami czuję się tam jak w muzeum, gdzie wszystko lśni, ale nic nie wskazuje na to, aby w domu ktoś żył. Fotel ma niebieskie obicie wyszywane w złote słońca i księżyce, na lewym podłokietniku nitka jest popruta. Szarpię ją, kiedy w nim siedzę i zawsze udaje mi się poluzować ją nieco, jeśli nikt nie zauważy, za kilka lat pewnie usunę całe zdobienie z rączki. Osobiście przestawiłem ten fotel z jednego kąta do drugiego, skąd mogę obserwować drogę do naszych drzwi i całkiem sporą połać wybrzeża. Jestem zakochany w nadmorskim krajobrazie, a po gruntownych poszukiwaniach okazało się, że tu światło jest najlepsze. Naprawdę niewiele mi potrzeba do szczęścia.
13. Czy Twoja postać ma jakieś rytuały - coś, co robi każdego dnia, np. przed wyjściem z domu lub pójściem spać? Jakie?
Nie należę do najbardziej uporządkowanych i zorganizowanych typów pod słońcem, ale jak chyba każdy mam swoje drobne dziwactwa. I tak na przykład, czytanie Czarownicy obowiązkowo zaczynam od sprawdzenia horoskopu, a wówczas rozważam, czy dziś dzień jest dobrym dniem na wychylenie się z domu. Rytuałem jest też poniekąd zastawianie całej szerokości okiennego parapetu brudnymi kubkami po kawie czy herbacie, nigdy nie chce mi się ich wynosić, a skrzaty mają wstęp do moich komnat raz na tydzień i wówczas robią z tym porządek - nie przepadam za tym, jak plączą mi się pod nogami i wchodzą do mego pokoju, choć nie mogę odmówić im nadzwyczajnej uprzejmości. Mycie swego ciała zaczynam od prawej ręki. Moc płynie w mojej lewej, toteż od dziecka czułem współczucie do tej drugiej, mniej potrzebnej i starałem się jej to wynagrodzić, tak, jak mogłem.
14. Co przyczyniło się do tego, że Twoja postać posiada takie a nie inne poglądy polityczne?
Takie, czyli… nijakie? Wychowałem się w rodzinie konserwatywnej, która zawsze silnie podkreślała swoje stanowisko i podobno, stała po właściwej stronie, broniąc czarodziejskich tradycji, sekretów magii i tak dalej… Racje wyłożyli mi, kiedy byłem dzieciakiem, nie protestowałem. Za uszami miałem sporo, ale generalnie rodziców słuchałem. W Hogwarcie moje poglądy zaczęły się rozmywać, wskazanych różnic nie uważałem za istotne. Profesor Slughorn nie czynił podziałów, zapraszając obiecujących studentów na swoje słynne herbatki. Powiedzmy, że miałem szczęście, urodzić się w uprzywilejowanej grupie. Powiedzmy, że tych, którym nie zostało to dane, mogę tylko żałować, ale nadal jestem Lestrange’em - na pierwszym miejscu.
15. Dlaczego amortencja Twojej postaci ma akurat taki zapach?
To wszystkie moje największe namiętności, proste. Woda i jej tajemnice, ścieżka prowadząca do stępienia zmysłów. Zapachy, które kojarzą się najlepiej, najmilej, z doznaniami porównywalnymi do miłości lub choćby do orgazmu. Jeszcze niewinne uniesienia w podwodnych jaskiniach, kiedy serce biło mi jak oszalałe, bo tunele do nich prowadzące były tak długie, że nieomal traciłem przytomność. Wiatr, smagający nagie ciało podczas rozpustnych przebieżek po plaży, służących tylko i wyłącznie zademonstrowaniu mym syrenim towarzyszkom nowych węzłów mięśni, których nawet nie spodziewałem się posiadać w takich miejscach. Skały, pokryte zielonym mchem, na jakich wykładaliśmy się leniwie, łapiąc słońce i wdychając parujące drobinki soli. Rozgrzany metal, to już dalsze wspomnienie. Profesjonalne podgrzewanie łyżeczek lub monet płomieniem z różdżki - zawsze na dwie osoby, jedna trzyma, druga kontroluje ogień, krótka chwila dzieląca mnie od całkowitego rozluźnienia i czucia się ze sobą dobrze.
16. Czy Twoja postać dobrze wspomina szkołę? Dlaczego? Jeżeli była uczniem Hogwartu lub Beauxbatons - czy uważała, że pasuje do swojego domu?
Trzy słowa: nuda, nuda, nuda. Najbardziej mierziło mnie zamknięcie w zamku, co prawda pięknym i wcale przytulnym, lecz opakowanym w kamienne ramiona czterech ścian. Brakowało mi widoku fal rozbijających się o skarpę, skrzeczenia mew, znajdywania piasku w pościeli, mimo wcześniejszej dokładnej kąpieli, śniadania spożywanego na tarasie. Mundurek uwierał, w jeziorze pływać nie mogłem, a wśród studentów ciężko mi było nawiązać prawdziwą przyjaźń. Slytherin stawiał nas w niezwykle zwartym szyku, ale i tam się nie odnajdywałem. Tiara Przydziału poszła po najmniejszej linii oporu - sam twierdzę, że byłbym pierwszorzędnym Puchonem, ale wolę nie myśleć, co zrobiłby ze mną mój ojciec. Nogi z dupy powyrywać - to mało. Z Hufflepuffu
wyniósłbym więcej, a tak wyrosłem na beztroskiego szczeniaka, co życia nie zna. Przykłady miałem pierwszorzędne wśród starszych uczniów, lordów jeszcze w szkole, podłapałem nieco tę manierę. Chyba sam skreśliłem na sobie krzyżyk.
17. Jak w mimice Twojej postaci odbija się jej zażenowanie?
Na Merlina! Strzepuję z szaty nieistniejące paprochy, szukam na suficie jakiegoś niezwykle rzadkiego gatunku motyla, robię cokolwiek, by nie musieć patrzeć na rozmówcę. Naprawdę! Nawet gdy czytam książki, nie znoszę tej sytuacji, w której kłamstwo bohatera wychodzi na jaw i on musi się wstydzić - bo sam się denerwuję! Pocą mi się ręce i boli mnie brzuch. Gasz, najgorsze to jest.
18. Czy Twoja postać ma zwierzęta? Czy miała je w przeszłości? Jeżeli tak - jakie? Jaki jest jej stosunek do zwierząt?
Żaden tam ze mnie miłośnik zwierząt - od tego trzeba zacząć. W młodości żadnego pod opieką nie miałem, nawet Okeanos, mój dzielny rumak nie przebywał stricte pod moją pieczą. Nieodpowiedzialny! Zapominalski! Niedoświadczony! Stary zawsze miał na pęczki argumentów przeciw, a z nim i tak się nie dyskutowało. Ostatecznie kontakt ze zwierzętami złapałem na lekcjach opieki nad magicznymi stworzeniami i dzięki Evandrze - jej oczywiście pozwolono na pupila. Teraz, gdy mam wolną rękę, brak mi w życiu zwierzęcego towarzysza.
19. Czy Twoja postać dba o swój wygląd? Jak najczęściej się prezentuje? Jaką ma postawę, fryzurę, ubiór? Czy przykłada do niego wagę?
Zależy jak leży, c’nie? Zadbany jestem, codziennie biorę prysznic (z drobnymi wyjątkami), zęby, szyja i tak dalej. Paznokcie mam przycięte i uszy czyste. Reszta to już wypadkowa różnych czynników, dzielonych i mnożonych przez siebie w dzikich konfiguracjach. Zdarza się, że lecę gdzieś na złamanie karku, wczorajszy i wymiętolony. Staram się unikać takich sytuacji - z ręką na sercu - bo faktycznie, w pogniecionym ubraniu, nieogolony i potargany wyglądam jak menel, który jeszcze z imprezą nie skończył, ale impreza skończyła z nim. Na ogół na towarzyskim świeczniku prezentuję się zjawiskowo: coś muszę sobą reprezentować, więc udaję, że epatuję czarem, który skapnął na mnie od mojej ukochanej Wandzi. Regularnie chodzę do fryzjera, do sauny, sporo ćwiczę. Ubieram się elegancko, choć raczej skromnie, nie mam sympatii do kapiącego złotem odzienia, które krzyczy, żeby chylić głowę albo najlepiej przechodzić na drugą stronę ulicy, gdy lord idzie. Pelerynę spinam prostą broszą z zielonym kamieniem oprawioną w stare złoto. To żaden klejnot, a zwykła, wypolerowana przez wodę błyskotka, którą dostałem niegdyś od Pegeen. Skarb z samego dna morza. Na palcach noszę dwa rodowe pierścienie, ale nie zabiegam o to, by poznawano we mnie arystokratę. Jakby przydybać mnie ćmiącego fajka, przygarbionego i zmytego przez deszcz, nikt by się nie poznał.
20. Jakie złe wspomnienia wywołują spotkania z dementorami u Twojej postaci? Jeżeli nigdy nie miała z nimi do czynienia - jak myślisz, jakie by one były?
Dementorzy stanowczo nie znajdują się w rankingu moich wymarzonych randek i wolałbym nigdy się z nimi nie umawiać. Nieproszone spotkania też nie wchodzą w grę. Gdyby jednak, okropnym przypadkiem i nieszczęśliwym trafem, zdarzyłoby mi się na jakiegoś wpaść, to przypuszczam, że w głowie przewijałyby mi się klisze z jednego, wyjątkowo niefortunnego spotkania z Seliną. Ciemność, błyskające światła, jarzące się ślepia. Moja panika, strach, kompletne zagubienie. Błysk zaklęcia, przerażenie, znowu. Widmo konsekwencji. Wymioty. Nie wracam do tego.
21. O czym śni Twoja postać? Czy śpi spokojnie, może ma koszmary, a może nigdy nie potrafi zapamiętać swoich sennych wizji?
Moje sny są zawsze smaczne. Wysypiam się dobrze, więc nawet, jeśli budzę się i kompletnie nie pamiętam tego, co uroiło się w mojej głowie, podejrzewam, że było to miłe. Ponoć mówię przez sen i wydaję z siebie dźwięki pieszczonego kota - sam jestem ciekaw, może moje senne majaki są ciekawsze od tego, co normalnie mam do powiedzenia? Moja ulubiona wizja powtarza się co jakiś czas i kończy, zawsze w tym samym momencie. Mówi o mnie wiele - jestem syrenim królem, z syrenim orszakiem i mam naprawdę niczego sobie syreni ogon. Budzę się, gdy przychodzi do tańca z moją oblubienicą, która ma gwiazdy (rozgwiazdy) we włosach i dłonie gładkie jak perły. Marzenia godne nastoletniego chłoptasia, który po pobudce potrzebowałby chwili dla siebie i kilku chusteczek, ale moim ulubionym momentem snu jest zwiedzanie podwodnego królestwa. Mimo całej sympatii i naszej długiej historii, syreny nigdy nie pozwoliły mi zapuścić się do ich domostwa, więc wędruję po nim w snach. Opowiadałem im o nich, ale tylko się śmiały i nigdy nie powiedziały,, ile w moich widziadłach jest prawdy.
22. Czy Twoja postać posiada jakieś charakterystyczne odruchy, mimowolne gesty, nerwowe tiki? Jeśli tak - jakie? W jakich sytuacjach się objawiają?
Oprócz tego, że notorycznie się garbię i nie umiem prosto usiedzieć na krześle, nie posiadam żadnych tików. Wszystkie markuję, bawiąc się w aktorstwo. Oblizywanie ust, stukanie palcami o najbliższą powierzchnię płaską, wybijanie nieznośnego rytmu prawą stopą, każdy taki drobny gest dostosowuję do akuratnego rozmówcy. Może za często przeczesują palcami włosy, gdy tylko zrobią się za długie, a mój barber nie ma wakatu. Ale to kwestia wygody, naprawdę.
23. Jak na przestrzeni lat zmieniała się relacja Twojej postaci z najbliższą rodziną? Co było tego powodem?
Właściwie nie zmieniła się ani na jotę? Od starych wiało chłodem i wieje nadal, a ja faktycznie głowię się nad tym, czy gdybym ruszył się w kierunku małżeństwa, ustatkowania, spłodzenia dziedzica i posadzenia drzewa - chciałbym, żeby mój syn albo i córka mogli po nich łazić, nie to co ja, doznając wyłącznie rozczarowania, próbując gałęzie tak cienkie, że nie wytrzymywały ciężaru nawet jednej nogi chudego dziewięciolatka - to złamalibyśmy lody. Za to z Evandrą nadal się wspieramy jako rodzeństwo, ale nie ma w tym obowiązku. Dzieli nas spora różnica wieku, to prawda, lecz dla siostry zawsze chciałem być najlepszy. Pomijając moją dwuletnią nieobecność, wydaje mi się, że mi się udało. Pisujemy do siebie, widujemy się, pilnujemy się nawzajem. Kochamy się, tak sądzę.
24. Jaki alkohol najbardziej lubi Twoja postać i dlaczego? A może w ogóle nie lubi pić?
Za kołnierz nie wylewam, chociaż przyznam, że od alkoholu wolę inne używki. Pierwsze degustacje to podkradzione z rodzicielskiego barku najlepsze likiery i nalewki, Toujours Pur, która wówczas smakowała paskudnie, a zatopiony w butelce wąż - przysięgam - łypał na mnie swoim szklanym okiem. A później, zasmakowałem w chamskich i prostych trunkach, ucząc się pić z żeglarzami. I tak mi zostało, wolę ognistą niż dojrzewający miód i rozwodniony porter starego Sue niż magiczne laudanum. Znam się trochę na winach, lecz to część mojej pracy, popijanie ich kieliszek za kieliszkiem. Z ognistą padłbym za szybko, a niestety żadne ale nie wchodzi tak, jak ta przeklęta skrzacia produkcja. Ogólnie wypiję wszystko - byleby nie za słodko i żeby połaskotało w odpowiednim miejscu.
25. Jaki jest stosunek Twojej postaci do innych klas społecznych oraz osób o innej czystości krwi?
Powinienem być bardzo zacięty. Arogancko unieść podbródek, spojrzeć z góry (mam do tego narzędzia, mianowicie, całkiem wysoki jestem), a może i splunąć pod nogi. Moja rodzina nie przebiera w środkach, mówiono mi, że szlamy wykradają naszą magię, a mugole są bezużyteczni, bo nie potrafią tego, co my. Trudno jasno powiedzieć nie, skoro nasza historia poznaczona jest krwią, a szczyt w Stonhenge wymógł ostatecznej deklaracji. Moje poglądy doprowadziłby do wymazania mnie z drzewa genealogicznego i rzuceniu na pożarcie fanatykom, więc swoje zdanie rozsądnie (sic!) zostawiam dla siebie. Jak na razie mój głos nie liczy się zbytnio przy rodzinnym stole, więc rad jestem, że mogę przemilczeć tę kwestię - nie biorą mnie pod uwagę. Broń Merlinie, żaden tam ze mnie obrońca uciśnionych, mroczny mściciel czy inny Robin Hood, ale dopóki ktoś naprawdę nie jebie glonami, mogę podać mu rękę.
26. Co czyta Twoja postać przed snem? A może wcale nie czyta, a robi coś innego?
Jak docieram do łóżka, to padam na ryj, więc najczęściej zasypiam od razu. W innych wypadkach - naprawdę lubię kiepską literaturę. Taką podrzędną, wydawaną jakimś śmiesznie niskim nakładem, do kupienia na byle jak skleconych straganach, antykwariatach i małych sklepikach ze wszystkim, nie tylko z książkami. Dla obycia zaznajomiłem się z Tołstojem, a dla przyjemności czytam bezimiennych autorów i komiksy. Moja guilty pleasure, umarłbym ze wstydu, gdyby ktoś znalazł moją kolekcję, a jest całkiem imponująca. Cóż, jedni czytają Ziemię Jałową, a inni Martina Mugsa i Metalową Różdżkę. Nie oceniajcie, pls.
27. Jak wyobrażasz sobie swoją postać za dwadzieścia lat?
Martwą? Nie jestem za dobry z biologii, liznąłem jakieś tam podstawy anatomii, ale wystarczająco, by wiedzieć, że robię moim organom wewnętrznym spore kuku. Jak tak dalej pójdzie, pięćdziesiątki nie dożyję, a jeżeli mi się poszczęści, to… czy ktoś zabroni mi sielskiej wizji? Mam wąsa i trójkę dzieci, żonę, która wygląda lepiej niż wtedy, kiedy się chajtaliśmy. Dobry ze mnie tata, to ważne, tata, nie ojciec. Zmężniałem, ogarnąłem się, tak od a do z. Nadal prowadzę Wenus, ale porzucam swoje brzydkie nawyki. Siwieję, mojej żonie podobają się szpakowate skronie. Więcej się uśmiecham. Potrafię wstrzymać oddech na 11 minut.
28. Czy Twoja postać posiada przedmiot - może pamiątkę - do którego ma wielki sentyment? Jeśli tak, czym on jest?
Temat-rzeka. Zbieracz ze mnie straszny i mam pełno osobistych przedmiotów poupychanych po szufladach i szafach. Przechowałem każdą pamiątkę od moich syrenich przyjaciółek, począwszy od czarnej perły, skończywszy na kawałku steru z wraku pierwszego statku Czarnobrodego - tak mówiły, ile w tym prawdy, nie mam pojęcia. Kamień, który kiedyś dostałem od Pegeen noszę jako broszę, prócz tego zgromadziłem wszystkie swoje dziecięce rękodzieła, jak naszyjniki i korony z muszelek. Nie mam serca tego wyrzucać, to ciepłe wspomnienia. Oprócz tego jestem w posiadaniu wcale imponującej kolekcji gadżetów związanych z Jastrzębiami z Falmouth i to gadżetów ciekawszych niż figurki ze sklepu. Mam oryginalną koszulkę obrońcy z lat 31-33’, kafla z podpisem ich aktualnego trenera i, uwaga, największy hit, choć trochę obrzydliwy - ząb szukającego, który wybił go podczas nurkowania za zniczem na finale ligii w 47’. Ciężko było go zdobyć, ale opłacało się.
29. Podaj jedną decyzję, która miała największy wpływ na to, kim obecnie jest Twoja postać. Czy Twoja postać podjęłaby ją ponownie, znając już konsekwencje?
Bez dwóch zdań ucieczka na statek. Młody byłem, głupi i kompletnie nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Fizyczna robota okazała się wybawieniem, nawet jeśli psioczyłem na tą harówę i ryczałem z żalu za domem i wygodami, to absolutnie nie żałuję ani godziny spędzonej na pokładzie. Jakbym dostał w pysk mokrą szmatą - otrzeźwiałem, mając w ustach posmak niemytych stóp i pracy. Nabrałem też pokory, nauczyłem się szacunku, doceniłem, ile mogę zrobić własnymi rękami. To było dobre życie, proste, ale dobre. Wolność na morzu jest obezwładniająca, krygują cię jedynie zasady kapitana, a te w żaden sposób nie odbierają ci siebie. Lojalność wobec załogi, pracowitość, posłuszeństwo rozkazom, po czasie byliśmy jak jeden organizm. Dostałem ważną lekcję - nie mówię, o posługiwaniu się mopem - i bez wahania po latach zrobiłbym to samo. Do diabła, port dalej mnie ciągnie, ale na lądzie mam swoje obowiązki. Kiedyś wrócę.
30. Co dokładnie sądzi Twoja postać o czarnej magii?
Nie magia jest zła, a intencja, w jakiej jej używamy. Najbardziej niewinnego zaklęcia można użyć jako śmiercionośnej broni, ograniczenie stanowi wyłącznie wyobraźnia. Czarna magia jest okryta niesławą i zapracowała sobie na to echo, ale nie widzę powodów, dla których czynimy ją tabu. Sam liznąłem jej nieco, wymaga dużo skupienia i mało sumienia, lecz pragmatycznie osądzę, że bywa przydatna. Ci którzy krzyczą najgłośniej o jej szkodliwości - jakoś nie słyszę, aby protestowali przeciwko Dementorom strzegącym Azkabanu.
31. Czy Twoja postać przeklina? Jeżeli tak - jakich wulgaryzmów używa najczęściej?
Klnę jak szewc! Albo raczej, jak marynarzy, bo gdzie mogłem nauczyć się najpiękniejszych, najbardziej siarczystych i obelżywych inwektyw, jeśli nie na statku, w porcie czy tawernie? Mój język jakby doznał objawienia, o wilkach morskich nie myśli się w kategoriach inteligentów, ale, jak żyję, tak kreatywnego słowotwórstwa, jak z ich ust, jeszcze nie słyszałem. Znam jednak umiar, a kurwa w moim słowniku nie jest ani przecinkiem, ani nawet jedną z moich panienek.
32. Co najbardziej lubi w sobie Twoja postać - i dlaczego?
Lubię to, że sam jestem lubiany. Oswoiłem się ze swoimi słabościami - przymykam na nie oczy, walczenie z nimi na dłuższą metę byłoby irytujące. W obliczu sporego szeregu wad i żadnej wybijającej się cechy, która uczyniłaby mnie wyjątkowym (nie oszukuję się, nie jestem ani błyskotliwy, ani nad podziw charyzmatyczny), naprawdę doceniam popularność. To już nie szkolny wyścig, w którym te kontakty służyły jakiemuś wyższemu celowi, zgromadzeniu swego dworu i podbiciu pewności siebie. Wianuszek otaczających mnie ludzi to ci, którzy akceptują to, że czasem jestem dupkiem i pomimo tego, nazywają mnie przyjacielem. Mogę pozwolić sobie z nimi na zły dzień, a swoboda osiąga teraz astronomiczne ceny.
Lubię też moją quasi-zaradność, ostatecznie wydaje mi się, że poradziłbym sobie z większością rzuconych mi wyzwań, o ile nie będzie to na przykład noworodek bez instrukcji obsługi czy tam wyłącznika.
33. Czego najbardziej nie lubi w sobie Twoja postać - i dlaczego?
Wstydzę się swojej przesądności. Nie przejdę pod rozstawioną drabiną, truchleję na widok czarnego kota, rozsypana sól to autentyczny dramat, a rozbite lustro - jak nic siedem lat murowanego pecha. Czytam horoskopy, chadzam do wróżbitów, spisuję swoje sny w senniku. Naprawdę wierzę w przeznaczenie, dlatego w żyćku staram się po prostu płynąć z prądem.
34. Jaki charakter pisma posiada Twoja postać? Czy przykuwa uwagę do tego, jak pisze, a może czyni to niedbale?
Uczyłem się, a jakże, kaligrafii, niejeden raz dostałem przy tym po łapach, ale nauka prędko poszła w las. Odręczne notatki sporządzałem na szybko, tu kleks, tam kleks, po cóż się starać? Obecnie moje pismo ani trochę nie trąci już manierą dawnej modły, a ja sam nie przykładam do niego zbyt wielkiej wagi. Piszę ładnie, choć niestarannie. Zabawny paradoks, stawiane przeze mnie litery wyglądają na pergaminie zaskakująco estetycznie i zgrabnie, lecz ich odczytanie dla odmiany może przysporzyć lekkie trudności. Mam też mały problem z ortografią. Czasami w oficjalnych pismach rachunkowych Wenus walnę takiego byka, że szkoda gadać...
35. Czy Twoja postać posiada poczucie humoru? Jeżeli tak - jak byś je krótko opisał?
Moje poczucie humoru przypuszczam, że bawi niezmiernie wszystkich, prócz osoby, na której koncentruje się mój żart. Jestem niereformowalnym kawalarzem - nie durnym śmieszkiem, nie obleśnym wujem Martinem, nie niedorosłym wyrostkiem, rżącym na dźwięk słów określających narządy płciowe. Śmiech to poniekąd przeciwieństwo nudy, więc tam, gdzie nie może być ekscytująco, powinno chociaż być zabawnie. Troszczę się o to, nawet jeśli przedstawienie odgrywam tylko dla siebie.
36. Jak myślisz, jakie wrażenie sprawia Twoja postać na obcych - swoją postawą, mimiką, tym, co mówi i w jaki sposób?
Panny chcą się ze mną żenić, mężczyźni przyjaźnić, starsze damy marzą o takim zięciu, a dżentelmeni w kwiecie wieku proponują wspólne polowania. Takie robię pierwsze wrażenie - jestem przystojny i ułożony, dopóki uśmiecham się czarująco i nie palnę czegoś w stylu “mam swój własny burdel”, z obcymi idzie gładko. Nie urządzam sobie międzyplanetarnych wędrówek, nie zgrywam wielkiego pana, jak zapytasz o ćmika to cię poczęstuję, nawet jeśli to będzie ostatni z mojej paczki. Chodzę skrzywiony, ale dosłownie - mam trzydzieści lat, a plecy już nie takie, jak kiedyś - więc nie odstraszam facjatą, ładnie pachnę, a z moich ust częściej sypią się kwiaty niż węże i ropuchy. Ogólnie bilans mocno na plus, tak myślę.
37. Jaki jest stosunek Twojej postaci do dzieci? Jeżeli nie posiada własnych - czy chciałaby je mieć: teraz, kiedyś?
Mam dziewięć lat, kiedy rodzi się moja młodsza siostra. Jestem już dużym chłopcem. Czasami dawali mi ją nawet potrzymać do zdjęć, które później stoją na kominku w złoconych ramkach. Lubię berbecie, póki moja atencja dla nich zamyka się w bańce “kwadrans góra”, na starsze szkraby patrzę przychylniej i mogę być ich ulubionym wujkiem, ba, na pewno stanę się nim, jak dla wszystkich dojrzewających chłopców w rodzinie Lestrange w dzień ich siedemnastych urodzin z racji niezwykle przemyślanego prezentu. I taaak, chcę mieć dzieci. Kiedyś. Teraz. Kiedyś. Jednak mnie trochę przerażają.
38. Jaki Twoja postać ma głos - niski, wysoki, chrypliwy, lekko piskliwy? Mówi w sposób znudzony, wiecznie obojętny, czy może śpiewająco? Nie boi się mówić głośno czy może eterycznie szepcze - nawet wtedy, gdy nikt jej nie podsłuchuje?
Och, mam ładny głos, niski i przyjemny. Wcale nie taki aksamitny, raczej szorstki i drapiący, jak ciepły koc z wełnianym, grubym splotem na zewnątrz. Umiem wykorzystać jego potencjał, wiem, jak zaintonować pytanie, by okazać zainteresowanie, wiem, kiedy zniżyć jego ton, by sprezentować nieoczywisty komplement. Delektuję się tym, jak mówię, nie szczędzę słów. Zdaje mi się, że brzmię na młodszego, niż jestem w rzeczywistości, jakby strun głosowych nie dotknęło moje znużenie, a litry alkoholu podziałały nań oczyszczająco, spłukując całą gorycz.
39. Jeżeli Twoja postać mogłaby zmienić jedną rzecz ze swojej przeszłości, zapobiec jakiemuś wydarzeniu, podjąć inaczej jakąś decyzję - co by to było?
Nie zmieniłbym niczego, bo absolutnie niczego nie żałuję. Mówiłem już, wierzę w przeznaczenie. Uciekanie przed losem nie da rady go zmienić. Świat ma na mnie konkretny plan, a każde moje działanie prowadzi do finału, który został zaplanowany. Decyzję, które podejmuję to tylko ścieżki, jedne proste, inne bardziej zawiłe i pogmatwane, ale efekt czeka mnie ten sam. Mogę tylko płynąć z prądem.
40. Jak myślisz - jak zginie twoja postać?
Nie przyznaję się do tego, nawet przed samym sobą, ale pragnę kiedyś umrzeć tak po prostu. Ze starości, zamknąć oczy i nie obudzić się następnego ranka. Życzę sobie takiego końca z całego serca, jest nieinwazyjny, a przy tym taki ciepły. Moje tempo każe mi nie brać tej opcji pod uwagę. Mój sposób bycia wymaga wybór czegoś, co wyklucza wyciszenie i spokojną, godną, odważną śmierć u kresu swych dni. Daję sobie jeszcze z dwadzieścia, maks trzydzieści lat. Jak pójdzie źle, umrę przez alkohol. Jak wyjątkowo źle, to dodatkowo zakrztuszę się własnymi wymiocinami. Może przedawkuję - wiem, jak tego nie zrobić, więc dowiedzie to tylko kolejnej mojej słabości. Może zrobię coś głupiego po wciągnięciu działki lub trzech. A może każą mi tylko wybrać stronę.
Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
- Na tapczanie siedzi leń,
tutki gniecie cały dzień.
- O, wypraszam to sobie!
Jak to? Tylko tutki gniotę?
A kto leci na dywanie? Z syrenami ma pływanie?
Gratulujemy zdobycia osiągnięcia:
ZŁOTY MYŚLICIEL
Franc Lestrange
Szybka odpowiedź